Linki
menu      Powrót do 36 komnaty
menu      Powrót do błękitnej laguny
menu      Powrót do Garden State
menu      Powrót do Krainy Potworów
menu      powrót do nazwiska panieńskiego
menu      Powrót do poprzedniej strony
menu      Powrót do strony głównej
menu      Powrót do swego wewnętrznego
menu      powrót do ustawień fabrycznych
menu      Powrót aniołów
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powrót do domu





    Temat: Taxi
    Odnoszacy sukcesy biznesmen przylecial na weekend do Las Vegas na maly
    hazardzik. Niestety
    przegral wszystko - zostalo mu tylko cwierc dolara i bilet powrotny na
    samolot.
    Gdyby tylko udalo mu sie dostac na lotnisko mialby zapewniony powrót do
    domu.
    Poszedl wiec przed kasyno gdzie czekala taksówka. Wsiadl do niej i wyjasnil
    swoja sytuacje
    taksówkarzowi. Obiecal, ze odesle kierowcy pieniadze z domu. Zaproponowal,
    ze da mu numery
    karty kredytowej, numer jego prawa jazdy, jego adres itd.
    Taksówkarz odpowiedzial: "jesli nie masz pietnastu dolców to wynos sie z
    mojej taksówki !"
    Biznesmen musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie dotrzec na
    lotnisko przed odlotem
    samolotu. Gdy minal rok powrócil do Las Vegas i tym razem wygral fortune.
    Zadowolony z wygranej wyszedl przed kasyno, zeby wziac taksówke na lotnisko.
    Na koncu dlugiej
    kolejki taksówek zobaczyl goscia, który odmówil mu podwiezienia gdy opuscilo
    go szczescie
    rok temu. Biznesmen zastanowil sie przez chwile i obmyslil plan ukarania
    taksówkarza za jego
    brak wyrozumialosci.
    Wsiadl do pierwszej w kolejce taksówki i zapytal:
    -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców" uslyszal w odpowiedzi.
    -"A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial ?"
    -"Co ?! Spadaj z mojej taksówki ty pedale jeden !"
    Biznesmen obszedl wszystkie taksowki zadajac te same pytania innym
    taksowkarzom z takim samym
     skutkiem. Gdy doszedl do - stojacej na koncu kolejki - taksówki znajomego
    sprzed roku,
    wsiadl i zapytal: -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców"
    - "OK" odpowiedzial biznesmen i ruszyli. Gdy przejezdzali powoli wzdluz
    dlugiej kolejki taksówek
     biznesmen SZEROKO USMIECHAL sie do kierowców........
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Taxi
    Jakieś problemy z wysyłaniem w dniu 11.02.04r. Jeśli będzie to drugi raz to
    sorki
    t@x-ówka
    Odnoszacy sukcesy biznesmen przylecial na weekend do Las Vegas na maly
    hazardzik. Niestety
    przegral wszystko - zostalo mu tylko cwierc dolara i bilet powrotny na
    samolot.
    Gdyby tylko udalo mu sie dostac na lotnisko mialby zapewniony powrót do
    domu.
    Poszedl wiec przed kasyno gdzie czekala taksówka. Wsiadl do niej i wyjasnil
    swoja sytuacje
    taksówkarzowi. Obiecal, ze odesle kierowcy pieniadze z domu. Zaproponowal,
    ze da mu numery
    karty kredytowej, numer jego prawa jazdy, jego adres itd.
    Taksówkarz odpowiedzial: "jesli nie masz pietnastu dolców to wynos sie z
    mojej taksówki !"
    Biznesmen musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie dotrzec na
    lotnisko przed odlotem
    samolotu. Gdy minal rok powrócil do Las Vegas i tym razem wygral fortune.
    Zadowolony z wygranej wyszedl przed kasyno, zeby wziac taksówke na lotnisko.
    Na koncu dlugiej
    kolejki taksówek zobaczyl goscia, który odmówil mu podwiezienia gdy opuscilo
    go szczescie
    rok temu. Biznesmen zastanowil sie przez chwile i obmyslil plan ukarania
    taksówkarza za jego
    brak wyrozumialosci.
    Wsiadl do pierwszej w kolejce taksówki i zapytal:
    -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców" uslyszal w odpowiedzi.
    -"A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial ?"
    -"Co ?! Spadaj z mojej taksówki ty pedale jeden !"
    Biznesmen obszedl wszystkie taksowki zadajac te same pytania innym
    taksowkarzom z takim samym
     skutkiem. Gdy doszedl do - stojacej na koncu kolejki - taksówki znajomego
    sprzed roku,
    wsiadl i zapytal: -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców"
    - "OK" odpowiedzial biznesmen i ruszyli. Gdy przejezdzali powoli wzdluz
    dlugiej kolejki taksówek
     biznesmen SZEROKO USMIECHAL sie do kierowców........
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Z ostatniej chwili...
    oops, nie ta groopa :)

    Jeden dzien z zycia Krzysztofa Ibisza

    6:00 Krzysztof spi. Troche mu goraco w garniturze,
    ale przeciez nie  bedzie spal w pizamie. W kazdym razie nie on,
    dzentelmen. Ma zly sen.  Sni mu sie ze nie wszyscy go
    poznaja na ulicy. Na szczescie okazuje  sie ze to jakas
    wycieczka Egipcjan. Na wszelki wypadek daje im swoje
    zdjecia z autografem. Na drugi raz juz go poznaja

    7:00 Krzysztof biegnie na silownie. Bedzie dzis cwiczyl uda
    i powtarzal "dobry wieczor panstwu" na rozne sposoby

    9:00 Czas na angielskie sniadanie.
    Sok, platki na mleku, jajka na bekonie, plama na obrusie

    10:00 Krzysztof jedzie do telewizji. Po drodze wszyscy prosza go o
     autograf. Jeden nie prosi. Krzysztof wrecza mu na sile.

    10:30 W studio juz czekaja. Krzysztof chce zeby sprawdzono czy wszyscy
     telewidzowie wlaczyli telewizory. Nie chcialby zeby ktos stracil z
     tego, co on bedzie mowil.

    11:00 Wreszcie jest na wizji. Bedzie dzis wystepowal do 23:00.
    Szkoda   ze w miedzyczasie beda jeszcze cos nadawac.
    Sprobuje pogadac z prezesem zeby w ogole zrezygnowal z programow

    15:00 Mala przerwa. Krzysztof je obiad w bufecie.
    Jest niespokojny.   Prosi kogos zeby sie dowiedzial czy nie ma protestow
    ze go nie ma na   wizji

    15:15 Krzysztof wraca przed kamery. Jest skruszony. Wie ze 15 minut bez
     niego to cala wiecznosc. Jak by to telewidzom wynagrodzic? Juz wie.
     Nastepnym razem bedzie jadl obiad na wizji

    19:00 Znow mala przerwa. Krzysztof musi pojsc do toalety. Jak to
     wynagrodzic telewidzom? Przeciez nie bedzie....

    23:00 Dyzur w telewizji minal. Powrot do domu. Nikogo nie ma na ulicy,
     wiec Krzysztof sklada autografy na chodnikach i murach.
    Jutro pogada z  prezesem zeby kamery zainstalowac rowniez
    w jego mieszkaniu. Przeciez  spi tez pieknie

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: przyslal mi koles
    Odnoszący sukcesy biznesmen przyleciał na weekend do Las Vegas na maly
    hazardzik. Niestety przegral wszystko - zostalo mu tylko cwierc dolara i
    bilet powrotny na samolot. Gdyby tylko udalo mu sie dostac na lotnisko
    mialby zapewniony powrót do domu. Poszedl wiec przed kasyno gdzie czekala
    taksówka. Wsiadl do niej i wyjasnil swoja sytuacje taksówkarzowi. Obiecal,
    ze odesle kierowcy pieniadze z domu. Zaproponowal, ze da mu numery karty
    kredytowej, numer jego prawa jazdy, jego adres itd.
    Taksówkarz odpowiedzial: "jesli nie masz pietnastu dolców to wynos sie z
    mojej taksówki !"
    Biznesmen musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie dotrzec na
    lotnisko przed odlotem samolotu. Gdy minal rok powrócil do Las Vegas i tym
    razem wygral fortune. Zadowolony z wygranej wyszedl przed kasyno, zeby wziac
    taksówke na lotnisko. Na koncu dlugiej kolejki taksówek zobaczyl goscia,
    który odmówil mu podwiezienia gdy opuscilo go szczescie rok temu. Biznesmen
    zastanowil sie przez chwile i obmyslil plan ukarania taksówkarza za jego
    brak wyrozumialosci.
    Wsiadl do pierwszej w kolejce taksówki i zapytal:
    -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców" uslyszal w odpowiedzi.
    -"A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial ?"
    -"Co ?! Spadaj z mojej taksówki ty pedale jeden !"
    Biznesmen obszedl wszystkie taksowki zadajac te same pytania innym
    taksowkarzom z takim samym skutkiem. Gdy doszedl do - stojacej na koncu
    kolejki - taksówki znajomego sprzed roku, wsiadl i zapytal: -"Ile kosztuje
    podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców"
    - "OK" odpowiedzial biznesmen i ruszyli. Gdy przejezdzali powoli wzdluz
    dlugiej kolejki taksówek biznesmen SZEROKO USMIECHAL sie do
    kierowców........
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: gdzie opublikuje smieszne zdjecie?
    :::mg::: <mihi@wpWYTNIJ.TO.plnapisał(a):

    Akurat Kaczyński jest wzrostem równy mniej więcej Putinowi/Bushowi/Mubarakowi.
    To zdjecie to słaby fotomontaż przyjaciela McDonalda Tuska.

    Tx:

    Odnoszacy sukcesy biznesmen przylecial na weekend do Las Vegas na maly
    hazardzik. Niestety przegral wszystko - zostalo mu tylko cwierc dolara i bilet
    powrotny na samolot. Gdyby tylko udalo mu sie dostac na lotnisko mialby
    zapewniony powrot do domu. Poszedl wiec przed kasyno gdzie czekala taksowka.
    Wsiadl do niej i wyjasnil swoja sytuacje taksowkarzowi. Obiecal, ze odesle
    kierowcy pieniadze z domu. Zaproponowal, ze da mu numery karty kredytowej,
    numer jego prawa jazdy, jego adres itd. Taksowkarz odpowiedzial:
    - Jesli nie masz pietnastu dolcow to wynos sie z mojej taksowki! Biznesmen
    musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie dotrzec na lotnisko przed
    odlotem samolotu. Gdy minal rok powrocil do Las Vegas i tym razem wygral
    fortune. Zadowolony z wygranej wyszedl przed kasyno, zeby wziac taksowke na
    lotnisko. Na koncu dlugiej kolejki taksowek zobaczyl goscia, ktory odmowil mu
    podwiezienia gdy opuscilo go szczescie rok temu. Biznesmen zastanowil sie
    przez chwile i obmyslil plan ukarania taksowkarza za jego brak wyrozumialosci.
    Wsiadl do pierwszej w kolejce taksowki i zapytal:
    - Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?
    - Pietnascie dolcow" uslyszal w odpowiedzi.
    - A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial?
    - Co ?! Spadaj z mojej taksowki ty pedale jeden! Biznesmen obszedl wszystkie
    taksowki zadajac te same pytania innym taksowkarzom z takim samym skutkiem.
    Gdy doszedl do stojacej na koncu kolejki taksowki znajomego sprzed roku,
    wsiadl i zapytal:
    - Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?
    - Pietnascie dolcow.
    - OK - odpowiedzial biznesmen i ruszyli. Gdy przejezdzali powoli wzdluz
    dlugiej kolejki taksowek biznesmen SZEROKO USMIECHAL sie do kierowcow...

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: zemsta!!!
    No coz.... Pozostaje mi tylko zyczyc "smiesznego" wszystkim z listy :)))
    (mam nadzieje ze "nie bylo")

    Odnoszacy sukcesy biznesmen przylecial na weekend do Las Vegas na maly
    hazardzik.
    Niestety przegral wszystko - zostalo mu tylko cwierc dolara i bilet powrotny
    na samolot.
    Gdyby tylko udalo mu sie dostac na lotnisko mialby zapewniony powrot do
    domu.
    Poszedl wiec przed kasyno gdzie czekala taksowka.
    Wsiadl do niej i wyjasnil swoja sytuacje taksowkarzowi.
    Obiecal, ze odesle kierowcy pieniadze z domu.
    Zaproponowal, ze da mu numery karty kredytowej, numer jego  prawa jazdy,
    jego adres itd. Taksowkarz odpowiedzial: "jesli nie masz pietnastu dolcow to
    wynos sie z mojej taksowki !"
    Biznesmen musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie dotrzec na
    lotnisko przed odlotem samolotu.
    Gdy minal rok powrocil do Las Vegas i tym razem wygral fortune.
    Zadowolony z wygranej wyszedl przed kasyno, zeby wziac taksowke na lotnisko.
    Na koncu dlugiej kolejki taksowek zobaczyl goscia, ktory odmowil mu
    podwiezienia gdy opuscilo go szczescie rok temu.
    Biznesmen zastanowil sie przez chwile i obmyslil plan ukarania taksowkarza
    za jego brak wyrozumialosci.
    Wsiadl do pierwszej w kolejce taksowki i zapytal:
    "Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    "Pietnascie dolcow" uslyszal w odpowiedzi.
    "A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial?"
    "Co ?! Spadaj z mojej taksowki ty pedale jeden !"
    Biznesmen obszedl wszystkie taksowki zadajac te same pytania innym
    taksowkarzom z takim samym skutkiem.
    Gdy doszedl do - stojacej na koncu kolejki - taksowki znajomego sprzed roku,
    wsiadl i zapytal: "Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?"
    - "Pietnascie dolcow"
    - "OK" odpowiedzial biznesmen i ruszyli.
    Gdy przejezdzali powoli wzdluz dlugiej kolejki taksowek biznesmen SZEROKO
    USMIECHAL sie do kierowcow........]]

    Hicnar

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: zagadek??
    A "Jerzy Ornat" <m@webmedia.plciągle swoje:


    dziesieciu  Murzynow przechodzi przez rzeka, co maja
    uczynic aby se fujary nie zamoczyc?
    odpowiedz bardzo prosta...jeden
    drugiemu wklada palanta do d@py!!!


    Murzynów, waść powiadasz...? A tak, oni tak idą, bo od słoni
    układ "trąba--ogon" naśladują... :)

    tax [był do bólu]:
    Odnoszacy sukcesy biznesmen przylecial na weekend do Las
    Vegas na maly
    hazardzik. Niestety przegral wszystko - zostalo mu tylko
    cwierc dolara i
    bilet powrotny na samolot. Gdyby tylko udalo mu sie dostac
    na lotnisko
    mialby zapewniony powrót do domu. Poszedl wiec przed kasyno
    gdzie czekala
    taksówka. Wsiadl do niej i wyjasnil swoja sytuacje
    taksówkarzowi. Obiecal,
    ze odesle kierowcy pieniadze z domu. Zaproponowal, ze da mu
    numery karty
    kredytowej, numer jego prawa jazdy, jego adres itd.
    Taksówkarz odpowiedzial: "jesli nie masz pietnastu dolców to
    wynos sie z
    mojej taksówki !"
    Biznesmen musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie
    dotrzec na
    lotnisko przed odlotem samolotu. Gdy minal rok powrócil do
    Las Vegas i tym
    razem wygral fortune. Zadowolony z wygranej wyszedl przed
    kasyno, zeby wziac
    taksówke na lotnisko. Na koncu dlugiej kolejki taksówek
    zobaczyl goscia,
    który odmówil mu podwiezienia gdy opuscilo go szczescie rok
    temu. Biznesmen
    zastanowil sie przez chwile i obmyslil plan ukarania
    taksówkarza za jego
    brak wyrozumialosci.
    Wsiadl do pierwszej w kolejce taksówki i zapytal:
    -"Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców" uslyszal w odpowiedzi.
    -"A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial ?"
    -"Co ?! Spadaj z mojej taksówki ty pedale jeden !"
    Biznesmen obszedl wszystkie taksowki zadajac te same pytania
    innym
    taksowkarzom z takim samym skutkiem. Gdy doszedl do -
    stojacej na koncu
    kolejki - taksówki znajomego sprzed roku, wsiadl i
    zapytal: -"Ile kosztuje
    podwiezienie na lotnisko ?"
    -"Pietnascie dolców"
    - "OK" odpowiedzial biznesmen i ruszyli. Gdy przejezdzali
    powoli wzdluz
    dlugiej kolejki taksówek biznesmen SZEROKO USMIECHAL sie do
    kierowców........

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Pokręcone
    Użytkownik "Embriao" <embr@NO.SPAMERZ.aborticide.art.plnapisał w
    wiadomości


    Eee tam, pewnych ludzi nie przewalczysz...


    No wiem...
    A swoja droga - wszędzie znajomi!
    Co Ty tutaj robisz to ja juz nie mam pojecia ;)
    E nie, dobra, dobra, mam :D
    Bo co tu innego mozna robic ;)

    TAX: (też przepisany z kiedys, kiedys)

     Odnoszacy sukcesy biznesmen przylecial na weekend do Las Vegas na
    maly hazardzik. Niestety przegral wszystko - zostalo mu tylko cwierc
    dolara i bilet powrotny na samolot. Gdyby tylko udalo mu sie dostac
    na lotnisko mialby zapewniony powrot do domu.

     Poszedl wiec przed kasyno gdzie czekala taksowka. Wsiadl do niej
    i wyjasnil swoja sytuacje taksowkarzowi. Obiecal, ze odesle kierowcy
    pieniadze z domu. Zaproponowal, ze da mu numery karty kredytowej,
    numer jego  prawa jazdy, jego adres itd.

     Taksowkarz odpowiedzial: "jesli nie masz pietnastu dolcow to wynos
    sie z mojej taksowki !"

     Biznesmen musial skorzystac z autostopu i ledwo udal mu sie dotrzec na
    lotnisko przed odlotem samolotu. Gdy minal rok powrocil do Las Vegas
    i tym razem wygral fortune. Zadowolony z wygranej wyszedl przed kasyno,
    zeby wziac taksowke na lotnisko. Na koncu dlugiej kolejki taksowek zobaczyl
    goscia, ktory odmowil mu podwiezienia gdy opuscilo go szczescie rok temu.

     Biznesmen zastanowil sie przez chwile i obmyslil plan ukarania taksowkarza
    za jego brak wyrozumialosci. Wsiadl do pierwszej w kolejce taksowki i
    zapytal:

     - Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?
     - Pietnascie dolcow - uslyszal w odpowiedzi.
     - A ile by kosztowalo gdybym po drodze Cie przelecial?
     - Co?! Spadaj z mojej taksowki ty pedale jeden!

     Biznesmen obszedl wszystkie taksowki zadajac te same pytania innym
    taksowkarzom z takim samym skutkiem. Gdy doszedl do - stojacej na koncu
    kolejki - taksowki znajomego sprzed roku, wsiadl i zapytal:

     - Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?
     - Pietnascie dolcow.
     - OK" odpowiedzial biznesmen i ruszyli.

     Gdy przejezdzali powoli wzdluz dlugiej kolejki taksowek biznesmen
    SZEROKO USMIECHAL sie do kierowcow...

    L

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Ciiiiiicho wszedzie


    Moze potraficie poprawic mi humor. Mam w perspektywie powrot do domu przez
    dluuuuuuugasne korki przez demonstracje gornikow, byc moze wroce na
    piechotke to bedzie szybciej.

    Aga


    w wawie czy Katowicach ?

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: dieta, treningi, - 20kg!
    W życiu każdego mężczyzny.. Yyyy  zacznę inaczej. Nadszedł czas zmian,
    człowiek dorósł do pewnych spraw i dość późno ale jednak postanowił odmienić
    zdecydowanie swoje ciało, swój wygląd, SWOJE ZDROWIE ! Czas na dietę , czas
    na treningi (tego się nie boję, byłem kilka lat sportowcem).

    Poniżej prezentuję podstawowe informacje, które uznałem za ważne do
    przekazania. Jeżeli coś ominąłem proszę o pytania - odpowiem.

    STYL  ŻYCIA:
    Niestety fatalny! Praca przy komputerze 9-11h dziennie !
    Plan dnia: 6.00 pobudka , 7.00 już w pracy, 18-19 powrót do domu.
    I tu jest jeden z głównych problemów =podczas pracy, podczas dnia pracy
    nie mam dostępu do szeroko rozumianej kuchni (poza czajnikiem. ;-) ), czyli
    brak kuchenki gazowej. (mówię to w kontekście diety, ciepłego posiłku).
    O MNIE:
    23 lata, 186cm, 116kg !!
    CEL:
    Schudnięcie 20kg ! Zmienić rozmiar ubrań o 2 !

    DIETA:
    Gotów na duże wyzwania, problem może być brak ciepłego posiłku w środku
    dnia. (dostęp jedynie do czajnika.). Trzeba też pamiętać że przy diecie będą
    treningi i to intensywne (mówię to w kontekście dostarczenia do organizmy
    odpowiednich witamin, minerałów itd.)
    TRENING:
    Tutaj deklaruje jeszcze większe wyzwania, nawet 2 razy dziennie  - rano
    przed praca i wieczorem po ok. godz 19-20 (oczywiście z początkami może być
    ciężko).
    Do dyspozycji (moje propozycje) mam:
    - piękny las - BIEGANIE
    - piękny las - ROWER !
    - SIŁOWNIA amatorska (atlasik, ławeczki, podstawowe wyposażenie)
    - a z czasem i basen ( z obecną posturą po prostu się wstydzę tam
    pojawiać .. )

    PODSUMOWANIE:
    Potrzebuję porady - pomocy. Przede wszystkim czy jest ktoś w stanie mi
    profesjonalnie pomóc - rozpisać treningi i dietę. Może być odpłatnie.
    Potrzebuję profesjonalnej porady i prowadzenia, samemu łatwo można
    namieszać, przesadzić itd. Itd. stąd ten post.

    Jeżeli nie to proszę o informację do kogo w moim mieście mam się zgłosić?
    Osób przychodzi mi do głowy wiele: lekarz 1 kontaktu, dietetyk, trener (np.
    z siłowni)  i inni. .

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie, i bardzo bardzo dziękuję już teraz za
    porady, pomoc.

    Zaciskując żeby i przygotowując się psychicznie (bo chyba zgodzicie się że
    wszystko rozgrywa się w głowie) pozdrawiam
    Zbyszek

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: opowiadanie/ wczesniejszy powrót do domu
    opowiadanie/ wczesniejszy powrót do domu
    proszę o sprawdzenie opowiadania i poprawienie błędów
    a temat brzmi:
    Napisz opowiadanie o nieoczekiwanym wydarzeniu, które miało miejsce podczas
    wycieczki zagranicznej i spowodowało twój wcześniejszy powrót do domu.

    dzięki za pomoc

    Last summer I went on a camp in Alps mountains in Switzerland. I went there
    with my friends to learn skiing and we had planned to stay there for two
    weeks. I was very excited that I finally had a chance to do something that
    enjoyed me.

    As soon as we arrived at hotel, we itch for our first downhill run. Second
    day of our stay in Alps we hired a handsome ski instructor, bought new hitech
    equipment and protective, fashionable clothes. Everything was ready to the
    last gaiter button. So we could start ours’ lessons.

    After a three days of ski study I regarded myself as the queen of snowy
    slopes and the best skier in the world. I wanted to impress everyone and I
    decided to ski on the snowboard. My self-confidence brought me to ruin
    because during downhill I could not keep my balance. I fell on the snow,
    twisted two legs, broke hand and three fingers and I experienced strong
    concussion.

    This unexpected emergency brought about my earlier comeback to home. My
    friends cried when I drove off and I was very sad because I had fallen in
    love at sight in my skiing instructor and I did not want to miss him.

    Good specialist took care of me in Poland. I lay only three months in coma in
    clean hospital and I was infected only by two diseases. I am really lucky
    devil. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Koniec empacypacji ? Powrot do domu ?
    Koniec empacypacji ? Powrot do domu ?
    Najnowsze badania dowodza ze kobiety coraz chetniej rezygnuja z kariery zawodowej na rzecz "zycia domowegoo". Czy to prawda ? Prosze o opinie. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Bezpieczny powrót do domu autobusem prywatnym???
    Bezpieczny powrót do domu autobusem prywatnym???
    www.wiesci.wolomin.com/?f=xml/201004.xml&p=4
    Ale co tam, ZTM się przecież palą... Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: powrot do domu :(((
    powrot do domu :(((
    ja mam taki stary zwyczaj, ktoremu skwapliwie holduje, ze wpadam na lotnisko
    15 minut przed odlotem i ZAWSZE udaje mi sie wepchnac na poklad. Chocby w
    biegu i przez plotki (bieg ten w USA musi byc teraz sprintem, w
    kontekscie „wzmozonej czujnosci na lotniskach”).

    Tym razem na lotnisku w Atlancie wyladowalem az 3 godziny przed lotem do
    Montrealu. A wiec lunchyk, kawusia jedna i druga, papierosow paczka, no i
    jeszcze ostatni papieros przed spacerkiem do bramki. Tam buty przepisowo
    zdjalem, pasek z portek na zyczenie wyciaglem, dalem sie przeswietlic do
    najwstydliwszych czesci mej intymnosci i spokojnie do samolotu sie udalem.
    I wszystko byloby milo i uprzejmie, gdyby ten samolot tam jeszcze byl- bo
    okazalo sie, ze go tam nie bylo juz od jakichs 15 minut... "Wzywalismy pana
    nawet przez megafony, nie slyszal pan?"- ano nie slyszalem, thank you very
    much.
    Zostalem wiec przebookowany na kolejny samolot za 2 godziny.
    Kurcze, gdybym wiedzial, ze sie spoznie i przyjdzie mi mieszkac na lotnisku
    przez 5 godzin to bym do srodmiescia Atlanty wyskoczyl i napil sie choc ich
    lokalnego i wielce egzotycznego wynalazku o nazwie coca-cola i przgapil pare
    kolejnych samolotow.

    Ale wreszcie znalazlem sie w Montrealu, gdzie juz na lotnisku stwierdzilem,
    ze klucz do domu zagubiony zostal.
    Dalej dzwonic do lubego, ktory w pracy na dalekim koncu miasta az do 2am. Z
    walizka w metro sie zapakowalem, miasto wzdluz przemierzylem, lubego
    odnalazlem, klucz dostalem, metrem miasto znow przemierzylem, tym razem w
    kierunku przeciwnym, ze stacji taksowka do domu dotarlem.
    Wreszcie po powitaniu z kotem i szybkim umyciu podlogi (kot mial sraczke, jak
    sie okazalo) rozbierajac sie do kapieli kieszenie w spodniach oproznilem- a
    tam, wsrod walutowej drobnicy znalazl sie zagubiony klucz...
    Luby wkrotce powrocil do domu- zdazylismy jeszcze na kilka saznistych piw
    wyskoczyc.

    Poza tym uwazam, ze ze wzgledu na dbalosc o psychiczne zdrowie obywateli
    rzady krajow podbiegunowych, takich jak Kanada, powinien wydac dekret
    zakazujacy swym obywatelom podrozy do tropikow w miesiacach zimowych.

    Sandaly i krotkie majtki we lzach zwrocilem szafie, z walizki wymiotlem
    okruchy plazowego piasku zanoszac sie szlochem.
    Zaczynam odliczac 60 dni dzielacych mnie od podrozy do Brazylii...

    Zaduzony w Miami i ze swierzym przeziebieniem,
    cj

    Ps. W Montrealu juz prawie przedwiosnie- ledwie –15 stopni.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czekam na powrot do domu
    czekam na powrot do domu
    ... i podejme kolejna próbe zachecenia mojego chlopaka na igraszki...
    jestem wyglodniala sexu, a ostatnio jakos brak checi z jego strony Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Po meczu z Korea...czas na powrot do domu...
    Po meczu z Korea...czas na powrot do domu...
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: powrót z domu po byczeniu się
    powrót z domu po byczeniu się
    Kłaniam się wszystkim pracującym i nie pracującym. Wróciłam, aha. Nie wiem jak
    dalej z pracą bo jak zwykle siedzę w in-cie a robota czeka.
    Nie pozwólcie mi pracować! Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: wyjście i powrót do domu
    wyjście i powrót do domu
    Wrócę chyba później niż zwykle. Tylko czym dojechać? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Miałem już dziś nic nie pisać ale sie wkur******!!!![18+]
    Miałem już dzisiaj nic nie pisać, ale się wkurzyłem jak nigdy!

    Muszę odreagować. Oklaski dla dr Oetker! No co mnie podkusiło, żeby kupić budyń z tej porąbanej firmy?

    Siedziałem sobie w domu, czytałem to i tamto, aż mnie nagle złapała ochota na budyń. A z pięć lat już tego specjału nie jadłem. No się wziąłem ubrałem, pobiegłem do sklepu

    - Poprosze budyń.
    - Proszę.
    - Dziękuję.

    Szybki powrót do domu.
    Na opakowaniu napisane, że gotować mleko, potem wsypać,
    bla, bla, bla.
    Zrobiłem jak kazali.
    I co ?
    I wyszło mi kakao! Rzadkie jak błoto. Tego się nie da jeść. Jak te chamy mogą nazywać to coś budyniem i jeszcze chwalić się nową recepturą?

    Mam tego dość. Dość demokracji, kapitalizmu i całego tego dziadostwa. Chcę takich budyniów jak za komuny! W brzydkich opakowaniach, ale gęstych z takimi denerwującymi grudkami! I kisieli też chcę!

    Niedawno na własne oczy widziałem jak moja znajoma PIŁA kisiel! Jak można pić kisiel? Czy nasze dzieci już nie będą pamiętały, że to należy wyjadać łyżeczką, do której wszystko się lepi i na koniec trzeba oblizać?


    Kto mi zabrał szklane litrowe butelki z coca colą?!! Komu one do kurwy przeszkadzały? I mleko w butelkach i śmietana! A takie fajne kapsle miały…

    Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo są w tych cudnych opakowaniach zachowujących świeżość przez 500 lat? Ja chcę wafelków w sreberkach! I nie tylko prince polo ale i Mulatków! Jaki dziad sprzedał się zachodniej technologii, dzięki której teraz wszystkie cukierki rozpływają się w ustach, a nie tak jak kiedyś, kiedy trzeba było je gryźć!

    Nie chcę mieć do wyboru setek rodzajów lodów i nie móc zdecydować się, na jaki mam ochotę! Kiedyś były tylko bambino w czekoladzie i wszyscy byli szczęśliwi, a jak rzucili casatte to ustawiała się kolejka na pół kilometra.

    Czy ktoś pamięta jak smakuje prawdziwa bułka? Nie, nie tak jak w waszych pięknych, nowoczesnych sklepach, napompowane powietrzem kruche bobki. Prawdziwe bułki są twardawe, wyraziste w smaku, a najlepiej z prawdziwym masłem, które wyjęte z lodówki jest niemożliwe do rozsmarowania! O margarynie za komuny można było tylko pomarzyć, a jak była to taka dziadowska, chyba “Palma” się nazywała.

    Wielkie koncerny wykorzeniły na amen z rynku moją ukochaną oranżadę, którą za młodu gasiłem pragnienie. I jej młodszą siostrę - oranżadkę w proszku, której nikt nigdy nie rozpuszczał w wodzie, bo służyła do wyjadania oblizanym palcem.

    Nawet ukochane parówki mi zabrali, dziś już nie robi się takich dobrych jak kiedyś… W telewizji dwa kanały, na każdym nic do oglądania.

    Teraz mamy sto kanałów i też nic nie ma. Możemy zjadać pomarańcze, banany i mandarynki, a kiedyś jak przyszedłeś z czymś takim do szkoły, to cię “szefem” nazywali.

    Fast foodów też nie bylo i każdy żywił się w brudnych budach z hamburgerami napakowanymi warzywami, zapiekankami z serem i pieczarkami i hod-dogami nabijanymi na metalowe pale. Buła, parówa, musztarda! Nic więcej do szczęścia nie potrzebowaliśmy.

    A taką miałem ochotę na budyń!

    Pozdro! Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Miałem już dziś nic nie pisać ale sie wkur******!!!![18+]

    Miałem już dzisiaj nic nie pisać, ale się wkurzyłem jak nigdy!

    Muszę odreagować. Oklaski dla dr Oetker! No co mnie podkusiło, żeby kupić budyń z tej porąbanej firmy?

    Siedziałem sobie w domu, czytałem to i tamto, aż mnie nagle złapała ochota na budyń. A z pięć lat już tego specjału nie jadłem. No się wziąłem ubrałem, pobiegłem do sklepu

    - Poprosze budyń.
    - Proszę.
    - Dziękuję.

    Szybki powrót do domu.
    Na opakowaniu napisane, że gotować mleko, potem wsypać,
    bla, bla, bla.
    Zrobiłem jak kazali.
    I co ?
    I wyszło mi kakao! Rzadkie jak błoto. Tego się nie da jeść. Jak te chamy mogą nazywać to coś budyniem i jeszcze chwalić się nową recepturą?

    Mam tego dość. Dość demokracji, kapitalizmu i całego tego dziadostwa. Chcę takich budyniów jak za komuny! W brzydkich opakowaniach, ale gęstych z takimi denerwującymi grudkami! I kisieli też chcę!

    Niedawno na własne oczy widziałem jak moja znajoma PIŁA kisiel! Jak można pić kisiel? Czy nasze dzieci już nie będą pamiętały, że to należy wyjadać łyżeczką, do której wszystko się lepi i na koniec trzeba oblizać?


    Kto mi zabrał szklane litrowe butelki z coca colą?!! Komu one do kurwy przeszkadzały? I mleko w butelkach i śmietana! A takie fajne kapsle miały…

    Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo są w tych cudnych opakowaniach zachowujących świeżość przez 500 lat? Ja chcę wafelków w sreberkach! I nie tylko prince polo ale i Mulatków! Jaki dziad sprzedał się zachodniej technologii, dzięki której teraz wszystkie cukierki rozpływają się w ustach, a nie tak jak kiedyś, kiedy trzeba było je gryźć!

    Nie chcę mieć do wyboru setek rodzajów lodów i nie móc zdecydować się, na jaki mam ochotę! Kiedyś były tylko bambino w czekoladzie i wszyscy byli szczęśliwi, a jak rzucili casatte to ustawiała się kolejka na pół kilometra.

    Czy ktoś pamięta jak smakuje prawdziwa bułka? Nie, nie tak jak w waszych pięknych, nowoczesnych sklepach, napompowane powietrzem kruche bobki. Prawdziwe bułki są twardawe, wyraziste w smaku, a najlepiej z prawdziwym masłem, które wyjęte z lodówki jest niemożliwe do rozsmarowania! O margarynie za komuny można było tylko pomarzyć, a jak była to taka dziadowska, chyba “Palma” się nazywała.

    Wielkie koncerny wykorzeniły na amen z rynku moją ukochaną oranżadę, którą za młodu gasiłem pragnienie. I jej młodszą siostrę - oranżadkę w proszku, której nikt nigdy nie rozpuszczał w wodzie, bo służyła do wyjadania oblizanym palcem.

    Nawet ukochane parówki mi zabrali, dziś już nie robi się takich dobrych jak kiedyś… W telewizji dwa kanały, na każdym nic do oglądania.

    Teraz mamy sto kanałów i też nic nie ma. Możemy zjadać pomarańcze, banany i mandarynki, a kiedyś jak przyszedłeś z czymś takim do szkoły, to cię “szefem” nazywali.

    Fast foodów też nie bylo i każdy żywił się w brudnych budach z hamburgerami napakowanymi warzywami, zapiekankami z serem i pieczarkami i hod-dogami nabijanymi na metalowe pale. Buła, parówa, musztarda! Nic więcej do szczęścia nie potrzebowaliśmy.

    A taką miałem ochotę na budyń!

    Pozdro!


    śmieszne to nie jest ale masz rację - coprawda za komuny nie żyłem ale pamiętam jeszcze coca colę w sklanych butelkach , czy orenżadkę w proszku którą się jadało palcami. I z kiślem też masz rację - jak patrze na moją siostrę jak pije kisiel zamiast jesć łyżeczką to mam ochotę jej ten kisiel na łeb wylać


    Z dniem na dzień jest coraz gorzej
    kiedyś w średniowieczu taką zarąbistą , mięsistą szynkę jadali a teraz? mawalą chemi czy czegoś tam i taka plastikowa ta szynka Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Na konic dnia
    Dostałem to od kolegi
    Miałem już dzisiaj nic nie pisać ale się wku....em jak nigdy!
    Muszę odreagować.
    Sorry za błędy i ogólny chaos, ale mam to w dupie. Niech to h..j
    strzeli, je...y dr Oetker! No co mnie ku..a podkusiło, żeby kupić
    budyń z tej zaj....ej firmy? Siedziałem sobie w domu,
    czytałem to i tamto, aż mnie nagle złapała ochota na budyń. A z
    pięć lat już tego gówna nie jadłem. No i się wziąłem ubrałem,
    pobiegłem do sklepu. Poproszę budyń. Proszę. Dziękuję.
    Szybki powrót do domu.
    Na opakowaniu napisane, że gotować mleko, potem wsypać, bla, bla,
    bla. Zrobiłem jak kazali. I co? I wyszło mi kakao! Rzadkie jak
    sraczka. Tego się nie da jeść. Jak te pieprzone chamy mogą nazywać
    to coś budyniem i jeszcze chwalić się nową recepturą?
    Mam tego dość. Dość jeb..ej demokracji, kapitalizmu i całego tego
    ścierwa, które weszło do nas po '89. Chce takich budyniów jak
    za komuny! W brzydkich opakowaniach, ale gęstych z takimi
    wkur.....mi grudkami!
    I kisieli też chcę! Niedawno na własne oczy widziałem jak moja
    znajoma PIŁA kisiel! Jak ku..a można pić kisiel? Czy nasze dzieci
    już nie będą pamiętały, że to należy wyjadać łyżeczką, do której
    wszystko się lepi i na koniec trzeba oblizać?
    Kto mi zabrał szklane litrowe butelki z koka kolą? Komu one
    przeszkadzały? I mleko w butelkach i śmietana, które kwaśniały bo
    były prawdziwe! A teraz po tygodniu stania na kaloryferze dalej
    jest "świeże" - co to ku..a za mleko? A dzieci myślą, że
    to mleczarnia mleko daje a krowa jest fioletowa.
    A te butelki takie fajne kapsle miały, skoble do strzelania w dupę
    się z nich robiło!... A gumki się z szelek wyciągało Gdzie teraz
    takie szelki?
    Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo są w tych cudnych
    opakowaniach zachowujących świeżość przez pięćset lat? Ja chce
    wafelków w sreberkach! I nie tylko prince polo ale i Mulatków! Jaki
    dziad sku..ił się zachodnią technologią, dzięki której teraz
    wszystkie cukierki rozpływają się w ustach, a nie tak jak
    kiedyś, trzeba je gryźć było, tak normalnie jak ludzie!?
    No pytam się, no!
    Pie...lę mieć do wyboru setki rodzajów lodów i nie móc zdecydować
    się, na jaki mam ochotę!
    Kiedyś były tylko bambino w czekoladzie i wszyscy byli szczęśliwi,
    a jak rzucili casatte to ustawiała się kolejka na pół kilometra.
    Czy ktoś pamięta jak smakuje prawdziwa bułka? Nie, ku..a, nie tak
    jak w waszych pierdolonych sklepach, napompowane powietrzem kruche
    gówna.
    Prawdziwe bułki są twardawe, wyraziste w smaku, a najlepiej z
    prawdziwym masłem, które wyjęte z lodówki jest niemożliwe do
    rozsmarowania! O margarynie za komuny można było tylko pomarzyć, a
    jak była, to taka chu...a, chyba Palma się nazywała.
    Wielkie pier....ne koncerny wyj...ły na amen z rynku moją ukochaną
    oranżadę, którą za młodu gasiłem pragnienie, a mordę przez pięć
    godzin miałem czerwoną. I jej młodszą siostrę - oranżadkę w
    proszku, której nikt nigdy nie rozpuszczał w wodzie, Bo służyła do
    wyjadania oblizanym palcem.
    Nawet ukochane parówki mi zaj...li, dziś już nie robi się takich
    dobrych jak kiedyś...
    W telewizji dwa kanały, na każdym nic do oglądania. Teraz mamy sto
    kanałówi też nic nie ma. Możemy wpie....ać pomarańcze, banany i
    mandarynki, a kiedyś jak przyszedłeś z czymś takim do szkoły, to
    cię szefem nazywali.
    Fast foodów też nie było i każdy żywił się w drewnianych budach i
    żarliśmy z aluminiowych talerzy i jakoś nikt sraczki nie
    dostał, a śmieci wokoło nie było bo nie było zasranych
    jednorazówek. A jak chcieliśmy ameryki to żywiliśmy się
    zapiekankami z serem i pieczarkami i hod-dogami nabijanymi na
    metalowe pale. Buła, parówa, musztarda! Nic więcej do szczęścia nie
    potrzebowaliśmy.
    Spier...aj zasrana Ameryko. A taką ku..a miałem ochotę na budyń!
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Forever Worlds


    producent: Hexagon
    wydawca: Dreamcatcher / The Adventure Comp.
    kategoria: przygodowe
    Data Premiery:
    Świat: 05 kwietnia 2004
    Polska: obecnie brak planów wydania
    Rozsądne wymagania sprzętowe:
    Pentium III 700 MHz, 128 MB RAM, karta grafiki 64MB, 1.2 GB HDD.

    Trójwymiarowa gra przygodowa autorstwa mało znanej firmy Hexagon (twórcy Jewels of the Oracle i jej sequela Jewels II), podobna nieco na pierwszy rzut oka do takich produkcji jak Myst czy Amerzone. Gracz przejmuje tutaj kontrolę nad Jackem Lanserem, archeologiem i detektywem, który wyruszył na pomoc swojemu staremu przyjacielowi, znanemu paleontologowi. Naukowiec ów zaginął w dziwnych okolicznościach tuż po tym, gdy odnalazł w dżungli amazońskiej mityczne drzewo, którego poszukiwał przez całe swoje życie. Jack jednak, gdy podążał śladami tego człowieka i znalazł się niedaleko miejsca, gdzie widziano go po raz ostatni, również zniknął, a dokładniej mówiąc: przeniósł się za sprawą magii do innego uniwersum. Gracz musi więc nie tylko odnaleźć zagubionego paleontologa, ale też zatroszczyć się o swój szczęśliwy powrót do domu.

    Forever Worlds przypomina znaną grę przygodową Amerzone, bowiem obie te produkcje są niemal w pełni pozbawione przemocy. Główny bohater znajduje się co prawda w zupełnie nieznanym sobie świecie, ale nie jest to świat dla niego wrogi, raczej bardzo niezwykły i interesujący. Zamieszkujące go niesamowite istoty również nie chcą zrobić Jackowi nic złego, gracz nie musi więc, jak ma to miejsce w wielu dzisiejszych grach, mordować wszystkich w zasięgu wzroku. Wszelkie zagadki i problemy rozwiązuje się tutaj przy pomocy głowy, a nie siły mięśni. Forever Worlds to tradycyjna gra przygodowa, więc najważniejsze jest tutaj nie tyle radzenie sobie z bardzo trudnymi zagadkami logicznymi (choć takie też się tu oczywiście zdarzają), co odnajdywanie różnych przedmiotów, łączenie ich ze sobą i używanie w odpowiednich miejscach. Trzeba jednak pamiętać o tym, że fabuła gry przenosi naszego bohatera do innego wymiaru, więc czasem pewne oczywiste dla nas działania mogą być zupełnie niemożliwe do wykonania, a te, które wydają się szalone, mogą być rozwiązaniem zagadki...

    Forever Worlds posiada bardzo dobrą, wyjątkowo barwną i foto-realistyczną oprawę graficzną. Na uwagę zasługuje tutaj przede wszystkim niezwykły, egzotyczny wygląd lokacji, po których porusza się bohater. Według autorów gra starczy na około 25 – 30 godzin zabawy.





    ISO


    />
    pass: desperadosS @Warez-bb.org
    KUNIEC
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Check engine w Punto.
    Lukasz, sq2dyl pisze:


    Hej,

    W ostatnią upalną środę zrobiłem krótką trasę ok. 100km - wszystko było ok.
    Wieczorem odpalam autko i nie gasną kontrolki od wspomagania oraz "check
    engine". Wyłączyłem zapłon, odpaliłem ponownie i znowu to samo.
    Przeproawdziłem czynności podstawowe ;-) : tj. odkręciłem klemę od aku i
    po tej opracji kontrolka od wspomagania zgasiła się, ale cały czas
    świeci się check engine. Miałem 100km do domu i po
    oględzinach/osłuchaniu autka zaryzykowałem powrót do domu. Wszystko było
    ok, żadnych stuków, spalanie w normie, przyspieszenie ok...


    Dwa tygodnie temu podczas trasy Zakopane -Poznań miałem podobne objawy.
    Jazda była ostra jak na Punto 2 1.2 8V rocznik 2001. Temperatura
    powietrza 30C, spora wilgotność powietrza, prędkość na autostradzie A4
    Kraków-Wrocław przez kilka godzin powyżej 120 km/h. Przed Wrocławiem
    zwariował prędkościomierz, nagle wskazówka powędrowała na 180 km/h, po
    czym powoli opadła do zera i tak kilka razy z rzędu! :Potem fiksowała
    tzn skakała między 80 a 120km/h, podczas gdy prędkość auta oscylowała
    juz w okolicach 90-100 km/h. Następnie po kilku minutach zapaliła się
    kontrolka awarii wspomagania elektrycznego kierownicy. Sam układ działał
    bez zarzutu, włącznie z city. Zjechałem na parking, auto odpoczęło 15
    minut, (sprawdziłem bezpieczniki- były OK) i znowu w trasę. Na początku
    przez 5 minut było OK, ale potem te same błędy od nowa w podobnej
    kolejności. (przegrzanie?) Kontynuowałem jazdę lekko przestraszony żeby
    nie zaliczyć jakiejś poważniejszej awarii, która unieruchomiłaby auto,
    no i już we Wrocławiu zapaliła się do tego wszystkiego jeszcze kontrolka
    awarii silnika (ta bursztynowa, nie ta czerwona) Były to więc 3 rzeczy -
    zwariowany licznik prędkość, i 2 kontrolki awarii okładu kierowniczego i
    sterowania elektronika silnika. Były to jednak błędy wirtualne bo silnik
    działał bez zarzutu i układ kierowniczy też. Wróciłem więc spokojnie do
    Poznania a następnego dnia odwiedziłem znajomego mechanika. Podpiął mi
    do auta jakiegoś diagnostycznego laptopa Boscha i przeprowadził
    diagnostykę. Kontrolkę Check Engine skasował, a awaria układu
    kierowniczego sama następnego dnia się uspokoiła. Licznik prędkości
    działa już poprawnie. Z tymże teraz jeździłem raczej tylko po mieście i
    na dystansach do maks 50 km.
    Mechanik stwierdzi, że to było przegrzanie elektroniki + wilgoć, po
    prostu: "zmęczyłeś autko, które nie nadaje się konstrukcyjnie na
    wielogodzinne grzanie non-stop z dużą prędkością po autostradzie" jak
    się wyraził...
    Hmm, sam nie wiem, może coś w tym jest? ;)


    Macie pomysł gdzie szukać przyczyny?

    PS.
    Może czas zmajstrować sobie interfejs diagnostyczny? ;-)


    Za ok 30 zł niech ktoś skasuje Tobie ten błąd w komputerze, może będzie
    OK, jak "odpukać" na razie w moim puntolocie :)
    Zobaczymy za kilkanaście dni na nmojej astępnej dłuższej trasie po
    autostradzie (może znowu w upale) co się będzie działo z elektroniką.
    Jakby co dam znać na grupę.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: juz w kraju kochanym...
    Gdy na grupie
    alt.pl.sport.hattrick trwaja zaciekłe spory
    niejaki(a): Małgorzata.M  napisał(a):


    W Polsce.
    Dwa przypadki z ostatniech kilku miesięcy.
    Jeden - 68 lat zaawansowana astma, nawracajace zapalenia płuc, zabawa
    - dwa tygodnie w szpitalu, dwa tygodnie w domu. Po kilku takich
    "rundkach" - "proszę nie przywozic więcej do szpitala - nic nie
    możemy juz zrobić, prosze zakupić aparat tlenowy".Opieka w domu przy
    takiej chorobie to absurd  - odsysanie wydzieliny, dotlenianie -
    nikogo nie stać na całodobową, płatną (sic!) opiekę specjalisty.W
    koncu znajdujemy płatny (!) dom opieki, który zatrudnia pielegniarkę
    specjalizujaca się w chorobach płuc. W nim doczekuje smierci.
    Drugi - rak kosci (zaatakowany kręgosłup),stan juz taki, że nie
    wstaje z łóżka, jest jak zapałeczka - jeden ruch i złamiesz. Plastry
    przeciwbólowe zmieniane kilka godzin. Pomaga hospicjum, także, a może
    zwłaszcza, wspiera psychicznie. Przyplątuje sie przeziębienie.
    Szpital, izba przyjęć - nawet nie przyjmują na oddział ("bo stan
    beznadziejny, a tu łóżka potrzebne"), powrót do domu - po kilku
    dniach sepsa.


        To przyklad zlego rozumienia roli szpitala, szpital jest miejscem do
    leczenia ludzi a nie do umierania.
        Chorzy paliatywni nie powinni lezec razm z przycyzn, o ktorych nie bede
    tu mowil ...
        Powinni zostac skierowanie do specajalistycznych osrodkow jak  hospicja,
    domy pomocy i opieki, rowniez finansowane przez NFZ
        Gdzie beda mieli oprocz normalnej opieki pomoc psychlogoa, ksiedza i
    bliskich..*
        Jednak znowu, ktos przespal i nie zauwazyl zmian zachodzacych w
    spoleczenstwie
        Jeszcze do niedawna na zasadzie odbicia byly tworzone odzialy
    pediatryczne, ginekologiczne....
        Teraz sa zamykane i przekszlataclene w klijniki rehabilitacji, opieki
    paliatynej...
        Pojawiaja sie lekarze specjalisci w medycnie paliatywnej...
        Bedzie lepiej

        A co do tego, ze musialas placic, na niektore rzeczy panstwa nie stac i
    nigdy nie bedzie
        Dlatego trzeba przestac mydlic oczy spoleczenstwu, ze wszystko im sie
    nalezy
        Najgorsze jest to ze najwiecej krzycza Moon I Gabi, ktorzy jak nie maja
    o tym pojecia
        Ja jestem zwolnnikiem tzw koszyka swiadczen ale to inny temat...


    Pomimo państwowej słuzby zdrowia -


    Ochrony zdrowia...


    ludzie umierają "pod płotem".


    Duze naduzycie to raz a dwa pomysl rowniez o swiadczeniach posrednich
    Plastry z fenatylem, heparyna to wszystko tez kosztuje, chodzy paliatwyni
    maja to za darmo...

    k2

    *PS Nie wiem jakie to bylo stadium zawansowania i w ogole ale jedna z zasad
    leczenia paliatywnego jest zaniechanie leczenia tylko usniezanie bolu.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: juz w kraju kochanym...


    no to proszę...
    "W tym czasie przyjęli na oddział dwie babcie mniej
    więcej osiemdziesięcioletnie, bez kontaktu, na oko tuż przed śmiercią, a
    mnie powiedzieli - owszem, wady są ale nie ma ryzyka zagrożenia życia,
    może
    się pani leczyć ambulatoryjnie"
    więc o co chodzi z tymi babciami?
    napisałaś o nich tak dla kolorytu?
    bo lubisz babcie, nie?
    Kaziu, Kaziu, nieładnie!
    jesteś umoczonym ogniwem.


    zenujące tłumaczyć takiemu staremu dziadowi jak ty, ale poswiece sie

    to jest fragment do ktorego sie odniosłam:

    "psychicznie. Przyplątuje sie przeziębienie. Szpital, izba przyjęć - nawet
    nie


    przyjmują na oddział ("bo stan beznadziejny, a tu łóżka potrzebne"),
    powrót
    do domu"


    I moja odpowiedz:

    "Dla kogo są więc te łóżka potrzebne????
    Bo ja miałam osobiście wprost przeciwny przypadek - skierowanie na
    kardiologię ze zdiagnozowanymi (własnym sumptem!) dwoma wadami serca. Dwie
    godziny na izbie przyjęć. W tym czasie przyjęli na oddział dwie babcie mniej
    więcej osiemdziesięcioletnie, bez kontaktu, na oko tuż przed śmiercią, a
    mnie powiedzieli - owszem, wady są ale nie ma ryzyka zagrożenia życia, może
    się pani leczyć ambulatoryjnie (jak wygląda leczenie ambulatoryjne chyba nie
    muszę pisać) i won do domu!"

    i:
    1.MM znała przypadek gdzie nieuczalnie choremu odmówiono pomocy
    2. ja miałam przypadek, gdzie dwie babcie na oko w stanie agonalnym,
    przyjęto na kardiologię'
    3. mnie nie przyjęto bo nie było bezposredniego zagrozenia zycia

    pytanie: Dla kogo są więc te łóżka potrzebne????

    -w jednych szpitalach nie przyjmują osob w stanach terminalnych, wyjaśniał
    to Kibek czemu
    -w innych szpitalach przyjmuja osoby w stanach terminalnych, a nie przyjmują
    osób w srednim wieku, z diagnoza choroby serca, które powinny jeszcze pożyć

    więc pytanie Dla kogo są więc te łóżka potrzebne????
    jest jak najbardziej zasadne

    i dalej
    nie wartościując czyje życie jest więcej warte zazwyczaj wiecej starania
    przykłada się do leczenia osób w młodych i w sile wieku, niż do osób które
    mają osiemdziesiątkę, 5 poważnych chorób, i wiadomo, ze nie mają już 40 lat
    do przeżycia przed sobą.
    Niech ci Kibek to potwierdzi. Tak po prostu jest.
    I wypierdalaj z insynuacjami, ze zyczyłam babciom śmierci na podjeździe pod
    szpitalem, bo ja jestem piękna i młoda. Nie. Nie przypisuj mi swoich
    ktretyńsko radykalnych pomysłów. I to, ze nie życzyłam im tego nie znaczy,
    ze nie mam jaj, nie będę się przyznawała do rzeczy których nie czułam i nie
    pomyślałam. Te kobiety nadawały się bardziej do opieki paliatywnej, Kibek to
    wyjaśniał MM, a ty se wrzuc w google to sie dowiesz co to jest, niż do
    przyjęcia na oddział kardiologiczny. Takim osobom już się zastawek nie
    przeszczepia, w ogóle się już ich nie otwiera. Mozesz się zżymać na to ale
    tak jest.

    Rozumiem, ze sądzisz że zblizasz się do wieku starczego, wcześniej niż twoi
    równolatkowie, więc twoimi histerycznym odpowiedziami na mojego posta
    zawiaduje paniczny lęk, ze zamiast ciebie do szpitala przyjma jakiegoś
    dziarskiego czterdziestolatka po pierwszym zawale, a ciebie wsuną za parawan
    na korytarzu albo odeślą do domu z trzema plastrami przeciwbólowymi... Ależ
    przecież Mooni, jestes tak nieprzytomnie bogaty, ze jak zachorujesz to se
    kupisz całą klinikę, kardiologiczną, onkologiczną czy proktologiczną, w
    zależności co ci tam bedzie doskwierać, i gdzie ci cycate dwudziestoletnie
    pielegniarki bedą podawać obiad z cateringu z najdroższej restauracji i z
    lubieżnym uśmiechem wsuwać będą tego zwiędłego króliczka w kaczkę,
    pochylajac się dla osłody, zatem nie przejmuj się tak...

    A teraz mozesz się  już odpierdolić! ;P

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Staż studencki w CERNie


    Sebastian Kaliszewski wrote:
    Jędrzej Dudkiewicz wrote:
    | Sebastian Kaliszewski wrote:
    | Dziecko uczone w domu ma znikomy kontakt ze społeczeństwem -- z tego
    | wyrasta kaleka (niepełnosprawny emocjonalnie). Bo człowiek jest
    | zwierzęciem społecznym.

    | Niezłym doświadczeniem jest porównanie słownictwa kibiców, kryminalistów
    | i ostatnich słowników "gwary uczniowskiej". Ja nie wiem, czy chciałbym,
    | żeby moje ewentualne dziecko miało coś wspólnego z TAKIM społeczeństwem.

    Ależ ja sam miałem do czynienia z TAKIM społeczeństwem. 25 lat temu ono
    było wcale podobne do dzisiejeszego. Jakoś "na ludzi" wyrosłem.


    A mi nie wyszło na dobre. Do tej pory odchorowuję. Podstawówkę, liceum
    jest mniej traumatyczne, bo tam już jest selekcja i cieplarniane
    warunki.


    | No i wydaje się, że Twoja idea "uczenia w domu" jest tożsama z
    | zamknięciem dzieciaka w domu i niekończącym się treningiem. To
    | nieporozumienie.

    Dziecko w wieku szkolnym (i przedszkolnym) uczy się współżycia w
    społeczeństwie. Tego, że są głupsi i mądrzejsci, sparawniejsi i mniej
    sprawni, itd. Uczy się określać swoje własne miesjce. I co bardzo ważne
    uczy się samodzielnego określania tej pozycji.


    I jesteś pewien, że musi się tego uczyć od 6 do 19 roku życia, to znaczy
    przedszkole, podstawówkę, gimnazjum i liceum? Całe 13 lat?


    Uczenie domowe sprowadza się do tego, że dziecko ma mocno ograniczony
    kontakt z równieśnikami, a przy tym zwykle to co jest jest ściśle
    kontrolowane (spotyka się z paroma "grzecznymi" dziećmi). No, zapewne
    chodzi na jakieś zajęcia, gdzie z równieśnikami w miarę swobodny kontakt
    ma przez 5 min w szatni.


    Sebastianie, skąd u Ciebie taka niechęć do wypuszczenia dzieciaka na
    podwórko?znaczy dlaczego cały czas zakładasz, że takie dziecko rano
    wstaje, później przychodzi 6 nauczycieli, potem panicz odwożony jest na
    jazdę konną a panienka na fortepian, a powrót do domu i chłopcy uczą się
    walki bronią białą a dziewczęta śpiewają haftując, a jak skończą, to już
    jest 20:00 i trzeba iść spać?


    Ale dziecko kiedyś dorośnie, i w życiu dorosłym nie będzie spotykać
    tylko miłych kolegów ale i kiboli, przestępców, agresorów itp. I nie
    będzie juz prowadzone za rączkę.


    Nie rozumiem, co z tego ma wynikać. Uważasz, że kibole, przestępcy i
    ogólnie agresorzy są tak istotnym i często spotykanym elementem
    rzeczywistości, że warto mieć bardzo dobrze opracowane procedury? Nie
    wydaje mi się, żeby to była prawda. Uważam też, że należy w tej sytuacji
    zdać się na wspaniałą umiejętność posiadaną przez ludzi, to znaczy
    szybką adaptację do sytuacji.


    Uważam to za złe tak samo jak utrzymywanie dziecka w chorobliwej
    higienie. To też już było -- skrajne przypadki kończą się śmiercią po
    objawach podobnych do AIDS (choroba czystości najczęściej występuje w
    Szwecji, gdzie "higieniczne zboczenie" rozwinęło się najbardziej i
    najwcześniej).


    No jasne, szczepić trzeba. Proponuję wysłać dzieciaka parę razy na
    podwórko, na jakiś sport albo do klubu - może być modelarski, byle
    nie skończyło się na samym kleju. Na podwórku dostanie parę razy w
    łeb, będą łzy, będą siniaki, ba, po mleczakach nie ma co płakać a
    reszta goi się na dzieciaku jak na psie - będzie szczepionka, będzie
    kontakt z agresorem. I starczy, nie trzeba 13 lat.

    Bo rozumiem, że nie negujesz tego, że jeżeli chodzi o samo uczenie,
    to metoda indywidualna, ew. w małych, selekcjonowanych grupach, jest
    lepsza?

    JD

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Stare Linuksy i nostalgia (dlugie-nie czytac)
    Witam

    if [ interesuje Cie tylko pytanie ]
    then
            goto_end()
    fi
    :-))))

    Zainstalowałem Mandrake8.1. na dwóch komputerach. Pierwszy raz ekspresowo
    a potem instalka minimalna - i dokładałem to co potrzebuję. Hmmm...
    Dziwna rzecz ale kółko myszki inaczej zachowywało się w gnome-terminalu
    za pierwszym razem a inaczej za drugim. Ponieważ pierwsza funkcjonalność
    bardziej mi odpowiadała postanowiłem dojść do tego gdzie to się ustawia.
    Reinstalacja była poniżej mojej godnośći :-)))))
    Taaak...Straciłem 3!!!! tygodnie. Strace, grepy awki i inne zagrzały się
    do czerwonośći i nic... Mówię sobie - cóż pora się pakować...
    Człowiek się zestarzał, zgłupiał na na stare lata, najprostrzych rzeczy
    nie potrafi zrobić.....
    Zdruzgotany i przygnębiony sięgnąłem do sejfu i wyciągnąłem pieczołowi-
    cie przechowywaną płytkę z moim pierwszym linuksem Slackware-3.1
    (rocznik 1996 - dobry rocznik), w piwnicy odkopałem jakeś 486DX-2 80Mhz
    16MB RAM i mówię - a zainstaluję sobie.....
    I co? -  system wstaje 16 sekund, kładzie się 7, X-y startują 5sek.
    fvwm95 niewiele brzydszy od kde. Gnome na tej maszynie startowałby
    pewnie z godzinę:-))... Prawie wszystko na konsoli co dzisiaj a pełna
    instalacja zajmuje na dysku trochę ponad 250MB (razem egzotycznymi czcion-
    kami). Więc po co ta pogoń za nowinkami - zapytałem siebie. I te skrypty..
    Wszystko w nich proste i przejrzyste, nie ma żadnych zagnieżdżonych wy-
    wołań do czwatego stopnia....I wróciły wspomnienia - ten pierwszy raz:-)
    Łza w oku się kręci... Zdobyta płyta, pośpieszny powrót do domu.....
    Po godzinie miałem już internet (razem z walką z minicomem :-)...
    Ja amator i lamer poprawiałem pierwsze skrypty ppp-on i ppp-off i do dzisaj
    je kopiuję na kolejne maszyny bo działały....Jakiż ja byłem z siebie
    dumny...Tyko żeby płytę CD wymienić rebutowałem maszynę:-) To że normalnie
    nie mogłem wyciągnąć zwaliłem na karb fiksującego napędu (po dosem)...
    Dopiero nad ranem "odkryłem" polecenie umount....:-)
    I ta radość z odkrywania ciągle nowych rzeczy... I te nieprzespane noce
    I tylko jedna porażka - arena...(Ktoś wie co sie stało z tym projektem?)
    .....
    A dziś?.... Gdzie ta legendarna szybkość i stabilność? Jeszcze trzy,
    cztery lata temu gdy na liście ktoś napisał, że linuks mu się powiesił
    był zakrzyczany, że sprzęt ma do kitu i pamięć walniętą. A teraz - sam
    na zawołanie mogę zamrozić w każdej chwili maszynę (wiem czego nie wolno
    mi robić:-))... A takich co nie widzieli wiszącego linuksa pewnie już
    nie ma...
    Żal mi nowych linuksowców... Widzą system wielki, wolny i niestabilny...
    Wielość niespójnych rozwiązań przekomplikowała większość skryptów, które
    teraz muszą sprawdzać wiele warunków, a analiza ich działania staje się
    mocno utrudniona... Co biedakom pozostaje?...Graficzne konfiguratory do
    wszystkiego i reinstalacja systemu w razie problemów...Czy to przypadkiem
    czegoś nie przypomina?....
    I do tego to paskudne uczucie wyobcowania, ja konfiguruję wszstko viajem
    a świat poszedł do przodu:-((( Teraz podobno wszystko robi się inaczej
    a ja nie wiem jak:-(((

     ....Przepraszam za zrzędzenie - to pewnie ta dżdżysta jesienna noc

    function goto_end() {
    W związku z powyższym prośba i pytanie - czy i skąd można ściągnąć
    historyczne wersje dystrybucji linuksa. Mam wszystkie redhaty, mandraki
    i debiany od roku 96. Google pokazuje linki które już nieistnieją.
    Slack w sieci jest od 3.3, RedHaty też tylko nowsze...
    Skąd można ściągnąć RedHata 2.1, Slackware wczesniejsze od 3.0, Linux
    Universe, może jakieś inne?... Może ktoś jeszcze ma i byłby tak uprzejmy
    i wystawił w sieci...Bardzo proszę.


    }


    Pozdrawiam serdecznie
    Paweł Fengler

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: KURWIKI
    h-sympatico :


    arkadius_b wrote:

    | wierzę w rzeczy co nikomu się nie śniły,
    ....
    | są przerzuty. rodzina chce mieć spokój, nie chcą
    | współodczuwać całkiem to naturalne. ponad siłę
    | jest znosić ból patrząc bezradnie, na opuszki
    | palców obgryzione. też nie chcę czuć że rośnie
    | we mnie, i mieć znów kurwiki w oczach.

    A co Ty Arku w moje tematy się mieszasz. ;-)
    I jeszcze dokładnie o pobliskim hospicjum, które ostatnio jest jakby
    częścią mego domu.
    Ale jednak chyba wszyscy  wolą pisać i czytać o miłośći. ;-)
    W najrózniejszych jej odcieniach. Chyba o tej cielesnej najbardziej, bo
    romantyzm się przeżył. ;-)
    A przecież zycie to nie tylko miłość.
    I czasami trzeba zobaczyć jak to sie wszystko tutaj kończy.


    jedno i drugie to rzeczy w sztuce nieśmiertelne, czyli życie i śmierć.
    wiersz ten ciut jest połowiczny, nie jestem pewien czy mi się udało
    oddać tą nieskończoność a zarazem dramat indywidualnego odchodzenia.
    nie jestem przekonany że jest tu wystarczająco to podkreślone,
    romantyzm z pewnością się nie przeżył tylko człowiek coraz bardziej
    się wyalienował. ;) owszem czasami trzeba zobaczyć drugą część
    która jest bez względu czy chcemy czy nie, nasi praszczurowie byli
    bardziej pogodzeni. my zaś co prawda mamy wiedzę ale śmierć funkcjonuję
    u nas jako tabu za zasłony. reklamy mówią o witalnym stylu życia
    gdzie starzenie i umieranie jest uważane za rzecz wstydliwą.
    widziałem młodą dziewczynę na dworcu gdańskim martwą proszącą
    o pieniądze na powrót do domu, lub by wstrzyknąć sobie w żyłę
    oczy jej właśnie to mówiły. nie nadążamy stygniemy przed
    zlodowaceniem


    A dalej... moze coś z Twojej pierwszej strofy. (???)


    owszem pierwsza strofa ma coś co się filozofom nie śniło
    w potencjale;) bo nawet rzeka łez czyli kurwiki mogą mięć
    znaczenie dwojakie. łzy bywają z bólu jak też z radości,
    są ponoć niezbędnym oczyszczającym fizjologicznym
    pierwiastkiem w organizmie.


    Dobrze, ze sa hospicja. Tam nikt nikomu niczego nie zazdrosci. Ten sam
    wózek. Zrozumienie. I personal, który ma specjalne powołanie, bo inaczej
    nie pracowaliby w takim szpitalu.


     masz rację, tylko że wszystko jest dwojakie, śmierć jak wspomniałem
     jest współcześnie rzeczą wstydliwą. czasami oddaję się bliskich
     by nie uczestniczyć w ich przemijaniu, bo ono jest jak wyrzut i dla
     świętego spokoju można ten ciężar zżuci z własnych barków. choćby
     z zwykłego strachu nieumiejętności reagowania na coś co kulturowo
     jest sprowadzone do poziomu tabu.


    Ja, po godzinie wizyty u znajomego w hospicjum, nie mogę sie odnaleźć.
    Lekcje pokory.
    A co dopiero, kiedy dotyczy to bardzo bliskich osób.


    tu tylko klisze, gdy byłem małym chłopcem i nie było jeszcze hospicjów
    mama zabrała mnie do szpitala, gdzie umierała jej przyjaciółka. morfina
    już nie działała, miała zabandażowane palce bo pozbawiła się opuszków
    z bólu. teraz to nie problem można człowieka wyłączyć z odczuwania
    poprzez porażenie jego receptorów nerwowych prądem, lecz pozostaję
    to co można nazwać wyrzuceniem poza nawias w społeczeństwie
    konsumpcyjnym czyli dowolny przymus choćby eutanazji lub przerzucenie
    tzw. współodczuwania empatii na osoby trzecie czyli osoby wynajmujące
    się do troski. stygniecie jest częścią wiersza lecz to tylko jedna
    z dwóch części, jest jeszcze odwrotność czyli sakralność nie ta pseudo
    w postaci hierarchii ważności której cały świat współczesny oddaje
    pokłon. pozdrawiam Halino serdecznie, atma

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Czy ktos gra w baseball?
    On 24 Sep 1998 08:23:37 GMT, ma@enteract.com (Marek Lugowski)
    wrote:

    [mniam]


    sa odcieci od USA.  A taki Pan Sammy Sausa ktory gra w Chicago Cubs i
    ma 65 "home runs" tyle samo co Amerykanin Mark McGwire z St. Louis Cardinals
    to pochodzi z Dominican Republic i cala *wyspa* (i Dominika i Haiti) szaleje
    na jego temat.  


    ehheeh...Chicago Cubs...kochany, gdybys choc raz wybral sie do ich
    ojczyzny nie wspomnialbys o tym zespole...to dopiero jest
    zascianek...to najwieksi 'loosers' [if i may say so] (swoja droga
    ladnie by bylo to tlumaczyc 'stracency' hihihiih :-| ) czyli po
    polskawemu nieudaczniki...
    nie zebym sie tutaj wymadrzal ale nauczylo mnie tego doswiadczenie.
    bylem tam w college'u  Carthage, nota bene, niby to ju Wisconsin ale
    blisko Chicago, Il. no i wlasnie w carthage college mielismy takie
    ladne baseball'owe czapeczki z pieknym czerwonym 'C' jak Carthage.
    wszystko bylo extra dopooki nie wyjechalem na 'objazd' stanow...szybko
    sie dowiedzialem dlaczego tak dziwnie na mnie patrza jak nosze ta
    czapke [bardzo fajna zreszta...a zgoobilem ja ostatnio w pociagu przed
    Suwalkami...jesli ktos znalazl to dajcie znac plz :((((]...chodzilo o
    to, ze CUBS'i sa posmiewiskiem w Stanach...sa ostatni w tabeli i
    wlasciwie prawie wszystkie mecze przegrali hehe...ale to bylo w
    zeszlym sezonie...mam nadzieje, ze sie poprawili

    ale to tylko taka historyjka hihihi...z tlumaczeniem to chyba ma malo
    wspolnego hehe dlatego tutaj podaje tlumaczenia [hmmm nie bierzcie
    mnie za znawce ani te tlumaczenia za poprawne...bardzo lubie baseball
    i zycze wam, zebyscie choc raz mieli okazje w to zagrac...zabawa
    znakomita...jak tylko wam sie uda wytlumaczyc idiotom z boiska, ze
    walenie kijem jest lepsze niz kopanie okraglej szmaty i ze powinni wam
    pozwolic skorzystac z plyty :(( roznie to bywa...mnie i moich
    znajomych raz psami poszczuli!!!]
    oto i tlumaczenia. w niektorych przypadkach stosuje wyjasnienie...moze
    bardziej pomoze, bo strikte polskich odpowiedniqf nie znam :(
    (polskich literek uzywam tylko w watpliwych wypadkach ;-)

    AB      -       to pozycja jaka zajmuje srodkowy (outfielder) czyli
    zawodnik zewnetrznej obrony...tzw. tyly
    HITS    -       uderzenia (pałką)
    WALKS           doslownego tlumaczenia nie znam...moglo by byc
    "obejście" bo chodzi tutaj o to, ze przy błędzie tzw. miotacza (ang.
    pitcher) [np. jego pilka uderza pałkarza] zawodnik druzyny przeciwnej
    przechodzi do następnej bazy...nie biegnie :-)
    SINGLES -       to wtedy kiedy pałkarz, po odbiciu piłki zdoła
    przebiec tylko jedną bazę
    DOUBLES -       to samo co powyżej z tym, ze bazy sa dwie
    TRIPLES -       to jeszcze lepiej :-))
    HR      -       a to juz jest esencja baseball'a...czyli
    homerun...obiegnięcie wszystkich 3 baz i powrot do "domu" ;-
    oczywiscie tego bym nie tlumaczyl...bo i tez nie spotkalem sie z
    tlumaczeniem takich terminow jak "set" "game" czy "match"...dlatego,
    ze sa one po prostu "spolszczane" [hmmm troszq nieladnie powiedziane
    ale oddaje klimat barbarzynstwa jezykowego...mam nadzieje]
    SO      -       szczerze mowiac nie mam pojecia....to za bardzo wyjete
    z kontekstu...ale moze powiesz gdzie to widziales??? jaka czesc
    statystyk...strategii gry?
    POS (chyba od POSITION?)        -       dokladnie...to pozycja danego
    zawodnika na plycie boiska

    ech...myslalem, ze bedzie tego wiecej...jesli ktos nie wierzy niech
    zerknie do jakiejkolwiek gazety baseball'owej...wiadomo, ze Amerykanie
    smiecioroby...ale, ze skroty kochaja to rownie ciezkie do zniesienia
    [choc moze nie smierdzi az tak heh]

    pozdrawiam...
    part-time baseball fan...just 4 fun ;)

    take care guys & stick 2 the gravel!
    ________________________________________________
    [magura] [lisu] on #rowery #katowice #plsocseks
    <mag@cz.top.plhttp://www.cz.top.pl/~magura

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Dr OETKER!
    Dr OETKER!

    Miałem już dzisiaj nic nie pisać ale się wkurwiłem jak nigdy!

    Muszę odreagować, sory za błędy i ogólny chaos, ale mam to w dupie.
    Niech to chuj strzeli, jebany dr Oetker!

    No co mnie kurwa podkusiło, żeby kupić budyń z tej jebanej firmy?
    Siedziałem sobie w domu, czytałem to i tamto,

    aż mnie nagle złapała ochota na budyń.

    A z pięć lat już tego gówna nie jadłem.
    No się wziąłem ubrałem, pobiegłem do sklepu
    - Poprosze budyń.
    - Proszę.
    - Dziękuję.

    Szybki powrót do domu.
    Na opakowaniu napisane, że gotować mleko, potem wsypać, bla, bla, bla.
    Zrobiłem jak kazali.
    I co ?
    I wyszło mi kakao! Rzadkie jak sraczka.

    Tego się nie da jeść.

    Jak te pieprzone chamy mogą nazywać to coś budyniem

    i jeszcze chwalić się nową recepturą?
    Mam tego dość.

    Dość jebanej demokracji, kapitalizmu i calego tego ścierwa, która weszło
    do nas po '89.
    Chce takich budyniów jak za komuny!
    W brzydkich opakowaniach, ale gęstych z takimi wkurwiającymi grudkami!
    I kisieli też chcę!

    Niedawno na własne oczy widziałem jak moja znajoma PIŁA kisiel!

    Jak można pić kisiel?

    Czy nasze dzieci już nie będą pamiętały, że to należy wyjadać łyżeczką,

    do której wszystko się lepi i na koniec trzeba oblizać?
    Kto mi zabrał szklane litrowe butelki z koka kolą?

    Komu one przeszkadzały?
    I mleko w butelkach i śmietana! A takie fajne kapsle miały...
    Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo są w tych cudnych opakowaniach

    zachowujących świeżość przez pincet lat? Ja chce wafelków w sreberkach!

    I nie tylko prince polo ale i Mulatków!
    Jaki dziad skurwił się zachodnią technologią,

    dzięki której teraz wszystkie cukierki rozpływają się w ustach,

    a nie tak jak kiedyś, trzeba je gryźć!?
    No pytam sie, no!
    Pierdolę mieć do wyboru setki rodzajów lodów i nie móc zdecydować się,

    na jaki mam ochotę!

    Kiedyś były tylko bambino w czekoladzie i wszyscy byli szczęśliwi,

    a jak rzucili casatte to ustawiała się kolejka na pół kilometra.
    Czy ktoś pamięta jak smakuje prawdziwa bułka?

    Nie, kurwa, nie tak jak w waszych pierdolonych sklepach, napompowane
    powietrzem kruche gówna.
    Prawdziwe bułki są twardawe, wyraziste w smaku,

    a najlepiej z prawdziwym masłem, które wyjęte z lodówki jest niemożliwe
    do rozsmarowania!

    O margarynie za komuny można było tylko pomarzyć,

    a jak była, to taka chujowa, chyba "Palma" się nazywała.
    Wielkie pierdolone koncerny wyjebały na amen z rynku moją ukochaną oranżadę,

    którą za młodu gasiłem pragnienie.

    I jej młodszą siostrę - oranżadkę w proszku,

    której nikt nigdy nie rozpuszczał w wodzie, bo służyła do wyjadania
    oblizanym palcem.

    Nawet ukochane parówki mi zajebali, dziś już nie robi się takich dobrych
    jak kiedyś...
    W telewizji dwa kanały, na każdym nic do oglądania.

    Teraz mamy sto kanałów i też nic nie ma.

    Możemy wpierdalać pomarańcze, banany i mandarynki,

    a kiedyś jak przyszedłeś z czymś takim do szkoły, to cie "szefem" nazywali.
    Fast foodów też nie bylo i każdy żywił się

    w brudnych budach z hamburgerami napakowanymi

    warzywami, zapiekankami z serem i pieczarkami i hot-dogami
    nabijanymi na metalowe pale.

    Buła, parówa, musztarda!

    Nic więcej do szczęścia nie potrzebowaliśmy.
    Kurwa pierdolona mać.
    A taką miałem ochotę na budyń!

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: poskaczemy? :) +taxy of kors
    Użytkownik Alupulos napisał:


    Pamiętam, był kiedyś taki program popularno-naukowy
    "Bolek i Lolek", coś a la "Sonda", i takich dwóch kolesi
    nieźle rozpędziło łódkę dmuchając w żagiel z pokładowego
    wentylatora. Wiem, czepiam się.


    no to akurat fizycznie niemozliwe, bo wiatr zagiel nie pcha tylko
    ciagnie(wbrew pozorom), a dokladnie ciagnie podcisnienie ktore tworzy
    sie za zaglem, i do tego dochodzi jeszcze pare innych czynnikow
    za milo by sie smigalo po mazurach majac wentylar na pokladzie w czasie
    flauty

    natomiast z przesunieciem orbity to nie jestem pewien... skoro czas
    obrotu i kat ziemi sie zmienia pod wplywam min trzesien i innych ruchow
    tektonicznych, wybuchow nklearnych etc.. (oczywiscie sa to cyfry odlegle
    od 0,00... ) to moze i zmienic orbite.. ale raczej nie jak wszyscy na
    calym swiecie naraz skocza, bo sie sily zrownowaza, lepiej jak by tylko
    na jednym kontynencie taka ilosc skoczyla ;]

    ale rozwazana cos z pl.sci.fizyka bardziej ;]]

    pozdr
    doslaw

    Odnoszący sukcesy biznesmen przyleciał na weekend do Las Vegas na mały
    hazardzik. Niestety przegrał wszystko - zostało mu tylko ćwierć dolara i
    bilet powrotny na samolot. Gdyby tylko udało mu się dostać na lotnisko
    miałby zapewniony powrót do domu. Poszedł więc przed kasyno gdzie czekała
    taksówka. Wsiadł do niej i wyjaśnił swoja sytuację taksówkarzowi. Obiecał,
    ze odeśle kierowcy pieniądze z domu. Zaproponował, ze da mu numery karty
    kredytowej, numer jego prawa jazdy, jego adres itd. Taksówkarz
    odpowiedział:
    jeśli nie masz piętnastu dolców to wynos się z mojej taksówki! Biznesmen
    musiał skorzystać z autostopu i ledwo udał mu się dotrzeć na lotnisko przed
    odlotem samolotu. Gdy minął rok powrócił do Las Vegas i tym razem wygrał
    fortunę. Zadowolony z wygranej wyszedł przed kasyno, żeby wziąć taksówkę na
    lotnisko. Na końcu długiej kolejki taksówek zobaczył gościa, który odmówił
    mu podwiezienia gdy opuściło go szczęście rok temu. Biznesmen zastanowił
    się
    przez chwile i obmyślił plan ukarania taksówkarza za jego brak
    wyrozumiałości. Wsiadł do pierwszej w kolejce taksówki i zapytał:
    - Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?
    - "Piętnaście dolców" usłyszał w odpowiedzi.
    - A ile by kosztowało gdybym po drodze Cię przeleciał?
    - Co?! Spadaj z mojej taksówki ty pedale jeden!
    Biznesmen obszedł wszystkie taksówki zadając te same pytania innym
    taksówkarzom z takim samym skutkiem. Gdy doszedł do - stojącej na końcu
    kolejki - taksówki znajomego sprzed roku, wsiadł i zapytał:
    - Ile kosztuje podwiezienie na lotnisko?
    - Piętnaście dolców
    - OK - odpowiedział biznesmen i ruszyli. Gdy przejeżdżali powoli wzdłuż
    długiej kolejki taksówek biznesmen szeroko uśmiechał się do pozostałych
    kierowców...

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: moj sposob na utrate wagi..
    Dnia Mon, 2 Feb 2004 14:08:22 +0100, Tomek <to@scatty.eu.orgnapisał:


    a czy te sery przypadkiem nie sa strasznie wysoko-kaloryczne?


    kalorie nie maja nic do rzeczy...


    nie mam takiego problemu, nie jadam w szkole za duzy stres ;) [klasa
    maturalna i kazda lekcja jest bardzo nieprzyjemna zaliczenia etc ;P]


    Heh...


    hm ostatnio staram sie przerzucic na chleb razowy, konkretnie Sholstad XS
    line niskokaloryczny pelen ziaren.


    Ooo... im wiecej ziaren tym lepiej.


    Takze sadze ze on jest ok [przy okazji
    pytanie: czy taki chleb sie takze wysusza i trzeba go zawijac ?:)]
    jestem z Bydgoszczy :)


    Hehe, mam tam kumpla:) vlepiarz i 'muzyk':)


    Hm po szkole jem duzo, bo mam bardzo skromne sniadanie (nie lubie jest po
    obudzeniu, a nie bede wstawal wczesniej zeby tylko zjesc sniadanie przed
    szkola :). No i stres robi swoje przy rozluznieniu po szkole towarzyszy
    glod
    :).


    Mnie zawsze mecza lekcje jak mam 7 i np. 8 WF. No, ale przede wszystkim
    meczy kilometrowy powrot do domu.


    Powiedzmy ze jajecznica z 3 jaj + chleb razowy (naprawde nie potrafilbym
    jest jajecznicy samej bez niczego) w miare by zaspokoilo uczucie glodu


    Moze sprobuj z omletem?? Dobra, co ja bede pouczal. Sam nie umiel nie
    zagryzac chlebem. No moze jeszcze tego omleta nie zagryzionego to
    zcierpie:))


    Orzechy to takie dobre zapychacze tak ?


    Dla mnie to nie zapychacze, tylko cos smacznego co nie powoduje tycia:)


    | A jak będziesz miał jeszcze ochotę na obiad z rodzicami to zjedz mięso i
    | surówkę, ale bez ziemniaków.

    sprobuje :)


    Kurcze, ziemniaki tak ci smakuja?:)


    czekolady ? :) E odpada :) zalozylem sie z girl ze przez miesiac nie
    rusze
    slodyczy i zalezy mi zeby wygrac bo nagroda jest .. mniam :)


    Hmm... slodkie:)


    P.S. polecam
    taki bodziec :) wogole mnie nie ciagnie do slodyczy ani gazowanego tylko
    czekam, az miesiac minie i dostane wygrana :] [mam nadzieje ze po
    miesiacu
    nie rzuce sie na wedla popijajac cola :)]


    3mam kciuki:)


    | Po tygodniu powinieneś zobaczyć efekty takich zmian w jadłospisie.

    Tzn ? Efekty wagowe, czy jakies 'lepsze samopoczucia' itp ? :)


    I to i to. Gdy wprowadzisz te zmiany bedziesz czuc sie lekko i nieco
    dziwnie. Mozesz czuc, ze jest ci pusto w zoladku (to przez niski poziom
    insuliny, ktora "generuje" uczucie sytosci.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 216 wyników • 1, 2, 3

    Design by flankerds.com