Jaroslaw Sakowski napisał(a) w wiadomości: ...
Zwykli robotnicy tak. Biura projektowe zostana. Moze nie biura tylko
projektanci.
Niektorzy. Nie wszyscy. Zreszta nie bedzie to cos naglego, ten proces jak
wspominalem zaczal sie w czasach rewolucji przemyslowej. Czytales "Powrot z
gwiazd"? Tam byla wizja spoleczenstwa, w ktorej nikt nie pracowal, ale dobr
wystarczalo dla wszystkich (komunizm!). Nie bylo tez religii (znowu
komunizm!). Jednak ja mam swoja kapitalistyczna wersje tego - prawie nikt
nie pracuje, rozne religie i swiatopoglady wspolistnieja w jednej globalnej
wiosce (tolerancja), a dobr wystarcza tylko dla tych, ktorzy umieli sie
ustawic (kapitalizm). Oczywiscie sa tez wersje mieszane, np. juz teraz w
krajach rozwinietych pewna czesc spoleczenstwa zyje wylacznie z zasilkow
socjalnych.
Jedyne, co w tej komunistycznej bajce wydaje sie realne, to zanik granic i
rownowaga kulturowa i ekonomiczna na calym globie. Reszta mnie przeraza.
Ktos jeszcze bedzie projektowal. Uwazasz ze to zle ze ludzie nie
beda mieli pracy ? To jest negatywne wtedy gdy drastycznie ogranicza
Alez nie :-)))) Ja bym chcial byc rentierem :-))) Ciagle jeszcze obiecuje
sobie, ze kiedys nim bede i nie bede pracowal do tzw. wieku emerytalnego.
Ale to sa marzenia, a rzeczywistosc moze byc okrutna wobec tych, ktorzy nie
beda umieli zawczasu sie ustawic.
Autor probuje przekonac nas do tezy o koncu najwiekszych odkryc
naukowych Ja osobiscie sie z tym nie zgadzam - uwazam ze odkryje
Slusznie. Ludzie maja z natury ograniczone horyzonty i mala wiare w siebie,
dlatego juz nieraz uwazali ze nadszedl kres ich mozliwosci. Dotychczas
zawsze okazywalo sie, ze to bledne mniemani.
Piotr
Tym razem skomentuje tylko malenki fragment:
Tzn. nie chodzilo mi o identyczne sieci neuronowe takie, jak przerabia sie
na uczelniach,
ale na sieci siecio-neurono-pochodne, ktore dzialaja na innej zasadzie,
ale takze auto-
uczace sie, w pewnym sensie podobne do mozgu czlowieka.
Ulubiony argument zwolennikow AI. Az dziw bierze - ze wiecznie zywy (jak
kiedys Lenin).
Poki ktos nie wymysli modelu obliczen innego niz redukowalny do maszyny
Turinga,
to nie ma znaczenia, czy komputery bedziemy budowac z bialka, swiatla, czy
krzemu.
Nie bedzie to na pewno baza ktora opisal KAJ, gdyz takowa wymagalaby
wprowadzania
informacji [...] bo SI musi sie sama programowac od zera, natura pokazala,
ze takie rozwiazanie
jest najbardziej efektywne.
Komu i gdzie pokazala - prosze o zrodla - bo tez chcialbym zobaczyc.
Czytalem o tych wszystkich badaniach dosyc ciekawa ksiazke, wiec
troszeczke sie orientuje :)
Mozesz podac tytul i autora? Tez czytalem kilka ciekawych ksiazek (np.
"Powrot z gwiazd" Lema).
-------------------
To bylo wezykiem - a teraz na powaznie:
Uwazam, ze inteligentne systemy informacyjne powstana szybciej niz myslicie.
Podstawa ich dzialania bedzie internet. To czego w tej chwili w nim brakuje,
to sprawny system
kwalifikacji i oceny informacji. Jesli zbudujemy odpowiednie mechanizmy,
reszta zajmie sie siec.
Mam pewne (powazne) plany w tej dziedzinie. Jesli jestescie zainteresowani
(konkretnymi projektami,
nie dyskusja) - moge napisac cos wiecej....
Jurek
| | | Pozdrawiam
| | | PS: Nie masz na drugie "Data"?
| | | Nie. Może trochę Czas. Znów jakieś zabawne odniesienie do Bitlesów?
| | Nie do ST:NG
| | Hm... Znów nie umiem nic sensownego wyguglać:
| Możliwe, że źle podałem skrót. Może to było ST:TNG. W każdym razie
| chodziło mi o Star Trek: The Next Generation.
| Aaaa... Nie oglądałem.
| A żałuj. Bardzo dobry materiał do nauki angielskiego (za starych dobrych
| czasów na Sky One, oczywiście).
Za starych dobrych czasów, to ja miałem kanał 1 i 2. A i dzisiaj SkyOne to
dla mnie nazwa jogurtu, bo kanałów dzikojęzycznych, jak już ustalaliśmy, w
mojej kablówce nie ma.
No niestety, Sky w ogóle jest ciężko dostępny :-( (albo nieludzko
drogi).
| | | Kurde, zaczynam się gubić. Nagle przeszliście z tłumaczenia Szreka na
| | | Bitlesów. A ja nie wiem o co chodzi.
| | I polecieliśmy w kosmos jeszcze.
| | Bosko, może nie wrócicie? :-D
| Nie licz na to.
| To może chociaż po latach, jak w tej powieści Lema (nie pamiętam tytułu)?
| :)
| Hmm... coś mi się kołacze po głowie tylko zastanawiam się czy z Dickiem
| nie mylę.
Nie, na pewno Lema. To jest jedyna powieść Lema, jaką znam, bo akurat była
audycja radiowa na jej podstawie. Gość wraca z gwiazd (Powrót z gwiazd) po
latach. On się nie postarzał, a Ziemia tak, chyba o jakieś 100 lat.
No to dobrze mi się zdawało, że mi się z Dickiem miesza.
Użytkownik "KJ Siła Słów"
Les P wrote:
| Fragment książki Wojciecha Orlińskiego " Co to są sepulki - wszystko o
| Lemie". Wydawnictwo Znak. Kraków 2007 wydanie pierwsze (skróty - LeP).
WO albo coś zapomniał, albo nie doczytał albo nie zrozumiał.
Polecam "Powrót z gwiazd".
No chyba że to właśnie ta "mroczna i gwałtowna" erotyka.
A to jak tak to ja przepraszam, pomyliłem przedziały.
Pomyliłeś!
