Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powiat kowelski
Temat: "Romantyczny terrorysta"
odwiedził nas euroazjata mat120 i napisał:
> Panie wołczek, jak juz się zajmujesz historią to radzę....
a ja matowi poradzę w staroruskim : "a poszoł won swołocz" niegodnyś aby u nas
cokolwiek pisać :)))
Z kolei markochmeleski.1 napisał: > a ja jeszcze dodam jeden twór, neounia
A ja dopowiem cytatem z wikipedii :
Neounia na Kresach II Rzeczypospolitej [edytuj]
Zwolennikiem neounii był ordynariusz podlaski Henryk Przeździecki, który
wykorzystał stanowisko Watykanu w sprawie ewangelizowania prawosławnych. Papież
Pius XI upoważnił biskupa Przeździeckiego instrukcją „Zelum Amplitudinis” do
„pozyskiwania” wiernych. Biskup podlaski sprawował władzę jurysdykcyjną nad
nowym obrządkiem i jego duchownymi. Z czasem podobne pełnomocnictwa uzyskali
także inni biskupi kresowi – wileński, piński, łucki i lubelski. Tworzony
obrządek określano jako bizantyjsko-słowiański, wschodniosłowiański lub
wschodniokatolicki.
Biskup Henryk Przeździecki w 1924 r. sprowadził do Polski zakon jezuitów
obrządku wschodniego, którzy osiedlili się w Albertynie koło Słonima na terenie
obecnej Białorusi. Tam też biskup erygował pierwszą parafię neounicką.
W 1927 roku wierni 10 parafii prawosławnych na Polesiu zdecydowali się odnowić
unię z Kościołem katolickim. Z uwagi jednak na to, że parafie te w swojej
liturgii używały obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, a nie jak reszta
grekokatolików w Polsce rytu bizantyjsko-ukraińskiego postanowiono, że nowe
wyznanie pozostanie przy swoich dotychczasowych tradycjach. Tym samym neounici
nie weszli w skład Kościoła Grekokatolickiego (unickiego), a opiekę nad nimi
przejął Kościół rzymskokatolicki. Pod koniec 1927 roku było już 14 parafii
obsługiwanych przez 28 księży i skupiających ok. 20.000 wiernych.
W 1931 roku obrządek uzyskał własnego biskupa. Z woli Stolicy Apostolskiej
został nim Ukrainiec Mykoła Czarnecki z zakonu redemptorystów. Nie uzyskał on
jednak jurysdykcji nad neounią, gdyż rząd polski nie wyraził na to zgody – nowy
obrządek nie był przewidziany przez konkordat Polski ze Stolicą Apostolską z
1925 roku. Także w 1931 roku jezuici albertyńscy otrzymali od biskupa Adolfa
Szelążka seminarium wschodnie w Dubnie, które później przekształcili w Papieskie
Seminarium Wschodnie.
Neounia na terenie diecezji łuckiej [
Przed II wojną światową na terenie diecezji łuckiej znajdowały się 4 parafie
obrządku greckokatolickiego i 11 (+ kilka „organizujących się”) parafii obrządku
bizantyjsko-słowiańskiego. Parafie grekokatolickie były w następujących
miejscowościach: Antonówka (
powiat kostopolski), Oździutycze (
powiat kowelski),
Powórsk (
powiat kowelski) i Żdżary (
powiat włodzimierski). Parafie obrządku
bizantyjsko-słowiańskiego znajdowały się w następujących miejscowościach: Cechów
(
powiat horochowski), Dubeczno (
powiat kowelski), Gaje Lewiatyńskie (
powiat
dubieński), Humniszcze (
powiat horochowski), Jeziory (
powiat łucki), Kraska
(
powiat kowelski), Kuśkowce Wielkie (
powiat krzemieniecki), Łuck (województwo
wołyńskie), Miatyn (
powiat rówieński), Równe (województwo wołyńskie), Tutowicze
(
powiat sarneński), Zastawie (
powiat rówieński) i Żabcze (
powiat łucki). Chociaż
od 1931 roku był biskup Mykoła Czarnecki wizytatorem apostolskim dla parafii
grekokatolickich i obrządku bizantyjsko-słowiańskiego to podlegały one
jurysdykcji rzymskokatolickiego biskupa łuckiego Adolfa Piotra Szelążka. Po II
wojnie światowej i zmianie granic parafie neounickie na terenie Wołynia, jak i
całego ZSRR zanikły. Do dziś jedyna neounicka parafia przetrwała w Polsce: w
Kostomłotach, niedaleko Białej Podlaskiej.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Wyrok na UPA
Do „wolfa”:
Napisałeś, iż porażające są dla Ciebie słowa Radosława, że „z chamami nie warto
rozmawiać”.
Może byłoby to dla Ciebie mniej porażające gdybyś wiedział jak owe „chamy” tzn.
nacjonaliści z OUN-UPA potraktowali tych Polaków, którzy „chcieli rozmawiać”
tzn. chcieli porozumienia - a może wiesz ???
