Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powiatowy Lekarz Weterynarii
Temat: Nielegalna hodowla psów w Otw
"Psy z nielegalnej hodowli były ukryte w lasach"
Karolina Kowalska 06-09-2005 , ostatnia aktualizacja 07-09-2005 10:19
"Okazuje się, że do schroniska w podwarszawskiej Łomnej trafiła tylko część
psów z nielegalnej hodowli w Otwocku. Resztę właściciele przywiązali do drzew w
pobliskich lasach
Psy szkolone do walk na trzech działkach przy ul. Bocianiej i Kreciej zabrali w
poniedziałek pracownicy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. O tej bulwersującej
sprawie piszemy od kilku dni. Właściciel hodowli Marek S. trzymał ok. 60
zwierząt w strasznych warunkach. Jedne były workami treningowymi dla drugich.
Jednak TOZ-owi nie udało się odbić wszystkich psów. - Okazało się, że
właściciel, jego brat i szwagier wywieźli część zwierząt do lasu. Świadkowie
widzieli, jak przenosili je przez Świder - mówi Diana Malinowska z TOZ.
We wtorek inspektorzy TOZ przewieźli do schroniska kolejne 23 psy - były
przywiązane 15-kilogramowymi łańcuchami do pali na działce w podotwockim
Mlądzu. Większość zwierząt miała na ciele rany po pogryzieniach. Trafiły do
osobnych boksów w schronisku przy Instytucie Parazytologii, gdzie zostaną na
dwutygodniowej obserwacji.
Psy pozostaną w schroniskach przynajmniej do rozprawy sądowej. Jednak jak
dowiedzieliśmy się w otwockiej prokuraturze, przeciwko Markowi S. dopiero
zbierane są dowody. Mężczyzna nie został nawet przesłuchany. - Najpierw
przesłuchamy świadków i ustalimy, czy psy rzeczywiście były szkolone do walk -
mówi Hanna Tyboń, szefowa otwockiej prokuratury.
Grzegorz Kurkowski,
powiatowy lekarz weterynarii, który asystował przy obydwu
akcjach odbijania psów, nie ma wątpliwości. - Rany psów to ślady pogryzień -
mówi.
Markowi S. grozi zarzut znęcania się nad zwierzętami. Pokryje też koszty pobytu
wszystkich 53 psów w schroniskach."
miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,2904021.html
Dla sprawy prowadzonej przez prokuratę ważne jest ustalenie w wyniku śledztwa,
czy psy były szkolone do walk.
Dla przeciętnego człowieka istotne jest jednak to, że w ogóle takie bestialstwo
miało miejsce.
Człowiek ma ta wspaniałą przewagę nad zwierzętami, że ma umysł, jeśli jednak
oblewa egzamin z posługiwania się nim - co widać na przykładzie omawianej
sprawy - to może należy zacząć go traktować tak, jak zwierzę...
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Nielegalna hodowla psów w Otw
Sprawa oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami.
Po raz kolejny przed sądem rejonowym w Otwocku stanęli bracia Marek i Tomasz S. Tym razem
wreszcie zaczęły się przesłuchania świadków.
Marek S. oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami zaprzecza, że miał coś wspólnego z organizatorami
nielegalnych walk psów.
? Od lipca do dziś miałem 19 psów. Wszystkie były dobrze utrzymane miały opiekę
weterynaryjną. Dwa
z nich zamordowano ? mówił podczas kolejnej rozprawy oskarżony Marek S. ? A ja się nimi
opiekowałem ? dodaje.
Zanim na salę sądową weszli świadkowie główny oskarżony wyjaśniał, w jaki sposób wszedł w
posiadanie nowych psów. ? Byłem na giełdzie w Grójcu. Tam dostałem cztery dorosłe zwierzęta i sukę
ze szczeniakami. Poza tym ktoś podrzucił mi dwa psy na działkę. A także wziąłem od ludzi jeszcze
siem zwierząt ? zeznawał Marek S. ? Dlaczego wszystkich interesują tylko psy? W domu mam jeszcze z
10 kotów, a te nie wzbudzają żadnych emocji ? informował.
Według oskarżonego ostatnio bezprawnie odebrano mu psy. Jak twierdzi nikt go nie informował o akcji.
Poza tym nie było go na miejscu, a wszelkie informacje zarówno policja, jak i straż miejska ukrywała. ?
Jeden z psów był rano szczepiony, a wieczorem okazało się, że zdechł ? relacjonował Marek S.
Powiatowy lekarz weterynarii Grzegorz Kurkowski inaczej ocenia sytuację. ? Gdy wchodziliśmy na teren
działki przy ul. Bocianiej okazało się, że psy były trzymane w tragicznych warunkach. Poza tym
wcześniej przeprowadzano na nich zabiegi chirurgiczne, które są zabronione, jak np. obcinanie uszu ?
zeznawał Kurkowski.
Wejście służb na teren Marka S. było poparte decyzją prezydenta Otwocka Andrzeja Szaciłły? Wszystkie
działania Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami miały poparcie prawne. Już dawno oskarżony powinien
mieć zakaz prowadzenia takiej działalności. Aż dziw bierze, że dopiero teraz stanął przed sądem ?
mówiła Diana Malinowska z TOZ.
Sąsiedzi Marka S. mówili natomiast o brudzie i smrodzie, który spowijał jego działkę przy Bocianiej. ?
Grasują tam olbrzymie szczury ? mówili zgodnie.Przed nami jeszcze kilka kolejnych odsłon rozprawy
przeciwko braciom S. Należy pokładać nadzieję w sądzie, że ?miłośnicy zwierząt? wreszcie dostaną za
swoje.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: nielegalny ubój ????
nielegalny ubój ????
www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20051014/REGION00/51013010/-1/CALYREGION
"Prawie 50 rolników z okolic Rzeszowa odpowie przed sądem za zabicie świni
albo cielak. Wiejska tradycja bicia zwierząt domowych przed świętami albo
weselami przegrała z wymogami Unii Europejskiej.
Od momentu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej każde zwierzę hodowlane
musi być zarejestrowane i zakolczykowane. Niemożliwe jest też zabicie świni,
a potem zajadanie się kiszkami i kiełbaskami, jeśli mięso nie zbadał
wcześniej
powiatowy lekarz weterynarii.
Przepisów nie znali, cielaka zjedli
To właśnie te wymogi doprowadziły do konfliktu z prawem kilkudziesięciu
rolników z okolic Rzeszowa. Jednym z nich jest Roman N. z Nienadówki.
Mężczyzna w marcu 2004 r. zabił cielaka. O uboju nie poinformował Agencje
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Nie poprosił też o zbadanie mięsa
tuż po zabiciu zwierzęcia.
Sprawą zajęła się policja w Sokołowie Małopolskim. Mężczyzna przyznał się do
winy. Tłumaczył, że mięso zjadła rodzina, a on o wymogach unijnych nic nie
wiedział.
- Mężczyzna został oskarżony o ubój zwierzęcia bez wymaganych badań
weterynaryjnych. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności, albo kara
więzienia do jednego roku - wyjaśnia Renata Krut-Wojnarowska, zastępca
Prokuratora Rejonowego w Rzeszowie. - Romana N. został skazany na 300 zł
grzywny.
- Rolnicy od pokoleń byli przyzwyczajeni, do uboju świni albo cielaka przed
świętami. To uczciwi i bogobojni ludzie, którzy nigdy nie mieli problemów z
prawem - mówi Stanisław Bartman, szef Izby Rolniczej w Boguchwale.
Sąd łagodny dla rolników
Tak też tłumaczyło się większość oskarżonych i skazanych. Z tego też powodu
prawie wszyscy dostali albo prawdopodobnie dostaną możliwie najłagodniejsze
kary grzywny.
Izabela Kulaga z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w
Rzeszowie twierdzi, że przypadki niezakolczykowanych zwierząt, albo
nielegalnego uboju zazwyczaj dostrzegają
lekarze weterynarii. Jeśli rolnik po
raz pierwszy łamie prawo,
lekarze i ARiMR upomina go, poucza. Na policję
sprawa trafia, gdy rolnik łamie prawo kolejny raz."
Koniec z domowymi wyrobami ????
Gdzież ja teraz zjem prawdziwą kiszkę albo szynkę "domową" ?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Panie rzeczniku UM, to zakrawa na kpinę!
Być może pablo.el, że tak jak pani Danuta Garbarczyk
z Obiektywu (23.12.07r.,godz.14:25) pod tyt. Problem z psami
w Łapach, który poniżej cyt:
"Bezpańskie psy w Łapach przechowywane są w starej,
zimnej szopie. Gmina szuka dla nich miejsca w schronisku w
całym kraju, ale z tym jest kłopot. A własnego schroniska
burmistrz Łap budować nie chce.
O losie kilkunastu łapskich psów, które nie mają na
kogo liczyć - zawiadomiła nas mieszkanka miasta. Pani Danuta
Garbarczyk zagląda do nich od kilku miesięcy, odkąd azyl
został utworzony.
Psy mieszkają w starej szopie, bez okien. Jest tu
dotkliwy chłód. Najgorzej jest wtedy, kiedy wynajęty przez
gminę opiekun sprząta boksy szlauchem. Woda - często zamarza.
A psy - pozbawione ruchu - marzną. Problemu nie widzi też
opiekun psów.
Burmistrz Łap tłumaczy, że psy są tu tylko do chwili,
aż znajdzie się dla nich miejsce w schronisku. Kłopot w tym,
że to mało realne. Schroniska w całym kraju są zapełnione.
Ale i tak - zdaniem burmistrza - psy w Łapach mają lepiej
niż w innych gminach. Jak mówi Roman Czepe, burmistrz Łap
- Wiejskie gminy myśliwego zamawiają i odstrzeliwują.
Mówmy prawdę.
Zdaniem burmistrza - potrzebna jest ustawa, nakazująca
chipowanie psów. Budowanie nowego schroniska nie ma sensu.
Inwestowanie w to, które jest - również. - Nie mogę obiecać
centralnego ogrzewania dodaje burmistrz.
Wkrótce - będą jednak okiennice. A w najbliższych
dniach łapski azyl odwiedzi
powiatowy lekarz weterynarii.
Anna Kowalska, Obiektyw"
......tak znajdzie się jeszcze ktoś inny kto wniesie trochę
"światła tam gdzie trzeba"?
pablo.el napisał:
> letacl jak juz komentujesz czyjeś wypowiedzi,
wypadałoby je zacytować. To bardzo ułatwi zrozumienie co
masz na myśli.
- tobie sprawia problem większość merytorycznych
wypowiedzi, dlatego traktujesz je wybiórczo i głupio jak to
określił trafnie miejscowy7, a równie ciekawie sklasyfikował
kopacz.mały, "liga .............".
To po co była ta "samokrytyka piskorzu"?:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=44376&w=73640438&a=74187130
- czyżby "wzorzec zaczerpnięty ze studiów nad sektami",
które jak nam wiadomo "nie wypaliły" 0starej_skarpecie0?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Panie rzeczniku UM, to zakrawa na kpinę!
Uważam, że omawiany artykuł w pełni potwierdza to o czym
wielokrotnie wypowiadano się na tym forum - burmistrz R.Czepe
wielokrotnie podaje nieprawdę i łamie prawo.
Psy przebywają w tzw. azylu bardzo długo.
Po prostu jest to co najmniej tymczasowe schronisko i powinno
spełniać wszelkie wymogi
weterynaryjne oraz powinien być
zabezpieczony dostęp do wody i karmy.
Pani Iwona Kulesza z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w
Białymstoku powierdza, że azyl nie ma opinii
Powiatowego Lekarza
Weterynarii, a zarazem zwraca uwagę, że pan Kostyra Mariusz
przewozi psy nieodpowiednim samochodem, jak również nie posiada
zezwolenia na przewóz zwierząt co potwierdził oczywiście sam
burmistrz Czepe, cyt:
> "Burmistrz przyznał mi, że Kostyra właśnie zdobywa takie
upoważnienie - podkreśla Kulesza."
- co oczywiście nie przeszkadzało mu dotychczas działać bez
stosownego zezwolenia,
- a wręcz absurdalną jest wypowiedź przedstawiciela Urzędu
wyjaśniająca, że posadzki mogły być okresowo mokre bo są zmywane
wodą, ale podłogi nie są oblodzone bo od dawna jest plusowa
tempetatura,
- więc pytam: a co będzie jak temperatura będzie znacznie
poniżej zera?
Nawet
Powiatowy Lekarz Weterynarii ma do tego "przybytku" uwagi.
Trzeba też pamiętać o obowiązkowych szczepieniach, badaniach i
dezynfekcji, bo zwierzęta nie przebywają tam dzień czy 3 dni,
a zamknięte są na długi okres czasu.
Powstaje pytanie:
- kiedy pan Czepe wreszcie łaskawie wypełni wymogi wynikające
z ustawy i przepisów wykonawczych, aby samorząd łapski nie był
tak popularny w tym tak złym znaczeniu, a zwierzęta były
traktowane humanitarnie i zgodnie z przepisami?
Jednakowo burmistrz i samorząd powinien być przykładem
przestrzegania tych przepisów i humanitarnego traktowania
zwierząt, aby mógł wymagać od innych, a nie zasłaniać się
sporadycznymi przykładami "niby usprawiedliwiającymi" jego
działania.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.
P.s. Takie jest moje skromne zdanie i mam nadzieję, że cała
ta sprawa znajdzie należny sprawiedliwy finał...
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: czy wiemy co jemy?
Spodobal mi sie komentarz
pozwolilam sobie skopiowac!
28 Kwietnia 2005
Nadgryziona reputacja
Jakiej kiełbasy warto teraz szukać na półkach? Starachowickiej, czyli z
Constaru – twierdzą niektórzy. Żarty sobie stroją? Niekoniecznie. Zakłady – te
od zapleśniałych wędlin „odświeżanych” olejem – właśnie wznowiły produkcję.
Pozwolił na to
powiatowy lekarz weterynarii. Stwierdził, że „usunięto
nieprawidłowości w zakresie zagospodarowania zwrotów produktów mięsnych”.
Za owe „nieprawidłowości” prezes Constaru zapłacił głową. Firma –
dziesięciodniowym postojem. A przede wszystkim – utratą reputacji. Co trafiło
rykoszetem w innych producentów, bo zagraniczny klient kupuje polską, a nie
starachowicką szynkę.
Ale my czytamy etykiety, a przynajmniej powinniś-my to robić. I gdy zobaczymy
kiełbasę z Constaru, możemy:
1. Włożyć ją do koszyka – bo teraz to chyba najporządniejszy zakład w Polsce.
Nowy prezes wie, że ręczy za to głową.
2. Zostawić na półce – bo firmę trzeba ukarać. I jeszcze dlatego, że
skoro „odświeżała”, to może do tego wrócić. Tym bardziej, że musi odrobić
straty.
To od klientów zrobionych na szaro (a raczej na zielono) zależy teraz, czy
zakład aferę przeżyje. Ale nie tylko to. Jeśli ludzie wybaczą Constarowi, to co
pomyślą szefowie innych nieuczciwych firm? Pomyślą, że można zaryzykować...
MAŁGORZATA STOLARSKA
(68) 324 88 43
mstolarska@gazetalubuska.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: BŁAGAMY WAS O POMOC ! OCALMY BORUTKĘ!!!
BŁAGAMY WAS O POMOC ! OCALMY BORUTKĘ!!!
BŁAGAMY WAS O POMOC !
CZAS NAGLI ! OCALMY BORUTKĘ!!!
24 lipca- przy rozładunku jednej z krów w rzeźni pod Suwałkami,
cudem udało się jej uciec. Może nikt nie odnotowałby tego faktu,
gdyby krowa nie przebiegła przez pół miasta rozpaczliwie szukając
schronienia i dezorganizując ruch uliczny. Oddziały policji i straż
pożarna goniły oszalałe ze strachu zwierzę, któremu zaświtała
okruszyna nadzieja na życie. Została ostatecznie osaczona na placu
zabaw dla dzieci, gdzie próbowała się schować. Odstrzelono ją
lotkami ze środkiem usypiającym. Odurzoną, już bez nadziei, krowę
odtransportowano z powrotem do rzeźni. Ponieważ obecność leków
uniemożliwiła natychmiastowy ubój, krowa jeszcze żyje. Jej „krzyk o
życie" dotarł do uszu i serc wielu ludzi i organizacji
prozwierzęcych. Niestety, mimo nieomal natychmiastowego wykupienia
krowy wspólnie z Fundacją Viva! Akcja Dla Zwierząt i przyjazdu po
nią wozem przeznaczonym do transportu,
Powiatowy Lekarz Weterynarii
zasłaniając się przepisami, wydal decyzje, ze krowa musi zostać
poddana ubojowi. Dotychczasowe apele o litość nie odniosły żadnego
skutku, a przecież nawet ludzi skazanych na śmierć ułaskawia się w
szczególnych przypadkach, a takim na pewno była ucieczka krowy z
rzeźni, co przecież graniczy z cudem. Czy nie należy się Jej akt
łaski? Prosimy, błagamy o telefony i maile do
Powiatowego Lekarza
Weterynarii, bo to w jego gestii leży ten humanitarny gest. Czasu
jest bardzo mało. Mamy czas do poniedziałku, jesteśmy na miejscu i
nie wyobrażamy sobie powrotu bez Borutki.
Powiatowy Inspektorat
Weterynarii w Suwałkach
Powiatowy Lekarz Weterynarii - Witold Wałecki
suwalki.piw@wetgiw.gov.pl
16-400 Suwałki, ul. Utrata 9
tel.: (0-87) 566-54-81
faks: 566-40-06
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: 4,35 PLN za zwierzaka
4,35 PLN za zwierzaka - A jednak!
GW, 07-03-02 19:39
Sierniki od nowa
Weterynarz, który na oczach dzieci uśmiercał psy i
koty, odpowie za złamanie Ustawy o ochronie zwierząt. W
środę poznański sąd okręgowy uchylił decyzję Sądu
Rejonowego w Wągrowcu o umorzeniu sprawy ze względu na
"nieznaczną szkodliwość czynu"
W styczniu 2001 r. pies 17-letniej Julii z Siernik koło
Rogoźna Wlkp. pogryzł się z jenotem. Dziewczyna
przyniosła zakrwawionego psa do domu, a mieszkańcy wsi
zabili jenota. Martwe zwierzę zbadali weterynarze. Było
chore na wściekliznę.
Tydzień później Ryszard Wołoszyn,
powiatowy lekarz
weterynarii z Obornik, wydał decyzję o uśpieniu
wszystkich zwierząt, które miały lub mogły mieć kontakt
z jenotem.
Wykonał ją weterynarz Krzysztof N., który uśmiercił
około 60 psów i osiem kotów, mimo że wiele zwierząt
miało ważne szczepienia przeciw wściekliźnie. Wszystko
to odbywało się na oczach przerażonych dzieci, które do
końca towarzyszyły swoim ulubieńcom.
"Gazeta" opublikowała reportaż z Siernik. Kontrolę
wszczęły NIK i Krajowa Izba Lekarsko-
Weterynaryjna. Na
wniosek TOZ i posłanki Katarzyny Piekarskiej z SLD
śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w
Wągrowcu.
Wkrótce Krzysztof N. został oskarżony o złamanie Ustawy
o ochronie zwierząt - chodziło o zabijanie zwierząt na
oczach dzieci.
Odrębne postępowanie w sprawie decyzji
powiatowego
lekarza weterynarii prokuratura umorzyła, bo uznała, że
działał on zgodnie z przepisami.
Na początku lutego Sąd Rejonowy w Wągrowcu ze względu
na "nieznaczną szkodliwość czynu" warunkowo umorzył
postępowanie wobec Krzysztofa N. i zobowiązał go
jedynie do zapłacenia 3 tys. zł na cele społeczne.
Od tej decyzji odwołała się prokuratura. Środowa
decyzja sądu okręgowego oznacza to, że Krzysztof N.
zasiądzie na ławie oskarżonych. - Oceniając stopień
szkodliwości społecznej czynu jako "nieznaczny", sąd
rejonowy pominął fakt, że działanie oskarżonego
spotkało się ze zdecydowaną dezaprobatą społeczną -
uzasadniał decyzję sędzia Tadeusz Jaworski.
wyborcza.gazeta.pl/info/artykul.jsp?dzial=010101&xx=730435
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Niebezpieczny pies zaatakował kobietę
Bo takie rzeczywiscie jest prawo. Kupuje sie genetycznie agresywne zwierze jako
kundla. Taki pies to tak jak bron palna. Osobie siedzacej w wiezieniu zabrano by
bron i nigdy nie zezwolono na jej posiadanie.
A to czy Starsza Pani powinna wchodzic badz nie?
Przyklad listonoszki (zatuszowany).
A po drugie, najwidoczniej poszla tam odwiedzic swoich znajomych. Skoro furtka
jest otwarta (mimo ostrzezenia) to rozumiem, ze sasiadow moge odwiedzic (taka
jest mentalnosc spolecznosci wiejskiej). Ale wlasciciel siedzi w wiezieniu.
Starsi ludzie mieszkajacy na posesji nie zdaja sobie sprawy, ze taki pies to jak
bron palna. Tyle ze somosterowana.
A dgyby dzieciaki w drodze ze szkoly chcialy "podraznic" sie z pieskiem?
To ich byscie winili, gdyby jedno z nich nieopacznie otworzylo nie zamknieta furtke?
Taki pies to tak jak "genetyczny morderca"; To tak jak ja bym trzymal psychopate
z kalasznikowem na mojej posesji, puscil go w ogrod, nie zamknal furtki,
ale tabliczke na plocie bym mial:
"Uwaga psychopata z kalasznikowem strzeze mojej posesji."
"Wczoraj okazało się, że nie był to pierwszy atak tego psa na człowieka. -
Ustaliłem, że jakiś czas temu dotkliwie pogryzł listonoszkę. Sprawę jednak
zatuszowano i policja nie została wówczas zawiadomiona - mówi Jerzy
Smogorzewski,
powiatowy lekarz weterynarii. - Co więcej, właściciel psa przebywa
od dłuższego czasu w zakładzie karnym, a jego rodzice, starsi ludzie, którzy
opiekują się zwierzęciem, nie zdają sobie sprawy, jak pies może być groźny - dodaje.
Jego zdaniem pies ma wszelki cechy rasowego pitbulla, ale w myśl prawa nie
musiał być zgłoszony do rejestru psów niebezpiecznych, bo nie posiada rodowodu.
- W myśl przepisów jest to więc zwykły kundel - mówi Smogorzewski. Polecił
umieścić zwierzę w schronisku na 10-dniową obserwację. Już zapowiada jednak, że
nie dopuści, aby pies wrócił na wieś: - Posesja leży zbyt blisko szkoły i
sklepu, bym wziął na siebie odpowiedzialność za kolejny wypadek."
Prosze. To jest przyklad odpowiedzialnej osoby pelniacej publiczna funkcje.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: STANOWISKO KOMISJI W SPRAWIE PTASIEJ GRYPY
STANOWISKO KOMISJI W SPRAWIE PTASIEJ GRYPY
Stanowisko Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego
dla Miasta Częstochowy i
powiatu częstochowskiego
w sprawie ewentualnego zagrożenia ptasią grypą
1. Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego, mimo braku zachorowań
na terenie kraju, nie lekceważy faktu możliwości wystąpienia ptasiej grypy.
Uważa, iż nie należy wprowadzać paniki wśród społeczeństwa, a prowadzić
działania dotyczące przekazywania społeczeństwu prawdziwych informacji
dotyczących zasad postępowania w tym zakresie.
2. Wszelkie działania w zakresie profilaktyki i zwalczania ptasiej
grypy, podejmowane będą w oparciu o “Polski Weterynaryjny Plan Gotowości
Zwalczania Wysoce Zjadliwej Grypy Ptaków na poziomie
powiatu
częstochowskiego (ziemskiego i grodzkiego)” opracowany przez zespół
Powiatowego Lekarza Weterynarii. W związku z powyższym, na terenie miasta i
powiatu Częstochowskiego powołany zostanie zespół ds. zwalczania epidemii
ptasiej grypy, którego przewodniczącym będzie:
− z ramienia Miasta Częstochowy – wiceprezydent Zdzisław Ludwin,
− z ramienia
powiatu częstochowskiego – wicestarosta Krzysztof Kubat.
Zastępcą przewodniczącego będzie
Powiatowy Lekarz Weterynarii – Jerzy
Smogorzewski. Zespół będzie działał w ramach Miejskiego i
Powiatowego Zespołu
Reagowania Kryzysowego.
Posiedzenia zespołu odbywać się będą w cyklu tygodniowym, zwoływane
przez Szefów
Powiatowego i Miejskiego Zespołu na wniosek
Powiatowego Lekarza
Weterynarii. Pierwsze posiedzenie ustalono na dzień 28 października 2005 roku.
3. Z „Polskim Weterynaryjnym Planem Gotowości Zwalczania Wysoce
Zjadliwej Grypy Ptaków na poziomie
powiatu częstochowskiego (ziemskiego i
grodzkiego)” zapoznane zostaną wszystkie służby biorące udział w likwidacji
skutków ewentualnej epidemii. Zespół po zapoznaniu się z planem gotowości
ustali potrzeby w zakresie sił i środków niezbędnych do ewentualnego
działania podczas likwidacji skutków epidemii.
4. Po uzgodnieniu potrzeb w zakresie zwalczania epidemii opracowane
zostaną wystąpienia do przedstawicieli administracji rządowej o podjęcie
odpowiednich przedsięwzięć w tym zakresie.
5. Na stronie internetowej Urzędu Miasta Częstochowy pod adresem
www.czestochowa.pl/miasto/bezpieczenstwo umieszczane będą bieżące informacje
dotyczące aktualnych aktów prawnych i informacji dotyczących zasad
postępowania w przypadku ewentualnego wystąpienia ptasiej grypy.
Prezydent Częstochowy
Tadeusz Wrona
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Mięso z Constaru w WAŁBRZYCHU
"Jak zapewnia
powiatowy lekarz weterynarii, próbki wędlin zostały zbadane w
koncesjonowanym laboratorium i ich stan nie budzi żadnych zastrzeżeń".
Ciekawe ile mięcha za darmo dostał pan
lekarz za wydanie takiej opinii ? :)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: BESTIALSTWO WOBEC ZWIERZĄT A BEZSILNOŚĆ SPOŁECZNA
BESTIALSTWO WOBEC ZWIERZĄT A BEZSILNOŚĆ SPOŁECZNA
w dniu 29 kwietnia 2005 we Wrocławiu odbędzie się otwarte forum pod tytułem:
"BESTIALSTWO WOBEC ZWIERZĄT A BEZSILNOŚĆ SPOŁECZNA"
1. Chcesz powiadomić o złym traktowaniu zwierząt - nie wiesz gdzie i komu
o tym powiedzieć?
2. Chcesz poinformować o sąsiedzie katującym psa - boisz się jego zemsty.
3. Czy przy powiadomieniu anonimowym policja zainterweniuje?
4. W ekstremalnej sytuacji broniąc zwierzę, uderzysz właściciela - czy
czekają cię konsekwencje prawne?
5. Jedzie transport zwierząt do rzeźni, krew leje się z burt - czy można
wstrzymać transport? Gdzie dzwonić?
SĄ SYTUACJE, GDY CZUJESZ SIE BEZSILNY
- CZĘSTO BEZSILNOŚĆ WYNIKA Z NIEWIEDZY
Organizatorem forum jest:
FUNDACJA TARA - SCHRONISKO DLA KONI
Miejsce forum: UNIWERSYTET WROCŁAWSKI
Wydział Prawa, Administracji i Ekonomi [Blok D] ul. Uniwersytecka 7/10
Program forum:
11.30 Pani Zofia Tanaś - bioenergoterapeuta, radiesteta
Wykład na temat niewyjaśnionych relacji człowiek - zwierzę.
12.00 Pokaz filmów.
12.30 Wojewódzka Komenda Policji
Działania Policji w przypadkach znęcania się nad zwierzętami
13.00 Straż Miejska
Reakcje i interwencje w przypadkach zgłoszeń
13.30 Pan Leszek Karpina - Prokurator
Odpowiedzialność karna z ustawy za przestępstwa wobec zwierząt.
14.00 Pan Bogusław Trocki - Sędzia
Precedensy, konsekwencje prawne w przypadkach udowodnienia winy, przez Prokuraturę
14.30 Pani Białoszewska Dyrektor Schroniska dla zwierząt we Wrocławiu
Obecna sytuacja zwierząt bezdomnych
15.00
Powiatowy Lekarz Weterynarii
Sposób i rodzaje działań podejmowanych przez
lekarzy weterynarii w przypadku
stwierdzenia złych warunków bytowania zwierząt.
Mile widziane zadawanie pytań.
TO MY WSZYSCY TWORZYMY RZECZYWISTOŚĆ DOOKOŁA SIEBIE, TWÓRZMY JĄ W MIŁOŚCI,
HARMONII I DOBROCI WOBEC INNYCH ISTOT
______________
kontakt:
tel.: (071)3987379
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Koniec ery Gucwińskich
Koniec ery Gucwińskich
Gdzie był
Powiatowy lekarz Weterynarii i przez tyle lat to tolerował
Dobrostan zwierzat?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Kto zaszczuł weterynarza ze Środy Śląskiej
rzecz w tym, ze
powiatowy lekarz weterynarii NIE leczy.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Wścieklizna! Uwaga na zwierzęta domowe!
Gość portalu: doradca napisał(a):
> O tak , pan inspektor ma okazję do wykazania się swoją
błyskotliwoscia.
Nie
powiatowy inspektor, bo takiego stanowiska nie ma, tylko
Powiatowy Lekarz Weterynarii.
> Szkoda , że tak rzadko.Pzreciez w Polsce istnieje powszechny
obowiazek
> szczepienia przeciwko wsciekliźnie.
Taaak? A Ty się zaszczepiłeś/aś? O ile wiem, to ustawowy obowiązek
dotyczy tylko psów - kotów już nie oraz innych zwierząt już nie.
Więc skąd ta panika?
> Szanowny Panie Inspektorze cale lata były na to , aby nauczyć
Polaków ,że
> posiadanie psa to przywilej , ale też obowiązek m. in. w postaci :
> 1.szczepienia zarówno przeciwko wściekliźnie jak i chorobom
zakaźnym
Inspektor nie jest od uczenia, tylko od egzekwowania przepisów, a te
przewidują jedynie szczepienie psów przeciw wściekliźnie.
> 2. trwalego oznakowania czyli czipowania
Póki co, nie jest to obowiązkiem. Poza tym, brak odpowiedniego
systemu: baza danych, czytniki itd..
> 3. wysterylizowania , w celu zapobiegania niekontrolowanemu
rozmanżaniu
Co ma piernik do wiatraka? Ludzi też chcesz sterylizować, żeby się
nieodpowiednio nie rozmnażali?
> Takie są normy postepowania cywilizowanego społeczeństwa. Ale
Polakom potrzeba
> jeszcze kilku pokolen , aby takim wzorcom dorownać. A głównie
przez tabuny
> takich pseudoinspektorów, ktorzy sprawy zwierząt mają głęboko w
d...ie.
Blebleble... Pismaczyny z gazeciny.
> Po co w ogole adoptować ? Tyle fatygi - oczywiscie nie dla
urzędasów , tylko dl
> a
> wyręczajacych ich wolontariuszy.
W cywilizowanych krajach nadmiar bezpańskich zwierząt się eliminuje
przez eutanazję, a nie przez tak zwane "adopcje". Tylko w tej
dzikiej Polsce...:P
> Patrząc na to polskie bagno, ręce opadają.Po raz kolejny
potwierdza się
> powiedzenie: Jaki pan , taki kram.To do wszyskich "inspektorów",
wojtow ,
> radnych itd...Jesteście bandytami w bialych rękawiczkach.
Hmmmmm. Diagnoza brzmi: schizofrenia paranoidalna.:P
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: busy kraśnik - Wkl. Brytania -> podziękowanie
busy kraśnik - Wkl. Brytania -> podziękowanie
Wielkie podziękowania dla firmy busowej z Kraśnika Lub za przewiezienie mnie i
mojego psa do Anglii.
Telefon do firmy dostałam na dogomani-forum o psach. Pisano o świetnych
warunkach. Zadzwoniłam, zarezerwowałam miejsce (wyjazd 2 dni później)
dziewczyna w rezerwacji miała większą wiedzę o restrykcyjnych przepisach dot.
wwozu zwierząt do GB niż
Powiatowy Lekarz Weterynarii. Potem wszystko
przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Bus podjechał pod dom (okolice Wawy),
zapakowałam się bez trudu-duży bagażnik i pełno miejsca w środku. Ogromne
fotele tzw. lotnicze (nawet większe) dwa rzędy, 3 siedzenia w rzędzie bez
korytarza + bagażnik w tym najdłuższym sprinterze!!! Zebraliśmy pozostałych
pasażerów po drodze i na granicy z Niemcami spotkaliśmy się z dwoma
pozostałymi busami tej firmy. Dalej polecieliśmy błyskawicznie, przerwy były
tylko jak zmieniali się kierowcy lub ktoś z pasażerów poprosił. Dzięki temu do
promu przyjechaliśmy 6 godzin przed planem. Kierowcy jeszcze z drogi zmienili
rezerwację, więc popłynęliśmy od razu. Na promie spotkali kolegę, który jechał
w moje okolice i ustalili, że odwiezie mnie pod dom.
Bilans podrózy:
Cena-50 % niższa niż u przewoźników autokarowych, opłaty graniczne i
ubezpieczenie za psa zostały doliczone, więc nie musiałam się martwić gdzie
szukać odpowiednich kas na granicy-wszystko załatwiali kierowcy.
Czas łączny- 10 godzin szybciej, niż autokarem. (łącznie od drzwi do drzwi)
dzięki świetnej organizacji i znajomościom panów kierowców
W marcu będzie nas psiarzy jechać ze 100. O miejsca w tych busach chyba się
pozabijamy, chyba, że powynajmujemy wszystkie busy w Lbn :)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Mężczyzna zabił psa, męczy drugiego i... nic
NIE tylko TOZ
Zgodnie, z ustawą o ochronie zwierząt, kazda organizcja ma prawo podjąc
interwencje, nie tylko TOZ jest w Polsce sa inne organizacje tez. Jest w ZG
organizacja, inna, wspaniali ludzie, myslę, ze podejmą interwencje i wystąpią
jako oskarzyciel posiłkowy w sprawie zabitego psiaka a sunie padalcowi odbiorą!
www.idz.zgora.pl/forum/viewtopic.php?p=6577#6577
Taką decyzje, odebrania psa, natychmiastową, moze tez podjąc burmistrz itp, Z
URZĘDU, policja i
powiatowy lekarz weterynarii!!
Co to ma znaczyć,ze nie ma pieniedzy? UM MUSI miec pieniadze na takie przypadki
jest zobowiazany USTAWOWO do opieki nad bezdomnymi zwierzetami. Skierowac
doniesienie na UM, do prokuratury o znęcanie się nad zwierzętami tez!
TOTZ czy inna organizacja, odbierając psa nie musi go umieszczac w schronisku
(Gubin nie ma schroniska, tak mowi ustawa), moze w innym miejscu w hotelu np.
dla psow. Facet powinnien zrzec sie dobrowolnie suni aby mozna bylo szukac jej
nowego domu( i nie czeka się wtedy nawyrok sadu)-to moze jedynie jeszcze
dobrego zrobic dla tej suki, kara za znęcanie sie go i tak nie ominie. Mam
nadzieje, ze ludzie dobrego serca, wrazliwi na los zwierząt, wesprą finansowo
organizacje, która odbierze sunie aby mozna było sunie umiesci w hotelu dla
zwiarząt,aby mozna bylo oplacic lek.wet. aby ja zbadal, wyleczył jak chora,
zaszczepił i wysterylizowal!
Proszę, pomózcie chociaz tej biednej suni!!! Zwierzęta tez czują i widzą jak
my. Na jej oczach zwyrodnialec zabił jej towarzysza niedoli, w jakiej ona jest
traumie, jak musi tego zwyrodnialca sie bac! Moze ona jest juz w ciazy, moze
zakatowal psa bo pokrył sunie, takie psychole tak własnie robią!!!!
www.arka.strefa.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Zoo. Powiatowy lekarz weterynarii nie pozwala n...
Zoo.
Powiatowy lekarz weterynarii nie pozwala n...
Jak nie widomo o co chodzi to napewno chodzi o pieniądze.
Systemem administracyjnym usuwa sie konkureta z rynku.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Zoo. Powiatowy lekarz weterynarii nie pozwala n...
powinno sie leczyc tego pana/jak to dumnie brzmi
powiatowy
lekarz weterynarii/w szpitalu dla chorych umyslowo
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Co dalej z mieleckim schroniskiem dla zwierząt?
Co dalej z mieleckim schroniskiem dla zwierząt?
Przeczytałam właśnie artykuł w Gazecie Wyborczej i przyznam, że jest
dla mnie zupełnie niezrozumiały sposób załatwienia problemu
bezdomności psów w Mielcu.
Z jednej strony Pan Roman Tomas,
Powiatowy Lekarz Weterynarii w
Mielcu przyznaje, że zwierzęta są zadbane i odżywione z drugiej chce
zamknąć schronisko ze względu na warunki lokalowe.
Szanowny Panie ! A kogo Pan ukarze jak Pan zamknie to schronisko?
Ludzi w urzędzie, czy zwierzęta?
Proszę sobie we własnym sumieniu odpowiedzieć na to pytanie a
później wyznaczać absurdalne terminy do zamknięcia schroniska.
Chciałabym, aby Prezydent Miasta oraz
Powiatowy Lekarz Weterynarii
wiedzieli, że w Mielcu jest jedno z najlepszych schronisk w kraju.
I nie piszę najlepsze w sensie warunków lokalowych ale potencjale
ludzkim. Tak jak działa kierownictwo schroniska, wolontariat w
Mielcu, ile adopcji potrafił przeprowadzić i jak zorganizował pomoc
dla tego schroniska to tylko zazdrościć.
Nawet chyba Państwo nie wiedzą, ile datków, sterylizacji,
kastracji, leków zostało dzięki nim zorganizowane. Jak wiele
zwierząt dzięki wolontariuszom zostało umieszczonych na ich koszt w
prywatnych hotelach i pensjonatach. Ile karmy, bud i wszelkich
niezbędnych środków dzięki nim zostało przekazanych na rzecz
schroniska w Mielcu. Sama jestem dowodem na to, że biorąc pod
opiekę do hotelu psa z Mielca mam pewność, że jest psem zadbanym.
Piszę tu między innymi o Mawim, niewidomym owczarku collie który
czekał na dom w schronisku 5lat!!! Czy ktoś pomyślał o tym w jakim
świetle decyzje o zamknięciu schroniska stawiają miasto Mielec? Czy
naprawdę nie jest Państwu wstyd, że zamiast w takiej sytuacji
pomagać i ułatwiać pracę ludziom zaangażowanym w pracę schroniska
rzuca się im kłody pod nogi?
Zupełnie nie rozumiem jak można ukarać człowieka który każdą swoją
godzinę życia poświęca temu schronisku? Jak można nie widzieć, że
każdą złotówkę ogląda z każdej strony kilka razy zanim ją wyda? Czy
kara pieniężna nałożona na kierownictwo schroniska to właściwy
adres? Czy naprawdę
Lekarz Powiatowy wie co robi i kogo karze a kogo
faktycznie powinien ukarać? A może to wynik bezradności? Skoro nie
mogę ukarać Miasta to chociaż ukarzę ludzi ze schroniska?
Czy tak się godzi Pani Doktorze?
Czuję żal i rozgoryczenie takim załatwieniem problemu schroniska w
Mielcu. A wszystkim tym którzy mimo wszystko tam pracują i tym
którzy pomagają zwierzętom serdecznie dziękuję
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: czas sie zatrzymał .
czas sie zatrzymał .
Na augustowskim targowisku czas się zatrzymał. Kobiety ścieśnione przy długim
stole handlują, żeby dorobić do emerytury, czym się da. Oferują twaróg, mleko
prosto od krowy, wyroby własnej produkcji.
- To granda w biały dzień - narzeka Marek Pirsztuk,
powiatowy lekarz
weterynarii w Augustowie. - Ludzie nic sobie nie robią z prawa i nielegalnie
handlują na targowisku. Już od dwóch lat próbuję skończyć z tym procederem,
ale bez skutku - denerwuje się.
Egzekwowaniem prawa zajmuje się obecnie inspekcja
weterynaryjna wspólnie z
sanepidem. W Augustowie kontrole obydwu służb prowadzone są od czasu do
czasu. Do jednej z nich doszło 4 czerwca br. Inspektorzy chcieli
wylegitymować Teresę M., ale ta awanturowała się tak, że było ją słychać na
całym targu. Na pomoc handlarce pośpieszyli inni i zrobiło się zbiegowisko.
Urzędnicy postanowili więc wezwać posiłki. Z komendy oddelegowano dwóch
funkcjonariuszy, którzy ponoć rzucili się na kobietę i ukradli jej pieniądze.
- Kontrolerzy zachowali się jak należy. Przedstawili się i pokazali
legitymacje - opowiadają świadkowie. - A ona zrobiła taki cyrk, że aż wstyd.
Funkcjonariusze nie robili nic złego. Chcieli tylko dowieźć na komendę, ale
trzymała się tak mocno stołu, że ledwie ją można było oderwać.
Policjanci są zbulwersowani zachowaniem kobiety, która po kilku miesiącach
przypomniała sobie o rzekomym pobiciu.
- Dlaczego nie wykonała obdukcji i nie złożyła oficjalnej skargi na działania
funkcjonariuszy - zastanawia się Waldemar Hryniewicki z augustowskiej
policji. - Wobec tej pani w 1997 roku było prowadzone postępowanie
przygotowawcze za znieważenie i czynną napaść na funkcjonariusza policji.
Prawdopodobnie afery by nie było, gdyby sprzedawcy zadali sobie trud i
zapoznali się z przepisami. Im szybciej to zrobią, tym lepiej.
Pani M. wie jednak swoje.
- Każdy handlował z ziemi, ale tylko do mnie się przyczepili - mówi. -
Ukarali grzywną, chociaż dla mnie liczy się każdy grosz. Muszę pomóc
dzieciom, bo nie mają pracy.
Granda w biały dzień pisze GW. Ta granda trwa już 15 lat czy ktoś się nad
tym zastanawiał. Nie sztuka wysłać policje i zakuć babę w kajdany albo
przepędzić inne baby handlujące na targowicy. Granda to co z nami zrobiono i
robi się nadal. Odziera się ze skóry i bynajmniej nie bogaczy.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Nawet krowy uciekają od Łukaszenki:)
Nawet krowy uciekają od Łukaszenki:)
mówią, że krowa to głupie bydlę
Grupa jałówek nielegalnie opuściła kraj Łukaszenki
Stado 242 białoruskich krów przepłynęło graniczny Bug i zakotwiczyło na pastwisku słynnej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim. Jałówki nie uzyskają jednak azylu w naszym kraju. Czeka je deportacja.
Białoruskie stado pasło się w niedzielę na swoim nadbużańskim pastwisku. Kiedy piły wodę z rzeki usłyszały ryk janowskiej krowy. Jak na wezwanie błyskawicznie przepłynęły Bug. Zmasowany desant do Unii Europejskiej kompletnie zaskoczył pastucha i patrolujących teren polskich i białoruskich pograniczników.
- Zaopiekowaliśmy się uciekinierkami. Daliśmy im dach nad głową i nakarmiliśmy w ramach międzynarodowej solidarności nadbużanskich rolników - mówi Marek Trela, prezes janowskiej Stadniny Koni, która hoduje także kilkaset sztuk bydła. I dodaje: Nie popieramy takich ruchów migracyjnych. Oddamy całe stado Białorusi.
Białoruskim stadem zajął się też Radomir Bańko,
powiatowy lekarz weterynarii w Białej Podlaskiej. - Są to młode sztuki. Jałówki w wieku 16-18 miesięcy. W średniej kondycji - ocenia. Przypomina, że od czasu do czasu pojawiają się w okolicy krowy zza Buga, ale tak wielkiego stada jeszcze tu nie było.
Białorusini poinformowali stronę polską, że zwierzęta uciekły im z państwowego gospodarstwa - sowchozu. Zapewnili na piśmie, że krowy są zdrowe, że nigdy nie mieli u siebie żadnych epidemii. Jednak na wszelki wypadek pracownicy stadniny w Janowie odizolowali przybyłe zwierzęta od swojego bydła. - Ale i tak będziemy musieli się mieć na baczności i obserwować przez jakiś czas nasze krowy - dodaje doktor Bańko.
Pułkownik Andrzej Wójcik, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej uważa, że ze strony białoruskiej zabrakło należytej opieki nad stadem. Pogranicznicy nie mogą wiele zrobić, gdy przez rzekę pędzi do Polski wielkie stado. - Przecież nikt nie będzie strzelać do krów - tłumaczy i dodaje, że służby
weterynaryjne obu krajów uzgadniają sposób zwrócenia bydła sąsiadom.
A zanosi się na wielką operację. Wczoraj nie powiodła się próba przepędzenia stada przez graniczną rzekę. Konieczne będzie przewiezienie zwierząt ciężarówkami. Być może już dziś Białorusini zorganizują transport.
Marek Pietrzela
17. Października 2006 19:47
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Psy nie będą taplały się w błocie
Pokazowe schronisko dla idiotow!!
haselback napisał:
> A komu mozna sie na Was poskarżyć, za stek bzdur i kłamstw którymi poicie
> głodną i spragniona sensacji gawiedź? Radzę pojechać i sprawdzić u źródeł i
nie
>
> działać na szkode niewinnych zwierzaków. Trzeba było stanąć do konkursu, albo
> go wygrać, nic innego mi nie przychodzi do głowy jak ZEMSTA KONKURENCJI
tudzież
>
> POLSKA KOŁTUNERIA
Zaznaczam,ze nie jestem z TOZ ani innej Waszej organizacji.
Kpisz czy o dorge pytasz? Powiedz, co mozna zwierzetom zaoferowac za 45 tys zl
miesiecznie,500 zwierzetom?
Napisz jakie sa koszty 'inne' utrzymania tej placowki?
-ogrzewanie
-prad
-pensje pracownikow
-srodki czystosci
-inne
Jakie przygotwanie zawodowe ma ten caly p.kierownik skoro-sam sie wypowiada-
,ze " jak sie psy gryza to wtedy i wiadrem go sie uderzy aby rozdzielic!!!"
Horror!! Za to, tez jest odpowiedzialny UM-KOGO, KOGO pytam wybrali na
zarzadce!!!
Poniedziałek19.12.2005 r.
Pieski żywot
www.tvp.pl/telekurier/kur_11.wmv
Macie zarchiwizowane nadrania monitoringowe?
Macie pozwolenie na dzialanosc utylizacyjna? Chodzi mi o te produkty
przeterminowane co to psom dajecie do jedzenia.
A za ten caly projekt to jak kilku urzednikow dostanie wyroki za znecanie sie
nad zwierzetami to moze odechce im sie doopska grzac na stolkach w
magistracie,tylko.
Jak
powiatowy lekarz weterynarii mogl zezwolic aby takie schronisko zaczelo w
ogole funkcjonwac bez ZADNEGO gabinetu lekarskiego? Jak okazuje sie,ze niedawno
zorganizowano cos na ksztalt szpitala/gabinetu!!!
Ciekawe jest wiec GDZIE byly suki sterylizowane poprzez pol roku, na wybiegach
czy w toalecie damskiej?
Gdzie byly opatrywane zwierzeta ranne, gdzie wreszcie byla wykonywana
KONIECZNA,Ustawowa,EUTANAZJA-slepe mioty, zwierzeta nieuleczlnie chore,
agresywne, bedace zagrozeniem dla czlowieka!! Pod golym niebem???
POWIATOWY LEKARZ weterynarii, powinien byc natychmiast odwolany, jak mogl
dopusci do otworzenia, bez gabinetu lekarskiego taka placowke??
A gdzie sa skladowane zwloki zwierzat, jest chlodnia na nie, gdzie?
To jest jakas tragi-komedia. Pokazowe schronisko dla idiotow!!!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Po zabójstwie na ul. Azaliowej
portal www.di.com.pl
Aktualizacja: 8.03.2005r.
Akcja "Ułaskawić Nero" odbiła się w polskim Internecie szerokim echem. Jeszcze
wczoraj chęć pomocy zadeklarowało zielonogórskie Koło Zieloni 2004 oraz
prywatna kancelaria prawnicza. Sprawą zainteresowały się także Towarzystwo
Opieki nad Zwierzętami i stowarzyszenie Empatia.
Do akcji włączyli się czynnie użytkownicy Usenetu oraz kilka portali
internetowych, które również opublikowały treść protestu.
Od wczorajszego popołudnia w odpowiedzi na wysyłaną petycję, przychodzi
automatyczna informacja:
"
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu dementuje jakoby została wydana
decyzja o uśpieniu psa związanego z tragedią z dnia 4 marca 2005r. w Poznaniu.
Informuję natomiast, że zgodnie z obowiązującymi przepisami została rozpoczęta
obserwacja psa, trwająca 15 dni.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu dr n.wet. Lech Gogolewski"
W wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział on również: "Na razie nie ma
żadnych powodów do usypiania psa."
Zupełnie inne stanowisko prezentuje jednak Jarosław Paryzek,
lekarz
weterynarii, który przyjmował psa do kliniki: "Moje zdanie jest jednoznaczne:
tego psa trzeba uśpić." Zaznacza też, że jeśli od
Powiatowego Lekarza
Weterynarii nie dostanie dyspozycji na piśmie, że psa ma oddać, Nero zostanie
uśpiony.
Niepokojące jest to, że lek. wet. Jarosław Paryzek nie wspomina nawet o
zależności decyzji od wyników śledztwa. Z drugiej jednak strony, w rozmowie ze
stowarzyszeniem Empatia,
Powiatowy Lekarz weterynarii powiedział, że 'prędzej
jego uśpią niż tego psa' oraz że po obserwacji Nero trafi do adopcji lub do
schroniska. Obiecał też osobiście tego dopilnować.
Nadal więc nie istnieje jednoznaczne stanowisko w tej sprawie. Akcja trwa.
Jeżeli zakończy się pomyślnie, na Nero czekają już chętni, odpowiedzialni
ludzie. Swarzędzkie schronisko TOZ (Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami) zapewni
mu coroczne, darmowe szczepienia i opiekę
weterynaryjną.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czy mieszkańców Wrześni to oburza?
Trudno żeby burmistrz wiedział o prywatnych hodowlach psów, ale powinien o tym
wiedzieć
powiatowy lekarz weterynarii. Hodowla zwierząt w skandalicznych
warunkach jest przestępstwem. Dlatego służby weterynayjne powinny całą sprawę
zgłosić prokuraturze.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czy mieszkańców Wrześni to oburza?
Znowu jesteśmy „słynni” in minus. Warto przeczytać wypowiedzi na tym forum, a
najlepiej jak przeczyta burmistrz i
powiatowy lekarz weterynarii. Życzę im
dobrego samopoczucia.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Powiat Śmierdzielowski!
Hm, a
Powiatowy Lekarz Weterynarii twierdzi, że wszystko jest ok. A tymczasem śmierdzi i tyle. Ktoś niedawno powiedział, że na polskiej wsi zawsze śmierdziało, śmierdzi i śmierdzieć będzie i... musi. Gratulacje!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Kurczaczki sprzedawane w Szczecinie
Kurczaczki sprzedawane w Szczecinie
Inspekcja
weterynaryjna zlikwidowała pod Gorzowem nielegalną ubojnię drobiu.
Trefne mięso sprzedawano w kilkunastu sklepach w Szczecinie. Wczoraj sanepid
rozpoczął w nich kontrole
Dwa razy w tygodniu do nielegalnej ubojni w podgorzowskim Gliniku trafiało
kilkaset kurczaków. Ptaki wykrwawiały się z głowami w plastikowych butelkach.
Potem były skubane z piór i porcjonowane. Wnętrzności przez dziurę w ścianie
lądowały za budynkiem.
Prymitywna ubojnia działała od 10 lat. Służby
weterynaryjne trafiły na jej
ślad dopiero po anonimowym telefonie. Przy uboju drobiu pracował nocami
właściciel zakładu, jego synowie i dwie zatrudnione dorywczo kobiety.
Właściciel zeznał, że w tygodniu trafiało tu 500-600 kurczaków. - Liczba
pojemników wskazuje jednak, że mogło być ich znacznie więcej - mówi Józef
Jagódka,
powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie.
Z pierwszych ustaleń śledztwa inspektorów
weterynarii i prokuratury wynika, że
drób trafiał do ubojni z kilku średniej wielkości lubuskich ferm, które na co
dzień zaopatrują legalnie działające rzeźnie. - Podczas ładowania na
ciężarówki część kurczaków zawsze ucieka. Ich wyłapanie trwa nawet kilka
godzin, a auto nie może czekać. To właśnie te ptaki wysyłano do Glinika - mówi
informator Gazety.
Drób trafiał do kilkunastu sklepów w Szczecinie. Na pozór wszystko było
legalne, bo zarówno właściciele ferm, jak i sklepów, do których trafiało
mięso, mieli wszystkie wymagane przez inspekcję
weterynaryjną dokumenty. Jak
to możliwe? Z naszych informacji wynika, że dokumenty fałszowano. - Nie chcę
mówić o szczegółach - mówi Józef Jagódka.
Na terenie ubojni inspektorzy znaleźli ponad 100 kg drobiu. - Sprawdzamy, czy
nie ma w nich czynników chorobotwórczych. Jeśli okaże się, że drób był
zakażony, właściciel odpowieł za spowodowanie zagrożenia dla zdrowia i życia
ludzi - mówi Jagódka. - Jego zachowanie, szczególnie teraz, w momencie groźby
ptasią grypą, było skrajnie nieodpowiedzialne.
Mężczyźnie grozić może kara do 8 lat więzenia. Wiele wskazuje też, że odpowie
za naruszenie prawa o ochronie praw zwierząt.
Wykrycie rzeźni wywołało poruszenie w Szczecinie. - Sprawdzamy targowiska.
Przypuszczam, że tam mogło trafiać niebadane mięso - mówi Jerzy Jakubek,
powiatowy inspektor sanitarny w Szczecinie.
miasta.gazeta.pl/gorzow/1,35211,2991126.html
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Jak swinie zlapiesz za ucho
Jak swinie zlapiesz za ucho
Wtorek 18-stycznia 2005
W Starostwie Powiatowym w Gostyniu znów pojawili się rolnicy. Tym razem nie
blokowali budynku, jak to się działo późną zimą. 26 września w sali posiedzeń
Starostwa zasiedli znacznie mniej licznie zgromadzeni przedstawiciele tego
środowiska, aby wziąć udział w II Forum Rolniczym.
Sporo czasu poświęcono kwestiom weterynaryjnym. Na pytania zebranych
odpowiadał dr Czesław Włodarczak,
powiatowy lekarz weterynarii.
Według relacji rolników niektórzy przewoźnicy znęcają się nad zwierzętami.
Hodowcy domagają się wzmożonych kontroli pojazdów transportujących zwierzęta
do ubojni również z uwagi na ich stan sanitarny.
- Samochody są tak oblepione brudem, że można to siekierą rąbać - mówił jeden
ze zgromadzonych na sali. - Mało tego, zwierzęta przewożone są w strasznych
warunkach. Płakać się chce, jak się to widzi. Zimą zwierzęta jeżdżą w
ażurowych przyczepach i marzną w środku. Kiedy się chwyci świnię za ucho, to
ono odpada. Już sam załadunek ich do wozu jest szokujący. Krowy są bite
rurami po nogach. Mam to nagrane na wideo. W każdej chwili mogę to odtworzyć.
Coś trzeba z tym procederem zrobić! Gospodarze powinni zwracać takim
kierowcom uwagę. Ja zawsze mówię, żeby traktowali moje zwierzęta tak, jak ja
sobie tego życzę.
Cz. Włodarczak zapewnił, że będzie miał to na uwadze. Powiedział też, że w
razie udowodnienia winy przewoźnikowi, w jego mocy jest odebranie pozwolenia
na transport zwierząt.
- W powiecie są 43 podmioty, które mają takie uprawnienia. Nie sądzę, aby
każdy z nich robił coś takiego - powiedział Cz. Włodarczak.
Odniósł się też do niektórych kwestii poruszanych przez rolników na
poprzednim spotkaniu.
- Zbulwersowała mnie kwestia nieprzestrzegania higieny i warunków sanitarno-
weterynaryjnych przez
lekarzy weterynarii w świadczeniu swoich usług w
terenie. Rozmawiałem z lekarzami, którzy domagali się, aby wymienić z imienia
i nazwiska osoby podejrzane. Zwracano uwagę, że właściciel, który ma na
uwadze zdrowie swojego stada, nie powinien wyrażać zgody na wejście do
pomieszczeń inwentarskich osobom nieodpowiednio zabezpieczonym.
Zaznaczył, że przepisy te dotyczą nie tylko służby
weterynaryjnej, ale także
innych osób wchodzących do pomieszczeń gospodarczych - jak murarze, skupujący
zwierzęta itd.
AGNIESZKA FIEBIG
www.gg.bt.pl/2003/info03_20/brak.htm
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Panika - wyzynaja Labedzie, Bociany i Koty
Panika - wyzynaja Labedzie, Bociany i Koty
Ptasia histeria gorsza od grypy
W obliczu groźby epidemii Polacy zaczynają panikować
Ptasia grypa już wywołała panikę. W Toruniu mieszkańcy chcą usypiać swoje
koty, w Szczecinie ktoś obciął głowy łabędziom, a na Mazurach ludzie niszczą
bocianie gniazda.
Ponieważ koty są podatne na wirusa ptasiej grypy, kilkanaście osób w Toruniu
zażądało od weterynarzy uśpienia swych domowych czworonogów.
Lekarze
odmawiają, gdyż nie mają prawa uśmiercać zdrowych zwierząt – mówi Dorota
Stankiewicz,
powiatowy lekarz weterynarii z Torunia.
W Szczecinie w niedzielę znaleziono na plaży kilka łabędzi z uciętymi
głowami. – Ludzie pytają o możliwość przeniesienia bocianich gniazd z ich
dachów – opowiada Maria Mellin, konserwator przyrody w woj. warmińsko-
mazurskim. Ale są i tacy, którzy nie pytali o zgodę, tylko sami zabrali się
za rozwalanie ptasich domostw. Zniszczeniu uległo wiele gniazd bocianich i
jaskółczych. Głupota i barbarzyństwo, w dodatku zagrożone karą więzienia, bo
gniazda podlegają prawnej ochronie mówi dr Andrzej Kruszewicz, ornitolog z
warszawskiego zoo.
Na Warmii i Mazurach jest ponad 1100 bocianich gniazd. – Bociany są odporne
na chorobę. Na ptasią grypę narażone są najbardziej kaczki, gęsi i łabędzie
wyjaśnia dr Kruszewicz. I dodaje: Bardziej od ptasiej grypy bałbym się
ludzkiej głupoty.
Na razie wykryto trzy przypadki ptasiej grypy w Polsce – wszystkie u
toruńskich łabędzi. Miasto jest otoczone kordonem sanitarnym. Za to w
Poznaniu władze pobierają opłatę w wysokości 53,5 zł za wywiezienie jednego
martwego ptaka z prywatnej posesji. Jeśli właściciel ogródka wyrzuci
zdechłego ptaka na publiczny chodnik, dostanie mandat 250 zł za
zanieczyszczanie środowiska.
Data: 2006-03-07
www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_ListNews1&news_cat_id=9&news_id=82157
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: One też czują ból...
Mamy czas do dzisiaj!!!
Przyłącz się do akcji ratowania tej krowy!!!
24 lipca- przy rozładunku jednej z krów w rzeźni pod Suwałkami, cudem udało się jej uciec. Może nikt nie odnotowałby tego faktu, gdyby krowa nie przebiegła przez pół miasta rozpaczliwie szukając schronienia i dezorganizując ruch uliczny. Oddziały policji i straż pożarna goniły oszalałe ze strachu zwierzę, któremu zaświtała okruszyna nadzieja na życie. Została ostatecznie osaczona na placu zabaw dla dzieci, gdzie próbowała się schować. Odstrzelono ją lotkami ze środkiem usypiającym. Odurzoną, już bez nadziei, krowę odtransportowano z powrotem do rzeźni. Ponieważ obecność leków uniemożliwiła natychmiastowy ubój, krowa jeszcze żyje. Jej „krzyk o życie" dotarł do uszu i serc wielu ludzi i organizacji prozwierzęcych. Niestety, mimo nieomal natychmiastowego wykupienia krowy wspólnie z Komitetem Pomocy Dla Zwierząt w Tychach i przyjazdu po nią wozem przeznaczonym do transportu,
Powiatowy Lekarz Weterynarii zasłaniając się przepisami, wydal decyzje, ze krowa musi zostać poddana ubojowi. Dotychczasowe apele o litość nie odniosły żadnego skutku, a przecież nawet ludzi skazanych na śmierć ułaskawia się w szczególnych przypadkach, a takim na pewno była ucieczka krowy z rzeźni, co przecież graniczy z cudem. Czy nie należy się Jej akt łaski? Prosimy, błagamy o telefony i maile do
Powiatowego Lekarza Weterynarii, bo to w jego gestii leży ten humanitarny gest. Czasu jest bardzo mało. Mamy czas do poniedziałku, jesteśmy na miejscu i nie wyobrażamy sobie powrotu bez Borutki.
Powiatowy Lekarz Weterynarii - Witold Wałecki
suwalki.piw@wetgiw.gov.pl
16-400 Suwałki, ul. Utrata 9
tel.: (0-87) 566-54-81
faks: 566-40-06
Wojewódzki Inspektorat
Weterynarii w Białymstoku
15-959 Białystok, skr. Poczt. 156
ul. Zwycięstwa 26a
tel./faks (0-85) 651-02-29, 651-03-37, 652-40-14
bialystok.wiw@wetgiw.gov.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Pies w Hiszpanii
To zalezy jaki piesek? Napewno swiadectwo zdrowia,ktore wystawia Inspekcja
Weterynaryjna (
Powiatowy Lekarz Weterynarii),jakis paszporcik.
Sama Hiszpania wymaga tylko aktualnej szczepionki przeciw wsciekliznie.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: błagamy was o pomoc!cas nagły! ocalmy Borutkę
błagamy was o pomoc!cas nagły! ocalmy Borutkę
24 lipca- przy rozładunku jednej z krów w rzeźni pod Suwałkami,
cudem udało się jej uciec. Może nikt nie odnotowałby tego faktu,
gdyby krowa nie przebiegła przez pół miasta rozpaczliwie szukając
schronienia i dezorganizując ruch uliczny. Oddziały policji i straż
pożarna goniły oszalałe ze strachu zwierzę, któremu zaświtała
okruszyna nadzieja na życie. Została ostatecznie osaczona na placu
zabaw dla dzieci, gdzie próbowała się schować. Odstrzelono ją
lotkami ze środkiem usypiającym. Odurzoną, już bez nadziei, krowę
odtransportowano z powrotem do rzeźni. Ponieważ obecność leków
uniemożliwiła natychmiastowy ubój, krowa jeszcze żyje. Jej „krzyk o
życie" dotarł do uszu i serc wielu ludzi i organizacji
prozwierzęcych. Niestety, mimo nieomal natychmiastowego wykupienia
krowy wspólnie z Fundacją Viva! Akcja Dla Zwierząt i przyjazdu po
nią wozem przeznaczonym do transportu,
Powiatowy Lekarz Weterynarii
zasłaniając się przepisami, wydal decyzje, ze krowa musi zostać
poddana ubojowi. Dotychczasowe apele o litość nie odniosły żadnego
skutku, a przecież nawet ludzi skazanych na śmierć ułaskawia się w
szczególnych przypadkach, a takim na pewno była ucieczka krowy z
rzeźni, co przecież graniczy z cudem. Czy nie należy się Jej akt
łaski? Prosimy, błagamy o telefony i maile do
Powiatowego Lekarza
Weterynarii, bo to w jego gestii leży ten humanitarny gest. Czasu
jest bardzo mało. Mamy czas do poniedziałku, jesteśmy na miejscu i
nie wyobrażamy sobie powrotu bez Borutki.
Powiatowy Inspektorat
Weterynarii w Suwałkach
Powiatowy Lekarz Weterynarii - Witold Wałecki
suwalki.piw@wetgiw.gov.pl
16-400 Suwałki, ul. Utrata 9
tel.: (0-87) 566-54-81
faks: 566-40-06
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Krzyczki – obóz śmierci dla psów
kagrami - artukul ktory przytaczasz jest z lutego tego roku.
podaje za
www.boz.org.pl/mz/krzyczki/index.htm
" Kontrola z dnia 31.01.2008 przeprowadzona przez Wojewódzki
Inspektorat
Weterynarii w Powiatowym Inspektoracie
Weterynarii i
schronisku w Krzyczkach wykazała m.in.: brak bud i legowisk dla
wszystkich psów oraz zły stan bud, za niska i uszkodzona siatka
separująca bosky, stwarzająca zagrożenie dla zwierząt,
zapas karny w postaci pół tony odpadów poubojowych przechowywanych
bez chłodzenia, zwłoki psów przechowywane luzem, brak podania
przyczyny zgonu w niektórych przypadkach w listopadzie i grudniu
2007, całkowity brak przyczyn w styczniu 2008, za najczęstszą
przyczynę zgonu podane jest zagryzienie oraz zgon naturalny,
w przypadku zgonu psa lub przeprowadzonej eutanazji, karta tego
zwierzęcia zostaje zniszczona, stwierdzono ok. 30 psów w bardzo
słabej kondycji, liczne uchybienia w dokumentacji i ewidencji, także
leczenia.
Zakwestionowano ustalenia
Powiatowego Inspektoratu
Weterynarii co do
sytuacji w schronisku w Krzyczkach z grudnia 2007 i stycznia 2008.
Pięć dni później, 04.02.2008
Powiatowy Lekarz Weterynarii
przeprowadził własną kontrolę, nakazał wstrzymanie przyjmowania
zwierząt i usunięcie uchybień.
Trzy miesiące później, dnia 5 maja 2008
Powiatowy Lekarz Weterynarii
zakazał dalszego prowadzenia schroniska w Krzyczkach. Jednym z
powodów było to, że w spękaniach betonowego podłoża boksów
gromadziły się resztki kału i moczu, co urągało higienie. W ślad za
tym, 9 czerwca 2008 Urząd Miasta Nasielsk wydał decyzję o cofnięciu
zezwolenie na prowadzenie schroniska.
(...)
Na początku lipca 2008 r. w schronisku w Krzyczkach nie było już
żadnych zwierząt."
dodatkowe informacje na:
fundacja-emir.org/aktualnosci/SCHRONISKA/krzyczki.htm
niestety czesc psow zostala przez gmine Nasielsk oddana "do adopcji"
wlascicielowi schroniska jako prywatnej osobie (zdaje sie ze nie do
konca wiadomo co stalo sie z tymi psami, podobno wszytskie zostaly
wyadoptowane co raczej jest dosc watpliwe). z tego co pamietam
wlasciciel sprzedal ziemie na ktorej miescilo sie schronisko.
rowniez niestety postepowanie sadowe wobec osob odpowiedzialnych za
smierc setek psow "idzie jak po grudzie". w czerwcu postepowanie
zostalo odroczone bezterminowo.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: protestujmy
protestujmy
"Nie wolno przycinać
Weterynarze bezprawnie i bezkarnie kaleczą zwierzęta
Choć przycinanie psom uszu i ogonów jest zabronione, trudno w stolicy znaleźć
lecznicę, która nie wykonywałaby tego typu zabiegów.
Kopiowanie, czyli przycinanie uszu i ogona, jest w Polsce zabronione od kilku
lat. - Zgodnie z zapisem ustawy o ochronie zwierząt, dopuszczalne są tylko te
zabiegi, które służą do ratowania ich zdrowia lub życia - wyjaśnia Teresa
Liszcz, senator oraz obrońca praw zwierząt. - Obcinanie uszu czy ogona nie
jest zabiegiem koniecznym, a dla psa bolesnym - dodaje. Potwierdzają to
specjaliści z Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego. - Narażamy zwierzęta na
niepotrzebny ból i komplikacje - mówi Magdalena Ziętara z GIW.
Za złamanie prawa i obcięcie uszu czy ogona weterynarzom grozi nawet do roku
więzienia. Sprawdziliśmy - w Warszawie trudno znaleźć lecznicę, która nie
wykonywałaby takich zabiegów. Odmówiono nam tylko w Całodobowej Żoliborskiej
Lecznicy
Weterynaryjnej oraz Pogotowiu Weterynaryjnym w al. Solidarności. To
jednak wyjątki.
W przychodni dla zwierząt Elwet w al. Niepodległości obcięcie uszu to wydatek
ok. 250 zł, ogona zaś - 210 zł. Tyle samo trzeba zapłacić w Animal Service
przy ul. Górczewskiej. W lecznicy przy ul. Stawki kopiowanie ogona to wydatek
ok. 50 zł. - Nie obcinaliby uszu czy ogonów, gdyby nie było zapotrzebowania -
ucina krótko Andrzej Majcher,
powiatowy lekarz weterynarii.
Zdaniem kynologów, są rasy psów, które ze względów zdrowotnych powinny mieć
obcinane uszy i ogony. Ta argumentacja nie trafia jednak do obrońców praw
zwierząt.
Po co przepis, który i tak nie jest egzekwowany?
Powiatowy lekarz weterynarii
twierdzi, że to nie leży w jego kompetencjach. - Najlepiej taką sprawę
zgłosić do rzecznika dyscypliny przy Izbie Lekarsko-
Weterynaryjnej - radzi z
kolei Tadeusz Jakubowski, prezes Rady Warszawskiej ILW.
11.03.2004 r."
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Smutne :(((((((((((
Trzy godziny umierał, czekając na ratunek, potrącony przez samochód pies.
Wył z bólu, a zdesperowani mieszkańcy, nie mogąc doczekać się znikąd pomocy,
zadzwonili do redakcji
Kwadrans przed dziewiątą na ulicy Mickiewicza w Mońkach rozległo się wycie
potrąconego zwierzaka. Uderzony przez auto pies upadł na chodniku -
dokładnie na wprost powiatowej jednostki straży pożarnej.
Strażacy wyszli z budynku, przykryli cierpiącego psa kocem i rozpoczęli
telefoniczna walke o sprowadzenie pomocy.
- Nie mogliśmy zrobić nic innego, nie jesteśmy przeszkoleni do udzielania
pomocy zwierzętom - wyjąsnił nam rzecznik monieckich strażaków Cezary
Grygo. - Nie wiadomo, czy psa można przenieść, czy lepiej poczekać na pomoc
medyczną?
Strażacy powiadomili powiatowego lekarza weterynarii i czekali na jego
przyjazd. Godzinę potem zadzwonił do nas pan Jerzy z Moniek: - Ranny pies
leży już tam ponad godzinę! Nie będę używał niecenzuralnych epitetów pod
adresem sprawcy tego zdarzenia, ale podobne skojarzenia cisną mi się na usta
względem służb miejskich - denerwował się. - Żaden z lekarzy weterynarii czy
innych służb jeszcze się nie pojawił. To skandal!
Zadzwoniliśmy do powiatowego lekarza weterynarii w Mońkach Jerzego
Trzonkowskiego, który wezwany przez strażaków miał zjawić się na miejscu ale
mimo, że dobiegała jedenasta (dwie godziny po wypadku) wciąż go tam nie
było.
- To nie należy do moich kompetencji - odparł, kiedy zapytaliśmy, dlaczego
nie interweniował.
- Rzeczywiście powiatowy lekarz weterynarii nie chciał przyjechać -
potwierdził tuż przed dwunastą Cezary Grygo. - Powiedział, że zdarzenie
miało miejsce na terenie miasta, więc to sprawa służb miejskich. Dlatego
zawiadomiliśmy urząd burmistrza.
W końcu w południe cierpiącym psem zajął się lekarz prowadzący prywatną
praktykę weterynaryjną. Wezwał go zastępca burmistrza Moniek Józef
Falkowski: - O sprawie dowiedzieliśmy się od strażaków, dlatego
zadzwoniliśnmy do prywatnego lekarza.
Na pomoc było jednak za późno:
- Psa musiałem uśpić, jak przyjechałem na miejsce, był w stanie agonalnym -
usłyszeliśmy od dr. Zdzisława Chojnowskiego. - Tylko ulżyłem jego
cierpieniom.
Psa zabrali pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej.
- Nie ma o co robić hałasu. Takie psie wypadki to dla nas nie pierwszyzna -
skomentował zdarzenie Andrzej Szydłowskieg z monieckiego Urzędu Gminy,
odpowiadający za tego typu sprawy w mieście.
W Mońkach jest pięć prywatnych lecznic weterynaryjnych. W każdej pracuje
jeden-dwóch lekarzy i kilku techników. W Powiatowym Urzędzie Weterynarii
również pracuje kilku lekarzy. Przejazd samochodem od granic do granic
miasta nie trwa dłużej niż 10 minut.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Jak przeżyć agonię NFZ
Z delegatury do prokuratury
Maria Teresa S., dyrektor Delegatury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w
Ostrołęce i wiceprzewodnicząca Rady Miasta oraz Ryszard Z., szef ostrołęckiej
Delegatury Narodowego Funduszu Zdrowia to kolejni podejrzani w sprawie
finansowych nieprawidłowości w inkubatorze przedsiębiorczości, będącym częścią
Ostrołęckiego Ruchu Wspierania Przedsiębiorczości.
W ostatnich tygodniach Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce postawiła zarzuty w
sprawie kolejnym 24 osobom. Tym samym liczba podejrzanych w największej
ostrołęckiej aferze wzrosła do blisko 125 osób.
- Należy się spodziewać kolejnych zarzutów - mówi prokurator Lech Dąbrowski,
rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku. - Zakończenie tej sprawy nie
nastąpi wcześniej jak w połowie marca.
Lech Dąbrowski nie chciał nam potwierdzić, czy prokuratura skierowała wniosek
do Prokuratora Generalnego, w sprawie uchylenia imunitetu posłowi Stanisławowi
Kurpiewskiemu.
- Nawet gdyby taki wniosek został u nas przygotowany, nie potwierdzę tego.
Stanie się on oficjalny dopiero wówczas, gdy Prokurator Generalny przekaże go
Marszałkowi Sejmu - powiedział nam Lech Dąbrowski.
W ostatniej grupie osób, której przedstawiono zarzuty, znalazł się m.in.
Ryszard Z., szef ostrołęckiej Delegatury NFZ, członek zarządu miejskich
struktur SLD.
- Nie będę tego komentował, poczekam do finału sprawy - powiedział Ryszard Z.
Podejrzana jest też Maria Teresa S., dyrektor Delegatury Mazowieckiego Urzędu
Wojewódzkiego w Ostrołęce, wiceprzewodnicząca Rady Miasta. Radna z ramienia SLD
była w ostatnich wyborach kandydatką tej partii na stanowisko prezydenta
miasta. S. odmówiła komentarza na temat postawionych jej zarzutów.
Według naszych informacji, wśród osób, które w ostatnich tygodniach zostały
wezwane do płockiej prokuratury, są znane osobistości życia publicznego i
biznesmeni m.in. z Ostrowi Maz., Makowa Maz. (jeden z byłych burmistrzów),
Przasnysza i Ostrołęki. Wielu z nich to działacze SLD, również najwyższego
szczebla lokalnego, jak Roman B. - szef ostrołęckiego SLD oraz przewodniczący
Rady Nadzorczej Ostrołęckiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, czy
Józef B. - członek rady mazowieckiej SLD i
powiatowy lekarz weterynarii.
Wśród podejrzanych w sprawie inkubatora znajdują się m.in. były wiceprezydent
Ostrołęki i szef rady nadzorczej innej miejskiej spółki Wiesław P., Andrzej Z.,
były szef delegatury WUP w Ostrołęce, żona posła, dyrektorzy szkół, dziekan
wyższej uczelni, pracownicy ostrołęckiego kuratorium oświaty, była radna miasta
Ostrołęki i wielu biznesmenów, głównie powiązanych z SLD.
Do sprawy wrócimy.
(MS)
25. Lutego 2004 22:56
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Premier Brandenburgii przeciwny zamknięciu gran...
Chore ptaki 5km od Polski nad Odrą
Warszawa; dnia 26 lutego 2006 r. Informacja prasowa o sytuacji epizootycznej w
związku z wystąpieniem dwóch ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków w Republice
Federalnej Niemiec w okolicy miejscowości Schwedt
W okolicach miasta Schwedt, liczącego ok. 40 tys. mieszkańców, tj.
miejscowościach: Flemsdorf (na płd. zachód od Schwedt) oraz Vierraden (na
północ od miasta) stwierdzono u dwóch ptaków (łabędzia oraz dzikiej kaczki)
obecność wirusa grypy ptasiej H5N1. Obie te miejscowości dzielą od granicy z
Polską odpowiednio ok. 6 i ok. 5 km. Na tym odcinku bezpośrednio przy granicy
po stronie polskiej w pow. gryfińskim, leżą następujące miejscowości (idąc od
północy ku południowi): Ognica, Krajnik Dolny, Krajnik Górny, Grabowo, Zatoń
Dolna Raduń i Piasek. Na terenie tych miejscowości, a szczególnie Krajnika
Dolnego oraz pobliskiej Chojny, oferowane są do sprzedaży wszelkie towary, w
tym również produkty pochodzenia zwierzęcego. Stąd też przejście w Krajniku
jest bardzo ruchliwym punktem, szczególnie w zakresie ruchu pieszego oraz
lokalnego kołowego. Teren pomiędzy Schwedt, a granicą polską jest siedliskiem
dużej ilości ptactwa dzikiego, szczególnie wodnego. Liczne rozlewiska i oczka
wodne stanowią bogatą bazę pokarmową i lęgową dla tych gatunków ptaków. Dlatego
można sądzić, iż w tym rejonie, jak i w całej dolinie dolnej Odry mogą wystąpić
liczne przypadki diagnozy wirusa grypy u ptaków dzikich. Obecne dwa zdarzenia
mogą być początkiem dużego ogniska grypy u tych ptaków, co grozi zawleczeniem
wirusa do hodowli ptaków domowych. Należy stwierdzić, że przejście graniczne w
Krajniku jest administrowane przez stronę niemiecką. Na tym przejściu
granicznym odbywa się duży ruch lokalny oraz przenoszone są przez osoby w obie
strony produkty spożywcze zwierzęcego pochodzenia. Ewentualna
1
decyzja o czasowym zamknięciu przejścia granicznego Krajnik – Schwedt zapadnie
po konsultacjach ze stroną niemiecką. W tej chwili na przejściu działają śluzy
dezynfekcyjne. Czynności jakie wykonała Inspekcja
Weterynaryjna Po otrzymaniu
informacji i potwierdzeniu jej u strony niemieckiej Inspekcja
Weterynaryjna
dokonała dotychczas następujących czynności: 1. Wydano decyzje z natychmiastową
wykonalnością dla
lekarzy weterynarii i określono zadania dla poszczególnych
osób wykonania perlustracji w wszystkich miejscowościach w obszarze zagrożonym.
2. Kontrolę gospodarstw w dniu wczorajszym wykonano w miejscowościach: •
Ognica, • Krajnik Górny, • Krajnik Dolny. Łącznie skontrolowano 106 gospodarstw
z czego w 79 znajdują się drób i gołębie. Łącznie spisano 1706 sztuk drobiu i
278 gołębi. 3.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gryfinie przygotował i przesłał
do opinii Zachodniopomorskiemu Wojewódzkiemu
Lekarzowi Weterynarii własne
rozporządzenie – jako prawo miejscowe, w którym wstępnie określił po stronie
polskiej przedłużenie granic obszaru zagrożonego, a który po stronie
niemieckiej określa się jako strefę nadzoru. W tym akcie określa nakazy i
zakazy obowiązujące wszystkich aktualnie obecnych na tym terenie.
2
4. Zasięg obszaru zagrożonego jest obecnie konsultowany ze stroną niemiecką. Na
konsultacje pojechał Wojewoda Zachodniopomorski oraz Zachodniopomorski
Wojewódzki
Lekarz Weterynarii. 5.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gryfinie
poinformował, że dzisiaj już rozpoczęto kontrolę pozostałych miejscowości
znajdujących się wewnątrz obszaru zagrożonego. Od godziny 8.30 prowadzona jest
perlustracja terenu zagrożonego we wsiach : • Zatoń Dolna, • Piasek, • Raduń
Duża, • Raduń Mała, • Grabowo. • Rynica • Lisie Pole • Nawodna • Garnowo •
Graniczna • Krzymów. Perlustracje prowadzą pracownicy Inspekcji
Weterynaryjnej
Powiatowego Inspektoratu
Weterynarii w Gryfinie oraz prywatnie praktykujący
lekarze weterynarii. Przez perlustrację rozumie się prowadzenie czynności
polegających na ogólnej kontroli stanu zdrowotnego zwierząt w miejscach ich
przebywania (gospodarstwa, fermy, pastwiska, łowiska, w pewnych okolicznościach
miejsca żeru i lęgu ptactwa). W ramach tych czynności odnotowaniu ulegają
ilości zwierząt zdrowych,
podejrzanych o chorobę, chorych oraz padłych. Wykonanie perlustracji na danym
terenie pozwala na uzyskanie wiedzy na temat ewentualnej dynamiki rozwoju
zagrożenia (choroby) i w oparciu o tę wiedzę podjęcia skutecznych środków
zaradczych. Czynności perlustracyjne wykonują wyspecjalizowane jedno- lub
kilkuosobowe zespoły
lekarzy weterynarii.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Artykuły i wieści z regionu
Zima i łabędź
KLUCZBORK, OLESNO::
Przygarnęli łabędzia
Roman Kosarewicz,
powiatowy lekarz weterynarii (z lewej), przekazał łabędzia Michałowi Malinowskiemu.
Zwierzęta. Wyziębniętym ptakiem znalezionym w Kluczborku pierwsi zajęli się weterynarze. Na wiosnę poczeka w gospodarstwie Michała Malinowskego.
We wtorkowe przedpołudnie przechodnie powiadomili straż miejską, że po ul. Słowackiego przechadza się łabędź. Na miejscu natychmiast zjawili się więc strażnicy oraz powiadomiony o tym niecodziennym zdarzeniu
lekarz weterynarii.
- Ptak wywołał sporą sensację - wspomina Wojciech Balicki z kluczborskiej straży miejskiej. - Jakaś pani rzucała mu chleb. Ale on nie bardzo chciał jeść. Wyglądał na słabego i wystraszonego. Ale kiedy próbowaliśmy go schwytać, miał siłę, żeby się bronić. Odskakiwał, syczał i machał skrzydłami.
Ptak jest młody. Na razie bardziej pasuje do niego określenie "brzydkie kaczątko”. Jego upierzenie jest jeszcze miejscami brązowawe. W pięknego, białego łabędzia przeistoczy się dopiero za kilka miesięcy. Na kluczborskiej ulicy znalazł się najprawdopodobniej dlatego, że nie miał dość siły, aby lecieć dalej.
W czasie zimy, kiedy zbiorniki wodne bywają zamarznięte, ptakom trudniej o pożywienie. Te młode i słabsze mogą więc nie wytrzymać mrozów. Istnieje też przypuszczenie, że kluczborskie "brzydkie kaczątko”, jako najsłabsze w stadzie, zostało odrzucone przez swoją łabędzią rodzinę. Miało jednak szczęście. Znaleźli się bowiem ludzie, którzy otoczyli go opieką. Jeszcze we wtorek przerażony, wyziębnięty i osłabiony ptak trafił na oględziny do
Powiatowego Inspektoratu
Weterynarii. Chwilę później - do po-bliskiej prywatnej lecznicy dla zwierząt. Tam do wczoraj regenerował siły i był obserwowany pod kątem ewentualnych chorób.
- Teraz jest w świetnej formie - zapewnia weterynarz Paulina Kosa-rewicz z prywatnej lecznicy. - Je bułkę, pije wodę i reaguje jak każde zdrowe, dzikie zwierzę. Nie jest osowiały, a kiedy zbliżam się do niego, syczy i stroszy pióra.
Kluczborscy weterynarze nie mają, niestety, warunków do opieki nad wolno żyjącymi zwierzętami.
Łabędziem do wiosny zaopiekują się więc państwo Malinowscy. Zrobią to na prośbę
powiatowego lekarza weterynarii.
W gospodarstwie pani Barbary i pana Michała w Borkowicach schronienie znalazło już bowiem niejedno zwierzę.
- Łabędź zamieszka najpierw w wydzielonej wolierze. Nie będzie miał kontaktu z innymi ptakami - mówi Michał Malinowski. - Takie odosobnienie stosujemy na początku dla wszystkich skrzydlatych stworzeń, które do nas trafiają. Mamy różnego rodzaju ptactwo, więc musimy dbać o ich bezpieczeństwo.
Wiosną, kiedy młody łabędź stanie się już dorosły, będzie mógł sobie odlecieć. - Nasze gospodarstwo często odwiedza para łabędzi. Nadaliśmy im nawet imiona Klemens i Klementynka - opowiada pani Basia. - Może wrócą i w tym roku i "zaadoptują” tego młodszego.
Tak było
Wtorek. Około godz. 14.00 kluczborska straż miejska została powiadomiona, że na ul. Słowackiego jest młody łabędź. Wystraszony i zdezorientowany ptak zostaje złapany i odwieziony do
Powiatowego inspektoratu
Weterynarii.
Wtorek - czwartek. Ptak jest obserwowany przez weterynarzy i nabiera sił w prywatnej lecznicy dla zwierząt.
Czwartek. Łabędź "przeprowadza się” do gospodarstwa Barbary i Michała Malinowskich. Tam zostanie do wiosny.
Anna Listowska
alistowska@nto.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: przygotowania do ataku ptasiej grypy
przygotowania do ataku ptasiej grypy
"Stosy płonących kur, gęsi i kaczek - taka przyszłość może czekać polski
drób, jeśli ptasia grypa dotrze do Polski, a rolnicy nie będą przestrzegać
zaleceń epidemiologów.
Zalecenia są takie: drób powinien być trzymany w zamknięciu, bo w ten sposób
można go uchronić przed kontaktem z dzikim ptactwem, które może przenosić
wirusa. W zamknięciu należy również trzymać pokarm dla drobiu. A jak wygląda
rzeczywistość? - Mamy pod nadzorem fermy drobiu, tam te zalecenia są
przestrzegane. Gorzej jest u indywidualnych rolników. U nich kury ciągle
biegają luzem - przyznaje Wiesław Ziobro,
powiatowy lekarz weterynarii w
Strzyżowie. O tym, że należy zamykać drób w kurnikach, rolnicy powinni
wiedzieć choćby z ulotek, które trafiły na wsie. - Informacje przekazywali
sołtysi, izby rolnicze, rolnicze agencje,
lekarze weterynarii - mówi Ziobro.
Rolnicy nie wzięli jednak ich sobie do serca. - Na sznurku kur nie powiążę,
na razie zarazy nie ma - stwierdza pan Staszek z Kielanówki. I dopóki w
Polsce nie zostanie stwierdzona ptasia grypa, może spać spokojnie. Nikt go
nie ukarze za kury biegające po całej wsi. - Możemy tylko apelować o
rozsądek, w końcu ludzie na wsi też oglądają telewizję, słuchają radia -
dodaje weterynarz ze Strzyżowa.
Już w czwartek potwierdziły się przypuszczenia, że w Rumunii i Turcji
pojawiła się ptasia grypa. To - zgodnie z zapowiedziami polskich służb
weterynaryjnych - oznacza, że pan Staszek i wszyscy drobni hodowcy drobiu
będą musieli zamykać kury w kurnikach. Jeśli się do tego nie zastosują będą
karani mandatami.
Gdy zaraza pojawi się w Polsce chory drób będzie eliminowany. - Jedynym
dopuszczalnym sposobem uśmiercania domowego ptactwa w takich sytuacjach jest
zagazowywanie go 70-procentowym dwutlenkiem węgla - wyjaśnia Mirosław Welz z
wojewódzkiego inspektoratu
weterynarii.
W Polsce zajmuje się tym kilka firm, Podkarpacie podpisało umowę z zakładem z
Włocławka. - W razie potrzeby mogą wysłać pięć ekip - mówi Welz. Padły drób
musi zostać usunięty i utylizowany. Na szczęście na Podkarpaciu jest zakład,
który się tym zajmuje. - Dziennie są w stanie przerobić 40 ton padliny. Gdyby
natomiast sytuacja rozwijała się lawinowo, wtedy trzeba będzie organizować
miejsca spalania w terenie, w zależności od potrzeb. Trzeba liczyć się z tym,
że gdy epidemia pojawi się w indywidualnym gospodarstwie , trzeba będzie
zlikwidować drób z całej wioski - dodaje Welz.
W inspektoracie mówią, że Podkarpacie jest jednym z najmniej "zakurzonych"
województw. - Mamy zaledwie 248 ferm, żyje w nich około czterech milionów
sztuk drobiu. Są one położone dość daleko od siebie. Jest więc szansa, że uda
się zapobiec rozprzestrzenianiu epidemii, likwidując pojedyncze ogniska -
wyjaśnia Mirosław Welz.
Na razie są to jeszcze przygotowania. Służby sanitarne i
weterynaryjne
monitorują sytuację. Zbierane są informacje o padłych ptakach, na wniosek
wojewódzkiego inspektora
weterynarii myśliwi odstrzelili kilka dzikich
kaczek, pobrane z nich próbki badane są Instytucie
Weterynarii w Puławach."
miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,2966759.html
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Kto się boi ptasiej grypy?
Kto się boi ptasiej grypy?
Jak wam się podoba ta paranoja strachu? Akcja zabezpieczenia ognisk choroby
kosztuje nas kilka milionów każda! A więcej ludzie umiera z powodu zwykłej
grypy i jej powikłań. To wszystko jakies chore, bo te pieniadze mozna
przeznaczyc na inny cel. Zreszta jak maty dezynfekcyjne maja pomoc w
zapobieganiu rozprzestrzeniania sie wirusa (chyba ze nałożymy obowiazek
dezynfekcji na wszystkie łabedzie i Kaczki w Polsce). Swoją drogą ciekawe że
pierwszy przypadek odkrytow w Toruniu...
www.idg.pl/news/89785.html
Ptasia grypa coraz bliżej
Po ostatnich wypadkach odkrycia wirusa ptasiej grypy w pobliżu granic Polski,
szczególnie na niemieckiej wyspie Rugii, Polacy również zaczęli się niepokoić.
Jak wygląda sytuacja w naszym powiecie?
Należy pamiętać, że padnięcia dotyczą ptactwa dzikiego, a w większości
łabędzi. Pierwsze badania laboratoryjne mogą ustalić grupę wirusa H5- ptasiej
grypy, która dotyczy wyłącznie ptaków. Forma H5N1- groźna dla człowieka może
zostać dopiero zdiagnozowana po specjalistycznych badaniach.
Obecnie
lekarze weterynarii są zalewani informacjami na temat padniętych
ptaków. Z Wielkopolski do Zakładu Higieny
Weterynaryjnej w Puławach zostało
wysłanych kilkadziesiąt ptaków. Wszystkie miały wynik ujemny.
Nieodpowiedzialność ludzka jest olbrzymia. Ostatnio szukaliśmy przez kilka
godzin padniętych nad średzkim jeziorem łabędzi. Zgłoszenie jednak było
niedawno, a łabędzie ktoś widział trzy tygodnie wcześniej. Zmarnowaliśmy
niepotrzebnie czas. Przypominam, że należy zwracać uwagę na padnięte ptaki
wodne: łabędzie, kaczki, gęsi – tylko takie zgłoszenia będą traktowane
poważnie. Padnięcia innych ptaków (gołębie, kawki,wrony) będą badane w
przypadkach ich większej ilości. Należy uwzględnić ostatnio trudne warunki, w
jakich żyły ptaki (zimno, brak pokarmu).
Obowiązuje nakaz trzymania drobiu w zamknięciu, lecz jeżeli jednak doszłoby do
zarażenia wirusem?
Jesteśmy przygotowani do ewentualnego pojawienia się wirusa ptasiej grypy w
Polsce. Obowiązuje znów rozporządzenie, zgodnie z którym ptactwo domowe
powinno być trzymane w zamknięciu. Z wyjątkiem np. strusi i bażantów, które
mogą być na zabezpieczonym wybiegu, lecz jedynie pod nadzorem właściciela.
Chodzi o zabezpieczenie ptaków domowych. Nie należy panikować. W Azji
zanotowano 90 wypadków śmiertelnych u ludzi i 250 zachorowań. Na tak olbrzymią
populację jest to znikomy procent. Groźna może być mutacja wirusa, która
przenosiłaby się z człowieka na człowieka.
Na przełomie stycznia i lutego wspólnie z Wojewódzkim Centrum Zarządzania
Kryzysowego przeprowadziliśmy symulację ptasiej grypy w trzech powiatach
województwa. Był to m.in. także powiat średzki. Hipotetyczne koszty zwalczania
w siedmiu ogniskach wyniosłyby 5 mln zł i 500-600 ton do likwidacji
(utylizacji – padnięte ptaki, jaja, pasza). Symulacja wykazała pełną gotowość
służb i możliwości szybkiego reagowania i zwalczania choroby.
Uważa Pan, że nie ma powodu do paniki?
Jako
Powiatowy Lekarz Weterynarii ostrzegam przed paniką i przypominam, że
temperatura 70 stopni Celsjusza w 100% eliminuje wirusa. Więc mięso gotowane,
pieczone czy też jajka ugotowane nawet na miękko nie zawierają wirusa.
Podkreślam, że w Polsce nie ma wirusa ptasiej grypy. Podczas wykrycia
ewentualnych ognisk choroby niemożliwe będzie także, aby ptaki z ogniska
trafiły na rynek.
Wkrótce wszyscy rolnicy i hodowcy otrzymają wytyczne (przyp. aut.publikujemy
je także w Kurierze). Na dzień dzisiejszy zagrożenie jest niewielkie i dotyczy
przede wszystkim hodowli przydomowych, gdyż duże fermy są zamknięte i dobrze
chronione.
Wojewódzkie Centrum Zarządzania kryzysowego jest w stanie gotowości.
Uruchomione są programy reagowania przygotowane na wypadek choroby. Mamy także
ze strony wojewódzkiego centrum zarządzania i wojewódzkiego
lekarza
weterynarii wsparcie w postaci potencjału ludzkiego, środków czy sprzętu
ciężkiego. Naocznie stwierdziłem, że jesteśmy w stanie zareagować szybko i
skutecznie
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: orlengate.... no to powoli sie rozkreca..
jak w amerykańskim filmie
franzmaurer napisał:
>
> Jedna ofiara już jest
> Ciekawe gdzie będzie następny wypadek spowodowany przez TIR'a i betoniarkę...
To miałeś na myśli:
Czego Karp nie zdążył powiedzieć przed śmiercią?
Data: [2004-10-02]
Autor: Piotr Ogórek
Wiemy, kim jest człowiek, którego rosyjskie kontakty badał przed swą tragiczną
śmiercią Marek Karp. To mało znany publicznie, ale wielce zaradny państwowy
urzędnik
Gdy pisaliśmy o tym pierwszy raz, wiedzieliśmy tylko, że Marek Karp przed
śmiercią sprawdzał rosyjskie kontakty "wpływowej osoby z branży paliwowej".
Teraz wiemy, że chodziło o Roberta Gmyrka, dyrektora biura ds. biopaliw w
Orlenie, wcześniej wysokiego rangą urzędnika i wiceministra rolnictwa.
Zdobytych informacji Marek Karp nie zdołał już przekazać. 13 sierpnia w Białej
Podlaskiej jego auto zmasakrował białoruski tir. Kierowcę ciężarówki policja
niefrasobliwie wypuściła, a on natychmiast opuścił Polskę. Poszkodowany w
wypadku Karp cudem przeżył, ale zmarł w szpitalu miesiąc później.
Rosyjski trop
Nie wiemy, co dokładnie robił w Rosji Marek Karp przed swą śmiercią. Wiemy, że
szukał dowodów na powiązania Roberta Gmyrka z rosyjskimi firmami paliwowymi i
związanych z tym przepływów pieniężnych. Prawdopodobnie także badał, czy
istniały związki Gmyrka z rosyjskimi służbami specjalnymi.
Zbigniew Wasserman, poseł PiS i wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. Orlenu,
potwierdził, że Karp miał pracować jako ekspert komisji. Kilka dni przed
wypadkiem powiedział posłowi, że ma ważne informacje na temat Gmyrka. Obiecał,
że szczegóły poda podczas następnego spotkania. Nie zdążył.
Karp zetknął się z Gmyrkiem parę lat wcześniej. We wrześniu 2000 roku był z nim
w delegacji rządowej, która odwiedziła Gruzję, Armenię, Uzbekistan i
Azerbejdżan.
Po powrocie Karp opowiadał swojemu przyjacielowi, jak ku jego zdumieniu Robert
Gmyrek, wtedy wiceminister rolnictwa, początkowo prawie niewidoczny, nagle
ożywił się w Azerbejdżanie. Interesował się jednak nie sprawami rolnymi, lecz
handlem ropą i gazem.
Robert Gmyrek ma dobre układy w ambasadzie rosyjskiej. Jest w bliskich
stosunkach z Nikołajem Zachmatowem, szarą eminencją rosyjskiej ambasady,
oficjalnie przedstawicielem handlowym Federacji Rosyjskiej. Zachmatow, częsty
gość w inspektoracie weterynaryjnym resortu rolnictwa, zawsze najpierw
odwiedzał pokój Gmyrka, potem załatwiał inne sprawy i znowu zachodził do Gmyrka.
- My z Robertem paznakomilis, mam jeszcze dla niego buteleczkę, zapomniałem
dać - żartował do urzędników.
Poseł Chrzanowski znika
Niedawno "Tygodnik Siedlecki" dał intrygujący tytuł "Wyjazd czy ucieczka?".
Idzie o Zbigniewa Chrzanowskiego, posła SKL, który w zaskakujący sposób zniknął
ostatnio ze sceny politycznej. Dokładniej: poseł wyjechał nagle z Polski, wraz
z całą rodziną, na dzień przed śmiercią Marka Karpia. Swój spory majątek
przekazał bratu w zarządzanie. Dopiero po wylądowaniu w USA zrzekł się mandatu
poselskiego.
O wyjazd Chrzanowskiego zapytaliśmy wczoraj Roberta Gmyrka. Godzinę później
zadzwonił z USA Chrzanowski. Powiedział, że wyjechał, bo "miał dość sceny
politycznej w Polsce, a interesy łatwiej robi się w Ameryce".
Chrzanowski nikogo nie uprzedził. Zaskoczeni są zarówno koledzy politycy, jak i
mieszkańcy Makowa, gdzie mieszkał. Nie dowierzają - pisze "Tygodnik Siedlecki" -
że ktoś, kto niczego się nie obawia, może tak nagle wszystko porzucić.
Chrzanowski jest - według jego słów - przyjacielem Roberta Gmyrka. To on
zabiegał, by w lutym 1999 r. Gmyrek,
powiatowy lekarz weterynarii z Kielc,
został zastępcą głównego
lekarza weterynarii kraju. To także jemu Gmyrek
zawdzięczał awans na wiceministra rolnictwa. Chrzanowski sam był wówczas
wiceministrem i prawą ręką ministra Artura Balazsa.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
2 z
4 • Wyszukano 154 wyników •
1,
2,
3,
4