Linki
menu      Powiat Nowy Dwór Mazowiecki
menu      Powiatowa Stacja Sanitarno Epidemiologiczna
menu      Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie
menu      Powiatowe Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne
menu      Powiatowy Fundusz Ochrony Środowiska
menu      Powiatowy Urząd Nadzoru Budowlanego
menu      Powiatowy urząd pracy Warszawa
menu      powiat Biała Podlaska
menu      powiat Bielsk Podlaski
menu      Powiat Bieruńsko Lędziński
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cichooo.htw.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powiatowy Lekarz Weterynarii





    Temat: Nielegalna hodowla psów w Otw
    "Psy z nielegalnej hodowli były ukryte w lasach"

    Karolina Kowalska 06-09-2005 , ostatnia aktualizacja 07-09-2005 10:19

    "Okazuje się, że do schroniska w podwarszawskiej Łomnej trafiła tylko część
    psów z nielegalnej hodowli w Otwocku. Resztę właściciele przywiązali do drzew w
    pobliskich lasach

    Psy szkolone do walk na trzech działkach przy ul. Bocianiej i Kreciej zabrali w
    poniedziałek pracownicy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. O tej bulwersującej
    sprawie piszemy od kilku dni. Właściciel hodowli Marek S. trzymał ok. 60
    zwierząt w strasznych warunkach. Jedne były workami treningowymi dla drugich.

    Jednak TOZ-owi nie udało się odbić wszystkich psów. - Okazało się, że
    właściciel, jego brat i szwagier wywieźli część zwierząt do lasu. Świadkowie
    widzieli, jak przenosili je przez Świder - mówi Diana Malinowska z TOZ.

    We wtorek inspektorzy TOZ przewieźli do schroniska kolejne 23 psy - były
    przywiązane 15-kilogramowymi łańcuchami do pali na działce w podotwockim
    Mlądzu. Większość zwierząt miała na ciele rany po pogryzieniach. Trafiły do
    osobnych boksów w schronisku przy Instytucie Parazytologii, gdzie zostaną na
    dwutygodniowej obserwacji.

    Psy pozostaną w schroniskach przynajmniej do rozprawy sądowej. Jednak jak
    dowiedzieliśmy się w otwockiej prokuraturze, przeciwko Markowi S. dopiero
    zbierane są dowody. Mężczyzna nie został nawet przesłuchany. - Najpierw
    przesłuchamy świadków i ustalimy, czy psy rzeczywiście były szkolone do walk -
    mówi Hanna Tyboń, szefowa otwockiej prokuratury.

    Grzegorz Kurkowski, powiatowy lekarz weterynarii, który asystował przy obydwu
    akcjach odbijania psów, nie ma wątpliwości. - Rany psów to ślady pogryzień -
    mówi.

    Markowi S. grozi zarzut znęcania się nad zwierzętami. Pokryje też koszty pobytu
    wszystkich 53 psów w schroniskach."

    miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,2904021.html

    Dla sprawy prowadzonej przez prokuratę ważne jest ustalenie w wyniku śledztwa,
    czy psy były szkolone do walk.

    Dla przeciętnego człowieka istotne jest jednak to, że w ogóle takie bestialstwo
    miało miejsce.

    Człowiek ma ta wspaniałą przewagę nad zwierzętami, że ma umysł, jeśli jednak
    oblewa egzamin z posługiwania się nim - co widać na przykładzie omawianej
    sprawy - to może należy zacząć go traktować tak, jak zwierzę...


    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Nielegalna hodowla psów w Otw
    Sprawa oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami.
    Po raz kolejny przed sądem rejonowym w Otwocku stanęli bracia Marek i Tomasz S. Tym razem
    wreszcie zaczęły się przesłuchania świadków.

    Marek S. oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami zaprzecza, że miał coś wspólnego z organizatorami
    nielegalnych walk psów.
    ? Od lipca do dziś miałem 19 psów. Wszystkie były dobrze utrzymane miały opiekę weterynaryjną. Dwa
    z nich zamordowano ? mówił podczas kolejnej rozprawy oskarżony Marek S. ? A ja się nimi
    opiekowałem ? dodaje.

    Zanim na salę sądową weszli świadkowie główny oskarżony wyjaśniał, w jaki sposób wszedł w
    posiadanie nowych psów. ? Byłem na giełdzie w Grójcu. Tam dostałem cztery dorosłe zwierzęta i sukę
    ze szczeniakami. Poza tym ktoś podrzucił mi dwa psy na działkę. A także wziąłem od ludzi jeszcze
    siem zwierząt ? zeznawał Marek S. ? Dlaczego wszystkich interesują tylko psy? W domu mam jeszcze z
    10 kotów, a te nie wzbudzają żadnych emocji ? informował.

    Według oskarżonego ostatnio bezprawnie odebrano mu psy. Jak twierdzi nikt go nie informował o akcji.
    Poza tym nie było go na miejscu, a wszelkie informacje zarówno policja, jak i straż miejska ukrywała. ?
    Jeden z psów był rano szczepiony, a wieczorem okazało się, że zdechł ? relacjonował Marek S.

    Powiatowy lekarz weterynarii Grzegorz Kurkowski inaczej ocenia sytuację. ? Gdy wchodziliśmy na teren
    działki przy ul. Bocianiej okazało się, że psy były trzymane w tragicznych warunkach. Poza tym
    wcześniej przeprowadzano na nich zabiegi chirurgiczne, które są zabronione, jak np. obcinanie uszu ?
    zeznawał Kurkowski.

    Wejście służb na teren Marka S. było poparte decyzją prezydenta Otwocka Andrzeja Szaciłły? Wszystkie
    działania Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami miały poparcie prawne. Już dawno oskarżony powinien
    mieć zakaz prowadzenia takiej działalności. Aż dziw bierze, że dopiero teraz stanął przed sądem ?
    mówiła Diana Malinowska z TOZ.

    Sąsiedzi Marka S. mówili natomiast o brudzie i smrodzie, który spowijał jego działkę przy Bocianiej. ?
    Grasują tam olbrzymie szczury ? mówili zgodnie.Przed nami jeszcze kilka kolejnych odsłon rozprawy
    przeciwko braciom S. Należy pokładać nadzieję w sądzie, że ?miłośnicy zwierząt? wreszcie dostaną za
    swoje.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: nielegalny ubój ????
    nielegalny ubój ????
    www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20051014/REGION00/51013010/-1/CALYREGION
    "Prawie 50 rolników z okolic Rzeszowa odpowie przed sądem za zabicie świni
    albo cielak. Wiejska tradycja bicia zwierząt domowych przed świętami albo
    weselami przegrała z wymogami Unii Europejskiej.
    Od momentu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej każde zwierzę hodowlane
    musi być zarejestrowane i zakolczykowane. Niemożliwe jest też zabicie świni,
    a potem zajadanie się kiszkami i kiełbaskami, jeśli mięso nie zbadał
    wcześniej powiatowy lekarz weterynarii.

    Przepisów nie znali, cielaka zjedli
    To właśnie te wymogi doprowadziły do konfliktu z prawem kilkudziesięciu
    rolników z okolic Rzeszowa. Jednym z nich jest Roman N. z Nienadówki.
    Mężczyzna w marcu 2004 r. zabił cielaka. O uboju nie poinformował Agencje
    Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Nie poprosił też o zbadanie mięsa
    tuż po zabiciu zwierzęcia.
    Sprawą zajęła się policja w Sokołowie Małopolskim. Mężczyzna przyznał się do
    winy. Tłumaczył, że mięso zjadła rodzina, a on o wymogach unijnych nic nie
    wiedział.
    - Mężczyzna został oskarżony o ubój zwierzęcia bez wymaganych badań
    weterynaryjnych. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności, albo kara
    więzienia do jednego roku - wyjaśnia Renata Krut-Wojnarowska, zastępca
    Prokuratora Rejonowego w Rzeszowie. - Romana N. został skazany na 300 zł
    grzywny.
    - Rolnicy od pokoleń byli przyzwyczajeni, do uboju świni albo cielaka przed
    świętami. To uczciwi i bogobojni ludzie, którzy nigdy nie mieli problemów z
    prawem - mówi Stanisław Bartman, szef Izby Rolniczej w Boguchwale.

    Sąd łagodny dla rolników
    Tak też tłumaczyło się większość oskarżonych i skazanych. Z tego też powodu
    prawie wszyscy dostali albo prawdopodobnie dostaną możliwie najłagodniejsze
    kary grzywny.
    Izabela Kulaga z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w
    Rzeszowie twierdzi, że przypadki niezakolczykowanych zwierząt, albo
    nielegalnego uboju zazwyczaj dostrzegają lekarze weterynarii. Jeśli rolnik po
    raz pierwszy łamie prawo, lekarze i ARiMR upomina go, poucza. Na policję
    sprawa trafia, gdy rolnik łamie prawo kolejny raz."

    Koniec z domowymi wyrobami ????
    Gdzież ja teraz zjem prawdziwą kiszkę albo szynkę "domową" ?

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Panie rzeczniku UM, to zakrawa na kpinę!
    Być może pablo.el, że tak jak pani Danuta Garbarczyk
    z Obiektywu (23.12.07r.,godz.14:25) pod tyt. Problem z psami
    w Łapach, który poniżej cyt:

    "Bezpańskie psy w Łapach przechowywane są w starej,
    zimnej szopie. Gmina szuka dla nich miejsca w schronisku w
    całym kraju, ale z tym jest kłopot. A własnego schroniska
    burmistrz Łap budować nie chce.
    O losie kilkunastu łapskich psów, które nie mają na
    kogo liczyć - zawiadomiła nas mieszkanka miasta. Pani Danuta
    Garbarczyk zagląda do nich od kilku miesięcy, odkąd azyl
    został utworzony.
    Psy mieszkają w starej szopie, bez okien. Jest tu
    dotkliwy chłód. Najgorzej jest wtedy, kiedy wynajęty przez
    gminę opiekun sprząta boksy szlauchem. Woda - często zamarza.
    A psy - pozbawione ruchu - marzną. Problemu nie widzi też
    opiekun psów.
    Burmistrz Łap tłumaczy, że psy są tu tylko do chwili,
    aż znajdzie się dla nich miejsce w schronisku. Kłopot w tym,
    że to mało realne. Schroniska w całym kraju są zapełnione.
    Ale i tak - zdaniem burmistrza - psy w Łapach mają lepiej
    niż w innych gminach. Jak mówi Roman Czepe, burmistrz Łap
    - Wiejskie gminy myśliwego zamawiają i odstrzeliwują.
    Mówmy prawdę.
    Zdaniem burmistrza - potrzebna jest ustawa, nakazująca
    chipowanie psów. Budowanie nowego schroniska nie ma sensu.
    Inwestowanie w to, które jest - również. - Nie mogę obiecać
    centralnego ogrzewania dodaje burmistrz.
    Wkrótce - będą jednak okiennice. A w najbliższych
    dniach łapski azyl odwiedzi powiatowy lekarz weterynarii.

    Anna Kowalska, Obiektyw"

    ......tak znajdzie się jeszcze ktoś inny kto wniesie trochę
    "światła tam gdzie trzeba"?

    pablo.el napisał:

    > letacl jak juz komentujesz czyjeś wypowiedzi,
    wypadałoby je zacytować. To bardzo ułatwi zrozumienie co
    masz na myśli.
    - tobie sprawia problem większość merytorycznych
    wypowiedzi, dlatego traktujesz je wybiórczo i głupio jak to
    określił trafnie miejscowy7, a równie ciekawie sklasyfikował
    kopacz.mały, "liga .............".
    To po co była ta "samokrytyka piskorzu"?:
    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44376&w=73640438&a=74187130
    - czyżby "wzorzec zaczerpnięty ze studiów nad sektami",
    które jak nam wiadomo "nie wypaliły" 0starej_skarpecie0? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Panie rzeczniku UM, to zakrawa na kpinę!
    Uważam, że omawiany artykuł w pełni potwierdza to o czym
    wielokrotnie wypowiadano się na tym forum - burmistrz R.Czepe
    wielokrotnie podaje nieprawdę i łamie prawo.
    Psy przebywają w tzw. azylu bardzo długo.
    Po prostu jest to co najmniej tymczasowe schronisko i powinno
    spełniać wszelkie wymogi weterynaryjne oraz powinien być
    zabezpieczony dostęp do wody i karmy.

    Pani Iwona Kulesza z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w
    Białymstoku powierdza, że azyl nie ma opinii Powiatowego Lekarza
    Weterynarii, a zarazem zwraca uwagę, że pan Kostyra Mariusz
    przewozi psy nieodpowiednim samochodem, jak również nie posiada
    zezwolenia na przewóz zwierząt co potwierdził oczywiście sam
    burmistrz Czepe, cyt:

    > "Burmistrz przyznał mi, że Kostyra właśnie zdobywa takie
    upoważnienie - podkreśla Kulesza."

