Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: powrót do Krakowa
Temat: czy jest piekniejsze miejsce niz Wieliczka
Witam już z
Krakowa !!!!!!!!!!
Widzę, że temat Wieliczki dalej bryluje, szkoda tylko, że mój udział w dyskusji
jest mało znaczący. Ale kiedyś należy jechać na wakacje.
Dobre szybko się skończyło, pora wracać do
krakowskiej rzeczywistości,
aczkolwiek na krótko, bo jutro, a najpóźniej w środę, wybieram się do Krynicy.
Oto trasy moich ubiegło-tygodniowych wojaży wysokogórskich.
poniedziałek 16.08.2004
Palenica Białczańska, Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami, Kocioł pod Rysami
i tutaj „odpuściłem”. Na Rysy pójdę w przyszłym roku, ale na zakończenie
tygodniowej zaprawy.
wtorek 17.08.2004
Kuźnice, Kasprowy, Świnica, Zawrat, Dolina Pięciu Stawów Polskich, Dolina
Roztoki, Palenica Białczańska
środa 18.08.2004
Kuźnice, Dolina Jaworzynki, Dolina Gąsienicowa, Czarny Staw Gąsienicowy, Karb,
Kasprowy, Czerwone Wierchy, (i tutaj miałem szanse spotkania niedźwiedzicy z
małymi niedźwiadkami, następnego dnia szlak został zamknięty) Hala Kondratowa,
Kuźnice
czwartek 19.08.2004
Kuźnice, Kalatówki, Hala Kondratowa, Kondracka Przełęcz, Giewont, Dolina
Strążyska
(podziwiałem w akcji ludzi GOPR-u, którzy wspomagani przez śmigłowiec,
udzielali trzech krotnie pomocy turystom w rejonie Kopy Kondrackiej, a pilot
śmigłowca jest prawdziwym powietrznym wirtuozem)
piątek 20.08.2004
Dolina Chochołowska, Grześ, Rakoń, Słowacja
sobota.21.08.2004
Wiktorówki, Rusinowa Polana, Brzegi
(musiałem pomóc krakowskiemu sąsiadowi, który ma tutaj drugi dom)
niedziela 22.08.2004
Podziwianie Zakopiańskich Krupówek,
Powrót do
Krakowa
Tak wygląda mój dorobek w zakresie czynnego wypoczynku w okresie pierwszego
tygodnia moich wakacji. Pogoda dopisała, twarz, ręce popalone słońcem, tylko
syn jest zmartwiony, bo jego ulubiona czapka zmieniła kolor od promieni UV.
I teraz Rito, po tygodniowej zaprawie, na pewno kondycyjnie dorównał bym Ci
w „zapasach” na korcie tenisowym , gdybym tylko umiał te piłki odbijać:))))
A teraz mogę sobie tylko zanucić.
members.fortunecity.com/john_deere/Goralu.html
Pozdrawiam szanownych uczestników tegoż Forum.
PS.
Ze Słowacji przywiozłem duży zapas Złotego Bażanta.
Będę pił Wasze zdrowie.
Jest prawdą, że na granicy celników brak, a WOP- iści nie sprawdzają
dokumentów.
>kgeorge - przejeżdzałam przez Łacko i pomyślałam o sliwowicy takiej 95%-ej :)
Niebawem będzie zbór śliw, jestem na nie zaproszony.
Będzie balanga, oj będzie.
Przeważnie trwa od piątku do poniedziałku.
Górale są bardzo gościnni.
Na Twoje życzenie Staszek taką śliwowicę może zrobić.
Ile mam zamówić.
kgeorge
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: W Krakowie podzielą się komunikacją
W prywatnej firmie nie mówi się o obnizce kosztów tylko się dokonuje. Prywatna
nie czeka na dotacje itd. itp. - czysta demagogia.
Gdzieś to już pisałem, że to nie jest dotacja tylko wykupienie usług.
Prywatny nie ma co obniżać, bo on już pracuje na granicy opłacalności z
przekroczeniem prawa.
Kiedyś MPK to był moloch zatrudniający czy trzeba czy nie trzeba.
Dzisiaj pozostała garstka.
Przykład;
Jeżeli pomiędzy godziną 22:00, a 24:00 zjeżdża około 60, 70 autobusów i do ich
obsługi jest majster + 4 mechaników to co tu można wyciąć. Zapewne majstra,
który dozoruje iczęsto pomaga w pracy.
Jeżeli majster ma do wyboru pomiędzy wymianą rozrusznika,a uzupełnieniem
oświetlenia w przedziale pasażerskim to wybór jest prosty. Ty na drugi dzień
raczysz zauważyć, że w MPK są nieroby , bo już trzeci dzień nie ma pełnego
oswietlenia.
Przykładów takich mozna mnozyć.
Zapytaj kobiet ile z nich bieże pracę do domu, bo musi być zrobione, a czasu w
pracy nie ma. Mpk pozwalniało ludzi rozdzielając prace i częstoobniżając
wynagrodzenie. Takich rzeczy Ty nie widzisz.
Jesteś zachłyśnięty prywatnym.
Obecnie jestem kierowcą w MPK, ale w swoim życiu z niejednego pieca chleb
jadłem. Pracowałem również u prywatnych. Jeździłem zagranice i mam porównanie.
Wiem co to znaczy prywatny i małe koszty.
MPK zapewnia:
1. Bezpieczną pracę zgodnie z regulaminem i kodeksem drogowym. Kierowca
pomiędzy pracami musi mieć 11 godzin odpoczynku. Dla prywatnego to jest strata
on obnia koszty. Sam jeździłem ciurkiem Warszawa,Wiedeń,
Kraków, Zakopane
powrót do
Krakowa. Wiesz ile godzin spędzałem za kierownicą? To
było "bezpieczne". Dzięki takiej pracy szef mógł wygrywać przetargi. Mogłem
odmówić, ale wtedy już bym nie pracowął, a jeść trzeba.
2.MPK jest pewnym płatnikiem poborów.
Mnie prywatny zalega ponad 3000 zł. i nawet nie ma kogo skarżyć. On ogłosił
upadłość, a firmę dalej prowadz jego zięć pod innym szyldem.
To masz dwa przykłady dla, których nie warto obniżać w nieskończoność kosztów.
Możliwe, że komunikacja w pierwszym etapie się poprawi, tylko tyle, że nikt
potem nie napisze o pracy niezgodnej z prawem i wyzyskiwaniem pracowników.
Z innej beczki. Turcy wygrali przetarg na modernizację Ronda Mogilskiego, bo
zanizyli ceny.
Efekt? - już pierwszy etap jest zagrożony, bo nie mogli znaleźć podwykonawcy, a
jezeli się wywiążą z terminów to usłyszymy jeszcze o sprawach sądowych. Okaże
się, że temu czy innemu nie zapłacili.
Ale grunt, że obnizyli koszty.
Mam znajomego - ma prywatną firmę. Nie zatrudnia w niej nikogo z rodziny, ani
znajomych. Wiesz dlaczego, bo jak sam powiedział koszty zaniża KOSZTEM SWOICH
PRACOWNIKÓW, KTÓRYCH Z USMIECHEM RYPIE BEZ MYDŁA.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Idzie lepsze..
A Mszana Dolna ma swój klimat, czuć uzdrowiskiem, nagle widzę gospodę przy
drodze i nabrałam apetytu. Wchodzimy do środaka i większego apetytu nabrałam,
tylko z tej przyczyny, że wystroj gospody był cudowny. To że wszystko było z
ciemnego drewna, że na ławach owcze skóry, że siedzi się przy otwartch małych
okienkach to jeszcze nic w porównaniu z wystrojem sufitu. Otóż sufit był
sufitem z wiszącej jemioły. Nie wyobrażasz sobie co za widok, gąszcz jemioł
wiszących. To trzeba widzieć, nie jestem w stanie tego opisać. Nie mówiąc o
różnych góralskich ozdóbkach. Zamówiliśmy sobie wystawny objad niezapomionając
o słynnej wspaniałej Kwaśnicy. Pani na przystawkę przyniosła nam chleb i w
glinianym dzbanuszku smalec ze skwarkami - pycha :) Kiedy tak ucztowaliśmy
pomalutku zaczeły napływać burzowe chmury, a później jak luneło, oberwanie
chmury chyba, przeczekaliśmy ten nawał i ruszyliśmy dalej przed siebie. Ale
gdzie tam, chmura upatrzyła sobie naszą trasę. Jak nie luneło powtórnie, ściana
deszczu, samochody stawały na poboczach, ja pomalutku jadę dalej przez Wiśniową
na Dobczyce. Zakręt za zakrętem, spirala za spiralą, trasa wycieczkowa
wspaniała, ale cóż z tego w strugach deszczu. Naszym jedynym marzeniem było
dojechać szczęśliwie do domu. Zaczełam się już bać o stan benzyny, krążąc tak
może mi jej kiedyś zabraknąć. Więc gdzieś tam w jakiejś miejscowości
podjechałam na stację i tankuję.
