Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powinności nauczyciela
Temat: Czy kolejny plagiat Grochalskiego?
Statut UO jasno określa
powinności nauczyciela akademickiego. Ponadto jest
jeszcze kodeks etyki na wyższych uczelniach.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czy nauczyciel moze postawic pale za nieobecnosc?
Oczywiście, że nie można. Przeczytaj rozporządzenie o ocenianiu,
gdzie jest czarno na białym napisane co to jest ocenianie, czego dotyczy
i w jaki sposób się ralizuje.
Podejrzewam jednak, że Twoje pytanie jest źle postawione. Pewnie bardziej
interesuje Cię to, czy uczeń ma prawo nie dostać takiej jedynki i naiwnie
wyobrażasz sobie, że oba te pytania są równoważne, a tak wcale nie jest.
Otóż, mimo, że z przepisów określających
powinności nauczyciela
wynika, że nie ma on prawa tej jedynki postawić, to z żadnych przepisów
nie wynika, że Ty masz prawo do tego, by takiej jedynki nie dostać.
W praktyce oznacza to, że na
nauczyciela źle wypełniającego swoje
obowiązki możesz złożyć donos do jego przełożanych, którzy donos
zbadają. (Lub nie, bo nie jest to obligatoryjne w przypadku wystąpień
o charakterze donosów. Przepisy o postępowaniu administracyjnym nie
stosują się tutaj, ze względu właśnie na brak "prawa" przypisanemu
donosicielowi - prawa, którego donos by dotyczył. Mówiąc precyzyjniej:
dyrektor musi coś tam odpowiedzieć w terminie miesiąca, ale nie musi
podjąć żadnych kroków.) Nie możesz natomiast od wystawionej oceny
się odwołać lub ją zaskarżyć. (Odwoływanie lub zaskarżanie
to dwie typowe czynności, które można wykonać w związku z obroną
swoich praw - tu praw nie ma, więc i czynności nie są przewidziane!)
Dalej, w praktyce obowiązujący stan prawny oznacza, że jeśli nawet
przełożeni
nauczyciela (dyrektor! i nikt inny; do kuratora można donosić
dopiero na źle reagującego dyrektora!) zareagują, zbadają sprawę w
przewidzianym trybie (nazywa się to nadzorem pedagogicznym) i przyznają
rację donosicielowi, to mogą jedynie zastosować środki dyscyplinujące
nauczyciela (najczęściej pouczenie, by tak w przyszłości nie robił)
ale nie mogą sami zmienić jego oceny.
I jeszcze uwaga do tego, co uparcie (i bez zadnych podstaw!) wypisuje
tu bo4. To prawda, że prawa i obowiązki towarzyszą sobie nieodłącznie,
ale nigdie, w żadnym systemie (czy minisystemie) prawnym nie sa one
automatycznie powiązane na zasadzie "nie ma wypełniania obowiązków to i
nie ma praw". To filozofia "prawna" rodem z dżungli. Za niewykonywanie
obowiązków systemy prawne przewidują kary i środki wychowawcze.
Tylko w szczególnych sytuacjach środki te mają charakter zawieszenia
praw, i nigdy - poza sytuacjami przewidzianymi w samych ustawach - nie
jest to pozbawienie praw ustawowych.
W przypadku nieletnich stosuje się głównie środki wychowawcze. Czasem mają
one (te środki wychowawcze) formę potocznie kojarzona z pojęciem
kary, ale nie mają istotnej cechy kary, którą jest ściesłe jej
skorelowanie z samym czynem, a nie z interesem sprawcy. Mówiac prosto
chodzi o to, że w stosowaniu środków wychowawczych nie musi
(a nawet nie może!) być zachowana tzw. "sprawiedliwość". Wychowujący
ma obowiązek w każdym wypadku ocenić nie sam czyn, ale ocenić inters
wychowawczy sprawcy. Oznacza to, że np. za gadanie na lekcji dwie
różne osoby mogą być "ukarane" na dwa zupełnie różne sposoby ("sposoby"
te mogą być sposobami zupełnie niewspółmiernego kalibru, jeśli wychowujący
ocenia, że takie reakcje właśnie są właściwe odnośnie konkretnych
wychowanków!). Oczywiście trzeba mieć też na względzie skutki wychowawcze
takiego, a nie innego wyboru wobec całej, obserwującej problem grupy
wychowanków. Ale interes ten nie może być dominujący nad interesem
wychowawczym "karanego" wychowanka.