    - co oczywiście nie przeszkadzało mu dotychczas działać bez
    stosownego zezwolenia,
    - a wręcz absurdalną jest wypowiedź przedstawiciela Urzędu
    wyjaśniająca, że posadzki mogły być okresowo mokre bo są zmywane
    wodą, ale podłogi nie są oblodzone bo od dawna jest plusowa
    tempetatura,

    - więc pytam: a co będzie jak temperatura będzie znacznie
    poniżej zera?

    Nawet Powiatowy Lekarz Weterynarii ma do tego "przybytku" uwagi.
    Trzeba też pamiętać o obowiązkowych szczepieniach, badaniach i
    dezynfekcji, bo zwierzęta nie przebywają tam dzień czy 3 dni,
    a zamknięte są na długi okres czasu.

    Powstaje pytanie:

    - kiedy pan Czepe wreszcie łaskawie wypełni wymogi wynikające
    z ustawy i przepisów wykonawczych, aby samorząd łapski nie był
    tak popularny w tym tak złym znaczeniu, a zwierzęta były
    traktowane humanitarnie i zgodnie z przepisami?

    Jednakowo burmistrz i samorząd powinien być przykładem
    przestrzegania tych przepisów i humanitarnego traktowania
    zwierząt, aby mógł wymagać od innych, a nie zasłaniać się
    sporadycznymi przykładami "niby usprawiedliwiającymi" jego
    działania.

    Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.

    P.s. Takie jest moje skromne zdanie i mam nadzieję, że cała
    ta sprawa znajdzie należny sprawiedliwy finał...
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czy wiemy co jemy?
    Spodobal mi sie komentarz
    pozwolilam sobie skopiowac!


    28 Kwietnia 2005
    Nadgryziona reputacja

    Jakiej kiełbasy warto teraz szukać na półkach? Starachowickiej, czyli z
    Constaru – twierdzą niektórzy. Żarty sobie stroją? Niekoniecznie. Zakłady – te
    od zapleśniałych wędlin „odświeżanych” olejem – właśnie wznowiły produkcję.
    Pozwolił na to powiatowy lekarz weterynarii. Stwierdził, że „usunięto
    nieprawidłowości w zakresie zagospodarowania zwrotów produktów mięsnych”.
    Za owe „nieprawidłowości” prezes Constaru zapłacił głową. Firma –
    dziesięciodniowym postojem. A przede wszystkim – utratą reputacji. Co trafiło
    rykoszetem w innych producentów, bo zagraniczny klient kupuje polską, a nie
    starachowicką szynkę.
    Ale my czytamy etykiety, a przynajmniej powinniś-my to robić. I gdy zobaczymy
    kiełbasę z Constaru, możemy:
    1. Włożyć ją do koszyka – bo teraz to chyba najporządniejszy zakład w Polsce.
    Nowy prezes wie, że ręczy za to głową.
    2. Zostawić na półce – bo firmę trzeba ukarać. I jeszcze dlatego, że
    skoro „odświeżała”, to może do tego wrócić. Tym bardziej, że musi odrobić
    straty.
    To od klientów zrobionych na szaro (a raczej na zielono) zależy teraz, czy
    zakład aferę przeżyje. Ale nie tylko to. Jeśli ludzie wybaczą Constarowi, to co
    pomyślą szefowie innych nieuczciwych firm? Pomyślą, że można zaryzykować...


    MAŁGORZATA STOLARSKA
    (68) 324 88 43
    mstolarska@gazetalubuska.pl

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: BŁAGAMY WAS O POMOC ! OCALMY BORUTKĘ!!!
    BŁAGAMY WAS O POMOC ! OCALMY BORUTKĘ!!!
    BŁAGAMY WAS O POMOC !
    CZAS NAGLI ! OCALMY BORUTKĘ!!!



    24 lipca- przy rozładunku jednej z krów w rzeźni pod Suwałkami,
    cudem udało się jej uciec. Może nikt nie odnotowałby tego faktu,
    gdyby krowa nie przebiegła przez pół miasta rozpaczliwie szukając
    schronienia i dezorganizując ruch uliczny. Oddziały policji i straż
    pożarna goniły oszalałe ze strachu zwierzę, któremu zaświtała
    okruszyna nadzieja na życie. Została ostatecznie osaczona na placu
    zabaw dla dzieci, gdzie próbowała się schować. Odstrzelono ją
    lotkami ze środkiem usypiającym. Odurzoną, już bez nadziei, krowę
    odtransportowano z powrotem do rzeźni. Ponieważ obecność leków
    uniemożliwiła natychmiastowy ubój, krowa jeszcze żyje. Jej „krzyk o
    życie" dotarł do uszu i serc wielu ludzi i organizacji
    prozwierzęcych. Niestety, mimo nieomal natychmiastowego wykupienia
    krowy wspólnie z Fundacją Viva! Akcja Dla Zwierząt i przyjazdu po
    nią wozem przeznaczonym do transportu, Powiatowy Lekarz Weterynarii
    zasłaniając się przepisami, wydal decyzje, ze krowa musi zostać
    poddana ubojowi. Dotychczasowe apele o litość nie odniosły żadnego
    skutku, a przecież nawet ludzi skazanych na śmierć ułaskawia się w
    szczególnych przypadkach, a takim na pewno była ucieczka krowy z
    rzeźni, co przecież graniczy z cudem. Czy nie należy się Jej akt
    łaski? Prosimy, błagamy o telefony i maile do Powiatowego Lekarza
    Weterynarii, bo to w jego gestii leży ten humanitarny gest. Czasu
    jest bardzo mało. Mamy czas do poniedziałku, jesteśmy na miejscu i
    nie wyobrażamy sobie powrotu bez Borutki.



    Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Suwałkach

    Powiatowy Lekarz Weterynarii - Witold Wałecki

    suwalki.piw@wetgiw.gov.pl

    16-400 Suwałki, ul. Utrata 9

    tel.: (0-87) 566-54-81

    faks: 566-40-06



    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: 4,35 PLN za zwierzaka
    4,35 PLN za zwierzaka - A jednak!
    GW, 07-03-02 19:39
    Sierniki od nowa

    Weterynarz, który na oczach dzieci uśmiercał psy i
    koty, odpowie za złamanie Ustawy o ochronie zwierząt. W
    środę poznański sąd okręgowy uchylił decyzję Sądu
    Rejonowego w Wągrowcu o umorzeniu sprawy ze względu na
    "nieznaczną szkodliwość czynu"

    W styczniu 2001 r. pies 17-letniej Julii z Siernik koło
    Rogoźna Wlkp. pogryzł się z jenotem. Dziewczyna
    przyniosła zakrwawionego psa do domu, a mieszkańcy wsi
    zabili jenota. Martwe zwierzę zbadali weterynarze. Było
    chore na wściekliznę.

    Tydzień później Ryszard Wołoszyn, powiatowy lekarz
    weterynarii z Obornik, wydał decyzję o uśpieniu
    wszystkich zwierząt, które miały lub mogły mieć kontakt
    z jenotem.

    Wykonał ją weterynarz Krzysztof N., który uśmiercił
    około 60 psów i osiem kotów, mimo że wiele zwierząt
    miało ważne szczepienia przeciw wściekliźnie. Wszystko
    to odbywało się na oczach przerażonych dzieci, które do
    końca towarzyszyły swoim ulubieńcom.

    "Gazeta" opublikowała reportaż z Siernik. Kontrolę
    wszczęły NIK i Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna. Na
    wniosek TOZ i posłanki Katarzyny Piekarskiej z SLD
    śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w
    Wągrowcu.

    Wkrótce Krzysztof N. został oskarżony o złamanie Ustawy
    o ochronie zwierząt - chodziło o zabijanie zwierząt na
    oczach dzieci.

    Odrębne postępowanie w sprawie decyzji powiatowego
    lekarza weterynarii prokuratura umorzyła, bo uznała, że
    działał on zgodnie z przepisami.

    Na początku lutego Sąd Rejonowy w Wągrowcu ze względu
    na "nieznaczną szkodliwość czynu" warunkowo umorzył
    postępowanie wobec Krzysztofa N. i zobowiązał go
    jedynie do zapłacenia 3 tys. zł na cele społeczne.

    Od tej decyzji odwołała się prokuratura. Środowa
    decyzja sądu okręgowego oznacza to, że Krzysztof N.
    zasiądzie na ławie oskarżonych. - Oceniając stopień
    szkodliwości społecznej czynu jako "nieznaczny", sąd
    rejonowy pominął fakt, że działanie oskarżonego
    spotkało się ze zdecydowaną dezaprobatą społeczną -
    uzasadniał decyzję sędzia Tadeusz Jaworski.
    wyborcza.gazeta.pl/info/artykul.jsp?dzial=010101&xx=730435 Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Niebezpieczny pies zaatakował kobietę

    Bo takie rzeczywiscie jest prawo. Kupuje sie genetycznie agresywne zwierze jako
    kundla. Taki pies to tak jak bron palna. Osobie siedzacej w wiezieniu zabrano by
    bron i nigdy nie zezwolono na jej posiadanie.

    A to czy Starsza Pani powinna wchodzic badz nie?
    Przyklad listonoszki (zatuszowany).
    A po drugie, najwidoczniej poszla tam odwiedzic swoich znajomych. Skoro furtka
    jest otwarta (mimo ostrzezenia) to rozumiem, ze sasiadow moge odwiedzic (taka
    jest mentalnosc spolecznosci wiejskiej). Ale wlasciciel siedzi w wiezieniu.
    Starsi ludzie mieszkajacy na posesji nie zdaja sobie sprawy, ze taki pies to jak
    bron palna. Tyle ze somosterowana.
    A dgyby dzieciaki w drodze ze szkoly chcialy "podraznic" sie z pieskiem?
    To ich byscie winili, gdyby jedno z nich nieopacznie otworzylo nie zamknieta furtke?
    Taki pies to tak jak "genetyczny morderca"; To tak jak ja bym trzymal psychopate
    z kalasznikowem na mojej posesji, puscil go w ogrod, nie zamknal furtki,
    ale tabliczke na plocie bym mial:
    "Uwaga psychopata z kalasznikowem strzeze mojej posesji."

    "Wczoraj okazało się, że nie był to pierwszy atak tego psa na człowieka. -
    Ustaliłem, że jakiś czas temu dotkliwie pogryzł listonoszkę. Sprawę jednak
    zatuszowano i policja nie została wówczas zawiadomiona - mówi Jerzy
    Smogorzewski, powiatowy lekarz weterynarii. - Co więcej, właściciel psa przebywa
    od dłuższego czasu w zakładzie karnym, a jego rodzice, starsi ludzie, którzy
    opiekują się zwierzęciem, nie zdają sobie sprawy, jak pies może być groźny - dodaje.

    Jego zdaniem pies ma wszelki cechy rasowego pitbulla, ale w myśl prawa nie
    musiał być zgłoszony do rejestru psów niebezpiecznych, bo nie posiada rodowodu.
    - W myśl przepisów jest to więc zwykły kundel - mówi Smogorzewski. Polecił
    umieścić zwierzę w schronisku na 10-dniową obserwację. Już zapowiada jednak, że
    nie dopuści, aby pies wrócił na wieś: - Posesja leży zbyt blisko szkoły i
    sklepu, bym wziął na siebie odpowiedzialność za kolejny wypadek."

    Prosze. To jest przyklad odpowiedzialnej osoby pelniacej publiczna funkcje.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: STANOWISKO KOMISJI W SPRAWIE PTASIEJ GRYPY
    STANOWISKO KOMISJI W SPRAWIE PTASIEJ GRYPY
    Stanowisko Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego
    dla Miasta Częstochowy i powiatu częstochowskiego
    w sprawie ewentualnego zagrożenia ptasią grypą

    1. Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego, mimo braku zachorowań
    na terenie kraju, nie lekceważy faktu możliwości wystąpienia ptasiej grypy.
    Uważa, iż nie należy wprowadzać paniki wśród społeczeństwa, a prowadzić
    działania dotyczące przekazywania społeczeństwu prawdziwych informacji
    dotyczących zasad postępowania w tym zakresie.
    2. Wszelkie działania w zakresie profilaktyki i zwalczania ptasiej
    grypy, podejmowane będą w oparciu o “Polski Weterynaryjny Plan Gotowości
    Zwalczania Wysoce Zjadliwej Grypy Ptaków na poziomie powiatu
    częstochowskiego (ziemskiego i grodzkiego)” opracowany przez zespół
    Powiatowego Lekarza Weterynarii. W związku z powyższym, na terenie miasta i
    powiatu Częstochowskiego powołany zostanie zespół ds. zwalczania epidemii
    ptasiej grypy, którego przewodniczącym będzie:
    − z ramienia Miasta Częstochowy – wiceprezydent Zdzisław Ludwin,
    − z ramienia powiatu częstochowskiego – wicestarosta Krzysztof Kubat.
    Zastępcą przewodniczącego będzie Powiatowy Lekarz Weterynarii – Jerzy
    Smogorzewski. Zespół będzie działał w ramach Miejskiego i Powiatowego Zespołu
    Reagowania Kryzysowego.
    Posiedzenia zespołu odbywać się będą w cyklu tygodniowym, zwoływane
    przez Szefów Powiatowego i Miejskiego Zespołu na wniosek Powiatowego Lekarza
    Weterynarii. Pierwsze posiedzenie ustalono na dzień 28 października 2005 roku.
    3. Z „Polskim Weterynaryjnym Planem Gotowości Zwalczania Wysoce
    Zjadliwej Grypy Ptaków na poziomie powiatu częstochowskiego (ziemskiego i
    grodzkiego)” zapoznane zostaną wszystkie służby biorące udział w likwidacji
    skutków ewentualnej epidemii. Zespół po zapoznaniu się z planem gotowości
    ustali potrzeby w zakresie sił i środków niezbędnych do ewentualnego
    działania podczas likwidacji skutków epidemii.
    4. Po uzgodnieniu potrzeb w zakresie zwalczania epidemii opracowane
    zostaną wystąpienia do przedstawicieli administracji rządowej o podjęcie
    odpowiednich przedsięwzięć w tym zakresie.
    5. Na stronie internetowej Urzędu Miasta Częstochowy pod adresem
    www.czestochowa.pl/miasto/bezpieczenstwo umieszczane będą bieżące informacje
    dotyczące aktualnych aktów prawnych i informacji dotyczących zasad
    postępowania w przypadku ewentualnego wystąpienia ptasiej grypy.