No to lećmy dalej:
"Czy Lem kiedykolwiek traktuje erotyzm serio? Owszem, ale jest zwolennikiem
przedwojennej doktryny, zgodnie z którą "książka powinna móc leżeć na stole w
domu, w którym mieszkają dorastające panienki", działa więc raczej na wyobraźnię
czytelnika, niczego nie opisując. W Solaris dialog miedzy Kelvinem (głównym
bohaterem ) a Snautem sugeruje, że twory materializowane przez ocean mogą być
fantazjami seksualnymi astronautów. Daje to autorowi wygodny pretekst do ukrycia
ich przed czytelnikiem [...]
Oraz:
"Nawet tam, gdzie Lem podchodzi do erotyki serio, widać zadumę nad tym, że coś z
tą ludzką erotyką jest nie tak. Wiemy na przykład z opowiadań Odruch warunkowy i
Albatros, że dla Pirxa jest ona głównie źródłem kompleksów i zafrasowania"
Wreszcie:
"Duchowy krewniak Pirxa, Hal Bregg z Powrotu z Gwiazd też tego doświadcza. To
powieść z najbardziej rozbudowanym wątkiem erotycznym w całej prozie Lema -
można nawet powiedzieć, że to on nadaje powieści kompozycyjne ramy. Można bowiem
Powrót z gwiazd rozbić na epizody, w których nieudane próby bohatera
zintegrowania się z obcym mu społeczeństwem z przyszłości związane są z
kolejnymi próbami związania się z kobietą z innej epoki. Najpierw z Nais, która
Bregga nie chce, potem z Aen, z którą związek ulega nawet skonsumowaniu, ale
zrywa go sam Bregg, i wreszcie z Eri, z którą związek ma charakter najbardziej
destrukcyjny (jest zamężna) a jednak zdaje się Breggowi najbardziej odpowiadać".
I jeszcze:
"Interesujące, że w tej opowieści seks zawsze wiąże się z upokorzeniem. Bregg
najpierw czuje się upokorzony przez Nais, która odrzuca go jako dzikusa, potem
przez Aen, która go pożąda jako dzikusa [...] i wreszcie przez Eris, która się
go jako dzikusa boi i jednocześnie pożąda, tym boleśniej uświadamiając mu, że
naprawdę jest dzikusem..."
Jeśli jesteś (byłeś) uzależniony od Lema, warto łyknąć w całości.
Polecam!
Ale to już temat na oddzielny wątek.
| Moim haslem jest Nobel dla Lema.
| A to ciekawe. Za caloksztalt, czy za cos konkretnego?
| Co lubisz najbardziej, a co cenisz?
Za caloksztalt. Ale sama powiesc: "Pamietnik znaleziony w wannie"
stawiem na czele calej znanej mi literatury.
Pamietam, ze czytalem :)
Jakies podziemia tam byly i wysylanie paczek ze smieciami :))
Jezeli Lem, to z fantastyki, Summe tylko przejrzalem, wierze na slowo, ze wtedyto bylo cos. Ostatni moj Lem to okamgnienie. Smutne troche, ale dobrze, ze mistrz sie dobrze czuje. Po okamgnieniu przeszla mi ochota na lema, nawet fiaska przestalem szukac - a spodziewalem sie po tym literatury, sam nie wiem dlaczego.
Pirx rulez :)
Acha, i powrot z gwiazd ma u mnie niezle notowania.
Ale ja mowie o takiej prostej
prozie, cos w stylu opowiadan Zajdla. Formy tam niewiele, ale tresc
jest czasem szokujaca :)
Taka prosta proza wcale nie jest prosta. Zajdla tez znam wyrywkowo, pamietam, ze _bardzo_ mi sie podobal. Wyjscie z cienia to jego?
| e-tam, takie zarty.
Szczerze mowiac, to ja nie potrafie odroznic takich zartow od np.
"Podlogo blogoslaw" :) Cos mi sie w tym wierszu Bialoszewskiego
podoba, ale nie mam pojecia o czym on jest.
Spokojnie, wszystko przyjdzie z czasem, musisz po prostu chciec i czytac. Ani sie spostrzezesz.
| ale, ale
| zwrociles uwage na zestaw brzanki
| co sadzisz?
Zestaw brzanki? Hmm
taa, <3fff.0000099e.3f270@newsgate.onet.pl
podoba Ci sie ktorys?
Jezeli dam rade, jeszcze dzis napisze pare slow o Astro-chamie.
(acek:)
[inicjując wątek]
"Wizje przyszłości świata na podstawie literatury fantastyczno-naukowej" ?
[a ostatnio]
Może chociaż pomożecie, dacie jakieś wskazówki? Do jakich utworów
najlepiej nawiązać? W jakiej formie to napisać itp.
PS. Narazie przeczytałem całą serię "Odyseja Kosmiczna", jakiś tom "Obcy"
"Na razie".
To zapewne popłuczyny po scenariuszach, by jeszcze trochę pieniędzy
z tytułów kinowych wycisnąć. Mniejsza z tym, zastanów się dobrze: o czym
faktycznie traktują "Odyseja Kosmiczna" i "Obcy"? Opisany w nich świat
jest zaledwie tłem akcji - autorzy się doń nie odnoszą. Możesz pójść
tą właśnie drogą, wyłapując to, co w tych obrazach istotne (np. w "Obcym"
spowszednienie lotów kosmicznych, zawód pilota kosmicznego jak kierowcy).
Materiał jednak niezbyt dobry do tego tematu. Spójne wizje przyszłego
świata, nie tylko dekoracje teatralne budują np. "Powrót z gwiazd" (Lem),
"Limes inferior" (Zajdel), "Rok 1984" (Orwell).
oraz książkę Williama Gibsona (tytułu nie pamiętam).
Niedobrze, chyba że książka dla Ciebie bez wartości.
Gibson może być pomocny, szczególnie, iż cyber-punk ostatnio modny.
Weź kilka utworów. Zastanów, które z elementów opisywanej w nich
rzeczywistości są istotne, a które tylko sztafażem (te odrzuć).
Jak autor odnosi się do tych zmian? Z jakich jego poglądów to wynika?
Czy zmienia się tylko świat czy również ludzie? Na ile ta wizja
jest prawdopodobna?
To są niektóre pytania, które zadałbym sobie pisząc podobną pracę.
Twoje należą do Ciebie.
"Joanna.Czaplinska" wrote:
| tu sie nie zrozumielismy. Wcale mi nie braklo w Eternal...
uwiarygodnienia,
| zabraklo mi spekulacji, jak dalekosieznie moze brainwasching zadzialac.
OK,
| mikrokosmos psychiczny Joela jak najbardziej kupuje, ale braklo mi tego,
jak
| te rozpadajace sie scenografie wplyna na jego poxniejsze postrzeganie
| swiata.
Znaczy, rozmachu, tak?
Nie!!!! Znowu nie rozumiesz. IMHO Kaufman poszedl za blisko, o ile mozna
uzyc takiego oksymoronu. Ciekawiloby mnie, co by sie dzialo z psychika
czlowieka nie po jednym, ale kilku- kilkunastu takich zabiegach. Jak by to
bylo rozgryzione - jako permanentny infantylizm czy nawet regresja. To jest
temat do rozwazan.
Mhm, zastanawiam się, czy to byłoby do pogodzenia
z założeniem Kaufmana: kameralną, intymną opowieścią o kilku ludziach.
Może... Nie wiem.
To, co mam na mysli, na pewno tak.
Rzuć może kilkoma tytułami. (Le Guin? Zajdel? Gibson?)
Zajdel - pozniejszy, oczywiscie. Wszystkie dystopie, po kolei, nawet te
niezbyt udane. Pozostajac w kregu mi najlepiej znanym - takie Mieso
Harnicka. Cos, co dla mnie jest absolutmym szczytem antyutopijnym a zarazem
jednym z najbardziej przenikliwych studiow o tym, jak manipulowanie ludzka
psychika moze wymodelowac spoleczenstwo -Utopia, najlepsza wersja Ivana
Kminka (nie tlumaczone). Z polskich Lem, choc nie wszystko - taki Powrot z
gwiazd mam zaczytany do imentu. Sporo Huberatha, sporo Ciebie :). Z filmow w
miare ostatnich Equilibirum, Intacto - troche na granicy fantstyki (wiem,
zaraz oplujesz monitor), Pi. Wszystko to, co sie zastanawia, a nie tylko
strzela i buczy. Choc jak ladnie strzela i buczy, tez lubie poogladac.
Joanna
"Joanna.Czaplinska" wrote:
| "Joanna.Czaplinska" wrote:
| tu sie nie zrozumielismy. Wcale mi nie braklo w Eternal...
uwiarygodnienia,
| zabraklo mi spekulacji, jak dalekosieznie moze brainwasching zadzialac.
OK,
| mikrokosmos psychiczny Joela jak najbardziej kupuje, ale braklo mi tego,
jak
| te rozpadajace sie scenografie wplyna na jego poxniejsze postrzeganie
| swiata.
| Znaczy, rozmachu, tak?
Nie!!!! Znowu nie rozumiesz.
Sorry, staram się :-)
IMHO Kaufman poszedl za blisko, o ile mozna
uzyc takiego oksymoronu. Ciekawiloby mnie, co by sie dzialo z psychika
czlowieka nie po jednym, ale kilku- kilkunastu takich zabiegach. Jak by to
bylo rozgryzione - jako permanentny infantylizm czy nawet regresja. To jest
temat do rozwazan.
Pociągnięcie pomysłu do granicy, tak? IMVHO to właśnie w kognitywistyce
robi Egan.
Ja po prostu mam wrażenie, że dla Kaufmana co innego stanowi granicę;
jego granica jest wewnątrz, jeśli mogę tak powiedzieć.
Mhm, zastanawiam się, czy to byłoby do pogodzenia
| z założeniem Kaufmana: kameralną, intymną opowieścią o kilku ludziach.
| Może... Nie wiem.
To, co mam na mysli, na pewno tak.
| Rzuć może kilkoma tytułami. (Le Guin? Zajdel? Gibson?)
Zajdel - pozniejszy, oczywiscie. Wszystkie dystopie, po kolei, nawet te
niezbyt udane. Pozostajac w kregu mi najlepiej znanym - takie Mieso
Harnicka.
Wyszło w Polsce?
Cos, co dla mnie jest absolutmym szczytem antyutopijnym a zarazem
jednym z najbardziej przenikliwych studiow o tym, jak manipulowanie ludzka
psychika moze wymodelowac spoleczenstwo -Utopia, najlepsza wersja Ivana
Kminka (nie tlumaczone). Z polskich Lem, choc nie wszystko - taki Powrot z
gwiazd mam zaczytany do imentu. Sporo Huberatha, sporo Ciebie :). Z filmow w
miare ostatnich Equilibirum, Intacto - troche na granicy fantstyki (wiem,
zaraz oplujesz monitor), Pi. Wszystko to, co sie zastanawia, a nie tylko
strzela i buczy. Choc jak ladnie strzela i buczy, tez lubie poogladac.
Aj, "Equilibrium"? Straszna tandeta scenariuszowa. "Pi" - tak. Ale wobec
tego na pewno także "Gattaca"? I - jednak - pierwszy "Matrix"?
JD
Świadek Magdalena Fabrykowska-Mlotek zeznał:
No to daj jej jakies babskie czytadlo sf/fantasy. Od czegos trzeba zaczac
edukacje.
strzelam ze spodoba sie jej "Powrot z gwiazd" Lema
bajcik
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
"Noel" <t@go2.pll-lwrote in message | Regularne bicie nie jest metodą wychowania, klaps w *wyjątkowych*
| sytuacjach może taką metodą być.
| Metodą, która gdy nie zaskutkuje po prostu z niej należy zrezygować.
| Czasami skutkuje.
dziecko zrozumie, ze agresja moze cos zdzialac i taki bedzie efekt klapsa
Bzdury. Zrozumie, że są pewne granice nieposłuszeństwa czy braku
szacunku. Nie od razu to po pewnym czasie. A na razie pojmie po prostu,
że takie nie inne zachowanie może mieć odpowiednie konsekwencje.
Bez tego zrozumie, że hulaj dusza, bo co mi mogą ? Pogadają sobie
trochę, ew. jakieś durne kary powymyślają. Sam pamiętam, że ani jedno
ani drugie wielkiego skutku na mnie nie miało do pewnego wieku
i dlatego teraz jestem wdzięczny, że jednak moi rodzice mi czasem
przylali. Z reguły ojciec ;), ale też i większy respekt miałem,
a matce pamiętam częściej na głowę właziłem. Ale zawsze też był efekt
(pozytywny) jak stwierdziła, że pogadamy "jak ojciec przyjdzie".
I żeby nie było - nigdy nie oberwałem ot tak - tylko jak było wyraźnie
powiedziane parę razy, że to i tamto, a ja po swojemu. Jestem teraz
w stanie ocenić jak to działało i działało bardzo dobrze. Dlatego
mam własny pogląd na sprawę, a te usiłowania odgórnego pitolenia jak
kto powinien dzieci wychowywać są idiotyczne. Wy sądzicie tak, a ktoś
inny inaczej. Wychowujcie sobie dzieciaki jak chcecie - tylko nie
mówcie innym jak to mają robić. A co do innych wychowujących (szkoła)
to proszę bardzo - ja tam jestem pewien, że dziecko wychowane choćby
nie do końca metodami według was poprawnymi nie będzie potem w szkole
bawić się w zakładanie koszy na uczących czy dręczenie innych uczniów.
Jakoś ja - tak cholernie niepoprawnie wychowany - tego nie robiłem.
A w zderzeniu z szkolną rzeczywistością takiego dziecka, które udało
się wam wychować metodą bezinwazyjną i z rozwydrzonym rówieśnikiem,
którego rodzicom się nie powiodło to wolę, aby w moim pozostało jednak
trochę przeświadczenia, "że agresja może coś zdziałać" - przynajmniej
nie da sobie jeździć po głowie.
Co do społeczeństwa całkowicie nieagresywnego to Lem nieźle je pokazał.
Polecam książkę "Powrót z gwiazd" - tam wystąpił taki odpowiednik
narzucania sposobów wychowania dzieci - w sensie zmuszania do przyjęcia
określonych metod. To tyle. Mli, mli, mli...
Wojciech Smagowicz wrote:
| Pozwól, że zapytam - dałbyś się "zapuszkować" na 40 lat? Zwracam uwagę,
| że nie polecą dzieci - szkolenie, odpowiednie przygotowanie itp. trwa
| długo - dzisiejsi astronauci rzadko mają mniej niż 40 lat...
| Czyli - nie dość, że nie ma ŻADNEJ szansy na powrót, to nawet minimalna
| tylko na to, że się DOLECI i zobaczy to, po co się poleciało...
A co z poziomem wykształcenia i wyszkolenia następnego pokolenina w
warunkach lotu?
To jest akurat argument PO MOJEJ stronie :).
W przypadku statku wielopokoleniowego powinien być on dość duży, żeby
zmieścić populację gwarantującą dostatecznie dużą pulę genetyczną (żeby
uniknąć efektu chowu wsobnego) - czyli kilka tysięcy ludzi (raczej
bliżej 10000 niż 1000). Taki statek nie różniłby się już pod względem
złożoności społecznej od np. izolowanej wyspy na oceanie - a nikt nie
sugeruje, że w takich warunkach następne pokolenie chowa się gorzej...
Tym niemniej, nie uważam takiego pomysłu za sensowny.
Napisałem już wcześniej - sensowne są wyprawy, mieszczące się w
GRANICACH ŻYCIA ZAŁOGI. Czyli - maks. 30 lat lotu w OBIE strony, łącznie
z pobytem na miejscu.
Oczywiście, przy efektach relatywistycznych może się z tego zrobić
całkiem porządny dystans.
O ile pamiętam, przy locie ze stałym (lokalnie!) przyśpieszeniem 1.5 g
wychodzi w czasie 10 lat pokładowych - połowa rozpędzanie i druga
hamowanie - coś koło 35 lat świetlnych.
Wyłazi tu jednak drugi problem - adaptacji po powrocie ("Powrót z
gwiazd"...).
Na Ziemi minęłoby bowiem około 40 lat, drugie tyle na powrót, no i pobyt
na miejscu...
Już 10-letnia nieobecność sprawi pewnie kłopoty, 30-letnia - duże
problemy, zaś 80- czy 100-letnia - uniemożliwi wchłonięcie takich ludzi
przez społeczeństwo.
Oznacza to przy okazji, że problemu nie rozwiąże hibernacja, choćby się
ją wreszcie udało zrealizować.
| IMHO to gorsze od dożywocia, bo można mieć nadzieję na amnestię albo
| rewolucję...
No cóż zawsze jest wyjście bez skafandra...
Samobójstwo można popełnić taniej i prościej BEZ budowania statku
międzygwiezdnego...
Marek W.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
gimma wrote:
[...]
| cala sztuka polega na tym, zeby nie potraktowac oznaczaloby m.in.
zaprzestanie lotow w kosmos w ogole
(tez patrz "Powrot z gwiazd"). Wiec gdyby do niego doszlo,
oznaczaloby to koniec ludzkosci.
| "glos pana" z kolei ma znacznie bardziej jednorodny charakter,
| z cala ludzkoscia w zasadzie jako zaangazowana strona;
| jest surowy w odbiorze, troche jak "golem xiv" ale nie
| az tak bardzo. problem kontaktu ma tam czysto
| naukowy charakter i przez to jest to ksiazka znacznie bardziej
| "skoncentrowana na rzeczy". szczegolnie seti-owcy powinni
| sobie wziac pod rozwage to co tam napisane...
Czy ja wiem... Choc lubie te ksiazke, glownie za ten
"naukowy" charakter, to teza o dobrych wujkach z kosmosu,
co wysylaja tylko taki sygnal, ktorego nijak na zle nie
da sie obrocic, mimo wszelkich staran, a ktory jeszcze
generalnie "wspomaga zycie", jest dla mnie mocno watpliwa.
Ciagle ta sama tesknota za lepszymi od nas istotami (bogami,
dobrymi obcymi), co sie nami zaopiekuja, obsypia darami,
ululaja i rozwiaza za nas nasze problemy...
Niestety, sami musimy sobie dawac rade, nie ogladac
sie na wujkow. Pan Bog pomaga tylko tym, co sami sobie pomagaja.
kurde... a my sie sie smiejemy z jakis tubylcow w polinezji co buduja
lotniska z czciny i bambusa oraz stawiaja makiety innych "technicznych"
obiektów zeby wreszcie przylecialy te samoloty czy staki z mnóstwem dobrych
zeczy (tak zwanu kult cargo)
A przeciez oglaszania na wszytkie mozliwe strony wszelkimi dostepnymi nam
metodami "Ahoj tu jestesmy" na caly kosmos.... i liczenie na odpowiedz typu
"to fajnie moze potrzebujecie pomocy" jest prawie tym samym....
Gdybym mial wybrac jednego jedynego negocjatora z obca rasa to wolal bym
kogos pokroju Stalina "ja wam nie ufam i wiem ze wy mi tez nie ufacie, a jak
popelnicie jakis blad to go bezlitosnie wykorzystam przeciwko wam" niz niz
kogos spod sztandaru " hura przylecieli obcy i teraz wszyscy beda zyc w
pokoju milosci i przyjazni"
Użytkownik Zenon Kulpa napisał:
| Glownym zadaniem pierwszych wypraw na Marsa nie moze byc
| tylko polecenie, zeby poleciec, bo cala zabawa skonczy
| sie jak Apollo, jak sie publika znudzi.
Jeszcze dodam, że publika sie nie tyle znudziła
co uznała że cel został po prostu osiągnięty.
Ano wlasnie, bardzo slusznie.
No bo jak cel byl "poleciec zeby poleciec",
wiec juz po Apollo 11 byl w zasadzie osiagniety.
Jan na Marsa tez tylko taki cel rozpropagujemy,
to bedzie podobnie. Po pierwszym locie ludzie rozejda sie
do domow po zabawiee. A przeciez nie o to chodzi.
[...]
Przypuszczam że bez trudu dałoby się w dzisiejszych czasach
tak wysterować zainteresowaniem publiki, że po pomyślnym
zakończeniu wyprawy natychmiast zażądałaby sequela ze stałym
burd ops bazą na Marsie. Zwykłe to dzisiaj socjotechniki,
nie rozumiem skąd opór przed zastosowaniem ich w dobrym celu.
Nie mam nic przeciwko odpowiedniej socjotechnicznej oprawie,
tylko trzeba sobie dokladnie zdac sprawe z paru rzeczy,
zeby efekt nie byl wrecz przeciwny.
Oprawa wylacznie zabawowa, z przystojniaczkami od usmiechania
sie i lapania wspolkosmonautek za wystajace czesci ciala
bedzie moze interesujaca na jedna wyprawe, ale dalej juz
nie pociagnie, a przystojniaczkowie nie zalatwia jak nalezy
celow eksploracyjnych i bedzie z tego jedna wielka klapa.
Ludzkosc nie po to ma leciec na Marsa, zeby sie zabawic,
a poza tym latnie po Marsie moze byc zabawne przez tydzien-dwa,
a potem to dla zabawowiczow na miejscu i ludu przy telewizorach
to bedzie zupelna nuda. Musi byc w tym cos wiecej.
Aczkolwiek takze nie to, co robiono z Apollo -
jak zainteresowanie slablo, to z uporem usilowano
zainteresowac kolejnymi pokazami swidrowania Ksiezyca
i gadaniem o "wynikach naukowych". Kogo z publiki
interesuje nauka tak naprawde? Proponuje tez poczytac
"Powrot z gwiazd" Lema, o czym pisalem niedawno -
jest tam bardzo sluszna krytyka wysylania ludzi gdzies
w daleki kosmos wylacznie dla "czystej nauki".
Tu czesciowo musze przyznac racje Panu Lewandowskiemu -
czysto naukowe cele wypraw na Marsa sa moze liczne i interesujace
dla docentow od kosmosu (pozwalaja im sie spokojnie rozmnazac...),
ale na docentach od kosmosu swiat sie bynajmniej nie konczy.
-- Zenon Kulpa
Stanislaw Sidor wrote:
| On the news Zenon Kulpa <zku@ippt.gov.plwrote:
| Tylko ze ludzie juz tam wtedy nie poleca, bo nie beda juz mieli
| czym, albo ich juz nie bedzie.
| Prosze o uscislenie powyzszego, bo nie bardzo sobie
| to wyobrazam, a zwlaszcza
| zwiazkow logicznych pomiedzy tymi faktami.
| Pachnie dekadencja/defetyzmem i LNMPizmem.
Ano pachnie, rzeklbym moze raczej cuchnie, ale co
ja na to poradze? To nie ja ten smrod generuje,
tylko rzeczywistosc...
Widac golym okiem, ze cywilizowani technicznie nie pala
sie nigdzie leciec, i albo domagaja sie zaraz jakichs
cud-napedow, albo wola wysylac jakies zelazne
truchelka i ogladac je w kapciach przed telewizorem.
-- Zenon Kulpa
A pamiętacie panowie słynną powieść nie tak dawno "trącanego";) w tym
gronie Lema, pt. "Powrót z gwiazd"?
Czy aby społeczeństwo (nie nasze rzecz jasna - lecz zachodnie;)) nie
zaczęło odczuwać skutków "bertyzacji"?;)
Ta niechęć do ryzyka, ten organiczny brak "mocnych facetów", te
"manipulacje pod płaszczykiem", ta niechęć do eksploracji i
inwestowania w cokolwiek...;)
Tam sobie poradzili tak, że dali wolną rękę "niebertyzowanym" - statki
i automaty? Tak na wszelki wypadek.
Może powinniśmy Amerykańcom zaproponować, żeby dali te pieniądze nam -
jako jeszcze "niezbertyzowanym"?;))))
My (społeczeństwa "rozwijające się") za nich zrobimy ekspansję
kosmiczną;))
[Żart jest ponury, ale pamiętajmy co powiedział jeden z twórców Mira o
ISS i NASA: "Wydali, przez 10 lat kilkanaście miliardów dolarów -
KILKANAŚCIE MILIARDÓW!... i nic. Żebyśmy mieli chociaż marną część
tych pieniędzy..."]
Piotr K.
__________
pkurc@poczta.onet.pl
"...sentiment represeNetd
...not here, non I...
/Monika Kostera, The Internet, 1994/
Dnia Mon, 15 Oct 2001 17:27:39 +0200, Zenon Kulpa <zku@ippt.gov.pl
| Widac golym okiem, ze cywilizowani technicznie nie pala
| sie nigdzie leciec, i albo domagaja sie zaraz jakichs
| cud-napedow, albo wola wysylac jakies zelazne
| truchelka i ogladac je w kapciach przed telewizorem.
A pamiętacie panowie słynną powieść nie tak dawno "trącanego";) w tym
gronie Lema, pt. "Powrót z gwiazd"?
Czy aby społeczeństwo (nie nasze rzecz jasna - lecz zachodnie;)) nie
zaczęło odczuwać skutków "bertyzacji"?;)
"Betryzacji", jesli dobrze pamietam.
Ta niechęć do ryzyka, ten organiczny brak "mocnych facetów", te
"manipulacje pod płaszczykiem", ta niechęć do eksploracji i
inwestowania w cokolwiek...;)
I to w dodatku osiagniete bez biotechnicznych czarow-marow,
jak u Lema, tylko metodami wychowawczo-systemowo-propagandowymi,
jak u Orwella. Widac, ze to znacznie latwiej zrobic,
niz myslal Lem.
Tam sobie poradzili tak, że dali wolną rękę "niebertyzowanym" -
statki i automaty? Tak na wszelki wypadek.
Dzisiejsi betryzowani nie sa tacy spolegliwi.
Zbyt chetnym do ryzyka i robiebia czegos robia kuku.
W tej kwestii "betryzacja" im nie przeszkadza jakos.
Może powinniśmy Amerykańcom zaproponować, żeby dali te pieniądze nam -
jako jeszcze "niezbertyzowanym"?;))))
My (społeczeństwa "rozwijające się") za nich zrobimy ekspansję
kosmiczną;))
Eee, nie widze takiej szansy. Wrecz przeciwnie,
mam wrazenie, ze syndrom "chowanego pod szafa" odziedziczony
po "poprzedniej epoce" czyni nas jeszcze mniej chetnymi.
-- Zenon Kulpa
| ... "Sluchacze" nie pomne autora, wyszlo kiedys z serii iskier (bialej)
"Sluchaczy" napisal James Gunn - inna jego powiesc "Zamkniety Swiat".
A poza tym polecam: "Powrot z Gwiazd", "Eden"(wojna mocno ograniczona:-)))
S.Lem, "Gateway - brama do gwiazd" Frederick Pohl, "Wyprawa" - Stephen
Baxter - dosc mocno siedzi w dostepnych nam realiach(troche political
fiction), "ExodusVI"JanuszMIl , Slawomir MIl. Na koniec astronautyka
inaczej - "Tranzyt" Pierre Pelot no i "Glos Pana" Lema. Tak z glowy, ale
jest wiele , wiele innych:-), ale glownie tych starszych. Ostatnio jestem
astrobeletrystyka powaznie zniechecony , jak widze jakie mamy problemy z
polaczeniem i utrzymaniem tych kilku cystern na orbicie zwanym szumnie ISS.
Teraz sie juz prawie nie pisze ciekawie (przynajmniej dla mnie), zalewa nas
komercja; za kobyly w stylu Ben Bova nawet sie nie zabieram.
Pozdrawiam,
SOLO.
... THX! Co do samych ksiazek, mysle, ze mozna polecic wszystko
ze zlotego wieki fantastyki lat 50. To byla prawdziwa SCIENCE Fiction,
pozniej to juz byly tylko marketingowe eskalacje bodzcow,
bez zwracania uwagi na jakakolwiek logike czy prawidla fizyczne,
totalny supermeizm zahaczajacy o pornografizacje SF (nie chodzi mi o seks
w utworach ale mysle, ze wiecei o co mi chodzi;-)) az do totalnego upadku
pod postacia Fantasy. To co teraz powstaje ma tyle wspolnego z SF
co pornografia z zywym seksem;-) Z powazaniem
Adam Przybyla
On Tue, 16 Feb 1999 08:00:20 +0100, Piotr Piesik <pie@pdi.netwrote:
Jaroslaw Sakowski napisał(a) w wiadomości: ...
| Zwykli robotnicy tak. Biura projektowe zostana. Moze nie biura tylko
| projektanci.
wspominalem zaczal sie w czasach rewolucji przemyslowej. Czytales "Powrot z
gwiazd"? Tam byla wizja spoleczenstwa, w ktorej nikt nie pracowal, ale dobr
Naturalnie ze czytalem.
wystarczalo dla wszystkich (komunizm!). Nie bylo tez religii (znowu
komunizm!).
Moim zdaniem kumunizm (przynajmniej w wydaniu praktycznym) sam w sobie
jest odmiana religii (moze nie w wizji Lema). Pozatym uniformizacja
kulturowa prawie na pewno prowadzi do kataklizmow, powszechny zanik
religii chyba tez. Oczywiscie powinny zaginac "ludowe formy"
religijnosci - te sa nietolerancyjne i nieprzyjemne.
Czytales "Ziemie-Ojczyzne" Edgara Morina? Zdaje sie ze mam dwie to
moge jedna pozyczyc na dluzej.
Jednak ja mam swoja kapitalistyczna wersje tego - prawie nikt
nie pracuje, rozne religie i swiatopoglady wspolistnieja w jednej globalnej
wiosce (tolerancja), a dobr wystarcza tylko dla tych, ktorzy umieli sie
ustawic (kapitalizm). Oczywiscie sa tez wersje mieszane, np. juz teraz w
krajach rozwinietych pewna czesc spoleczenstwa zyje wylacznie z zasilkow
socjalnych.
Mysle podobnie. Mam nadzieje ze mieszane formy zostana. Pozatym
przewiduje ekspansje w kosmos (nie tylko kolonizacje Marsa ale Ukladu
Slonecznego). Oczywiscie to dalsze perspektywy (200-300 lat).
Jedyne, co w tej komunistycznej bajce wydaje sie realne, to zanik granic i
rownowaga kulturowa i ekonomiczna na calym globie. Reszta mnie przeraza.
Tam bylo wiecej zalozen i rzeczy bardzo niprzyjemnych. Powszechna,
sztuczna likwidacja agresji (beretryzacja) i praktyczne zastosowania
teorii grawitacji polegajace na likwidacji zagrozen wypadkowych prawie do
zera (to ostatnie to raczej korzystne). Pamietasz jak bohater zderzyl sie
z tym automatycznym gliderem na szosie ? Pozatym byla konkurencja w
postaci pieniedzy na zakupy luksusowe (fryzjerzy-artysci, w ogole artysci,
ten realit czy jakos tak - dawno to czytalem). I te narkotyki ktore ta
beretryzacje znosily. Pozatym byla nietolerancja w stosunku do robotow
(scena jak bohater leci na ziemie, zaraz na poczatku ze stewardesa) i
(bardzo delikatnie podkreslone) mozliwosc indoktrynacji elektronicznej i
psychologicznej (ten aparat do uczenia sie podczas snu, roboty robiace
operacje chirurgiczne i ewentualnie moagce np. oddzialywac na
zbuntowanych).
"Przybysze" chcieli zreszta leciec do centrum galaktyki (cos dla mnie)
bo im sie spoleczenstwo nie podobalo.
Mnie najbardziej ta beretryzacja zszokowala - dobrze ze to chyba
nierealne. Byly proby ze srodkami wywolujacymi strach albo agresje ale
to nie to samo moim zdaniem.
Alez nie :-)))) Ja bym chcial byc rentierem :-))) Ciagle jeszcze obiecuje
sobie, ze kiedys nim bede i nie bede pracowal do tzw. wieku emerytalnego.
Ale to sa marzenia, a rzeczywistosc moze byc okrutna wobec tych, ktorzy nie
beda umieli zawczasu sie ustawic.
To chyba nie za naszych czasow. Pozatym taki kapitalizm jak u nas
powinien ewoluowac w sensowny system (mieszany).
Slusznie. Ludzie maja z natury ograniczone horyzonty i mala wiare w siebie,
dlatego juz nieraz uwazali ze nadszedl kres ich mozliwosci. Dotychczas
zawsze okazywalo sie, ze to bledne mniemani.
Ale ta ksiazke polecam.
Piotr
--
Jaroslaw Sakowski
Ulubiony argument zwolennikow AI. Az dziw bierze - ze wiecznie zywy (jak
kiedys Lenin).
Poki ktos nie wymysli modelu obliczen innego niz redukowalny do maszyny
Turinga,
to nie ma znaczenia, czy komputery bedziemy budowac z bialka, swiatla, czy
krzemu.
Niekoniecznie. W zasadzie odpowiednio szybki komputer jest w stanie przeprowadzic
symulacje dowolnego procesu, nie opartego na maszynie Turinga. Przyklad - symulacje
wybuchow atomowych i wielu innych rzeczy. Twierdze wlasnie, ze jesli stworzona zostanie
SI to bedzie ona zblizona do sieci neuronowej, nie bedzie tu mialo znaczenia to, czy
bedzie ona wykonywana przez maszyne Turinga, czy tez przez calkiem nowe uklady
(przypuszczam, ze przez to drugie, gdyz procesory w swojej obecnej formie nie nadaja
sie do tego zastosowania), wazne jest jednak to, ze nie bedzie to mialo formy bazy
danych, czy czegos w tym stylu, zblizonej zalozeniami wlasnie do maszyny Turinga.
| Nie bedzie to na pewno baza ktora opisal KAJ, gdyz takowa wymagalaby
wprowadzania
| informacji [...] bo SI musi sie sama programowac od zera, natura pokazala,
ze takie rozwiazanie
| jest najbardziej efektywne.
Komu i gdzie pokazala - prosze o zrodla - bo tez chcialbym zobaczyc.
Wywierc sobie dziure w czaszcze i popatrz w lustro. Tam znajdziesz najdoskonalszy
mechanizm ktory sam sie programuje. Robi to *prawie* od zera. Wierze, ze jesli
powstanie SI to bedzie dzialac podobnie do naszego mozgu jesli chodzi o zalozenia
(nie o fizyczna strukture), mimo, ze byc moze wykonywac bedzie wszystko kilkukrotnie
szybciej.
Mozesz podac tytul i autora? Tez czytalem kilka ciekawych ksiazek (np.
"Powrot z gwiazd" Lema).
Podalem w watku, przejrzyj go.
To bylo wezykiem - a teraz na powaznie:
Uwazam, ze inteligentne systemy informacyjne powstana szybciej niz myslicie.
Racja - winda np. jest jak zwierze - nie da sie jej przewidziec, robi co chce i kazda
instalacja jest inna. Ma swoje humory (BSOD) itd ;)
Podstawa ich dzialania bedzie internet. To czego w tej chwili w nim brakuje,
to sprawny system
kwalifikacji i oceny informacji. Jesli zbudujemy odpowiednie mechanizmy,
reszta zajmie sie siec.
Watpliwe z uwagi na predkosc swiatla. Przebycie impulsu z jednego konca globu
na drugi, gdyby przewod byl poprowadzony rowniutko przy ziemi i bez posrednikow
zajmuje 1/15 sekundy. Praca w takim tempie jest malo prawdopodobna.
Faktycznie - byc moze kiedys siec globalna zostanie wykorzystana przy budowaniu
SI, ale nie nalezy liczyc na to, ze wszystkie komputery polacza sie w jedna calosc.
Mam pewne (powazne) plany w tej dziedzinie. Jesli jestescie zainteresowani
(konkretnymi projektami,
nie dyskusja) - moge napisac cos wiecej....
Wal.
Merlin
| Poki ktos nie wymysli modelu obliczen innego niz redukowalny do maszyny
| Turinga, to nie ma znaczenia, czy komputery bedziemy budowac z bialka,
| swiatla, czy krzemu.
Niekoniecznie. W zasadzie odpowiednio szybki komputer jest w stanie
przeprowadzic
symulacje dowolnego procesu, nie opartego na maszynie Turinga.
Taka symulacja to wlasnie redukcja do maszyny Turinga.
Twierdze wlasnie, ze jesli stworzona zostanie
SI to bedzie ona zblizona do sieci neuronowej, nie bedzie tu mialo
znaczenia to, czy
bedzie ona wykonywana przez maszyne Turinga, czy tez przez calkiem nowe
uklady
Caly problem w tym, ze nikt nie ma nawet pomyslu jak mialyby dzialac te
'calkiem nowe
uklady'. Watpliwa rzecza jest, czy wogole w obszarze przetwarzania cyfrowego
jest
to mozliwe (moim zdaniem nie).
W ostatnim numerze "Chipa" jest tekst o komputerach kwantowych.
Podstawowy problem sprowadza sie do zagadnienia: jak zredukowac mechanike
kwantowa
do arytmetyki (czyli maszyny Turinga).
wazne jest jednak to, ze nie bedzie to mialo formy bazy
danych, czy czegos w tym stylu,
Wrecz przeciwnie. Wyglada na to, ze bazy danych beda juz niedlugo
fundamentem wszystkich
systemow (Microsoft ma plany integracji systemu operacyjnego z baza danych).
| informacji [...] bo SI musi sie sama programowac od zera, natura
pokazala,
| ze takie rozwiazanie
| jest najbardziej efektywne.
| Komu i gdzie pokazala - prosze o zrodla - bo tez chcialbym zobaczyc.
Wywierc sobie dziure w czaszcze i popatrz w lustro. Tam znajdziesz
najdoskonalszy
mechanizm ktory sam sie programuje. Robi to *prawie* od zera.
To co napisales, to tylko wyraz Twoich pogladow - mechanicyzm sprzed
kilkuset lat (Kartezjusz).
Wierze, ze jesli
powstanie SI to bedzie dzialac podobnie do naszego mozgu jesli chodzi o
zalozenia
(nie o fizyczna strukture), mimo, ze byc moze wykonywac bedzie wszystko
kilkukrotnie
szybciej.
