Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: poty nocne
Temat: Roznicowanie symptomatyczne boreliozy i grzybicy
Witam wszystkich. Pozwalam sobie nastukać parę słów akurat w tym wątku pod
wpływem moich mailowych kontktów z osobami, u których nie było wiadomo co jest
przyczyną dolegliwości – grzyb czy borelia. Moim celem nie jest rozniecanie
jakichś dyskusji, podważanie czegokolwiek i kogokolwiek, tylko podzielenie się
doświadczeniami swoimi i swojej rodziny. Bo grzybek doświadcza niestety i moich
bliskich i mnie.
Zacznę nieładnie od siebie, bo u mnie objawy były największe. Na początku
myślałam, że to przerost candidy. Niestety okazało się , że mam , właściwie
wszyscy chorzy w mojej rodzinie mamy przede wszystkim grzybki pleśniowe(
fusaria, mucor, aspergillus, penicilium) Ale według tego , co zdążyłam się już
naumieć o swojej chorobie, nierzadko zdarza się, że chorzy którzy myślą że
mają przerost candidy, tak naprawdę i najwięcej cierpią z powodu tych innych
grzybków, i dlatego leczenie antycandidowwe jest połowicznie skuteczne. Tak
właśnie było u mnie. Potwierdzają to tez doświadczenia paru osób z forum
candida, u których badania przeciwciał wykazały zakażenie pleśniowcami.
Jak obiecałam , tak zaczynam od siebie. Moje objawy to były ( niektórych pod
wpływem leczenia przeciwgrzybiczego już nie ma ) lub są:
Zmęczenie i bardzo znaczne osłabienie,
Zasłabnięcia powodowane ponoć spadkiem poziomu potasu/magnezu lub hipoglikemią
czyli spadkiem poziomu cukru,
Bardzo silne bóle całego ciała, nasilające się pod wpływem nawet miernego
wysiłku fizycznego, typu przejście iluś tam metrów, ból nawet przy oddychaniu i
przełykaniu
-upławy, i różne nieprawidłowości ginekologiczne,
Silne, trwające nieraz tydzień bóle brzucha z ogromnym wzdęciami, biegunki.
Zaburzenia hormonalne: nadczynność przytarczyc i przysadki mózgowej,
wcześniej nadczynność tarczycy
Zaburzenia koncentracji i orientacji ( niemożność przypomnienia sobie prostych
faktów typu własny adres), duża nerwowość i labilność emocjonalna,
Liczne nietolerancje pokarmowe i nietolerowanie pokarmów jeśli były spożywane
kilka razy pod rząd np. 3 lub 4 razy,
Nietolerancja zapachów- zasłabnmięcie obrzęk górnych dróg oddechowych,
szczególnie krtani ze zmianą barwy głosu i duszeniem się, uczucie całkowitego
zatkania ucha od wewnątrz,
-arytmia serca,
wielkie żółtobiałe czopy w migdałach i bóle tychże,
obłożony język, niesmak w ustach,
Bardzo duże
poty nocne,
jak to nazywałam- treskowe wypadanie włosów- tzn po umyciu wypadało ich tyle ,
że można by z nich zrobić treskę,
wysypka na pośladkach,
Ogólnie skłonność do obrzęków pod wpływem niektórych pokarmów ( tzw obrzek
Quinkego)
To tyle o mnie . Proszę się tylko nie przerazić. W takiej pełni objawów mój
stan wyglądał półtora roku temu, gdy byłam niestety zagrożona sepsą grzybiczą
i prawie leżąca. Teraz , pod wpływem diety i leków jest dużo lepiej.
Objawy mojej mamy:
-zaparcia na zmianę z biegunką,
- bóle brzucha , wzdęcia,
-napadowe hipoglikemie obserwowane przez kilkanaście lat, bez cukrzycy,
-bóle naśladujące reumatyczne.
Brak energii i odczuwane w sobie stałe napięcie, jakby „ podminowanie
emocjonalne”
Część objawów pod wpływem leczenia zmniejsza się ( np. bóle reumatyczne,
problemy stolcowe).