    Prezydent Częstochowy
    Tadeusz Wrona
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Mięso z Constaru w WAŁBRZYCHU
    "Jak zapewnia powiatowy lekarz weterynarii, próbki wędlin zostały zbadane w
    koncesjonowanym laboratorium i ich stan nie budzi żadnych zastrzeżeń".

    Ciekawe ile mięcha za darmo dostał pan lekarz za wydanie takiej opinii ? :) Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: BESTIALSTWO WOBEC ZWIERZĄT A BEZSILNOŚĆ SPOŁECZNA
    BESTIALSTWO WOBEC ZWIERZĄT A BEZSILNOŚĆ SPOŁECZNA
    w dniu 29 kwietnia 2005 we Wrocławiu odbędzie się otwarte forum pod tytułem:

    "BESTIALSTWO WOBEC ZWIERZĄT A BEZSILNOŚĆ SPOŁECZNA"

    1. Chcesz powiadomić o złym traktowaniu zwierząt - nie wiesz gdzie i komu
    o tym powiedzieć?
    2. Chcesz poinformować o sąsiedzie katującym psa - boisz się jego zemsty.
    3. Czy przy powiadomieniu anonimowym policja zainterweniuje?
    4. W ekstremalnej sytuacji broniąc zwierzę, uderzysz właściciela - czy
    czekają cię konsekwencje prawne?
    5. Jedzie transport zwierząt do rzeźni, krew leje się z burt - czy można
    wstrzymać transport? Gdzie dzwonić?


    SĄ SYTUACJE, GDY CZUJESZ SIE BEZSILNY
    - CZĘSTO BEZSILNOŚĆ WYNIKA Z NIEWIEDZY


    Organizatorem forum jest:
    FUNDACJA TARA - SCHRONISKO DLA KONI


    Miejsce forum: UNIWERSYTET WROCŁAWSKI
    Wydział Prawa, Administracji i Ekonomi [Blok D] ul. Uniwersytecka 7/10

    Program forum:
    11.30 Pani Zofia Tanaś - bioenergoterapeuta, radiesteta
    Wykład na temat niewyjaśnionych relacji człowiek - zwierzę.

    12.00 Pokaz filmów.

    12.30 Wojewódzka Komenda Policji
    Działania Policji w przypadkach znęcania się nad zwierzętami

    13.00 Straż Miejska
    Reakcje i interwencje w przypadkach zgłoszeń

    13.30 Pan Leszek Karpina - Prokurator
    Odpowiedzialność karna z ustawy za przestępstwa wobec zwierząt.

    14.00 Pan Bogusław Trocki - Sędzia
    Precedensy, konsekwencje prawne w przypadkach udowodnienia winy, przez Prokuraturę

    14.30 Pani Białoszewska Dyrektor Schroniska dla zwierząt we Wrocławiu
    Obecna sytuacja zwierząt bezdomnych

    15.00 Powiatowy Lekarz Weterynarii
    Sposób i rodzaje działań podejmowanych przez lekarzy weterynarii w przypadku
    stwierdzenia złych warunków bytowania zwierząt.

    Mile widziane zadawanie pytań.
    TO MY WSZYSCY TWORZYMY RZECZYWISTOŚĆ DOOKOŁA SIEBIE, TWÓRZMY JĄ W MIŁOŚCI,
    HARMONII I DOBROCI WOBEC INNYCH ISTOT


    ______________
    kontakt:
    tel.: (071)3987379 Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Koniec ery Gucwińskich
    Koniec ery Gucwińskich
    Gdzie był Powiatowy lekarz Weterynarii i przez tyle lat to tolerował
    Dobrostan zwierzat? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Kto zaszczuł weterynarza ze Środy Śląskiej
    rzecz w tym, ze powiatowy lekarz weterynarii NIE leczy. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Wścieklizna! Uwaga na zwierzęta domowe!
    Gość portalu: doradca napisał(a):

    > O tak , pan inspektor ma okazję do wykazania się swoją
    błyskotliwoscia.

    Nie powiatowy inspektor, bo takiego stanowiska nie ma, tylko
    Powiatowy Lekarz Weterynarii
    .

    > Szkoda , że tak rzadko.Pzreciez w Polsce istnieje powszechny
    obowiazek
    > szczepienia przeciwko wsciekliźnie.

    Taaak? A Ty się zaszczepiłeś/aś? O ile wiem, to ustawowy obowiązek
    dotyczy tylko psów - kotów już nie oraz innych zwierząt już nie.

    Więc skąd ta panika?
    > Szanowny Panie Inspektorze cale lata były na to , aby nauczyć
    Polaków ,że
    > posiadanie psa to przywilej , ale też obowiązek m. in. w postaci :
    > 1.szczepienia zarówno przeciwko wściekliźnie jak i chorobom
    zakaźnym

    Inspektor nie jest od uczenia, tylko od egzekwowania przepisów, a te
    przewidują jedynie szczepienie psów przeciw wściekliźnie.

    > 2. trwalego oznakowania czyli czipowania

    Póki co, nie jest to obowiązkiem. Poza tym, brak odpowiedniego
    systemu: baza danych, czytniki itd..

    > 3. wysterylizowania , w celu zapobiegania niekontrolowanemu
    rozmanżaniu

    Co ma piernik do wiatraka? Ludzi też chcesz sterylizować, żeby się
    nieodpowiednio nie rozmnażali?

    > Takie są normy postepowania cywilizowanego społeczeństwa. Ale
    Polakom potrzeba
    > jeszcze kilku pokolen , aby takim wzorcom dorownać. A głównie
    przez tabuny
    > takich pseudoinspektorów, ktorzy sprawy zwierząt mają głęboko w
    d...ie.

    Blebleble... Pismaczyny z gazeciny.

    > Po co w ogole adoptować ? Tyle fatygi - oczywiscie nie dla
    urzędasów , tylko dl
    > a
    > wyręczajacych ich wolontariuszy.

    W cywilizowanych krajach nadmiar bezpańskich zwierząt się eliminuje
    przez eutanazję, a nie przez tak zwane "adopcje". Tylko w tej
    dzikiej Polsce...:P

    > Patrząc na to polskie bagno, ręce opadają.Po raz kolejny
    potwierdza się
    > powiedzenie: Jaki pan , taki kram.To do wszyskich "inspektorów",
    wojtow ,
    > radnych itd...Jesteście bandytami w bialych rękawiczkach.

    Hmmmmm. Diagnoza brzmi: schizofrenia paranoidalna.:P
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: busy kraśnik - Wkl. Brytania -> podziękowanie
    busy kraśnik - Wkl. Brytania -> podziękowanie
    Wielkie podziękowania dla firmy busowej z Kraśnika Lub za przewiezienie mnie i
    mojego psa do Anglii.

    Telefon do firmy dostałam na dogomani-forum o psach. Pisano o świetnych
    warunkach. Zadzwoniłam, zarezerwowałam miejsce (wyjazd 2 dni później)
    dziewczyna w rezerwacji miała większą wiedzę o restrykcyjnych przepisach dot.
    wwozu zwierząt do GB niż Powiatowy Lekarz Weterynarii. Potem wszystko
    przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Bus podjechał pod dom (okolice Wawy),
    zapakowałam się bez trudu-duży bagażnik i pełno miejsca w środku. Ogromne
    fotele tzw. lotnicze (nawet większe) dwa rzędy, 3 siedzenia w rzędzie bez
    korytarza + bagażnik w tym najdłuższym sprinterze!!! Zebraliśmy pozostałych
    pasażerów po drodze i na granicy z Niemcami spotkaliśmy się z dwoma
    pozostałymi busami tej firmy. Dalej polecieliśmy błyskawicznie, przerwy były
    tylko jak zmieniali się kierowcy lub ktoś z pasażerów poprosił. Dzięki temu do
    promu przyjechaliśmy 6 godzin przed planem. Kierowcy jeszcze z drogi zmienili
    rezerwację, więc popłynęliśmy od razu. Na promie spotkali kolegę, który jechał
    w moje okolice i ustalili, że odwiezie mnie pod dom.

    Bilans podrózy:
    Cena-50 % niższa niż u przewoźników autokarowych, opłaty graniczne i
    ubezpieczenie za psa zostały doliczone, więc nie musiałam się martwić gdzie
    szukać odpowiednich kas na granicy-wszystko załatwiali kierowcy.
    Czas łączny- 10 godzin szybciej, niż autokarem. (łącznie od drzwi do drzwi)
    dzięki świetnej organizacji i znajomościom panów kierowców

    W marcu będzie nas psiarzy jechać ze 100. O miejsca w tych busach chyba się
    pozabijamy, chyba, że powynajmujemy wszystkie busy w Lbn :) Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Mężczyzna zabił psa, męczy drugiego i... nic
    NIE tylko TOZ
    Zgodnie, z ustawą o ochronie zwierząt, kazda organizcja ma prawo podjąc
    interwencje, nie tylko TOZ jest w Polsce sa inne organizacje tez. Jest w ZG
    organizacja, inna, wspaniali ludzie, myslę, ze podejmą interwencje i wystąpią
    jako oskarzyciel posiłkowy w sprawie zabitego psiaka a sunie padalcowi odbiorą!

    www.idz.zgora.pl/forum/viewtopic.php?p=6577#6577
    Taką decyzje, odebrania psa, natychmiastową, moze tez podjąc burmistrz itp, Z
    URZĘDU, policja i powiatowy lekarz weterynarii!!

    Co to ma znaczyć,ze nie ma pieniedzy? UM MUSI miec pieniadze na takie przypadki
    jest zobowiazany USTAWOWO do opieki nad bezdomnymi zwierzetami. Skierowac
    doniesienie na UM, do prokuratury o znęcanie się nad zwierzętami tez!

    TOTZ czy inna organizacja, odbierając psa nie musi go umieszczac w schronisku
    (Gubin nie ma schroniska, tak mowi ustawa), moze w innym miejscu w hotelu np.
    dla psow. Facet powinnien zrzec sie dobrowolnie suni aby mozna bylo szukac jej
    nowego domu( i nie czeka się wtedy nawyrok sadu)-to moze jedynie jeszcze
    dobrego zrobic dla tej suki, kara za znęcanie sie go i tak nie ominie. Mam
    nadzieje, ze ludzie dobrego serca, wrazliwi na los zwierząt, wesprą finansowo
    organizacje, która odbierze sunie aby mozna było sunie umiesci w hotelu dla
    zwiarząt,aby mozna bylo oplacic lek.wet. aby ja zbadal, wyleczył jak chora,
    zaszczepił i wysterylizowal!

    Proszę, pomózcie chociaz tej biednej suni!!! Zwierzęta tez czują i widzą jak
    my. Na jej oczach zwyrodnialec zabił jej towarzysza niedoli, w jakiej ona jest
    traumie, jak musi tego zwyrodnialca sie bac! Moze ona jest juz w ciazy, moze
    zakatowal psa bo pokrył sunie, takie psychole tak własnie robią!!!!

    www.arka.strefa.pl Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zoo. Powiatowy lekarz weterynarii nie pozwala n...
    Zoo. Powiatowy lekarz weterynarii nie pozwala n...
    Jak nie widomo o co chodzi to napewno chodzi o pieniądze.
    Systemem administracyjnym usuwa sie konkureta z rynku. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zoo. Powiatowy lekarz weterynarii nie pozwala n...
    powinno sie leczyc tego pana/jak to dumnie brzmi powiatowy
    lekarz weterynarii/w szpitalu dla chorych umyslowo Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Co dalej z mieleckim schroniskiem dla zwierząt?
    Co dalej z mieleckim schroniskiem dla zwierząt?
    Przeczytałam właśnie artykuł w Gazecie Wyborczej i przyznam, że jest
    dla mnie zupełnie niezrozumiały sposób załatwienia problemu
    bezdomności psów w Mielcu.
    Z jednej strony Pan Roman Tomas, Powiatowy Lekarz Weterynarii w
    Mielcu przyznaje, że zwierzęta są zadbane i odżywione z drugiej chce
    zamknąć schronisko ze względu na warunki lokalowe.
    Szanowny Panie ! A kogo Pan ukarze jak Pan zamknie to schronisko?
    Ludzi w urzędzie, czy zwierzęta?
    Proszę sobie we własnym sumieniu odpowiedzieć na to pytanie a
    później wyznaczać absurdalne terminy do zamknięcia schroniska.
    Chciałabym, aby Prezydent Miasta oraz Powiatowy Lekarz Weterynarii
    wiedzieli, że w Mielcu jest jedno z najlepszych schronisk w kraju.
    I nie piszę najlepsze w sensie warunków lokalowych ale potencjale
    ludzkim. Tak jak działa kierownictwo schroniska, wolontariat w
    Mielcu, ile adopcji potrafił przeprowadzić i jak zorganizował pomoc
    dla tego schroniska to tylko zazdrościć.
    Nawet chyba Państwo nie wiedzą, ile datków, sterylizacji,
    kastracji, leków zostało dzięki nim zorganizowane. Jak wiele
    zwierząt dzięki wolontariuszom zostało umieszczonych na ich koszt w
    prywatnych hotelach i pensjonatach. Ile karmy, bud i wszelkich
    niezbędnych środków dzięki nim zostało przekazanych na rzecz
    schroniska w Mielcu. Sama jestem dowodem na to, że biorąc pod
    opiekę do hotelu psa z Mielca mam pewność, że jest psem zadbanym.
    Piszę tu między innymi o Mawim, niewidomym owczarku collie który
    czekał na dom w schronisku 5lat!!! Czy ktoś pomyślał o tym w jakim
    świetle decyzje o zamknięciu schroniska stawiają miasto Mielec? Czy
    naprawdę nie jest Państwu wstyd, że zamiast w takiej sytuacji
    pomagać i ułatwiać pracę ludziom zaangażowanym w pracę schroniska
    rzuca się im kłody pod nogi?
    Zupełnie nie rozumiem jak można ukarać człowieka który każdą swoją
    godzinę życia poświęca temu schronisku? Jak można nie widzieć, że
    każdą złotówkę ogląda z każdej strony kilka razy zanim ją wyda? Czy
    kara pieniężna nałożona na kierownictwo schroniska to właściwy
    adres? Czy naprawdę Lekarz Powiatowy wie co robi i kogo karze a kogo
    faktycznie powinien ukarać? A może to wynik bezradności? Skoro nie
    mogę ukarać Miasta to chociaż ukarzę ludzi ze schroniska?
    Czy tak się godzi Pani Doktorze?
    Czuję żal i rozgoryczenie takim załatwieniem problemu schroniska w
    Mielcu. A wszystkim tym którzy mimo wszystko tam pracują i tym
    którzy pomagają zwierzętom serdecznie dziękuję
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czas sie zatrzymał .
    czas sie zatrzymał .
    Na augustowskim targowisku czas się zatrzymał. Kobiety ścieśnione przy długim
    stole handlują, żeby dorobić do emerytury, czym się da. Oferują twaróg, mleko
    prosto od krowy, wyroby własnej produkcji.
    - To granda w biały dzień - narzeka Marek Pirsztuk, powiatowy lekarz
    weterynarii w Augustowie. - Ludzie nic sobie nie robią z prawa i nielegalnie
    handlują na targowisku. Już od dwóch lat próbuję skończyć z tym procederem,
    ale bez skutku - denerwuje się.
    Egzekwowaniem prawa zajmuje się obecnie inspekcja weterynaryjna wspólnie z
    sanepidem. W Augustowie kontrole obydwu służb prowadzone są od czasu do
    czasu. Do jednej z nich doszło 4 czerwca br. Inspektorzy chcieli
    wylegitymować Teresę M., ale ta awanturowała się tak, że było ją słychać na
    całym targu. Na pomoc handlarce pośpieszyli inni i zrobiło się zbiegowisko.
    Urzędnicy postanowili więc wezwać posiłki. Z komendy oddelegowano dwóch
    funkcjonariuszy, którzy ponoć rzucili się na kobietę i ukradli jej pieniądze.
    - Kontrolerzy zachowali się jak należy. Przedstawili się i pokazali
    legitymacje - opowiadają świadkowie. - A ona zrobiła taki cyrk, że aż wstyd.
    Funkcjonariusze nie robili nic złego. Chcieli tylko dowieźć na komendę, ale
    trzymała się tak mocno stołu, że ledwie ją można było oderwać.
    Policjanci są zbulwersowani zachowaniem kobiety, która po kilku miesiącach
    przypomniała sobie o rzekomym pobiciu.
    - Dlaczego nie wykonała obdukcji i nie złożyła oficjalnej skargi na działania
    funkcjonariuszy - zastanawia się Waldemar Hryniewicki z augustowskiej
    policji. - Wobec tej pani w 1997 roku było prowadzone postępowanie
    przygotowawcze za znieważenie i czynną napaść na funkcjonariusza policji.
    Prawdopodobnie afery by nie było, gdyby sprzedawcy zadali sobie trud i
    zapoznali się z przepisami. Im szybciej to zrobią, tym lepiej.
    Pani M. wie jednak swoje.
    - Każdy handlował z ziemi, ale tylko do mnie się przyczepili - mówi. -
    Ukarali grzywną, chociaż dla mnie liczy się każdy grosz. Muszę pomóc
    dzieciom, bo nie mają pracy.

    Granda w biały dzień pisze GW. Ta granda trwa już 15 lat czy ktoś się nad
    tym zastanawiał. Nie sztuka wysłać policje i zakuć babę w kajdany albo
    przepędzić inne baby handlujące na targowicy. Granda to co z nami zrobiono i
    robi się nadal. Odziera się ze skóry i bynajmniej nie bogaczy. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Nawet krowy uciekają od Łukaszenki:)
    Nawet krowy uciekają od Łukaszenki:)
    mówią, że krowa to głupie bydlę
    Grupa jałówek nielegalnie opuściła kraj Łukaszenki

    Stado 242 białoruskich krów przepłynęło graniczny Bug i zakotwiczyło na pastwisku słynnej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim. Jałówki nie uzyskają jednak azylu w naszym kraju. Czeka je deportacja.

    Białoruskie stado pasło się w niedzielę na swoim nadbużańskim pastwisku. Kiedy piły wodę z rzeki usłyszały ryk janowskiej krowy. Jak na wezwanie błyskawicznie przepłynęły Bug. Zmasowany desant do Unii Europejskiej kompletnie zaskoczył pastucha i patrolujących teren polskich i białoruskich pograniczników.
    - Zaopiekowaliśmy się uciekinierkami. Daliśmy im dach nad głową i nakarmiliśmy w ramach międzynarodowej solidarności nadbużanskich rolników - mówi Marek Trela, prezes janowskiej Stadniny Koni, która hoduje także kilkaset sztuk bydła. I dodaje: Nie popieramy takich ruchów migracyjnych. Oddamy całe stado Białorusi.
    Białoruskim stadem zajął się też Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii w Białej Podlaskiej. - Są to młode sztuki. Jałówki w wieku 16-18 miesięcy. W średniej kondycji - ocenia. Przypomina, że od czasu do czasu pojawiają się w okolicy krowy zza Buga, ale tak wielkiego stada jeszcze tu nie było.
    Białorusini poinformowali stronę polską, że zwierzęta uciekły im z państwowego gospodarstwa - sowchozu. Zapewnili na piśmie, że krowy są zdrowe, że nigdy nie mieli u siebie żadnych epidemii. Jednak na wszelki wypadek pracownicy stadniny w Janowie odizolowali przybyłe zwierzęta od swojego bydła. - Ale i tak będziemy musieli się mieć na baczności i obserwować przez jakiś czas nasze krowy - dodaje doktor Bańko.
    Pułkownik Andrzej Wójcik, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej uważa, że ze strony białoruskiej zabrakło należytej opieki nad stadem. Pogranicznicy nie mogą wiele zrobić, gdy przez rzekę pędzi do Polski wielkie stado. - Przecież nikt nie będzie strzelać do krów - tłumaczy i dodaje, że służby weterynaryjne obu krajów uzgadniają sposób zwrócenia bydła sąsiadom.
    A zanosi się na wielką operację. Wczoraj nie powiodła się próba przepędzenia stada przez graniczną rzekę. Konieczne będzie przewiezienie zwierząt ciężarówkami. Być może już dziś Białorusini zorganizują transport.
    Marek Pietrzela
    17. Października 2006 19:47
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Psy nie będą taplały się w błocie
    Pokazowe schronisko dla idiotow!!
    haselback napisał:

    > A komu mozna sie na Was poskarżyć, za stek bzdur i kłamstw którymi poicie
    > głodną i spragniona sensacji gawiedź? Radzę pojechać i sprawdzić u źródeł i
    nie
    >
    > działać na szkode niewinnych zwierzaków. Trzeba było stanąć do konkursu, albo
    > go wygrać, nic innego mi nie przychodzi do głowy jak ZEMSTA KONKURENCJI
    tudzież
    >
    > POLSKA KOŁTUNERIA

    Zaznaczam,ze nie jestem z TOZ ani innej Waszej organizacji.

    Kpisz czy o dorge pytasz? Powiedz, co mozna zwierzetom zaoferowac za 45 tys zl
    miesiecznie,500 zwierzetom?

    Napisz jakie sa koszty 'inne' utrzymania tej placowki?
    -ogrzewanie
    -prad
    -pensje pracownikow
    -srodki czystosci
    -inne

    Jakie przygotwanie zawodowe ma ten caly p.kierownik skoro-sam sie wypowiada-
    ,ze " jak sie psy gryza to wtedy i wiadrem go sie uderzy aby rozdzielic!!!"

    Horror!! Za to, tez jest odpowiedzialny UM-KOGO, KOGO pytam wybrali na
    zarzadce!!!

    Poniedziałek19.12.2005 r.
    Pieski żywot
    www.tvp.pl/telekurier/kur_11.wmv

    Macie zarchiwizowane nadrania monitoringowe?
    Macie pozwolenie na dzialanosc utylizacyjna? Chodzi mi o te produkty
    przeterminowane co to psom dajecie do jedzenia.


    A za ten caly projekt to jak kilku urzednikow dostanie wyroki za znecanie sie
    nad zwierzetami to moze odechce im sie doopska grzac na stolkach w
    magistracie,tylko.

    Jak powiatowy lekarz weterynarii mogl zezwolic aby takie schronisko zaczelo w
    ogole funkcjonwac bez ZADNEGO gabinetu lekarskiego? Jak okazuje sie,ze niedawno
    zorganizowano cos na ksztalt szpitala/gabinetu!!!

    Ciekawe jest wiec GDZIE byly suki sterylizowane poprzez pol roku, na wybiegach
    czy w toalecie damskiej?
    Gdzie byly opatrywane zwierzeta ranne, gdzie wreszcie byla wykonywana
    KONIECZNA,Ustawowa,EUTANAZJA-slepe mioty, zwierzeta nieuleczlnie chore,
    agresywne, bedace zagrozeniem dla czlowieka!! Pod golym niebem???

    POWIATOWY LEKARZ weterynarii, powinien byc natychmiast odwolany, jak mogl
    dopusci do otworzenia, bez gabinetu lekarskiego taka placowke??

    A gdzie sa skladowane zwloki zwierzat, jest chlodnia na nie, gdzie?

    To jest jakas tragi-komedia. Pokazowe schronisko dla idiotow!!!





    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Po zabójstwie na ul. Azaliowej
    portal www.di.com.pl

    Aktualizacja: 8.03.2005r.

    Akcja "Ułaskawić Nero" odbiła się w polskim Internecie szerokim echem. Jeszcze
    wczoraj chęć pomocy zadeklarowało zielonogórskie Koło Zieloni 2004 oraz
    prywatna kancelaria prawnicza. Sprawą zainteresowały się także Towarzystwo
    Opieki nad Zwierzętami i stowarzyszenie Empatia.

    Do akcji włączyli się czynnie użytkownicy Usenetu oraz kilka portali
    internetowych, które również opublikowały treść protestu.

    Od wczorajszego popołudnia w odpowiedzi na wysyłaną petycję, przychodzi
    automatyczna informacja:

    "Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu dementuje jakoby została wydana
    decyzja o uśpieniu psa związanego z tragedią z dnia 4 marca 2005r. w Poznaniu.
    Informuję natomiast, że zgodnie z obowiązującymi przepisami została rozpoczęta
    obserwacja psa, trwająca 15 dni.
    Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu dr n.wet. Lech Gogolewski"

    W wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział on również: "Na razie nie ma
    żadnych powodów do usypiania psa."

    Zupełnie inne stanowisko prezentuje jednak Jarosław Paryzek, lekarz
    weterynarii, który przyjmował psa do kliniki: "Moje zdanie jest jednoznaczne:
    tego psa trzeba uśpić." Zaznacza też, że jeśli od Powiatowego Lekarza
    Weterynarii nie dostanie dyspozycji na piśmie, że psa ma oddać, Nero zostanie
    uśpiony.

    Niepokojące jest to, że lek. wet. Jarosław Paryzek nie wspomina nawet o
    zależności decyzji od wyników śledztwa. Z drugiej jednak strony, w rozmowie ze
    stowarzyszeniem Empatia, Powiatowy Lekarz weterynarii powiedział, że 'prędzej
    jego uśpią niż tego psa' oraz że po obserwacji Nero trafi do adopcji lub do
    schroniska. Obiecał też osobiście tego dopilnować.

    Nadal więc nie istnieje jednoznaczne stanowisko w tej sprawie. Akcja trwa.
    Jeżeli zakończy się pomyślnie, na Nero czekają już chętni, odpowiedzialni
    ludzie. Swarzędzkie schronisko TOZ (Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami) zapewni
    mu coroczne, darmowe szczepienia i opiekę weterynaryjną.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Czy mieszkańców Wrześni to oburza?
    Trudno żeby burmistrz wiedział o prywatnych hodowlach psów, ale powinien o tym
    wiedzieć powiatowy lekarz weterynarii. Hodowla zwierząt w skandalicznych
    warunkach jest przestępstwem. Dlatego służby weterynayjne powinny całą sprawę
    zgłosić prokuraturze. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Czy mieszkańców Wrześni to oburza?
    Znowu jesteśmy „słynni” in minus. Warto przeczytać wypowiedzi na tym forum, a
    najlepiej jak przeczyta burmistrz i powiatowy lekarz weterynarii. Życzę im
    dobrego samopoczucia. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Powiat Śmierdzielowski!
    Hm, a Powiatowy Lekarz Weterynarii twierdzi, że wszystko jest ok. A tymczasem śmierdzi i tyle. Ktoś niedawno powiedział, że na polskiej wsi zawsze śmierdziało, śmierdzi i śmierdzieć będzie i... musi. Gratulacje!
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Kurczaczki sprzedawane w Szczecinie
    Kurczaczki sprzedawane w Szczecinie
    Inspekcja weterynaryjna zlikwidowała pod Gorzowem nielegalną ubojnię drobiu.
    Trefne mięso sprzedawano w kilkunastu sklepach w Szczecinie. Wczoraj sanepid
    rozpoczął w nich kontrole

    Dwa razy w tygodniu do nielegalnej ubojni w podgorzowskim Gliniku trafiało
    kilkaset kurczaków. Ptaki wykrwawiały się z głowami w plastikowych butelkach.
    Potem były skubane z piór i porcjonowane. Wnętrzności przez dziurę w ścianie
    lądowały za budynkiem.

    Prymitywna ubojnia działała od 10 lat. Służby weterynaryjne trafiły na jej
    ślad dopiero po anonimowym telefonie. Przy uboju drobiu pracował nocami
    właściciel zakładu, jego synowie i dwie zatrudnione dorywczo kobiety.

    Właściciel zeznał, że w tygodniu trafiało tu 500-600 kurczaków. - Liczba
    pojemników wskazuje jednak, że mogło być ich znacznie więcej - mówi Józef
    Jagódka, powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie.

    Z pierwszych ustaleń śledztwa inspektorów weterynarii i prokuratury wynika, że
    drób trafiał do ubojni z kilku średniej wielkości lubuskich ferm, które na co
    dzień zaopatrują legalnie działające rzeźnie. - Podczas ładowania na
    ciężarówki część kurczaków zawsze ucieka. Ich wyłapanie trwa nawet kilka
    godzin, a auto nie może czekać. To właśnie te ptaki wysyłano do Glinika - mówi
    informator Gazety.

    Drób trafiał do kilkunastu sklepów w Szczecinie. Na pozór wszystko było
    legalne, bo zarówno właściciele ferm, jak i sklepów, do których trafiało
    mięso, mieli wszystkie wymagane przez inspekcję weterynaryjną dokumenty. Jak
    to możliwe? Z naszych informacji wynika, że dokumenty fałszowano. - Nie chcę
    mówić o szczegółach - mówi Józef Jagódka.

    Na terenie ubojni inspektorzy znaleźli ponad 100 kg drobiu. - Sprawdzamy, czy
    nie ma w nich czynników chorobotwórczych. Jeśli okaże się, że drób był
    zakażony, właściciel odpowieł za spowodowanie zagrożenia dla zdrowia i życia
    ludzi - mówi Jagódka. - Jego zachowanie, szczególnie teraz, w momencie groźby
    ptasią grypą, było skrajnie nieodpowiedzialne.

    Mężczyźnie grozić może kara do 8 lat więzenia. Wiele wskazuje też, że odpowie
    za naruszenie prawa o ochronie praw zwierząt.

    Wykrycie rzeźni wywołało poruszenie w Szczecinie. - Sprawdzamy targowiska.
    Przypuszczam, że tam mogło trafiać niebadane mięso - mówi Jerzy Jakubek,
    powiatowy inspektor sanitarny w Szczecinie.
    miasta.gazeta.pl/gorzow/1,35211,2991126.html
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Jak swinie zlapiesz za ucho
    Jak swinie zlapiesz za ucho
    Wtorek 18-stycznia 2005

    W Starostwie Powiatowym w Gostyniu znów pojawili się rolnicy. Tym razem nie
    blokowali budynku, jak to się działo późną zimą. 26 września w sali posiedzeń
    Starostwa zasiedli znacznie mniej licznie zgromadzeni przedstawiciele tego
    środowiska, aby wziąć udział w II Forum Rolniczym.
    Sporo czasu poświęcono kwestiom weterynaryjnym. Na pytania zebranych
    odpowiadał dr Czesław Włodarczak, powiatowy lekarz weterynarii.
    Według relacji rolników niektórzy przewoźnicy znęcają się nad zwierzętami.
    Hodowcy domagają się wzmożonych kontroli pojazdów transportujących zwierzęta
    do ubojni również z uwagi na ich stan sanitarny.
    - Samochody są tak oblepione brudem, że można to siekierą rąbać - mówił jeden
    ze zgromadzonych na sali. - Mało tego, zwierzęta przewożone są w strasznych
    warunkach. Płakać się chce, jak się to widzi. Zimą zwierzęta jeżdżą w
    ażurowych przyczepach i marzną w środku. Kiedy się chwyci świnię za ucho, to
    ono odpada. Już sam załadunek ich do wozu jest szokujący. Krowy są bite
    rurami po nogach. Mam to nagrane na wideo. W każdej chwili mogę to odtworzyć.
    Coś trzeba z tym procederem zrobić! Gospodarze powinni zwracać takim
    kierowcom uwagę. Ja zawsze mówię, żeby traktowali moje zwierzęta tak, jak ja
    sobie tego życzę.
    Cz. Włodarczak zapewnił, że będzie miał to na uwadze. Powiedział też, że w
    razie udowodnienia winy przewoźnikowi, w jego mocy jest odebranie pozwolenia
    na transport zwierząt.
    - W powiecie są 43 podmioty, które mają takie uprawnienia. Nie sądzę, aby
    każdy z nich robił coś takiego - powiedział Cz. Włodarczak.
    Odniósł się też do niektórych kwestii poruszanych przez rolników na
    poprzednim spotkaniu.
    - Zbulwersowała mnie kwestia nieprzestrzegania higieny i warunków sanitarno-
    weterynaryjnych przez lekarzy weterynarii w świadczeniu swoich usług w
    terenie. Rozmawiałem z lekarzami, którzy domagali się, aby wymienić z imienia
    i nazwiska osoby podejrzane. Zwracano uwagę, że właściciel, który ma na
    uwadze zdrowie swojego stada, nie powinien wyrażać zgody na wejście do
    pomieszczeń inwentarskich osobom nieodpowiednio zabezpieczonym.
    Zaznaczył, że przepisy te dotyczą nie tylko służby weterynaryjnej, ale także
    innych osób wchodzących do pomieszczeń gospodarczych - jak murarze, skupujący
    zwierzęta itd.

    AGNIESZKA FIEBIG
    www.gg.bt.pl/2003/info03_20/brak.htm
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Panika - wyzynaja Labedzie, Bociany i Koty
    Panika - wyzynaja Labedzie, Bociany i Koty
    Ptasia histeria gorsza od grypy

    W obliczu groźby epidemii Polacy zaczynają panikować

    Ptasia grypa już wywołała panikę. W Toruniu mieszkańcy chcą usypiać swoje
    koty, w Szczecinie ktoś obciął głowy łabędziom, a na Mazurach ludzie niszczą
    bocianie gniazda.

    Ponieważ koty są podatne na wirusa ptasiej grypy, kilkanaście osób w Toruniu
    zażądało od weterynarzy uśpienia swych domowych czworonogów. ­ Lekarze
    odmawiają, gdyż nie mają prawa uśmiercać zdrowych zwierząt – mówi Dorota
    Stankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii z Torunia.

    W Szczecinie w niedzielę znaleziono na plaży kilka łabędzi z uciętymi
    głowami. – Ludzie pytają o możliwość przeniesienia bocianich gniazd z ich
    dachów – opowiada Maria Mellin, konserwator przyrody w woj. warmińsko-
    mazurskim. Ale są i tacy, którzy nie pytali o zgodę, tylko sami zabrali się
    za rozwalanie ptasich domostw. Zniszczeniu uległo wiele gniazd bocianich i
    jaskółczych. ­ Głupota i barbarzyństwo, w dodatku zagrożone karą więzienia, bo
    gniazda podlegają prawnej ochronie ­ mówi dr Andrzej Kruszewicz, ornitolog z
    warszawskiego zoo.

    Na Warmii i Mazurach jest ponad 1100 bocianich gniazd. – Bociany są odporne
    na chorobę. Na ptasią grypę narażone są najbardziej kaczki, gęsi i łabędzie ­
    wyjaśnia dr Kruszewicz. I dodaje: ­ Bardziej od ptasiej grypy bałbym się
    ludzkiej głupoty.

    Na razie wykryto trzy przypadki ptasiej grypy w Polsce – wszystkie u
    toruńskich łabędzi. Miasto jest otoczone kordonem sanitarnym. Za to w
    Poznaniu władze pobierają opłatę w wysokości 53,5 zł za wywiezienie jednego
    martwego ptaka z prywatnej posesji. Jeśli właściciel ogródka wyrzuci
    zdechłego ptaka na publiczny chodnik, dostanie mandat 250 zł za
    zanieczyszczanie środowiska.
    Data: 2006-03-07
    www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_ListNews1&news_cat_id=9&news_id=82157

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: One też czują ból...
    Mamy czas do dzisiaj!!!
    Przyłącz się do akcji ratowania tej krowy!!!

    24 lipca- przy rozładunku jednej z krów w rzeźni pod Suwałkami, cudem udało się jej uciec. Może nikt nie odnotowałby tego faktu, gdyby krowa nie przebiegła przez pół miasta rozpaczliwie szukając schronienia i dezorganizując ruch uliczny. Oddziały policji i straż pożarna goniły oszalałe ze strachu zwierzę, któremu zaświtała okruszyna nadzieja na życie. Została ostatecznie osaczona na placu zabaw dla dzieci, gdzie próbowała się schować. Odstrzelono ją lotkami ze środkiem usypiającym. Odurzoną, już bez nadziei, krowę odtransportowano z powrotem do rzeźni. Ponieważ obecność leków uniemożliwiła natychmiastowy ubój, krowa jeszcze żyje. Jej „krzyk o życie" dotarł do uszu i serc wielu ludzi i organizacji prozwierzęcych. Niestety, mimo nieomal natychmiastowego wykupienia krowy wspólnie z Komitetem Pomocy Dla Zwierząt w Tychach i przyjazdu po nią wozem przeznaczonym do transportu, Powiatowy Lekarz Weterynarii zasłaniając się przepisami, wydal decyzje, ze krowa musi zostać poddana ubojowi. Dotychczasowe apele o litość nie odniosły żadnego skutku, a przecież nawet ludzi skazanych na śmierć ułaskawia się w szczególnych przypadkach, a takim na pewno była ucieczka krowy z rzeźni, co przecież graniczy z cudem. Czy nie należy się Jej akt łaski? Prosimy, błagamy o telefony i maile do Powiatowego Lekarza Weterynarii, bo to w jego gestii leży ten humanitarny gest. Czasu jest bardzo mało. Mamy czas do poniedziałku, jesteśmy na miejscu i nie wyobrażamy sobie powrotu bez Borutki.