Podstawowym zajeciem SI byly pierwotnie proby (niezbyt udane) budowy modelu
ludzkiego umyslu.
Teraz sytuacja jest troche zdrowsza. Tzw. "mocna AI" (majaca na celu
stworzenie sztucznego
czlowieka) jest w odwrocie. Licza sie zastosowania.
| Mozesz podac tytul i autora? Tez czytalem kilka ciekawych ksiazek (np.
| "Powrot z gwiazd" Lema).
Podalem w watku, przejrzyj go.
Przejrzalem - jest tytul, ale nie ma autora. Zreszta niewazne - od SF wole
fantazy (czarniksieznicy,
elfy, hobbity i inne).
| Podstawa ich dzialania bedzie internet. To czego w tej chwili w nim
brakuje,
| to sprawny system
| kwalifikacji i oceny informacji. Jesli zbudujemy odpowiednie mechanizmy,
| reszta zajmie sie siec.
Watpliwe z uwagi na predkosc swiatla. Przebycie impulsu z jednego konca
globu
na drugi, gdyby przewod byl poprowadzony rowniutko przy ziemi i bez
posrednikow
zajmuje 1/15 sekundy.
A wiesz, ze impuls nerwowy w mozgu rozchodzi sie z szybkoscia 100 m/s?
| Mam pewne (powazne) plany w tej dziedzinie. Jesli jestescie
zainteresowani
| (konkretnymi projektami,
| nie dyskusja) - moge napisac cos wiecej....
Wal.
Na poczatek jeden link : http://www.tenar.tpi.pl/teoria/info.htm (opis
opracowanego przeze mnie jezyka,
ktory ma stanowic podstawe budowy systemow informacyjnych).
Przy okazji chcialbym polecic programistom Turbo Pascala moja biblioteke
(open source):
http://www.tenar.tpi.pl/open/tosl
Jurek
Krzysztof Wilk napisał(a):
| Nie, więzienie nie jest regresem. Jest rozwiązaniem bezpieczniejszym,
| wynalezionym również bardzo dawno temu.
| Bezpieczniejszym od czego? Od KS-a? Masz rację. Bezpieczniejszym... dla
| morderców.
| Dla *skazanych*, jeśli już. Ale dla skazujących także - ciekaw jestem,
| czy łatwo byłoby Ci wydać wyrok kary śmierci i stawić czoło
| odpowiedzialności za swoją decyzję.
Nie wspominając o zawsze możliwej _pomyłce_. Którą w przypadku
skazania na więzienie można jeszcze próbować naprawić (nie do końca,
ale zawsze...). Powieszonemu raczej pośmiertna rehabilitacja nic nie da.
[...]
| Hola! Nie traktuję nikogo jak bydło. Nawet nie wiem, czy to ma być
| środek farmakologiczny, czy jakiś inny (wykrywacz kłamstw też w pewnym
| sensie ogranicza naszą wolność). Jestem za wyłapywaniem przestępców, a
| nie za ograniczaniem wolnej woli. Sądzę, że moje słowa zostały
| znadinterpretowane. ;-)
Jeśli dojdzie kiedykolwiek do tego, że farmaceutyki powstrzymają nas
mechanicznie przed zrobieniem czegoś złego [albo czegoś, co mistrzowie
ceremonii za zło uznają], to będzie to oznaczało koniec wolnej woli. Już
wolę, żeby ludzie mogli robić źle, wybierając zło świadomie, a potem
ponosząc adekwatną karę.
Vide "Powrót z gwiazd" Lema... Chyba najlepsze studium takiego właśnie
rozwiązania...
[...]
| OIDP, kwestia np. wojny sprawiedliwej została rozstrzygnięta gdzieś na
| którymś ze średniowiecznych soborów i to zdaje się na "można". A
| wyobrażasz sobie wojnę bez zabijania?
| Wyobrażam sobie żołnierzy, którzy wolą pokój od wojny. Czy to wystarczy?
Przy obowiązkowym poborze faktycznie można takie rzeczy sbie
wyobrażać...
I dlatego IMHO armie powinny być wyłącznie _zawodowe_. Nikt nie zmusza
nikogo do zostania sędzią, policjantem czy katem. A zmusza się do
zostania żołnierzem. Który też powinien zabijać, i w dodatku na ogół
nie ma wpływu na to, kogo...
[...]
| Zwracam Ci tylko uwagę na zdanie-koncentrat: miłuj bliźniego swego
| jak siebie samego.
| Najwyraźniej nie przekonuje Cię, że wykonanie jakiegokolwiek wyroku jest
| BEZOSOBOWE...
| WYKONANIE KARY ŚMIERCI może i jest bezosobowe, ale ZASĄDZENIE jej - już
| nie. Dlaczego? A dlatego, że sędzia działa W IMIENIU prawa,
| społeczeństwa, wreszcie w MOIM imieniu.
Nie. W imieniu prawa. W imieniu społeczeństwa co najwyżej można kogoś
zlinczować.
Nie zupełnie. Formuła wyroku brzmi AFAIR "W imieniu Rzeczypospolitej
Polskiej..." (wstawić odpowiednie państwo...). Czyli w imieniu
PAŃSTWA.
A państwo to m.in. społeczeństwo (plus masę innych dodatków i
warunków, żeby faktycznie było - ale państwa _bez_ społeczeństwa nie
ma i być nie może).
| A ja nie chcę stawiać się na
| równi z mordercami i wieszać kogokolwiek ręcami kata! KS nie jest
| "obroną konieczną", bo, powtarzam po raz 2849., ludzkość zna inne, mniej
| destrukcyjne metody obrony przed osobnikami niepokornymi.
"Osobnicy niepokorni"... Powinieneś pracować w jakiejś agencji public
relations, marnujesz się.. :-(
W agencji PR to by nie zarobił... "Niepokornych osobników" karały i
karzą różne totalitaryzmy. A to nie jest dobrze widziane w prasie -
przynajmniej u nas i teraz...
Ale jeśli zamienić na "osoby stanowiące zagrożenie dla innych" - które
to zagrożenie wykazały _czynami_, a nie tylko _zamiarami_ (słynny
artykuł 58.10 kodeksu karnego ZSRR się kłania...) - to takie osoby
powinny zostać pozbawione możliwości dalszego szkodzenia i zagrażania.
Niekoniecznie w drodze fizycznej eliminacji... Wystarczy odosobnienie.
Pozdrawiam,
Marek W.