Moja siostra- zakażenie tymi samymi grzybkami, ale CAŁKOWITY BRAK OBJAWÓW
BRZUSZNYCH. Błędnie leczona na zakrzepicę płuc, alergię( jest lekarzem
podejrzewano , że duszności wynikają z kontaktu z alergenami, z którymi ma
styczność w codziennej praktyce zawodowej) i ... nerwicę, od kilku miesięcy
na diecie i lekach przeciwgrzybowych. Jej objawy to:
-Duże duszności, nasilające się w pomieszczeniach klimatyzowanych, zakurzonych,
pachnących stęchlizną, pod wpływem stresu czy przepracowania ,
od czasu do czasu ból całego ciała,
nocne pocenie się,
niska tolerancja stresu,
problemy z wypadaniem włosów i skórą głowy
zaburzenia pamięci i koncentracji, zasłabnięcia .
Objawy po raz pierwszy wystąpiły 7 lat temu, po urodzeniu dziecka- najbardziej
dokuczały wówczas zasłabnięcia ‘ byle gdzie” i niska tolerancja stresu,
duszności pojawiły się nieco później.
Dzieciaczek- ma przeciwciała przeciwgrzybowe, ogólnie zdrowa istota, tylko
zaraz po urodzeniu i przez następnych kilka miesięcy- biegunki, bóle brzuszka,
wzdęcia, obłożony język, charakterystyczna dla grzybków wysypka na pupci, taka
jak u mnie. Do teraz skłonność do bóli brzucha i biegunek.
Jak zaznaczyłam na wstępie- moim celem jest opisanie przypadku pewnej rodziny z
autopsji, tylko tyle. Może pomoże to komuś w ustaleniu właściwej diagnozy.
Pozdrawiam i wszystkim życzę dużo zdrowia.
K
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Moja przygodaz boreliozą
Niezauważyłam że nie wkleiła się cała treść już dodaję resztę
Poszłam więc w nerwach do lekarki rodzinnej i zażądałam skierowania
do szpitala na oddział neurologiczny.
Gdy trafiłam na oddział przeprowadziła ze mną rozmowę Pani
internistka na temat moich dolegliwości w wtedy po raz pierwszy
usłyszałam od niej o boreliozie ale najpierw chciano wykluczyć takie
choroby jak stwardnienie rozsiane czy tętniak. Na szczęście w
rezonansie nic nie wyszło. Na oddziale mój stan znacznie się
pogorszył bóle były coraz silniejsze zaczęły mnie mocno boleć stawy
mięśnie ogólnie całe ciało, wzrok był zamazany , prądy też niedawany
mi spać bałam się każdej nocy myślałam że umieram , dziwne mrowienia
w głowie oraz tiki jakby czkawka mięśni, nadwrażliwość na dźwięk,
szumy i gwizdy w uszach, czuła się jakbym bym była na jakiś środkach
oddłużających, bóle potylicy i karku , trądzik który nawet zwrócił
uwagę neurologa, wyskoczyły mi nowe węzły chłonne na szyi, luźne
stolce po 3 dziennie, skóra głowy i rąk piekła mnie tak że nie
mogłam wytrzymać , pojawiła się grzybica jamy ustnej oraz
sporadycznie wyskakują niewielkie skupiska wybroczyn skórnych.
Po tygodniu przebywania na oddziale przyszły wyniki Elisa na
Boreliozę: dodatnie w obu klasach a parę dni później WB wynik
graniczny w obu klasach. Natychmiast skontaktowałam się z Panią ze
stowarzyszenia chorych na boreliozę i uzyskała namiary na lekarzy
postanowiłam pojechać do Dr w Gorzowie gdyż to moje rodzinne miasto.
Po wyjściu ze szpitala około tygodnia przed wizytą w Gorzowie bóle
były tak silne że mąż pomagał mi w ubieraniu się. Jednak 2 dni przed
wizytą u Doktora zaczęło mi się poprawiać.
Dr . z niepewnością ale przepisał: Biotraxon, Tinidazol, oraz
Azytrolek. Moja reakcja na antybiotyki była prawie żadna dopiero
przy 21 wlewie zaczęło mi się pogarszać przestraszyłam się i
prosiłam o konsultacje z lekarzem (o bardzo dużej według mnie wiedzy
jeszcze wtedy) Płk. Ch. gdyż miałam zbyt dużo wątpliwości on z
kolei skierował mnie do Dyrektora zakaźnego w Łodzi który,
przekonał mnie że Borelioza objawia się całkiem inaczej i gdybym ją
miała to i tak taka dawka antybiotyków na 100% mnie wyleczyła.
Stwierdził że jestem delikatna i nadwrażliwa.
W między czasie zrobiłam panel Uro- genitalny w Poznaniu na 22
choroby weneryczne oraz PCR na Borelioze ale byłam tydzień po
odstawieniu antybiotyków i wynik był ujemny.