    Powiatowy Lekarz Weterynarii - Witold Wałecki
    suwalki.piw@wetgiw.gov.pl
    16-400 Suwałki, ul. Utrata 9
    tel.: (0-87) 566-54-81
    faks: 566-40-06

    Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Białymstoku
    15-959 Białystok, skr. Poczt. 156
    ul. Zwycięstwa 26a
    tel./faks (0-85) 651-02-29, 651-03-37, 652-40-14
    bialystok.wiw@wetgiw.gov.pl Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Pies w Hiszpanii
    To zalezy jaki piesek? Napewno swiadectwo zdrowia,ktore wystawia Inspekcja
    Weterynaryjna (Powiatowy Lekarz Weterynarii),jakis paszporcik.
    Sama Hiszpania wymaga tylko aktualnej szczepionki przeciw wsciekliznie. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: błagamy was o pomoc!cas nagły! ocalmy Borutkę
    błagamy was o pomoc!cas nagły! ocalmy Borutkę




    24 lipca- przy rozładunku jednej z krów w rzeźni pod Suwałkami,
    cudem udało się jej uciec. Może nikt nie odnotowałby tego faktu,
    gdyby krowa nie przebiegła przez pół miasta rozpaczliwie szukając
    schronienia i dezorganizując ruch uliczny. Oddziały policji i straż
    pożarna goniły oszalałe ze strachu zwierzę, któremu zaświtała
    okruszyna nadzieja na życie. Została ostatecznie osaczona na placu
    zabaw dla dzieci, gdzie próbowała się schować. Odstrzelono ją
    lotkami ze środkiem usypiającym. Odurzoną, już bez nadziei, krowę
    odtransportowano z powrotem do rzeźni. Ponieważ obecność leków
    uniemożliwiła natychmiastowy ubój, krowa jeszcze żyje. Jej „krzyk o
    życie" dotarł do uszu i serc wielu ludzi i organizacji
    prozwierzęcych. Niestety, mimo nieomal natychmiastowego wykupienia
    krowy wspólnie z Fundacją Viva! Akcja Dla Zwierząt i przyjazdu po
    nią wozem przeznaczonym do transportu, Powiatowy Lekarz Weterynarii
    zasłaniając się przepisami, wydal decyzje, ze krowa musi zostać
    poddana ubojowi. Dotychczasowe apele o litość nie odniosły żadnego
    skutku, a przecież nawet ludzi skazanych na śmierć ułaskawia się w
    szczególnych przypadkach, a takim na pewno była ucieczka krowy z
    rzeźni, co przecież graniczy z cudem. Czy nie należy się Jej akt
    łaski? Prosimy, błagamy o telefony i maile do Powiatowego Lekarza
    Weterynarii, bo to w jego gestii leży ten humanitarny gest. Czasu
    jest bardzo mało. Mamy czas do poniedziałku, jesteśmy na miejscu i
    nie wyobrażamy sobie powrotu bez Borutki.



    Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Suwałkach

    Powiatowy Lekarz Weterynarii - Witold Wałecki

    suwalki.piw@wetgiw.gov.pl

    16-400 Suwałki, ul. Utrata 9

    tel.: (0-87) 566-54-81

    faks: 566-40-06


    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Krzyczki – obóz śmierci dla psów
    kagrami - artukul ktory przytaczasz jest z lutego tego roku.

    podaje za www.boz.org.pl/mz/krzyczki/index.htm

    " Kontrola z dnia 31.01.2008 przeprowadzona przez Wojewódzki
    Inspektorat Weterynarii w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii i
    schronisku w Krzyczkach wykazała m.in.: brak bud i legowisk dla
    wszystkich psów oraz zły stan bud, za niska i uszkodzona siatka
    separująca bosky, stwarzająca zagrożenie dla zwierząt,
    zapas karny w postaci pół tony odpadów poubojowych przechowywanych
    bez chłodzenia, zwłoki psów przechowywane luzem, brak podania
    przyczyny zgonu w niektórych przypadkach w listopadzie i grudniu
    2007, całkowity brak przyczyn w styczniu 2008, za najczęstszą
    przyczynę zgonu podane jest zagryzienie oraz zgon naturalny,
    w przypadku zgonu psa lub przeprowadzonej eutanazji, karta tego
    zwierzęcia zostaje zniszczona, stwierdzono ok. 30 psów w bardzo
    słabej kondycji, liczne uchybienia w dokumentacji i ewidencji, także
    leczenia.
    Zakwestionowano ustalenia Powiatowego Inspektoratu Weterynarii co do
    sytuacji w schronisku w Krzyczkach z grudnia 2007 i stycznia 2008.
    Pięć dni później, 04.02.2008 Powiatowy Lekarz Weterynarii
    przeprowadził własną kontrolę, nakazał wstrzymanie przyjmowania
    zwierząt i usunięcie uchybień.
    Trzy miesiące później, dnia 5 maja 2008 Powiatowy Lekarz Weterynarii
    zakazał dalszego prowadzenia schroniska w Krzyczkach. Jednym z
    powodów było to, że w spękaniach betonowego podłoża boksów
    gromadziły się resztki kału i moczu, co urągało higienie. W ślad za
    tym, 9 czerwca 2008 Urząd Miasta Nasielsk wydał decyzję o cofnięciu
    zezwolenie na prowadzenie schroniska.
    (...)
    Na początku lipca 2008 r. w schronisku w Krzyczkach nie było już
    żadnych zwierząt."

    dodatkowe informacje na:
    fundacja-emir.org/aktualnosci/SCHRONISKA/krzyczki.htm
    niestety czesc psow zostala przez gmine Nasielsk oddana "do adopcji"
    wlascicielowi schroniska jako prywatnej osobie (zdaje sie ze nie do
    konca wiadomo co stalo sie z tymi psami, podobno wszytskie zostaly
    wyadoptowane co raczej jest dosc watpliwe). z tego co pamietam
    wlasciciel sprzedal ziemie na ktorej miescilo sie schronisko.
    rowniez niestety postepowanie sadowe wobec osob odpowiedzialnych za
    smierc setek psow "idzie jak po grudzie". w czerwcu postepowanie
    zostalo odroczone bezterminowo.







    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: protestujmy
    protestujmy

    "Nie wolno przycinać

    Weterynarze bezprawnie i bezkarnie kaleczą zwierzęta

    Choć przycinanie psom uszu i ogonów jest zabronione, trudno w stolicy znaleźć
    lecznicę, która nie wykonywałaby tego typu zabiegów.

    Kopiowanie, czyli przycinanie uszu i ogona, jest w Polsce zabronione od kilku
    lat. - Zgodnie z zapisem ustawy o ochronie zwierząt, dopuszczalne są tylko te
    zabiegi, które służą do ratowania ich zdrowia lub życia - wyjaśnia Teresa
    Liszcz, senator oraz obrońca praw zwierząt. - Obcinanie uszu czy ogona nie
    jest zabiegiem koniecznym, a dla psa bolesnym - dodaje. Potwierdzają to
    specjaliści z Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego. - Narażamy zwierzęta na
    niepotrzebny ból i komplikacje - mówi Magdalena Ziętara z GIW.

    Za złamanie prawa i obcięcie uszu czy ogona weterynarzom grozi nawet do roku
    więzienia. Sprawdziliśmy - w Warszawie trudno znaleźć lecznicę, która nie
    wykonywałaby takich zabiegów. Odmówiono nam tylko w Całodobowej Żoliborskiej
    Lecznicy Weterynaryjnej oraz Pogotowiu Weterynaryjnym w al. Solidarności. To
    jednak wyjątki.

    W przychodni dla zwierząt Elwet w al. Niepodległości obcięcie uszu to wydatek
    ok. 250 zł, ogona zaś - 210 zł. Tyle samo trzeba zapłacić w Animal Service
    przy ul. Górczewskiej. W lecznicy przy ul. Stawki kopiowanie ogona to wydatek
    ok. 50 zł. - Nie obcinaliby uszu czy ogonów, gdyby nie było zapotrzebowania -
    ucina krótko Andrzej Majcher, powiatowy lekarz weterynarii.

    Zdaniem kynologów, są rasy psów, które ze względów zdrowotnych powinny mieć
    obcinane uszy i ogony. Ta argumentacja nie trafia jednak do obrońców praw
    zwierząt.

    Po co przepis, który i tak nie jest egzekwowany? Powiatowy lekarz weterynarii
    twierdzi, że to nie leży w jego kompetencjach. - Najlepiej taką sprawę
    zgłosić do rzecznika dyscypliny przy Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej - radzi z
    kolei Tadeusz Jakubowski, prezes Rady Warszawskiej ILW.

    11.03.2004 r."
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Smutne :(((((((((((

    Trzy godziny umierał, czekając na ratunek, potrącony przez samochód pies.
    Wył z bólu, a zdesperowani mieszkańcy, nie mogąc doczekać się znikąd pomocy,
    zadzwonili do redakcji

    Kwadrans przed dziewiątą na ulicy Mickiewicza w Mońkach rozległo się wycie
    potrąconego zwierzaka. Uderzony przez auto pies upadł na chodniku -
    dokładnie na wprost powiatowej jednostki straży pożarnej.

    Strażacy wyszli z budynku, przykryli cierpiącego psa kocem i rozpoczęli
    telefoniczna walke o sprowadzenie pomocy.

    - Nie mogliśmy zrobić nic innego, nie jesteśmy przeszkoleni do udzielania
    pomocy zwierzętom - wyjąsnił nam rzecznik monieckich strażaków Cezary
    Grygo. - Nie wiadomo, czy psa można przenieść, czy lepiej poczekać na pomoc
    medyczną?

    Strażacy powiadomili powiatowego lekarza weterynarii i czekali na jego
    przyjazd. Godzinę potem zadzwonił do nas pan Jerzy z Moniek: - Ranny pies
    leży już tam ponad godzinę! Nie będę używał niecenzuralnych epitetów pod
    adresem sprawcy tego zdarzenia, ale podobne skojarzenia cisną mi się na usta
    względem służb miejskich - denerwował się. - Żaden z lekarzy weterynarii czy
    innych służb jeszcze się nie pojawił. To skandal!

    Zadzwoniliśmy do powiatowego lekarza weterynarii w Mońkach Jerzego
    Trzonkowskiego, który wezwany przez strażaków miał zjawić się na miejscu ale
    mimo, że dobiegała jedenasta (dwie godziny po wypadku) wciąż go tam nie
    było.

    - To nie należy do moich kompetencji - odparł, kiedy zapytaliśmy, dlaczego
    nie interweniował.

    - Rzeczywiście powiatowy lekarz weterynarii nie chciał przyjechać -
    potwierdził tuż przed dwunastą Cezary Grygo. - Powiedział, że zdarzenie
    miało miejsce na terenie miasta, więc to sprawa służb miejskich. Dlatego
    zawiadomiliśmy urząd burmistrza.

    W końcu w południe cierpiącym psem zajął się lekarz prowadzący prywatną
    praktykę weterynaryjną. Wezwał go zastępca burmistrza Moniek Józef
    Falkowski: - O sprawie dowiedzieliśmy się od strażaków, dlatego
    zadzwoniliśnmy do prywatnego lekarza.

    Na pomoc było jednak za późno:

    - Psa musiałem uśpić, jak przyjechałem na miejsce, był w stanie agonalnym -
    usłyszeliśmy od dr. Zdzisława Chojnowskiego. - Tylko ulżyłem jego
    cierpieniom.

    Psa zabrali pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej.

    - Nie ma o co robić hałasu. Takie psie wypadki to dla nas nie pierwszyzna -
    skomentował zdarzenie Andrzej Szydłowskieg z monieckiego Urzędu Gminy,
    odpowiadający za tego typu sprawy w mieście.

    W Mońkach jest pięć prywatnych lecznic weterynaryjnych. W każdej pracuje
    jeden-dwóch lekarzy i kilku techników. W Powiatowym Urzędzie Weterynarii
    również pracuje kilku lekarzy. Przejazd samochodem od granic do granic
    miasta nie trwa dłużej niż 10 minut.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Jak przeżyć agonię NFZ
    Z delegatury do prokuratury
    Maria Teresa S., dyrektor Delegatury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w
    Ostrołęce i wiceprzewodnicząca Rady Miasta oraz Ryszard Z., szef ostrołęckiej
    Delegatury Narodowego Funduszu Zdrowia to kolejni podejrzani w sprawie
    finansowych nieprawidłowości w inkubatorze przedsiębiorczości, będącym częścią
    Ostrołęckiego Ruchu Wspierania Przedsiębiorczości.

    W ostatnich tygodniach Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce postawiła zarzuty w
    sprawie kolejnym 24 osobom. Tym samym liczba podejrzanych w największej
    ostrołęckiej aferze wzrosła do blisko 125 osób.
    - Należy się spodziewać kolejnych zarzutów - mówi prokurator Lech Dąbrowski,
    rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku. - Zakończenie tej sprawy nie
    nastąpi wcześniej jak w połowie marca.
    Lech Dąbrowski nie chciał nam potwierdzić, czy prokuratura skierowała wniosek
    do Prokuratora Generalnego, w sprawie uchylenia imunitetu posłowi Stanisławowi
    Kurpiewskiemu.
    - Nawet gdyby taki wniosek został u nas przygotowany, nie potwierdzę tego.
    Stanie się on oficjalny dopiero wówczas, gdy Prokurator Generalny przekaże go
    Marszałkowi Sejmu - powiedział nam Lech Dąbrowski.
    W ostatniej grupie osób, której przedstawiono zarzuty, znalazł się m.in.
    Ryszard Z., szef ostrołęckiej Delegatury NFZ, członek zarządu miejskich
    struktur SLD.
    - Nie będę tego komentował, poczekam do finału sprawy - powiedział Ryszard Z.
    Podejrzana jest też Maria Teresa S., dyrektor Delegatury Mazowieckiego Urzędu
    Wojewódzkiego w Ostrołęce, wiceprzewodnicząca Rady Miasta. Radna z ramienia SLD
    była w ostatnich wyborach kandydatką tej partii na stanowisko prezydenta
    miasta. S. odmówiła komentarza na temat postawionych jej zarzutów.
    Według naszych informacji, wśród osób, które w ostatnich tygodniach zostały
    wezwane do płockiej prokuratury, są znane osobistości życia publicznego i
    biznesmeni m.in. z Ostrowi Maz., Makowa Maz. (jeden z byłych burmistrzów),
    Przasnysza i Ostrołęki. Wielu z nich to działacze SLD, również najwyższego
    szczebla lokalnego, jak Roman B. - szef ostrołęckiego SLD oraz przewodniczący
    Rady Nadzorczej Ostrołęckiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, czy
    Józef B. - członek rady mazowieckiej SLD i powiatowy lekarz weterynarii.
    Wśród podejrzanych w sprawie inkubatora znajdują się m.in. były wiceprezydent
    Ostrołęki i szef rady nadzorczej innej miejskiej spółki Wiesław P., Andrzej Z.,
    były szef delegatury WUP w Ostrołęce, żona posła, dyrektorzy szkół, dziekan
    wyższej uczelni, pracownicy ostrołęckiego kuratorium oświaty, była radna miasta
    Ostrołęki i wielu biznesmenów, głównie powiązanych z SLD.
    Do sprawy wrócimy.

    (MS)
    25. Lutego 2004 22:56

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Premier Brandenburgii przeciwny zamknięciu gran...
    Chore ptaki 5km od Polski nad Odrą

    Warszawa; dnia 26 lutego 2006 r. Informacja prasowa o sytuacji epizootycznej w
    związku z wystąpieniem dwóch ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków w Republice
    Federalnej Niemiec w okolicy miejscowości Schwedt

    W okolicach miasta Schwedt, liczącego ok. 40 tys. mieszkańców, tj.
    miejscowościach: Flemsdorf (na płd. zachód od Schwedt) oraz Vierraden (na
    północ od miasta) stwierdzono u dwóch ptaków (łabędzia oraz dzikiej kaczki)
    obecność wirusa grypy ptasiej H5N1. Obie te miejscowości dzielą od granicy z
    Polską odpowiednio ok. 6 i ok. 5 km. Na tym odcinku bezpośrednio przy granicy
    po stronie polskiej w pow. gryfińskim, leżą następujące miejscowości (idąc od
    północy ku południowi): Ognica, Krajnik Dolny, Krajnik Górny, Grabowo, Zatoń
    Dolna Raduń i Piasek. Na terenie tych miejscowości, a szczególnie Krajnika
    Dolnego oraz pobliskiej Chojny, oferowane są do sprzedaży wszelkie towary, w
    tym również produkty pochodzenia zwierzęcego. Stąd też przejście w Krajniku
    jest bardzo ruchliwym punktem, szczególnie w zakresie ruchu pieszego oraz
    lokalnego kołowego. Teren pomiędzy Schwedt, a granicą polską jest siedliskiem
    dużej ilości ptactwa dzikiego, szczególnie wodnego. Liczne rozlewiska i oczka
    wodne stanowią bogatą bazę pokarmową i lęgową dla tych gatunków ptaków. Dlatego
    można sądzić, iż w tym rejonie, jak i w całej dolinie dolnej Odry mogą wystąpić
    liczne przypadki diagnozy wirusa grypy u ptaków dzikich. Obecne dwa zdarzenia
    mogą być początkiem dużego ogniska grypy u tych ptaków, co grozi zawleczeniem
    wirusa do hodowli ptaków domowych. Należy stwierdzić, że przejście graniczne w
    Krajniku jest administrowane przez stronę niemiecką. Na tym przejściu
    granicznym odbywa się duży ruch lokalny oraz przenoszone są przez osoby w obie
    strony produkty spożywcze zwierzęcego pochodzenia. Ewentualna
    1
    decyzja o czasowym zamknięciu przejścia granicznego Krajnik – Schwedt zapadnie
    po konsultacjach ze stroną niemiecką. W tej chwili na przejściu działają śluzy
    dezynfekcyjne. Czynności jakie wykonała Inspekcja Weterynaryjna Po otrzymaniu
    informacji i potwierdzeniu jej u strony niemieckiej Inspekcja Weterynaryjna
    dokonała dotychczas następujących czynności: 1. Wydano decyzje z natychmiastową
    wykonalnością dla lekarzy weterynarii i określono zadania dla poszczególnych
    osób wykonania perlustracji w wszystkich miejscowościach w obszarze zagrożonym.
    2. Kontrolę gospodarstw w dniu wczorajszym wykonano w miejscowościach: •
    Ognica, • Krajnik Górny, • Krajnik Dolny. Łącznie skontrolowano 106 gospodarstw
    z czego w 79 znajdują się drób i gołębie. Łącznie spisano 1706 sztuk drobiu i
    278 gołębi. 3. Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gryfinie przygotował i przesłał
    do opinii Zachodniopomorskiemu Wojewódzkiemu Lekarzowi Weterynarii własne
    rozporządzenie – jako prawo miejscowe, w którym wstępnie określił po stronie
    polskiej przedłużenie granic obszaru zagrożonego, a który po stronie
    niemieckiej określa się jako strefę nadzoru. W tym akcie określa nakazy i
    zakazy obowiązujące wszystkich aktualnie obecnych na tym terenie.
    2
    4. Zasięg obszaru zagrożonego jest obecnie konsultowany ze stroną niemiecką. Na
    konsultacje pojechał Wojewoda Zachodniopomorski oraz Zachodniopomorski
    Wojewódzki Lekarz Weterynarii. 5. Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gryfinie
    poinformował, że dzisiaj już rozpoczęto kontrolę pozostałych miejscowości
    znajdujących się wewnątrz obszaru zagrożonego. Od godziny 8.30 prowadzona jest
    perlustracja terenu zagrożonego we wsiach : • Zatoń Dolna, • Piasek, • Raduń
    Duża, • Raduń Mała, • Grabowo. • Rynica • Lisie Pole • Nawodna • Garnowo •
    Graniczna • Krzymów. Perlustracje prowadzą pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej
    Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Gryfinie oraz prywatnie praktykujący
    lekarze weterynarii. Przez perlustrację rozumie się prowadzenie czynności
    polegających na ogólnej kontroli stanu zdrowotnego zwierząt w miejscach ich
    przebywania (gospodarstwa, fermy, pastwiska, łowiska, w pewnych okolicznościach
    miejsca żeru i lęgu ptactwa). W ramach tych czynności odnotowaniu ulegają
    ilości zwierząt zdrowych,
    podejrzanych o chorobę, chorych oraz padłych. Wykonanie perlustracji na danym
    terenie pozwala na uzyskanie wiedzy na temat ewentualnej dynamiki rozwoju
    zagrożenia (choroby) i w oparciu o tę wiedzę podjęcia skutecznych środków
    zaradczych. Czynności perlustracyjne wykonują wyspecjalizowane jedno- lub
    kilkuosobowe zespoły lekarzy weterynarii.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Artykuły i wieści z regionu
    Zima i łabędź
    KLUCZBORK, OLESNO::
    Przygarnęli łabędzia
    Roman Kosarewicz, powiatowy lekarz weterynarii (z lewej), przekazał łabędzia Michałowi Malinowskiemu.

    Zwierzęta. Wyziębniętym ptakiem znalezionym w Kluczborku pierwsi zajęli się weterynarze. Na wiosnę poczeka w gospodarstwie Michała Malinowskego.

    We wtorkowe przedpołudnie przechodnie powiadomili straż miejską, że po ul. Słowackiego przechadza się łabędź. Na miejscu natychmiast zjawili się więc strażnicy oraz powiadomiony o tym niecodziennym zdarzeniu lekarz weterynarii.

    - Ptak wywołał sporą sensację - wspomina Wojciech Balicki z kluczborskiej straży miejskiej. - Jakaś pani rzucała mu chleb. Ale on nie bardzo chciał jeść. Wyglądał na słabego i wystraszonego. Ale kiedy próbowaliśmy go schwytać, miał siłę, żeby się bronić. Odskakiwał, syczał i machał skrzydłami.
    Ptak jest młody. Na razie bardziej pasuje do niego określenie "brzydkie kaczątko”. Jego upierzenie jest jeszcze miejscami brązowawe. W pięknego, białego łabędzia przeistoczy się dopiero za kilka miesięcy. Na kluczborskiej ulicy znalazł się najprawdopodobniej dlatego, że nie miał dość siły, aby lecieć dalej.
    W czasie zimy, kiedy zbiorniki wodne bywają zamarznięte, ptakom trudniej o pożywienie. Te młode i słabsze mogą więc nie wytrzymać mrozów. Istnieje też przypuszczenie, że kluczborskie "brzydkie kaczątko”, jako najsłabsze w stadzie, zostało odrzucone przez swoją łabędzią rodzinę. Miało jednak szczęście. Znaleźli się bowiem ludzie, którzy otoczyli go opieką. Jeszcze we wtorek przerażony, wyziębnięty i osłabiony ptak trafił na oględziny do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. Chwilę później - do po-bliskiej prywatnej lecznicy dla zwierząt. Tam do wczoraj regenerował siły i był obserwowany pod kątem ewentualnych chorób.

    - Teraz jest w świetnej formie - zapewnia weterynarz Paulina Kosa-rewicz z prywatnej lecznicy. - Je bułkę, pije wodę i reaguje jak każde zdrowe, dzikie zwierzę. Nie jest osowiały, a kiedy zbliżam się do niego, syczy i stroszy pióra.
    Kluczborscy weterynarze nie mają, niestety, warunków do opieki nad wolno żyjącymi zwierzętami.
    Łabędziem do wiosny zaopiekują się więc państwo Malinowscy. Zrobią to na prośbę powiatowego lekarza weterynarii.
    W gospodarstwie pani Barbary i pana Michała w Borkowicach schronienie znalazło już bowiem niejedno zwierzę.
    - Łabędź zamieszka najpierw w wydzielonej wolierze. Nie będzie miał kontaktu z innymi ptakami - mówi Michał Malinowski. - Takie odosobnienie stosujemy na początku dla wszystkich skrzydlatych stworzeń, które do nas trafiają. Mamy różnego rodzaju ptactwo, więc musimy dbać o ich bezpieczeństwo.
    Wiosną, kiedy młody łabędź stanie się już dorosły, będzie mógł sobie odlecieć. - Nasze gospodarstwo często odwiedza para łabędzi. Nadaliśmy im nawet imiona Klemens i Klementynka - opowiada pani Basia. - Może wrócą i w tym roku i "zaadoptują” tego młodszego.

    Tak było
    Wtorek. Około godz. 14.00 kluczborska straż miejska została powiadomiona, że na ul. Słowackiego jest młody łabędź. Wystraszony i zdezorientowany ptak zostaje złapany i odwieziony do Powiatowego inspektoratu Weterynarii.

    Wtorek - czwartek. Ptak jest obserwowany przez weterynarzy i nabiera sił w prywatnej lecznicy dla zwierząt.

    Czwartek. Łabędź "przeprowadza się” do gospodarstwa Barbary i Michała Malinowskich. Tam zostanie do wiosny.



    Anna Listowska
    alistowska@nto.pl Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: przygotowania do ataku ptasiej grypy
    przygotowania do ataku ptasiej grypy
    "Stosy płonących kur, gęsi i kaczek - taka przyszłość może czekać polski
    drób, jeśli ptasia grypa dotrze do Polski, a rolnicy nie będą przestrzegać
    zaleceń epidemiologów.

    Zalecenia są takie: drób powinien być trzymany w zamknięciu, bo w ten sposób
    można go uchronić przed kontaktem z dzikim ptactwem, które może przenosić
    wirusa. W zamknięciu należy również trzymać pokarm dla drobiu. A jak wygląda
    rzeczywistość? - Mamy pod nadzorem fermy drobiu, tam te zalecenia są
    przestrzegane. Gorzej jest u indywidualnych rolników. U nich kury ciągle
    biegają luzem - przyznaje Wiesław Ziobro, powiatowy lekarz weterynarii w
    Strzyżowie. O tym, że należy zamykać drób w kurnikach, rolnicy powinni
    wiedzieć choćby z ulotek, które trafiły na wsie. - Informacje przekazywali
    sołtysi, izby rolnicze, rolnicze agencje, lekarze weterynarii - mówi Ziobro.

