Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: poszukiwany międzynarodowym listem gończym
Temat: "ŻW": Zginęła księga wejść do Pałacu Prezydenck...
"ŻW": Zginęła lista gości Prezia z 1997 roku
Z prezydenckiego pałacu zniknęła księga wejść i wyjść z 1997 roku
Co w 1997 roku w Pałacu Prezydenckim robili ludzie poszukiwani listami gończymi
czy biznesmeni powiązani z mafią? Nie wiadomo, bo księga wejść z tego okresu
zaginęła.
Jak wynika z naszych informacji, wśród osób wchodzących w 1997 roku do Pałacu
Prezydenckiego był między innymi skazany przed laty za morderstwo i ułaskawiony
przez Aleksandra Kwaśniewskiego Peter Vogel.
Kancelarię odwiedzali w tym roku również Edward Mazur, aktualnie
poszukiwany
międzynarodowym listem gończym za nakłanianie do zabójstwa byłego komendanta
głównego policji Marka Papały, czy też Włodzimierz Wapiński, zamieszany w aferę
dotyczącą budowy Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Skarb Państwa stracił na
tej inwestycji ponad 20 milionów dolarów.
Bywali Kuna i Żagiel
Jak się dowiedzieliśmy, gośćmi pałacu byli też wtedy Andrzej Kuna i Aleksander
Żagiel, biznesmeni znani m.in. z doprowadzenia do spotkania Jana Kulczyka z
rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem, dotyczącego polskiego rynku
energetycznego. W czasie tej rozmowy Kulczyk miał się powoływać na kontakty z
prezydentem.
Co robili w pałacu? Kogo odwiedzali Vogel, Mazur, Kuna czy Żagiel? Nazwisko
każdego z nich, podobnie jak cel wizyty, musiały być wpisane do księgi wejść i
wyjść. I pewnie były, ale nikt tej księgi od dawna nie widział.
Archiwizować czy nie?
Wszystko zaczęło się od skierowanego przez „Życie Warszawy” do prezydenckiego
Biura Informacji i Komunikacji Społecznej (BIKS) pytania o to, czy w 1997 r.
gościem Aleksandra Kwaśniewskiego był Tadeusz Piwowar. Chcieliśmy się
dowiedzieć, czy jego nazwisko figuruje w księdze wejść i wyjść. Piwowar to
bliski znajomy polityków SLD m.in. Krystyny Łybackiej.
Znał on też Wojciecha P., który inwestował pieniądze gangu pruszkowskiego w
legalne interesy, a na początku lat 90. współpracował z biurem nieruchomości
Royal Wilanów, prowadzonym przez Jolantę Kwaśniewską. – Archiwum Prezydenta RP
nie posiada w swoim zasobie księgi wejść i wyjść do Pałacu Prezydenckiego z
roku 1997 – stwierdził Marcin Rosołowski, wicedyrektor BIKS.
Co się stało z księgą? Tego nie wiadomo. Najstarsze księgi znajdujące się w
prezydenckim archiwum pochodzą z roku 1998. Bo, jak twierdzi kierownictwo
archiwum, obowiązek ich archiwizowania wprowadzono dopiero w tym właśnie roku.
Wcześniej księgi przechowywał gabinet prezydenta RP. Ale Po księgach sprzed
1998 r. nie ma w gabinecie śladu. – Można domniemywać, że są zniszczone –
wyjaśnia dyrektor Rosołowski. – Wszystkie księgi wejść i wyjść powinny
znajdować się w archiwum – twierdzi jednak Ryszard Kalisz, który od 1998 do
2000 roku był szefem Kancelarii Prezydenta Kwaśniewskiego.
Wszystkie ślady zatarte
A w archiwum nie zachował się żaden ślad mówiący o zniszczeniu księgi z 1997
roku. Nie wiadomo, dlaczego zniknął tak ważny dokument, podczas gdy zachowały
się m.in. mało istotne komunikaty prasowe z 1996 i 1997 roku.
Nie ma więc żadnego spisu, kto wchodził do pałacu w 1997 roku. Ponieważ w tym
czasie nie prowadzono jeszcze komputerowej rejestracji gości, jedynym zapisem
była księga wejść. – W sprawie zniknięcia tego dokumentu zostanie
przeprowadzone postępowanie, które sprawdzi, czy doszło do popełnienia
przestępstwa – powiedział nam Janusz Kaczmarek, szef Prokuratury Krajowej.
W każdej księdze wejść i wyjść jest wpis, kto wchodzi i do kogo. Takie
informacje są cenne np. dla prokuratorów, którzy chcieliby ustalić lub
potwierdzić, czy ktoś w danym czasie wchodził do Pałacu Prezydenckiego
W zaginionej księdze figurowały także nazwiska osób odwiedzających fundację
Jolanty Kwaśniewskiej „Porozumienie bez barier”. Fundacja zainaugurowała
działalność 15 kwietnia 1997 r. Właśnie wiceprezesem jej rady był Tadeusz
Piwowar.
Data: 2006-03-23
DOROTA KANIA
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Państwo Złodziejskiego Prawa
ABW i mafia paliwowa
UOP chronił bossa mafii paliwowej?
Arkadiusz Grochulski
FILIP ĆWIK / AGENCJA GAZETA
w 08-10-2004, ostatnia aktualizacja 08-10-2004 20:22
Trzęsienie ziemi w ABW spowodował dokumentalny film TVN. Reporterzy stacji
twierdzą, że oficerowie służb specjalnych delegatury w Szczecinie od lat
pozostawali na usługach Arkadiusza Grochulskiego, ukrywającego się za granicą
bossa mafii paliwowej
Arkadiusz Grochulski to jedyny z trójki szefów spółki paliwowej BGM, któremu
udało się w lutym 2003 r. uciec przed aresztowaniem za granicę. Jest
poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Mieszka w Hiszpanii. Jeździ
samochodem na polskich numerach rejestracyjnych wyposażonym w system nawigacji
satelitarnej. Docierają do niego dziennikarze. Dla polskiego wymiaru
sprawiedliwości jest jednak nieuchwytny. Grochulski chce przyjechać do Polski i
zeznawać, ale domaga się wydania tzw.
listu żelaznego. W środę wieczorem TVN
ujawnił zeznania dwóch wspólników Grochulskiego oraz nagrania rozmów z byłym
oficerem UOP i Grochulskim. Wynika z nich, że szef BGM opłacał wysokich
funkcjonariuszy UOP, a potem ABW ze Szczecina. W materiale pada nazwisko płk.