Zrobiłam również koinfecje w Lublinie , wyszła dodatnia Jersinioza w
igg nie wykonano igm cała reszta ujemna.
Dolegliwości nadal się utrzymują są okresy gdzie jest lepiej a zaraz
po nich następuje bez jasnej przyczyny pogorszenie i zawsze temu
towarzyszą bardzo silne
poty nocne oraz cała lista dolegliwości. W
wciąż trwającej infekcji świadczą choćby węzły chłonne coraz to
nowe, ostatni nabytek na klatce piersiowej widoczny na USG.
Obecnie leczę się w Bielsku a raczej za tydzień rozpocznę na nowo
terapię. Przepraszam że tak się rozpisałam ale jestem tu nowa i
chciałam się z wami podzielić moją historią
Pozdrawiam
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Inne drogi zakażenia..
1) ta magiczna temp 40C podana była przez jednego z forumowiczów (wierzę, że w
sposób odpowiedzialny). Dla mnie, obecnie , ma znaczenie przede wszystkim w
zwalczaniu bb poza organizmem. Bo cóż to oznacza? - ,że wystarczy zwykłe pranie
w temp. np 60C, że wystarczy zwyczajnie wyparzyć naczynia (a nie przez 20min we
wrzącej wodzie jak np w toksoplazmozie) i szereg innych praktycznych
zastosowań... Co do niszczenia bb wewnątrz org.: Jeżeli bb ginie w temp 40C to
należałoby podnieść temp ciała do 41C (przy 41,5C może następować uszkodzenie
struktury białek w komórkach nerwowych, chociaż znam ludzi, którzy taką temp
mieli) ale oczywiście nie w warunkach domowych, lecz pod kontrolą lek, gdzieś w
ośrodku spec., działając (np chemicznie) na ośrodek temperaturowy (podwzgórze).
Lecz - jeżeli w ogóle - to jest to sprawa dalekiej przyszłości (potwierdzenie,
badania nauk. etc.). Ciekawią mnie bardzo doświadczenie ludzi, którzy mieli
boreliozę (na pewno) i jednocześnie temp>40C. Czy
organizm zareagował w kierunku poprawy?
Co do stanów pod- i gorączkowych: u mnie porobiło się tak, ze od kilku ładnych
lat nigdy nie miałem temperatury. Żeby nie wiem ci się stało (miałem w tym
czasie, ropną anginę, grypy, często mam
poty nocne, ale temperatura ilekroć,
sobie mierzę, 36,2 - 36,8C (chociaż wewnętrznie czuje jakbym miał z 38C). teraz
sobie myślę, że moze bakteria tak się broni przed tą feralną temp. 40C,
uszkadzając np makrofagi lub powodując zmniejszenie produkcji substancji
przekaźnikowych (interleukiny-1). A szkoda, bo białka odpornościowe wykazują
największą aktywność w temp 37,5-38C. (ale z drugiej strony, jak czytam, jakie
to jest uciążliwe...).
2) Co do zwierzaków ; przeleczyć w ciemno (oczywiście nożna zrobić badania,
poziom usług weterynaryjnych jest podobnie wysoki jak w przypadku medycyny
ludzkiej) - ja tak zrobiłem, w ciemno (chociaż mój brat jest wet.).
3) Jeżeli chodzi o osoby (mieszkające z nami) wykonać badania (WB w obu
klasach)... a/na pewno: aa/mają dolegliwości wskazujące na boreliozę, ab/
partnerzy seksualni, b/ wskazane: pozostali. Ja wiem, że są to koszty (206zl/os)
ale też gra jest o wysoką stawkę (o zdrowie, jakość życia, a być może i o samo
życie).
Badania najlepiej wykonać po prowokacji antybiotykowej odczekując pewien czas
... (np ktoś brał antybiotyk z jakiegoś powodu, lub spowodować sztucznie
(konsult. z lek.), albowiem często jest tak, że normalnie wynik WB (czułość 70%)
wychodzi ujemny (co nie oznacza jeszcze, że się jest zdrowym), a po antybiotyku
- dodatni. Dlatego zaleca się aby badanie to (bez pr. antybit.) powtarzać (np w
odstępach miesięcznych) nawet 5-krotnie.
