Linki
menu      poszukiwany międzynarodowym listem gończym
menu      Poszukuję pracy jako kierowca
menu      Poszukuje pracy jako programista
menu      poszukaj se inna
menu      Poszukiwani listami gończymi
menu      Poszukiwani listem gończym
menu      Poszukiwanie minimum funkcji
menu      Poszukuję firmy budowlanej
menu      Poszukuje Gry na Nokie
menu      poszukuję matki biologicznej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • licowka.xlx.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: poszukiwanie tożsamości





    Temat: Najlepsza lektura
    Wow. Nie spodziewałem się, że znajdą się tu osoby które podzielają mój gust jeśli chodzi o książki

    "Mistrz i Małgorzata" - jak dla mnie książka-arcydzieło. Czytałem ją już z 4 razy i nigdy mi się nie znudziła. Najbardziej śmieszy oczywiście kot Behemot

    "Chłopcy z Placu Broni" - do tej lektury mam szczególny sentyment (może dlatego że mój ojciec jest Węgrem). Jedna z niewielu książek która mnie poruszyła (a to już jest coś )

    "Przedwiośnie" - ciągle słyszę że "Przedwiośnie" jest nudne i nie chce się go czytać. Zupełnie nie wiem czemu. To jest jedna z najlepszych książek jakie czytałem. Niesamowicie przemyslana, problematyka bardzo ciekawa (zwłaszcza poszukiwanie tożsamości narodowej Baryki).

    no i "Pętla" Marka Hłaski - nie omawia się tego we wszystkich szkołach (ja sam musiałem się "dogrzebać" do niej). Świetne studium alkoholizmu i człowieka uzależnionego.

    co do "Mein Kampf" - dzięki Bogu nie jest to lektura szkolna xD sam czytałem to raczej z ciekawości ale przerwałem bo większego steku bzdur i plagiatu nie widziałem nigdy.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Numer Outlooka, czyli dziecinada
    Nie zebym byla zlosliwa, ale to jakas paranoja. Sherlock Holmes i drogi Watson
    wysiadaja. Czterdziestowatkowy dyskurs na temat tego, ze ktos zwyczajnie
    napisal o marniutkim wierszyku , ze jest marniutki.Jezus Maria, gdzie ja
    jestem?  Poszukiwanie tozsamosci, porownywanie numerow outlooka, badania
    jezyka, filipiki pelne szlachetnego oburzenia, tajemnicze korespondencje,
    Interpol, Scotland Yard i komisarz Poiret - kupa smiechu. I "najwybitnieszy"
    krytyk php w roli Louise'a de Funesa.

    Ostatnio pewien moj znajomy, wybitny krytyk literacki, napisal o ostatnim tomie
    Rozewicza, ze marny. No, marny, nie da sie ukryc. Ale jakos nie slyszalam, zeby
    na lamach Tygodnika Powszechnego, Rzeczpospolitej i innych szacownych
    periodykow odbywala sie taka farsa, jak tutaj odbywa sie w obronie
    pensjonarskiego wierszyka i lesnych podchodow w celu odkrycia, czy Krzysztof
    jansen to prawdziwa postac, czy nie. No i raczej takie podwojne standardy, bo
    wielu tu sie roznie podpisywalo i podpisuje, niektorzy uparcie tkwia za
    przybranymi nazwami i nazwiskami, ale poki kumple jestesmy, to nam to nie
    przeszkadza, nieprawdaz?

    No nic, wracam do moich zajec serdecznie wszystkich pozdrawiajac

    Polonika

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Polak - nie brzmi dumnie
    donq napisał:

    > W zasadzie ja los ludzi wysiedlonych na "ziemie odzyskane" a nawet tam
    > urodzonych uwazam za smutny i rozumiem ich poszukiwanie tozsamosci

    Nie widzę powodu do współczucia. Należę do ludzi urodzonych na Ziemiach
    Odzyskanych. Tam gdzie urodzili się moi rodzice jest teraz Ukraina. Nie czuję
    potrzeby poszukiwania czegoś, co mam - t.j. tożsamości. Czuję się Polką i jestem
    z tego dumna. Studiowałam we Wrocławiu i spotkałam tam zarówno przybyszów ze
    Lwowa, jak i przedwojennych mieszkańców Wrocławia - działaczy Związku Polaków w
    Niemczech. Myślę, że większa otwartość dotyczy wszystkich Ziem Odzyskanych,
    gdzie po wojnie wspólnie zamieszkali ludzie pochodzący z różnych regionów Polski
    i współdziałając przez kilkadziesiąt lat przekonali się, że nie ma istotnego
    znaczenia miejsce urodzenia. Wszędzie są ludzie i ludziska. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Polak - nie brzmi dumnie
    Pozostaniesz przy ocenie - miło, ze chociaż podkreślasz, ze to ocena, a nie
    fakty, opowieść pruskich żolnierzy płynaca z kamieni może być tylko wątpliwie
    poetycka. Właściwie twoja wypowiedź ogranicza się do wciąż powtarzanych
    sloganów, bez rzetelnego odwołania się do poprzedniej wypowiedzi.
    Skoro utożsamiasz historię Wrocławia z ostatnim 60-leciem, bo dopiero od tego
    czasu należy do Polski, to może zrób to samo z nauką, czy kulturą - wyprzyj się
    teorii Darwina, Einsteina oraz zignoruj odkrycie Kolumba. Patriotyzm - ok, ale
    ja pozostaję na tym etapie nie zamieniając go w fanatyzm.

    W takim sensie nasza tożsamość jest wyraźniejsza od warszawskiej, że stanowimy
    bardziej spójną społeczność od nich, ach ta napływowa ludność warszawska...
    tyle.

    Ciekawe, gdzie zaobserwowałeś to gorączkowe poszukiwanie tożsamości? A na
    jakiej podstawie przewidujesz dążenia separatystyczne Wrocławia? Ta
    proberlińska opinia pana X jako typowego mieszkańca naszego miasta nie
    pochodziła przypadkiem od wyroczni z Delf? A co wyrocznia powiedziała o
    narodzie śląskim, czy kaszubskim

    Ja sprzeczność nadal widzę - jak można wykazywać tendencje separatystyczne nie
    mając tożsamości?

    A żeby być rodowitym wrocławianinem, to wystarczą rodzice rodowici
    wrocławianie, czy ile pokoleń wstecz? Przypomina mi to dyskusję o biciu dzieci -
    'czy uderzenie w pupę rączką to może być, a jak mocno?'
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: zachowanie trzylatka
    skoro jesteś pedagogiem to powinnaś wiedzieć że okres 3-latków to okres
    oderwania się od matki - bunt, poszukiwanie tożsamości i samowiedza o sobie
    3-latka, który nagle dowiaduje się o tym, że nie jest zespolony z matką więzią
    symbiotyczną, która w tym okresie się kończy. Odrywa się od Ciebie więc się
    buntuje - stawia na swoim, wyodrębnia się jego "ja" osobowe, widzi, że jego
    zachowanie ma wpływ na innych ludzi i sprawdza ten wpływ. Normalne i rozwojowe.
    I chyba byłoby się czym martwic gdyby tego zjawiska nie było :-)

    Klaps, krzyk to tak naprawdę nagroda dla niego, a nie kara. Pokazujesz mu, że
    jest z Twojej strony reakcja na jego złe zachowanie - siłą rzeczy wzmacniasz
    więc to zachowanie. A powinnaś to zachowanie ignorować a w skrajnych sytuacjach
    (gdy np. zagraża innym, jest nadmiernie agresywny) - izolować. I bazuj na
    aprobacie, pochwale społecznej, uznaniu itp. w sytuacjach gdy jest grzeczny i
    miły (szkoda, że tak rzadko dostrzegamy te sytuacje..)

    Krzykiem własnym "naturalnie" modelujesz jego krzyk.

    I ostatnia rzecz. Kara powinna wiązać się na moje oko z konkretnym zachowaniem.
    Czy 3-latek na pewno powiąże odebranie autka czy nieoglądanie bajki ze złym
    zachowaniem, którego się dopuścił i o którym za chwilę zapomni i czy to w ogóle
    ma wychowawczy walor? W "najlepszym" razie powstanie wyobrażenie, że celem
    dobrego zachowania jest odzyskanie autka a nie - dobre zachowanie samo w sobie
    (a to i tak w późniejszym czasie, raczej niekoniecznie u 3-latka). Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: poszukiwanie tożsamości :)
    poszukiwanie tożsamości :)
    Zacznę od banału. męzczyźni mają w miarę dopracowaną mapę włsnej indywiduacji
    i identyfikacji ze swoją płcią. Wprawdzie mapa ta staje się ostatnio mało
    aktualna i faceci czuja się zagubieni, niemniej jednak JAKIEŚ wskazówki mają.
    Natomiast kobiety nie dysponują - oprócz stworzonych przez kulturę
    patriarchalna schematów -właściwie niczym. Nie ma prawdziwie
    kobiecych "rytuałów" inicjacyjnych, w których starsze kobiety przekazywałyby
    młodszym własne "moce". Przekazujemy może umiejętności, ale cos taiego
    jak "mądrosć kobiet" wydaje mi sie mocno zniekształcone, właściwie zaginione.
    Nie mamy noc, co by wprowadzało nas do własnej bardzo złożonej natury. A może
    mamy?
    Czy słyszałyćie o ścieżkach poszukiwania kobeicej tożsamości? Jesli tak, to o
    jakich? Ja też w miarę rozwoju dyskusji dopisze swoje :) Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: poszukiwanie tożsamości :)
    Pomyliliśmy wszystko na raz. Czym innym jest rytuał, czym innym poszukiwanie
    tożsamosci, czym innym obyczaj grupy. A zazwyczaj poszukiwanie tożsamości
    odbywa się na prostej zasadzie - trzeba znależć mistrza:) Podziwiac, słuchać ,
    uwielbiać, dyskutować , nie zgadzać się , stopniowo z niego wysrastać,
    ukształtować się w opozycji albo w podobieństwie - stać się samemu mistrzem dla
    kogoś. I już:) Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: poszukiwanie tożsamości :)
    Dla mnie poszukiwanie tożsamości to odpowiedż na pytanie kim jestem.Szukanie
    wzorca,poszukiwanie autorytetu,lustra w którym młody człowiek może się
    zobaczyć,określić jakim jest człowiekiem,jakie ma zadania,zainteresowania...
    Niesądzę,że to "kultura patriarchalnych schematów "powoduje,że moja wnuczka
    maluje paznokcie,stroi się w szpilki,układa lale ,płacze na widok krzywdy
    dzidziusia itp,itd Wzorcem dla niej są kobiety w rodzinie.To pierwsze
    poszukiwanie tożsamości narazie bardziej płci(2,5lat).Kolejne jest gdy
    podrostek biega po ławkach,szuka guru w blokersach...to czarny scenariusz,ale
    takich jest większość.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Napisz recenzję - wygraj telefon Siemens SX1
    Napisz recenzję - wygraj telefon Siemens SX1
    W dniach 14-26 maja w warszawskiej Kinotece odbywa się WARSAW DOC
    REVIEW - Przegląd Światowego Filmu Dokumentalnego, na którym widzowie
    będą mieli okazję zapoznać się z najwybitniejszymi dokumentami
    ostatniego sezonu z 11 krajów, poruszającymi aktualną i ważną tematykę
    (antyglobalizm, zjawisko trzeciej płci, kulisy skandali
    politycznych, poszukiwanie tożsamości w zmieniającym się świecie).
    Napisz recenzję filmu, który najbardziej zapadł Ci w
    pamięci. Najlepszy, najciekawszy tekst, który wybierze jury konkursu
    złożone z organizatorów Przeglądu Światowego Dokumentu Warsaw DOC
    REVIEW i redaktorów portalu Gazeta.pl, zostanie nagrodzony
    supertelefonem Siemens SX1 z kamerą.

    Konkurs trwa od 14 do 27 maja. Udział w nim mogą wziąć zalogowani
    użytkownicy portalu. Wyboru dokonuje redakcja portalu Gazeta.pl oraz
    organizatorzy przeglądu DOC Review, a żeby dostać nagrodę, w
    danych swojego konta na Gazeta.pl musicie mieć podany swój adres pocztowy.
    Wyniki konkursu ogłosimy 1 czerwca!