Wiesława Kowalskiego, dyrektora szczecińskiej delegatury ABW. Oficerowie służb
mieli informować Grochulskiego o prowadzonych przeciwko niemu działaniach,
dostarczać tajne dokumenty itp. Z relacji TVN wynika, że Grochulski zdołał
uciec, bo został ostrzeżony przez służby. Ostrzeżono go również wtedy, gdy
polska policja namierzyła go w Szwajcarii. - Już od pewnego czasu w ABW
prowadzone jest w sprawie tych informacji postępowanie wewnętrzne. Niczego nie
przesądzamy - powiedziała "Gazecie" mjr Magdalena Stańczyk, rzecznik Agencji. W
szczecińskiej delegaturze panuje przygnębienie. Równolegle prokuratura w
Krakowie, która prowadzi śledztwo paliwowe, bada, w jaki sposób zeznania
złożone w śledztwie dostały się do telewizji.
Grochulski nie miał u nas parasola ochronnego
Adam Zadworny: Dobrze Pan zna Arkadiusza Grochulskiego?
Płk Wiesław Kowalski, dyrektor szczecińskiej delegatury ABW: Raczej słabo.
Poznałem go w 1997 r. w hotelu Park na imieninach znajomego. Przyszedł w
towarzystwie ministra rolnictwa Jacka Janiszewskiego. Grochulski był wtedy
jednym z największych podatników w tej części Polski, znajomym wpływowych
polityków.
A Pan oficerem WSI. Pracownik kierowanej przez Pana delegatury ABW opowiada
teraz, że w teczce dwóch tajnych agentów UOP, którzy przed kilku laty donosili
na Grochulskiego, jest mowa o jego kontaktach z człowiekiem z WSI. Chodzi o
Pana. Jakiego rodzaju był to kontakt?
- Grochulski nigdy nie był współpracownikiem WSI. Spotkałem się z nim może pięć
razy. Rozmowy dotyczyły głównie klubu siatkarskiego Piast, w którym grała moja
córka. Grochulski sponsorował ten klub, ale po miesiącu się wycofał.
Jan B., były wspólnik Grochulskiego, zeznaje, że ktoś ze służb przekazywał
Grochulskiemu informacje, a w końcu ostrzegł przed aresztowaniem na początku
2002 r.
- Ostatni raz widziałem go w 2000 r.! Ale wierzę, że Grochulski mógł tak mówić
wspólnikom. On jest szpanerem, przedstawiał się jako osoba ustosunkowana.
Twierdził też, że go śledzą, a podczas rozmowy ostentacyjnie wyjmował baterię z
komórki, aby uniemożliwić podsłuch.
Twierdzi Pan, że nikt go nie ostrzegł przed aresztowaniem?
- Bardzo możliwe, że został ostrzeżony. Przeciek nie pochodził jednak od nas -
my nie mieliśmy wiedzy na temat działań krakowskiej prokuratury i CBŚ wobec
Grochulskiego. On nie miał u nas żadnego parasola ochronnego. Przeciwnie - to
za mojej kadencji w ABW wszczęto cztery śledztwa związane z jego interesami.
serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,2331386.html#dalej
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Hatka i zabójca komendanta Papały w jednej firmie!
Hatka i zabójca komendanta Papały w jednej firmie!
Politycy LPR wspólnikami Mazura
Działacze Ligi mieli udziały w spółce razem z biznesmenem z USA
Udziałowcami spółki Hatrol, do której – zdaniem prokuratury – wyprowadzono
pieniądze Wielkopolskiego Banku Rolniczego, byli m.in. Witold Hatka, Wojciech
Wierzejski i Edward Mazur.
Zarzuty dotyczące wyprowadzania z WBR 2,6 mln zł postawiono m.in. Witoldowi
Hatce, dziś posłowi LPR. Zdaniem śledczych, gotówka została przelana do
założonej przez niego firmy Hatrol. Z dokumentów, do których dotarliśmy
wynika, że udziałowcami Hatrolu byli m.in. Wojciech Wierzejski i Wielkopolski
Bank Rolniczy. Z kolei udziałowcem tego banku była Bakoma-BIS, będąca
właśnością Edwarda Mazura i ówczesnego posła PSL Zbigniewa Komorowskiego.
Długotrwałe śledztwo
Postępowanie w sprawie wyprowadzenia pieniędzy z WBR Prokuratura Okręgowa w
Kaliszu prowadzi od kilku lat. Aferę ujawniła „Gazeta Wyborcza”, która
opisała powiązania polityków LPR z tym bankiem.
We władzach WBR zasiadali czołowi działacze Młodzieży Wszechpolskiej i LPR.
Zarzuty ma m.in. poseł Ligi Witold Hatka, założyciel tego banku. Powstał on
na początku lat 90., a udziałowcami byli wtedy głównie drobni rolnicy. Po
kilku latach Hatka przejął kontrolę nad bankiem. Zdaniem prokuratury, naraził
on WBR na straty w wysokości 2,6 mln zł. Jako szef rady nadzorczej w 2000
roku polecił kasjerce przelać pieniądze na konto swojej firmy Hatrol.
Wędrowały one później przez konta kolejnych powiązanych ze sobą spółek: Rol-
hat i Polskie Finanse, we władzach których zasiadali m.in. Roman Giertych,
obecnie szef LPR, i Marek Kotlinowski, dziś wicemarszałek Sejmu.