Znów się rozpisałem Będziemy zdrowi... na pewno!
cdn.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Nowa historia-proszę o radę
Cześć kiedyś napisałem takie coś na tym forum, od tego czasu minęło kilka
miesięcy...
obecnie wchodzę tu bardzo rzadko ..a piszę tu jeszcze rzadziej... napisałem do
Ciebie maila,
bo zauważyłem że podobnie się zachowywałem ...a nadodatek ma też 25 lat i
jestem ze śląska (Tychy) ...
U mnie sytuacja związana z chorobą (borelioza kostno-stawowa - diagnoza po 4
miesiącach od pierwszgo pobytu w szpitalu)
rozegrała się bardzo nagle ... a przebiegała tak ostro, że szybko potrzebowałem
kul, a potem znalałem się na wózku... drętwienie,
poty nocne, depresja ...dużo
tego było
prawie 7-8 miesięcy antybiotyk ...szpital jeden, drugi...wizyta kolejna
kolejna>> a powót do zdrowia bardzo powolny ...
teraz jestem 1,5 roku po pierwszym kontakcie ze szpitalem...obecnie czuję się
znacznie lepiej (chodzę sam),
ale ciągle coś mi jest (raz lepiej raz gorzej), jednak żyję z nadzieją lepszego
jutra... i Tobie też tego życzę
przeczytaj poniższą treść (napisałem to w tamtym roku i nadal zgadzam się z
tymi słowami) >>> ŻYCZĘ ZDROWIA .
Witam wszystkich pewnie trochę osób się ze mną nie zgodzi ale może to komuś
pomóc...a mianowicie chodzi mi o "uzależnienie" od ciągłego przeglądania
witryn i czytania postów na forum...powiem tak choruję na borelioze od prawie
roku i w tym czasie przeczytałem mnóstwo informacji na temat tej choroby (jak
pewnie każdy z was), a każdy dzień rozpoczynałem od włączenia komputera i
sprawdzenia czy ktoś nie napisał czegoś na forum ...jednocześnie oczekując,
że tym razem może to będzie post-recepta dla mnie...Myliłem się ..owszem
przyznam dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy..ale jednocześnie mnóstwo
innych, które robiły mi sito z mózgu i powodowały, że nawet jak nie miałem
danych objawów, dolegliwości to teraz przyznam, że po przeczytaniu setki
postów zaczynałem je MIEĆ (głupia psychika)...teraz inna sprawa "leczenie",
czytając posty wyrobiłem w sobie beznadziejne podejście "JAK MI MOŻE KTOŚ COŚ
POMÓC JAK INNI SOBIE NIE DAJĄ RADY!!!" ..czyli na starcie wszystko
skreslałem ... dostawałem wiele antybiotyków przeciągu tego roku, napoczątku
jeszcze tak nie zwracałem uwagi co biorę ile itp a pożniej jeśli nie był to
antybiotyk lub ilość, którą zaleca Artur737 to automatycznie brałem za
przegraną i skreślałem możliwość, że to mi pomoże ...Pamiętajmy każdy jest
inny i każdy inaczej reaguje na leki!...Pobyt w szpitalu potem brak
internetu ...spowodował, że zauważyłem czego nie dotrzegałem wcześniej ..tego
cholernego "uzależnienia"...bez tego ciągłego czytania postów i dołowania się
co jeszcze!!! jest mi znacznie lepiej po prostu przyzwyczjam się z tym żyć i
nawet mi wychodzi ...trzeba się z naszą przyjaciółką (boreliozą) zaprzyjażnić
a nie ciągle walczyć ..TO POMAGA!! ...na koniec tego nieco innego postu na
tym forum dodam, żebyście nie wyłaczli u siebie PLACEBO!!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: typ sulfur
Kojarzysz dobrze!
Oto nasza historia w wielkim skrócie:
Synek w wieku 2 miesięcy został zdiagnozowany jako skazowiec plus
AZS - od tego momentu ostra dieta eliminacyjna najpierw moja
(karmiłam 9 miesięcy), później synka - było lepiej i gorzej ale
raczej lepiej.
w wieku 2 lat wydawalo się, że wyrósł z alergii - lekarz kazał
odstawić Zyrtec i powoli rozszerzać dietę - to był październik
2005.