Na wypadek gdybyś nie wiedział, a także dla innych zainteresowanych informuję,
że Okręgowy Delegat Rządu RP na Wołyniu – Kazimierz Banach („Jan Linowski”)
podjął w 1943 r. w imieniu Delegatury Rządu RP próby rozmów z OUN-UPA w celu
zatrzymania fali zbrodni i walk polsko – ukraińskich.
dr Grzegorz Motyka w swojej książce „Ukraińska partyzantka 1942 – 1960” pisze
m.in.:
„Nawiązano kontakt z miejscowym komendantem SB OUN – „Szabaturą”. 7 lipca 1943
r. doszło do wstępnych rozmów k. Świniarzyna, których przebieg nie zapowiadał
nadchodzącej tragedii. 10 lipca 1943 r. miało dojść do kolejnych rozmów. Udali
się na nie Pełnomocnik Okręgowej Delegatury i zarazem dowódca „Straży
Chłopskiej” na Wołyniu Zygmunt Rumel („Krzysztof Poręba”) oraz przedstawiciel
Okręgu Wołyńskiego AK Krzysztof Markiewicz „Czart” będący znajomym „Szabatury”.
Towarzyszył im przewodnik i woźnica Witold Dobrowolski. Ale banderowcy nie byli
już zainteresowani negocjacjami. Polscy delegaci zostali zamordowani 10 lipca
1943 r. we wsi Kustycze (
powiat kowelski). Była to – pisze W. Filar – bolesna,
także osobista porażka Kazimierza Banacha („Linowskiego”) działacza ludowego,
który wiele lat poświęcił sprawie porozumienia z postępowymi siłami
społeczeństwa ukraińskiego” „.
Wykorzystany przez G. Motykę cytat z prof. Władysława Filara pochodzi z książki
tego ostatniego pt. „Wołyń 1939-1944”.
Wspomnienia Jewhena Sztendery bardzo ciekawe – poważnie.
Jeśli chodzi natomiast o fragment mówiący o propagowaniu wśród ludności
polskiej „pojednawczych” ulotek zachęcających do współpracy z OUN-UPA przeciwko
ZSRR – to chyba należy pominąć go łaskawie milczeniem – biorąc pod uwagę, że
ulotki wydawała ta sama organizacja (OUN-UPA), która dosłownie „przed chwilą”
mordowała na masową skalę polską ludność cywilną na Wołyniu i w Galicji
Wschodniej. To żenujące. Takie ulotki jak i współpraca a AK mogły odnieść jakiś
skutek, ale przed zbrodniami na Wołyniu. O kwestii nastawienia ludności
polskiej do Ukraińców „przed” i „po” zbrodniach pisał m.in. „Linowski” w swoich
sprawozdaniach dla Rządu RP w Londynie (dostępne w zbiorach tekstów źródłowych).
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Kwaśniewski i Kuczma o tragedii wołyńskiej i po...
Trgedia ludności polskiej (i nie tylko) wyrzynanej na Wołyniu
jest jedną z największych tragedii narodu polskiego, którą do
tej pory nikt nie chce się zająć. Niezrozumiała skłonność
Kwaśniewskiego do przepraszania Ukraińców za ICH zbrodnie
dokonane na narodzie polskim jest kuriozalna na skalę światową.
Czyje interesy ten pan reprezentuje? Jak to się ma do
postępowania władz Izraela w przypadku np. Jedwabnego, gdzie
mówiono o 1200 ofiarach, a odnaleziono kilkanaście szkieletów, a
ile bylo krzyku na cały świat. Ukraincy mający na sumieniu tak
wiele zbrodni z lat 1939 – 1948 nie przyznają się do niczego.
Zaprzeczają faktom nawet ich przywódcy intelektualni. A przecież
wielu zbrodniarzy z tamtego okresu jeszcze żyje i powinno za te
mordy odpowiedzieć. Do tej pory nikt się nawet nie pokusił o
uściślenie ilości pomordowanych i okoliczności tych morderstw.
Wyraźnie czeka się na zapomnienie. To musi być wreszcie
przerwane, a odpowiedzialne instytucje powinny rozpocząć proces
sądowy w stosunku do morderców.
Przytaczam informacje dot. tych wydarzen jakie wg. Internetowego
autora podaje encyklopedia bialych plam.
„AKCJA NA ŚW. PIOTRA I PAWŁA”
„Akcija na św. Petra i Pawła” kryptonim krwawego mordu na tle
nacjonalistycznym, dokonanego na ludności pol. zgromadzonej w
kościołach (wraz z dziećmi przystępującymi do Pierwszej Komunii
Świętej) 11 VII 1943 (niedziela) przez Ukraińską. Powstańczą
Armię (UPA) jednocześnie w ponad 100 miejscowościach,
rozpoczynającego kilkutygodniowy pogrom Polaków na Wołyniu.
(...).