Oprócz Witolda Hatki zarzuty działania na szkodę banku przedstawiono
dziewięciu innym osobom. Wyprowadzenie pieniędzy z WBR doprowadziło go na
skraj bankructwa. Ostatecznie banku został przejęty przez Bank Śląski.
Bankowe związki
W radzie nadzorczej Wielkopolskiego Banku Rolniczego zasiadał m.in. Witold
Hatka i Edward Mazur, aktualnie
poszukiwany międzynarodowym listem gończym za
nakłanianie do zabójstwa byłego komendanta głównego policji Marka Papały. –
Edward Mazur wszedł w skład rady nadzorczej WBR na życzenie Bakomy – mówi nam
Witold Hatka. Było to w drugiej połowie lat 90.
Już wtedy Edward Mazur nie ukrywał swoich związków ze służbami specjalnymi
PRL. Miał też wielu bliskich znajomych wśród wysokich rangą oficerów SB i
MSW. Do końca też nie wiadomo, skąd wziął pieniądze na Bakomę, w którą na
przełomie lat 80 i 90 zainwestował w gotówce 100 tys. dolarów. Wycofał się z
tej inwestycji, ale założył spółkę Bakoma-BIS, która zainwestowała w WBR.
– Wiele wskazuje na to, że Mazur obracał pieniędzmi prywatnych spółek, które
założyli funkcjonariusze bezpieki – uważają policjanci badający jego
powiązania. – Nie robiłem żadnych interesów z panem Mazurem, nie wiem też,
kto i po co zaprosił go do banku. W radzie nadzorczej WBR zasiadał wcześniej
niż ja – mówi nam Roman Giertych. Szef LPR był w radzie WBR w 2000 roku.
Komisja wyjaśni
Jest już niemal pewne, że sprawą Wielkopolskiego Banku Rolniczego zajmie się
sejmowa komisja śledcza. Ma być ona wkrótce powołana do wyjaśnienia
nieprawidłowości związanych z funkcjonowaniem polskich banków w ostatnich
kilkunastu latach.
Być może wyjaśni się wreszcie, gdzie są pieniądze przelane z WBR do Hatrolu.
Informatorzy „Gazety Wyborczej” sugerowali, że gotówka poszła na finansowanie
kampanii wyborczej Ligi Polskich Rodzin.
To właśnie najbliżsi współpracownicy szefów LPR: Romana Giertycha i Marka
Kotlinowskiego byli razem z nimi we władzach spółek, do których trafiły
pieniądze z WBR. Prokuratura postawiła zarzuty m.in. Tomaszowi P., honorowemu
prezesowi Młodzieży Wszechpolskiej w Małopolsce.
Data: 2006-03-21
RAFAŁ PASZTELAŃSKI wsp. DOROTA KANIA
www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_ListNews1&news_cat_id=9&news_id=83178
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Sensacyjne wątki w narkotykowym śledztwie>
Sensacyjne wątki w narkotykowym śledztwie>
Nowe ślady dotyczące śledztwa w sprawie przemytu narkotyków do Polski i
zabójstwa b. szefa policji gen. Marka Papały zdobyli polscy prokuratorzy
podczas wyjazdów do Niemiec i USA - poinformował rzecznik Prokuratury
Apelacyjnej w Krakowie Jerzy Balicki.
Podczas podróży prokuratorzy spotykali się z funkcjonariuszami amerykańskiego
urzędu do spraw zwalczania przestępczości narkotykowej DEA (Drug Enforcement
Administration) i uczestniczyli w przesłuchaniach świadków.
Jak ocenia prokuratura, w uzyskanych materiałach znajdują się m.in.
informacje mogące wskazywać na osoby, które były zainteresowane zabójstwem
gen. Papały. Jak powiedział Balicki, jest tam również informacja, że
amerykański biznesmen Edward M., którego ekstradycji z USA w związku z
zabójstwem Papały domaga się Polska, miał udzielić pożyczki w wysokości 170
tys. dolarów na budowę domu wysokiemu oficerowi MSW. Informacje te zostaną
przekazane warszawskiej prokuraturze, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Prokuratorzy otrzymali także informacje na temat zlecenia zabójstwa, które
miał wystawić jeden z podejrzanych w śledztwie narkotykowym. Ofiarą miał być
świadek współpracujący z prokuraturą, a ceną za ustalenie miejsca jego pobytu
w USA i zabójstwo był milion dolarów. Prokuratorzy otrzymali zdjęcia dwóch
mężczyzn, którzy mieli podjąć się tego zadania. "Nie jest ustalona tożsamość
tych osób" - zaznaczył Balicki.
Jak powiedział rzecznik, informacje zdobyte za granicą mówią też o spotkaniu
w połowie lat 90. pod Warszawą, w którym mieli uczestniczyć Mieczysław
Wachowski, Edward M. oraz współorganizatorzy tzw. obiadu wiedeńskiego
biznesmena Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem - Andrzej Kuna i Aleksander
Żagiel.
"Nie mamy żadnych informacji na temat charakteru tego spotkania, jest to
informacja dotycząca wyłącznie składu osobowego, trudno oceniać jej
znaczenie" - powiedział PAP Balicki.
Śledztwo narkotykowe, prowadzone przez krakowską prokuraturę, dotyczy
przemytu znacznych ilości kokainy w latach 1997-2000 z Ameryki Łacińskiej do
Polski w ramach zorganizowanej,
międzynarodowej grupy przestępczej. Mechanizm
przestępstwa ujawnił prokuraturze jeden z podejrzanych, przebywający w USA i
współpracujący z amerykańskim urzędem antynarkotykowym.
Z ustaleń prokuratury wynika, że działalność grupy wiąże się z gangiem
mokotowskim. Jak przyznawała prokuratura, w pozyskanych w trakcie śledztwa
materiałach pojawiało się nazwisko Mieczysława Wachowskiego. On sam
zdecydowanie zaprzeczał jakiemukolwiek związkowi z tą sprawą.