listopad 2005 - koszmarne pogorszenie stanu skóry (liszaje,
wysypki, pokrzywki itd na praktycznie 100% powierzchni ciała) -
przed tym pogorszeniem dziwny kaszel, katar - takie niby
przeziębienie ale bez gorączki. do tego wszystkiego świąd TOTALNY -
na początku bardziej w nocy, z biegiem czasu ŚWIĄD STAŁY
GRANICZĄCY Z OBŁĘDEM. odwiedziliśmy 2 alergologów - testy z krwi
wykazały uczulenie na większość pokarmów plus alergia wziewna -
życie wywrócone do góry nogami - wywalone dywany, zasłony, moje
ukochane kwiatki, pranie, gotowanie poscieli, mycie podłóg -
czysty obłęd do tego ja w coraz bardziej zaawansowanej ciąży z
drugim dzieckiem - dieta synka znowu głodowa - czarny chleb na
zakwasie (bo wyszło, że uczula go mąka pszeniczna), gotowany indyk
i do smarowania chleba zasmażka z mąki kukurydzianej na oliwie z
oliwek, jałbka (które też potem odpadły) i to właściwie tyle.
I ŻADNEJ POPRAWY!!!! Przyszedł moment (maj/czerwiec), że wydawało
mi się że mojego synka uczula wszystko łącznie ze mną - wierz mi
ja myslałam,że on umrze - wychudzony, cały w ranach i strupach od
drapania, śmiertelnie zmęczony ( w nocy praktycznie nie spał
pomimo hydroksyzyny i innych diferganów)i z obłędem w oczach
drapiący się nonstop - diagnoza 5 lekarzy ciężka postac AZS -
sterydy na skórę i antyhistaminy od środka i czekać.
Dzięki forum alergie zrobiłam badanie kału - 30. czerwca 2006
dostałam wyniki - jaja glisty ludzkiej - po odrobaczaniu syn
powoli zaczął wracac do żywych, dla nas to było jsk cud - ustąpił
świąd, skóra zaczęła się goić. Wtedy myślałam, że podam tych
wszystkich lekarzy do sądu - 7 miesięcy męki.
Niestety wybijanie glisty nie jest łatwe -
leczymy się od czerwca 06 i teraz właśnie znów mieliśmy nawrót
(chyba 3 z kolei) - poznajemy to po objawach: kaszel lub katar, po
jakimś czasie coraz gorsza skóra i świąd, ślinotok.
Pozostałe objawy jakie miał syn ale na początku (myslę, że miał
tych glist sporo):
poty nocne (był tak mokry jakby się posiusiał),
brzydki zapach z ust, chrapanie, świąd nosa i genitaliów (to
charakterystyczne przy glistnicy), choroba lokomocyjna.
Tak to u nas się plecie - dlatego właśnie z jednej strony wierzę, że to
pogorszenie jest "dobrym" pogorszeniem, z drugiej boję się czy to nie aby nie
dżdżownica znowu i czy nie dać małemu Zentelu.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: historia "zabawna" skarżyć czy nie? co sadzicie?
historia "zabawna" skarżyć czy nie? co sadzicie?
zastanawiam sie czy nie pozwać prywatnej przychodni w ktorej wykonujac mi 2
krotnie w ciagu zeszlego roku badania pracownicze nie zauwazono rozwijajacej
sie ziarnicy- docelowo w grudniu był to juz stopień IV B z 5 centymetrowym
naciekiem na opłucna. ale do rzeczy: tak sie złożylo ze dwukrotnie zmieniajac
prace za kazdym razem korzystalam z badan w tej samej przychodni w ktorej
obie to firmy mialy wykupiony abonament. Pierwsze badanie mialo miejsce w
styczniu, wykazało podwyzszone OB-39, lekka anemie i "cos" na RTG w
srodpiersiu. Pani doktor wytlumaczyla sobie i mnie to nastepujaco: OB
podwyzszone bo pewnie praca stresujaca, anemia bo wszystkie mlode dziewczyny
nierozsadnie sie odchudzaja a cos w srodpiersiu to najpewniej cien!
Drugie "badanie" mialo miejsce w sierpniu i wlasciwie badaniem nie bylo,
poniewaz pani widzac moja karte ze stycznia stwierdzila ze stara nie
jestem ,jeszcze sie chyba nie psuje wiec ona przepisze badania ze stycznia! w
pazdzierniku zaczelam kaszlec, ale przekonana ze to jesienne oslabienie do
lekarza poszlam dopiero pod koniec listopada( wywalilo mi wezel na szyi).pani
doktor 3 tyg. leczyla mnie antybiotykami ale bez skutku. mialam juz wtedy
wszystkie klasyczne objawy Hodgkina :,duszności,
poty nocne , swiad,b. słaba
morfologie( sama zrobilam) wywalony wezel od 1,5 m-ca, OB na poziomie ....:
93!!
I UWAGA TERAZ BEDZIE NAJLEPSZE:
na moja uwage o wystajacym z szyi wezelku pani doktor odpowiedziala ze: to
przepuklina od noszenia ciezkich zakupow:) i za jakis czas sie wchlonie,na
moje uwagi dot. nieskutecznosci antybiotykow i poglebiajacych sie dusznosci,
pani doktor powiedziala ze udowodni mi ze histeryzuje i wyslala mnie na rtg.
po odbiorze rtg. od radiologa ktory osobiscie zadzwonil do mnie do domu i
kazal natychmiast przyjechac bo zobaczyl cos co mu sie b. nie podobalo, pani
doktor nadal nic nie widziala na zdjeciu... a na zdjeciu byly 4 powiekszone
wezly srodpiersiowe, kazdy o wymiarach: 9,7x7,8cm i innych,
obojczykowych,szyjnych nie wspomne...zeby udowodnic mi ze radiolog sie myli,
ja histeryzuje a na zdjeciu rtg. nic nie ma pani doktor wyslala mnie do
pulmunologa, ktoremu wlos stanal deba i dzieki ktoremu 10 dni pozniej bralam
pierwsza chemie, pani pulmunolog uratowala mi zycie.
wiem ze lekarze to ludzie jak wszyscy i maja prawo do bledu, sama jestem z
lekarskiej rodziny ale czy taki poziom ignorancji i zaniedbania nie prosi sie
o ostrzejsze srodki??? 7 miesiecy spedzilam na najbardziej toksycznej chemii,
ciesze sie ze z tego wyszlam ale mam swiadomosc ze gdyby diagnoza postawiona
byla wczesniej dostalabym cykl ABVD moze jakies radio i do domu a tak po
eskalowanym BEACOPPIE bede sie zbierac jeszcze dlugi czas.!
pozdr.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: do luty71
Przepraszam, że tak późno ale ostatnio nie mam czasu na dokładne
śledzenie forum
W naszym przpypadku było tak:
etap I od 2 miesiąca życia do 2 lat
skaza białkowa - swędzące wysypki głównie na twarzy, suchość w
zgięciach nóg i rąk, ciemieniucha do 5 miesiąca, kwaśne i
odparzające kupki, dieta eliminacyjna najpierw moja (9miesięcy),
później syna - Zyrtec, Elocom, maść cholesterelowa i inne sposoby
pielęgnacyjne atopowej skóry. W wieku 2 lat stwierdzone wyciszanie
się alergii - lekarz zalecił powolne odstawianie leków i
rozszerzanie diety - to był październik 2005
etap II listopad 2005 - 30 czerwca 2006
mega wybuch alergii - zmiany skórne wszelkiego typu pokrywające
praktycznie całe ciało, potworna suchość skóry i świąd nonstop na
granicy obłędu. Wizyta u alergologa - testy z krwi - uczulenie na
prawie wszystko pokarmówka i wziewne - leki plus powrót do głodowej
diety eliminacyjnej - wywalenie wszystkiego z domu (bo roztocza),
usunięcie moich ukochanych kwiatków (bo pleśnie i grzyby),
sprzątanie, mycie, wycieranie i pranie ( z wielkim brzuchem
zaawansowanej ciąży) i ZERO poprawy. Wizyty u kolejnych lekarzy -
zero efektu. Przyszedł moment, kiedy myślałam, że dziecko albo mi
umrze albo zwariuje od ciągłego świądu, bólu rozwalonej skóry i
niewyspania - uczulało go wszystko łącznie z moim dotykiem.
30.06.2006 - wynik badania kału - jaja glisty ludzkiej
etap III 30.06.06 - marzec 2007
walka z glistą - pierwsze odrobaczenie dało spektakularny efekt -
dla nas to był CUD - dziecko przestało sie drapać, skóra zaczęła się
goić, ustapiły inne objawy jak ślinotok,
poty nocne, choroba
lokomocyjna - dziecko wróciło do żywych. Mieliśmy kilka nawrotów
glistnicy - zawsze ten sam schemat - narastanie wysypek - Zentel -
pogorszenie - cudowne uzdrowienie
etap IV maj 2007 - sierpien 2007
Cały czas coś jednak trapiło naszego synka - wydawało się, że glista
to nie wszystko dlatego spróbowaliśmy homeopatii - uzdrawianie przez
pogorszenie w sumie nic nie dalo, sprobowaliśmy diety pani
Ciesielskiej - bez rezultatu, spróbowaliśmy terapii antygronkowcowej
dr Śpiewaka - poprawa skóry cudowna niestety na krótko
etap V wrzesień 2007 do teraz
We wrześniu zapalenie płuc i powolne pogarszanie stanu skóry, wrócił
koszmar świądów, zaczęła się równia pochyła dlatego zdecydowaliśmy
się na wizytę u dr M w Warszawie - mamy rozpisaną terapię (znów
pasożyty) na 2,5 miesiąca - jest ciutek lepiej ale nie chcę
zapeszać. Myślę, że za jakiś czas wszystko dokładnie opiszę.