Kiedy na dystrybutorze wskazywało 5zł z groszami, kolo mnie zrobiło się
zbiegowisko ludzi, bo dość,że benzyna nie chciała lecieć do baku tylko leciała
po karoserii samochodu, przez koła na ziemię i robiła się kałuza to ludzie
zaczeli krzyczeć, że to jest dystrybutor z ropą , a nie z benzyną.
O ..... ,przepraszam, wpadłam w strach i co teraz ?
Pan na stacji powiedział, że mam szczęście, że wlew w aucie na benzynę ma
zabezpieczenie przed pompą ropy - czy jakoś tam - dlatego ropa wypłyneła na
ziemię, a nie do baku. Zatankowali mnie poprawnie i zapłaciłam za te dwa
dystrybutory. Pomyłka moja nastąpiła nie z niewiedzy, tylko oba dystrybutory
tak z etyliną98 jak z ropą stały obok i chwyciłam nie za ten wąż co trzeba:)
Wytłumaczyli mi, że gdybym zatankowała ropą to o dalszej jeżdzie nie było by
mowy. Przeżyłam to wszystko z myślą, że do końca życia człowiek się uczy.
Najwyrażniej też i same chmury deszczowe się tego tankowania wystraszyły i
wróciły w góry. Zobaczyły co wyprawiam, pomyślały co bedziemy z wariatką mieć
do czynienia i wróciły skąd przyszły;) Od tej pory
powrót do
Krakowa był
bezdeszczowy, a opiekę nad nami objeło słoneczko i parna duchota.
pozdrawiam
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: JAK POWSTALA Legia
JAK POWSTALA Legia
W roku 1916, w lasach pod Maniewiczami na Wołyniu, kompania sztabowa Legionów
zaczęła z nudów kopać piłkę. Ściślej: służący w niej piłkarze Cracovii, Wisły,
Pogoni i Czarnych postanowili nauczyć tej czynności żołnierzy z Warszawy. I
powstała słynna dziś Legia, która oficjalnie wiedzie swój początek od legionów
rzymskich (tak!), a której bez krakauerów i lwowiaków po prostu by nie było -
jej nazwę wymyślił prawoskrzydłowy Cracovii Stanisław Mielech. On też zagrał w
tej pierwszej warszawskiej drużynie, a towarzyszli mu krajanie: Poznański,
Kogut, Kałuża...
Od tej pory od Wawelu płynął nieprzerwanie na północ
strumyczek "pasów", "wiślaków", "garbarzy" etc., etc. Wygłodniała piłkarskich
talentów Warszawa nie żałowała środków finansowych, obietnic awansu itp., byle
tylko wzmocnić swe drużyny. Pierwszym złapanym na taką przynętę był właśnie
Stanisław Mielech, potem trójka reprezentacyjnych napastników Cracovii (Łańko,
Nawrot, Ciszewski), potem Martyna i Kisieliński, i całe mnóstwo piłkarskiej
drobnicy...
Który tam nie dał się nabrać na lukratywne obietnice, tego po prostu wcielano
do woja (Legia była klubem wojskowym). Zwyczaj ten - prosty i skuteczny -
stosowano również po wojnie drugiej. Tak zmienił barwy klubowe świetny bramkarz
Garbarni Tomasz Stefaniszyn. Ha! Gdy już w 1952 r. cieszył się na
powrót do
Krakowa, UB aresztowało mu szwagra, a nasz bramkarz dostał propozycję nie do
odrzucenia: albo zostaje w Warszawie w klubie MSW Gwardia, albo o szwagrze
będzie mógł mówić wyłącznie w czasie przeszłym.
No więc chłop został. I bronił. Jeszcze jak!
Wiśle w 1970 r. wydarto tak do Warszawy, do Gwardii, jednego z najlepszych
prawych obrońców wszech czasów - Antoniego Szymanowskiego...
Już w 1911 r.