Amerykański biznesmen Edward M. jest od lutego
poszukiwany międzynarodowym
listem gończym. Wniosek o jego aresztowanie i ekstradycję Polska przekazała
stronie amerykańskiej na początku kwietnia. Polska prokuratura chce postawić
M. zarzut nakłaniania do zabójstwa Papały.
Były szef polskiej policji, nadinsp. Marek Papała, został zastrzelony 25
czerwca 1998 roku na parkingu przed swoim mieszkaniem w Warszawie. Śledztwo
trwa od sześciu lat. Ostatnio przedłużono je piętnasty już raz - do 26
grudnia 2005 r.
Dotychczas zarzut nakłaniania i współudziału w tym zabójstwie postawiony
został jednej osobie - Ryszardowi B., gangsterowi z grupy pruszkowskiej,
skazanemu niedawno na 25 lat więzienia za zabójstwo "Pershinga".
Jakoś dziwnie szybko ta informacja została wycofana ze wszystkich portali a
gazeta.pl wcale jej nie podała.
Bardzo ciekawe zjawisko!!!!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: No i Policja oberwała trochu :(((
Gość portalu: tEq napisał(a):
> Nie do końca się zgadzam.
> 1. Przypominam ci bandyci już zabili policjanta i wiadomo było że i tym razem
> się nie będą mieli oporu aby otworzyć ogień do policji.
> 2. Zabranie 3 karetek reanimacyjnych pozwoliłoby obejść w tej akcji bez ofiar
> 3. Grom dałby dużo więcej bo:
> - to są żołnierze, komandosi, jedni z najlepszych na świecie (wspólne
szkolenia
>
> z amerykańską DELTĄ i angielskim SAS)
> - mają takie wyposażenie o jakim policja może tylko śnić (za zasług dostali
od
> NATO)
> Jak w Anglii przestępca bierze zakładników np. w banku to wzywa się SAS i oni
> podjeżdżają i mówią przez megafon: Dzień dobry tu jednostka specjaln SAS
macie
> pięć minut aby wyjść z rękami w górze i poddać się, za pięć minut
> rozpoczoczynamy akcje. I w większości wypadków przestępcy wychodzą bo wiedzą
że
>
> komandos najpierw strzeka miedzy oczy a później patrzy czy przestępca jest
> uzbrojony.
> 4. Emerty wojskowy t jednak nie to samo co były komandos KGB w sile wieku,
> oskarżony i
poszukiwany międzynarodowym listem gończym w Niemczech za
> najgorźniejsze przestępstwa.
> 5. Niestety ktoś za biurkiem w komendzie głównej chciał błysnąć lub awansować
i
>
> wystawił bezmyślnie kilkunastu ludzi na śmierć.
Może źle myślę, ale :
1' - dlatego w "zatrzymaniu" nie brali udziału nowicjusze, tylko ludzie do tego
przeznaczeni i w tym celu wyszkoleni,
2' - teoretycznie tak, tylko popatrz iloma karetkami dysponuje służba zdrowia w
trakcie swoich dyżurów i zauważ, że one przeważnie są w trasie, bo wezwań jest
masa - tych koniecznych i mniej koniecznych - zabieranie na każdą akcję karetek
wywoła na pewno protesty wśród ludzi potrzebującej szybkiej pomocy i wśród
dziennikarzy ........
3' - Nie zgodzę się z tym.... GROM szkolony był do innych celów - do eliminacji
przeciwnika a nie do obezwładnienia go i zatrzymania w miarę nienaruszonego -
zauważ, że każde wejście na teren budynku lub pomieszczenia odbywa się wg.
pewnych zasad, które niestety znane były bandytom np. przegrupowanie
pododdziału AT przy "ślepej" ścianie obok drzwi wejściowych lub innego otworu
budynku, którym planowany był szturm..... I czy to jest AT, czy GROM, czy SAS
lub SWOT, to procedury są podobne....
Kwestia wyposażenia - nie ma niezniszczalnej kamizelki kuloodpornej,
kombinezonu, lub pistoletu z samonaprowadzającymi pociskami - policjanci z AT
byli dobrze wyposażeni o czy świadczy fakt, że tylko jeden zginął - reszta ma
poszarpane to co nie było chronione przez kamizelki.... Niestety na tego typu
ładunki wybuchowe nie ma mocnych.....
"komandos najpierw strzeka miedzy oczy a później patrzy czy przestępca jest
uzbrojony - a jak nie był - to nasz komandos idzie siedzieć za zabójstwo !!!!!!
Otwarcie ognia bez przyczyny, czy też wysadzenie budynku w powietrze też
osądzone by było jako zabójstwo, ponieważ, nie było żadnych zakładników ani też
w pierwszej fazie nie występowało bezpośrednie zagrożenie zdrowia lub życia,
co jest warunkiem użycia broni........
4' - mając czas na przygotowanie się do obrony nie trzeba być geniuszem ani
bogiem wojny......
Wystarczy mieć pojęcie o taktyce i technice działania grup AT aby
skutecznie "utrudnić" im życie - w tym celu nie trzeba być "Arnoldem" aby z
zaskoczenia zdziesiątkować nacierający oddział.....
A druga sprawa to fakt, iż średnio rozwinięta małpa po lekturze kilku filmów
sensacyjnych jest w stanie przewidzieć scenariusz działania jednostek
specjalnych - a kuriozalnym niedopatrzeniem jest emitowanie przez TV programów
typu " Kryminalne gry", "Komenda" i innych tego typu poradników dla bandytów
zdradzających taktykę i metody działań policji !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Sądzę, że to nie jest najlepszy pomysł.........................
5' - bez komentarza.........................
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Tajemnicze zgony w sprawie Papały
Tajemnicze zgony w sprawie Papały
Ośmiu ważnych świadków zginęło, nim dotarli do nich prokuratorzy
Tajemnicze wypadki, podejrzane samobójstwa, sfingowane wypadki drogowe i
śmierć od kuli zawodowego mordercy. Tak umierali świadkowie, którzy wiedzieli
o spisku na życie gen. Marka Papały.
W śledztwie dotyczącym zabójstwa byłego szefa policji trup ściele się gęsto.
Zwłaszcza w półświatku, który przyjął zlecenie na Papałę. W dziwnych
okolicznościach zginęli ci, którzy albo wiedzieli o zamachu, albo robili
interesy ze zleceniodawcami mówi jeden z prokuratorów.
Krok od prawdy
Siedem lat po zabójstwie Marka Papały śledczy są o krok od ustalenia
zleceniodawców i wykonawców mafijnego wyroku. Muszą się śpieszyć, bo od
początku śledztwa, zginęło już co najmniej osiem osób. Ludzie, którym
zagrażał Papała, zaczęli działać, jeszcze nim mafijny cyngiel zastrzelił
generała. Pierwszy poległ Nikodem Skotarczak. Zastrzelono go 24 kwietnia 1998
r. Kilkanaście dni wcześniej „Nikoś” uczestniczył w naradzie w gdańskim
hotelu Marina. Spotkanie zorganizował Edward Mazur (polonijny biznesmen z
Chicago, teraz
poszukiwany międzynarodowym listem gończym), który wraz z
Andrzejem Z. ps. Słowik szukał wykonawcy wyroku na Papale. Spotkali się tam z
niejakim Arturem Z. ps. Iwan (szefem gangu płatnych zabójców) oraz
Krzysztofem Hedbergiem ps. Kartofel.
Skotarczak nie zgodził się na przyjęcie zlecenia i niedługo potem został
zamordowany. To był początek czystki, a tajemnicze zgony nasilały się, gdy
śledczy odkrywali kolejne osoby związane ze spiskiem. Po „Nikosiu” w
przedziwnych okolicznościach umarli dwaj mafijni żołnierze. Były zapaśnik
Krzysztof W. zginął w tajemniczym wypadku samochodowym. W dniu śmierci Papały
przywiózł Niemczyka i Boguckiego na miejsce zbrodni. Nie dożył przesłuchania.
We wrześniu 1998 roku nieznani sprawcy podziurawili kulami Rafała
Kanigowskiego ps. Gruby. Był człowiekiem Jeremiasza Barańskiego ps.
Baranina. Wiele wskazuje na to, że „Gruby” należał do jednej z grup
polujących na generała opowiada oficer CBŚ.
Zniknięcie „Pancernika”
Dziwna też była śmierć Mieczysława Zapióra ps. Pancernik. Były antyterrorysta
policyjny był zaufanym warszawskich mafiosów. Miał kontakty z „Pruszkowem” ,
ale i z oficerami peerelowskiego wywiadu. Zbierał informacje o Papale.
Niewykluczone, że z jego informacji korzystali zamachowcy opowiada M.,
świadek koronny w jednym z mafijnych śledztw.
„Pancernik” zaginął w lecie 2000 r. Rzekomo utonął w czasie nurkowania w
jednym z egipskich kurortów. Znaleziono tylko jego suchy kombinezon.
Wcześniej zginął Ireneusz Sekuła, który robił interesy z „Pancernikiem” i
wiedział dużo o esbecko-biznesowym układzie odpowiedzialnym za śmierć byłego
szefa policji. Sekuła rzekomo popełnił samobójstwo, strzelając sobie
trzykrotnie w brzuch.
Spirala śmierci kręciła się dalej. Zanim prokuraturom udało się przesłuchać
Krzysztofa Hedberga, ten zmarł, rzekomo po gwałtownej chorobie. Jeszcze w
czasach peerelu „Kartofel” pomagał esbecji w organizowaniu szlaków
przerzutowych amfetaminy.
Tropy przywiodły też śledczych do „Baraniny”. Jednak i tu okazało się, że
układ jest sprawniejszy od prokuratury. 26 czerwca 2002 r. w areszcie przy
ul. Rakowieckiej znaleziono powieszonego Tadeusza Maziuka ps. Sasza.
Żołnierz „Baraniny” umarł na kilka godzin przed przesłuchaniem. „Sasza”
wiedział o mordach zlecanych przez Barańskiego.Niespełna rok później skonał
sam „Baranina”. 7 maja rano znaleziono go powieszonego na pasku od spodni w
wiedeńskim areszcie.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Jędruch przyjacielem SLD
Jędruch przyjacielem SLD
Józef Jędruch, szef Colloseum, oskarżany o gigantyczne wyłudzenia i czekający
w Izraelu na ekstradycję, przez 3 lata był asystentem poselskim szefa
świętokrzyskiego SLD, Henryka Długosza. Ten ostatni jest jednym z
podejrzanych w aferze starachowickiej.
Jędruch został społecznym asystentem posła Długosza w październiku 1998 roku.
Był nim do końca kadencji. Liczył na to, że baron SLD pomoże mu w kupieniu
tamtejszych zakładów, m.in. Huty Ostrowiec.
Jednak Długosz w rozmowie z reporterem RMF zapewniał, że nie o to chodziło.
On i poseł Kałamaga - zatroskani o losy huty - chcieli dowiedzieć się, jak
Colloseum radzi sobie ze sprawnym prowadzeniem takich firm; chcieli się po
prostu uczyć tego biznesu od Jędrucha. - Myśmy nie mieli zamiaru im w niczym
pomagać. Myśmy byli ciekawi, jak im się w tych hutach udało - mówił Długosz.
Dzięki temu, że Długosz zatrudnił Jędrucha jako asystenta, szef Colloseum
miał przepustkę do parlamentu, kręcił się po kuluarach i lobbował w Sejmie na
rzecz konsorcjum. Tam poznał niejakiego E.K., z którym wpadł na pomysł
zafundowania SLD ogólnopolskiej, przedwyborczej kampanii billboardowej.
Nietrudno się domyślić, że chodzi o skarbnika SLD. Wielkie reklamy Sojuszu
Lewicy Demokratycznej kosztowały Jędrucha 1 mln złotych.