Inna różnica pomiędzy karą, a środkiem wychowawczym jest taka, że
kara NIGDY nie jest natychmiastowa (prewencyjne użycie środków przymusu
np. przez policje nie ma charakteru kary!) i zawsze - pomiędzy ogłoszeniem
sprawcy (a nie "publiczności) decyzji o jej nałożeniu, a faktycznym
wykonaniem - istnieje możliwość odwołania się lub zaskarżenia jej.
W przypadku środków wychowawczych nie jest to wcale niezbędne. Mogą być
one zastosowane natychmiast i bez dyskusji. Warunkiem jest by były to
środki dozwolone.
Polemiście bo4 proponuję, by w ramach pracy domowej rozważył jakiego
prawa (obywatelskiego czy pracowniczego) chciałby pozbawić
nauczyciela,
który np. nie wypełnił obowiązku podania swoich merytorycznych wymagań
lub obowiązku stawiania oceny wyłącznie w wyniku rozpoznania "poziomu
i postępów"? (Dla ułatwienia dodam, że pozbawiając
nauczyciela premii
czy zmniejszając dodatek motywacyjny, nie pozbawia się go żadnego prawa,
bo prawo jest "do ewentualnego dostawania", ale nic nie mówi o tym kiedy
i w jakiej wysokości. Więc praca domowa odrobiona w ten sposób byłaby
oceniona na pałę.)
Pozdrawiam,
marek@pawlowscy.w.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Relacje nauczyciele - uczniowie raz jeszcze
Między innymi. Ale także uoso.
** Oj, tu nawet nie spróbuję być partnerem . Za słabo znam tę ustawę. Poza tym
pewnie za dwa tygodnie MENiS ją zmieni, za następne dwa - wprowadzi anulowanie
tych zmian, a za kolejne dwa - poprawkę do anulowania :-) To ministerstwo mnie
zniechęciło do śledzenia jego produktów. To efekty nadprodukcji prawa.
Inflacja...
Nie dziwię się, że nie robi użytku z gilotyny. Trzeba mieć naprawdę ważne
powody, by skazać człowieka - nawet podejrzanego - na śmierć (zawodową). Poza
powodami trzeba mieć też niezbite dowody (bo procedura odwoławcza). Aby je
zdobyć, trzeba mocno się postarać i być samemu dobrym specjalistą w danej
dziedzinie. Bo dyrektor nie ma na swych usługach doradców przedmiotowych
wykonujących w jego imieniu część czynności nadzorczych. Trzeba mieć też
motywację. A jaką to motywację ma dyrektor? W szkołach średnich może być
jeszcze walka o nabór i jego jakość, choć tu bardziej liczy się moda i
towarzystwo niż realna ocena pracy
nauczycieli. W szkołach rejonowych nawet
walka o nabór odpada, bo ci co musza, to przyjdą, a jak nabór będzie mniejszy,
to przecież cięcia pójdą po etatach nauczycielskich, a nie po wynagrodzeniu
dyrektora.
** To co piszesz, jest przekonujące. Niestety. Czy więc nic nie można zrobić? A
przecież jest o czym myśleć. Spójrz np. na post "byłego ucznia".
Przykład na temat: w Kanadzie mają bzika na punkcie krzywdy dzieci. Tam
wystarczy zadzwonić na numer ratunkowy dotyczący domowych problemów dzieci i
nawet odłożenie słuchawki bez rozmowy jest sygnałem do tego, by policja jechała
do tego domu. Często ponoć jest też tak, że dorośli w wyniku nieporozumień
narażeni są z powodu takiego telefonu na pewne przykrości. Dlaczego? Bo
założenie jest takie, że dorosły poradzi sobie z niesłusznym zarzutem,
natomiast dziecko poradzi sobie np. z przemocą, brakiem opieki, na którą się
nie reaguje, dużo trudniej. Dlatego na wszelki wypadek dmucha się na zimne.
Błędy sa zawsze, ale lepiej jest przesunąć efekty takich błędów w organizowaniu
nauczania na dorosłych. Oczywiście ideał byłby taki, żeby błędów przy ocenianiu
pracowników szkoły nie było.
Kpię (ale nie szydzę! :-)), bo nie o bezwolnych i bezsilnych "recenzentów" tu
chodzi!
** MP, a jak zorganizowałbyś ocenę
nauczyciela, gdybyś miał takie możliwości?