Kraków - jako najbardziej doświadczony sportowo i spokojny
geopolitycznie - wziął na siebie wysiłek stworzenia Związku Polskiego Piłki
Nożnej. Organizacja ta, przekształcona w 1919 r. w PZPN, słusznie miała mieć
siedzibę w
Krakowie. I miała, aliści po ośmiu latach w wyniku straszliwych
intryg stołecznych działaczy, PZPN przeprowadził się do Warszawy... Wprawdzie w
1945 r. udało się ściągnąć go znowu na ulicę Grodzką, ale jeno na 15 miesięcy,
gdy znów złowieszczy świst lokomotywy obwieścił przymusową przeprowadzkę na
Mazowsze.
kiosk.onet.pl/art.html?NA=1&ITEM=1075701&KAT=241
Radze,przeczytac caly text.Szczegolnie warszawiakom "przyjezdnym".
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Budzet
Robert Gosik napisał(a):
Niestety ja tez nie sadze :(
Wladze Warszawy zabrnely w slepa uliczke i dalej beda pompowac mase
pieniedzy w kopanie tuneli przez pola. :(
Co gorsza, przy pełnym poparciu mieszkańców.
Akurat IMO linia z Banaha do lotniska nie jest tak bardzo potrzebna jak w
innych rejonach Warszawy, ale za to jest najlatwiejsza do zrealizowania
poprzez pociagniecie (akurat w tym miejscu odpowiedniego do twojej
koncepcji) linni szybkiego tramwaju ktory od lotniska do pomnika Lotnika
przecinalby tylko 2 skrzyzowania. Do tego mialby wystarczajaca
przepustowosc.
Akurat do Pomnika Lotnika to kiepski pomysł. Byłoby oczywiście najlpeiej
pod wzgłedem transportowym tam, jednak od Lotnika nie da się nijak
sensownie połączyć jej z resztą sieci. Natomiast przy Banacha są
przygotowane końcówki torów wyprowadzone z pętli w kierunki ŻiW. I pas
wolny od zabudowy.
10 razy wiecej to duza przesada, ale napewno 2 krzyzujace sie linnie
przebiegjace przez scisle centrum, co byloby podstawowym szkieletem dla
dalszej rozbudowy typu S/U bahna.
No właśnie nie! Nie przez centrum! Warszawskie centrum pęka w szwach.
Lepiej by się sprawdzały linie obwodowe, które dawałyby możliwość
ominięcia centrum.
Niestety z ta koncepcja nie moge sie zgodzic. Wzrost o 400% w stosunku do
DZISIEJSZEJ przepustowaosci za 15 lat to duzo za malo!
Bez przesady - Warszawa nie podwaja liczby mieszkańców co 7 lat!
Koncepcja szybkich tramwai w Warszawaie sie nie sprawdzi poniewaz:
1. Nie ma gdzie budowac estakad (chodzi oczywiscie o centrum)
Wybacz, można je stawiać tam, gdzie są obecnie torowiska. Dodam, że
można to robić BEZ wstrzymywania ruchu tramwajowego pod nimi.
2. Przepustowosc standardowego(szybkiego) tramwaju jest za mala
Odpowiednio zmodrenizowanego? Oj, zdziwiłbym się.
3. Nawet jezeli zbudowano by gdzies estakady to pogorszy to jeszcze i tak
okropny wyglad architektoniczny miasta.
To też zależy ile ich będzie i gdzie. IMHO smród spalin i korki
pogarszają go znacznie bardziej...
No to praktycznie z domu prawie widze cie przez okna ;)
Nie widzisz :-P Budynek D, ten w głębi a okna mam na wschód (na linię
kolejową i park).
Niestety nie wiem co dzieje sie w Krakowie i nie moge sie autorytatywnie
wypowiedziec.
Zapraszam :-)
zle uslyszales.
Wiem NAPEWNO ze nie jest to 80% a ok. 7%. I mam podstawy by tego bronic.
Przepraszam - 17% podatków jest w gestii gminy - to mówi ustawa. A
wywiad z Piskorskim był emitowany co godzinę, więc specjalnie zaczaiłem
się i słuchałem go raz jeszcze. Szczególnie, że dane wyglądały
wiarygodnie w zestawieniu z tym, co znalazłem w roczniku statystycznym.
dostawala 80% tego co oddaj panstwu jej mieszkancy to moglaby finalizowac
budowe autostrad w calej Polsce.
Zapominasz o kosztach. To, że się dostaje nie znaczy, że zostaje w
kieszeni.
Patrz wyzej. Co do Piskorskiego to jest mi wszystko jedno jakim jest
politykiem (czerwonym czy czarnym) wazne zaby jako pierwszy od wojny zrobil
cos dal tego miasta.
Już próbował - niestety, Wojewoda uchylił jego decyzję (zakaz
manifestacji).
Co do liczb jestes w bledzie!
No to GUS też nie umie liczyć ;)
Ale jednak ludzie beda migrowac przede wszystkim do Warszawy. Niestety :(
Zreszta jestes tego przykladem ;)
Jestem jedynie przykłądem, że kobieta potrafi wiele zrobić (a nawet
krakusa do Warszawy sprowadzić).
Odwrotnego kierunku migracji raczej nie ma albo jest sladowy.
JUż się powoli zaczyna. Warszawa staje się bardzo drogim miastem.
Juz teraz wielkie blokowiska gdzie mieszkala "klasa robotnicza" zamieniaja
sie w lumpiarnie.
Tak jest wszędzie, nie tylko w Wawie.
To niestety sa wlasnie uprzedzenia reszty Polski do Warszawy ;) takie
stereotypy ;)
Obawiam się, że nie zrozumiałeś.
Ile osob pracuje w urzedach bez ktorych Warszawa jako miasto (nie jako
stolica) moglo by sie obejsc?
5-10% - NAPEWNO nie wiecej!
Zgadza się.
Ile z tego jest wydawane w innych rejonach (np budowa domkow na wsi, nad
morzem, kupowanie mieszkan w rodzinnych miastach)?
Z czego? Z 95-90% tych urzędów, które są zasilane centralnie?
Zostaje 2-5% wiecej z tego ze Warszawa jest stolica a nie powiesz ze
klopotow z tego nie ma duzo wiecej.
Tu się mylisz. Pracownicy tych urzędów mieszkają tutaj. I nie wmówisz
mi, że utrzymują się za 2% swoich dochodów :-)
Zreszta z ciekawosci ;) czy ty planujesz cala swoja przyszlosc w Warszwie
czy powrot do Krakowa? Jezeli powrot to ile pieniedzy procentowo wywieziesz
spowrotem do swojego rodzinnego miasta? Nie planujesz gdzies budowy/zakupu
domku letniskowego? Zreszta ciebie i tak te pytania nie powinny dotyczyc
gdyz nie jestes urzednikiem panstwowym.
Może tak, może nie.
Sam nie lubie KM ;) Ale niektore jego teorie wartoby sprawdzic. Natomiast na
stosunek 10/90 to jest szansa tylko ze 90% to do budzetu panstwa. ;)
No widzisz, a on właśnie proponuje odwrotnie. Tylko on nie obieca metre
ludziom -ludzie go nie wybiorą.
Biorac pod uwage ze zjezdza tu pol Polski to ta srednia "glupoty" i tak
rozkalda sie na "elity" calego kraju ;)))
No bez przesady - Warszawa zasysa głownie ludzi młodych po studiach.
Więc nie płacz tak nad tą głupotą.
Robert
--
___________ (R)
/_ _______ Adam Płaszczyca (+48 601) 829697
___/ /_ ___ ul. Jagiellońska 62 m 120, 03-468 Warszawa
_______/ /_ IRC: _555, http://www.waw.pdi.net/~trzypion/
___________/ mail: _@irc.pl UIN: 4098313
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: "Inteligent żoliborski" - proszę o charakterystykę
'NA SZCZĘŚCIE, ŻOLIBORZ…
Wątpię, aby te głębokie procesy dało się odwrócić. Ale na szczęście Warszawa ma
Żoliborz. To miejsce sprawia, że sam nie porzucam tego miasta, chociaż każdy
powrót z
Krakowa napawa mnie rozgoryczeniem, że żyję tu, a nie tam. To Żoliborz
jest – co tu dużo mówić – moją małą prywatną ojczyzną i wciąż nie potrafię się
go wyprzeć.