Według niego, 21 polityków Sojuszu otrzymało od Colloseum - w zależności od
pozycji i szans na wybór - od 50 do 200 tys. złotych. (Szefostwo SLD odmówiło
dziś komentarza w tej sprawie - Marek Dyduch radził dzwonić do ministra
Janika, szef MSWiA do sekretarza generalnego).
Wpłat na kampanię SLD dokonywano za pośrednictwem 38 firm, w których udziały
miało albo kontrolowało Colloseum. Jedną z nich był dąbrowski "Varplex",
kontrolowany zarówno przez Jędrucha, jak i pośrednio przez potentata gazowego
Aleksandra Gudzowatego. To ten ostatni - jak twierdzi Jędruch - desygnował do
Rady Nadzorczej "Varpleksu" byłego eseldowskiego ministra skarbu Wiesława
Kaczmarka. Ten jednak - w rozmowie z reporterką RMF - zaprzecza jakimkolwiek
kontaktom z Jędruchem. - Pana Jędrucha nie znam - mówił. - W radzie
nadzorczej ?Varpleksu? pana Jędrucha nie było. Nie przypominam sobie, żeby w
ogóle był udziałowcem tego przedsięwzięcia.
O finansowaniu przez Jędrucha kampanii SLD głośno było już w marcu. Wtedy
bowiem prosił on premiera o wydanie mu
listu żelaznego, gwarantującego
nietykalność. Leszek Miller miałby to zrobić w rewanżu za pomoc Colloseum
przy wyborach.
W lipcu Józef Jędruch został zatrzymany w Izraelu. Miesiąc później polska
prokuratura oficjalnie wystąpiła o jego ekstradycję. Do tej pory Jędruchowi
postawiono 19 zarzutów.
Jędruch i wiceprezes Colloseum Piotr Wolnicki są podejrzani o wyłudzenie
ponad 345 mln złotych z Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego. Byli
nieuchwytni od marca ubiegłego roku. Uciekli, gdy katowicki sąd postanowił
ich aresztować. Wolnicki wciąż jest
poszukiwany międzynarodowym listem
gończym.
(RMF)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: co nam dzisiaj zi0bropowiedziało występując...
W IVRP w areszcie gangster nareszcie bezpieczny
Tajemnicze wypadki, podejrzane samobójstwa, sfingowane wypadki drogowe i śmierć
od kuli zawodowego mordercy. Tak umierali świadkowie, którzy wiedzieli o spisku
na życie gen. Marka Papały - pisze "Życie Warszawy".
W śledztwie dotyczącym zabójstwa byłego szefa policji trup ściele się gęsto.
Zwłaszcza w półświatku, który przyjął zlecenie na Papałę. W dziwnych
okolicznościach zginęli ci, którzy albo wiedzieli o zamachu, albo robili
interesy ze zleceniodawcami - mówi gazecie jeden z prokuratorów.
Siedem lat po zabójstwie Marka Papały śledczy są o krok od ustalenia
zleceniodawców i wykonawców mafijnego wyroku. Muszą się śpieszyć, bo od
początku śledztwa zginęło już co najmniej osiem osób. Ludzie, którym zagrażał
Papała, zaczęli działać, jeszcze nim mafijny cyngiel zastrzelił generała.
Pierwszy poległ Nikodem Skotarczak. Zastrzelono go 24 kwietnia 1998 r.
Kilkanaście dni wcześniej "Nikoś" uczestniczył w naradzie w gdańskim hotelu
Marina - informuje "Życie Warszawy".
Spotkanie zorganizował Edward Mazur (polonijny biznesmen z Chicago, teraz
poszukiwany międzynarodowym listem gończym), który wraz z Andrzejem Z. ps.
Słowik szukał wykonawcy wyroku na Papale. Spotkali się tam z niejakim Arturem
Z. ps. Iwan (szefem gangu płatnych zabójców) oraz Krzysztofem Hedbergiem ps.
Kartofel. Skotarczak nie zgodził się na przyjęcie zlecenia i niedługo potem
został zamordowany - podaje gazeta.
Po "Nikosiu" w przedziwnych okolicznościach umarli dwaj mafijni żołnierze.
Dziwna też była śmierć Mieczysława Zapióra ps. Pancernik. Były antyterrorysta
policyjny był zaufanym warszawskich mafiosów - czytamy w "Życiu Warszawy".
"Pancernik" zaginął w lecie 2000 r. Rzekomo utonął w czasie nurkowania w jednym
z egipskich kurortów. Wcześniej zginął Ireneusz Sekuła, który robił interesy
z "Pancernikiem" i wiedział dużo o esbecko-biznesowym układzie odpowiedzialnym
za śmierć byłego szefa policji. Zanim prokuraturom udało się przesłuchać
Krzysztofa Hedberga, ten zmarł, rzekomo po gwałtownej chorobie. Tropy
przywiodły też śledczych do "Baraniny". 26 czerwca 2002 r. w areszcie przy ul.
Rakowieckiej znaleziono powieszonego Tadeusza Maziuka ps. Sasza.
Żołnierz "Baraniny" umarł na kilka godzin przed przesłuchaniem. "Sasza"
wiedział o mordach zlecanych przez Barańskiego. Niespełna rok później skonał
sam "Baranina". 7 maja rano znaleziono go powieszonego na pasku od spodni w
wiedeńskim areszcie - przypomina "Życie Warszawy". (PAP)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Donosy #3033, 2001-05-14 07:47 GMT
******* ***** ** ** ***** ***** ** **
** ** ** ** *** ** ** ** ** ** ** **
** ** ** ** **** ** ** ** ** ** **
** ** ** ** ** * ** ** ** ***** ** **
** ** ** ** ** **** ** ** ** ****
** ** ** ** ** *** ** ** ** ** **
******* ***** ** ** ***** ***** **
DZIENNIK LIBERALNY nr 3033 Poniedzialek, 14 maja 2001
ISSN 0867-6860
=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=
Redakcja: Lena Bialkowska (naczelna), Michal Jankowski, Michal Pawlak.