> Nie da się tego zrobić bez:
- ustalenia egzekwowalnego zakresu praw uczniów: tego co im się rzeczywiście i
bezwarunkowo należy od szkoły i konkretnego
nauczyciela,
- itd. ...
To na początek :-)
** He, he! Skromnie... MP, podpisuję się obiema rękami pod tym. Tylko, że to
niestety wydaje się być zbyt piękne, by było to wykonalne :-). Dlatego dobrze
by było czynić coś w realiach obecnych.
Bo taka jest prawda i nie rozwiąże się problemów podmiatając ją pod dywan.
Uczeń nie ma prawa do liczby zajęć, ich jakości, kwalifikacji prowadzących,
liczebności klasy, niezbędnych zabiegów dydaktycznych (np. pokazów, doświadczeń
itp), liczby i jakości sprawdzianów, ich regularności, wnikliwoiści, omówienia
i uzasadnienia, niezależnego rozstrzygnięcia kwestii spornych, porównywalności,
sprawiedliwości ocen, czytelności kryteriów i wymagań itp. Wszysko to najwyżej
ktoś mu "powinien" mniej lub bardziej ogólnie.
** Na mój gust, wygląda to nieco lepiej. Część tych spraw jest jednak
zapisanych i może być podstawą do egzekwowania praw. Myślę o dokumentach typu
WSO, PSO. Jeśli w PSO jest np. napisane, że ocena końcowa jest ustalana na
podstawie średniej ważonej, przy znanych wagach ocen, to czegóż więcej
potrzeba?? Niestety, bardzo niewiele jest prób ze stronu uczniów ubiegania się
właśnie o to, co
nauczyciel "powinien". Dzieje sie tak dlatego, że uczniowie
nie wierzą, że to się da. Wiem to m. in. od bliskich mi młodych ludzi z rodziny
:-). Nie sądzę, że dokładniejsze zapisanie praw ucznia coś by zmieniło. Problem
tkwi w wytworzeniu warunków, w których ubieganie się o te
powinności
nauczyciela byłoby możliwe. A to właśnie zależy od kadry. Od ram prawnych też,
ale i tak o ich realizacji decydują ludzie.
Nie jestem też pewien, że można aż tak dokładnie określić wymogi,
pisząc np. o liczbie doświadczeń na lekcjach z chemii. Najprostszym miernikiem
jakości pracy są egzaminy zewnętrzne, oparte o znane kryteria. No i w końcu
zaczynamy je przecież wprowadzać. Publikowanie wyników tych egzaminów w
internecie przez OKE sa chwalebną próbą uruchamiania namiastki mechanizmów
rynkowych. Podobnie będzie z maturą. Problemem jednak jest to, że proste
porównywanie wyników na maturach to za mało, bo istotna jest ta "wartość
dodana", o której pisałeś. Dobrze znam problem z autopsji, bo do mojego liceum
przychodzą uczniowie ze słabymi wynikami i nikłą wiedzą po gimnazjum. W takich
warunkach trudno się porównywać z LO z czołówek choćby lokalnych rankingów.
> Uczeń ma prawo jedynie być. Na
tym lista praw się kończy (poza zwykłymi obywatelskimi). I to jest chore! Bez
zmiany tego stanu rzeczy nic się nie zmieni. Marzenie, że można coś zmienić
samym doborem "lepszej" kadry, to moim zdaniem utopia. Ta kadra to ponad pół
miliona osób. Nawet przy mechanizmach selekcji pozytywnej, to zbyt duża grupa,
by można było liczyć, że będą to same anioły.
** Oczywiście, że nie można na to liczyć. Mnie jednak chodzi o zmiane
proporcji. Skoro ktoś tu pisał, że pogadać o swoich problemach można tylko z
dwojgiem
nauczycieli, to chyba jest co zmieniać?
> Potrzebne są rozwiązania
systemowe. Potrzebne jest wzmocnienie pozycji każdej ze stron w tych sprawach,
które służą jakości efektu końcowego, a osłabienie ich pozycji w tych sprawach,
które mają charekter jedynie niskich partykularyzmów.
** Również zgadzam się. Jak to można zrobić?
A tak ogólnie, to weź poprawkę na fakt, że rozmowa bez kontaktu wzrokowego może
być przyczyną pochopnych wniosków i wielu innych groźnych chorób :-)
Też pewnie nie jestem wolny od tej przypadłości.
** Na forach zawsze to biorę i będę brał pod uwagę. Obiecuję :-)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl