Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: poszukiwanie tożsamości
Temat: Najlepsza lektura
Wow. Nie spodziewałem się, że znajdą się tu osoby które podzielają mój gust jeśli chodzi o książki
"Mistrz i Małgorzata" - jak dla mnie książka-arcydzieło. Czytałem ją już z 4 razy i nigdy mi się nie znudziła. Najbardziej śmieszy oczywiście kot Behemot
"Chłopcy z Placu Broni" - do tej lektury mam szczególny sentyment (może dlatego że mój ojciec jest Węgrem). Jedna z niewielu książek która mnie poruszyła (a to już jest coś )
"Przedwiośnie" - ciągle słyszę że "Przedwiośnie" jest nudne i nie chce się go czytać. Zupełnie nie wiem czemu. To jest jedna z najlepszych książek jakie czytałem. Niesamowicie przemyslana, problematyka bardzo ciekawa (zwłaszcza
poszukiwanie tożsamości narodowej Baryki).
no i "Pętla" Marka Hłaski - nie omawia się tego we wszystkich szkołach (ja sam musiałem się "dogrzebać" do niej). Świetne studium alkoholizmu i człowieka uzależnionego.
co do "Mein Kampf" - dzięki Bogu nie jest to lektura szkolna xD sam czytałem to raczej z ciekawości ale przerwałem bo większego steku bzdur i plagiatu nie widziałem nigdy.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Numer Outlooka, czyli dziecinada
Nie zebym byla zlosliwa, ale to jakas paranoja. Sherlock Holmes i drogi Watson
wysiadaja. Czterdziestowatkowy dyskurs na temat tego, ze ktos zwyczajnie
napisal o marniutkim wierszyku , ze jest marniutki.Jezus Maria, gdzie ja
jestem?
Poszukiwanie tozsamosci, porownywanie numerow outlooka, badania
jezyka, filipiki pelne szlachetnego oburzenia, tajemnicze korespondencje,
Interpol, Scotland Yard i komisarz Poiret - kupa smiechu. I "najwybitnieszy"
krytyk php w roli Louise'a de Funesa.
Ostatnio pewien moj znajomy, wybitny krytyk literacki, napisal o ostatnim tomie
Rozewicza, ze marny. No, marny, nie da sie ukryc. Ale jakos nie slyszalam, zeby
na lamach Tygodnika Powszechnego, Rzeczpospolitej i innych szacownych
periodykow odbywala sie taka farsa, jak tutaj odbywa sie w obronie
pensjonarskiego wierszyka i lesnych podchodow w celu odkrycia, czy Krzysztof
jansen to prawdziwa postac, czy nie. No i raczej takie podwojne standardy, bo
wielu tu sie roznie podpisywalo i podpisuje, niektorzy uparcie tkwia za
przybranymi nazwami i nazwiskami, ale poki kumple jestesmy, to nam to nie
przeszkadza, nieprawdaz?
No nic, wracam do moich zajec serdecznie wszystkich pozdrawiajac
Polonika
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Polak - nie brzmi dumnie
donq napisał:
> W zasadzie ja los ludzi wysiedlonych na "ziemie odzyskane" a nawet tam
> urodzonych uwazam za smutny i rozumiem ich
poszukiwanie tozsamosci
Nie widzę powodu do współczucia. Należę do ludzi urodzonych na Ziemiach
Odzyskanych. Tam gdzie urodzili się moi rodzice jest teraz Ukraina. Nie czuję
potrzeby
poszukiwania czegoś, co mam - t.j.
tożsamości. Czuję się Polką i jestem
z tego dumna. Studiowałam we Wrocławiu i spotkałam tam zarówno przybyszów ze
Lwowa, jak i przedwojennych mieszkańców Wrocławia - działaczy Związku Polaków w
Niemczech. Myślę, że większa otwartość dotyczy wszystkich Ziem Odzyskanych,
gdzie po wojnie wspólnie zamieszkali ludzie pochodzący z różnych regionów Polski
i współdziałając przez kilkadziesiąt lat przekonali się, że nie ma istotnego
znaczenia miejsce urodzenia. Wszędzie są ludzie i ludziska.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Polak - nie brzmi dumnie
Pozostaniesz przy ocenie - miło, ze chociaż podkreślasz, ze to ocena, a nie
fakty, opowieść pruskich żolnierzy płynaca z kamieni może być tylko wątpliwie
poetycka. Właściwie twoja wypowiedź ogranicza się do wciąż powtarzanych
sloganów, bez rzetelnego odwołania się do poprzedniej wypowiedzi.
Skoro utożsamiasz historię Wrocławia z ostatnim 60-leciem, bo dopiero od tego
czasu należy do Polski, to może zrób to samo z nauką, czy kulturą - wyprzyj się
teorii Darwina, Einsteina oraz zignoruj odkrycie Kolumba. Patriotyzm - ok, ale
ja pozostaję na tym etapie nie zamieniając go w fanatyzm.
W takim sensie nasza
tożsamość jest wyraźniejsza od warszawskiej, że stanowimy
bardziej spójną społeczność od nich, ach ta napływowa ludność warszawska...
tyle.
Ciekawe, gdzie zaobserwowałeś to gorączkowe
poszukiwanie tożsamości? A na
jakiej podstawie przewidujesz dążenia separatystyczne Wrocławia? Ta
proberlińska opinia pana X jako typowego mieszkańca naszego miasta nie
pochodziła przypadkiem od wyroczni z Delf? A co wyrocznia powiedziała o
narodzie śląskim, czy kaszubskim
Ja sprzeczność nadal widzę - jak można wykazywać tendencje separatystyczne nie
mając
tożsamości?
A żeby być rodowitym wrocławianinem, to wystarczą rodzice rodowici
wrocławianie, czy ile pokoleń wstecz? Przypomina mi to dyskusję o biciu dzieci -
'czy uderzenie w pupę rączką to może być, a jak mocno?'
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: zachowanie trzylatka
skoro jesteś pedagogiem to powinnaś wiedzieć że okres 3-latków to okres
oderwania się od matki - bunt,
poszukiwanie tożsamości i samowiedza o sobie
3-latka, który nagle dowiaduje się o tym, że nie jest zespolony z matką więzią
symbiotyczną, która w tym okresie się kończy. Odrywa się od Ciebie więc się
buntuje - stawia na swoim, wyodrębnia się jego "ja" osobowe, widzi, że jego
zachowanie ma wpływ na innych ludzi i sprawdza ten wpływ. Normalne i rozwojowe.
I chyba byłoby się czym martwic gdyby tego zjawiska nie było :-)
Klaps, krzyk to tak naprawdę nagroda dla niego, a nie kara. Pokazujesz mu, że
jest z Twojej strony reakcja na jego złe zachowanie - siłą rzeczy wzmacniasz
więc to zachowanie. A powinnaś to zachowanie ignorować a w skrajnych sytuacjach
(gdy np. zagraża innym, jest nadmiernie agresywny) - izolować. I bazuj na
aprobacie, pochwale społecznej, uznaniu itp. w sytuacjach gdy jest grzeczny i
miły (szkoda, że tak rzadko dostrzegamy te sytuacje..)
Krzykiem własnym "naturalnie" modelujesz jego krzyk.
I ostatnia rzecz. Kara powinna wiązać się na moje oko z konkretnym zachowaniem.
Czy 3-latek na pewno powiąże odebranie autka czy nieoglądanie bajki ze złym
zachowaniem, którego się dopuścił i o którym za chwilę zapomni i czy to w ogóle
ma wychowawczy walor? W "najlepszym" razie powstanie wyobrażenie, że celem
dobrego zachowania jest odzyskanie autka a nie - dobre zachowanie samo w sobie
(a to i tak w późniejszym czasie, raczej niekoniecznie u 3-latka).
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: poszukiwanie tożsamości :)
poszukiwanie tożsamości :)
Zacznę od banału. męzczyźni mają w miarę dopracowaną mapę włsnej indywiduacji
i identyfikacji ze swoją płcią. Wprawdzie mapa ta staje się ostatnio mało
aktualna i faceci czuja się zagubieni, niemniej jednak JAKIEŚ wskazówki mają.
Natomiast kobiety nie dysponują - oprócz stworzonych przez kulturę
patriarchalna schematów -właściwie niczym. Nie ma prawdziwie
kobiecych "rytuałów" inicjacyjnych, w których starsze kobiety przekazywałyby
młodszym własne "moce". Przekazujemy może umiejętności, ale cos taiego
jak "mądrosć kobiet" wydaje mi sie mocno zniekształcone, właściwie zaginione.
Nie mamy noc, co by wprowadzało nas do własnej bardzo złożonej natury. A może
mamy?
Czy słyszałyćie o ścieżkach
poszukiwania kobeicej
tożsamości? Jesli tak, to o
jakich? Ja też w miarę rozwoju dyskusji dopisze swoje :)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: poszukiwanie tożsamości :)
Pomyliliśmy wszystko na raz. Czym innym jest rytuał, czym innym
poszukiwanie
tożsamosci, czym innym obyczaj grupy. A zazwyczaj
poszukiwanie tożsamości
odbywa się na prostej zasadzie - trzeba znależć mistrza:) Podziwiac, słuchać ,
uwielbiać, dyskutować , nie zgadzać się , stopniowo z niego wysrastać,
ukształtować się w opozycji albo w podobieństwie - stać się samemu mistrzem dla
kogoś. I już:)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: poszukiwanie tożsamości :)
Dla mnie
poszukiwanie tożsamości to odpowiedż na pytanie kim jestem.Szukanie
wzorca,
poszukiwanie autorytetu,lustra w którym młody człowiek może się
zobaczyć,określić jakim jest człowiekiem,jakie ma zadania,zainteresowania...
Niesądzę,że to "kultura patriarchalnych schematów "powoduje,że moja wnuczka
maluje paznokcie,stroi się w szpilki,układa lale ,płacze na widok krzywdy
dzidziusia itp,itd Wzorcem dla niej są kobiety w rodzinie.To pierwsze
poszukiwanie tożsamości narazie bardziej płci(2,5lat).Kolejne jest gdy
podrostek biega po ławkach,szuka guru w blokersach...to czarny scenariusz,ale
takich jest większość.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Napisz recenzję - wygraj telefon Siemens SX1
Napisz recenzję - wygraj telefon Siemens SX1
W dniach 14-26 maja w warszawskiej Kinotece odbywa się WARSAW DOC
REVIEW - Przegląd Światowego Filmu Dokumentalnego, na którym widzowie
będą mieli okazję zapoznać się z najwybitniejszymi dokumentami
ostatniego sezonu z 11 krajów, poruszającymi aktualną i ważną tematykę
(antyglobalizm, zjawisko trzeciej płci, kulisy skandali
politycznych,
poszukiwanie tożsamości w zmieniającym się świecie).
Napisz recenzję filmu, który najbardziej zapadł Ci w
pamięci. Najlepszy, najciekawszy tekst, który wybierze jury konkursu
złożone z organizatorów Przeglądu Światowego Dokumentu Warsaw DOC
REVIEW i redaktorów portalu Gazeta.pl, zostanie nagrodzony
supertelefonem Siemens SX1 z kamerą.
Konkurs trwa od 14 do 27 maja. Udział w nim mogą wziąć zalogowani
użytkownicy portalu. Wyboru dokonuje redakcja portalu Gazeta.pl oraz
organizatorzy przeglądu DOC Review, a żeby dostać nagrodę, w
danych swojego konta na Gazeta.pl musicie mieć podany swój adres pocztowy.
Wyniki konkursu ogłosimy 1 czerwca!
Przeczytaj regulamin konkursu
Przegląd Światowego Dokumentu DOC Review
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Panie Januszu, proszę o pomoc w interpretacji
jesteście "3"i "6" z drogi życia , a taka para może osiągnąć harmonię. "3" (TY: ekstrawertyk, żywiołowy, inspirujący, dynamiczny ), dopełniony będzie "6"(ON: - harmonią, spokojem, odpowiedzialnością) Dom i rodzina na wysokim poziomie, wspólna aktywność intelektualna, rozwijanie talentów i zainteresowań. Wasze wibracje przez większość życia to "4" i "7" - dotyczą one materii, stad silny związek , duża szansa współpracy, zrozumienia. Twoja główna lekcja będzie wibracją "1" - budowanie własnej autonomii,
poszukiwanie tożsamości, odkrywanie indywidualności. Lekcją główna Twojego męża będzie " 3 " - nauka gospodarowania energią , umieć porozumieć się z innymi i nie ślizgać się po powierzchni życia. ( czy to przypadek że Ty jesteś " 3") pozdrawiam Ammaryllis
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Modne żydowskie korzenie
Dziekuję za przyznanie mi racji ) dziwi mnie ,że co niektorzy nie
wierzą w bezinteresowne
poszukiwanie tożsamości, zastanawiam sie
czy nie jest to obrona przed samym sobą, przed tajemnicami jakie
noszą w sercu,a do których nie chcą sie przyznac. Niechęć odkrycia
prawdy?, obawa przed dyskryminacją? odrzuceniem?
Nigdy nie brałam tego pod uwagę,nie wypierałam sie swoich korzeni-
chyba nie znaczy to ,że chciałam być modna! Bylam i jestem sobą.
Za kilka dni jadę/lecę do Israela ) zawsze było to moim
marzeniem , mam nadzieję, ze sie spelni.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Dziwne przyrządy
to jest dość popularny temat cykliczny na forach kulinarnych albo miejskich
(czyli
poszukiwanie tożsamości regionalnej:) tu jeden z lepszych wątków:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=77&w=22271630&v=2&s=0
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Świat bałuckich podwórek
Świat bałuckich podwórek
Poszukiwanie tożsamości Łodzi i pokazanie jej wielowymiarowego piękna jest
celem pomysłodawców projektu „Bałuckie światy”. Artystyczną inicjatywę
trwającą od września do grudnia zapoczątkuje w najbliższy piątek 22 września
na Starym Rynku impreza „Świat bałuckich podwórek”. Wystąpią zespoły
Bałuckiego Ośrodka Kultury oraz Kapela Bałucka. Podczas spotkania nastąpi też
prezentacja wybranych prac z konkursów "Oblicza Łodzi" i "Poezja bałuckich
podwórek”.
Dzieci z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej – Bałuty wezmą także udział w
otwartych plenerach artystycznych, które odbędą się na przełomie września i
października. Efekty ich prac będzie można zobaczyć podczas wystawy
poplenerowej w Bałuckim Ośrodku Kultury "Lutnia" w dniu 17 listopada. (E.P.)
uml.lodz.pl/index.php?menu2=4&zapytanie=4,01&poz=1&id=5579
Więcej informacji >>>
www.bok.lodz.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Zaczeło się... :| > :(
> Stoi na przykład napisane "ulica Adama PRÓCHNIKA, centrum"
I juz sie mijasz z prawda - "ulica dr Adama Próchnika, centrum"
> Jest ulica "LEGIONÓW", ale nie sprecyzowano, czy chodzi o legiony rzymskie
> starożytne czy o inne
Tragedia - 0.1% wszystkich czytajacych te tablice bedzie srogo zawiedzione
> To znaczy, że system warszawski pozbawiony jest waloru
> edukacyjnego.
ktory notabene jest tylko dodatkiem, a nie zasadnicza funkcja tablicy z nazwa
ulicy
> Poza tym można było zamówić tablice w barwach flagi miasta -
> żółto-czerwonych, z czarnym tekstem
Nie nie! Koniecznie faktura lodzkiej fabrycznej cegly! Koniecznie! Dysponujesz
przypadkiem jakimis badaniami, ktore zestawienie kolorow jest najlepiej
widoczne, czy tak tylko marudzisz w ramach "
poszukiwania tozsamosci miasta"?
Niebieski tez jakos nie jest kolorem warszawskim, a przypadkowo wybrany nie
zostal, no ale tam to wiocha taka i ich
tozsamosc miasta nie interesuje przeciez
> Kolor niebieski przez lata obowiązywał w całej Polsce
> podczas gdy Łódź, aglomeracja i Brzeziny odróżniały się tabliczkami kremowymi.
A potrafisz wyjasnic jaki byl cel takiego "odrozniania" sie od "OBOWIAZUJACEGO"
w calej Polsce koloru? "
Poszukiwanie tozsamosci miasta"?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: czym jest Podbeskidzie???
Witam!
Moim zdaniem, nie ma czegoś takiego jak Podbeskidzie. To wymysł ludzi z
zewnątrz, którzy się w mieście osiedlili w oderwaniu od jego korzeni.
Naturalną tendencją ludzi znikąd jest
poszukiwanie tożsamości. wymyślono więc
dziwaczny twór - Podbeskidzie.
Zupelnie inną kwestią jest, gdzie należy miasto -duopolis o różznych korzeniach
przydzielić - do Małopolski czy Śląska. Tu nie ma dobrego rozwiązania, chyba,
ze zrobimy Wolne Miasto BB. - coś na kształt WM Gdańsk, czy niemieckiego
Hamburga...
A może by tak nazwać powiat bielski powiatem beskidzkim???
Pozdrawiam Serdecznie
Dom
PS. Co do solidarnościowych korzeni nazwy Podbeskidzie - to wydaje się, że nie
chciano łączyć sie ze śląsko-dąbrowską "Solidarnością" z obawy, że problemy
wielkoprzemysłowego Śląska i Zagłębia zagłuszą tutejsza specyfikę. Poza tym
region śląsko-dąbrowski miał 5 razy więcej członków (co wynika z wielkiej
przewagi demograficznej GOP-u).Stworzono więc własna strukturę. I dobrze. tylko
ta nazwa...
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Dr Kolasiński: Nie jestem dumny z Krzyżaków
tekst mądry, ciekawy,pouczający ale za trudny
Poszukiwanie tożsamości, sięganie do wartościowych składników tradycji,
przeszłości jest dzisiaj nie w modzie, nie na czasie. Społeczeństwo
bigbrather'ów, gawiedż nie potrzebuje pamięci, wiedzy o prawdziwej
tożsamości i
takich tekstów jak autorstwa p.M.Kolasińskiego.To za trudne dla gawiedzi, ona
docenia puściutkie,prostackie filipki-babulenia jakimi karmi ich co tydzień
prof. Filar!,czy bełkotliwe okrzyki w stylu "róbta co chceta" Owsiaka!
Odwoływanie się do przodków Hermanów, sypanie im kopców a zapominanie o zw.
jaszczurczym czy tumulcie to taka neotoruńska poprawność i ma się tak samo jak
zabytki neo/pseudo/gotyku do gotyku!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czy Żary leżą na Ziemi Lubuskiej?
Czy Żary leżą na Ziemi Lubuskiej?
W ostatnim dziesięcioleciu w Polsce, wyraźnie daje się zaobserwować tendencja
do
poszukiwaniu własnej
tożsamości. Żeby zbyt długo nie ględzić: wystarczy
zaobserwować zmiany nazewnictwa województw, powstałych w 1999 r. W tym roku
powstało takze województwo lubuskie, a nazwę "lubuski" szybko przekształcono
na "Lubuszanin", bądź "Lubuszanka" stosując ją bezkrytycznie do mieszkańców
całego województwa. Zdaję sobie sprawę, że
poszukiwanie tożsamości
terytorialnej w przypadku "ziem wyzyskanych"(Pawlak) jest cokolwiek trudne
dla nowych mieszkańców tych ziem. Uważam jednak, że młode pokolenie, urodzone
już na tych ziemiach, ma pełne prawo do mówienia o nich "moja Ojczyzna". Czy
wobec tego Ojczyzną Żarowian jest Ziemia Lubuska? Czy godzicie się na
zawfałszowanie historycznego dziedzictwa tych ziem tylko po to, aby zaspokoić
wojewódzkie ambicje Zielonej Góry? (Co ty na to crooliku i inni żarscy
forumowicze?). PZDR
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Ciekawe sympozjum u Karmelitów w Poznaniu
Ciekawe sympozjum u Karmelitów w Poznaniu
sympozjum
"Ku Bogu obecnemu w duszy"
z bł. Elżbietą od Trójcy Przenajświętszej
13 listopada - 15 grudnia 2006
Karmelici Bosi - Poznań, ul. Działowa 25
samotnia św. Rafała (wejście z boku kościoła)
Program Sympozjum
Poniedziałek 13 listopada
16:00 Eucharystia inauguracyjna (kościół)
17:00 Słowo wstępne (o. Prowincjał Marian Stankiewicz)
17:30 Życie teologalne bł. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej (o. J. Gogola
OCD - Kraków)
18:10 Przerwa
18:30
Poszukiwanie tożsamości wobec szumu medialnego (J. Workowska - Kraków)
19:10 Nauka bł. Elżbiety o milczeniu (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)
Wtorek 14 listopada
17:00 Św. Augustyn: Adoracja Trójcy Świętej obecnej w sercu człowieka (ks. bp
M. Jędraszewski - Poznań)
17:40 Czy jest możliwa mistyka w buddyzmie? (ks. St. Urbański - Warszawa)
18:20 Przerwa
18:40 Przesłanie błogosławionej Elżbiety (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)
Środa 15 listopada
17:00 Po co nam Kościół? Po co nam kapłaństwo? (ks. Henryk Seweryniak - Płock)
17:40 Desakralizacja życia - propozycja czy zagrożę (Grzegorz Górny - Warszawa)
18:20 Przerwa
18:40 Bł. Elżbieta i jej kapłańska misja (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Ciekawe Sympozjum u Karmelitów w Poznaniu.
Ciekawe Sympozjum u Karmelitów w Poznaniu.
sympozjum
"Ku Bogu obecnemu w duszy"
z bł. Elżbietą od Trójcy Przenajświętszej
13 listopada - 15 grudnia 2006
Karmelici Bosi - Poznań, ul. Działowa 25
samotnia św. Rafała (wejście z boku kościoła)
Program Sympozjum
Poniedziałek 13 listopada
16:00 Eucharystia inauguracyjna (kościół)
17:00 Słowo wstępne (o. Prowincjał Marian Stankiewicz)
17:30 Życie teologalne bł. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej (o. J. Gogola
OCD - Kraków)
18:10 Przerwa
18:30
Poszukiwanie tożsamości wobec szumu medialnego (J. Workowska - Kraków)
19:10 Nauka bł. Elżbiety o milczeniu (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)
Wtorek 14 listopada
17:00 Św. Augustyn: Adoracja Trójcy Świętej obecnej w sercu człowieka (ks. bp
M. Jędraszewski - Poznań)
17:40 Czy jest możliwa mistyka w buddyzmie? (ks. St. Urbański - Warszawa)
18:20 Przerwa
18:40 Przesłanie błogosławionej Elżbiety (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)
Środa 15 listopada
17:00 Po co nam Kościół? Po co nam kapłaństwo? (ks. Henryk Seweryniak - Płock)
17:40 Desakralizacja życia - propozycja czy zagrożę (Grzegorz Górny - Warszawa)
18:20 Przerwa
18:40 Bł. Elżbieta i jej kapłańska misja (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Tramwaje elblaskie
"NO" fajne te tramwaje :) Ładne macie i OK :) :) :) Tylko po co je
tu pokazujecie? Mają wzbudzać zazdrość? Podziw? A może to jakieś
poszukiwanie tożsamości? Tylko tramwaje do tego się nie nadają bo
akurat tramwaje występują w wielu miastach... Ja raczej
utożsamiałbym Elbląg z Kanałem i malowniczym portem. Potem
Bażantarnią i oczywiście z tym co zostało po ZAMECHU a więc
tradycjami w robieniu turbin. Tramwaj to tramwaj nic w tym
szczególnego ani niezwykłego :) :) :) A może jest coś jeszcze
niepospolitego w Elblągu o czym nie wiemy??? (Oprócz Generallo :)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: TVIND - wiedz co Ci grozi
Uffff. Oczy bola od monitora. Tyle zacieklosci, zacietrzewienia, jednym
slowem
poszukiwanie tozsamosci. I slusznie ktos zauwazyl, ze taniej jest
samemu pojechac i zobaczyc Swiat za wlasne pieniadze. Niekoniecznie trzeba
ubierac to w idealy, pieprzyc o glodujacych dzieciach i schorowanych
staruszkach, bo w sasiedztwie jest ich na dlugie lata pracy pod kazda
szerokoscia geograficzna. Ludzie na calym swiecie sa tacy sami !!! Nieistotne,
jakim jezykiem sie posluguja, w co wierza, co jedza, w co sie ubieraja. Smutne
jest tylko to, ze zawsze znajdzie sie jakis gnoj potrafiacy to wykorzystac. A
naiwny ludek wypluwa sobie pluca toczac czcze dyskusje, podczas kiedy rzeczony
wozi dupe luksusowa limuzyna. I srednio mnie pociesza wiadomosc, ze na chwile
trafil do aresztu. Na jego adwokata pracuje w koncu pare milionow naiwnych
ludzi z dobrymi intencjami. Obronca z urzedu pewnie nie bedzie potrzebny,
hehe! Jezeli im z tym dobrze, niech tak zostanie. Naiwnych nie brak, a czym to
sie niby rozni od polityki jakiegokolwiek kosciola ?!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: moja córka....
Psycholog, psychiatra, obserwacja, testy osobowosci (jesli to mozliwe w tym
wieku), jakies badania poziomu meskich hormonow
Trudno orzec, czy to poczatek jakichs niezbyt dobrze rokujacych zaburzen
osobowosci, czy tez dosc czeste w tym wieku
poszukiwanie tozsamosci przez
tozsamosc negatywna i bunt. W kazdym badz razie z tego co piszesz nie traktowal
bym tego jako czegos, co przeminie. Lepiej dluchac na zimne.
Mozesz do niej dotrzec, czy zupelnie Cie odrzuca i ignoruje ? Jesli nie mozesz,
sprobuj dotrzec do tego kto/co jest dla niej autorytetem i dzialaj przez ten
wlasnie kanal komunikacyjny
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: uwiera mnie moj homoseksualizm
Jezus Maria!!!
Aż słów mi brak - skąd się biorą tacy nietolerancyjni ludzie??? Nic
ino imprinting (jest na to polskie słowo - nie trzeba się popisywać
zagramanicznym) albo chore dzieciństwo ;) nie inaczej
A poważnie - autorze wątku - mądry psycholog i konkretne
rozgrzebanie sprawy. Nie
poszukiwanie tożsamości jak ktoś bredził bo
wygląda na to, ze wiesz czego potrzebujesz. Ale moze się znajdzie
inny powód trudności w nawiązaniu stałych relacji? Może. Zawsze
warto spróbować. I tyle. Zdrowyś na ciele i łumyśle. Ament.
Jak jakiś homofob zechce mnie obrzucić błotem - niech się nie
wysila - nie rusza mnie to.
A orientacja nie określa że ktoś może lub musi mieć problemy ze
zwiazkami. Setki hetero są sami jak palce, wybierają niewłaściwych
partnerów itd. Uszy do góry i nie poddawać się. I już :) i
powodzenia Ci życzę. Szczerze i z serca.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Moja historia
"mania poszukiwawcza"?
poszukiwanie tożsamości jest "manią"wg ciebie?
działania bliźniaczki tłumaczyłabym zbyt wielkimi emocjami, natomiast nie w
kategoriach normy lub jej braku, a już na pewno nie wartościowałabym, że "na
pewno nie jest twoją rodziną", bo jest, i zaprzeczanie temu jest niepoważne.
biologiczni to nie wszystko, podobnie jak adopcyjni to nie wszystko. cechy
temperamentu, inteligencję środowisko, domowe jak i rówieśnicze, może zmienić,
ale ten wpływ nie jest tak wielki, jak by ci się mogło wydawać. poza tym wpływ
środowiska jest interakcyjny - rodzice adopcyjni nie chowają swojego "adoptusia"
pod kloszem, prwada?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Sąd Apelacyjny: Wicepremier Gosiewski musi prze...
Kto przeprosi naród za Gosiewskiego...
Kto przeprosi naród za Gosiewskiego, byłego studenta Lecha
Kaczyńskiego..
Z podania o pracę...Edgara Gosiewskiego...
..Zwracam się z uprzejma prośbą, o przyjęcie mnie do pracy w "tanim,
solidarnym państwie", w charakterze czwartego wicepremiera, premiera
bez teki. Prośbę swoją motywuję, gdyż studiowałem na Uniwersytecie
Gdańskim, zaznaczam, że bez kozery było to na wydziale Prawa i
Administracji. Teraz pokrótce przedstawię swoje merytoryczne
kompetencje, które posiadam w obszarze szczegółowego wykształcenia.
Mylną jest insynuacja jakobym studiował z perypetiami, gdyż
czasookres studiowania był ambiwalentnie sprzężony z działalnością
polityczną. Zaczął żem studia w roku pańskim 1983 i już w roku Anno
Domini 1997 odebrałem dyplom prawniczy z macierzystego, przypisanego
do mojej rejonizacji wydziału, co dało w dużym skrócie 14 lat
edukacji.
Czasookres studiowania był przesłanką do podjęcia działalności na
płaszczyźnie politycznej, gdyż bardzo mnie ten aspekt ludzkiej
egzystencji interesował w całej rozciągłości rozwoju na przestrzeni
wieków frapował. Moje
poszukiwanie tożsamości ideowej u zarania
wyszło z pionu komunistycznego, zapisałem się do partii PZPR, która
w ówczesnych warunkach geopolitycznych była rękojmią katalizatora
awansu społecznego, czym od dziecka byłem żywo zainteresowany. Po
zmianie koniunktury i aury politycznej, moje drogi z partią matką
PZPR się rozeszły, w związku z powyższym udałem się do NZS, gdzie
szlifowałem swoje pierwsze szlify działacza nowej fali. Mimo
wszystko czegoś mi w życiu moim brakowało w sensie rozumienia
politycznego. Ciągło mnie do partyjnej macierzy PZPR i jednocześnie,
nie powiem, podobało mi się w NZS. (cdn)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: poszukiwanie tożsamości :)
Smutny ten wątek.
Bo widzicie, tu nie chodzi o
poszukiwanie tożsamości przez jakąś kobietę lub
grupę kobiet, które jakoś nie potrafią jej znaleźć, zdecydować się na jakiś
rytuał incjacyjny etc.
Chodzi o to, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak kobieca
tożsamość. To pojęcie
nie jest wcale zdefiniowane.
A zachowania "typowo kobiece", oczekiwane po kobietach, zdefiniowane są poprzez,
a raczej w przeciwstawieniu do predefiniowanych zachowań "typowo męskich". Po
prostu, kobieta to osoba, która NIE robi tego, co przystoi mężczyźnie, oraz robi
to, co nie przystoi mężczyźnie. A więc niestety, kobieta definiuje się tylko
poprzez mężczyznę.
Był tu w wątku taki list o tym, że "wszystko, co ciekawe robiłam w życiu,
robiłam wspólnie z mężczyznami". Rzeczy typowo kobiece są nudne. Nie można nawet
powiedzieć, że "robi się" rzeczy typowo kobiece, bo polegają one na bierności
lub zaniechaniu.
Mężczyzna podejmuje ryzyko - kobieta nie podejmuje ryzyka.
Mężczyzna atakuje - kobieta współodczuwa.
Mężczyzna walczy - kobieta poświęca się.
A teraz uwaga!!! Coś pozytywnego!!!
Z drugiej strony, takie totalne niezdefiniowanie "istoty kobiecości" pomaga
kobietom. Wbrew pozorom, względnie łatwo jest wyłamać się z tradycyjnego
szablonu zachowań "typowo kobiecych". Kobieta może pozwolić sobie na kaprys
chodzenia w spodniach i krawacie, uprawiania sztuk walki (czy wiecie, że w
skrajnie patriarchalnym starożytnym Rzymie były bogate ekscentryczki, które
uprawiały gladiatorstwo?), kobieta może zacząć być ryzykantką, zacząć być
stanowcza lub agresywna. Nie jest to bardzo łatwe, lecz _względnie_łatwe_.
A dlaczego? Ano dlatego, że z powodu niezdefiniowania "istoty kobiecości"
wszystkie te damskie pomysły społeczeństwo łatwo traktuje jako kaprys i
nieszkodliwy ekscentryzm.
Co innego z mężczyznami. Rola mężczyzny jest doskonale określona. Wykroczenie
poza nią nie jest traktowane lekko. Co pomyślicie o mężczyźnie, który, choćby po
domu, lubi chodzić w spódnicy? O mężczyźnie, który siada na ławce w parku i
zaczyna robić na drutach? O mężczyźnie, który ucieka przed pająkiem? O
heteroseksualnym mężczyźnie, który głaszcze drugiego mężczyznę po ramieniu? O
nie! To nie kaprys, nie ekscentryzm! Społeczeństwo zaczyna zastanawiać się: coś
z tym człowiekiem jest nie w porządku! Może jednak jest gejem? Może jest
transseksualistą? Ma coś z hormonami?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: pierwsza rysa
Hmmm. Przed śłubem nie było rysy tylko miłość. I myślę, że kilka lat
po ślubie też. Głeboko się nad tym zastanawiałem. Pierwsze pięć lat
mojego małżeństwa było naprawdę dobre. Dużo fajnych momentów, jakies
zrozumienie. Pierwsze dziecko. Radość. Żadnych wątpliwości. Owszem
kłóciliśmy się, ale nic mi do głowy nie przychodzi znaczącego. Potem
jakaś zmiana. Kryzys. Ale do przejścia. Drugie dziecko. Problemy
zdrowotne. I nagle totalna zmiana. Bunt, wszystko na nie,
poszukiwanie tożsamości u byłej żony w opozycji do mnie. Im więcej
ją wspierałem, im więcej osiągała zawodowo, tym gorzej było w
małżeństwie. Ona uzyskała duży awans w pracy i nagle wszystko szlag
trafił. Taki moment mojego zawahania to był kilka lat temu, kiedy
powiedziała, że nie jedzie ze mną do Niemiec na długi weekend
majowy. To był 2004 rok. Po roku kiedy wspięła się na wyżyny
profesjonalne pojechała po mnie równo. Ja akurat straciłem pracę
swoją i zaczynałem ze swoją firmą od zera. Żadnego wsparcia, nagły
brak szacunku, zafascynowanie korporacją i pomiatanie tym co ja
pomału budowałem po odejściu z firmy wspólnej. I potem już tylko
jakieś ochłapy. I moje zdumienie bezgraniczne - ale o co chodzi?
Zacząłem się złościć, zaczęliśmy się kłócić. Myślę, że tak bardzo
chciała rywalizować ze mną, pokazać mi, że jest lepsza. Nie wiem po
co? Nigdy jej nie dołowałem, ciągnąłem ją w górę i pomagałem jej w
tym również w życiu codziennym. No dobra nie biłem jej pokłonów.
Tego pewnie potrzebowała. A mi się wydawało, że to fajnie, że żona
coś osiągnęła. Pomyliłem się bardzo.
A w kwestii pobocznej. Rozumiem Nangę. Ja osobiścię uważam się za
deistę. Wierzę w Boga, ale nie sądzę, żeby ingerował w nasze
życie.Czuję, że jest kiedy się gapię w swoim teleskopie na odległe
galaktyki. Ale On wydaje mi sie tak odległy od naszych spraw, jak
odległe gwiazdy czy galaktyki. I dalej ta filozofia deistyczna mówi,
że jeden i ten sam człowiek może równocześnie czynić dobro jednemu
człowiekowi i zło drugiemu w zależności od relacji, w których się
znajdujemy.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Arnhild Lauveng w PL!!! WARSZAWA & TRÓJMIASTO
Arnhild Lauveng w PL!!! WARSZAWA & TRÓJMIASTO
Wydawnictwo Smak Słowa gorąco zaprasza na warszawskie spotkania z Arnhild Lauveng - autorką znakomitych książek: "Byłam po drugiej stronie lustra" i "Niepotrzebna jak róża", które odbędą się w dniach 15-17 listopada w Warszawie i Trójmieście.
Zachęcam z całego serca, tak do przeczytania książek, jak i udziału w spotkaniu. Ja się wybieram. Ktoś jeszcze z Warszawy? Matrioszko? Lolinko? Mam 2 miejsca na kanapie dla gości z Wrocławia / Żywca / itp itd jakby co.
Plan spotkań
WARSZAWA (15-16 XI)
15 listopada 2009 (niedziela):
godzina 14.00 – podpisywanie książki w księgarni Notabene w CH Klif przy Okopowej
godzina 17.00 – Czuły Barbarzyńca, ul. Dobra 31 – spotkanie promocyjne z czytelnikami poprowadzi Dariusz Bugalski z radiowej Trójki
16 listopada 2009 (poniedziałek)
godzina 14.00 - wykład "Powrót do zdrowia i
poszukiwanie tożsamości", Wydział Psychologii UW, ul. Stawki 5/7
TRÓJMIASTO (17 XI, wtorek)
godzina 11:00-13:00 - wykład podczas konferencji "Życie ze schizofrenią" Biblioteka Główna UG Gdańsk, ul. Wita Stwosza 53
godzina 19:00 - spotkanie z czytelnikami w klubie "Atelier" ul. Mamuszki 2, Sopot
Zdjęcia ze spotkań ubiegłorocznych zobaczyć tu:
www.smakslowa.pl/wydarzenie,8,1/
Wywiad z Arnhild przeprowadzony po publikacji polskiego wydania "Byłam po drugiej stronie lustra" jest dostępny w portalu
www.psychiatria.pl/txt/a,5802,0,Wywiad%20z%20Arnhild%20Lauveng,%20autork%C4%85%20ksi%C4%85%C5%BCki%20%22By%C5%82am%20po%20drugiej%20stronie%20lustra%22
(strona nie otwiera się w firefoxie, trzeba oglądać explorerem).
książki są świetne!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: czemu nie lubicie ślązaków
Gość portalu: Franek napisał(a):
> Drogi do Zwardonia i Cieszyna budowane sa na mocy decyzji Generalnej Dyrekcji
> Dróg, i ona tez je finansuje ze srodkow budzetu centralnego i pieniedzy
> pomocowych. Podobnie jest z droga Katowice-Bielsko. To wszystko sa drogi
> KRAJOWE. Wojewodzka droga to np. polaczenie Bielsko-Szczyrk. Lepiej nie mowic
> jak wyglada. Łata na łacie a pomiedzy nimi dziury.
> Na szpital wojewodzki, jako na inwestycje centralna pieniadze daje tez w
> calosci budzet centralny. Wojewodztwo jest tu tylko posrednikiem.
> Tak oto wygladaja śląskie dobrodziejstwa dla Podbeskidzia.
Drogi kolego!
ktoś te pieniądze załatwia. Jak chyba wiesz, dziś podstawą dobrobytu regionu
jest skuteczny lobbing.
poza tynm Twoje zarzuty są wewnętrznie sprzeczne. Skoro to Warszawa o wszystkim
decyduje, to dlaczego, wszyscy wieszacie psy na Śląsku i Ślązakach?
Skoro wszystko robi się dla górników, to czemu tak ważna dla nich droga wciąż
jest wąskim gardłem??? (chodzi o trasęe BB. - Szczyrk)
poza tym - organem założycielskim szpitala pod Szyndzielnią jest marszałek
województwa, a nie min. zdrowia...
Ponadto - moim zdaniem., nie ma czegoś takiego jak podbeskidzie. To wymysł
ludzi z zewnątrz, którzy się w mieście osiedlili w oderwaniu od jego korzeni.
Naturalną tendencją ludzi znikąd jest
poszukiwanie tożsamości. wymyślono więc
dziwaczny twór - Podbeskidzie.
Zupelnie inną kwestią jest, gdzie należało miasto - duopolis o róznych
korzeniach przydzielić - Małopolska czy śląsk. Tu nie ma dobrego rozwiązania,
chyba, ze zrobimy Wolne Miast BB. - coś na kształt WM Gdańsk, czy niemieckiego
Hamburga...
A może by tak nazwać powiat bielski powiatem beskidzkim???
Pozdrawiam Serdecznie
Dom
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: czym jest Podbeskidzie???
Gość portalu: dom napisał(a):
> Witam!
> Moim zdaniem, nie ma czegoś takiego jak Podbeskidzie. To wymysł ludzi z
> zewnątrz, którzy się w mieście osiedlili w oderwaniu od jego korzeni.
> Naturalną tendencją ludzi znikąd jest
poszukiwanie tożsamości. wymyślono
więc
> dziwaczny twór - Podbeskidzie.
> Zupelnie inną kwestią jest, gdzie należy miasto -duopolis o różznych
korzeniach
>
> przydzielić - do Małopolski czy Śląska. Tu nie ma dobrego rozwiązania, chyba,
> ze zrobimy Wolne Miasto BB. - coś na kształt WM Gdańsk, czy niemieckiego
> Hamburga...
>
> A może by tak nazwać powiat bielski powiatem beskidzkim???
>
> Pozdrawiam Serdecznie
>
> Dom
> PS. Co do solidarnościowych korzeni nazwy Podbeskidzie - to wydaje się, że
nie
> chciano łączyć sie ze śląsko-dąbrowską "Solidarnością" z obawy, że problemy
> wielkoprzemysłowego Śląska i Zagłębia zagłuszą tutejsza specyfikę. Poza tym
> region śląsko-dąbrowski miał 5 razy więcej członków (co wynika z wielkiej
> przewagi demograficznej GOP-u).Stworzono więc własna strukturę. I dobrze.
tylko
>
> ta nazwa...
Chłopku, przestań obrażać innych. Posługuję się nazwą Podbeskidzie, czuję się z
tym terenem związany, nie jestem Ślązakiem ani Krakusem tylko bielszczaninem (
i to, co dla ciebie istotne, od urodzenia a nawet od pokoleń) i nie chcę by
jakieś mądrale tłumaczyły mi, że jestem elementem napływowym bez lokalnej
tożsamości. To jest po prostu obrażliwe dla mnie, mojej rodziny i moich dzieci.
Autor postu "Dlaczego nie lubicie Ślązaków" powinien poczytać Wasze wypowiedzi
i już wtedy przestałby naiwnie pytać dlaczego: po prostu z powodu Waszej
arogancji często spowodowanej niewiedzą.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Lubuszanka poprowadzi główne "Wiadomości" TVP
> Suwałki proszę pana są w Podlaskiem :)
Eeech… Dobre. W kategorii głupich pomyłek to będzie jedna z moich ulubionych. (Na równi z przepytywaniem współpracowników kim jest Jack Daniels – to na kanwie relacji z imprezy, na której „najfajniejszy był Jack Daniels”, etc. ;) ).
Natomiast wracając do meritum. Ja rozumiem
poszukiwanie tożsamości regionalnej. Jak najbardziej. Tylko uważam, że ktoś kto stworzył woj. lubuskie i nazwał je tak a nie inaczej, zrobił Wam wielką krzywdę. Bo to się nie trzyma, za przeproszeniem – kupy. Nie dość, że brzmi sztucznie („trąci ściemą”), to utrudnia jeszcze czerpanie z tradycji regionu (a w zasadzie regionów w tym przypadku). Przecież spuścizna kulturowa tych ziem jest szalenie cenna właśnie dla budowy współczesnej, nowoczesnej
tożsamości regionalnej. A „terminologia lubuska” prowadzi do zafałszowania tej spuścizny, zafałszowania historii. Kto by chciał budować swoją
tożsamość na kłamstwach?
Dla kogoś, kto poczuł się już Lubuszaninem, brzmieć musi to jak obraza majestatu. Hmm, może nawet Atak. Atak na regionalną
tożsamość. Otóż nic podobnego. Ja Wam życzę rozkwitu tej
tożsamości regionalnej. Każdy myślący człowiek ma do niej święte prawo. Tyle tylko, że nie warto budować zamków na piasku. Nie warto oszukiwać siebie i innych, naginać geografii i historii do własnych potrzeb. (Własnych? Na pewno? A może potrzeb grupy urzędników i dziennikarzy?) Jeśli coś ma być trwałe, przekonujące i atrakcyjne, to powinno opierać się na prawdzie, na rzeczywistości. Jeśli trwała, przekonująca i atrakcyjna ma być
tożsamość regionalna, to musi wyrastać z uczciwego spojrzenia na spuściznę kulturową, cywilizacyjną tych ziem. A nie na udawaniu, że tej ostatniej nie ma. Nie na jej fałszowaniu.
Dlatego rozumiem zastrzeżenia tych osób, którym „Lubuszanka” wydaje się śmieszna i nie na miejscu. Zgadzam się z nimi. I nie zazdroszczę Bogu ducha winnym ludziom, którzy poczuli się już „Lubuszanami”. Straszny pasztet i strasznego gniota zafundowała Wam ta reforma administracyjna z 1999. Brnąć w te bzdury – trudno. Rozstać się z nimi, to tak jakby stracić kawałek siebie. Też trudno.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: -17 na dworze, +17 w bloku na Sienkiewicza - SM!!!
Odpowiadam bielszczaninowi
Tamta dyskusja przerwana została od momentu, gdy zwróciłem uwagę "cydzowi",
który zamiast merytorycznie odnieść się do słów "bielskiegoslachcica" zaczął
drwić z jego słownictwa. Kultura wymaga, aby nie robić tego w ten sposób.
Dalej poszło jak poszło.
Natomiast jeżeli chodzi o mniejszość ukraińską, to znając to środowisko z
różnych "stron", nie raz już wypowiadałem się na ten temat. A czy czy
teoria "bielskiegoslachcica" jest słuszna? Nie uważam się za autorytet godny
wypowiadania opinii na ten temat. Mogę jedynie wypowiadać swoje spostrzeżenia.
Choć uważam, że wypowiedzi r.pidlaszuka są tendencyjne i ukazują nasz region
jako zamieszkały tylko przez mniejszość ukraińskopodobnojęzyczną. Jako
mieszkaniec Podlasia od urodzenia nie spotkałem się od połowy lat 90-tych
wogóle z jakąkolwiek oznaką, że język uważany przeze mnie za białoruski ma coś
wspólnego z j. ukraińskim. Wiem też, że
poszukiwanie tożsamości przez tych
obecnych ukraińców jest związane z ówczesną władzą samorządową, która
przyczyniła się do rozkwitu "ukraińskości" mieszkańców powiatu bielskiego.
Doszło nawet do takich przekłamań jak w "bielskim porannym", gdzie garstkę
Ukraińców pokazuje się, jakby stanowiła największą część ludności regionu.
Mam prawo nie zgodzić się teoriami niektórych forumowiczów, bo to jest podstawa
do dyskusji, ale bez bluzgania.
Wiem też, że forumowiczom używającm nicków bardzo podobnych "serwispodlasia"
zależy na wprowadzaniu zamieszania.
Więcej nie mam nic do dodania.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: A jednak Gosiu
CV + list motywacyjny
Nieoficjalnie udało się dotrzeć do wyżej wzmiankowanych materiałów.
Warto je zachować dla potomności.
Oryginały na
matka-kurka.net
Tu wklejam dla niewtajemniczonych i ku chwale wiecznej.
Zwracam się z uprzejma prośba o przyjęcie mnie do pracy w `tanim solidarnym
państwie', w charakterze czwartego wicepremiera premiera bez teki. Prośbę swoją
motywuję gdyż studiowałem na Uniwersytecie Gdańskim, zaznaczam, że bez kozery
było to na wydziale Prawa i Administracji. Teraz pokrótce przedstawię swoje
merytoryczne kompetencje, które posiadam w obszarze szczegółowego wykształcenie.
Mylną jest insynuacja jakobym studiował z perypetiami, gdyż czasookres
studiowania był ambiwalentnie sprzężony z działalnością polityczną. Zaczął żem
studia w roku pańskim 1983 i już w roku Anno Domini 1997 odebrałem dyplom
prawniczy z macierzystego, przypisanego do mojej rejonizacji wydziału, co dało w
dużym skrócie 14 lat edukacji. Czasookres studiowania był przesłanką do podjęcia
działalności na płaszczyźnie politycznej, gdyż bardzo mnie ten aspekt ludzkiej
egzystencji interesował w całej rozciągłości rozwoju na przestrzeni wieków
frapował. Moje
poszukiwanie tożsamości ideowej u zarania wyszło z pionu
komunistycznego, zapisałem się do partii PZPR, która w ówczesnych warunkach
geopolitycznych była rękojmią katalizatora awansu społecznego, czym od dziecka
byłem żywo zainteresowany. Po zmianie koniunktury i aury politycznej, moje drogi
z partią matką PZPR się rozeszły, w związku z powyższym udałem się do NZS, gdzie
szlifowałem swoje pierwsze szlify działacza nowej fali. Mimo wszystko czegoś mi
w życiu moim brakowało w sensie rozumienia politycznego. Ciągło mnie do
partyjnej macierzy PZPR i jednocześnie, nie powiem, podobało mi się w NZS.
Koniec końców odnalazłem, interesujący moją osobę, polityczny kompromis.
Naprzeciw moim oczekiwaniom połączenia ideowości, mentalności i gwarancji awansu
oferowanej przez PZPR z takim trochę politycznym orientem, okraszonym lekką
nutką podziemia NZS, wyszła partia PC (obecnie błogosławiony między partiami
PiS), która łączyła tradycje PZPR i dorabiała się tradycji opozycyjnych. Nie bez
znaczenia jest fakt, że moje członkowstwo w PC było już obwarowane
bezpieczeństwem, gdyż działanie owo miało miejsce w czasookresie, gdy już nie
było ZOMO i aresztowań. Ten istotny fakt był dla mnie warunkiem koniecznym
`sinequanon', ponieważ z góry `apriorii' przyjąłem troskę o rodzinę jako że
oczywiście bardzo szanuję etos wartości katolickich. Jako żarliwy `katolik'
poślubiłem posłankę na sejm Gosiewską i natychmiast przystąpiłem do aktu
powiększania rodziny, co jest celem samym w sobie zbożnym. Poczęte życie, dalej
zwane dzieckiem ugruntowało moje małżeństwo, ale ponieważ spotkałem na swojej
ścieżce życia Betę zostałem pochłonięty nowym uczuciem po całości. Natychmiast
zrezygnowałem z małżeństwa z żoną posłanką i pozostawiłem wzmiankowaną z jednym
naszym potomstwem, gdyż po rozwodzie zaślubiłem się ponownie w realiach
urzędowych z żoną Beatą, celem wypełnienia `katolickiego' obowiązku poszerzania
liczby ogólnej bożego stadka. Żona Beta powiła mnie dwójkę żyć poczętych dalej
zwanych dziećmi i w sumie to ja mam trzy dzieci, bo z żona moja byłą jedno, co
jej zostawiłem ku radości i zabezpieczania na starość i z żoną obecną, co ja
poślubiłem onegdaj ma dzieci w liczbie sztuk dwie. Kończąc swoje CV motywacyjne,
nie skromnie, ale za to dla równowagi asertywnie dodam, gdyż, bo uzupełnię
dorobek żywota o osiągnięcia inwestycyjne w areale przemysłu ciężkiego i kolei
żelaznej. W tym miejscu chciałbym zaawizować swoje przedsięwzięcie inwestorskie,
czyli wyprodukowanie przystanku kolejowego w miejscowości Włoszczowa, powiat
Łękołody. Łączna wartość wyprodukowanej inwestycji szacuje się około circa parę
milionów, co zaowocowało zatrzymaniem się pociągu ekspresowego relacji Kraków -
Warszawa, w wzmiankowanej miejscowości Włoszczowa, jako jedynego tego typu i w
ogóle przystanku na tej relacji. Dziękuję niniejszym za odczytanie mojego wywodu
i z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby, przy okazji chciałbym
erdecznei pozdrowić stryja SLD Jarosława, jego brata teścia SLD Lecha i młodą
parę, co powinno ułatwić pozytywne rozpatrywanie petycji mojego autorstwa.
Łączę wyrazy szacunku poważaniem:
Przemysław Edgar
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Świat poniżej pasa
Bóg kocha każdego człowieka
Jakie jest chrześcijańskie stanowisko wobec homoseksualizmu?
Biblia mówi o Bożej miłości do wszystkich ludzi. Bóg kocha każdego człowieka,
niezależnie od rasy, koloru skóry, pochodzenia społecznego czy orientacji
płciowej. Podejmując ten temat jestem świadom cierpień, jakie wielu ludzi znosi
w związku z tą właśnie dziedziną życia. Jezus przyszedł nie po to, by nas
potępić, ale by zbawić (J 3,17). Podobnie wspólnota chrześcijańska powinna
okazywać wrażliwość i zrozumienie wobec tych, których seksualna orientacja jest
przyczyną codziennych zmagań, akceptując ich jako istoty ludzkie, umiłowane
przez Boga.
[...]
Chociaż zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, wszyscy jesteśmy istotami upadłymi,
tzn. nikt z nas nie jest bez grzechu. Omawiając wcześniej seks przedmałżeński
stwierdziliśmy, iż każda dziedzina naszego życia jest skażona grzechem. Wszyscy
jesteśmy obciążeni winą z powodu grzechów natury erotycznej i nikt z nas nie ma
prawa rzucić kamieniem w kogoś innego, choć niestety pod tym względem Kościół
źle się zapisał w historii. Do ludzi gotowych ukamienować kobietę przyłapaną na
cudzołóstwie Jezus powiedział: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy
rzuci na nią kamieniem” (J 8,7).
Jezus, który był tam jedyną bezgrzeszną osobą uprawnioną do rzucenia kamienia,
nie uczynił tego. Raczej okazał jej wielkie współczucie i miłość. Ale też
powiedział: “Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Zostaliśmy powołani, aby iść
za przykładem Chrystusa, czyli kochać i akceptować ludzi bezwarunkowo.
Jednocześnie musimy nazwać grzech grzechem i więcej go nie tolerować.
Jest to wyjątkowa kombinacja. W zasadzie wobec homoseksualizmu ludzie przyjmują
jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedni takie osoby potępiają i są nastawieni
wrogo. Ich stanowisko streszcza się w słowach: “Wszystkich wystrzelać”. Inni
natomiast, akceptując ludzi, tolerują ich grzech. Powiadają, iż praktyka
homoseksualna nie jest niczym złym.
Wezwano nas do tego, byśmy homoseksualistom okazywali miłość. Jednak okazywanie
miłości nie oznacza przymykania oczu na grzech. Raczej odwrotnie. Gdy Widzimy
dziecko zamierzające przebiec ruchliwą jezdnię, krzykniemy “Uważaj, nie rób
tego!” nie po to, żeby popsuć mu zabawę. Ostrzegamy dlatego, bo je kochamy i
nie chcemy, by cierpiało. Podobnie też musimy występować, gdzie to możliwe,
przeciwko praktyce homoseksualizmu. Jest rzeczą karygodną propagować
homoseksualizm w szkołach. Wysoce niewłaściwe jest ordynowanie na przywódcze
stanowiska kościelne aktywnych homoseksualistów, którzy nie zamierzają porzucić
swego stylu życia.
Z drugiej strony, powinniśmy ludzi kochać i z otwartymi ramionami przyjmować
ich do kościoła. Jak pisze John Stott: “U źródła homoseksualizmu tkwi głęboka
samotność, naturalne ludzkie pragnienie wzajemnej miłości,
poszukiwanie
tożsamości i tęsknota za pełnią życia. Jeśli homoseksualiści nie znajdują tego
w miejscowej »rodzinie kościelnej«, to nie mamy prawa posługiwać się tym
określeniem”. (8)
Osobom zorientowanym homoseksualnie trzeba zapewnić bezpieczne środowisko, w
którym mogą spotkać kogoś, z kim mogliby porozmawiać i się pomodlić. Wielu z
nich nie potrafiło komukolwiek opowiedzieć o swych wewnętrznych zmaganiach.
Możliwość zwierzenia się z własnych problemów jest nierzadko pierwszym krokiem
wnoszącym światło w tę ich ciemność.
Co więcej, Kościół powinien znajdować się na pierwszej linii frontu, niosąc
nadzieję i uzdrowienie ludziom z AIDS i HIV. Szczytnym przykładem jest tu ACET
(AIDS Care Education and Training – Edukacja i Szkolenie do Opieki nad Osobami
z AIDS). Organizacja ta stara się służyć chorym na AIDS, zapewniając im
praktyczną pomoc w sposób pełen szacunku. Zarażonych zachęca się, by myśleli
pozytywnie o swej przyszłości; zaś ludzi młodych szkoli się, aby ich uchronić
przed zarażeniem się tą chorobą.
Od początku do końca kluczem jest tu miłość. Bóg w swej miłości dał nam seks.
Ale też, kierując się tą samą miłością, wyznaczył nam granice. Zapewne jego
serce krwawi, kiedy widzi, w jakie wpadliśmy tarapaty. W swojej miłości posłał
Jezusa, aby nam przynieść przebaczenie i moc do opierania się pokusom, a także
uzdrowienie. Jesteśmy wezwani, by iść w jego ślady i kochać tak, jak on nas
ukochał.
całość, link:
homoseksualizm.chrzescijanin.pl/modules/sections/index.php?op=viewarticle&artid=16&page=1
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Polak - nie brzmi dumnie
Witam, witam, wlasnie kogos takiego sie spodziewalem, chcialbym postukac sobie
w klawiature i wymienic opinie.
W zasadzie ja los ludzi wysiedlonych na "ziemie odzyskane" a nawet tam
urodzonych uwazam za smutny i rozumiem ich
poszukiwanie tozsamosci (szczegolnie
tych tam urodzonych, bo przesiedleni moga zyc wspomnieniami). Proby
identyfikacji z tradycja miasta, w ktorym sie mieszka, a z ktorym sie nie ma
nic wspolnego sa moze zrozumiale, ale skazane albo na porazke albo na
schizofrenie albo na postawy "do Berlina nam blizej w sensie nie tylko
geograficznym".
A dzisiejsi mieszkancy Wroclawia nie maja z nim _nic_ wspolnego. Tzn. dla nich
historia miasta urywa sie 60 lat temu. Nie ma nic, co by ich laczylo z
wczesniejszymi dziejami, ludzmi, sprawami, ktorymi sie ci ludzie interesowali,
ich zainteresowaniami, pogladami, gustami. Oprocz milczacych (bo nikt nie wie
co chca powiedziec) kamieni wlasnie. Ciaglosc historyczna zostala przerwana
calkowicie (mysle, ze bezprecedensowo przynajmniej na skale europejska). I co
tu ma do rzeczy, ze kiedys tu byli Niemcy, Czesi czy ktokolwiek inny, skoro
obecni wroclawianie nie maja _zadnej_ pamieci zbiorowej, w ktorej zachowalyby
sie strzepy wspomnien? We Wroclawiu nie ma strzepa "multikulturowosci".
Zauwaz, ze dla warszawiaka (Polaka w ogole) powstanie w getcie nie jest czyms,
co trzeba "odkrywac", jak dla Ciebie wszystko co jest zwiazane z Dolnym
Slaskiem przed 1945 rokiem. Ono istnieje w pamieci zbiorowej, nie tylko
heimatowsko-warszawskiej ale polskiej. Nic, co dotyczy dziejow Wroclawia sprzed
1945 roku nie istnieje w pamieci zbiorowej jego obecnych mieszkancow.
Nie jest moim zmartwieniem szukanie drogi dla Wroclawia, to jest zmartwienie
wasze. Nie zazdroszcze wam specjalnie, prawde mowiac.
Wszystko, co zacytowalem, pochodzi od mieszkancow Wroclawia. Jesli nie ma we
Wroclawiu tendencji antywarszawsko-proberlinskich, to wytlumacz mi, co znaczy
stwierdzenie, ze "do Berlina jest blizej nie tylko w sensie geograficznym"?
Zas co do "malych ojczyzn", to wydaje mi sie, ze nie jest to nasz pomysl, lecz
zaszczepiony na naszym gruncie niemiecki "heimat". Ja czuje sie przede
wszystkim Polakiem, a nie slazakiem, dolnoslazakiem, malopolaninem,
mazowszaninem itp. Takiej tradycji w Polsce nie ma, w Polsce chodzi o Polske a
nie o heimat. Jestem dumny jako Polak z Krakowa, choc tam nie mieszkam - dla
Ciebie z Krakowa dumni sa jego mieszkancy, bo to ich heimat.
Nie jestem z Warszawy ani tam nie mieszkam (ani jej nawet specjalnie nie
lubie). Jednoczesnie nigdy nie nazwalbym rzadu polskiego (jakikolwiek by nie
byl, nawet jesliby mi sie nie podobal) "centralnym rzadem z Warszawy". Bo
gdziekolwiek by nie rezydowal, jest to rzad naszego kraju, a nie Warszawy, czy
Mazowsza.
Chyba myslisz troche za bardzo w kategoriach materialow promocyjnych miasta
("miasto spotkan", otwarte itp.)
Pozdrawiam,
DonQ
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Polak - nie brzmi dumnie
Witam, witam
Pierwsze moje odczucie - utożsamiasz bycie prowrocławskim, z byciem
proniemieckim. To samo dotyczy opinii tego gościa - on nie napisał nic o byciu
Niemcem. Czy twoje cytaty odnoszą się do ogólnych tendencji - wątpię. To tak
jakbym zacytowała działacza nopu/ młodzieży wszechpolskiej i zidentyfikowała na
podstawie tej wypowiedzi cały naród polski. Ja jako mieszkanka tego miasta od
urodzenia, nie spotkałam się _nigdy_ z wypowiedzią w stylu tej cytowanej przez
ciebie (bliżej nam do berlina nie tylko w sensie geograficznym). Myślę, że
takie tendencje bliższe są mieszkańcom Opola i okolic - wyodrębnienie
województwa, flagi UE zamiast polskich w urzędach, pomnik bismarcka - to są
realne przejawy zbiorowej świadomości, pokaż mi takie we Wrocławiu, poza
wcześniejszym cytatem, który uważam za zupełnie niereprezentatywny, a idealny
do manipulacji opinią. W Opolu żyją potomkowie Niemców i czują się Niemcami.
Los ludzi wysiedlonych może jest smutny, może trochę tragiczny - zgadzam się.
Tragedią jest wojna.
Dlaczego los _rodowitych wrocławian_ taki jest wg ciebie?
Poszukiwanie
tożsamości? Wrocławianie jej nie szukają, może robili to parę lat po 45.
Zbiorowa świadomość wiąże się oprócz miejsca, z wartościami przekazanymi nam
przez przodków, od wczesnych lat dzieciństwa jesteśmy 'nasączeni' ideami ze
szkolnych lekcji historii i literatury, z kościoła, czy podwórka, semantyką
języka narodowego. Jeśli chodzi o miejsce - bo z nim też jest związana nasza
tożsamość - dla mnie jest dodatkowym atutem, jeśli 'milczące mury' jednak mogą
coś opowiedzieć - piesek na suficie kościoła, kluska w kamieniach Katedry,
gotyckie kościoły. Jest też parę pozostałości po Niemcach - kamieniczki, piękny
ogród japoński. Są też pamiątki z naszej historii powojennej - krasnale
przypominające o pomarańczowej alternatywie, czy pamięć o zjednoczeniu
wrocławian i wspólnej obronie miasta przed powodzią. Te i wiele innych symboli
składa się na swoistą mozaikę w świadomości wrocławianina, jego
tożsamość
związaną właśnie z tym miejscem i nie tylko. Nie przyprawia to nas bynajmniej o
schizofrenię.
Pamięć zbiorowa związana z tym miejscem istnieje, nie jest bezpośrednio
przekazana przez naszych przodków, właśnie przez wspomnianą przez ciebie
przerwaną ciągłość historyczną zw. z wojną, ale - pośrednio - przez uczenie się
historii śląska i odkrywanie faktów i legend związanych z miastem. Pamięć
zbiorowa przekazana nam przez przodków też istnieje, przekazana normalnym
tokiem, z pokolenia na pokolenie. Nasza
tożsamość jest wyraźniejsza niż
tożsamość typowego mieszkańca Warszawy.
Zarzucasz nam brak, czy
poszukiwanie tożsamości i myślenie po katalońsku.
Sprzeczne.
Wskaż mi miejsce, gdzie napisałam, że czuję się bardziej wrocławianką niż
Polką. Dla mnie nie ma między tymi określeniami sprzeczności, a ty ją pragniesz
wszędzie dostrzegać. Nie czuję się _przede wszystkim_ Polką, ani nie czuję się -
_przede wszystkim_ wrocławianką. Będę wrocławianką i Polką, nawet jeśli
przyjdzie mi żyć w Paryżu lub Tokio. Jeśli chodzi o małe ojczyzny, ciekawa
jestem, czy w Krakowie nie znajdzie się spory procent ludzi będących dumnymi z
samego faktu mieszkania tam. Myślę, że nie jest to specyfika Wrocławia wśród
polskich miast.
Patriotyzm Polaków 'w ogóle' jest na zatrważająco niskim poziomie, niestety
wielu jest frustratów, ludzi biernych, narzekających, którym się nie powiodło
po 89 roku, a wśród młodych wielu jest zdegustowanych obecną sytuacją
polityczną. Może na tle tej ogólnej postawy ludzie aktywni i zadowoleni ze
swojej sytuacji są postrzegani jako outsiderzy, a oni sami może też postrzegają
sytuację w regionie relatywnie lepiej niż w kraju (np. kraj 4/10, region 9,
gdzie mieszkaniec Koziej Wólki - kraj 4, region 4) Stąd lata świetlne do
Katalonii.
Piszę o haśle promującym Wrocław. Takie właśnie ono jest. Nie myślę przez jego
pryzmat. Materiały promujące miasto są raczej wtórne wobec jego specyfiki.
Pozdrawiam
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: opętanie
> Próbuję wyłowić istotę rozmowy maiki z sion.
Mysle, że wynikneło pewne zamiszanie w Sion i mojej rozmowie. Chyba zbyt szybko
i niepotrzebnie zbiłam dwie różne mysli Sion w jedną (na poczatku rozmowy - o
10:13 :-)
W tamtym poście poruszane są dwa odrębne problemy - sprawa opetania i sprawa
przejawów dzialalności szatana bez opętania. Tak przynajmniej wydaje mi się, jak
teraz czytam to powtórnie.
Ateizm ma różne oblicza i pewnie nie możemy porownywać i wrzucac do jednego wora
wszystkich jego "przejawów". Tu (w kontekście opętania) chyba najbardziej
interesująca jest ateistyczna postawa kształtujaca sie u ludzi wywodzących się z
rodzin wierzących. Czyli u osób, które w dziecinstwie i mlodości czuły sie
osobami wierzącycmi. One musiały odejśc od kościoła czyli zgrzeszyć (??)
przeciwko I przykazaniu. I sporo juz kiedys naklikałyśmy w klawiature szukając
odpowiedzi na pytanie dlaczego tak sie dzieje (wątek o łasce wiary). Ile w tym
woli człowieka ile "niewoli". Ile świadomego wyboru, a ile "dziania sie poza
wyborem". Generalnie - nie do rozstrzygniecia. No mozna zrzucić na szatana od
biedy - skoro mu zalezy, na duszy bezbożnej, a człowiek dopuści wątpliwośc do
siebie, to szatan może szaleć i ateista gotowy.
Potępienie. Oczywiście tez nie rozstrzyglane, bo i tak, jak pisze Sion, jesli
Bóg istnieje, to On tylko zna motywy i dusze człowieka i on oceni co z
delikwentem zrobic po smierci. Jesli Boga nie ma - nie ma problemu potępienia.
Czy ateizm sie wybiera? Nie wiem, skłaniałabym sie ku tezie, że ateizm sie w
sobie odkrywa (tak jak i wiarę w przypadku tych, którzy zaczynaja wierzyć w
pewnym momencie swojego życia). Z mojego doświadczenia moge tylko powiedziec, ze
jest jakis taki moment, w ktorym jest sie "pomiędzy". Takie
poszukiwanie
tożsamości swiatopoglądowej, którego wynik jest rózny. Dlaczego jedni odnajduja
w sobie mocna wiarę a inni mocna niewiarę? nie mam pojęcia. Czasem myśle (i
chyba kiedys o tym pisałam), ze nasze biologiczne zdolności percepcji w jakiś
sposób determinują nasz światopogląd.
> Dlatego jestem skłonna wierzyć w to, że ateizm nie może być
> swiadomym wyborem. Może być konsekwencją jakichś okoliczności,
> wychowania, urazów, zranień, patrzenia na Boga przez pryzmat
> człowieka, nie wiem co jeszcze.
Zastanawiałam sie nad tym, tym bardziej, ze często takie przyczyny ateizmu sa
podawane. Ale jakos tak to jest, że dany czynnik np. potworna tragedia u jednego
wzmacnia wiare w Boga, a u drugiego powoduje kryzys wiary. Odejścia są bardzo
róznorodne.
> Można odrzucić Boga, ale wtedy to nie jest ateizm -
> wierzę, że Bóg istnieje, ale ja nie chcę mieć z Nim nic do
> czynienia. To jednak co innego niż: nie wierzę, że Bóg jest.
Tak, to pierwsze to nie ateizm. Przy czytaniu rachunków sumienia (różnych)
zastanawia mnie zawsze to bardzo silne podkreślanie, ze nie wolno dopuszczać
mysli o tym, ze Boga nie ma, nie wolno zaniedbywac praktyk słuzacych byciu z
Bogiem w bliskości. Każde takie dzialanie jest poddane silnemu hamowaniu i
odbudowywaniu trwania w bliskości z Bogiem. Dlatego wydaje mi się, ze
odchodzenie od wiary przez osobę wierząca jest interpretowane jako grzech. Czyli
czynnośc świadomą, zalezną od woli człowieka.
> prostujcie moje myślenie!
eee... nie wiem czy jasno to napisałam...
M.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: nie wiem jak zinterpretowac
Słońce w I domu zwykle oznacza, że zarówno znak Ascendentu jak i Słońca jest
ten sam. Dlatego cechy charakterystyczne dla tego znaku są wzmocnione. SŁOŃCE.
W każdym z domów Słońce oznacza, że rodzaj doświadczenia, do którego ten dom
się odnosi, będzie wymagał spontanicznego, a przynajmniej względnie silnego
wyzwolenia energii witalnej.
W pierwszym domu energia ta powinna oświetlać i podtrzymywać
poszukiwanie
tożsamości oraz intuicyjnej percepcji tego, kim naprawdę się jest, czy też
obrazu samego siebie. Osoba z mającym wzejść Słońcem może doświadczyć
wewnętrznego entuzjazmu, świeżości punktu widzenia, czy też po prostu dobrego
zdrowia, które umożliwi jej promieniowanie tym, czym jest, w sposób wyraźny i
nieodparty. To właśnie w takim
poszukiwaniu tożsamości i we wszystkich czynach
wymagających pewności siebie i emocjonalnego natężenia, funkcja Słońca będzie
powołana do najbardziej udanego działania. Negatywnym aspektem tego położenia
może być duma i zuchwalstwo.
Słońce jako ciało niebieskie uważane jest już przez starożytnych za źródło siły
życiowej, a znajdując się w pierwszym domu, który dotyczy wyglądu fizycznego,
budowy ciała, proporcji tej budowy, poza tym dom ten dotyczy również
dzieciństwa, więc tym samym dobra pozycja Słońca w tym domu, czyli brak
ujemnych aspektów planetarnych do Słońca, jest zapowiedzią dobrego zdrowia,
dużych sił życiowych, odnawiających się w miarę ubywania.
Charakter jest zrównoważony o cechach takich, jak dowcip, humor, wesołość,
radość z życia i towarzyskość; nie brak też ambicji a w życiu uzewnętrznia się
wiele postępowości, poza tym nie brak również odwagi i przezwyciężenie
trudności w życiu przy takiej konstelacji, będzie stosunkowo łatwe, zresztą
tych przeszkód w życiu wiele nie znajdzie się, oczywiście jak tranzyty i
progresje nie dają specjalnie złych aspektów do pozycji Słońca z momentu
urodzenia.
Towarzyskość i przyjacielskość w stosunkach z ludźmi i życiu zewnętrznym, oraz
wrodzony optymizm, są nie tylko oznaką, lecz też i zapowiedzią powodzenia w
ogólności.
Jednostki z taką konstelacją są przeważnie przeznaczeni w życiu społecznym do
niezwykłych misji i zadań, zasadniczo nie podejmują się zadań łatwych i
zmuszających do dużej zależności i uległości wobec innych; nie znoszą
nadrzędności i autorytetów z otoczenia swojego i tu na tle zależności często
przejawi się taka cecha, jak zazdrość lub też wspaniałomyślność wobec tych,
którzy będą wchodzić w grę, jako kierownicy, czy autorytety.
Osoby z taką konstelacją chętnie staczają walkę o przeprowadzenie dowodu prawdy
i utrzymania swojej racji, i swojego zdania, i przyznać trzeba, że nie brak
zdolności do utrzymania się w takich wypadkach na pierwszym miejscu i
odnoszeniu zwycięstw.
Z natury nie brak uczciwości i solidności w handlowych przedsięwzięciach, które
też często będą umysł absorbowały.
Słońce w pierwszym domu źle aspektowane, a więc wyrażając się technicznie -
uszkodzone, zapowiada niezbyt dużą siłę życiową, co w konsekwencji stwarza
warunki dające uleganie niedomaganiom, poza tym przejawi się w życiu niezbyt
duża doza odwagi: powodzenie w życiu i stosunkach towarzyskich często okaże się
problematyczne. Zależnie od planet, ujemnie aspektujących Słońce w pierwszym
domu i domów, z których te aspekty są przekazywane - spodziewać się należy
niesławy, konfliktów, chorób, tragicznego zakończenia życia lub bardzo
krótkiego życia - zależnie od planety i jej siły aspektowania Słońca w
pierwszym domu.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Internetowa schizofrenia?
tos.ka
Ja osobiscie uwazam ze Niemcy powinni odbudowac cala Polske, oddac zycie tym
ktorym zabrali, oddac godnosc ludzka tym ktorych doprowadzili do stanu glizd.
Bo z tego co wiem nikt jeszcze naprawde nie zrozumial mechanizmow prowadzacych
do tego co sie stalo w Europie w pierwszej polowie 20go wieku.
Mowienie ze istnial antysemityzm i ze Niemcom "nadarzyla sie okazja" zeby
zrobic brudna robote (CJ w jednym z postow) zmrozilo mnie.
Niemcy stworzyli od A do Z cala machine exterminacji: polityczna, ekonomiczna i
techniczna. Z niemiecka smiertelna skrupulatnoscia i cynizmem inwestowali
kradzione dobra i niewolnicza sile robocza Europy w bandycka budowe ich reichu.
Wszystko to, jak zwykle, w
poszukiwaniu zagubionej gdzies "niemieckiej
tozsamosci".
Mysle wiec ze niemieckie
poszukiwanie tozsamosci kosztowalo nas wszystkich
bardzo, bardzo drogo.
I sie z toba zgadzam gdy piszesz o tym, moze inaczej, ale chyba nie przekrecam
sedna twojej démarche.
Uwazam ze uczenie historii polegajace na pokazywaniu filmow fabularnych, jest
przekrecaniem historii. "Lista" o ktorej byla tu mowa jest filmem fabularnym i
wiadomo jest ze film ten spotkal sie z bardzo powaznymi krytykami historykow.
Straszne jest ze zyjemy w swiecie gdzie swiadomosc historii jest zlepkiem
obejrzanych filmow fabularnych, bez powaznej bazy. Odrzucam wiec argumenty
naszych "Niemcow" gdy zapewniaja nas ze mlodziezy niemieckiej pokazuje
sie "liste", "pamietnik" i inne podobne.
Wiec rowniez sie z toba zgadzam.
Ale w Polsce, "Krzyzacy", "Potop", "Czlowiek z marmuru" sa, niestety,
przykladami wpisujacymi sie w ten rozdzial "nauczania" historii.
"Pamietnik Anny Frank" rowniez. I kolosalna ilosc innych produkcji.
Mam natomiast uwage tyczaca organizacji twoich tekstow ktore uwazam za rozlazle
i niechlujne. Bo chwytasz za wiele tematow, mieszasz, nie prowadzisz mysli do
konca i, w rezultacie, stajesz sie nieczytelna. Skarza sie na to ci ktorzy cie
tu atakuja. Zgadzam sie z nimi.
Oprocz uwagi wyzej, mam dwa pytania:
- Jak sie ma do tego wszystkiego twoj zawod?? Jestes lekarzem? Boisz sie byc
lekarzem? Mam nadzieje ze posiadasz znakomicie funkcjonujacy gabinet lekarski
pozwalajacy ci zyc jak czlowiek. Albo wogole robisz co innego, ale naprawde nie
wiem dlaczego mowisz o tym jako o problemie nadrzednym. Dlaczego?
- Co znaczy "dupomaryjne pierdolenie"? Czy sa to wycieczki do naszej forumowej
Swietejmarii421, czy tez jest to zwrot chcacy znaczyc cos innego?
Nie wiem dlaczego, ale zawsze jestem po stronie tych linczowanych i atakowanych
przez przewazajaca wiekszosc.
lucja
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Leczenie homoseksualizmu
Jakie stanowisko powinniśmy zająć wobec osób uprawiających homoseksualizm?
Chociaż zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, wszyscy jesteśmy istotami upadłymi,
tzn. nikt z nas nie jest bez grzechu. Omawiając wcześniej seks przedmałżeński
stwierdziliśmy, iż każda dziedzina naszego życia jest skażona grzechem. Wszyscy
jesteśmy obciążeni winą z powodu grzechów natury erotycznej i nikt z nas nie ma
prawa rzucić kamieniem w kogoś innego, choć niestety pod tym względem Kościół
źle się zapisał w historii. Do ludzi gotowych ukamienować kobietę przyłapaną na
cudzołóstwie Jezus powiedział: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy
rzuci na nią kamieniem” (J 8,7).
Jezus, który był tam jedyną bezgrzeszną osobą uprawnioną do rzucenia kamienia,
nie uczynił tego. Raczej okazał jej wielkie współczucie i miłość. Ale też
powiedział: “Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Zostaliśmy powołani, aby iść
za przykładem Chrystusa, czyli kochać i akceptować ludzi bezwarunkowo.
Jednocześnie musimy nazwać grzech grzechem i więcej go nie tolerować.
Jest to wyjątkowa kombinacja. W zasadzie wobec homoseksualizmu ludzie przyjmują
jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedni takie osoby potępiają i są nastawieni
wrogo. Ich stanowisko streszcza się w słowach: “Wszystkich wystrzelać”. Inni
natomiast, akceptując ludzi, tolerują ich grzech. Powiadają, iż praktyka
homoseksualna nie jest niczym złym.
Wezwano nas do tego, byśmy homoseksualistom okazywali miłość. Jednak okazywanie
miłości nie oznacza przymykania oczu na grzech. Raczej odwrotnie. Gdy Widzimy
dziecko zamierzające przebiec ruchliwą jezdnię, krzykniemy “Uważaj, nie rób
tego!” nie po to, żeby popsuć mu zabawę. Ostrzegamy dlatego, bo je kochamy i
nie chcemy, by cierpiało. Podobnie też musimy występować, gdzie to możliwe,
przeciwko praktyce homoseksualizmu. Jest rzeczą karygodną propagować
homoseksualizm w szkołach. Wysoce niewłaściwe jest ordynowanie na przywódcze
stanowiska kościelne aktywnych homoseksualistów, którzy nie zamierzają porzucić
swego stylu życia.
Z drugiej strony, powinniśmy ludzi kochać i z otwartymi ramionami przyjmować
ich do kościoła. Jak pisze John Stott: “U źródła homoseksualizmu tkwi głęboka
samotność, naturalne ludzkie pragnienie wzajemnej miłości,
poszukiwanie
tożsamości i tęsknota za pełnią życia. Jeśli homoseksualiści nie znajdują tego
w miejscowej »rodzinie kościelnej«, to nie mamy prawa posługiwać się tym
określeniem”. (8)
Osobom zorientowanym homoseksualnie trzeba zapewnić bezpieczne środowisko, w
którym mogą spotkać kogoś, z kim mogliby porozmawiać i się pomodlić. Wielu z
nich nie potrafiło komukolwiek opowiedzieć o swych wewnętrznych zmaganiach.
Możliwość zwierzenia się z własnych problemów jest nierzadko pierwszym krokiem
wnoszącym światło w tę ich ciemność.
Co więcej, Kościół powinien znajdować się na pierwszej linii frontu, niosąc
nadzieję i uzdrowienie ludziom z AIDS i HIV. Szczytnym przykładem jest tu ACET
(AIDS Care Education and Training – Edukacja i Szkolenie do Opieki nad Osobami
z AIDS). Organizacja ta stara się służyć chorym na AIDS, zapewniając im
praktyczną pomoc w sposób pełen szacunku. Zarażonych zachęca się, by myśleli
pozytywnie o swej przyszłości; zaś ludzi młodych szkoli się, aby ich uchronić
przed zarażeniem się tą chorobą.
Od początku do końca kluczem jest tu miłość. Bóg w swej miłości dał nam seks.
Ale też, kierując się tą samą miłością, wyznaczył nam granice. Zapewne jego
serce krwawi, kiedy widzi, w jakie wpadliśmy tarapaty. W swojej miłości posłał
Jezusa, aby nam przynieść przebaczenie i moc do opierania się pokusom, a także
uzdrowienie. Jesteśmy wezwani, by iść w jego ślady i kochać tak, jak on nas
ukochał.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Kanada: "Tak" dla homozwiązków
Chociaż zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, wszyscy jesteśmy istotami upadłymi, tzn. nikt z nas nie jest bez grzechu. Omawiając wcześniej seks przedmałżeński stwierdziliśmy, iż każda dziedzina naszego życia jest skażona grzechem. Wszyscy jesteśmy obciążeni winą z powodu grzechów natury erotycznej i nikt z nas nie ma prawa rzucić kamieniem w kogoś innego, choć niestety pod tym względem Kościół źle się zapisał w historii. Do ludzi gotowych ukamienować kobietę przyłapaną na cudzołóstwie Jezus powiedział: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem” (J 8,7).
Jezus, który był tam jedyną bezgrzeszną osobą uprawnioną do rzucenia kamienia, nie uczynił tego. Raczej okazał jej wielkie współczucie i miłość. Ale też powiedział: “Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Zostaliśmy powołani, aby iść za przykładem Chrystusa, czyli kochać i akceptować ludzi bezwarunkowo. Jednocześnie musimy nazwać grzech grzechem i więcej go nie tolerować.
Jest to wyjątkowa kombinacja. W zasadzie wobec homoseksualizmu ludzie przyjmują jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedni takie osoby potępiają i są nastawieni wrogo. Ich stanowisko streszcza się w słowach: “Wszystkich wystrzelać”. Inni natomiast, akceptując ludzi, tolerują ich grzech. Powiadają, iż praktyka homoseksualna nie jest niczym złym.
Wezwano nas do tego, byśmy homoseksualistom okazywali miłość. Jednak okazywanie miłości nie oznacza przymykania oczu na grzech. Raczej odwrotnie. Gdy Widzimy dziecko zamierzające przebiec ruchliwą jezdnię, krzykniemy “Uważaj, nie rób tego!” nie po to, żeby popsuć mu zabawę. Ostrzegamy dlatego, bo je kochamy i nie chcemy, by cierpiało. Podobnie też musimy występować, gdzie to możliwe, przeciwko praktyce homoseksualizmu. Jest rzeczą karygodną propagować homoseksualizm w szkołach. Wysoce niewłaściwe jest ordynowanie na przywódcze stanowiska kościelne aktywnych homoseksualistów, którzy nie zamierzają porzucić swego stylu życia.
Z drugiej strony, powinniśmy ludzi kochać i z otwartymi ramionami przyjmować ich do kościoła. Jak pisze John Stott: “U źródła homoseksualizmu tkwi głęboka samotność, naturalne ludzkie pragnienie wzajemnej miłości,
poszukiwanie tożsamości i tęsknota za pełnią życia. Jeśli homoseksualiści nie znajdują tego w miejscowej »rodzinie kościelnej«, to nie mamy prawa posługiwać się tym określeniem”. (8)
Osobom zorientowanym homoseksualnie trzeba zapewnić bezpieczne środowisko, w którym mogą spotkać kogoś, z kim mogliby porozmawiać i się pomodlić. Wielu z nich nie potrafiło komukolwiek opowiedzieć o swych wewnętrznych zmaganiach. Możliwość zwierzenia się z własnych problemów jest nierzadko pierwszym krokiem wnoszącym światło w tę ich ciemność.
Co więcej, Kościół powinien znajdować się na pierwszej linii frontu, niosąc nadzieję i uzdrowienie ludziom z AIDS i HIV. Szczytnym przykładem jest tu ACET (AIDS Care Education and Training – Edukacja i Szkolenie do Opieki nad Osobami z AIDS). Organizacja ta stara się służyć chorym na AIDS, zapewniając im praktyczną pomoc w sposób pełen szacunku. Zarażonych zachęca się, by myśleli pozytywnie o swej przyszłości; zaś ludzi młodych szkoli się, aby ich uchronić przed zarażeniem się tą chorobą.
Od początku do końca kluczem jest tu miłość. Bóg w swej miłości dał nam seks. Ale też, kierując się tą samą miłością, wyznaczył nam granice. Zapewne jego serce krwawi, kiedy widzi, w jakie wpadliśmy tarapaty. W swojej miłości posłał Jezusa, aby nam przynieść przebaczenie i moc do opierania się pokusom, a także uzdrowienie. Jesteśmy wezwani, by iść w jego ślady i kochać tak, jak on nas ukochał.
ZALECANA LEKTURA
Don Clacrk, Lesbijki i geje, Dacata, Warszawa 1995
Tim LaHaye, Homoseksualizm
PRZYPISY
1. E. G. Knox, C. MacArthur, K. J. Simons, Sexual Behaviour and AIDS in Britain (HMSO) [Zachowania seksualne a AIDS w Wielkiej Brytanii – raport Królewskiego Instytutu Badań Społecznych].
2. David Atkinson, Pastoral Ethics in Practice [Etyka pastoralna w praktyce] (Monarch, 1989).
3. Ibid.
4. Peter Coleman, cytowany przez Davida Atkinsa, op cit.
5. Tony Campolo, 20 Hot Patatoes Christians Are Afraid to Touch [20 drażliwych spraw, których chrześcijanie boją się tykać] (Word Publishing, 1988).
6. Homosexuality and Prostitution (BMA, 1955) [Homoseksualizm i prostytucja – Brytyjski Rocznik Medyczny, 1955].
7. John White, Eros Defiled [Eros skalany] (IVP, 1978).
8. John Stott, Issues Facing Christians Today [Zagadnienia, którym chrześcijanie muszą obecnie stawić czoło] (Marshall Pickering, 1984).
PRZEWODNIK DO STUDIOWANIA – PYTANIA POMOCNICZE
Poniższe pytania, opracowane przez dr. Davida Stone’a, mają pomóc czytelnikowi dotrzeć do istoty tego, co napisał Nicky Gumbel, i skłonić do zastosowania w życiu poznanych tu prawd. Pytania można wykorzystać podczas studium osobistego lub grupowego.
1. Co Bóg myśli o homoseksualistach? Skąd o tym wiadomo?
2. Co Biblia mówi na temat czynnego homoseksualizmu? Skoro Biblia jest Bożym Słowem, jakie to ma znaczenie dla nas, żyjących dzisiaj?
3. Jaki masz stosunek do nosicieli wirusa HIV lub chorych na AIDS? Jak twoim zdaniem patrzy na nich Bóg?
4. Na czym polega różnica pomiędzy tym, co Gumbel nazywa effectus lub affectus Bożego sądu? Dlaczego takie rozróżnienie jest istotne?
5. “…to nie choroba AIDS stanowi o faktycznym bankructwie współczesnego społeczeństwa…”. Jaka więc jest tego przyczyna? Jak można się przyczynić do naprawienia tego stanu rzeczy?
6. Dlaczego istotne jest odróżnianie praktykowaniu homoseksualizmu od homoseksualnej orientacji?
7. W jakim sensie moc grzechu została “złamana na krzyżu”? Czy dotyczy to także grzechu homoseksualizmu? Które teksty biblijne pomagają nam w to uwierzyć i tę prawdę zaakceptować?
8. Jakie mogą być źródła orientacji homoseksualnej? W jakim stopniu odpowiedź na to pytanie pomoże ocenić, czy jej zmiana jest możliwa?
9. “Homoseksualiści często określają siebie poprzez swoją seksualność…”. Co to oznacza? Jak można im pomóc się od tego uwolnić? Czego w oparciu o życie Jezusa można się nauczyć odnośnie do takiego sposobu myślenia, który utrzymuje, iż człowiek, aby doznać spełnienia, musi być aktywny seksualnie?
10. Jak bezwarunkowo kochać i akceptować ludzi, dystansując się jednocześnie od ich grzechu? Odpowiadając na to pytanie, bądź tak praktyczny jak tylko potrafisz.
11. W jakim stopniu twój zbór może być “rodziną” dla osoby o orientacji homoseksualnej? Jak mógłby się w tym względzie stać bardziej skuteczny?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Być Ślązakiem
PÓŁ MILIONA
A.D. - Ale też w tym okresie bardzo wiele osób uciekło do Niemiec. W stanie
wojennym zwolniono część internowanych, gdy wyrazili chęć wyjazdu na Zachód. W
celu osłabienia opozycji i rozładowania napięcia wydano zgodę na wyjazd ponad
trzystu internowanym. Wyjazdy te stanowiły część szerszego problemu - w latach
1950-1989 z Górnego Śląska wyjechało ponad pół miliona ludzi.
B.P. - Pod koniec lat osiemdziesiątych „wybuchła" niejako sprawa mniejszości
niemieckiej na Śląsku.
J.M. - Tak, to jest pewien fenomen. Można zadać pytanie, skąd oni się wzięli,
jeśli do 1950 r. wysiedlono z Polski prawie wszystkich Niemców. Relatywnie
więcej pojawiło się ich oczywiście na Śląsku Opolskim.
B.P. — Pewnie da się to wpisać w dynamikę procesu
poszukiwania tożsamości.
J.M. - Z pewnością, ale z drugiej strony wiele osób potraktowało taką deklarację
narodowościową bardzo koniunkturalnie, w aspekcie ekonomicznym. Mieli możliwość
wyjazdu ze względu na to, że na przykład ojciec był w Wehrmachcie, a on sam
urodził się na Śląsku i mógł zdo¬być tak zwane papiery. Uważam, że większość
wyjechała z powodów ekonomicznych.
A.D. - To jednak nie tylko były powody rodzinne i ekonomiczne, który¬mi
kierowali się tzw. volkswagendeutsche. Jest jeszcze typ motywacji wynikający z
wotum nieufności do państwa - to jest państwo, które jest źle rządzone, tu się
nie da żyć; panuje tu taka organizacja, do której my nie jesteśmy
przyzwyczajeni; nie można być porządnym Ślązakiem i mieszkać w takim bałaganie.
R.K. - To było zjawisko ogólnopolskie, jeśli nie miało się szans na obywatelstwo
niemieckie, to jechało się na azyl polityczny. Przede wszystkim chodziło o prawo
do pracy, a tu zawsze było takie przeko¬nanie, że jak ktoś ma pracę, to powinien
coś z tego mieć. Jeśli chodzi o mniejszość niemiecką, to ona ujawniła się w
sytuacji, gdy nie było możliwości napisania o sobie, że jestem Górnoślązakiem
czy Ślązakiem. Wtedy pisano - jestem Niemcem, bo to jakoś tę własną
tożsamość
określało. Jak okazało się, że można w spisie określić się jako Ślązak, to
wpisywano Ślązak. Proszę zauważyć, że w momencie pojawienia się możliwości
określenia jako Ślązaka nastąpił spadek liczebności mniejszości niemieckiej. A
pojawienie się i problem tej mniejszości śląskiej to jest
poszukiwanie
tożsamości. Gdyby była opcja: Polak-Ślązak, czy Polak-Górnoślązak, czy
Niemiec-Ślązak, byłoby to wiele bardziej precyzyjne.
NA STYKU KULTUR
B.P. - Śląsk to są kresy dwóch narodów, nasze kresy zachodnie, niemieckie kresy
wschodnie. Nawet w przyrodzie jest tak, że każda sytuacja pogranicza dwóch
środowisk przyrodniczych stwarza wielkie bogactwo gatunkowe i jest jakościowo
czymś innym niż te otaczające je środowiska. W biologii się to nazywa efekt
ekotonu, wielkie bogactwo, różnorodność i niepowtarzalność. W przypadku Śląska
ta niepowtarzalność bierze się też z tego, że są to kresy dwóch bar¬dzo różnych
kultur - słowiańskiej i niesłowiańskiej...
A.D. — Tak, Ślązacy wchłonęli dużą dawkę zachodniej cywilizacji, ale na tym
terenie przenikają się trzy wymiary kulturowe: polski, niemiecki, czeski (morawski).
B.P. - Poznałam kilku Ślązaków już w Niemczech i słuchałam ich dramatycznych
opowieści o wielkim cierpieniu, jakiego tam doświadczają, żyjąc poza Śląskiem.
Mówię o pokoleniu rodziców dorosłych dzieci, które podjęły decyzje wyjazdów z
powodów właśnie ekonomicznych. Wyjeżdżają dorosłe już dzieci i ich rodzice.
Rodzice wcale nie wyjeżdżają z potrzeby serca, tylko z takiego tradycyjnego
myślenia, że rodzina nie może się rozpaść, nie dzieli się, członkowie rodziny
nie porzucają się nawzajem. Opowiadali o tęsknocie, wielkim trudzie odnajdywania
się w niemieckim społeczeństwie. To jest kolejny przykład na to, że
górnośląskość jest faktem nie tylko społecznym, ale i cechą osobowości, w
którąkolwiek stronę zostanie taki człowiek przeciągnięty, to jednak pozostaje
odrębny.
A.D. - Śląsk próbowano regermanizować, repolonizować, a jak pokazują te
wynikające z ostatniego spisu deklaracje, po kilkudziesięciu latach różnych
zabiegów wiele osób identyfikuje się tylko ze śląskością. Może to jest ucieczka,
ale jeśli mówimy o pewnych błędach w polityce wobec Ślązaków, to zawsze jest to
brak akceptacji dla nich, takich, jakimi oni są. Zabrakło takiego stanowiska -
bierzemy was, mimo całej waszej odrębności, budujcie razem z nami to państwo.
Zawsze było traktowanie podejrzliwe, pogardliwe.
B.P. - Pogardliwe również w sferze materii, bo jednak zniszczenia, jakich
pozwolono sobie dokonać na Śląsku, pokazują właśnie pogardę dla jego mieszkańców.
R.K. - Górny Śląsk w tych organizmach państwowych, w których egzystował, czy
niemieckim do początku XX wieku, już nie mówiąc o II Rzecz¬pospolitej i PRL,
zawsze był regionem, w którym koncentrowała się siła gospodarcza państw
macierzystych. Utracił dzisiaj tę pozycję i to jest oczywiste, i tu jest główny
problem. To rzeczywiście powoduje, że z Gór¬nego Śląska następuje ciągły odpływ
zdolnych, dynamicznych, głównie młodych ludzi, dokonuje się zapaść wielkich
miast, z których uciekają ich mieszkańcy, zniszczenie przyrody i środowiska
naturalnego.
A.D. - Nie bez powodu nazywano Śląsk Polską Katangą, nawiązując do kolonialnych
metod eksploatacji tego regionu. Najtragiczniejszy był jednak stereotyp Ślązaka
- beneficjenta PRL.
R.K. - Nastąpił jednak proces ponownego odczuwania „śląskości" jako wartości
pozytywnej, bo to rzeczywiście jest zauważalne, chociaż pewnie nie wśród
większości mieszkańców tego regionu. To zjawisko wpisuje się w pewien proces
cywilizacyjny, związany nie tylko ze Śląskiem. Państwa narodowe są znacznie
słabsze w swoim przyciąganiu wartościami kulturowymi. Amerykanizacja czy
globalizacja kultury powoduje, że pewna część ludzi ma wielkie trudności w
odnalezieniu dla siebie wartości w tej „wielkiej" kulturze, natomiast łatwiej
identyfikuje się z kulturą lokalną, traktowaną jako „własna", „swojska", bo
stwarza ona możliwość autentycznego w niej uczestnictwa. Samoidentyfikacja z
kulturą śląską jest czymś nowym i optymistycznym dla przyszłości Górnego Śląska.
Zrodlo: Instytut Pamieci Narodowej.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
1 z
2 • Wyszukano 46 wyników •
1,
2