Oddziały UPA stacjonujące w 3 tzw. siczach: Kołeckiej,
Swinarzyńskiej i Zawidowskiej, przy aktywnym wsparciu miejscowej
ludności ukr, zorganizowanej w tzw. Samoobronnych Kuszczowych
Widdiłach (SKW), 11 VII 1943 zaatakowały wsie i osady pol.
jednocześnie w 3 powiatach: horochowskim, włodzimierskim i
kowelskim, rozpoczynając tzw. „oczyszczalnu akciju wid rasowych
worohiw Polakiw, Żydiw, Rosyjan i predstawnykiw inszych
nacjonalnostej”; na każdej siczy stacjonował kureń UPA,
składający się z 2-3 sotni, 1 sotni służby bezpeky (SB) i czoty
WPŻ (Wijśkowa Połewa Żandarmerija); z siczą współdziałały SKW,
składające się z mężczyzn, kobiet i dziewcząt; utrzymywały one
dyżurne furmanki (podwody) jako transport dla zbrojnych
oddziałów, wyznaczały gońców (kurierów) i wywiadowców oraz w
razie potrzeby brały udział w masakrze.
Przebywający wówczas w tych okolicach dowódca UPA D.
Klaczkiwśkyj („Piwnicz") z kurhanu w Bursztynowych Chutorach
obserwował z zachwytem: „dzieło" swoich podwładnych - łunę
pożarów i rzeź „znajdów przybłędów, którzy zagrażają ukraińskiej
wolności i ziemi" (Klaczkiwśkyj)
Była to akcja dobrze przygotowana i zaplanowana w
najdrobniejszych szczegółach; w
powiecie włodzimierskim
poprzedziła ją koncentracja UPA w lasach zawidowskich (na zachód
od Porycka); 4 dni przed rozpoczęciem masakry we wsiach
ukraińskich odbyły się spotkania i narady, na których
przekonywano miejscową ludność ukraińską do konieczności
wymordowania Polaków „co do łapy"; głoszono hasło: „Wyrżnąć
Lachów aż do siódmego pokolenia, nie wyłączając tych, którzy nie
mówią już po polsku"; agitatorami byli Ukraińcy, banderowcy
pochodzący z Małopolski Wschodniej, wykształceni w polskich
gimnazjach i na polskich uniwersytetach.
Sygnałem A.P.P. stały się napady na kościoły w trakcie Mszy
św. znanych jest 6 przypadków na zach. Wołyniu: Kisielin (
powiat
horochowski), Krymno (
powiat kowelski), Chrynów, Oktawin, Poryck
i Swojczów (
powiat włodzimierski); w
powiecie włodzimierskim we
wsi Gurów z 480 Polaków ocalało tylko 70; w Porycku wymordowano
prawie całą ludność polską - ponad 200 osób; w kolonii Orzeszyn
na 340 mieszkańców zginęło 270 Polaków; we wsi Sadowa spośród
600 Polaków tylko 20 udało się ujść z życiem; w kolonii Zagaje
na 350 Polaków uratowało się tylko kilkunastu; zabójstwa
dokonywano z niebywałym okrucieństwem - ludności polska ginęła
od kul, siekier, drągów, pił, noży itp.; wsie i osady polskie
grabiono i palono. (...).
A.P.P. trwała do końca miesiąca; oddziały UPA uderzały na
większe pol. wsie, które nie zdołały jeszcze zorganizować
skutecznej samoobrony; w celu zamaskowania sprawców mordów
stosowano w tym czasie wymianę rizunów na nieznanych miejscowym
przybyszy.
Taktyka zbrodni była następująca: wybraną do unicestwienia
miejscowość ciasnym pierścieniem otaczała liniowa czota UPA; do
akcji wkraczał drugi zagon, spędzał on ludność na jedno miejsce,
np. pod wiejską figurę, do największej stodoły, domu ludowego,
szkoły, czasami do kościoła i tam dokonywał masakry, stodołę zaś
szczelnie zamkniętą wraz z żywymi podpalał; sposób zabijania był
różny i zależał od pomysłowości i wyobraźni morderców: strzałem,
kołkiem, kosą, siekierą, bagnetem, młotkiem, przez wrzucenie do
studni lub płonącego obiektu; małe dzieci uśmiercano przez
uderzenie główką o ścianę, rozdarcie za nóżki, a
najczęściej „sadzanie" na kołki w płocie; A. Korman wyliczył i
opublikował ponad 130 „metod" mordowania ludzi przez OUN, UPA
(„Na Rubieży").
Po dokonanym mordzie wjeżdżała na furmankach kolumna
rabunkowa, złożona przeważnie z kobiet, dziewcząt i osób w
starszym wieku; rabowano wszystko od odzieży, pościeli,
żywności, trzody chlewnej i koni, do blach z dachów; gdy
pozornie wszystko się uspokoiło, a ocalali z masakry Polacy
powracali do wsi, z zasadzki przystępowano do wybijania
ocalałych i palenia budynków, ale tylko takich, które były
oddalone od zagród ukraińskich co najmniej 15 metrów, co zostało
później unormowane specjalną dyrektywą sztabu UPA (25 II 1945).
W wyniku A.P.P. zostało zamordowanych na zach. Wołyniu
ponad 30 tys. Polaków (strona ukr. podawała pocz. liczbę 15
tys.); ponad 130 tys. musiało opuścić rodzinne strony,
porzucając cały dobytek; część z nich okupacyjne władze niem.
zagarnęły „ochotniczo" na roboty przymusowe do Rzeszy.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl