Linki
menu      Powódź stulecia
menu      Powódź tysiąclecia
menu      Powódź Wielka
menu      powodzenia po francusku
menu      powodzie w Anglii
menu      Powodzie w Małopolsce
menu      powództwo o alimenty
menu      powództwo przeciwegzekucyjne
menu      Powiększona pierś
menu      Powiat tomaszowski
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marcinkiewicz.opx.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powódź 1997





    Temat: O Wrocławiu w Raporcie "Polityki"
    TESKT O WROCŁAWIU - w końcu przepisałem go :)
    WROCŁAW - dziewięć udanych projektów

    637 tys mieszkańców,
    2,2 mln turystów rocznie

    (...)Dzisiejszy Wrocław, a przynajmniej jego centrum zostało w najmniejszych
    szczegółach zaplanowane na początku lat 90 w gabinetach urzędu miejskiego.
    Zadecydowała o tym struktura własności w mieście - wszystko od mieszkań (do
    dziś 70 tys) po lokale użytkowe było tu komunalne.

    Były prezydent miasta Bogdan Zdrojewski wymienia dwa czynniki, które
    zadecydowały o sukcesie: to, że w 1990 r rządy w mieście objęła niezwykle młoda
    ekipa (średnia wieku w ówczesnym ratuszu to 34 lata) oraz fakt, że ekipa ta
    wygrywała kolejne wybory i w podobnym składzie rządzi do dziś. jej rodowód:
    komitety obywatelskie, których filarem była Unia Wolności, dziś zaś Platforma
    Obywatelska. Sam Zdrojewski odszedł z własnej woli w 2001 r. jako najdłużej
    urzędujący prezydent w Polsce.
    - Żeby zrozumieć, jak wielkiego skoku dokonał Wrocław przez 15 lat, trzeba
    wiedzieć, z jak niskiego poziomu startował - mówi.
    Miasto przez lata PRL było traktowane jak wojenna zdobycz. Najpierw Rosjanie
    wywieżli wszystkie fabryczne urządzenia, potem rozebrano wiele nadających się
    do odbudowy gmachów, wywożąc cegłę na odbudowę Warszawy. Wiecznie zadłużone,
    przez długie lata będąc czwartym co do wielkości miastem w Polsce miało
    dziesiąty budżet. Odbudowa Wrocławia zamienionego przez Niemców w twierdzę i
    zmasakrowanego podczas zaciekłej obrony, była chaotyczna i zdecydowanie
    oszpeciła miasto, pozostawiając po sobie w śródmieściu trudny do usunięcia
    pomnik komunizmu - bloki. W zabytkowych kamienicach rynku w latach 60-70
    lokowano drukarnie i szwalnie, a obok ratusza postawiono stację benzynową. - W
    1990 r, gdy Wrocław odwiedził premier Mazowiecki, na rynku działała jedyna
    restauracja Ratuszowa z aluminiowymi sztućcami na przykrytych ceratą stołach.
    Kiedy spytaliśmy obsługę, gdzie pierwszy premier wolnej Polski mógłby wpisać
    się na pamiątkę, kelnerki przyniosły książkę skarg i wniosków - wspomina
    Zdrojewski.
    Ekipa Zdrojewskiego podczas pierwszej jego kadencji przygotowała, a podczas
    drugiej zrealizowała, dziewięć projektów, m.in: ożywienie śródmieścia z
    przebudową rynku, stworzenie przyjaznych osiedlowych podwórek, demonopolizacja
    gospodarki komunalnej, rewitalizacja zieleni miejskiej, czystość, a takze
    program promocji turystycznej i gospodarczej miasta. Dla gosci najbardziej
    widoczne są efekty ożywienia śródmieścia.
    Rynku nie zamknięto choćby na dzień. Ludzie poruszali się po drewnianych
    pomostach. Położono nową nawierzchnię z przeniesionej z innych dzielnic
    zabytkowej granitowej kostki, zapłonęło 58 wykutych ręcznie latarń. Są tak
    ładne, że niemieccy turyści stukają w nie, a widząc, że rzeczywiscie są
    żeliwne, komentują: bogate miasto. Nawet pokrywy studzienek kanalizacyjnych
    ozdobiono - przywróconym w 1990 r. habsburskim herbem miasta.
    Odnowiono fasady kamienic, których partery zapełniły się restauracjami i
    kawiarniami. Przetargi organizowano tak, by miec tu kuchnie z całego świata, za
    otwieranie ogródków miasto udzielało w początkowym okresie ulgi w czynszu (pod
    warunkiem: żadnego plastiku), były też ulgi dla lokali, które działały do
    póżnych godzin nocnych. W podwórkach kamienic pojawiły się pasaże handlowe. Z
    zabytkowych domów towarowych wyrzucono produkcję. Na samym rynku ulokowano
    jeszcze minibrowar Spiż, serwujący świeżo uwarzone, niepasteryzowane piwo.
    Kiedy ze ścisłego śródmieścia zaczęli się wyprowadzać mieszkańcy, wynajmując
    mieszkania firmom i kancelariom adwokackim, miasto, by nie utracić dopiero
    uzyskanego wielkomiejskiego efektu, pobudziło rozbudowę bazy hotelowej.
    Postawiono jednak wyłącznie na małe hotele ulokowane w kamienicach. Kropką nad
    i stała się rewitalizacja sąsiadującej z rynkiem ulicy Kiełbaśniczej -
    niebezpiecznej, zamieszkanej przez agresywną biedotę i przez lata omijanej
    przez przechodniów. Dziś to ulica hotelowa z wejsciami na patia i hotelowe
    dziedzińce udostępniane przechodniom.
    Paradoksalnie powódż 1997 r. przyniosła Wrocławianom same korzysci - na
    potrzeby bohatersko bronionego przez obywateli miasta otworzyły się gabinety
    władzy w Warszawie, a także kasy miedzynarodowych instytucji finansowych
    (Wrocław, jako pierwszy samorząd w Polsce otrzymał np. pożyczkę z EBOR).
    Centrum z rynkiem i zabytkami sakralnymi na Ostrowiu Tumskim nie ucierpiało,
    woda uderzyła zaś w zapuszczone dzielnice, co wymusiło ich renowację.
    Dziś śródmieście Wrocławia z jednym z najpiękniejszych rynków w Europie ma
    prawdziwie wielkomiejską i elegancką twarz.

    "POLITYKA" Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Frasyniuk -wstyd Wrocławia
    > Wskaż zdanie w którym dopatrujesz się "dogłębnie wyartykułowanej nienawiści".
    Proszę bardzo,
    1. z postu rozpoczynającego wątek, sam tytuł: "Frasyniuk - wstyd Wrocławia"
    2. choćby to: "Swoje kombatanckie wypociny razem z Bujakami, Wałęsami
    chce przedstawiać jako prawdy uniwersalne."
    3. i to: "O ile pewien sposób arykulacji był naturalnym dla lewactwa
    z Michnikiem czy Kuroniem na czele- nie sposób im bowiem
    odmówić oczytania, znajomości doktryny i umiejętności
    formułowania myśli, to w przypadku naśladowania ich
    przez kierowcę Frasyniuka, czy mechanika Bujaka (ostatnio
    nawet doktoranta politologii)to jest po prostu kabaretowe."
    nie szczędzisz również zmarłemu, nie dopuszczasz mysli, że mechanik może się
    kształcić.
    4. z innej wypowiedzi: "... uwole ..."
    5. z jeszcze inneJ: "Chyba mylisz byt z odbytem. A Władziowi życzę powrotu za
    kierownicę autobusu.
    Ale różowych ruszyło
    Wartoby Was rozliczyć z uczestnictwa w aferach [chciałoby się zapytać JAKICH}
    razem z komuszkami s SLD"
    6. nastepna: "Zresztą jak jesteś w uwolowni, to wszystko jest zrozumiałe...
    Ty, osmarkana Maja Komorowska, Pietia Fronczewski
    i inne pożal się Boże autorytety od podpisywania listów
    drukowanych w organie tj. Gazecie uber alles gazetami."
    7. a tu wzniosłes się na szczyt erudycki i logiki (chyba po heglowskim
    ukąszeniu): "W przypadku nowej partii Władeczka możemy zastosować tzw. triadę
    heglowską
    tj. teza + antyteza = synteza
    teza - SLD = partia komuchów i uboli
    antyteza - UW = partia agentów i fellow travellersów
    synteza - Partia Demokratyczna - PD = partia komuchów, uboli, agentów
    fellow travellersów, GW i podstarzałych
    aktorek jak osmarkana Maja K. "
    8. i jeszcze: "Zgodnie z zasada "z polską szlachtą polski lud", na listę
    poparcia dla PD
    (Partyjnych Demokratów) ma wpisać się Szarik z "Czterech pancernych" wraz w z
    Andrew ŁaYdą."
    > Udowodnij, że to co mówię jest absurdalne. Nie obawiam się tego, bo nie ma
    takiej możliwości.
    Piękny przykład bezprzykładnej arogancji - jw.

    > Więcej powiem: to własnie Unia Wolności zrodziła golema politycznego Leppera
    No pewnie. Odpowiada również za powódź 1997, epidemie grypy, szalone krowy, a
    ostatnio sięgnęła mackami do Azji i wywołała tsunami.

    > Metody UW najlepiej ilustruje przypadek Marka Kempskiego z Katowic.

    Oto metoda, jak nie za bardzo wychodzi obrzucanie błotem wg. schematu powyżej,
    to trzeba sięgnąć po ostateczny argument - pospolici złodzieje - to najbardziej
    przekonuje maluczkich. Oby w innych ugrupowaniach było tylu aferzystów co w UW.
    Może jednak przytoczysz więcej faktów, bo takimi ogólnikami może rzucać każdy.

    Nie będę przytaczał dalszych cytatów, pomówień z poziomu rynsztoka. Pewnie
    ugodził Cię odłamek z szamba Wildsteina (nawiasem mówiąc wielki prezent dla
    pogrążającego się w niebycie SLD).
    A swoją drogą - to świadectwo kompleksów i frustracji (niektórzy nie mogą
    znieść myśli, że byli i sa porządni, odważni ludzie). Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Betonowe estakady na placu Społecznym będą wybu...
    kłaniam!
    Kochana "Złota Kaczka" i przystanek linii 16 przy niezwykle pięknym domu,
    którego fragmenty kamienne poniewierają się na tyłach MArch........... Ah..........
    Powiedzmy sobie szczerze - w latach 1948-1989 realizowano z pewnymi wyjątkami
    politykę rozwoju miasta Breslau z 1928 roku! Jednocześnie dokonywano takich
    rzeczy, że teraz nawet strach o tym myśleć...... Spójrz na plan Breslau z lat
    '30 i powojenne dokonania tzw. urbanistów w Dzielnicach południowych, gdzie z
    rozmysłem cięto naturalne obwodnice (słynny konkurs na zabudowę okolic
    Powstanców Sl.). Oni tworzyli grunt pod przyszłe korki!
    W tym mieście brak było po wojnie chęci dalekosiężnej polityki rozwiązań
    komunikacyjnych. Te zjeżdżalnie są tego typu przykładem. Zbudowano je, albowiem
    zamierzano wybudować obok Grunwaldu drugi most. Zamierzano puścić cały ruch
    przez centrum. W mieście, które jest najważniejszym węzłem komunikacyjnym
    południowego zachodu tego kraju. Pamiętasz powódź 1997 roku i tego gigantyczne
    korki?
    Ale, na co obydwaj zwracamy uwagę, zaprojektowano debilskie rozwiązanie
    komunikacyjne. Dlaczego debilskie? Jest to rozwiązanie kolizyjne i to w punkcie
    newralgicznym, czyli na przecięciu arterii NS-WE. Kto i jak zaaprobował to do
    realizacji? Chłopcy z Poltegoru (oni sie tym chwalą....) musieli mieć niezłe
    wejścia w KW. A te przejścia podziemnie? Toż to jest paranoja. Zmuszać ludzi do
    łażenia setek metrów brudnymi, szarymi i zasikanymi piwnicami. Gdzie ci ludzie,
    którzy to projektowali uczyli sie zawodu? To przypomina jako żywo pewną scenę z
    pewnego kultowego filmu.............
    Zatłuczono na śmierć kilkadziesiąt ha. gruntu w prestiżowym miejscu w centrum.
    Żaden pragmatycznie myślący planista nie może się zgodzić na to, aby w takim
    miejscu tyle terenu na siebie nie zarabiało!
    Im szybciej ten idiotyzm zostanie naprawiony, tym lepiej dla miasta.

    Dla fantastów marzących o metrze lub SKM. Wrocek jest rozległy: 35 x 17 km,
    jednak przestrzeń intensywnie zurbanizowana jest mała. Jest to miasto małe (ma
    obecnie w swoich granicach jakieś 600.000 mieszkańców). Warunki geologiczne są
    fatalne - kurzawka, kurzawka i kurzawka. Z tej racji myślenie o metrze jest bez
    sensu. Można by jednak zrewitalizować cały układ połączeń kolejowych, który w
    ciągu ostatnich dziesięcioleci doprowadzono do dewastacji. I tu wróżę pewne
    szanse na powodzenia, albowiem suburbia wrockowe rozwijają się wedle normalnego
    standardu, więc jeszcze parę lat i miasto na wjazdach będzie zakorkowane
    totalnie. Ciśnienie społeczne będzie wówczas tak duże, że zipseryści odpuszczą i
    SKM powstanie.

    Wbrew krytyce frustratów i dewiantów intelektualnych, obie ekipy robią co mogą,
    aby miasto wyprostować po dziesięcioleciach marazmu. Nie ma się co oszukiwać -
    to będzie jeszcze bardzo długo trwało. W finansowej sytuacji tego kraju jedyne
    sensowne działania, to powtórzenie strategii Chomicza, z początkowego okresu,
    kiedy był on naczelnikiem gminy Kobierzyce: dużo hałasu, wiele prób medialnych i
    ściąganie inwestorów. Znając prawa marketingu (3/100), czyli, że na 100 prób
    jedynie 3 kończą się sukcesem, trzeba powiedzieć, że ekipa rządząca Wrockiem
    jest sprawna. Ale, ci co coś robią, zawsze są krytykowanie. To prawda stara jak
    świat.
    I tyle.

    pozdrawiam Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: kompromitacja globalnego ocieplenia
    > Tutaj ci zetkaf wiedzy lub wyobraźni troszeńkę zabrakło.
    > Deszczówka spływająca z wielkiej miejskiej utwardzonej powierzchni
    to jest jede
    > n
    > wielki syf, zwłaszcza po kilku dniach bez opadów.
    Widzisz, zarzucasz mi niewiedze, a zeby to udowodnic, sam widze
    pewne uproszczenia poczyniasz - laicyzujesz temat. Mowisz o
    zanieczyszczeniach, owszem, na dodatek ogromnych - ale o
    powierzchniowych zanieczyszczeniach ZIEMI! Ktore zmywane sa przez
    nie przez deszczowke, a przez tzw. "wody opadowe". Deszczowka sama w
    sobie - jest moze nie krystalicznie czysta, bo kwasne deszcze jednak
    mamy*, ale jednak poza tym, co wchlonie z atmosfery jest calkiem
    porzadna. Poza tym - zanieczyszczenia ziemi to takze kurz, wiec woda
    splywajaca z dachu wcale nie jest taka zla, 100 lat temu tez po
    dlugiej suszy byl kurz na dachu, i tez sie mieszal z deszczowka.
    Poza tym - problem zanieczyszczen ziemi jest, ale... ale wlasnie po
    dlugiej suszy. Co innego w porze deszczowej (np. jesien), gdzie te
    zanieczyszczenia sa zmywane CODZIENNIE, albo wogole bezustannie -
    czy wtedy ta woda jest taka brudna? Zwlaszcza w porownaniu do
    nieklasyfikowalnych wod polskich?
    * - jak podaja osoby korzystajace z takiej wody np. do celow
    hodowlanych, i robiach amatorskie pomiary, problemem jest woda z
    pierwszej 0,5h deszczu, potem juz jest to calkiem porzadna
    deszczowka.

    Kolejny problem - deszcz padajacy bezposrednio do rzeki, czy nawet
    na park Roz, to tez deszcz. Wiec jakie zanieczyszczenia? Woda
    wpadajaca do smrodki zwanej Klodawka? Toz to jedynie ROZCIENCZA te
    zanieczyszczenia.

    A wogole, kto mogl wpasc na debilne pytanie, czy DESZCZE sa
    nieekologiczne? Czy ZJAWISKA NATURALNE sa nieekologiczne? Czy slonce
    jest ekologiczne? Fotosynteza? Oddychanie? Czy bardziej ekologiczne
    sa psy, czy koty, i jak to wogole zmierzyc? Jak bedziemy takie
    pytania zadawac, to okaze sie, ze ekologiczne sa jedynie jakies
    wyidealizowane SZTUCZNIE PRZEPROWADZANE procesy - sztuczna
    fotosynteza, oddychanie w kontrolowanej atmosferze, jakies zmutowane
    rasy zwierzat i roslin?

    > Standardem jest przepuszczanie tego syfu przez osadnik oraz
    > zgarnianie z
    > powierzchni ropopochodnych, chociażby tych ściekających z twojego
    Nie znam sie na tyle, zeby na ten temat dyskutowac - ale jakas
    logike w tym widac. Ale nie w pytaniu, czy deszcz jest ekologiczny
    (i co gorsza) stwierdzeniu, ze nie. Powstrzymaj deszcze, bedziemy
    zyli bardziej ekologicznie?

    > Powinien sobie po prostu wsiąkać w grunt i spływać strumyczkami.
    > Chyba że jakiś debile zabiorą się za "meliorację" ułatwiając spływ
    skutkiem
    > czego są powodzie.
    I tu sa rozne opinie. No coz, jesli sie za cos bierzemy - trzeba sie
    na tym znac, albo liczyc sie z porazka. Powodz 1997 - to czesciowo
    wynik duzych opadow, czesciowo - zbudowania tam, ale glownie ZLEJ
    SZTUCZNIE PROWADZONEJ GOSPODARKI WODNEJ - zeby jakis ciec nie
    spietrzyl przed powodzia wody za tama dla celow turystycznych
    (jakies zawody, ktore przeciez nie odbylyby sie przy niskim,
    NATURALNYM, stanie wod) to byloby gdzie zgromadzic calkiem spora
    czesc tej wody, ktora spowodowala powodz. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Piąta rocznica powodzi
    Piąta rocznica powodzi

    Przesyłam ciekawy tekst pewnego spolszczonego Francuza zamieszkałego na Brochowie.

    ?WROCŁAW? CZCI ROCZNICĘ POWODZI
    czyli high life?u nie zaleje

    Ponadprzeciętne zamiłowanie władz Wrocławia do tyleż masowych co tandetnych przedstawień oraz jej gorączkowe próby stworzenia jakiejkolwiek wrocławskości, atmosfery miasta oraz podniesienia jego prestiżu jest już doskonale znane jego mieszkańcom. Mimo, że na mdłości hartowałem się na widowiskach w stylu Blues Brothers oraz obchody Millenium, przyznaję, że przecierałem oczy ze zdumienia, słysząc i czytając o ?obchodach piątej rocznicy Powodzi?.

    Zdziwiony przybysz spytałby ? jak można obchodzić rocznicę kataklizmu, który zniszczył pół miasta? Otóż można. Okazuje się bowiem, że powódź miała swój pozytywny wymiar, a mianowicie ?ujawniła u wrocławian? zjawisko solidarności międzyludzkiej i wzajemnej pomocy. ?To nie jest takie oczywiste, że mieszkańcy wychodzą z domów, by bronić swojego miasta? ? powiedział nadworny ?specjalista? od interpetacji procesów społecznych - Wojciech Sitek na dyskusji ?Powódź 1997 ? wrocławskie katharsis?, która to wchodziła w obręb wydarzeń ?czczących rocznicę powodzi?. Istotnie ? być może dla takich specjalistów jak Sitek nie jest to oczywiste (choć nie wnikajmy w to, co robił dyrektor Instytutu Socjologii, w czasie, gdy wielka woda zalewała miasto), takie oczywiste nie było to również dla wielu innych ?specjalistów? i przedstawicieli ?śmietanki tego miasta?, którzy obserwowali podnoszenie się poziomu wody przechadzając się po wałach na swoistych rodzinnych piknikach. Co ciekawe oczywiste stało się to dla rzeszy normalnych ludzi ? niezamożnych pracowników, młodzieży, lumpów i dzielnicowych kombinatorów. Być może dlatego, że ?obrona miasta? była dla nich przede wszystkim obroną siebie, swoich sąsiadów i najbliższego otoczenia, a nie tego, co pod nazwą ?Wrocław? zdają się rozumieć miejscy dostojnicy i z czego mają nadzieję wyssać sporą kasę.

    Władze sławią oto i świętują ?ofiarność mieszkańców Wrocławia?, tak jakby w tej ofiarności leżała jakakolwiek zasługa władz. Używają szeregu figur retorycznych w rodzaju ?poświęcenie mieszkańców?, ?solidarność?, etc. , aby ukazać Wrocław jako miasto o szczególnej więzi pomiędzy mieszkańcami - miasto szczególne rządzone przez szczególnych ludzi. To zagrywka iście marketingowa i nikczemna. Nikczemna tym bardziej, że władze stokroć lepiej by zrobiły, gdyby władze o powodzi dyskretnie milczały.

    Powódź ujawniła bowiem ich kompletną dezynwolturę. Nie zdołała zorganizować żadnej sieci informacyjnej ani wzajemnej pomocy. Nikt z władz nie wiedział, co i gdzie się dzieje, nie mówiąc o tym, co i gdzie należy zrobić. Pół biedy, jeśli władze zostawiłyby wolną rękę zorganizowanym samoistnie i na poczekaniu komitetom, które radziły sobie (np. na Wielkiej Wyspie) całkiem dobrze. Gorzej, że działalność władz była przeciw-skuteczna. Kiedy do Wrocławia zbliżała się ogromna fala, w telewizji wojewoda na przemian z prezydentem serwowali sprzeczne prognozy ? najpierw stawiając masy w stan najwyższego pogotowia, by później ? tuż przed uderzeniem fali - uspokajać. W rezultacie woda zaskoczyła setki osób, które nie zdążyły ewakuować swoich mieszkań, sklepów, magazynów. Chaos w umysłach przedstawicieli władz trwał zresztą cały czas, by wspomnieć nie dość, że absurdalne to jeszcze nieudolne próby wysadzenia wałów w Łanach.

    W pewnym sensie jednak w czasie powodzi odnalazł się znakomicie prezydent Zdrojewski. Przez parę dni widzowie lokalnej telewizji TeDe mieli okazję podziwiać jego parodniowy zarost (acz bez przesady, coś więcej niż krótka szczecinka byłoby przecież nieestetyczne) i podkrążone oczy, mające świadczyć o wytężonej pracy w niesieniu zalanemu miastu ratunku. Zdrojewski co prawda dalej wysyłał sprzeczne komunikaty, przesiadywał w telewizyjnym studiu oraz pozował do zdjęć z workami piasku w rękach, ale robił to z takim wyczuciem public relations, że na 5-leciu powodzi zabrał głos przy okazji odsłonięcia tablicy pamiątkowej na moście Młyńskim i nie znalazł się nikt, kto by wygwizdał.

    Przez pięć lat nikt nie wspominał o przewałach, jakie notorycznie odbywały się w punktach wydawania darów. Nikt nie przypominał o tym, jak przy Jazie Opatowickim wojsko zaraz po przyjeździe zamiast ruszyć z mieszkańcami na wały (woda podchodziła już alarmująco wysoko i liczył się każdy kwadrans) rozpoczęło musztrę i o setkach innych powodziowych bareizmach organów władzy. Niewielu w końcu wypominało głośno magistratowi fakt, że jeśli spełnił on podczas powodzi jakąkolwiek rolę, to jedynie negatywną.
    A po pięciu latach, kiedy wielu ówczesnych powodzian wciąż jeszcze nie może się wygrzebać po tragedii, kiedy to w wielu miejscach Wrocławia i jego okolic stoją jeszcze obskurne domki dla powodzian, kiedy to każde podniesienie poziomu wody wywołuje u tysięcy osób autentyczne przerażenie, po pięciu latach od najbardziej tragicznego wydarzenia w powojennej historii Wrocławia, władze organizują potężny jubel ? piątą rocznicę powodzi ? tak jakby ?czczono? rocznicę nie powodzi a otwarcia gigantycznej fontanny. Oto ?Gazeta Wyborcza? organizuje zawody w układaniu worków z piaskiem (sic), w których występują drużyny kandydatów na prezydenta Wrocławia (sic!!) . Na scenie oprócz przemówień Zdrojewskiego można zakosztować przepychanek słownych między Frasyniukiem i Samoobroną, a na deser odbywa się koncert Perfectu ? dinozaurów, zaprawionych w łzawych widowiskach, którzy utworem ?Tylko Wrocław? doprowadza bawiącą się publikę do orgazmu. Finał zaś stanowi pokaz sztucznych ogni, które układają się w olbrzymi napis EXPO, jakby zapowiedź kolejnej apokalipsy, która ma nawiedzić ciężko już doświadczony Wrocław.

    Dziękujemy za ten dzień ? zakończył w GW relację z imprezy wzruszony Radosław Krąpiec. Jasne, że dziękujemy. I prosimy o jeszcze! Przecież powódź jest w dechę!

    Jean Chambeaux

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: ekp(l)oracji ciąg dalszy...
    ekp(l)oracji ciąg dalszy...
    Tak sobie myślę, a ci co mnie znają wiedzą, że czasami tego typu procesy mnie nachodzą, że z tym
    Expo to nie tak do końca jak się mówi.Generalnie trzeźwo myślący człowiek obśmiałby się jak norka
    na samą myśl takiego przedsięwzięcia i miejsca jego lokalizacji a dokładnie stanu tego miejsca.
    Cóż, my Polacy we krwi mamy czynić niemożliwe możliwym.
    Jaki Wrocław jest każdy widzi i tak jak wcześniej pisałem nie takim przedsięwzięciom dawał radę
    choć w mniejszym wymiarze i w innych czasach.
    Mam tu na myśli Wystawę Stulecia, Sportfest z 1938 r, czy też Zjazd Spiewaczy w 1937.Wystawę Ziem
    Odzyskanych,Zjeździe Intelektualistów i WuWa z 1929 roku pominę.
    Expo w świadomości Wrocławian i Polaków zaistniało nagle dziwnym trafem pod koniec kadencji
    Zdrojewskiego czyli Prezydenta Wrocławia.Postać o tyle ciekawa co kontrowersyjna.Jedni twierdzą, że
    był wspaniałym prezydentem i wizytówka miasta a inni, że wręcz przeciwnie czego efekty są obecnie
    w sądzie na tzw wokandzie.
    Mniejsza jednak o to.Moim zdaniem jedno w czym moge sie zgodzić z jego sympatykami to fakt iż był
    szalenie medialna postacią bez względu na charakter podejmowanych czynności i ich efektu
    finalnego (powódź 1997 i wyniki kontroli NIK).Prezydentem był w/g mnie cieńkim jak kompot z desek a
    jego tzw sukcesy nie wynikają w/g mnie z charyzmy ale z czasu trwania kadencji.Tak czy siak pojawiło
    się EXPO bo czemu nie?
    Za przygotowania nie płaci ani Prezydent ani urzędnicy miejscy z własnej kieszeni ale my podatnicy a
    w szczególności najbardziej zainteresowani czyli mieszkańcy miasta znosząc wszelakie
    niedogodności z tym związane.
    Nie muszę opisywać procedur towarzyszących całej otoczce przygotowań, skandali, wyjazdów,
    apanaży i pozostałych mniej lub bardziej znanych spraw z Expo powiązanych.
    Od miesięcy w mediach wbijano nam w łeb jacy to dobrzy jesteśmy w tematach związanych z
    przygotowaniami, jak nas chwalą i chyba lubią w kuluarowych rozmowach.Sprawy miasta spychano
    na dalszy czasem daleki plan. Fetowano rocznice powodzi co było golem do własnej bramki w
    przededniu głosowania. Skandal ze szpitalem to tylko niewielka część o której słyszała nie tylko
    Polska ale również Europa i Swiat czyli nasza konkurencja do Expo.Wrocław zadziwiał swoimi
    projektami , ekspozycjami i propozycjami ale czy zawsze in plus? Nawet impreza na Rynku była
    zorganizowana przez Józefowicza, który z Wrocławiem ma tyle wspólnego co ja z Krakowem a nawet
    takie smaki są wychwytywane gdy walka idzie o olbrzymie pieniądze.O końcówce maratonu w Monako
    pisać nie bedę bo o tym spokojnie pisać się nie da a że cham ze mnie to i tak nie swiadczy o tym bym
    musiał byc tu i teraz wulgarny. Cóż nawet przed metą my Polacy potrafimy dać dupy. Pewnie nasza
    taka menalność albo pazernośc bo w zgubienie kluczy i spóźnienie na tak ważną uroczystośc jakoś
    dać wiary nie mogę.Porażka, szczególnie ta polska nie ma swoich rodziców więc przez najbliższe
    miesiące będzie w mediach czas obrzucania błotem bądź gównem dosadniej mówiąc. Najwięcej
    zbierze oczywiście rząd bo komunistyczny i nie wysłał żadnego "porządnego" reprezentanta do
    Monako.Ciekaw jestem jednak gdzie byli ci trzeźwo myslący gdy zabiegali wcześniej o poparcie ekipy
    Buzka i Milera dla Expo w czasie gdy w kraju jest po prostu bieda i na nic nie ma pieniędzy? To
    kolejny absurd wrocławskiego Expo.
    Kto da pieniądze na promocję jednego miasta ,chocby najpiekniejszego na świecie ,w kraju w którym
    jest taka a nie inna sytuacja gospodarczo-finansowa? Można oczywiście teraz jęczeć i wmawiać
    sobie co i gdzie źle rozegralismy ale jest coś jeszcze.Oglądałem spoty reklamowe Wrocławia tak
    entuzjastycznie puszczane w czasie walki o Expo i choc w materii tej jako antychryst głosu nie
    podnosiłem to z góry złosliwie uznałem to za cepeliadę po polsku z elementami Bóg, Honor Ojczyzna
    i komputer co w potocznym europejskim znaczeniu można odebrać jako humorystyczne i
    folklorystyczne a nie profesjonalne.Dość oszczędnie pokazywano nam reklamy konkurencji łudząc się
    że nasza reklamówka będzie niczym Kolgejtpalmolif przy szarym mydle malarskim.Oczywiście nie
    mogło zabraknąć Papieża w spocie reklamowym bo nie byłoby to takie polskie do bólu.
    Wczoraj dzięki koledze z Niemiec obejrzałem pełne reklamówki pozostałych konkurentów i powiem
    wam jedno.Kocham to miasto i jest w sercu moim Wrocław na stałe i bedzie do końca bez względu
    na Expo czy jego brak.To jednak co zobaczyłem w wykonaniu Szanghaju powaliło mnie i zjadłem
    linoleum z dużego pokoju.Ślepy siedzący tyłem do telebimu oddałby głos na Szanghaj za samą
    zajawkę nakręconą w realu tak profesjonalnie zrobioną, z wykorzystaniem nowoczesnych technik jak i
    tradycji.Pełen profesjonalizm, medialna erudycja i przygotowanie na top.Obrażanie się na decyzje
    (Seweryn)i twierdzenie że to obraza dla całego Świata można pokazywac na scenie a nie przy
    oficjelach zagranicznych bo pamięc ludzie świata polityki mają doskonałą wbrew pozorom i w
    odopwiednim momencie wypomną.Jeśli jadą tam przedstawiciele miasta i robią cielęce oczy ze
    ździwienia że wygrywa polityka i lobbing to ja się pytam czy słowo profesjonalizm znajduje w tym
    momencie uzasadnienie w stosunku do naszej ekipy? To co pokazał Wrocław w porównaniu z
    samym Szanghajem obliguje mnie do postawienia stwierdzenia, że 2 głosy jakie otrzymała stolica
    Dolnego Śląska to conajmniej o jeden głos za dużo. Nie mam skali, którą mógłbym się posłużyć by
    oddać cepeliadę jaka odwalilismy z Expo. Żałuje tylko tego czasu, pieniędzy i wiązanek jakimi
    zostałem obsypany przez rodaków gdy swojego zdania w tej materii broniłem do końca.Najbardziej
    żałuje jednak nadziei bo te tak trudno z czasem odbudować.
    Bardzo chciałem sie pomylić, nawet nie wiecie jak..ale ku żalowi mojemu i nie tylko wyszło na moje.
    Nie przejmujmy się jednak kochani. Zawsze są nastepne Expa i nastepne delegacje pojadą ze
    sztandarami tradycji i dnia dzisiejszego Wrocławia w dłoniach głosząć wszem i wobec że inne
    propozycje są zdehumanizowane i cybernetyczne po czym zaspiewają raz któryś modlitwę jak dni
    kilka temu.........

    Bonk mimo wszystko sfrustrowany porażką

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zaczynam strasznie bać się porodu!
    Przede wszystkim nie myśl o tym. Wiem to trudne, niewykonalne wręcz ale
    konieczne. Mysląc o bólu potęgujesz strach, a co za tym idzie stajesz się
    bardziej podatna na ból i wszystko złe, co związane z porodem.
    Ja urodziłam w bardzo dziwny sposób. Było to 7 lat temu, byłam w jakimś 36-
    37 tygodniu ciąży i jeszcze nie zaczęłam się bać tak na dobre porodu. Owszem
    nasłuchałam się koszmarnych opowieci, ale jeszcze nie wpadłam w panikę. I
    nadeszła ta pamiętna niedziela. Mj partner jak zawsze pojechał na giełdę, dzień
    wcześniej byliśmy na imprezie. Wstawałam co chwila siku. Już mnie szlag
    trafiał, bo popuszczałam co kilka minut. Żadnych dolegliwości, żadnych bóli,
    nic, tylko to posikiwanie i to bez specjalnego parcia na pęcherz. Przygotowałam
    obiad - kurczak z rożna - pamiętam jak dziś, wrzuciłam do pralki prawie
    wszystkie majciochy w jakie się jeszcze mieściłam hehehhe, bo zaczynało mi
    brakowac suchej bielizny. Wcisnęłam się w jakieś przedciążowe biodrówki i znowu
    poczułam że mi mocz wycieka. Tym razem wyciekło mi trochę na deskę. I dopiero
    wtedy opkazało się, że ma to leciuchno różowe zabarwienie. No, w życiu nie
    sikałam na różowo. Akurat nadszedł partner. Ja, głodna okrutnie, postanowiłam,
    ze najpierw zjem, a potem spanikuję jakby to były wody, bo odchodza bardzo
    delikatnie. Siadam więc sobie do obiadku, w samych spodniach( bo mi się te
    majciochy już faktycznie skończyły) , już prawie amusiam kurczaczka, gdy nie z
    tego ni z owego na szczerość mnie wzięło i mówię do faceta :
    - Wiesz, albo ja już moczu nie umiem utrzymać, albo mi wody odchodzą
    No to sobie pojadłam!
    Chłop wpadł w panikę. Mnie w samochód i do szpitala. Nasz szpitak nieczynny -
    miesiąc wczesniej mieliśmy powódź (1997 rok). Ale jedziemy tam, bo jest ktoś
    przecież w środku i gdzieś nas skieruje. No wpadamy na Izbę Przyjęć, jakaś pani
    doktór mnie bada i stwierdza, że wody faktycznie się sączą, a rozwarcie jest na
    2 palce. Uspokaja, że nie ma co panikować, mamy wybrać szpital w okolicy i
    pojechać tam w ciągu najbliższej godziny.
    Myślę sobie ; wracam do domu i zeżrę tego ptaka , co tam został i tak
    pachniał... Nic z tego, partner mnie z samochodu nie wypuścił, pobiegł na górę
    po rzeczy i już jedziemy jak wariaci do szpitala w innym mieście. Jest około
    godziny 15.
    Dojechaliśmy, przyjęli mnie, coś popisali, przebadali i kazali się ulokować
    na zwyklłej sali, bo jak stwierdziła położna, to do północy nie urodzę za
    Chiny. Nic mnie nie boli, jestem tylko głodna i zła. jeszcze się nie boje, bo
    nie wiem czego. Zaaplikowali mi lewatywę( cudo hehehhe), posmiała się ze mnie
    położna, bo sama goliłam sobie krocze i wygladało jak trawnik wariata, potem
    dali mi kilka gazet i wywalili na salę. Partnera już wczesniej wysłali do domu,
    bo co się ma pałętać.
    czytam sobie gazetę i czuję takie tucanie w środku brzucha. Łypię okiem na
    zegar - są regularne, ale prawie niewyczuwalne. Myslę sobie, że jak to te
    sławne skurcze (mam je już co 2 minuty) to dziewczyny mnie z tym bólem w jajo
    robiły. Turlam się do pielęgniarek i pytam, czy to to.Akurat następuje zmiana
    na dużuże - nikt za bardzo się mną nie interesuje - jest niedziela, pora po
    urlopach. Pytam głośniej i w końcu jedna zniecierpliwiona mówi żebym wlazła na
    łóżko w porodówce to mnie zbada. No to wczołgałam się tam i czekam. To tucanie
    w brzuchu jest ciut silniejsze, ale nie boli. To raczej tak jak ruchy dziecka,
    tylko gdzieś tak głębiej.
    Przychodzi ta zniecierpliwiona położna, w rękach ma kawę, stawia ją na łóżku
    obok i badając mnie pociska mi wykład, że jak skłamię , że mam skurcze, to
    szybciej nie urodzę. Dodam, ze jest to mały, zacofany szpitalik, nie podłaczają
    mnie do niczego, nie robią mi nawet USG. KObieta stwierdza, że mam rozwarcie na
    2 palce (czyli jak kilka godzin temu) i wody wciąż się sączą. Dodaje
    jeszcze ,że jak przed północą (jest już 19.40) nie urodzę to podłączą mnie pod
    kroplówkę.
    - teraz niech pani idzie na salę - daje mi nową gazetę do poczytania. - i
    przyjdzie do nas jak bedą bole parte, skoro już ma pani skurcze hehhehe.
    Szlag mnie nie trafił ze zlości tylko dlatego, że nagle mnie zgięło.
    Poczułam ból, a że nie byłam przygotowana, to aż się gazetą podparłam.
    - Co to ten ból party, jak go poznam ? - pytam, gdy doszłam do pozyjci
    dwunożnej.
    - My poznamy - śmieje się ta położna.
    Jak poznacie to poznacie, kij wam w oko. Zabieram gazetę i chcę iść, a tu
    znowu ciach do ziemi mnie gnie. Cio za diabeł. No i to parcie...
    - ups, muszę do kibelka... ta lewatywa chyba jeszcze ....
    - Na łózko! - słyszę w odpowiedzi. - Szybko.
    Bardzo smieszne, boli i jeszcze jestem gruba, no i ten kibelek mi się marzy...
    Wturlałam się na łóżko i mam pytać po co ta panika, gdy przestaszona położna
    mówi;
    - Teraz niech pani prze!
    No to się zaparłam . Raz. Zabolało, poczułam pęknięcie, gorąc na nogach i
    słyszę;
    - Ma pani syna.
    Jest godzina 19.50
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 85 wyników • 1, 2

    Design by flankerds.com