    Przeczytaj regulamin konkursu


    Przegląd Światowego Dokumentu DOC Review
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Panie Januszu, proszę o pomoc w interpretacji
    jesteście "3"i "6" z drogi życia , a taka para może osiągnąć harmonię. "3" (TY: ekstrawertyk, żywiołowy, inspirujący, dynamiczny ), dopełniony będzie "6"(ON: - harmonią, spokojem, odpowiedzialnością) Dom i rodzina na wysokim poziomie, wspólna aktywność intelektualna, rozwijanie talentów i zainteresowań. Wasze wibracje przez większość życia to "4" i "7" - dotyczą one materii, stad silny związek , duża szansa współpracy, zrozumienia. Twoja główna lekcja będzie wibracją "1" - budowanie własnej autonomii, poszukiwanie tożsamości, odkrywanie indywidualności. Lekcją główna Twojego męża będzie " 3 " - nauka gospodarowania energią , umieć porozumieć się z innymi i nie ślizgać się po powierzchni życia. ( czy to przypadek że Ty jesteś " 3") pozdrawiam Ammaryllis Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Modne żydowskie korzenie
    Dziekuję za przyznanie mi racji ) dziwi mnie ,że co niektorzy nie
    wierzą w bezinteresowne poszukiwanie tożsamości, zastanawiam sie
    czy nie jest to obrona przed samym sobą, przed tajemnicami jakie
    noszą w sercu,a do których nie chcą sie przyznac. Niechęć odkrycia
    prawdy?, obawa przed dyskryminacją? odrzuceniem?
    Nigdy nie brałam tego pod uwagę,nie wypierałam sie swoich korzeni-
    chyba nie znaczy to ,że chciałam być modna! Bylam i jestem sobą.
    Za kilka dni jadę/lecę do Israela ) zawsze było to moim
    marzeniem , mam nadzieję, ze sie spelni. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Dziwne przyrządy
    to jest dość popularny temat cykliczny na forach kulinarnych albo miejskich
    (czyli poszukiwanie tożsamości regionalnej:) tu jeden z lepszych wątków:

    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=77&w=22271630&v=2&s=0

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Świat bałuckich podwórek
    Świat bałuckich podwórek
    Poszukiwanie tożsamości Łodzi i pokazanie jej wielowymiarowego piękna jest
    celem pomysłodawców projektu „Bałuckie światy”. Artystyczną inicjatywę
    trwającą od września do grudnia zapoczątkuje w najbliższy piątek 22 września
    na Starym Rynku impreza „Świat bałuckich podwórek”. Wystąpią zespoły
    Bałuckiego Ośrodka Kultury oraz Kapela Bałucka. Podczas spotkania nastąpi też
    prezentacja wybranych prac z konkursów "Oblicza Łodzi" i "Poezja bałuckich
    podwórek”.

    Dzieci z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej – Bałuty wezmą także udział w
    otwartych plenerach artystycznych, które odbędą się na przełomie września i
    października. Efekty ich prac będzie można zobaczyć podczas wystawy
    poplenerowej w Bałuckim Ośrodku Kultury "Lutnia" w dniu 17 listopada. (E.P.)
    uml.lodz.pl/index.php?menu2=4&zapytanie=4,01&poz=1&id=5579

    Więcej informacji >>> www.bok.lodz.pl
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zaczeło się... :| > :(
    > Stoi na przykład napisane "ulica Adama PRÓCHNIKA, centrum"

    I juz sie mijasz z prawda - "ulica dr Adama Próchnika, centrum"

    > Jest ulica "LEGIONÓW", ale nie sprecyzowano, czy chodzi o legiony rzymskie
    > starożytne czy o inne

    Tragedia - 0.1% wszystkich czytajacych te tablice bedzie srogo zawiedzione

    > To znaczy, że system warszawski pozbawiony jest waloru
    > edukacyjnego.

    ktory notabene jest tylko dodatkiem, a nie zasadnicza funkcja tablicy z nazwa
    ulicy

    > Poza tym można było zamówić tablice w barwach flagi miasta -
    > żółto-czerwonych, z czarnym tekstem

    Nie nie! Koniecznie faktura lodzkiej fabrycznej cegly! Koniecznie! Dysponujesz
    przypadkiem jakimis badaniami, ktore zestawienie kolorow jest najlepiej
    widoczne, czy tak tylko marudzisz w ramach "poszukiwania tozsamosci miasta"?
    Niebieski tez jakos nie jest kolorem warszawskim, a przypadkowo wybrany nie
    zostal, no ale tam to wiocha taka i ich tozsamosc miasta nie interesuje przeciez

    > Kolor niebieski przez lata obowiązywał w całej Polsce
    > podczas gdy Łódź, aglomeracja i Brzeziny odróżniały się tabliczkami kremowymi.

    A potrafisz wyjasnic jaki byl cel takiego "odrozniania" sie od "OBOWIAZUJACEGO"
    w calej Polsce koloru? "Poszukiwanie tozsamosci miasta"? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czym jest Podbeskidzie???
    Witam!
    Moim zdaniem, nie ma czegoś takiego jak Podbeskidzie. To wymysł ludzi z
    zewnątrz, którzy się w mieście osiedlili w oderwaniu od jego korzeni.
    Naturalną tendencją ludzi znikąd jest poszukiwanie tożsamości. wymyślono więc
    dziwaczny twór - Podbeskidzie.
    Zupelnie inną kwestią jest, gdzie należy miasto -duopolis o różznych korzeniach
    przydzielić - do Małopolski czy Śląska. Tu nie ma dobrego rozwiązania, chyba,
    ze zrobimy Wolne Miasto BB. - coś na kształt WM Gdańsk, czy niemieckiego
    Hamburga...

    A może by tak nazwać powiat bielski powiatem beskidzkim???

    Pozdrawiam Serdecznie

    Dom
    PS. Co do solidarnościowych korzeni nazwy Podbeskidzie - to wydaje się, że nie
    chciano łączyć sie ze śląsko-dąbrowską "Solidarnością" z obawy, że problemy
    wielkoprzemysłowego Śląska i Zagłębia zagłuszą tutejsza specyfikę. Poza tym
    region śląsko-dąbrowski miał 5 razy więcej członków (co wynika z wielkiej
    przewagi demograficznej GOP-u).Stworzono więc własna strukturę. I dobrze. tylko
    ta nazwa...
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Dr Kolasiński: Nie jestem dumny z Krzyżaków
    tekst mądry, ciekawy,pouczający ale za trudny
    Poszukiwanie tożsamości, sięganie do wartościowych składników tradycji,
    przeszłości jest dzisiaj nie w modzie, nie na czasie. Społeczeństwo
    bigbrather'ów, gawiedż nie potrzebuje pamięci, wiedzy o prawdziwej tożsamości i
    takich tekstów jak autorstwa p.M.Kolasińskiego.To za trudne dla gawiedzi, ona
    docenia puściutkie,prostackie filipki-babulenia jakimi karmi ich co tydzień
    prof. Filar!,czy bełkotliwe okrzyki w stylu "róbta co chceta" Owsiaka!
    Odwoływanie się do przodków Hermanów, sypanie im kopców a zapominanie o zw.
    jaszczurczym czy tumulcie to taka neotoruńska poprawność i ma się tak samo jak
    zabytki neo/pseudo/gotyku do gotyku! Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Czy Żary leżą na Ziemi Lubuskiej?
    Czy Żary leżą na Ziemi Lubuskiej?
    W ostatnim dziesięcioleciu w Polsce, wyraźnie daje się zaobserwować tendencja
    do poszukiwaniu własnej tożsamości. Żeby zbyt długo nie ględzić: wystarczy
    zaobserwować zmiany nazewnictwa województw, powstałych w 1999 r. W tym roku
    powstało takze województwo lubuskie, a nazwę "lubuski" szybko przekształcono
    na "Lubuszanin", bądź "Lubuszanka" stosując ją bezkrytycznie do mieszkańców
    całego województwa. Zdaję sobie sprawę, że poszukiwanie tożsamości
    terytorialnej w przypadku "ziem wyzyskanych"(Pawlak) jest cokolwiek trudne
    dla nowych mieszkańców tych ziem. Uważam jednak, że młode pokolenie, urodzone
    już na tych ziemiach, ma pełne prawo do mówienia o nich "moja Ojczyzna". Czy
    wobec tego Ojczyzną Żarowian jest Ziemia Lubuska? Czy godzicie się na
    zawfałszowanie historycznego dziedzictwa tych ziem tylko po to, aby zaspokoić
    wojewódzkie ambicje Zielonej Góry? (Co ty na to crooliku i inni żarscy
    forumowicze?). PZDR Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Ciekawe sympozjum u Karmelitów w Poznaniu
    Ciekawe sympozjum u Karmelitów w Poznaniu
    sympozjum

    "Ku Bogu obecnemu w duszy"
    z bł. Elżbietą od Trójcy Przenajświętszej

    13 listopada - 15 grudnia 2006
    Karmelici Bosi - Poznań, ul. Działowa 25
    samotnia św. Rafała (wejście z boku kościoła)



    Program Sympozjum

    Poniedziałek 13 listopada

    16:00 Eucharystia inauguracyjna (kościół)
    17:00 Słowo wstępne (o. Prowincjał Marian Stankiewicz)
    17:30 Życie teologalne bł. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej (o. J. Gogola
    OCD - Kraków)
    18:10 Przerwa
    18:30 Poszukiwanie tożsamości wobec szumu medialnego (J. Workowska - Kraków)
    19:10 Nauka bł. Elżbiety o milczeniu (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)

    Wtorek 14 listopada

    17:00 Św. Augustyn: Adoracja Trójcy Świętej obecnej w sercu człowieka (ks. bp
    M. Jędraszewski - Poznań)
    17:40 Czy jest możliwa mistyka w buddyzmie? (ks. St. Urbański - Warszawa)
    18:20 Przerwa
    18:40 Przesłanie błogosławionej Elżbiety (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)

    Środa 15 listopada

    17:00 Po co nam Kościół? Po co nam kapłaństwo? (ks. Henryk Seweryniak - Płock)
    17:40 Desakralizacja życia - propozycja czy zagrożę (Grzegorz Górny - Warszawa)
    18:20 Przerwa
    18:40 Bł. Elżbieta i jej kapłańska misja (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Ciekawe Sympozjum u Karmelitów w Poznaniu.
    Ciekawe Sympozjum u Karmelitów w Poznaniu.
    sympozjum

    "Ku Bogu obecnemu w duszy"
    z bł. Elżbietą od Trójcy Przenajświętszej

    13 listopada - 15 grudnia 2006
    Karmelici Bosi - Poznań, ul. Działowa 25
    samotnia św. Rafała (wejście z boku kościoła)



    Program Sympozjum

    Poniedziałek 13 listopada

    16:00 Eucharystia inauguracyjna (kościół)
    17:00 Słowo wstępne (o. Prowincjał Marian Stankiewicz)
    17:30 Życie teologalne bł. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej (o. J. Gogola
    OCD - Kraków)
    18:10 Przerwa
    18:30 Poszukiwanie tożsamości wobec szumu medialnego (J. Workowska - Kraków)
    19:10 Nauka bł. Elżbiety o milczeniu (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)

    Wtorek 14 listopada

    17:00 Św. Augustyn: Adoracja Trójcy Świętej obecnej w sercu człowieka (ks. bp
    M. Jędraszewski - Poznań)
    17:40 Czy jest możliwa mistyka w buddyzmie? (ks. St. Urbański - Warszawa)
    18:20 Przerwa
    18:40 Przesłanie błogosławionej Elżbiety (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)

    Środa 15 listopada

    17:00 Po co nam Kościół? Po co nam kapłaństwo? (ks. Henryk Seweryniak - Płock)
    17:40 Desakralizacja życia - propozycja czy zagrożę (Grzegorz Górny - Warszawa)
    18:20 Przerwa
    18:40 Bł. Elżbieta i jej kapłańska misja (o. Didier-Marie Golay OCD - Paryż)

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Tramwaje elblaskie
    "NO" fajne te tramwaje :) Ładne macie i OK :) :) :) Tylko po co je
    tu pokazujecie? Mają wzbudzać zazdrość? Podziw? A może to jakieś
    poszukiwanie tożsamości? Tylko tramwaje do tego się nie nadają bo
    akurat tramwaje występują w wielu miastach... Ja raczej
    utożsamiałbym Elbląg z Kanałem i malowniczym portem. Potem
    Bażantarnią i oczywiście z tym co zostało po ZAMECHU a więc
    tradycjami w robieniu turbin. Tramwaj to tramwaj nic w tym
    szczególnego ani niezwykłego :) :) :) A może jest coś jeszcze
    niepospolitego w Elblągu o czym nie wiemy??? (Oprócz Generallo :) Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: TVIND - wiedz co Ci grozi
    Uffff. Oczy bola od monitora. Tyle zacieklosci, zacietrzewienia, jednym
    slowem poszukiwanie tozsamosci. I slusznie ktos zauwazyl, ze taniej jest
    samemu pojechac i zobaczyc Swiat za wlasne pieniadze. Niekoniecznie trzeba
    ubierac to w idealy, pieprzyc o glodujacych dzieciach i schorowanych
    staruszkach, bo w sasiedztwie jest ich na dlugie lata pracy pod kazda
    szerokoscia geograficzna. Ludzie na calym swiecie sa tacy sami !!! Nieistotne,
    jakim jezykiem sie posluguja, w co wierza, co jedza, w co sie ubieraja. Smutne
    jest tylko to, ze zawsze znajdzie sie jakis gnoj potrafiacy to wykorzystac. A
    naiwny ludek wypluwa sobie pluca toczac czcze dyskusje, podczas kiedy rzeczony
    wozi dupe luksusowa limuzyna. I srednio mnie pociesza wiadomosc, ze na chwile
    trafil do aresztu. Na jego adwokata pracuje w koncu pare milionow naiwnych
    ludzi z dobrymi intencjami. Obronca z urzedu pewnie nie bedzie potrzebny,
    hehe! Jezeli im z tym dobrze, niech tak zostanie. Naiwnych nie brak, a czym to
    sie niby rozni od polityki jakiegokolwiek kosciola ?! Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: moja córka....
    Psycholog, psychiatra, obserwacja, testy osobowosci (jesli to mozliwe w tym
    wieku), jakies badania poziomu meskich hormonow

    Trudno orzec, czy to poczatek jakichs niezbyt dobrze rokujacych zaburzen
    osobowosci, czy tez dosc czeste w tym wieku poszukiwanie tozsamosci przez
    tozsamosc negatywna i bunt. W kazdym badz razie z tego co piszesz nie traktowal
    bym tego jako czegos, co przeminie. Lepiej dluchac na zimne.

    Mozesz do niej dotrzec, czy zupelnie Cie odrzuca i ignoruje ? Jesli nie mozesz,
    sprobuj dotrzec do tego kto/co jest dla niej autorytetem i dzialaj przez ten
    wlasnie kanal komunikacyjny
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: uwiera mnie moj homoseksualizm
    Jezus Maria!!!
    Aż słów mi brak - skąd się biorą tacy nietolerancyjni ludzie??? Nic
    ino imprinting (jest na to polskie słowo - nie trzeba się popisywać
    zagramanicznym) albo chore dzieciństwo ;) nie inaczej
    A poważnie - autorze wątku - mądry psycholog i konkretne
    rozgrzebanie sprawy. Nie poszukiwanie tożsamości jak ktoś bredził bo
    wygląda na to, ze wiesz czego potrzebujesz. Ale moze się znajdzie
    inny powód trudności w nawiązaniu stałych relacji? Może. Zawsze
    warto spróbować. I tyle. Zdrowyś na ciele i łumyśle. Ament.
    Jak jakiś homofob zechce mnie obrzucić błotem - niech się nie
    wysila - nie rusza mnie to.
    A orientacja nie określa że ktoś może lub musi mieć problemy ze
    zwiazkami. Setki hetero są sami jak palce, wybierają niewłaściwych
    partnerów itd. Uszy do góry i nie poddawać się. I już :) i
    powodzenia Ci życzę. Szczerze i z serca.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Moja historia
    "mania poszukiwawcza"? poszukiwanie tożsamości jest "manią"wg ciebie?
    działania bliźniaczki tłumaczyłabym zbyt wielkimi emocjami, natomiast nie w
    kategoriach normy lub jej braku, a już na pewno nie wartościowałabym, że "na
    pewno nie jest twoją rodziną", bo jest, i zaprzeczanie temu jest niepoważne.
    biologiczni to nie wszystko, podobnie jak adopcyjni to nie wszystko. cechy
    temperamentu, inteligencję środowisko, domowe jak i rówieśnicze, może zmienić,
    ale ten wpływ nie jest tak wielki, jak by ci się mogło wydawać. poza tym wpływ
    środowiska jest interakcyjny - rodzice adopcyjni nie chowają swojego "adoptusia"
    pod kloszem, prwada? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Sąd Apelacyjny: Wicepremier Gosiewski musi prze...
    Kto przeprosi naród za Gosiewskiego...
    Kto przeprosi naród za Gosiewskiego, byłego studenta Lecha
    Kaczyńskiego..
    Z podania o pracę...Edgara Gosiewskiego...
    ..Zwracam się z uprzejma prośbą, o przyjęcie mnie do pracy w "tanim,
    solidarnym państwie", w charakterze czwartego wicepremiera, premiera
    bez teki. Prośbę swoją motywuję, gdyż studiowałem na Uniwersytecie
    Gdańskim, zaznaczam, że bez kozery było to na wydziale Prawa i
    Administracji. Teraz pokrótce przedstawię swoje merytoryczne
    kompetencje, które posiadam w obszarze szczegółowego wykształcenia.
    Mylną jest insynuacja jakobym studiował z perypetiami, gdyż
    czasookres studiowania był ambiwalentnie sprzężony z działalnością
    polityczną. Zaczął żem studia w roku pańskim 1983 i już w roku Anno
    Domini 1997 odebrałem dyplom prawniczy z macierzystego, przypisanego
    do mojej rejonizacji wydziału, co dało w dużym skrócie 14 lat
    edukacji.
    Czasookres studiowania był przesłanką do podjęcia działalności na
    płaszczyźnie politycznej, gdyż bardzo mnie ten aspekt ludzkiej
    egzystencji interesował w całej rozciągłości rozwoju na przestrzeni
    wieków frapował. Moje poszukiwanie tożsamości ideowej u zarania
    wyszło z pionu komunistycznego, zapisałem się do partii PZPR, która
    w ówczesnych warunkach geopolitycznych była rękojmią katalizatora
    awansu społecznego, czym od dziecka byłem żywo zainteresowany. Po
    zmianie koniunktury i aury politycznej, moje drogi z partią matką
    PZPR się rozeszły, w związku z powyższym udałem się do NZS, gdzie
    szlifowałem swoje pierwsze szlify działacza nowej fali. Mimo
    wszystko czegoś mi w życiu moim brakowało w sensie rozumienia
    politycznego. Ciągło mnie do partyjnej macierzy PZPR i jednocześnie,
    nie powiem, podobało mi się w NZS. (cdn)
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: poszukiwanie tożsamości :)
    Smutny ten wątek.

    Bo widzicie, tu nie chodzi o poszukiwanie tożsamości przez jakąś kobietę lub
    grupę kobiet, które jakoś nie potrafią jej znaleźć, zdecydować się na jakiś
    rytuał incjacyjny etc.

    Chodzi o to, że w ogóle nie ma czegoś takiego jak kobieca tożsamość. To pojęcie
    nie jest wcale zdefiniowane.

    A zachowania "typowo kobiece", oczekiwane po kobietach, zdefiniowane są poprzez,
    a raczej w przeciwstawieniu do predefiniowanych zachowań "typowo męskich". Po
    prostu, kobieta to osoba, która NIE robi tego, co przystoi mężczyźnie, oraz robi
    to, co nie przystoi mężczyźnie. A więc niestety, kobieta definiuje się tylko
    poprzez mężczyznę.

    Był tu w wątku taki list o tym, że "wszystko, co ciekawe robiłam w życiu,
    robiłam wspólnie z mężczyznami". Rzeczy typowo kobiece są nudne. Nie można nawet
    powiedzieć, że "robi się" rzeczy typowo kobiece, bo polegają one na bierności
    lub zaniechaniu.

    Mężczyzna podejmuje ryzyko - kobieta nie podejmuje ryzyka.
    Mężczyzna atakuje - kobieta współodczuwa.
    Mężczyzna walczy - kobieta poświęca się.


    A teraz uwaga!!! Coś pozytywnego!!!

    Z drugiej strony, takie totalne niezdefiniowanie "istoty kobiecości" pomaga
    kobietom. Wbrew pozorom, względnie łatwo jest wyłamać się z tradycyjnego
    szablonu zachowań "typowo kobiecych". Kobieta może pozwolić sobie na kaprys
    chodzenia w spodniach i krawacie, uprawiania sztuk walki (czy wiecie, że w
    skrajnie patriarchalnym starożytnym Rzymie były bogate ekscentryczki, które
    uprawiały gladiatorstwo?), kobieta może zacząć być ryzykantką, zacząć być
    stanowcza lub agresywna. Nie jest to bardzo łatwe, lecz _względnie_łatwe_.

    A dlaczego? Ano dlatego, że z powodu niezdefiniowania "istoty kobiecości"
    wszystkie te damskie pomysły społeczeństwo łatwo traktuje jako kaprys i
    nieszkodliwy ekscentryzm.

    Co innego z mężczyznami. Rola mężczyzny jest doskonale określona. Wykroczenie
    poza nią nie jest traktowane lekko. Co pomyślicie o mężczyźnie, który, choćby po
    domu, lubi chodzić w spódnicy? O mężczyźnie, który siada na ławce w parku i
    zaczyna robić na drutach? O mężczyźnie, który ucieka przed pająkiem? O
    heteroseksualnym mężczyźnie, który głaszcze drugiego mężczyznę po ramieniu? O
    nie! To nie kaprys, nie ekscentryzm! Społeczeństwo zaczyna zastanawiać się: coś
    z tym człowiekiem jest nie w porządku! Może jednak jest gejem? Może jest
    transseksualistą? Ma coś z hormonami?

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: pierwsza rysa
    Hmmm. Przed śłubem nie było rysy tylko miłość. I myślę, że kilka lat
    po ślubie też. Głeboko się nad tym zastanawiałem. Pierwsze pięć lat
    mojego małżeństwa było naprawdę dobre. Dużo fajnych momentów, jakies
    zrozumienie. Pierwsze dziecko. Radość. Żadnych wątpliwości. Owszem
    kłóciliśmy się, ale nic mi do głowy nie przychodzi znaczącego. Potem
    jakaś zmiana. Kryzys. Ale do przejścia. Drugie dziecko. Problemy
    zdrowotne. I nagle totalna zmiana. Bunt, wszystko na nie,
    poszukiwanie tożsamości u byłej żony w opozycji do mnie. Im więcej
    ją wspierałem, im więcej osiągała zawodowo, tym gorzej było w
    małżeństwie. Ona uzyskała duży awans w pracy i nagle wszystko szlag
    trafił. Taki moment mojego zawahania to był kilka lat temu, kiedy
    powiedziała, że nie jedzie ze mną do Niemiec na długi weekend
    majowy. To był 2004 rok. Po roku kiedy wspięła się na wyżyny
    profesjonalne pojechała po mnie równo. Ja akurat straciłem pracę
    swoją i zaczynałem ze swoją firmą od zera. Żadnego wsparcia, nagły
    brak szacunku, zafascynowanie korporacją i pomiatanie tym co ja
    pomału budowałem po odejściu z firmy wspólnej. I potem już tylko
    jakieś ochłapy. I moje zdumienie bezgraniczne - ale o co chodzi?
    Zacząłem się złościć, zaczęliśmy się kłócić. Myślę, że tak bardzo
    chciała rywalizować ze mną, pokazać mi, że jest lepsza. Nie wiem po
    co? Nigdy jej nie dołowałem, ciągnąłem ją w górę i pomagałem jej w
    tym również w życiu codziennym. No dobra nie biłem jej pokłonów.
    Tego pewnie potrzebowała. A mi się wydawało, że to fajnie, że żona
    coś osiągnęła. Pomyliłem się bardzo.

    A w kwestii pobocznej. Rozumiem Nangę. Ja osobiścię uważam się za
    deistę. Wierzę w Boga, ale nie sądzę, żeby ingerował w nasze
    życie.Czuję, że jest kiedy się gapię w swoim teleskopie na odległe
    galaktyki. Ale On wydaje mi sie tak odległy od naszych spraw, jak
    odległe gwiazdy czy galaktyki. I dalej ta filozofia deistyczna mówi,
    że jeden i ten sam człowiek może równocześnie czynić dobro jednemu
    człowiekowi i zło drugiemu w zależności od relacji, w których się
    znajdujemy.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Arnhild Lauveng w PL!!! WARSZAWA & TRÓJMIASTO
    Arnhild Lauveng w PL!!! WARSZAWA & TRÓJMIASTO
    Wydawnictwo Smak Słowa gorąco zaprasza na warszawskie spotkania z Arnhild Lauveng - autorką znakomitych książek: "Byłam po drugiej stronie lustra" i "Niepotrzebna jak róża", które odbędą się w dniach 15-17 listopada w Warszawie i Trójmieście.

    Zachęcam z całego serca, tak do przeczytania książek, jak i udziału w spotkaniu. Ja się wybieram. Ktoś jeszcze z Warszawy? Matrioszko? Lolinko? Mam 2 miejsca na kanapie dla gości z Wrocławia / Żywca / itp itd jakby co.

    Plan spotkań

    WARSZAWA (15-16 XI)

    15 listopada 2009 (niedziela):

    godzina 14.00 – podpisywanie książki w księgarni Notabene w CH Klif przy Okopowej

    godzina 17.00 – Czuły Barbarzyńca, ul. Dobra 31 – spotkanie promocyjne z czytelnikami poprowadzi Dariusz Bugalski z radiowej Trójki

    16 listopada 2009 (poniedziałek)

    godzina 14.00 - wykład "Powrót do zdrowia i poszukiwanie tożsamości", Wydział Psychologii UW, ul. Stawki 5/7

    TRÓJMIASTO (17 XI, wtorek)

    godzina 11:00-13:00 - wykład podczas konferencji "Życie ze schizofrenią" Biblioteka Główna UG Gdańsk, ul. Wita Stwosza 53

    godzina 19:00 - spotkanie z czytelnikami w klubie "Atelier" ul. Mamuszki 2, Sopot

    Zdjęcia ze spotkań ubiegłorocznych zobaczyć tu:
    www.smakslowa.pl/wydarzenie,8,1/
    Wywiad z Arnhild przeprowadzony po publikacji polskiego wydania "Byłam po drugiej stronie lustra" jest dostępny w portalu
    www.psychiatria.pl/txt/a,5802,0,Wywiad%20z%20Arnhild%20Lauveng,%20autork%C4%85%20ksi%C4%85%C5%BCki%20%22By%C5%82am%20po%20drugiej%20stronie%20lustra%22
    (strona nie otwiera się w firefoxie, trzeba oglądać explorerem).

    książki są świetne!

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czemu nie lubicie ślązaków
    Gość portalu: Franek napisał(a):

    > Drogi do Zwardonia i Cieszyna budowane sa na mocy decyzji Generalnej Dyrekcji
    > Dróg, i ona tez je finansuje ze srodkow budzetu centralnego i pieniedzy
    > pomocowych. Podobnie jest z droga Katowice-Bielsko. To wszystko sa drogi
    > KRAJOWE. Wojewodzka droga to np. polaczenie Bielsko-Szczyrk. Lepiej nie mowic
    > jak wyglada. Łata na łacie a pomiedzy nimi dziury.
    > Na szpital wojewodzki, jako na inwestycje centralna pieniadze daje tez w
    > calosci budzet centralny. Wojewodztwo jest tu tylko posrednikiem.
    > Tak oto wygladaja śląskie dobrodziejstwa dla Podbeskidzia.

    Drogi kolego!
    ktoś te pieniądze załatwia. Jak chyba wiesz, dziś podstawą dobrobytu regionu
    jest skuteczny lobbing.
    poza tynm Twoje zarzuty są wewnętrznie sprzeczne. Skoro to Warszawa o wszystkim
    decyduje, to dlaczego, wszyscy wieszacie psy na Śląsku i Ślązakach?
    Skoro wszystko robi się dla górników, to czemu tak ważna dla nich droga wciąż
    jest wąskim gardłem??? (chodzi o trasęe BB. - Szczyrk)

    poza tym - organem założycielskim szpitala pod Szyndzielnią jest marszałek
    województwa, a nie min. zdrowia...
    Ponadto - moim zdaniem., nie ma czegoś takiego jak podbeskidzie. To wymysł
    ludzi z zewnątrz, którzy się w mieście osiedlili w oderwaniu od jego korzeni.
    Naturalną tendencją ludzi znikąd jest poszukiwanie tożsamości. wymyślono więc
    dziwaczny twór - Podbeskidzie.
    Zupelnie inną kwestią jest, gdzie należało miasto - duopolis o róznych
    korzeniach przydzielić - Małopolska czy śląsk. Tu nie ma dobrego rozwiązania,
    chyba, ze zrobimy Wolne Miast BB. - coś na kształt WM Gdańsk, czy niemieckiego
    Hamburga...

    A może by tak nazwać powiat bielski powiatem beskidzkim???

    Pozdrawiam Serdecznie
    Dom
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czym jest Podbeskidzie???
    Gość portalu: dom napisał(a):

    > Witam!
    > Moim zdaniem, nie ma czegoś takiego jak Podbeskidzie. To wymysł ludzi z
    > zewnątrz, którzy się w mieście osiedlili w oderwaniu od jego korzeni.
    > Naturalną tendencją ludzi znikąd jest poszukiwanie tożsamości. wymyślono
    więc
    > dziwaczny twór - Podbeskidzie.
    > Zupelnie inną kwestią jest, gdzie należy miasto -duopolis o różznych
    korzeniach
    >
    > przydzielić - do Małopolski czy Śląska. Tu nie ma dobrego rozwiązania, chyba,
    > ze zrobimy Wolne Miasto BB. - coś na kształt WM Gdańsk, czy niemieckiego
    > Hamburga...
    >
    > A może by tak nazwać powiat bielski powiatem beskidzkim???
    >
    > Pozdrawiam Serdecznie
    >
    > Dom
    > PS. Co do solidarnościowych korzeni nazwy Podbeskidzie - to wydaje się, że
    nie
    > chciano łączyć sie ze śląsko-dąbrowską "Solidarnością" z obawy, że problemy
    > wielkoprzemysłowego Śląska i Zagłębia zagłuszą tutejsza specyfikę. Poza tym
    > region śląsko-dąbrowski miał 5 razy więcej członków (co wynika z wielkiej
    > przewagi demograficznej GOP-u).Stworzono więc własna strukturę. I dobrze.
    tylko
    >
    > ta nazwa...

    Chłopku, przestań obrażać innych. Posługuję się nazwą Podbeskidzie, czuję się z
    tym terenem związany, nie jestem Ślązakiem ani Krakusem tylko bielszczaninem (
    i to, co dla ciebie istotne, od urodzenia a nawet od pokoleń) i nie chcę by
    jakieś mądrale tłumaczyły mi, że jestem elementem napływowym bez lokalnej
    tożsamości. To jest po prostu obrażliwe dla mnie, mojej rodziny i moich dzieci.
    Autor postu "Dlaczego nie lubicie Ślązaków" powinien poczytać Wasze wypowiedzi
    i już wtedy przestałby naiwnie pytać dlaczego: po prostu z powodu Waszej
    arogancji często spowodowanej niewiedzą.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Lubuszanka poprowadzi główne "Wiadomości" TVP
    > Suwałki proszę pana są w Podlaskiem :)

    Eeech… Dobre. W kategorii głupich pomyłek to będzie jedna z moich ulubionych. (Na równi z przepytywaniem współpracowników kim jest Jack Daniels – to na kanwie relacji z imprezy, na której „najfajniejszy był Jack Daniels”, etc. ;) ).

    Natomiast wracając do meritum. Ja rozumiem poszukiwanie tożsamości regionalnej. Jak najbardziej. Tylko uważam, że ktoś kto stworzył woj. lubuskie i nazwał je tak a nie inaczej, zrobił Wam wielką krzywdę. Bo to się nie trzyma, za przeproszeniem – kupy. Nie dość, że brzmi sztucznie („trąci ściemą”), to utrudnia jeszcze czerpanie z tradycji regionu (a w zasadzie regionów w tym przypadku). Przecież spuścizna kulturowa tych ziem jest szalenie cenna właśnie dla budowy współczesnej, nowoczesnej tożsamości regionalnej. A „terminologia lubuska” prowadzi do zafałszowania tej spuścizny, zafałszowania historii. Kto by chciał budować swoją tożsamość na kłamstwach?

    Dla kogoś, kto poczuł się już Lubuszaninem, brzmieć musi to jak obraza majestatu. Hmm, może nawet Atak. Atak na regionalną tożsamość. Otóż nic podobnego. Ja Wam życzę rozkwitu tej tożsamości regionalnej. Każdy myślący człowiek ma do niej święte prawo. Tyle tylko, że nie warto budować zamków na piasku. Nie warto oszukiwać siebie i innych, naginać geografii i historii do własnych potrzeb. (Własnych? Na pewno? A może potrzeb grupy urzędników i dziennikarzy?) Jeśli coś ma być trwałe, przekonujące i atrakcyjne, to powinno opierać się na prawdzie, na rzeczywistości. Jeśli trwała, przekonująca i atrakcyjna ma być tożsamość regionalna, to musi wyrastać z uczciwego spojrzenia na spuściznę kulturową, cywilizacyjną tych ziem. A nie na udawaniu, że tej ostatniej nie ma. Nie na jej fałszowaniu.

    Dlatego rozumiem zastrzeżenia tych osób, którym „Lubuszanka” wydaje się śmieszna i nie na miejscu. Zgadzam się z nimi. I nie zazdroszczę Bogu ducha winnym ludziom, którzy poczuli się już „Lubuszanami”. Straszny pasztet i strasznego gniota zafundowała Wam ta reforma administracyjna z 1999. Brnąć w te bzdury – trudno. Rozstać się z nimi, to tak jakby stracić kawałek siebie. Też trudno.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: -17 na dworze, +17 w bloku na Sienkiewicza - SM!!!
    Odpowiadam bielszczaninowi
    Tamta dyskusja przerwana została od momentu, gdy zwróciłem uwagę "cydzowi",
    który zamiast merytorycznie odnieść się do słów "bielskiegoslachcica" zaczął
    drwić z jego słownictwa. Kultura wymaga, aby nie robić tego w ten sposób.
    Dalej poszło jak poszło.
    Natomiast jeżeli chodzi o mniejszość ukraińską, to znając to środowisko z
    różnych "stron", nie raz już wypowiadałem się na ten temat. A czy czy
    teoria "bielskiegoslachcica" jest słuszna? Nie uważam się za autorytet godny
    wypowiadania opinii na ten temat. Mogę jedynie wypowiadać swoje spostrzeżenia.
    Choć uważam, że wypowiedzi r.pidlaszuka są tendencyjne i ukazują nasz region
    jako zamieszkały tylko przez mniejszość ukraińskopodobnojęzyczną. Jako
    mieszkaniec Podlasia od urodzenia nie spotkałem się od połowy lat 90-tych
    wogóle z jakąkolwiek oznaką, że język uważany przeze mnie za białoruski ma coś
    wspólnego z j. ukraińskim. Wiem też, że poszukiwanie tożsamości przez tych
    obecnych ukraińców jest związane z ówczesną władzą samorządową, która
    przyczyniła się do rozkwitu "ukraińskości" mieszkańców powiatu bielskiego.
    Doszło nawet do takich przekłamań jak w "bielskim porannym", gdzie garstkę
    Ukraińców pokazuje się, jakby stanowiła największą część ludności regionu.
    Mam prawo nie zgodzić się teoriami niektórych forumowiczów, bo to jest podstawa
    do dyskusji, ale bez bluzgania.
    Wiem też, że forumowiczom używającm nicków bardzo podobnych "serwispodlasia"
    zależy na wprowadzaniu zamieszania.
    Więcej nie mam nic do dodania.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: A jednak Gosiu
    CV + list motywacyjny
    Nieoficjalnie udało się dotrzeć do wyżej wzmiankowanych materiałów.
    Warto je zachować dla potomności.

    Oryginały na matka-kurka.net

    Tu wklejam dla niewtajemniczonych i ku chwale wiecznej.

    Zwracam się z uprzejma prośba o przyjęcie mnie do pracy w `tanim solidarnym
    państwie', w charakterze czwartego wicepremiera premiera bez teki. Prośbę swoją
    motywuję gdyż studiowałem na Uniwersytecie Gdańskim, zaznaczam, że bez kozery
    było to na wydziale Prawa i Administracji. Teraz pokrótce przedstawię swoje
    merytoryczne kompetencje, które posiadam w obszarze szczegółowego wykształcenie.
    Mylną jest insynuacja jakobym studiował z perypetiami, gdyż czasookres
    studiowania był ambiwalentnie sprzężony z działalnością polityczną. Zaczął żem
    studia w roku pańskim 1983 i już w roku Anno Domini 1997 odebrałem dyplom
    prawniczy z macierzystego, przypisanego do mojej rejonizacji wydziału, co dało w
    dużym skrócie 14 lat edukacji. Czasookres studiowania był przesłanką do podjęcia
    działalności na płaszczyźnie politycznej, gdyż bardzo mnie ten aspekt ludzkiej
    egzystencji interesował w całej rozciągłości rozwoju na przestrzeni wieków
    frapował. Moje poszukiwanie tożsamości ideowej u zarania wyszło z pionu
    komunistycznego, zapisałem się do partii PZPR, która w ówczesnych warunkach
    geopolitycznych była rękojmią katalizatora awansu społecznego, czym od dziecka
    byłem żywo zainteresowany. Po zmianie koniunktury i aury politycznej, moje drogi
    z partią matką PZPR się rozeszły, w związku z powyższym udałem się do NZS, gdzie
    szlifowałem swoje pierwsze szlify działacza nowej fali. Mimo wszystko czegoś mi
    w życiu moim brakowało w sensie rozumienia politycznego. Ciągło mnie do
    partyjnej macierzy PZPR i jednocześnie, nie powiem, podobało mi się w NZS.

    Koniec końców odnalazłem, interesujący moją osobę, polityczny kompromis.
    Naprzeciw moim oczekiwaniom połączenia ideowości, mentalności i gwarancji awansu
    oferowanej przez PZPR z takim trochę politycznym orientem, okraszonym lekką
    nutką podziemia NZS, wyszła partia PC (obecnie błogosławiony między partiami
    PiS), która łączyła tradycje PZPR i dorabiała się tradycji opozycyjnych. Nie bez
    znaczenia jest fakt, że moje członkowstwo w PC było już obwarowane
    bezpieczeństwem, gdyż działanie owo miało miejsce w czasookresie, gdy już nie
    było ZOMO i aresztowań. Ten istotny fakt był dla mnie warunkiem koniecznym
    `sinequanon', ponieważ z góry `apriorii' przyjąłem troskę o rodzinę jako że
    oczywiście bardzo szanuję etos wartości katolickich. Jako żarliwy `katolik'
    poślubiłem posłankę na sejm Gosiewską i natychmiast przystąpiłem do aktu
    powiększania rodziny, co jest celem samym w sobie zbożnym. Poczęte życie, dalej
    zwane dzieckiem ugruntowało moje małżeństwo, ale ponieważ spotkałem na swojej
    ścieżce życia Betę zostałem pochłonięty nowym uczuciem po całości. Natychmiast
    zrezygnowałem z małżeństwa z żoną posłanką i pozostawiłem wzmiankowaną z jednym
    naszym potomstwem, gdyż po rozwodzie zaślubiłem się ponownie w realiach
    urzędowych z żoną Beatą, celem wypełnienia `katolickiego' obowiązku poszerzania
    liczby ogólnej bożego stadka. Żona Beta powiła mnie dwójkę żyć poczętych dalej
    zwanych dziećmi i w sumie to ja mam trzy dzieci, bo z żona moja byłą jedno, co
    jej zostawiłem ku radości i zabezpieczania na starość i z żoną obecną, co ja
    poślubiłem onegdaj ma dzieci w liczbie sztuk dwie. Kończąc swoje CV motywacyjne,
    nie skromnie, ale za to dla równowagi asertywnie dodam, gdyż, bo uzupełnię
    dorobek żywota o osiągnięcia inwestycyjne w areale przemysłu ciężkiego i kolei
    żelaznej. W tym miejscu chciałbym zaawizować swoje przedsięwzięcie inwestorskie,
    czyli wyprodukowanie przystanku kolejowego w miejscowości Włoszczowa, powiat
    Łękołody. Łączna wartość wyprodukowanej inwestycji szacuje się około circa parę
    milionów, co zaowocowało zatrzymaniem się pociągu ekspresowego relacji Kraków -
    Warszawa, w wzmiankowanej miejscowości Włoszczowa, jako jedynego tego typu i w
    ogóle przystanku na tej relacji. Dziękuję niniejszym za odczytanie mojego wywodu
    i z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby, przy okazji chciałbym
    erdecznei pozdrowić stryja SLD Jarosława, jego brata teścia SLD Lecha i młodą
    parę, co powinno ułatwić pozytywne rozpatrywanie petycji mojego autorstwa.

    Łączę wyrazy szacunku poważaniem:

    Przemysław Edgar

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Świat poniżej pasa
    Bóg kocha każdego człowieka
    Jakie jest chrześcijańskie stanowisko wobec homoseksualizmu?

    Biblia mówi o Bożej miłości do wszystkich ludzi. Bóg kocha każdego człowieka,
    niezależnie od rasy, koloru skóry, pochodzenia społecznego czy orientacji
    płciowej. Podejmując ten temat jestem świadom cierpień, jakie wielu ludzi znosi
    w związku z tą właśnie dziedziną życia. Jezus przyszedł nie po to, by nas
    potępić, ale by zbawić (J 3,17). Podobnie wspólnota chrześcijańska powinna
    okazywać wrażliwość i zrozumienie wobec tych, których seksualna orientacja jest
    przyczyną codziennych zmagań, akceptując ich jako istoty ludzkie, umiłowane
    przez Boga.
    [...]
    Chociaż zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, wszyscy jesteśmy istotami upadłymi,
    tzn. nikt z nas nie jest bez grzechu. Omawiając wcześniej seks przedmałżeński
    stwierdziliśmy, iż każda dziedzina naszego życia jest skażona grzechem. Wszyscy
    jesteśmy obciążeni winą z powodu grzechów natury erotycznej i nikt z nas nie ma
    prawa rzucić kamieniem w kogoś innego, choć niestety pod tym względem Kościół
    źle się zapisał w historii. Do ludzi gotowych ukamienować kobietę przyłapaną na
    cudzołóstwie Jezus powiedział: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy
    rzuci na nią kamieniem” (J 8,7).
    Jezus, który był tam jedyną bezgrzeszną osobą uprawnioną do rzucenia kamienia,
    nie uczynił tego. Raczej okazał jej wielkie współczucie i miłość. Ale też
    powiedział: “Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Zostaliśmy powołani, aby iść
    za przykładem Chrystusa, czyli kochać i akceptować ludzi bezwarunkowo.
    Jednocześnie musimy nazwać grzech grzechem i więcej go nie tolerować.
    Jest to wyjątkowa kombinacja. W zasadzie wobec homoseksualizmu ludzie przyjmują
    jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedni takie osoby potępiają i są nastawieni
    wrogo. Ich stanowisko streszcza się w słowach: “Wszystkich wystrzelać”. Inni
    natomiast, akceptując ludzi, tolerują ich grzech. Powiadają, iż praktyka
    homoseksualna nie jest niczym złym.
    Wezwano nas do tego, byśmy homoseksualistom okazywali miłość. Jednak okazywanie
    miłości nie oznacza przymykania oczu na grzech. Raczej odwrotnie. Gdy Widzimy
    dziecko zamierzające przebiec ruchliwą jezdnię, krzykniemy “Uważaj, nie rób
    tego!” nie po to, żeby popsuć mu zabawę. Ostrzegamy dlatego, bo je kochamy i
    nie chcemy, by cierpiało. Podobnie też musimy występować, gdzie to możliwe,
    przeciwko praktyce homoseksualizmu. Jest rzeczą karygodną propagować
    homoseksualizm w szkołach. Wysoce niewłaściwe jest ordynowanie na przywódcze
    stanowiska kościelne aktywnych homoseksualistów, którzy nie zamierzają porzucić
    swego stylu życia.
    Z drugiej strony, powinniśmy ludzi kochać i z otwartymi ramionami przyjmować
    ich do kościoła. Jak pisze John Stott: “U źródła homoseksualizmu tkwi głęboka
    samotność, naturalne ludzkie pragnienie wzajemnej miłości, poszukiwanie
    tożsamości i tęsknota za pełnią życia. Jeśli homoseksualiści nie znajdują tego
    w miejscowej »rodzinie kościelnej«, to nie mamy prawa posługiwać się tym
    określeniem”. (8)
    Osobom zorientowanym homoseksualnie trzeba zapewnić bezpieczne środowisko, w
    którym mogą spotkać kogoś, z kim mogliby porozmawiać i się pomodlić. Wielu z
    nich nie potrafiło komukolwiek opowiedzieć o swych wewnętrznych zmaganiach.
    Możliwość zwierzenia się z własnych problemów jest nierzadko pierwszym krokiem
    wnoszącym światło w tę ich ciemność.
    Co więcej, Kościół powinien znajdować się na pierwszej linii frontu, niosąc
    nadzieję i uzdrowienie ludziom z AIDS i HIV. Szczytnym przykładem jest tu ACET
    (AIDS Care Education and Training – Edukacja i Szkolenie do Opieki nad Osobami
    z AIDS). Organizacja ta stara się służyć chorym na AIDS, zapewniając im
    praktyczną pomoc w sposób pełen szacunku. Zarażonych zachęca się, by myśleli
    pozytywnie o swej przyszłości; zaś ludzi młodych szkoli się, aby ich uchronić
    przed zarażeniem się tą chorobą.
    Od początku do końca kluczem jest tu miłość. Bóg w swej miłości dał nam seks.
    Ale też, kierując się tą samą miłością, wyznaczył nam granice. Zapewne jego
    serce krwawi, kiedy widzi, w jakie wpadliśmy tarapaty. W swojej miłości posłał
    Jezusa, aby nam przynieść przebaczenie i moc do opierania się pokusom, a także
    uzdrowienie. Jesteśmy wezwani, by iść w jego ślady i kochać tak, jak on nas
    ukochał.

    całość, link:
    homoseksualizm.chrzescijanin.pl/modules/sections/index.php?op=viewarticle&artid=16&page=1 Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Polak - nie brzmi dumnie
    Witam, witam, wlasnie kogos takiego sie spodziewalem, chcialbym postukac sobie
    w klawiature i wymienic opinie.

    W zasadzie ja los ludzi wysiedlonych na "ziemie odzyskane" a nawet tam
    urodzonych uwazam za smutny i rozumiem ich poszukiwanie tozsamosci (szczegolnie
    tych tam urodzonych, bo przesiedleni moga zyc wspomnieniami). Proby
    identyfikacji z tradycja miasta, w ktorym sie mieszka, a z ktorym sie nie ma
    nic wspolnego sa moze zrozumiale, ale skazane albo na porazke albo na
    schizofrenie albo na postawy "do Berlina nam blizej w sensie nie tylko
    geograficznym".

    A dzisiejsi mieszkancy Wroclawia nie maja z nim _nic_ wspolnego. Tzn. dla nich
    historia miasta urywa sie 60 lat temu. Nie ma nic, co by ich laczylo z
    wczesniejszymi dziejami, ludzmi, sprawami, ktorymi sie ci ludzie interesowali,
    ich zainteresowaniami, pogladami, gustami. Oprocz milczacych (bo nikt nie wie
    co chca powiedziec) kamieni wlasnie. Ciaglosc historyczna zostala przerwana
    calkowicie (mysle, ze bezprecedensowo przynajmniej na skale europejska). I co
    tu ma do rzeczy, ze kiedys tu byli Niemcy, Czesi czy ktokolwiek inny, skoro
    obecni wroclawianie nie maja _zadnej_ pamieci zbiorowej, w ktorej zachowalyby
    sie strzepy wspomnien? We Wroclawiu nie ma strzepa "multikulturowosci".

    Zauwaz, ze dla warszawiaka (Polaka w ogole) powstanie w getcie nie jest czyms,
    co trzeba "odkrywac", jak dla Ciebie wszystko co jest zwiazane z Dolnym
    Slaskiem przed 1945 rokiem. Ono istnieje w pamieci zbiorowej, nie tylko
    heimatowsko-warszawskiej ale polskiej. Nic, co dotyczy dziejow Wroclawia sprzed
    1945 roku nie istnieje w pamieci zbiorowej jego obecnych mieszkancow.

    Nie jest moim zmartwieniem szukanie drogi dla Wroclawia, to jest zmartwienie
    wasze. Nie zazdroszcze wam specjalnie, prawde mowiac.

    Wszystko, co zacytowalem, pochodzi od mieszkancow Wroclawia. Jesli nie ma we
    Wroclawiu tendencji antywarszawsko-proberlinskich, to wytlumacz mi, co znaczy
    stwierdzenie, ze "do Berlina jest blizej nie tylko w sensie geograficznym"?

    Zas co do "malych ojczyzn", to wydaje mi sie, ze nie jest to nasz pomysl, lecz
    zaszczepiony na naszym gruncie niemiecki "heimat". Ja czuje sie przede
    wszystkim Polakiem, a nie slazakiem, dolnoslazakiem, malopolaninem,
    mazowszaninem itp. Takiej tradycji w Polsce nie ma, w Polsce chodzi o Polske a
    nie o heimat. Jestem dumny jako Polak z Krakowa, choc tam nie mieszkam - dla
    Ciebie z Krakowa dumni sa jego mieszkancy, bo to ich heimat.

    Nie jestem z Warszawy ani tam nie mieszkam (ani jej nawet specjalnie nie
    lubie). Jednoczesnie nigdy nie nazwalbym rzadu polskiego (jakikolwiek by nie
    byl, nawet jesliby mi sie nie podobal) "centralnym rzadem z Warszawy". Bo
    gdziekolwiek by nie rezydowal, jest to rzad naszego kraju, a nie Warszawy, czy
    Mazowsza.

    Chyba myslisz troche za bardzo w kategoriach materialow promocyjnych miasta
    ("miasto spotkan", otwarte itp.)

    Pozdrawiam,
    DonQ

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Polak - nie brzmi dumnie
    Witam, witam
    Pierwsze moje odczucie - utożsamiasz bycie prowrocławskim, z byciem
    proniemieckim. To samo dotyczy opinii tego gościa - on nie napisał nic o byciu
    Niemcem. Czy twoje cytaty odnoszą się do ogólnych tendencji - wątpię. To tak
    jakbym zacytowała działacza nopu/ młodzieży wszechpolskiej i zidentyfikowała na
    podstawie tej wypowiedzi cały naród polski. Ja jako mieszkanka tego miasta od
    urodzenia, nie spotkałam się _nigdy_ z wypowiedzią w stylu tej cytowanej przez
    ciebie (bliżej nam do berlina nie tylko w sensie geograficznym). Myślę, że
    takie tendencje bliższe są mieszkańcom Opola i okolic - wyodrębnienie
    województwa, flagi UE zamiast polskich w urzędach, pomnik bismarcka - to są
    realne przejawy zbiorowej świadomości, pokaż mi takie we Wrocławiu, poza
    wcześniejszym cytatem, który uważam za zupełnie niereprezentatywny, a idealny
    do manipulacji opinią. W Opolu żyją potomkowie Niemców i czują się Niemcami.

    Los ludzi wysiedlonych może jest smutny, może trochę tragiczny - zgadzam się.
    Tragedią jest wojna.
    Dlaczego los _rodowitych wrocławian_ taki jest wg ciebie? Poszukiwanie
    tożsamości? Wrocławianie jej nie szukają, może robili to parę lat po 45.
    Zbiorowa świadomość wiąże się oprócz miejsca, z wartościami przekazanymi nam
    przez przodków, od wczesnych lat dzieciństwa jesteśmy 'nasączeni' ideami ze
    szkolnych lekcji historii i literatury, z kościoła, czy podwórka, semantyką
    języka narodowego. Jeśli chodzi o miejsce - bo z nim też jest związana nasza
    tożsamość - dla mnie jest dodatkowym atutem, jeśli 'milczące mury' jednak mogą
    coś opowiedzieć - piesek na suficie kościoła, kluska w kamieniach Katedry,
    gotyckie kościoły. Jest też parę pozostałości po Niemcach - kamieniczki, piękny
    ogród japoński. Są też pamiątki z naszej historii powojennej - krasnale
    przypominające o pomarańczowej alternatywie, czy pamięć o zjednoczeniu
    wrocławian i wspólnej obronie miasta przed powodzią. Te i wiele innych symboli
    składa się na swoistą mozaikę w świadomości wrocławianina, jego tożsamość
    związaną właśnie z tym miejscem i nie tylko. Nie przyprawia to nas bynajmniej o
    schizofrenię.
    Pamięć zbiorowa związana z tym miejscem istnieje, nie jest bezpośrednio
    przekazana przez naszych przodków, właśnie przez wspomnianą przez ciebie
    przerwaną ciągłość historyczną zw. z wojną, ale - pośrednio - przez uczenie się
    historii śląska i odkrywanie faktów i legend związanych z miastem. Pamięć
    zbiorowa przekazana nam przez przodków też istnieje, przekazana normalnym
    tokiem, z pokolenia na pokolenie. Nasza tożsamość jest wyraźniejsza niż
    tożsamość typowego mieszkańca Warszawy.

    Zarzucasz nam brak, czy poszukiwanie tożsamości i myślenie po katalońsku.
    Sprzeczne.

    Wskaż mi miejsce, gdzie napisałam, że czuję się bardziej wrocławianką niż
    Polką. Dla mnie nie ma między tymi określeniami sprzeczności, a ty ją pragniesz
    wszędzie dostrzegać. Nie czuję się _przede wszystkim_ Polką, ani nie czuję się -
    _przede wszystkim_ wrocławianką. Będę wrocławianką i Polką, nawet jeśli
    przyjdzie mi żyć w Paryżu lub Tokio. Jeśli chodzi o małe ojczyzny, ciekawa
    jestem, czy w Krakowie nie znajdzie się spory procent ludzi będących dumnymi z
    samego faktu mieszkania tam. Myślę, że nie jest to specyfika Wrocławia wśród
    polskich miast.
    Patriotyzm Polaków 'w ogóle' jest na zatrważająco niskim poziomie, niestety
    wielu jest frustratów, ludzi biernych, narzekających, którym się nie powiodło
    po 89 roku, a wśród młodych wielu jest zdegustowanych obecną sytuacją
    polityczną. Może na tle tej ogólnej postawy ludzie aktywni i zadowoleni ze
    swojej sytuacji są postrzegani jako outsiderzy, a oni sami może też postrzegają
    sytuację w regionie relatywnie lepiej niż w kraju (np. kraj 4/10, region 9,
    gdzie mieszkaniec Koziej Wólki - kraj 4, region 4) Stąd lata świetlne do
    Katalonii.
    Piszę o haśle promującym Wrocław. Takie właśnie ono jest. Nie myślę przez jego
    pryzmat. Materiały promujące miasto są raczej wtórne wobec jego specyfiki.
    Pozdrawiam

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: opętanie
    > Próbuję wyłowić istotę rozmowy maiki z sion.

    Mysle, że wynikneło pewne zamiszanie w Sion i mojej rozmowie. Chyba zbyt szybko
    i niepotrzebnie zbiłam dwie różne mysli Sion w jedną (na poczatku rozmowy - o
    10:13 :-)
    W tamtym poście poruszane są dwa odrębne problemy - sprawa opetania i sprawa
    przejawów dzialalności szatana bez opętania. Tak przynajmniej wydaje mi się, jak
    teraz czytam to powtórnie.

    Ateizm ma różne oblicza i pewnie nie możemy porownywać i wrzucac do jednego wora
    wszystkich jego "przejawów". Tu (w kontekście opętania) chyba najbardziej
    interesująca jest ateistyczna postawa kształtujaca sie u ludzi wywodzących się z
    rodzin wierzących. Czyli u osób, które w dziecinstwie i mlodości czuły sie
    osobami wierzącycmi. One musiały odejśc od kościoła czyli zgrzeszyć (??)
    przeciwko I przykazaniu. I sporo juz kiedys naklikałyśmy w klawiature szukając
    odpowiedzi na pytanie dlaczego tak sie dzieje (wątek o łasce wiary). Ile w tym
    woli człowieka ile "niewoli". Ile świadomego wyboru, a ile "dziania sie poza
    wyborem". Generalnie - nie do rozstrzygniecia. No mozna zrzucić na szatana od
    biedy - skoro mu zalezy, na duszy bezbożnej, a człowiek dopuści wątpliwośc do
    siebie, to szatan może szaleć i ateista gotowy.

    Potępienie. Oczywiście tez nie rozstrzyglane, bo i tak, jak pisze Sion, jesli
    Bóg istnieje, to On tylko zna motywy i dusze człowieka i on oceni co z
    delikwentem zrobic po smierci. Jesli Boga nie ma - nie ma problemu potępienia.

    Czy ateizm sie wybiera? Nie wiem, skłaniałabym sie ku tezie, że ateizm sie w
    sobie odkrywa (tak jak i wiarę w przypadku tych, którzy zaczynaja wierzyć w
    pewnym momencie swojego życia). Z mojego doświadczenia moge tylko powiedziec, ze
    jest jakis taki moment, w ktorym jest sie "pomiędzy". Takie poszukiwanie
    tożsamości swiatopoglądowej, którego wynik jest rózny. Dlaczego jedni odnajduja
    w sobie mocna wiarę a inni mocna niewiarę? nie mam pojęcia. Czasem myśle (i
    chyba kiedys o tym pisałam), ze nasze biologiczne zdolności percepcji w jakiś
    sposób determinują nasz światopogląd.

    > Dlatego jestem skłonna wierzyć w to, że ateizm nie może być
    > swiadomym wyborem. Może być konsekwencją jakichś okoliczności,
    > wychowania, urazów, zranień, patrzenia na Boga przez pryzmat
    > człowieka, nie wiem co jeszcze.

    Zastanawiałam sie nad tym, tym bardziej, ze często takie przyczyny ateizmu sa
    podawane. Ale jakos tak to jest, że dany czynnik np. potworna tragedia u jednego
    wzmacnia wiare w Boga, a u drugiego powoduje kryzys wiary. Odejścia są bardzo
    róznorodne.

    > Można odrzucić Boga, ale wtedy to nie jest ateizm -
    > wierzę, że Bóg istnieje, ale ja nie chcę mieć z Nim nic do
    > czynienia. To jednak co innego niż: nie wierzę, że Bóg jest.

    Tak, to pierwsze to nie ateizm. Przy czytaniu rachunków sumienia (różnych)
    zastanawia mnie zawsze to bardzo silne podkreślanie, ze nie wolno dopuszczać
    mysli o tym, ze Boga nie ma, nie wolno zaniedbywac praktyk słuzacych byciu z
    Bogiem w bliskości. Każde takie dzialanie jest poddane silnemu hamowaniu i
    odbudowywaniu trwania w bliskości z Bogiem. Dlatego wydaje mi się, ze
    odchodzenie od wiary przez osobę wierząca jest interpretowane jako grzech. Czyli
    czynnośc świadomą, zalezną od woli człowieka.

    > prostujcie moje myślenie!

    eee... nie wiem czy jasno to napisałam...
    M.



    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: nie wiem jak zinterpretowac
    Słońce w I domu zwykle oznacza, że zarówno znak Ascendentu jak i Słońca jest
    ten sam. Dlatego cechy charakterystyczne dla tego znaku są wzmocnione. SŁOŃCE.
    W każdym z domów Słońce oznacza, że rodzaj doświadczenia, do którego ten dom
    się odnosi, będzie wymagał spontanicznego, a przynajmniej względnie silnego
    wyzwolenia energii witalnej.

    W pierwszym domu energia ta powinna oświetlać i podtrzymywać poszukiwanie
    tożsamości oraz intuicyjnej percepcji tego, kim naprawdę się jest, czy też
    obrazu samego siebie. Osoba z mającym wzejść Słońcem może doświadczyć
    wewnętrznego entuzjazmu, świeżości punktu widzenia, czy też po prostu dobrego
    zdrowia, które umożliwi jej promieniowanie tym, czym jest, w sposób wyraźny i
    nieodparty. To właśnie w takim poszukiwaniu tożsamości i we wszystkich czynach
    wymagających pewności siebie i emocjonalnego natężenia, funkcja Słońca będzie
    powołana do najbardziej udanego działania. Negatywnym aspektem tego położenia
    może być duma i zuchwalstwo.

    Słońce jako ciało niebieskie uważane jest już przez starożytnych za źródło siły
    życiowej, a znajdując się w pierwszym domu, który dotyczy wyglądu fizycznego,
    budowy ciała, proporcji tej budowy, poza tym dom ten dotyczy również
    dzieciństwa, więc tym samym dobra pozycja Słońca w tym domu, czyli brak
    ujemnych aspektów planetarnych do Słońca, jest zapowiedzią dobrego zdrowia,
    dużych sił życiowych, odnawiających się w miarę ubywania.
    Charakter jest zrównoważony o cechach takich, jak dowcip, humor, wesołość,
    radość z życia i towarzyskość; nie brak też ambicji a w życiu uzewnętrznia się
    wiele postępowości, poza tym nie brak również odwagi i przezwyciężenie
    trudności w życiu przy takiej konstelacji, będzie stosunkowo łatwe, zresztą
    tych przeszkód w życiu wiele nie znajdzie się, oczywiście jak tranzyty i
    progresje nie dają specjalnie złych aspektów do pozycji Słońca z momentu
    urodzenia.
    Towarzyskość i przyjacielskość w stosunkach z ludźmi i życiu zewnętrznym, oraz
    wrodzony optymizm, są nie tylko oznaką, lecz też i zapowiedzią powodzenia w
    ogólności.
    Jednostki z taką konstelacją są przeważnie przeznaczeni w życiu społecznym do
    niezwykłych misji i zadań, zasadniczo nie podejmują się zadań łatwych i
    zmuszających do dużej zależności i uległości wobec innych; nie znoszą
    nadrzędności i autorytetów z otoczenia swojego i tu na tle zależności często
    przejawi się taka cecha, jak zazdrość lub też wspaniałomyślność wobec tych,
    którzy będą wchodzić w grę, jako kierownicy, czy autorytety.
    Osoby z taką konstelacją chętnie staczają walkę o przeprowadzenie dowodu prawdy
    i utrzymania swojej racji, i swojego zdania, i przyznać trzeba, że nie brak
    zdolności do utrzymania się w takich wypadkach na pierwszym miejscu i
    odnoszeniu zwycięstw.
    Z natury nie brak uczciwości i solidności w handlowych przedsięwzięciach, które
    też często będą umysł absorbowały.
    Słońce w pierwszym domu źle aspektowane, a więc wyrażając się technicznie -
    uszkodzone, zapowiada niezbyt dużą siłę życiową, co w konsekwencji stwarza
    warunki dające uleganie niedomaganiom, poza tym przejawi się w życiu niezbyt
    duża doza odwagi: powodzenie w życiu i stosunkach towarzyskich często okaże się
    problematyczne. Zależnie od planet, ujemnie aspektujących Słońce w pierwszym
    domu i domów, z których te aspekty są przekazywane - spodziewać się należy
    niesławy, konfliktów, chorób, tragicznego zakończenia życia lub bardzo
    krótkiego życia - zależnie od planety i jej siły aspektowania Słońca w
    pierwszym domu.




    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Internetowa schizofrenia?
    tos.ka
    Ja osobiscie uwazam ze Niemcy powinni odbudowac cala Polske, oddac zycie tym
    ktorym zabrali, oddac godnosc ludzka tym ktorych doprowadzili do stanu glizd.
    Bo z tego co wiem nikt jeszcze naprawde nie zrozumial mechanizmow prowadzacych
    do tego co sie stalo w Europie w pierwszej polowie 20go wieku.

    Mowienie ze istnial antysemityzm i ze Niemcom "nadarzyla sie okazja" zeby
    zrobic brudna robote (CJ w jednym z postow) zmrozilo mnie.
    Niemcy stworzyli od A do Z cala machine exterminacji: polityczna, ekonomiczna i
    techniczna. Z niemiecka smiertelna skrupulatnoscia i cynizmem inwestowali
    kradzione dobra i niewolnicza sile robocza Europy w bandycka budowe ich reichu.
    Wszystko to, jak zwykle, w poszukiwaniu zagubionej gdzies "niemieckiej
    tozsamosci".
    Mysle wiec ze niemieckie poszukiwanie tozsamosci kosztowalo nas wszystkich
    bardzo, bardzo drogo.
    I sie z toba zgadzam gdy piszesz o tym, moze inaczej, ale chyba nie przekrecam
    sedna twojej démarche.

    Uwazam ze uczenie historii polegajace na pokazywaniu filmow fabularnych, jest
    przekrecaniem historii. "Lista" o ktorej byla tu mowa jest filmem fabularnym i
    wiadomo jest ze film ten spotkal sie z bardzo powaznymi krytykami historykow.
    Straszne jest ze zyjemy w swiecie gdzie swiadomosc historii jest zlepkiem
    obejrzanych filmow fabularnych, bez powaznej bazy. Odrzucam wiec argumenty
    naszych "Niemcow" gdy zapewniaja nas ze mlodziezy niemieckiej pokazuje
    sie "liste", "pamietnik" i inne podobne.
    Wiec rowniez sie z toba zgadzam.
    Ale w Polsce, "Krzyzacy", "Potop", "Czlowiek z marmuru" sa, niestety,
    przykladami wpisujacymi sie w ten rozdzial "nauczania" historii.
    "Pamietnik Anny Frank" rowniez. I kolosalna ilosc innych produkcji.

    Mam natomiast uwage tyczaca organizacji twoich tekstow ktore uwazam za rozlazle
    i niechlujne. Bo chwytasz za wiele tematow, mieszasz, nie prowadzisz mysli do
    konca i, w rezultacie, stajesz sie nieczytelna. Skarza sie na to ci ktorzy cie
    tu atakuja. Zgadzam sie z nimi.

    Oprocz uwagi wyzej, mam dwa pytania:

    - Jak sie ma do tego wszystkiego twoj zawod?? Jestes lekarzem? Boisz sie byc
    lekarzem? Mam nadzieje ze posiadasz znakomicie funkcjonujacy gabinet lekarski
    pozwalajacy ci zyc jak czlowiek. Albo wogole robisz co innego, ale naprawde nie
    wiem dlaczego mowisz o tym jako o problemie nadrzednym. Dlaczego?

    - Co znaczy "dupomaryjne pierdolenie"? Czy sa to wycieczki do naszej forumowej
    Swietejmarii421, czy tez jest to zwrot chcacy znaczyc cos innego?

    Nie wiem dlaczego, ale zawsze jestem po stronie tych linczowanych i atakowanych
    przez przewazajaca wiekszosc.

    lucja Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Leczenie homoseksualizmu
    Jakie stanowisko powinniśmy zająć wobec osób uprawiających homoseksualizm?

    Chociaż zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, wszyscy jesteśmy istotami upadłymi,
    tzn. nikt z nas nie jest bez grzechu. Omawiając wcześniej seks przedmałżeński
    stwierdziliśmy, iż każda dziedzina naszego życia jest skażona grzechem. Wszyscy
    jesteśmy obciążeni winą z powodu grzechów natury erotycznej i nikt z nas nie ma
    prawa rzucić kamieniem w kogoś innego, choć niestety pod tym względem Kościół
    źle się zapisał w historii. Do ludzi gotowych ukamienować kobietę przyłapaną na
    cudzołóstwie Jezus powiedział: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy
    rzuci na nią kamieniem” (J 8,7).
    Jezus, który był tam jedyną bezgrzeszną osobą uprawnioną do rzucenia kamienia,
    nie uczynił tego. Raczej okazał jej wielkie współczucie i miłość. Ale też
    powiedział: “Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Zostaliśmy powołani, aby iść
    za przykładem Chrystusa, czyli kochać i akceptować ludzi bezwarunkowo.
    Jednocześnie musimy nazwać grzech grzechem i więcej go nie tolerować.
    Jest to wyjątkowa kombinacja. W zasadzie wobec homoseksualizmu ludzie przyjmują
    jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedni takie osoby potępiają i są nastawieni
    wrogo. Ich stanowisko streszcza się w słowach: “Wszystkich wystrzelać”. Inni
    natomiast, akceptując ludzi, tolerują ich grzech. Powiadają, iż praktyka
    homoseksualna nie jest niczym złym.
    Wezwano nas do tego, byśmy homoseksualistom okazywali miłość. Jednak okazywanie
    miłości nie oznacza przymykania oczu na grzech. Raczej odwrotnie. Gdy Widzimy
    dziecko zamierzające przebiec ruchliwą jezdnię, krzykniemy “Uważaj, nie rób
    tego!” nie po to, żeby popsuć mu zabawę. Ostrzegamy dlatego, bo je kochamy i
    nie chcemy, by cierpiało. Podobnie też musimy występować, gdzie to możliwe,
    przeciwko praktyce homoseksualizmu. Jest rzeczą karygodną propagować
    homoseksualizm w szkołach. Wysoce niewłaściwe jest ordynowanie na przywódcze
    stanowiska kościelne aktywnych homoseksualistów, którzy nie zamierzają porzucić
    swego stylu życia.
    Z drugiej strony, powinniśmy ludzi kochać i z otwartymi ramionami przyjmować
    ich do kościoła. Jak pisze John Stott: “U źródła homoseksualizmu tkwi głęboka
    samotność, naturalne ludzkie pragnienie wzajemnej miłości, poszukiwanie
    tożsamości i tęsknota za pełnią życia. Jeśli homoseksualiści nie znajdują tego
    w miejscowej »rodzinie kościelnej«, to nie mamy prawa posługiwać się tym
    określeniem”. (8)
    Osobom zorientowanym homoseksualnie trzeba zapewnić bezpieczne środowisko, w
    którym mogą spotkać kogoś, z kim mogliby porozmawiać i się pomodlić. Wielu z
    nich nie potrafiło komukolwiek opowiedzieć o swych wewnętrznych zmaganiach.
    Możliwość zwierzenia się z własnych problemów jest nierzadko pierwszym krokiem
    wnoszącym światło w tę ich ciemność.
    Co więcej, Kościół powinien znajdować się na pierwszej linii frontu, niosąc
    nadzieję i uzdrowienie ludziom z AIDS i HIV. Szczytnym przykładem jest tu ACET
    (AIDS Care Education and Training – Edukacja i Szkolenie do Opieki nad Osobami
    z AIDS). Organizacja ta stara się służyć chorym na AIDS, zapewniając im
    praktyczną pomoc w sposób pełen szacunku. Zarażonych zachęca się, by myśleli
    pozytywnie o swej przyszłości; zaś ludzi młodych szkoli się, aby ich uchronić
    przed zarażeniem się tą chorobą.
    Od początku do końca kluczem jest tu miłość. Bóg w swej miłości dał nam seks.
    Ale też, kierując się tą samą miłością, wyznaczył nam granice. Zapewne jego
    serce krwawi, kiedy widzi, w jakie wpadliśmy tarapaty. W swojej miłości posłał
    Jezusa, aby nam przynieść przebaczenie i moc do opierania się pokusom, a także
    uzdrowienie. Jesteśmy wezwani, by iść w jego ślady i kochać tak, jak on nas
    ukochał.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Kanada: "Tak" dla homozwiązków
    Chociaż zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, wszyscy jesteśmy istotami upadłymi, tzn. nikt z nas nie jest bez grzechu. Omawiając wcześniej seks przedmałżeński stwierdziliśmy, iż każda dziedzina naszego życia jest skażona grzechem. Wszyscy jesteśmy obciążeni winą z powodu grzechów natury erotycznej i nikt z nas nie ma prawa rzucić kamieniem w kogoś innego, choć niestety pod tym względem Kościół źle się zapisał w historii. Do ludzi gotowych ukamienować kobietę przyłapaną na cudzołóstwie Jezus powiedział: “Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem” (J 8,7).

    Jezus, który był tam jedyną bezgrzeszną osobą uprawnioną do rzucenia kamienia, nie uczynił tego. Raczej okazał jej wielkie współczucie i miłość. Ale też powiedział: “Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Zostaliśmy powołani, aby iść za przykładem Chrystusa, czyli kochać i akceptować ludzi bezwarunkowo. Jednocześnie musimy nazwać grzech grzechem i więcej go nie tolerować.

    Jest to wyjątkowa kombinacja. W zasadzie wobec homoseksualizmu ludzie przyjmują jedną z dwóch skrajnych postaw. Jedni takie osoby potępiają i są nastawieni wrogo. Ich stanowisko streszcza się w słowach: “Wszystkich wystrzelać”. Inni natomiast, akceptując ludzi, tolerują ich grzech. Powiadają, iż praktyka homoseksualna nie jest niczym złym.

    Wezwano nas do tego, byśmy homoseksualistom okazywali miłość. Jednak okazywanie miłości nie oznacza przymykania oczu na grzech. Raczej odwrotnie. Gdy Widzimy dziecko zamierzające przebiec ruchliwą jezdnię, krzykniemy “Uważaj, nie rób tego!” nie po to, żeby popsuć mu zabawę. Ostrzegamy dlatego, bo je kochamy i nie chcemy, by cierpiało. Podobnie też musimy występować, gdzie to możliwe, przeciwko praktyce homoseksualizmu. Jest rzeczą karygodną propagować homoseksualizm w szkołach. Wysoce niewłaściwe jest ordynowanie na przywódcze stanowiska kościelne aktywnych homoseksualistów, którzy nie zamierzają porzucić swego stylu życia.

    Z drugiej strony, powinniśmy ludzi kochać i z otwartymi ramionami przyjmować ich do kościoła. Jak pisze John Stott: “U źródła homoseksualizmu tkwi głęboka samotność, naturalne ludzkie pragnienie wzajemnej miłości, poszukiwanie tożsamości i tęsknota za pełnią życia. Jeśli homoseksualiści nie znajdują tego w miejscowej »rodzinie kościelnej«, to nie mamy prawa posługiwać się tym określeniem”. (8)

    Osobom zorientowanym homoseksualnie trzeba zapewnić bezpieczne środowisko, w którym mogą spotkać kogoś, z kim mogliby porozmawiać i się pomodlić. Wielu z nich nie potrafiło komukolwiek opowiedzieć o swych wewnętrznych zmaganiach. Możliwość zwierzenia się z własnych problemów jest nierzadko pierwszym krokiem wnoszącym światło w tę ich ciemność.

    Co więcej, Kościół powinien znajdować się na pierwszej linii frontu, niosąc nadzieję i uzdrowienie ludziom z AIDS i HIV. Szczytnym przykładem jest tu ACET (AIDS Care Education and Training – Edukacja i Szkolenie do Opieki nad Osobami z AIDS). Organizacja ta stara się służyć chorym na AIDS, zapewniając im praktyczną pomoc w sposób pełen szacunku. Zarażonych zachęca się, by myśleli pozytywnie o swej przyszłości; zaś ludzi młodych szkoli się, aby ich uchronić przed zarażeniem się tą chorobą.

    Od początku do końca kluczem jest tu miłość. Bóg w swej miłości dał nam seks. Ale też, kierując się tą samą miłością, wyznaczył nam granice. Zapewne jego serce krwawi, kiedy widzi, w jakie wpadliśmy tarapaty. W swojej miłości posłał Jezusa, aby nam przynieść przebaczenie i moc do opierania się pokusom, a także uzdrowienie. Jesteśmy wezwani, by iść w jego ślady i kochać tak, jak on nas ukochał.

    ZALECANA LEKTURA

    Don Clacrk, Lesbijki i geje, Dacata, Warszawa 1995
    Tim LaHaye, Homoseksualizm

    PRZYPISY

    1. E. G. Knox, C. MacArthur, K. J. Simons, Sexual Behaviour and AIDS in Britain (HMSO) [Zachowania seksualne a AIDS w Wielkiej Brytanii – raport Królewskiego Instytutu Badań Społecznych].
    2. David Atkinson, Pastoral Ethics in Practice [Etyka pastoralna w praktyce] (Monarch, 1989).
    3. Ibid.
    4. Peter Coleman, cytowany przez Davida Atkinsa, op cit.
    5. Tony Campolo, 20 Hot Patatoes Christians Are Afraid to Touch [20 drażliwych spraw, których chrześcijanie boją się tykać] (Word Publishing, 1988).
    6. Homosexuality and Prostitution (BMA, 1955) [Homoseksualizm i prostytucja – Brytyjski Rocznik Medyczny, 1955].
    7. John White, Eros Defiled [Eros skalany] (IVP, 1978).
    8. John Stott, Issues Facing Christians Today [Zagadnienia, którym chrześcijanie muszą obecnie stawić czoło] (Marshall Pickering, 1984).

    PRZEWODNIK DO STUDIOWANIA – PYTANIA POMOCNICZE

    Poniższe pytania, opracowane przez dr. Davida Stone’a, mają pomóc czytelnikowi dotrzeć do istoty tego, co napisał Nicky Gumbel, i skłonić do zastosowania w życiu poznanych tu prawd. Pytania można wykorzystać podczas studium osobistego lub grupowego.

    1. Co Bóg myśli o homoseksualistach? Skąd o tym wiadomo?
    2. Co Biblia mówi na temat czynnego homoseksualizmu? Skoro Biblia jest Bożym Słowem, jakie to ma znaczenie dla nas, żyjących dzisiaj?
    3. Jaki masz stosunek do nosicieli wirusa HIV lub chorych na AIDS? Jak twoim zdaniem patrzy na nich Bóg?
    4. Na czym polega różnica pomiędzy tym, co Gumbel nazywa effectus lub affectus Bożego sądu? Dlaczego takie rozróżnienie jest istotne?
    5. “…to nie choroba AIDS stanowi o faktycznym bankructwie współczesnego społeczeństwa…”. Jaka więc jest tego przyczyna? Jak można się przyczynić do naprawienia tego stanu rzeczy?
    6. Dlaczego istotne jest odróżnianie praktykowaniu homoseksualizmu od homoseksualnej orientacji?
    7. W jakim sensie moc grzechu została “złamana na krzyżu”? Czy dotyczy to także grzechu homoseksualizmu? Które teksty biblijne pomagają nam w to uwierzyć i tę prawdę zaakceptować?
    8. Jakie mogą być źródła orientacji homoseksualnej? W jakim stopniu odpowiedź na to pytanie pomoże ocenić, czy jej zmiana jest możliwa?
    9. “Homoseksualiści często określają siebie poprzez swoją seksualność…”. Co to oznacza? Jak można im pomóc się od tego uwolnić? Czego w oparciu o życie Jezusa można się nauczyć odnośnie do takiego sposobu myślenia, który utrzymuje, iż człowiek, aby doznać spełnienia, musi być aktywny seksualnie?
    10. Jak bezwarunkowo kochać i akceptować ludzi, dystansując się jednocześnie od ich grzechu? Odpowiadając na to pytanie, bądź tak praktyczny jak tylko potrafisz.
    11. W jakim stopniu twój zbór może być “rodziną” dla osoby o orientacji homoseksualnej? Jak mógłby się w tym względzie stać bardziej skuteczny? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Być Ślązakiem
    PÓŁ MILIONA
    A.D. - Ale też w tym okresie bardzo wiele osób uciekło do Niemiec. W stanie
    wojennym zwolniono część internowanych, gdy wyrazili chęć wyjazdu na Zachód. W
    celu osłabienia opozycji i rozładowania napięcia wydano zgodę na wyjazd ponad
    trzystu internowanym. Wyjazdy te stanowiły część szerszego problemu - w latach
    1950-1989 z Górnego Śląska wyjechało ponad pół miliona ludzi.
    B.P. - Pod koniec lat osiemdziesiątych „wybuchła" niejako sprawa mniejszości
    niemieckiej na Śląsku.
    J.M. - Tak, to jest pewien fenomen. Można zadać pytanie, skąd oni się wzięli,
    jeśli do 1950 r. wysiedlono z Polski prawie wszystkich Niemców. Relatywnie
    więcej pojawiło się ich oczywiście na Śląsku Opolskim.
    B.P. — Pewnie da się to wpisać w dynamikę procesu poszukiwania tożsamości.
    J.M. - Z pewnością, ale z drugiej strony wiele osób potraktowało taką deklarację
    narodowościową bardzo koniunkturalnie, w aspekcie ekonomicznym. Mieli możliwość
    wyjazdu ze względu na to, że na przykład ojciec był w Wehrmachcie, a on sam
    urodził się na Śląsku i mógł zdo¬być tak zwane papiery. Uważam, że większość
    wyjechała z powodów ekonomicznych.
    A.D. - To jednak nie tylko były powody rodzinne i ekonomiczne, który¬mi
    kierowali się tzw. volkswagendeutsche. Jest jeszcze typ motywacji wynikający z
    wotum nieufności do państwa - to jest państwo, które jest źle rządzone, tu się
    nie da żyć; panuje tu taka organizacja, do której my nie jesteśmy
    przyzwyczajeni; nie można być porządnym Ślązakiem i mieszkać w takim bałaganie.
    R.K. - To było zjawisko ogólnopolskie, jeśli nie miało się szans na obywatelstwo
    niemieckie, to jechało się na azyl polityczny. Przede wszystkim chodziło o prawo
    do pracy, a tu zawsze było takie przeko¬nanie, że jak ktoś ma pracę, to powinien
    coś z tego mieć. Jeśli chodzi o mniejszość niemiecką, to ona ujawniła się w
    sytuacji, gdy nie było możliwości napisania o sobie, że jestem Górnoślązakiem
    czy Ślązakiem. Wtedy pisano - jestem Niemcem, bo to jakoś tę własną tożsamość
    określało. Jak okazało się, że można w spisie określić się jako Ślązak, to
    wpisywano Ślązak. Proszę zauważyć, że w momencie pojawienia się możliwości
    określenia jako Ślązaka nastąpił spadek liczebności mniejszości niemieckiej. A
    pojawienie się i problem tej mniejszości śląskiej to jest poszukiwanie
    tożsamości. Gdyby była opcja: Polak-Ślązak, czy Polak-Górnoślązak, czy
    Niemiec-Ślązak, byłoby to wiele bardziej precyzyjne.
    NA STYKU KULTUR
    B.P. - Śląsk to są kresy dwóch narodów, nasze kresy zachodnie, niemieckie kresy
    wschodnie. Nawet w przyrodzie jest tak, że każda sytuacja pogranicza dwóch
    środowisk przyrodniczych stwarza wielkie bogactwo gatunkowe i jest jakościowo
    czymś innym niż te otaczające je środowiska. W biologii się to nazywa efekt
    ekotonu, wielkie bogactwo, różnorodność i niepowtarzalność. W przypadku Śląska
    ta niepowtarzalność bierze się też z tego, że są to kresy dwóch bar¬dzo różnych
    kultur - słowiańskiej i niesłowiańskiej...
    A.D. — Tak, Ślązacy wchłonęli dużą dawkę zachodniej cywilizacji, ale na tym
    terenie przenikają się trzy wymiary kulturowe: polski, niemiecki, czeski (morawski).
    B.P. - Poznałam kilku Ślązaków już w Niemczech i słuchałam ich dramatycznych
    opowieści o wielkim cierpieniu, jakiego tam doświadczają, żyjąc poza Śląskiem.
    Mówię o pokoleniu rodziców dorosłych dzieci, które podjęły decyzje wyjazdów z
    powodów właśnie ekonomicznych. Wyjeżdżają dorosłe już dzieci i ich rodzice.
    Rodzice wcale nie wyjeżdżają z potrzeby serca, tylko z takiego tradycyjnego
    myślenia, że rodzina nie może się rozpaść, nie dzieli się, członkowie rodziny
    nie porzucają się nawzajem. Opowiadali o tęsknocie, wielkim trudzie odnajdywania
    się w niemieckim społeczeństwie. To jest kolejny przykład na to, że
    górnośląskość jest faktem nie tylko społecznym, ale i cechą osobowości, w
    którąkolwiek stronę zostanie taki człowiek przeciągnięty, to jednak pozostaje
    odrębny.
    A.D. - Śląsk próbowano regermanizować, repolonizować, a jak pokazują te
    wynikające z ostatniego spisu deklaracje, po kilkudziesięciu latach różnych
    zabiegów wiele osób identyfikuje się tylko ze śląskością. Może to jest ucieczka,
    ale jeśli mówimy o pewnych błędach w polityce wobec Ślązaków, to zawsze jest to
    brak akceptacji dla nich, takich, jakimi oni są. Zabrakło takiego stanowiska -
    bierzemy was, mimo całej waszej odrębności, budujcie razem z nami to państwo.
    Zawsze było traktowanie podejrzliwe, pogardliwe.
    B.P. - Pogardliwe również w sferze materii, bo jednak zniszczenia, jakich
    pozwolono sobie dokonać na Śląsku, pokazują właśnie pogardę dla jego mieszkańców.
    R.K. - Górny Śląsk w tych organizmach państwowych, w których egzystował, czy
    niemieckim do początku XX wieku, już nie mówiąc o II Rzecz¬pospolitej i PRL,
    zawsze był regionem, w którym koncentrowała się siła gospodarcza państw
    macierzystych. Utracił dzisiaj tę pozycję i to jest oczywiste, i tu jest główny
    problem. To rzeczywiście powoduje, że z Gór¬nego Śląska następuje ciągły odpływ
    zdolnych, dynamicznych, głównie młodych ludzi, dokonuje się zapaść wielkich
    miast, z których uciekają ich mieszkańcy, zniszczenie przyrody i środowiska
    naturalnego.
    A.D. - Nie bez powodu nazywano Śląsk Polską Katangą, nawiązując do kolonialnych
    metod eksploatacji tego regionu. Najtragiczniejszy był jednak stereotyp Ślązaka
    - beneficjenta PRL.
    R.K. - Nastąpił jednak proces ponownego odczuwania „śląskości" jako wartości
    pozytywnej, bo to rzeczywiście jest zauważalne, chociaż pewnie nie wśród
    większości mieszkańców tego regionu. To zjawisko wpisuje się w pewien proces
    cywilizacyjny, związany nie tylko ze Śląskiem. Państwa narodowe są znacznie
    słabsze w swoim przyciąganiu wartościami kulturowymi. Amerykanizacja czy
    globalizacja kultury powoduje, że pewna część ludzi ma wielkie trudności w
    odnalezieniu dla siebie wartości w tej „wielkiej" kulturze, natomiast łatwiej
    identyfikuje się z kulturą lokalną, traktowaną jako „własna", „swojska", bo
    stwarza ona możliwość autentycznego w niej uczestnictwa. Samoidentyfikacja z
    kulturą śląską jest czymś nowym i optymistycznym dla przyszłości Górnego Śląska.

    Zrodlo: Instytut Pamieci Narodowej.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 1 z 2 • Wyszukano 46 wyników • 1, 2

    Design by flankerds.com