Listy: Lena Bialkowska, Bajonska 3, 03-963 Warszawa
E-mail: <Donosy-Redak@fuw.edu.pl
Copyright (c) 2001 by Lena Bialkowska
=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=
Debata na temat bezrobocia
odbyla sie w Sejmie. Na sali kilkanascie osob. Unia Wolnosci i Stronnictwo
Konserwatywno-Ludowe zglosily projekt zmian w kodeksie pracy
(zeby bylo latwiej zwolnic i zatrudnic). SLD i AWS zgodnie byly przeciw.
Ochrona lokatorow
Sejm znowelizowal ustawe. Nie bedzie wolno dokonywac eksmisji na
bruk osob chorych, emerytow i rencistow, korzystajacych z
pomocy spolecznej i bezrobotnych. Sejm wprowadzil tez
ograniczenia podwyzek i wysokosci czynszow w domach prywatnych.
Ochrona poslow
Powstal projekt nowych zasad sprawowania mandatu posla i senatora, do
rozpatrzenia wkrotce przez Sejm. Ma byc wolno poslom prowadzic dzialalnosc
gospodarcza (ale z wylaczeniem `osiagania korzysci z majatku skarbu
panstwa'). Kazdy ma miec wlasny gabinet w siedzibie parlamentu. I prawo
do szesciomiesiecznej odprawy po koncu kadencji (teraz trzymiesieczna).
Trwaja rozmowy
premiera Jerzego Buzka z politykami siedmiu ugrupowan prawicy na
temat wspolnej partii lub chociaz wspolnej listy wyborczej.
Orzeczenie sedzi Kram to nie dosyc
powiedzial Otto Lambsdorff. Jego zdaniem strona niemiecka nie jest w
stanie zaakceptowac warunkow jakimi sedzia Kram opatrzyla orzeczenie o
oddaleniu pozwow przeciw niemieckim firmom w sprawie odszkodowan za prace
przymusowa.
Nastepny zlapany
Poszukiwany miedzynarodowym listem gonczym szef gangu
podejrzewanego o dokonanie w Polsce co najmniej szesciu zabojstw
na zlecenie, zostal zatrzymany przez FBI w Nowym Jorku.
Tymczasem w Bulgarii sad podjal decyzje o ekstradycji zlapanego
tam czlonka scislego kierownictwa gangu pruszkowskiego. (Kiedys
`scisle kierownictwo' mowilo sie tylko na politbiuro...)
Jedwabne
W niedzielnej Rz dwustronicowa analiza dostepnych danych o
Jedwabnem, piora profesora historii, Tomasza Strzembosza. Teza:
`To nie szatan zstapil do Jedwabnego. To przyjechalo tam, jako do
kolejnego miejsca pogromu, komando z Ciechanowa'.
A w dodatku kulturalnym - rozmowa z Markiem Edelmanem. Nie tylko
o Jedwabnem, takze o wspolczesnej sytuacji - Izrael a Palestynczycy.
Financial Times
opublikowal liste 500 najwiekszych przedsiebiorstw na swiecie.
Zadne przedsiebiorstwo z Europy Srodkowo-Wschodniej sie nie
zmiescilo. Na osobnej liscie setki najwiekszych z tej Europy, na
pierwszym miejscu nasza tepsa, czyli Telekomunikacja Polska S.A.
Dopiero za nia rosyjski Lukoil i Gazprom. Dosc wysoko (18) Agora
- spolka wydajaca GW.
Nowy Krol Lear
W warszawskim Teatrze Powszechnym premiera Krola Leara w
rezyserii Piotra Cieplaka. W roli glownej Zbigniew Zapasiewicz.
Corki - Katarzyna Herman, Justyna Sienczyllo i Edyta Olszowka.
Kronika towarzyska
Savoir vivre: szef telewizyjnych Wiadomosci rozeslal do pracownikow
sluzbowe pismo `w sprawie wizyty p.Karola Wojtyly na Ukrainie'.
Powrot na zamek: arcyksiezna Maria Krystyna Habsburg wroci jesienia na
stale do Polski i zamieszka na Zamku w Zywcu, skad pochodzi. Ojciec
arcyksieznej byl przed wojna oficerem Wojska Polskiego.
Sport
Ruch Chorzow - Wisla 2:1, ale Wisla nadal na czele tabeli.
Slask Wroclaw - Legia 1:1, Legia druga w tabeli.
No i trwa Wyscig Pokoju. Na czele po trzech etapach Niemiec Uwe Peschel.
+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Wszystkie prawa zastrzezone.
Regularna redystrybucja bez zgody redakcji zabroniona.
Dopuszczamy obrot pojedynczymi numerami archiwalnymi.
Prenumerata: na zyczenie. Dystrybucja: automatyczna lista
dystrybucyjna e-mail oraz Usenet news, grupa pl.gazety.donosy
Archiwum: http://www.fuw.edu.pl/donosy zawiera numer biezacy,
numery archiwalne oraz instrukcje zapisywania sie na liste
i wypisywania sie z listy abonentow.
+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+- koniec numeru 3033 -+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Opowieści dziwnej tresci 2
W soboty, nawet jesli szedl do pracy, George Whippelby III nie uzywal budzika.