    Rolnicy nie wzięli jednak ich sobie do serca. - Na sznurku kur nie powiążę,
    na razie zarazy nie ma - stwierdza pan Staszek z Kielanówki. I dopóki w
    Polsce nie zostanie stwierdzona ptasia grypa, może spać spokojnie. Nikt go
    nie ukarze za kury biegające po całej wsi. - Możemy tylko apelować o
    rozsądek, w końcu ludzie na wsi też oglądają telewizję, słuchają radia -
    dodaje weterynarz ze Strzyżowa.

    Już w czwartek potwierdziły się przypuszczenia, że w Rumunii i Turcji
    pojawiła się ptasia grypa. To - zgodnie z zapowiedziami polskich służb
    weterynaryjnych - oznacza, że pan Staszek i wszyscy drobni hodowcy drobiu
    będą musieli zamykać kury w kurnikach. Jeśli się do tego nie zastosują będą
    karani mandatami.

    Gdy zaraza pojawi się w Polsce chory drób będzie eliminowany. - Jedynym
    dopuszczalnym sposobem uśmiercania domowego ptactwa w takich sytuacjach jest
    zagazowywanie go 70-procentowym dwutlenkiem węgla - wyjaśnia Mirosław Welz z
    wojewódzkiego inspektoratu weterynarii.

    W Polsce zajmuje się tym kilka firm, Podkarpacie podpisało umowę z zakładem z
    Włocławka. - W razie potrzeby mogą wysłać pięć ekip - mówi Welz. Padły drób
    musi zostać usunięty i utylizowany. Na szczęście na Podkarpaciu jest zakład,
    który się tym zajmuje. - Dziennie są w stanie przerobić 40 ton padliny. Gdyby
    natomiast sytuacja rozwijała się lawinowo, wtedy trzeba będzie organizować
    miejsca spalania w terenie, w zależności od potrzeb. Trzeba liczyć się z tym,
    że gdy epidemia pojawi się w indywidualnym gospodarstwie , trzeba będzie
    zlikwidować drób z całej wioski - dodaje Welz.

    W inspektoracie mówią, że Podkarpacie jest jednym z najmniej "zakurzonych"
    województw. - Mamy zaledwie 248 ferm, żyje w nich około czterech milionów
    sztuk drobiu. Są one położone dość daleko od siebie. Jest więc szansa, że uda
    się zapobiec rozprzestrzenianiu epidemii, likwidując pojedyncze ogniska -
    wyjaśnia Mirosław Welz.

    Na razie są to jeszcze przygotowania. Służby sanitarne i weterynaryjne
    monitorują sytuację. Zbierane są informacje o padłych ptakach, na wniosek
    wojewódzkiego inspektora weterynarii myśliwi odstrzelili kilka dzikich
    kaczek, pobrane z nich próbki badane są Instytucie Weterynarii w Puławach."
    miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,2966759.html



    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Kto się boi ptasiej grypy?
    Kto się boi ptasiej grypy?
    Jak wam się podoba ta paranoja strachu? Akcja zabezpieczenia ognisk choroby
    kosztuje nas kilka milionów każda! A więcej ludzie umiera z powodu zwykłej
    grypy i jej powikłań. To wszystko jakies chore, bo te pieniadze mozna
    przeznaczyc na inny cel. Zreszta jak maty dezynfekcyjne maja pomoc w
    zapobieganiu rozprzestrzeniania sie wirusa (chyba ze nałożymy obowiazek
    dezynfekcji na wszystkie łabedzie i Kaczki w Polsce). Swoją drogą ciekawe że
    pierwszy przypadek odkrytow w Toruniu...

    www.idg.pl/news/89785.html

    Ptasia grypa coraz bliżej
    Po ostatnich wypadkach odkrycia wirusa ptasiej grypy w pobliżu granic Polski,
    szczególnie na niemieckiej wyspie Rugii, Polacy również zaczęli się niepokoić.
    Jak wygląda sytuacja w naszym powiecie?

    Należy pamiętać, że padnięcia dotyczą ptactwa dzikiego, a w większości
    łabędzi. Pierwsze badania laboratoryjne mogą ustalić grupę wirusa H5- ptasiej
    grypy, która dotyczy wyłącznie ptaków. Forma H5N1- groźna dla człowieka może
    zostać dopiero zdiagnozowana po specjalistycznych badaniach.
    Obecnie lekarze weterynarii są zalewani informacjami na temat padniętych
    ptaków. Z Wielkopolski do Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Puławach zostało
    wysłanych kilkadziesiąt ptaków. Wszystkie miały wynik ujemny.
    Nieodpowiedzialność ludzka jest olbrzymia. Ostatnio szukaliśmy przez kilka
    godzin padniętych nad średzkim jeziorem łabędzi. Zgłoszenie jednak było
    niedawno, a łabędzie ktoś widział trzy tygodnie wcześniej. Zmarnowaliśmy
    niepotrzebnie czas. Przypominam, że należy zwracać uwagę na padnięte ptaki
    wodne: łabędzie, kaczki, gęsi – tylko takie zgłoszenia będą traktowane
    poważnie. Padnięcia innych ptaków (gołębie, kawki,wrony) będą badane w
    przypadkach ich większej ilości. Należy uwzględnić ostatnio trudne warunki, w
    jakich żyły ptaki (zimno, brak pokarmu).

    Obowiązuje nakaz trzymania drobiu w zamknięciu, lecz jeżeli jednak doszłoby do
    zarażenia wirusem?

    Jesteśmy przygotowani do ewentualnego pojawienia się wirusa ptasiej grypy w
    Polsce. Obowiązuje znów rozporządzenie, zgodnie z którym ptactwo domowe
    powinno być trzymane w zamknięciu. Z wyjątkiem np. strusi i bażantów, które
    mogą być na zabezpieczonym wybiegu, lecz jedynie pod nadzorem właściciela.
    Chodzi o zabezpieczenie ptaków domowych. Nie należy panikować. W Azji
    zanotowano 90 wypadków śmiertelnych u ludzi i 250 zachorowań. Na tak olbrzymią
    populację jest to znikomy procent. Groźna może być mutacja wirusa, która
    przenosiłaby się z człowieka na człowieka.
    Na przełomie stycznia i lutego wspólnie z Wojewódzkim Centrum Zarządzania
    Kryzysowego przeprowadziliśmy symulację ptasiej grypy w trzech powiatach
    województwa. Był to m.in. także powiat średzki. Hipotetyczne koszty zwalczania
    w siedmiu ogniskach wyniosłyby 5 mln zł i 500-600 ton do likwidacji
    (utylizacji – padnięte ptaki, jaja, pasza). Symulacja wykazała pełną gotowość
    służb i możliwości szybkiego reagowania i zwalczania choroby.

    Uważa Pan, że nie ma powodu do paniki?

    Jako Powiatowy Lekarz Weterynarii ostrzegam przed paniką i przypominam, że
    temperatura 70 stopni Celsjusza w 100% eliminuje wirusa. Więc mięso gotowane,
    pieczone czy też jajka ugotowane nawet na miękko nie zawierają wirusa.
    Podkreślam, że w Polsce nie ma wirusa ptasiej grypy. Podczas wykrycia
    ewentualnych ognisk choroby niemożliwe będzie także, aby ptaki z ogniska
    trafiły na rynek.
    Wkrótce wszyscy rolnicy i hodowcy otrzymają wytyczne (przyp. aut.publikujemy
    je także w Kurierze). Na dzień dzisiejszy zagrożenie jest niewielkie i dotyczy
    przede wszystkim hodowli przydomowych, gdyż duże fermy są zamknięte i dobrze
    chronione.
    Wojewódzkie Centrum Zarządzania kryzysowego jest w stanie gotowości.
    Uruchomione są programy reagowania przygotowane na wypadek choroby. Mamy także
    ze strony wojewódzkiego centrum zarządzania i wojewódzkiego lekarza
    weterynarii wsparcie w postaci potencjału ludzkiego, środków czy sprzętu
    ciężkiego. Naocznie stwierdziłem, że jesteśmy w stanie zareagować szybko i
    skutecznie
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: orlengate.... no to powoli sie rozkreca..
    jak w amerykańskim filmie
    franzmaurer napisał:

    >
    > Jedna ofiara już jest
    > Ciekawe gdzie będzie następny wypadek spowodowany przez TIR'a i betoniarkę...

    To miałeś na myśli:

    Czego Karp nie zdążył powiedzieć przed śmiercią?
    Data: [2004-10-02]
    Autor: Piotr Ogórek

    Wiemy, kim jest człowiek, którego rosyjskie kontakty badał przed swą tragiczną
    śmiercią Marek Karp. To mało znany publicznie, ale wielce zaradny państwowy
    urzędnik

    Gdy pisaliśmy o tym pierwszy raz, wiedzieliśmy tylko, że Marek Karp przed
    śmiercią sprawdzał rosyjskie kontakty "wpływowej osoby z branży paliwowej".
    Teraz wiemy, że chodziło o Roberta Gmyrka, dyrektora biura ds. biopaliw w
    Orlenie, wcześniej wysokiego rangą urzędnika i wiceministra rolnictwa.

    Zdobytych informacji Marek Karp nie zdołał już przekazać. 13 sierpnia w Białej
    Podlaskiej jego auto zmasakrował białoruski tir. Kierowcę ciężarówki policja
    niefrasobliwie wypuściła, a on natychmiast opuścił Polskę. Poszkodowany w
    wypadku Karp cudem przeżył, ale zmarł w szpitalu miesiąc później.
    Rosyjski trop

    Nie wiemy, co dokładnie robił w Rosji Marek Karp przed swą śmiercią. Wiemy, że
    szukał dowodów na powiązania Roberta Gmyrka z rosyjskimi firmami paliwowymi i
    związanych z tym przepływów pieniężnych. Prawdopodobnie także badał, czy
    istniały związki Gmyrka z rosyjskimi służbami specjalnymi.

    Zbigniew Wasserman, poseł PiS i wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Orlenu,
    potwierdził, że Karp miał pracować jako ekspert komisji. Kilka dni przed
    wypadkiem powiedział posłowi, że ma ważne informacje na temat Gmyrka. Obiecał,
    że szczegóły poda podczas następnego spotkania. Nie zdążył.

    Karp zetknął się z Gmyrkiem parę lat wcześniej. We wrześniu 2000 roku był z nim
    w delegacji rządowej, która odwiedziła Gruzję, Armenię, Uzbekistan i
    Azerbejdżan.

    Po powrocie Karp opowiadał swojemu przyjacielowi, jak ku jego zdumieniu Robert
    Gmyrek, wtedy wiceminister rolnictwa, początkowo prawie niewidoczny, nagle
    ożywił się w Azerbejdżanie. Interesował się jednak nie sprawami rolnymi, lecz
    handlem ropą i gazem.

    Robert Gmyrek ma dobre układy w ambasadzie rosyjskiej. Jest w bliskich
    stosunkach z Nikołajem Zachmatowem, szarą eminencją rosyjskiej ambasady,
    oficjalnie przedstawicielem handlowym Federacji Rosyjskiej. Zachmatow, częsty
    gość w inspektoracie weterynaryjnym resortu rolnictwa, zawsze najpierw
    odwiedzał pokój Gmyrka, potem załatwiał inne sprawy i znowu zachodził do Gmyrka.

    - My z Robertem paznakomilis, mam jeszcze dla niego buteleczkę, zapomniałem
    dać - żartował do urzędników.

    Poseł Chrzanowski znika

    Niedawno "Tygodnik Siedlecki" dał intrygujący tytuł "Wyjazd czy ucieczka?".
    Idzie o Zbigniewa Chrzanowskiego, posła SKL, który w zaskakujący sposób zniknął
    ostatnio ze sceny politycznej. Dokładniej: poseł wyjechał nagle z Polski, wraz
    z całą rodziną, na dzień przed śmiercią Marka Karpia. Swój spory majątek
    przekazał bratu w zarządzanie. Dopiero po wylądowaniu w USA zrzekł się mandatu
    poselskiego.

    O wyjazd Chrzanowskiego zapytaliśmy wczoraj Roberta Gmyrka. Godzinę później
    zadzwonił z USA Chrzanowski. Powiedział, że wyjechał, bo "miał dość sceny
    politycznej w Polsce, a interesy łatwiej robi się w Ameryce".

    Chrzanowski nikogo nie uprzedził. Zaskoczeni są zarówno koledzy politycy, jak i
    mieszkańcy Makowa, gdzie mieszkał. Nie dowierzają - pisze "Tygodnik Siedlecki" -
    że ktoś, kto niczego się nie obawia, może tak nagle wszystko porzucić.

    Chrzanowski jest - według jego słów - przyjacielem Roberta Gmyrka. To on
    zabiegał, by w lutym 1999 r. Gmyrek, powiatowy lekarz weterynarii z Kielc,
    został zastępcą głównego lekarza weterynarii kraju. To także jemu Gmyrek
    zawdzięczał awans na wiceministra rolnictwa. Chrzanowski sam był wówczas
    wiceministrem i prawą ręką ministra Artura Balazsa.




    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 2 z 4 • Wyszukano 154 wyników • 1, 2, 3, 4

    Design by flankerds.com