Linki
menu      powieści Bolesława Prusa
menu      powieści Edmunda Niziurskiego
menu      powieści Joanny Chmielewskiej
menu      Powieść awanturnicza
menu      powieść detektywistyczna
menu      powieść dla młodzieży
menu      powieść dokumentalna
menu      Powieść eksperymentalna
menu      powieść epistolarna
menu      powieść fantazy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hodowlakur.xlx.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: powieści Dostojewskiego





    Temat: Diabły i Anioły

    Diabły i Anioły
    ____________________
    To cykl wierszyków, które sobie pisałem
    w pobocznym wątku bawiąc się przy tym wspaniale.
    Postanowiłem, że wyślę je jako jeden cykl
    jeszcze raz, żeby się dowiedzieć co o tym
    myślicie. Powiem tylko, że wiersze w nietypowy
    dla mnie sposób były pisane na poczekaniu
    i prawie bez zmian zamieszczam je poniżej:

    MOTTO

    _________________________
    diabłoanioły

    bo czy diabły tam są
    czy anioły tam śnią
    nie pragnę dosięgnąć kresu

    _____________________

    DYPTYK
    W NIEBIE I W PIEKLE

    _____________________
    w niebie

    w niebie nuda
    archanioł gabriel zawiesił świeże firanki
    już czeka łóżko z wykrochmaloną pościelą
    i znowu mycie zębów
    oraz wycieranie grzechów do czysta

    a następnego dnia trzeba rano wstawać
    by śpiewać pieśni w chórze
    i wciąż udawać niezmierzoną euforię
    wachlując się wygniecionymi skrzydłami
    schowanymi w przyciasnej kieszeni surduta

    i nawet ostatni tomik wierszy zabrali
    bo w wieczności nie ma poezji
    są tylko codzienne rytuały
    które nigdy ale to nigdy
    nie zmienią się w pijacką czkawkę

    ___________________________
    w piekle

    w piekle diabły
    oddają się lenistwu
    popijają zimne piwo
    w wielkich kuflach
    słuchając awangardowej muzyki

    wieczorami przed snem
    czytają dzieła kafki
    omawiają filozofię hegla
    i długo dyskutują na temat
    powieści dostojewskiego

    czasem tulą się do siebie
    w grzesznym rytuale miłości
    szukając miękkich dotyków
    a w łaźni bucha para
    zasnuwa lepkie spojrzenia mgłą

    __________________________

    DYPTYK
    ANIOŁEK I DIABEŁEK

    ___________________________
    aniołek

    kroki niosą się szerokim echem
    rozpychają przestrzeń
    ogromniejącego w ciszy kościoła

    motyle barw wylatują
    gdy w półmroku mrugnięcie flesza
    wybucha ciasną aureolą światła

    a w bocznej nawie
    wyrasta naiwna twarz aniołka
    ja niecierpliwie szukam w niej swojego odbicia

    przeprowadzam eksperyment
    macham małymi skrzydełkami i poprawiam
    kosmyk blond włosów na dziecinnej główce

    lustro jest niedokładne
    nie powtarza wiernie moich ruchów --
    a ja otwieram oczy będąc siedmioletnim chłopcem

    odlatuję radośnie z ramion ołtarza
    zostawiając zmęczoną twarz mężczyzny
    któremu brakuje świetlistej aureoli i skrzydeł

    _________________________
    diabełek

    cierpliwie stoi na uboczu
    pod wielkim czarnym parasolem
    nerwowo stukając kopytkami
    gdy oblewa go fontanna wody spod kół samochodu

    teraz ze spuszczoną głową
    płacze cichutko w strugach deszczu
    małe różki więdną powoli
    a diabelski ogonek niezgrabnie wyłazi ze spodni

    na dodatek jakiś pijany przechodzień
    szturcha go brutalnie łokciami
    a on nawet nie wykrzywia swojej brzydkiej twarzy
    szepcząc pokornie nieustanne przepraszam

    biedny ogarnięty strachem diabełek ucieka
    chowa się w ciemnej wilgotnej bramie
    przemoknięty zagubiony i smutny
    bojąc się spotkania sam na sam z prawdziwym człowiekiem

    ______________________

    DYPTYK
    PIEKŁO-NIEBO-PIEKŁO

    _______________________
    piekło-niebo

    diabły w piekle oblewają mnie smołą
    podrażniają bolące zęby moich grzechów
    nadziewają mnie na widły i śpiewają piosenkę disco polo

    może kiedyś wrócę do chłodnego nieba
    gdzie w budkach sprzedają lody na patyku
    a coca-cola stoi w oszronionych butelkach wysmukłych jak wieże

    siarka pali się i swąd przerywa marzenia
    nie wiem dlaczego gotują mnie w takim wielkim kotle
    skąd nie ma wyjścia i gdzie nie można nawet złapać oddechu

    _______________________

    niebo-piekło

    granicy między niebem i piekłem
    nie pilnuje nikt a ostatni celnik
    uciekł stąd już ponad sto lat temu

    przemyt dobrych uczynków do piekła
    odbywa się bez specjalnych kłopotów
    a cena na grzechy w raju osiągneła najniższe notowania

    często widuje się diabły ze skrzydłami
    a anioły z upodobaniem przyczepiają sobie diabelskie rogi
    aby móc swobodnie wstąpić do piekieł

    w chórach anielskich słychać codziennie
    wyskakujące znienacka fałszywe tony
    spontanicznej dżezowej muzyki

    a tylko zatwardziali tradycjonaliści
    starają się niewolniczo trzymać
    z góry wyznaczonych ról zapisanych w księdze

    _______________________________

    PS. Pozdrawiam wszystkich którzy dotarli do końca :-)
    Dzięki za wytrwałość i proszę o podzielenie się swoimi
    uwagami.

    DarekS

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: DZIENNIKARZ: Uroczyscie odszczekuje
    Pan Andrzej Skalski w swoim elaboracie o mojej nieznajomosci historii napisal
    rowniez,ze powinienem mu zalaczyc dokumenty,ktore by swiadczyly o tym iz
    Wilecki i cala elyta generalska w dzisiejszym wojsku RP,to byli informatorzy
    wywiadu sowieckiego.
    Dziwie sie naiwnosci pana Skalskiego.
    I jesli ktos tu nie zna historii,to nie jestem to ja.
    Znam ja wystarczajaco dobrze by pamietac Bereze Kartuska.
    Jesli zaczynamy wypominac co kto komu i za co,to nalezy sprawiedliwie
    naswietlic fakty.
    A co do Wileckiego,to trzeba byc naiwniakiem pierwszej wody by nie wierzyc,ze
    byl on informatorem wywiadow wojskowych CCCP.Przeciez bywal on w Moskwie i
    ukonczyl szkole dla wyzszych oficerow.Skaldal przysiege na wiernosc CCCP.
    Po co wiec dokumenty.Wystarczy spojrzec w dyplom ukonczenia szkoly w
    Moskwie,to wystarczajacy dowod.

    Dzis istnieje w Polsce wielka tendencja do falszowania historii z lat
    1944-1989.
    Podrecznik do historii napisany przez pania Radziwill jest tego wystarczjacym
    dowodem.

    Wspomina pan Skalski Lenina,Stalina,Gorbaczowa i innych komunistow w tym
    rowniez polskich.
    Napisal on rowniez,ze "dla niektorych swiat zaczal sie od Lenina".
    Tu ma Pan racje.
    Ogromna liczba obywateli Polski urodzona w latach 1945-1960 jest pokoleniem
    wychowanym wlasnie na tych Leninach i innych "bohaterach" wschodniego
    "przyjaciela".Jest jednak rowniez wychowana na dzielach Mickiewicza,
    Slowackiego i Norwida.
    Konrad Wallenrod i Kordian,ojczyzna w kajdanach,"Zywia i Bronia".
    Moskal byl otwarcie wrogiem w dzielach polskich mistrzow piora,od romantyzmu
    po pozytywizm.
    Cos tu wiec nie gra.
    Mnie nie mowiono w szkole,ze Adam Mickiewicz byl Litwinem,ze Chopin byl
    polfrancuzem,to byli Polacy.
    Nie usilowano zmusic mnie i innych w szkole by studiowac zycie slynnych
    komsomolcow.Nie musialem sie uczyc rosyjskiego z dziel Lenina,ale z poezji
    Puszkina i powiesci Dostojewskiego.
    Cos tu wiec nie gra?
    Nie zrusyfikowano mnie.A podobno byla to prerogatywa polskich komunistycznych
    marionetek.
    Nie pamietam by UB stalo pod oknami mego domu rodzinnego i wsluchiwalo sie
    czy spiewamy koledy w Boze Narodzenie.
    Nie przypominam sobie by UB scigalo moja rodzine za to,ze chodzilismy do
    kosciola.
    Nie zakazywano dekoracji bozonarodzeniowych nie zmieniono imienia sw.Mikolaja
    na "Dziadka Mroza".
    Cos tu nie gra?
    Historia jak widac nie jest czarno-biala jakby to chcieli widziec zgorzkniali
    pokonani.
    Patrze na przeszlosc i staram sie byc obiektywny.
    Aniolow w historii nie znajde.
    A jesli ktos usiluje wypolerowac bohaterow o "nieposzlakowanej drodze
    zycia",to nazwe go zwyczajnie klamca.
    Uklony,
                                        Janusz Styber

    P.S.Nie powinnismy zapomniec komu zawdzieczamy 50 lat realnego socjalizmu w
    Polsce.To rowniez czesc historii,ktorej znajomoscia chwali sie pan Skalski.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Polskie seriale: I my będziemy mieli swego Dr H...
    amerykańskie produkcje a europejska kultura
    Polskie produkcje telewizyjne, jak ktoś wcześniej już zauważył, ostrożnie
    podejmują tematy tabu, bo chcą mieć pewny zysk. W porównaniu do autorskiego kina
    polskiego, spłaci się inwestycja. Zatem sukces z jednej strony, ale jest druga,
    myślę, że ważniejsza, na którą, dzięki bogu, rzucają się reżyserzy filmów
    nagradzanych w Polsce, tworząc własne kino. A mianowicie, poruszanie ważnych
    tematów, atakowanie (a)moralności, dotykanie tematów uniwersalnych ukazanych w
    bieżącej perspektywie.
    Amerykańskie 'ambitne'(to nie ironia, tyle, że nie wiem jak je nazwać obecnie)
    seriale wchodzą w moralność właśnie. Oglądam wspomniane w artykule "sześć stóp
    pod ziemią" i fantastycznie opisuje on życie w każdej płaszczyźnie, w każdym
    etapie życia. Oszczędzam peany na cześć, gdy jest coś przeciętne, ale ten serial
    akurat jest ponadprzeciętny. Dotyka przecież napięć w domu, narkotyków,
    starości, chorób, zdrady, śmierci rzecz jasna, no i , least but not last -
    psychiki, pomocy u psychoterapeutów, homoseksualizmu oraz sposobu na
    odnalezienie się w świecie, akceptację samego siebie. CO najważniejsze, nic nie
    jest pokazane na siłę.
    Idąc dalej ambitnymi serialami, nieco przehajpowany, ale faktycznie ważny -
    House, pokazuje z kolei meandry życia, samotność, że cynizm wcale nie jest
    środkiem do szczęścia, że nobody is perfect, nawet geniusz. Irytuje co prawda,
    że każdy nagle odkrywa w sobie house'a, no ale kiedyś ludzie ubierali żółte
    kamizelki przez Goethego. Do tego można dodać inne seriale - Dextera np., w
    pewnym stopniu Californication i mamy... europejski punkt widzenia. To
    europejczycy, przez literaturę wpierw, a potem kinematografię, dotykali
    'trudnych tematów', pokazywali psychikę ludzką. Dexter to przecież postać jakby
    wyjęta z powieści Dostojewskiego z połączeniem myśli Freudowskiej, na
    Californication składają się znowu poeci wyklęci, Miller, Celine, Hłasko i
    piszący po europejsku Bukowski. Six feet under ma w sobie dużo z polskiego
    smutku w filmach, ja widzę tam Kieślowskiego, Zanussiego, Holland.
    Odnoszę zatem wrażenie, że amerykańskie produkcje telewizyjne, mają bardzo wiele
    wspólnego z kulturą europejską, niż z początku mogłoby się to wydawać. Pytaniem
    jest jednak, dlaczego ( nie mówię o reszcie Europy, bo trudno poza nielicznymi
    wyjątkami, spotkać/dostać produkcje europejskie) nie sięgnąć do kultury, z
    której tak czerpią amerykanie, i tworzyć na jej podstawie? Jasne, że z początku
    producenci będą patrzeć krzywym okiem, ale gdy szturmować stacje będą kolejne
    pomysły tego typu, może w końcu ulegną, a jak nie im, to statystykom. Pewnie
    samo się to stanie, a ja niepotrzebnie biadolę, trochę za wcześnie, jednak
    cierpliwość się kończy gdy ciągle te same patenty lecą w telewizji polskiej.
    A i mam nadzieję, że znowu nie pójdzie to w drugą stronę- czyli kompletną
    degrengoladą w serialach, nic tak naprawdę nieoferującą. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Pytanie
    jan_stereo napisał:

    > > Okolicznosci maja duzy wplyw na postepowanie, jednakze te same
    > okolicznosci potrafia wzbudzic u dwoch roznych osob zupelnie inne
    > zachowanie: 'zle' lub 'dobre'. Taki Stalin biorac kapiel tez nie
    byl
    > zly w tym momencie.

    Przy tej dyskusji nasuwa mi się historia doświadczenia Milligrama.
    Zanim je przeprowadził doświadczeni naukowcy, psycholodzy
    twierdzili, że tylko co setna osoba jest w stanie doprowadzić do
    śmierci niewinną osobę w imię posłuszeństwa autorytetom.
    Rzeczywistość okazała się dużo, duzo bardziej smutna.
    Nie mam sprecyzowanego zdania co do Stalina, Hitlera. Myślę, że
    posługiwanie się ich nazwiskami w tej dyskusji, gdy rozmawiamy (a
    tak mi się wydawło może tylko) o przeciętnych ludziach jest chyba
    nie na miejscu. Rzesza ludzi twierdzi, że byli chorzy psychicznie,
    nie wiem jaka była prawda. Zacytuję jednak inne zdanie na ten temat -
    przypadek sprawił, że dziś kończyłam książkę Alice Miller "Ścieżki
    życia", która twierdzi, że to dzieciństwo tworzy ludzi. Pozwolę więc
    sobie zacytwać jej zdanie:
    "Kiedy usiłowałam pokazać na przykładzie Hitlera i Stalina, jak
    znęcanie się nad dzieckiem może wplynąć na losy całego
    społeczeństwa, wielu ludzi protestowało, twierdząc, że w
    dzieciństwie również często byli bici, a mimo to nie wyrośli na
    przestępców. Kiedy pytałam ich o szczegóły z ich dzieciństwa, w
    każdym przypadku stwierdzałam, że w ich otoczeniu była co najmniej
    jedna osoba, która wprawdzie nie ustrzegła dziecka przed znęcaniem
    się, jednak okazywała mu współczucie, a czasem nawet miłość. Taką
    osobę - wspomagającego świadka, jak ja to określam - znalazł między
    innymi Dostojewski, który miał niezykle gwałtownego ojca, ale także
    kochajacą matkę, która pokazała mu, że miłość istnieje. Bez tego nie
    byłoby prawdopodobnie powieści Dostojewskiego".

    To ja zadam Ci pytanie,a jak traktowac
    > czlowieka, ktory chce byc zlym lub postepuje swiadomie zle bez
    > wzgledu na okolicznosci ?
    >
    >
    Nie wiem, bo nie znam takich ludzi. Nie mam pojęcia czy tacy są.
    Może w ich systemie wartości nie postępują źle? Nie wiem.


    ocenimy tego kto
    > zabil dnia poprzedniego w wyniku 'swoich racji' dnia kolejnego
    > bedzie mentalnie juz zupelnie innym czlowiekiem, i co wowczas z
    nim
    > zrobic.

    Zmiana nie powoduje, że taka osoba nie powninna ponieść
    konsekwencji. Dla mnie to oczywiste. Wiesz, przypomina mi się
    historia Sławka Sikory i jego przyjaciela (pierwowzorów "Długu").
    Dlaczego jeden jest wolny a drugi nie? Bo ten drugi w chwili
    składania proźby o ułaskawienie przez tego pierwszego, nie zrobił
    tego, bo nie uważał, że już zasługuje na wolność. Bez komentarza.


    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: List z obcego świata
    List z obcego świata
    Paweł Lisicki to ja.

    Tutaj na forum odsłaniam drugą stronę swojej ortodoksyjnej osobowości.

    Zupełnie tak jak drugą stroną osobowości Chrystusa jest Wielki Inkwizytor z
    powieści Dostojewskiego.

    Postać z 'Braci Karamazow' ukazuje chrześcijaństwo jako systemem totalitarny,
    który zamiast groźby zagłady fizycznej, operuje terrorem moralno-
    psychologicznym.

    Sam Dostojewski uważał, że w postaci Wielkiego Inkwizytora sportretował
    katolicyzm.

    Ale, jak to się zdarza wielkim twórcom, być może nieświadomie stworzył coś
    większego: obraz Ciemnego Oblicza Chrystusa.

    Religia jest tu rzeczywistym Domem Niewoli.

    Miejscem, w którym obowiazuje orwellowski pewnik, że "Wolność jest Niewolą,
    Niewola jest Wolnością, a Władza jest Miłością".

    Oto jak streszcza dokonaną przez Dostojewskiego analizę zniewolenia
    religijnego komentator tekstu "Braci Karamazow":



    >>Porównując tekst Dostojewskiego z tekstem Hegla możemy powiedzieć, że Hegel
    nie miał pojęcia o tym jak wygląda lub może wyglądać prawdziwe niewolnictwo,
    a jego wizja zniewolenia jest sielanką w porównaniu z wizją Dostojewskiego.

    Zniewolony z tekstów Hegla uznawał w Panu rację swego życia, dopatrywał się w
    nim swego rodziciela.

    Zniewolony z tekstu Dostojewskiego widzi w Inkwizytorze nie tylko swego
    rodziciela, ale również, a nawet przede wszystkim, rację swej etycznej
    godności – swej świętości. [...]

    Niewolnik z kart Hegla nie mógł się buntować, bo oznaczało to dla niego
    popadnięcie w winę ojcobójstwa. Tutaj grozi wina głębsza – bluźnierstwo i
    świętokradztwo, a więc wina zamachu na świętość.

    Bluźnierstwo – to szyderstwo skierowane przeciwko temu, co święte.
    Świętokradztwo, to próba opanowania świętości przemocą. Świętość jest tym, co
    radykalnie transcenduje możliwości człowieka. Mimo to bluźnierca i
    świętokradca dokonują zamachu na świętość. Najwyższej świętości to nie
    szkodzi, lecz szkodzi bluźniercy i świętokradcy [...]

    Kimże więc jest ten, kto dokonuje zamachu na Inkwizytora? Jest znikomością
    moralną, jest nikim, istotą niewartą swojego własnego istnienia.

    Sens zarysowanej przemiany wartości jest więc prosty: odtąd, to znaczy od
    momentu buntu, zbuntowany niewolnik będzie istniał istnieniem
    nieusprawiedliwionym. Usprawiedliwione będzie jego nieistnienie.

    Najwyższą sztuką mistrza iluzji było to, iż obrał miejsce tego, co najwyższe
    i tym samym odwołał się do tego, co w człowieku najlepsze i najgłębsze.
    [...]
    W ten sposób stanął poza zasięgiem buntu. Odtąd nie jest już nawet wprost
    zainteresowany w tłumieniu buntu.
    [...]

    Heglowski Pan kierował swe pożądanie na pożądania ludzi. Inkwizytor pożąda
    ludzkich miłości [...].


    Co jednak skłania ludzi do wyrzeczenia się własnej autonomii i ulegania
    Inkwizytorowi?

    Tłumaczy to on sam:

    „Albowiem frasunkiem tych nieszczęsnych istot jest nie tylko szukanie tego,
    komu by się ten i ów pokłonił, lecz znalezienie tego, w którego wszyscy by
    uwierzyli i wszyscy się pokłonili, i to koniecznie wszyscy razem. Właśnie ta
    potrzeba powszechności pokłonienia się jest najistotniejszą męką każdego
    poszczególnego człowieka i całej ludzkości od zarania dziejów. Z powodu tej
    powszechności się wzajemnie tępili się mieczem.”


    [...] Pierwszym warunkiem wyrzeczenia się autonomii sumienia i powierzenia go
    innemu, jest przemiana w poczuciu własnej godności. Wyrzec się sumienia
    znaczy: zatracić poczucie własnej godności.

    Wielki Inkwizytor mówi do swoich poddanych: „...człowiek jest słabszy i
    nikczemniejszy, niż myślałeś...”, „człowiek woli spokój, a nawet śmierć od
    wolnego wyboru w poznaniu dobra i zła”, „[...] są słabi, są godną politowania
    dzieciarnią...” [...]


    Danie temu wiary i umniejszenie własnej wartości jest warunkiem dokonania
    decydującego kroku – powierzenia umniejszonej w ten sposób wartości komuś,
    kto wydaje się cenniejszy i godniejszy. Jego wartość staje się podstawą mojej
    wartości. [...]

    Rodzi się przekonanie, iż człowiek może zrobić tyle dobrego, ile dobrego
    wynika ze Służby. [...]

    Człowiek, który spełnia akt poddania sumienia, dokonuje tym samym wyboru
    swych przyszłych nieprzyjaciół: odtąd będzie miał Inkwizytora za obrońcę i
    przyjaciela, zaś wrogiem jego będzie każdy człowiek, w szczególności
    niewolnik, któremu śni się jakaś wolność.

    Ból własnej duszonej wolności przemienia się powoli w radość płynącą z
    duszenia wolności innych. Człowiek wierzy, że nie jest niewolnikiem, lecz
    wyznawcą.<<


    Koniec cytatu.

    O tym, czy można w tym opisie rozpoznać chrześcijaństwo, każdy musi
    rozstrzygnąć we własnym sumieniu.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Bronię ateistów
    Bóg jest (toksyczną) Miłością.
    Wielki Inkwizytor z powieści Dostojewskiego mówi do ludzi:

    "Cierpiałem, więc mam prawo do waszego posłuszeństwa..."

    Wielki Inkwizytor panuje za pomocą moralnego szantażu.

    Postać Inkwizytora jest wieloznaczna. Sam Dostojewski uważał, że reprezentuje
    on - katolicyzm (w przeciwieństwie do dobrego prawosławia:).

    Można jednak z powodzeniem powiedzieć, że w postaci Wielkiego Inkwizytora
    Dostojewski - może nie do końca świadomie - dał przejmującą analizę wyjątkowo
    daleko sięgającej władzy, jaką "poprzez Miłość" sprawuje nad jednostką
    chrześcijaństwo.

    Inkwizytor to w istocie "Tjomnyj Lik Christa" - "Ciemne Oblicze Chrystusa".


    Komentator książki Dostojewskiego interesująco porównał naturę władzy i
    niewoli, sprawowanej "przez Miłość" z klasyczną władzą sprawowaną poprzez
    zwykłą przemoc:

    >>Porównując tekst Dostojewskiego z tekstem Hegla możemy powiedzieć, że Hegel
    nie miał pojęcia o tym jak wygląda lub może wyglądać prawdziwe niewolnictwo, a
    jego wizja zniewolenia jest sielanką w porównaniu z wizją Dostojewskiego.

    Zniewolony z tekstów Hegla uznawał w Panu rację swego życia, dopatrywał się w
    nim swego rodziciela. Zniewolony z tekstu Dostojewskiego widzi w Inkwizytorze
    nie tylko swego rodziciela, ale również, a nawet przede wszystkim, rację swej
    etycznej godności – swej świętości. [...]

    Niewolnik z kart Hegla nie mógł się buntować, bo oznaczało to dla niego
    popadnięcie w winę ojcobójstwa. Tutaj grozi wina głębsza – bluźnierstwo i
    świętokradztwo, a więc wina zamachu na świętość.

    Bluźnierstwo – to szyderstwo skierowane przeciwko temu, co święte.
    Świętokradztwo, to próba opanowania świętości przemocą. Świętość jest tym, co
    radykalnie transcenduje możliwości człowieka. Mimo to bluźnierca i świętokradca
    dokonują zamachu na świętość. Najwyższej świętości to nie szkodzi, lecz szkodzi
    bluźniercy i świętokradcy [...]

    Kimże więc jest ten, kto dokonuje zamachu na Inkwizytora? Jest znikomością
    moralną, jest nikim, istotą niewartą swojego własnego istnienia.
    Sens zarysowanej przemiany wartości jest więc prosty: odtąd, to znaczy od
    momentu buntu, zbuntowany niewolnik będzie istniał istnieniem
    nieusprawiedliwionym. Usprawiedliwione będzie jego nieistnienie.

    Najwyższą sztuką mistrza iluzji było to, iż obrał miejsce tego, co najwyższe i
    tym samym odwołał się do tego, co w człowieku najlepsze i najgłębsze. [...]

    W ten sposób stanął poza zasięgiem buntu. Odtąd nie jest już nawet wprost
    zainteresowany w tłumieniu buntu. [...]

    Heglowski Pan kierował swe pożądanie na pożądania ludzi. Inkwizytor pożąda
    ludzkich miłości [...].

    Co jednak skłania ludzi do wyrzeczenia się własnej autonomii i ulegania
    Inkwizytorowi? Tłumaczy to on sam:

    „Albowiem frasunkiem tych nieszczęsnych istot jest nie tylko szukanie tego,
    komu by się ten i ów pokłonił, lecz znalezienie tego, w którego wszyscy by
    uwierzyli i wszyscy się pokłonili, i to koniecznie wszyscy razem. Właśnie ta
    potrzeba powszechności pokłonienia się jest najistotniejszą męką każdego
    poszczególnego człowieka i całej ludzkości od zarania dziejów. Z powodu tej
    powszechności się wzajemnie tępili się mieczem.”

    [...] Pierwszym warunkiem wyrzeczenia się autonomii sumienia i powierzenia go
    innemu, jest przemiana w poczuciu własnej godności. Wyrzec się sumienia znaczy:
    zatracić poczucie własnej godności.

    Wielki Inkwizytor mówi do swoich poddanych: „...człowiek jest słabszy i
    nikczemniejszy, niż myślałeś...”, „człowiek woli spokój, a nawet śmierć od
    wolnego wyboru w poznaniu dobra i zła”, „[...] są słabi, są godną politowania
    dzieciarnią...” [...]

    Danie temu wiary i umniejszenie własnej wartości jest warunkiem dokonania
    decydującego kroku – powierzenia umniejszonej w ten sposób wartości komuś, kto
    wydaje się cenniejszy i godniejszy. Jego wartość staje się podstawą mojej
    wartości. [...]

    Rodzi się przekonanie, iż człowiek może zrobić tyle dobrego, ile dobrego wynika
    ze Służby. [...]

    Człowiek, który spełnia akt poddania sumienia, dokonuje tym samym wyboru swych
    przyszłych nieprzyjaciół: odtąd będzie miał Inkwizytora za obrońcę i
    przyjaciela, zaś wrogiem jego będzie każdy człowiek, w szczególności niewolnik,
    któremu śni się jakaś wolność.

    Ból własnej duszonej wolności przemienia się powoli w radość płynącą z duszenia
    wolności innych. Człowiek wierzy, że nie jest niewolnikiem, lecz wyznawcą.<<

    Koniec cytatu.


    Czyż to wszystko naprawdę jest nam nieznane!?? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Warsztat 107
    Moje drogie!
    Przez wasze świetne interpretacje kilka razy musiałam zmieniać
    rozwiązanie, bo wyciągałyście elementy, o których nawet nie
    pomyślałam, że wyjdą. To już ostateczna wersja. Drobne detale
    dotyczące powieści znajdziecie bezpośrednio w omówieniu waszych
    interpretacji.
    W ostatniej klasie podstawówki, a potem przez całe liceum
    fascynowałam się twórczością egzystencjalistów oraz prekursorów tego
    nurtu: Nietzsche, Dostojewski, Beckett i Camus. Ze zmienną
    amplitudą – tzn. ta czwórka zamieniała się co chwila miejscami.
    Autorów różnią wprawdzie epoki, ale przekaz pozostaje ten sam. W
    warsztatach chodziło mi konkretnie o Fiodora Dostojewskiego, jego
    powieść „Bracia Karamazow”, i moją ulubioną postać, Iwana Karamazow.

    1. Główny kierunek, nurt, przekaz:
    Nazwisko mówi samo za siebie, ale jedno z najpiękniejszych określeń
    tego nurtu to „filozofia tragedii” czyli „szanować wielkie
    nieszczęście, wielką brzydotę, wielkie chybienie”. Walka o
    zachowanie godności i niezgoda na świat i panujący w nim porządek to
    przekaz tych powieści i jednocześnie odpowiedź na pytanie za co
    cenię tak bardzo autora.
    2. Autor:
    Typowy Skorpion. Bardzo pięknie i trafnie określony jako „okrutny
    talent”. Jak mało kto interesował się wszelkimi przejawami
    okrucieństwa, zgłębiał je w swoich powieściach z rozkoszą niemalże,
    ale też z wyjątkową intensywnością. To znawca ludzkiej duszy i
    psychiki. Odkrywa jej najgłębsze mroki i grzechy, nawet tam, gdzie
    nie spodziewalibyśmy się, że istnieją.
    3. Klimat i tematyka:
    Klimat powieści Dostojewskiego jest mroczny, zimny i dosłownie
    zimowy (bo zazwyczaj właśnie w zimie, wręcz syberyjskiej, toczy się
    akcja). Osadzone są w realiach XIX-wiecznej Rosji Carskiej,
    przeważnie na wsiach, w majątkach drobnej szlachty, podupadającej
    arystokracji albo słabo sytuowanej inteligencji i z trudem wiążących
    koniec z końcem urzędników. Szczęście miesza się tu z klęską, radość
    z rozpaczą, miłość z nienawiścią, wiara z bluźnierstwem, jasność
    umysłu z szaleństwem i obłędem. To też niesamowita intensywność
    przeżyć, duchowych i moralnych rozterek, nagłych zwrotów akcji.
    Jednocześnie akcja w powieściach Dostojewskiego jest jedynie tłem
    dla wewnętrznych rozterek i rozważań bohaterów. To też były lata
    cenzury i specyficznej moralności, która zmusiła pisarzy takich jak
    Dostojewski do "skrywania pod płaszczykiem” rzeczywistego przekazu.
    4. Bohaterowie:
    Jego bohaterowie – od głównych po najdrobniejszych – to
    ludzie „biedni” w przeróżnych znaczeniach tego słowa (nieszczęśliwi,
    brzydcy i chybieni!). Wszystkim czegoś brakuje. Takie zagubione
    dusze, wiecznie cierpiące, udręczone, szukające swojego miejsca na
    ziemi i nie mogące go znaleźć. To ludzie dobrzy i okrutni zarazem,
    bo granica między złem a dobrem jest tu cienka, prawie niewidoczna.
    W tle jest też cała plejada różnej maści łajdaków. Główny typ
    bohatera to „człowiek podziemny”, nietzscheański „uebermensch” (nie
    kojarzyć z Hitlerem), który dostrzega absurdalność ludzkich losów i
    buntuje się przeciwko temu porządkowi.
    5. Akcja „Braci Karamazow”:
    Tu są zasadniczo dwie płaszczyzny. Losy 3 braci – Iwana, Dymitra i
    Aloszy, które zazębiają się z losami innych osób. Bracia są w
    konflikcie ze swoim ojcem a powodem jest wątek miłosny – dwie
    kobiety. Piękna arystokratka Katia, która kocha Dymitra, a którą z
    kolei kocha Iwan. Grzuszeńka – piękna ale prosta kobieta o wątpliwej
    reputacji – którą kocha Dymitr, a która romansuje z ojcem braci
    Karamazow. Ojciec zostaje zamordowany i tu pojawia się wątek
    kryminalny. O morderstwo oskarżony zostaje Dymitr. Druga płaszczyzna-
    ta właściwa, która nie stanowi de facto akcji – po prostu
    przekazuje to, co chce zakomunikować autor w monologu Iwana
    Karamazowa. To piękny wywód na temat ludzkiej kondycji i jest on
    sednem powieści. Monolog Iwana w ujęciu ówczesnej (ale i dzisiejszej
    moralności) to bunt wobec Boga i bluźnierstwo.
    6. „Mój bohater”
    Wrażliwy ale mroczny, typowy intelektualista i buntownik Iwan
    Karamazow. Ukrywa swoje uczucia, chce być twardy. Ma misję do
    wypełnienia. Iwan walczy z tym co, Albert Camus określił ponad 100
    lat później jako absurd – niezgodność między człowiekiem a
    naturą, „aktorem a dekoracją”. Iwan odrzuca Boga, bo nie godzi się
    na to by ludzkie cierpienie (tu powołuje się na przykłady biednych,
    wyzyskiwanych i umierających z głodu i przepracowania poddanych
    cara, często dzieci) służyło uzyskaniu przepustki do przyszłego
    szczęścia (raju). W ten raj wierzy jego najmłodszy brat, uczeń
    seminarium, Alosza Karamzow.
    W szerszym kontekście „mój bohater” to też Raskolnikow ze „Zbrodni i
    Kary”, Kiriłow w „Idioty”.
    Dlaczego lubię Dostojewskiego i za co go cenię? Za to wszystko co
    napisałam powyżej. Jest pierwszym z tej w/w „czwórki”, który
    poruszył temat ludzkiej kondycji w świecie w taki właśnie sposób. W
    ówczesnych czasach to był przełom.

    Dziękuję wam bardzo za udział w tym warsztacie i wasze
    interpretacje. Nawet nie wiecie jak dużo szczegółów przypomniałam
    sobie po latach dzięki wam. Konkrety znajdziecie w omówieniu waszych
    kart.
    Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za ten powyższy przydługi wykład
    na temat Dostojewskiego.
    A teraz chwila cierpliwości, wkleję komentarz do waszych
    interpretacji i za ok. 20 minut ogłoszę kto jest zwycięzcą.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Warsztat 107
    rozwiązanie!
    Moje drogie!
    Przez wasze świetne interpretacje kilka razy musiałam zmieniać
    rozwiązanie, bo wyciągałyście elementy, o których nawet nie
    pomyślałam, że wyjdą. To już ostateczna wersja. Drobne detale
    dotyczące powieści znajdziecie bezpośrednio w omówieniu waszych
    interpretacji.
    W ostatniej klasie podstawówki, a potem przez całe liceum
    fascynowałam się twórczością egzystencjalistów oraz prekursorów tego
    nurtu: Nietzsche, Dostojewski, Beckett i Camus. Ze zmienną
    amplitudą – tzn. ta czwórka zamieniała się co chwila miejscami.
    Autorów różnią wprawdzie epoki, ale przekaz pozostaje ten sam. W
    warsztatach chodziło mi konkretnie o Fiodora Dostojewskiego, jego
    powieść „Bracia Karamazow”, i moją ulubioną postać, Iwana Karamazow.

    1. Główny kierunek, nurt, przekaz:
    Nazwisko mówi samo za siebie, ale jedno z najpiękniejszych określeń
    tego nurtu to „filozofia tragedii” czyli „szanować wielkie
    nieszczęście, wielką brzydotę, wielkie chybienie”. Walka o
    zachowanie godności i niezgoda na świat i panujący w nim porządek to
    przekaz tych powieści i jednocześnie odpowiedź na pytanie za co
    cenię tak bardzo autora.
    2. Autor:
    Typowy Skorpion. Bardzo pięknie i trafnie określony jako „okrutny
    talent”. Jak mało kto interesował się wszelkimi przejawami
    okrucieństwa, zgłębiał je w swoich powieściach z rozkoszą niemalże,
    ale też z wyjątkową intensywnością. To znawca ludzkiej duszy i
    psychiki. Odkrywa jej najgłębsze mroki i grzechy, nawet tam, gdzie
    nie spodziewalibyśmy się, że istnieją.
    3. Klimat i tematyka:
    Klimat powieści Dostojewskiego jest mroczny, zimny i dosłownie
    zimowy (bo zazwyczaj właśnie w zimie, wręcz syberyjskiej, toczy się
    akcja). Osadzone są w realiach XIX-wiecznej Rosji Carskiej,
    przeważnie na wsiach, w majątkach drobnej szlachty, podupadającej
    arystokracji albo słabo sytuowanej inteligencji i z trudem wiążących
    koniec z końcem urzędników. Szczęście miesza się tu z klęską, radość
    z rozpaczą, miłość z nienawiścią, wiara z bluźnierstwem, jasność
    umysłu z szaleństwem i obłędem. To też niesamowita intensywność
    przeżyć, duchowych i moralnych rozterek, nagłych zwrotów akcji.
    Jednocześnie akcja w powieściach Dostojewskiego jest jedynie tłem
    dla wewnętrznych rozterek i rozważań bohaterów. To też były lata
    cenzury i specyficznej moralności, która zmusiła pisarzy takich jak
    Dostojewski do ‘skrywania pod płaszczykiem” rzeczywistego przekazu.
    4. Bohaterowie:
    Jego bohaterowie – od głównych po najdrobniejszych – to
    ludzie „biedni” w przeróżnych znaczeniach tego słowa (nieszczęśliwi,
    brzydcy i chybieni!). Wszystkim czegoś brakuje. Takie zagubione
    dusze, wiecznie cierpiące, udręczone, szukające swojego miejsca na
    ziemi i nie mogące go znaleźć. To ludzie dobrzy i okrutni zarazem,
    bo granica między złem a dobrem jest tu cienka, prawie niewidoczna.
    W tle jest też cała plejada różnej maści łajdaków. Główny typ
    bohatera to „człowiek podziemny”, nietzscheański „uebermensch” (nie
    kojarzyć z Hitlerem), który dostrzega absurdalność ludzkich losów i
    buntuje się przeciwko temu porządkowi.
    5. Akcja „Braci Karamazow”:
    Tu są zasadniczo dwie płaszczyzny. Losy 3 braci – Iwana, Dymitra i
    Aloszy, które zazębiają się z losami innych osób. Bracia są w
    konflikcie ze swoim ojcem a powodem jest wątek miłosny – dwie
    kobiety. Piękna arystokratka Katia, która kocha Dymitra, a którą z
    kolei kocha Iwan. Grzuszeńka – piękna ale prosta kobieta o wątpliwej
    reputacji – którą kocha Dymitr, a która romansuje z ojcem braci
    Karamazow. Ojciec zostaje zamordowany i tu pojawia się wątek
    kryminalny. O morderstwo oskarżony zostaje Dymitr. Druga płaszczyzna-
    ta właściwa, która nie stanowi de facto akcji – po prostu
    przekazuje to, co chce zakomunikować autor w monologu Iwana
    Karamazowa. To piękny wywód na temat ludzkiej kondycji i jest on
    sednem powieści. Monolog Iwana w ujęciu ówczesnej (ale i dzisiejszej
    moralności) to bunt wobec Boga i bluźnierstwo.
    6. „Mój bohater”
    Wrażliwy ale mroczny, typowy intelektualista i buntownik Iwan
    Karamazow. Ukrywa swoje uczucia, chce być twardy. Ma misję do
    wypełnienia. Iwan walczy z tym co, Albert Camus określił ponad 100
    lat później jako absurd – niezgodność między człowiekiem a
    naturą, „aktorem a dekoracją”. Iwan odrzuca Boga, bo nie godzi się
    na to by ludzkie cierpienie (tu powołuje się na przykłady biednych,
    wyzyskiwanych i umierających z głodu i przepracowania poddanych
    cara, często dzieci) służyło uzyskaniu przepustki do przyszłego
    szczęścia (raju). W ten raj wierzy jego najmłodszy brat, uczeń
    seminarium, Alosza Karamzow.
    W szerszym kontekście „mój bohater” to też Raskolnikow ze „Zbrodni i
    Kary”, Kiriłow w „Idioty”.
    Dlaczego lubię Dostojewskiego i za co go cenię? Za to wszystko co
    napisałam powyżej. Jest pierwszym z tej w/w „czwórki”, który
    poruszył temat ludzkiej kondycji w świecie w taki właśnie sposób. W
    ówczesnych czasach to był przełom.

    Dziękuję wam bardzo za udział w tym warsztacie i wasze
    interpretacje. Nawet nie wiecie jak dużo szczegółów przypomniałam
    sobie po latach dzięki wam. Konkrety znajdziecie w omówieniu waszych
    kart.
    Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za ten powyższy przydługi wykład
    na temat Dostojewskiego.
    A teraz chwila cierpliwości i za ok. 20 minut ogłoszę kto jest
    zwycięzcą.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: ks.Ireneusz Bruski dał głos...
    Od kilku dni prasa i telewizja ukazują szokujące sceny maltretowania
    nauczyciela języka angielskiego przez uczniów III klasy technikum w Toruniu.
    Kadry filmu ukazują sceny znęcania się i dokuczania bezbronnemu człowiekowi
    przez bandę młodocianych zwyrodnialców obojga płci. Prowokują, szydzą, znęcają
    się równo. Bezbronność ofiary coraz bardziej ich "rajcuje". Jak na ironię,
    wychowawca klasy twierdzi, że chodzi tu o bardzo inteligentną, wartościową
    młodzież, z którą można dokonać wiele dobrego.

    Nie wiemy, jakie będą dalsze koleje tej sprawy. Na razie w jej wyjaśnianie
    włączyły się prokuratura i policja. Ujawnienie przestępstwa dokonanego przez
    zdemoralizowaną młodzież powoduje rezonans: zgłaszane są - nieśmiało i z pewnym
    odcieniem niewiary w możliwość zmiany sytuacji - kolejne fakty terroryzowania
    nauczycieli przez uczniów, także w innych szkołach.
    Przedstawiona powyżej sprawa ukazuje, że przychodzi w końcu czas i nabrzmiałe
    wrzody pękają. Nie da się już dalej ich ukrywać. Jest w tym przedziwny
    paradoks. Do tej pory tropiono krzywdzicieli dzieci i młodzieży. Rodzice i
    nauczyciele byli szantażowani zarzutami o brak tolerancji i przemoc wobec
    dzieci i młodzieży. Przejawy terroryzowania i przemoc względem nauczycieli
    skrzętnie ukrywano. Niedawno dyżurny psycholog społeczny, profesor wyższej
    uczelni, w kontekście dyskusji wokół technoparady oficjalnie stwierdził w
    wywiadzie telewizyjnym: "Młodzi ludzie mają prawo bałaganić, wprowadzać chaos,
    buntować się, ćpać i pić". Rodzina, zwłaszcza rodzina katolicka, była
    traktowana przez media jako źródło zagrożeń i przemocy. Wielu nauczycieli
    krzywdzonych przez uczniów nie odważyło się zwrócić o pomoc do przełożonych czy
    policji. Nic dziwnego, że wyhodowano takie monstra. Dobrze więc, że sprawa
    została ujawniona, że publicznie zostali napiętnowani młodzi sadyści. Być może
    zaistniały skandal i rozgłos afery pobudzi ich do refleksji i przemiany.
    Czy nie należy jednak postawić pytania o genezę, źródło tej choroby znieczulicy
    i przemocy, na którą cierpi polska szkoła? Czy media i ich działalność nie
    znajdują się u podstaw owej przedziwnej pobłażliwości dla tych bolączek, na
    które cierpi polska szkoła? Czy nie przypomina się owo "róbta, co chceta"
    propagowane przez Owsiaka? Czy nie propagowano postawy wyrozumiałości dla
    przestępców wszelkiej maści i nie zagwarantowano im chroniących ich praw? To
    dla nich buduje się dzisiaj "europejskie" więzienia, przez wiele lat troszczono
    się, by czasem nie zostali pozbawieni tego, co ukradli. Czy propagowanie
    relatywizmu, zacieranie różnicy między dobrem a złem, podważanie i podkopywanie
    wszelkich autorytetów, z autorytetem rodziców i pedagogów na czele, nie
    przynosi teraz gorzkich owoców?
    Nie przypadkiem socjologowie charakteryzując współczesne, zdominowane przez
    zasady skrajnego liberalizmu i permisywizmu społeczeństwo i obowiązujące w nim
    standardy, określają je jako permisywne (wszystko jest dozwolone - fałszywe
    pojmowanie wolności), hedonistyczne (najwyższą wartością jest przyjemność
    zmysłowa), konsumpcyjne (żyje się dla konsumowania towarów), bezwstydne
    (atmosfera "świńskiego chlewu"). Na religię w szkole w środowiskach
    ateistycznych i liberalnych patrzy się w perspektywie obawy przed
    nietolerancją, ośmiesza się księży i katechetów, nic więc dziwnego, że
    nauczanie religii podkopywane przez zwolenników ateizmu lub sekciarstwa jest
    mało skuteczne. A przecież "inaczej żyje się w perspektywie Boga, inaczej w
    perspektywie nicości" (Jan Paweł II "Przekroczyć próg nadziei"). To dlatego dla
    niektórych ludzi świat staje się przeraźliwie pusty, a zbrodnia okazuje się
    czymś banalnym. "Skoro nie ma Boga - to wszystko wolno" - mówił bohater
    powieści Dostojewskiego.
    Szczególnego podkreślenia wymaga destrukcyjna rola mediów. Świat mediów odgrywa
    fatalną rolę w niszczeniu świata prawd wiary i obiektywnej prawdy moralnej.
    Rozwój techniki medialnej i ich zmonopolizowanie przez zwolenników ateizmu,
    relatywizmu i skrajnego liberalizmu umożliwiły im propagowanie wyrafinowanych
    systemów kłamstwa, sprzeciwiających się chrześcijaństwu. Manipulowana opinia
    publiczna staje się formą kształtowania ludzkich postaw. Staje się także
    czynnikiem kontroli, gdyż opublikowana opinia utrwala opinię już istniejącą. To
    oczywiście utrudnia przekazywanie prawd wiary i zasad moralnych, że nie wolno i
    jest w najwyższym stopniu niegodziwe wyrządzać krzywdę jakiemukolwiek
    człowiekowi. Ukazany w mediach fragment bardzo bolesnej rzeczywistości
    (zbydlęcenia młodych ludzi) zmusza do postawienia pytania: ku czemu jako
    społeczeństwo zmierzamy i czego naprawdę pragniemy. Destrukcyjne nurty
    współczesnej kultury i zagubienie w nich ludzi powinny być dla chrześcijan
    wezwaniem do walki o wierność zasadom Ewangelii.
    ks. Waldemar Kulbat
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 103 wyników • 1, 2

    Design by flankerds.com