Wstanie, kiedy sie obudzi, a do pracy dojdzie, kiedy dojdzie. Dzis obudzil sie
nieco po osmej, wzial goracy prysznic i zjadl sniadanie - jajka na bekonie
popite mocna herbata. Nastepnie ubral sie i wsiadl do samochodu. Przed pojsciem
do pracy postanowil obejrzec dokladnie miejsce przyszlej zasadzki, pojechal wiec
do miejsca zamieszkania Abere, przepraszam, Oli. Widok na zatoke, jaki sie
stamtad roztaczal zapieral dech w piersiach. Niestety jednak, ani wlamywacz, ani
jego ludzie nie beda przebywac tu dla pieknych widokow. To znaczy, wlamywacz
moze sie nimi upajac do wypeku, ale policja nie. W kazdym razie nie podczas
sluzby. Cala reszta, z jego puntu widzenia, byla do kitu. Ola mieszkala w
przyjemnym dla oka, dosc sporym domu w gorzystej czesci Wellington. Z tylu domu
wznosila sie gora, porosnieta nieprzebytymi, zdawaloby sie, chaszczami, w
ktorych swobodnie moglaby sie poruszac mysz, ale nic wiekszego. Front wychodzil
na waska jednokierunkowa ulice, za ktora gora szla w dol, zeby kilkadziesiat
metrow nizej rozciagnac na nastepna, zamieszkana terase. Ulica szla lukiem,
zgodnie z topografia gory. Nigdzie nie bylo specjalnie miejsca na ukrycie ludzi,
chyba, ze w domu sasiadow. Nie byl pewien, czy sasiedzi beda tacy skorzy do
udostepniania domu policji na nie wiadomo jak dlugo. Na calej ulicy obowiazywal
zakaz postoju. Nie bylo jak rozmiesic ludzi. Bedzie to musial bardzo dokladnie
przemyslec. Przed pojsciem do pracy postanowil wstapic na lotnisko. Na szczescie
szef lotniskowego Biura Imigracyjnego byl obecny, mogl wiec wyluszczyc mu
osobiscie swoja prosbe. Otoz musi wiedziec, kiedy niejaki Roch Kaczorowski,
legitymujacy sie polskim paszportem z wielokrotna wiza nowozelandzka przekroczy
granice. Jeszcze lepiej byloby, gdyby wiedzial, jakim samolotem i skad tenze
gentleman (nie uzyl slowa "gentleman", a raczej jego zupelne przeciwienstwo)
przyleci. Wtedy moglby sie wczesniej przygotowac na jego powitanie.
- To moze lepiej go nie wpuszczac? - zaklopotal sie szef imigracji.
- Wiza jest aktualna, wystawiona przez nasz konsulat, przestepstwa zadnego na
terenie Nowej Zelandii nie popelnil, nie jest
poszukiwany miedzynarodowym listem
gonczym, wiec nie ma podstaw do nie wpuszczenia - trzezwo odpowiedzial George.
- Ale jest podejrzewany o serie przestepstw i o to, ze chce je popelnic tutaj!
- Innocent, until proven guilty. Przyznam sie, ze nie mam zbyt wiele
watpliwosci, co do jego winy, ale chcialbym go schwytac na goracym uczynku, z
dowodami winy w reku. Tak wiec, jesli bede wiedzial wczesniej o jego przybyciu,
bede mial szanse otoczyc go opieka juz od pierwszej chwili.
- A masz na to tylu ludzi?
- Nie, a raczej jeszcze nie. Ale sprobuje dostac.
- No to zycze ci powodzenie. W porzadku, dostaniesz te swoja informacje od nas z
wyprzedzeniem. Dlugosc wyprzedzenia bedzie zalezala od tego, skad on przyleci, w
porzadku?
- W porzadku, dziekuje.
Teraz George mogl juz spokojnie pojechac do Komendy. Tutaj przejrzal poczte z
Interpolu, gdzie nie znalazl nic rewelacyjnego, ale powoli i systematycznie
rosnaca siec poszlak, ktora coraz bardziej oplatala podejrzanego. Nastepnie
pomaszerowal do Dzialu Technicznego. Szef Dzialu powital go usmiechem.
- Twoja robote podrzucilem przyjaciolom. Bardzo im sie twoj pomysl podobal i
obiecali skonczyc robote na jutro. Jednakze zazadali zaplaty.
- O psiakrew!
- Zdziwisz sie, jak ci powiem, jakiej. Otoz zazadali, ze bys ich odwiedzil.
- Co takiego???
- Chca, zebys ich odwiedzil. I to jak najpredzej.
- Po co?
- O to juz sie nie odwazylem zapytac. Byc moze nawet udzieliliby mi odpowiedzi,
ale moje zycie jest mi milsze.
Obaj parskneli smiechem. Doskonali znali to powiedzenie. Rozweselony George
oznajmil, ze uda sie tam zaraz, albowiem przez jakies przeoczenie przyjaciol,
mimo tego, ze zna do nich adres, ciagle jest przy zyciu. I rzeczywiscie
pojechal. Dzial techniczny wywiadu znajdowal sie na peryferiach Wellington. W
czasach, kiedy powstal, byl sporo poza granicami miasta, ale rozrastajce sie
powoli, aczkolwiek nieublaganie Wellington wyciagnelo i w te strone swoje
drapiezne macki. Po przyjezdzie George zostal wylegitymowany i zabrany do siebie
przez szefa Dzialu Technicznego. Malo kto na swiecie zdawal sobie sprawe, ze
nowozelandzki wywiad mial dzial techniczny, ktory nie ustepowal w jakosci swoich
produktow ani CIA, ani MI6, ani dawnemu KGB, ani Mossadowi. Prawde mowiac, nazwa
wywiad byla mylaca. Wywiad nowozelandzki byl wrecz mikroskopijny, natomiast
kontrwywiad mial sie calkiem dobrze az do upadku Muru Berlinskiego. Teraz troche
podupadl, ale ciagle dzialal wyjatkowo sprawnie. Szef wprowadzil George'a do
swojego gabinetu, gdzie poczestowal go dobra herbata i dlugo a zawile gledzil o
tym, jak wykona zamowiona robote. George wyczul, ze absolutnie nie o to chodzi,
zeby wiedzial co i jak zostanie zrobione, a o to, zeby go tu przez jakis czas
przetrzymac. Nie wiedzial tylko, po co. Tajemnica zaczela sie wyjasniac, kiedy
do gabinetu wszedl nie znany George'owi osobnik, ktory zostal przedstawiony jako
major Smith, szef Dzialu Szkolenia. Szef Dzialu Technicznego wyszedl pod pozorem
dopilnowania roboty i zostali sami. George wiedzial, ze teraz wyjasni sie
zagadka niespodziewanego zaproszenia. I mial racje.
c.d.n.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
2 z
2 • Wyszukano 69 wyników •
1,
2