Podsumowując: Syn urodził się z dużym obciążeniem genetycznym (wielu
alergików w rodzinie) - ja nieświadoma zagrożenia po porodzie piłam
litrami słodkie mleko, czym wywołalam alergię u Wojtusia - dzięki
lekom i diecie eliminacjnej w okolicy 2 lat nastąpiło wyciszanie się
choroby, niestety synek miał pecha i zaraził się glistą, a jeszcze
wiekszego pecha miał do lekarzy ignorantów, którzy 7 miesięcy
leczyli go na alergię, kiedy to 40 cm robal zjadał go od środka,
zrujnował mu jelita, co przyczynilo się do ponownego wybuchu
alergii. W naszym przypadku można śmiało stwierdzić, że pasożyty
miały ogormny wpływ na rozwój choroby.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: zmagania z chorobą po 80-tce
zmagania z chorobą po 80-tce
Chciałam się podzielić z Wami historią odkrycia choroby (neuroboreliozy???)
mojej 82 letniej Cioci.
Jestem od kilkunastu lat mieszkanką Wrocławia, Ciocia jeszcze 4 lata temu
mieszkała niedaleko Wałbrzycha, a obecnie jest u mnie.
Ciocia zawsze dużo chodziła, spacerowała po okolicznych lasach 2-3 godziny
dziennie, zawsze pełna energii, optymizmu chyba odwrotnie proporcjonalnie do
ciężkich przeżyć młodości.
W maju 2008 Ciocia zachorowała na dziwne zapalenie uszu, a dziwne dlatego, że
nie bolały Ją uszy, natomiast skóra na wewnętrznej części małżowiny się
łuszczyła, a słuch bardzo się pogorszył, co lekarze (jak zwykle) zwalali na
karb wieku. Po kuracji antybiotykiem (nie pamiętam nazwy) słuch wrócił do normy.
Potem nadeszły wakacje, wyjechaliśmy w rodzinne strony i Ciocia już zaczęła
się gorzej czuć, jakieś stany grypowe, osłabienie, ale to wszystko nasiliło
się w okolicach listopada. Wtedy też miała usuwany kaszak na plecach (nie
zrobiono wymazu z rany, zrobiłam prywatnie i wyszedł Staphylococcus Aureus
szczep MSSA oraz Escherichia Coli) i po tym zdarzeniu zaczęły się zlewne
poty
nocne, bóle głowy, skoki ciśnienia i wysoki (jak na Ciocię )puls-około 90,
zmęczenie (Ciocia nigdy nie narzekała na zmęczenie), musiała się kłaść w
dzień. Leczyła się na grypę, czasami pojawił się antybiotyk. Ciocia schudła,
kręgosłup bolał, nogi piekły, nic nie pomagało, a Ciocia myślała, że to wina
zwyrodnień kręgosłupa.
Zapisałam więc Ciocię na rehabilitację kręgosłupa, otrzymała następujące
zabiegi: lampa Bioptron, magnetoterapia-odcinek szyjny oraz masaż i laser na
lędźwie. W trzecim dniu tych zabiegów Ciocia zadzwoniła do mnie, że nie jest w
stanie wrócić sama do domu. Rzucało Ją na jedną stronę, traciła
równowagę….Zaczęły się wizyty u neurologów, ortopedów, internistów. Za jakieś
10 dni Ciocia zemdlała także skończyło się na wezwaniu pogotowia, następnie
Ciocię przewieziono na ostry dyżur neurologiczny, gdzie po TK głowy wykluczono
udar, natomiast wyszły zaniki korowo-podkorowe. I tak kwiecień minął nam pod
znakiem pogotowia, ostrych dyżurów neurologicznych i chyba 5 TK głowy, które
pokazywały to samo. Ciocia w maju przestala chodzić…Lekarze, „na oko”
stwierdzili,że to miażdżyca, co nasz angiolog wykluczył na podstawie badania
metodą Duplex Doppler.
Ja cały czas szukałam przyczyny w necie, wpadłam tez na Wasze forum,ale nie za
bardzo zgłębiłam wiedzę w nim zawartą, ale wezwałam pielęgniarkę na pobranie
krwi w kierunku boreliozy i chlamydiozy. Zrobiliśmy niestety jedynie Elisę,
oto wyniki:
Borrelia Burg. IgG 48,01 (dodatni) , IgM 4,19 (ujemny), Chlamydia pn. IgG
129,08 (dodatni) IgM 0,34(ujemny). Pojechałam do zakaźników na Koszarową skąd
mnie odeslano z kwitkiem.
W porozumieniu z lekarzem rodzinnym podawaliśmy Cioci Amoksiklav (2
opakowania) i wtedy już po 1 paczce zauważyłam,że
poty mijają,także dlatego
udało się nakłócić internistkę do przepisania 2 opakowania. Wtedy Ciocia
dostala strasznych bóli nóg, raz takich,że wezwalam pogotowie bo żadne
przeciwbólowe nie działały. Była przez miesiąc w szpitalu na neurologii, gdzie
przebadano Ją łącznie z badanie płynu mózgowo-rdzeniowego, także pod kątem
boreliozy(czysty), znaleziono guzek na tarczycy (raczej niegroźny), gruczolak
w nadnerczak i polip w jelitach(wycięli i przebadali-ok). Stwierdzono
polineuropatię czuciowo-ruchową aksonalną-demielinizacyjną, zalecono Metypred
32mg.
Ja nadal szukalam przyczyny, w sierpniu zrobiliśmy WB- podczas terapii
sterydowej- wyszedł wynik graniczny w klasie IgG (IgG p17 dodatni),ale na
podstawie klinicznych objawow lekarz z Forum zalecił leczenie
Biotraksonem-Ciocia wytrzymala 2 dni po 2 g,nastepnie obniżyliśmy dawkę o
połowę-Ciocia nie dala rady, bóle straszne…Lekarz zmienił na Doxy,roli cyn,
drugi miesiąc Xorimax,roli cyn,azitrox. Nastapiła poprawa-minela zadyszka,coś
jakby duszności, ciśnienie które wczesniej było na poziomie od 70/40 do 100/60
normowało się (120/70, 100/70). Zaczęła też więcej siedzieć, wcześniej prawie
cały czas leżała i zaczęła sama jeść i pić!Potem 3. zestaw: rif,
duomox,azitrox i Ciocia osłabla, dostała wysokiej eozynofilii i szukaliśmy czy
to wirus czy pasożyt czy alergia(pojawilo się straszne swędzenie skóry
pleców). Okazało się, że lamblia. Na razie przeleczona i mamy wracać do abx.
Podczas tej przerwy był flumycon. Boję się, że znowu będzie to samo, że Ciocia
nie da rady….Kiedy nie brała abx ręcę, a raczej opuszki podpuchły, ręce
zesztywniały,znowu sama nie da rady zjeść. Jeszcze jedno:w okresie od maja do
wrześnie Ciocia lądowała w szpitalu na oddziale wewn. Z powodu zaburzen
świadomości, okazywalo się,że sód tak spada. Myśleliśmy,że to wina metypredu i
został on wycofany. Trochę to pomogło, ale nie do końca, czasami się obniża i
Ciocia bierze Cortineff (1/2 tabl. Co 2-3 dzień). W tym czasie wyszła też
zakrzepica żyl głębokich i Ciocia zażywa acenokumarol na rozrzedzenie krwi.
Nie wiem co robić….Ciocia też się załamuje……
Jeśli chodzi o koinfekcje to oprócz chlamydii wyszła mycoplasma,
yersinia,babusia i bartonella wykluczone.
Kochani mam takie wyrzuty, że Ciocię wysłałam na tą rehabilitację. Teraz
patrzę jak cierpi, a nie zawsze mogę Jej pomóc, zwłaszcza, że nie ma lekarza
na miejscu, a dopiero uczymy się tej choroby….
Chciałam Was, mających takie doświadczenie z chorobą, prosić o radę czy leczyć
dalej abx, czy robić przerwy, czy spróbować ziół albo ozonu (tym się ostatnio
interesowalam, ale nie znalazłam info czy w domu można by było podawać ozon).
Będę wdzięczna za wszelkie rady.
Pozdrawiam serdecznie,
Monika
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
2 z
2 • Wyszukano 94 wyników •
1,
2