Stary Żoliborz tworzyły pierwotnie trzy enklawy: osiedla oficerskie (rejon ulicy
Śmiałej), osiedla urzędnicze i dziennikarskie (rejon ulic Dziennikarskiej i
Promyka) oraz kolonie Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (rejon ulic
Słowackiego i Krasińskiego). Przed wojną to wszystko dopiero zaczynało żyć,
jeszcze się w pełni nie zagospodarowało i nie rozkwitło; w czasie wojny –
zdziczało, a po wojnie – szybko nie ruszyło z miejsca. Wskutek tego obraz
dzielnicy, jaki odsłonił się przed moimi oczami w dzieciństwie, miał w sobie coś
z dawnego, wręcz dziewiętnastowiecznego miasteczka. Miejskość przemieszana z
wiejskością. Wyspy cywilizacji otoczone dzikimi, niczyimi polami. Wystarczyło
zejść kilka kroków ze szlaku, a już się trafiało w jakieś malownicze, zagadkowe
lub “melancholijne” chaszcze. Współgrały z tym dwa spore tereny ogródków
działkowych: jeden na Żoliborzu dolnym przy ulicy Promyka (te przetrwały do
dziś), drugi – na górnym (te ostały się tylko w nazwie „Sady Żoliborskie”,
osiedlu wybudowanym na tym terenie na przełomie lat pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych). A przy małych, zapuszczonych domach mieszkalnych lub
jednorodzinnych, w których w owym czasie mieszkało na ogół parę rodzin, często
widziało się warzywniaki, gołębniki, a nawet kurniki itp.
Wszystko to razem tworzyło klimat cichego ubóstwa, zgrzebności, swojskości. Mała
skala. Autentyczna (czyli nie „socowska”) ludowość – taka, jaką opisuje, na
przykład, Tuwim w “Kwiatach polskich” (wyprawa na Bielany). Pojawiające się od
czasu do czasu atrakcje dla ludu: wesołe miasteczka (w miejscu, gdzie dzisiaj
stoi Urząd Gminy); strzelnice, w których można było zdobyć kwiat zrobiony z
bajecznie kolorowych piórek; budki z piwem i oranżadą. Raz nawet przyjechał
cyrk, który stanął nieopodal placu Wilsona (tam, gdzie teraz stoi szkoła) i po
którym pozostały walające się przez wiele miesięcy ogromne kości – podobno lwa,
który tam akurat zdechł. Słowem, świat trochę jak z wczesnych filmów Felliniego.
Jednocześnie ten nieco peryferyjny, swoiście prowincjonalny świat (wyraźną
granicę, oddzielającą Żoliborz od „prawdziwego” miasta, stanowiła linia kolejowa
prowadząca do Dworca Gdańskiego), w dużej mierze zamieszkiwała inteligencja, i
to najlepszej próby. Można wymienić długą listę znanych osobistości świata nauki
i kultury – profesorów, pisarzy, artystów – którzy tutaj mieszkali.
Profesorostwo Ossowscy, Witold Kula, Jan Strzelecki i Jerzy Jedlicki; spory
odłam rodu Kreczmarów (z Jerzym Kreczmarem i Zbigniewem Zapasiewiczem na czele);
Igor Newerly i jego syn Jarosław Abramow (który ostatnio dał świetny portret
dzielnicy w swoich wspomnieniowych książkach „Lwy mojego podwórka” i “Lwy
wyzwolone”); Stanisław Dygat z Kaliną Jędrusik; Wiktor Woroszylski; Juliusz
Gomulicki i malowniczy fircyk Andrzej Dobosz; reżyserzy Bohdan Korzeniewski i
Andrzej Munk (zanim nie przenieśli się na daleki Mokotów lub Nowe Miasto);
Andrzej Wajda i Witold Lutosławski. No i jeszcze – trudno go tu pominąć – Jacek
Kuroń, którego mieszkanie w domu przy ulicy Mickiewicza stało się na wiele lat
swoistym centrum już nie tylko Warszawy, ale i całej Polski. Tę listę można by
ciągnąć dalej.
Najbardziej lubię wąskie uliczki między ulicą Kaniowską a Czarnieckiego, wokół
placu Słonecznego (w jego pobliżu mieszka obecnie pan Blikle) i przyglądać się
ostatnim budynkom nie poddanym jeszcze renowacji. Jednym z nim jest, na
przykład, willa na tyłach parku Żeromskiego, wybudowana na początku lat
trzydziestych dla marszałka Piłsudskiego. Jego adiutant miał mieszkać w pobliżu,
na rogu Czarnieckiego i Krasińskiego; wybudowano tam nawet stajnię dla konia,
która w postaci przybudówki przetrwała do dziś. Obawiam się jednak, że to
ostatnie jej chwile, bo podobno ktoś tę posesję wykupił i pewnie wszystko
wyburzy lub radykalnie zmieni…'
www.wiez.com.pl/index.php?s=miesiecznik_opis&id=320&t=14041
Żoliborz był enklawą, perłą w koronie Wenecji Wschodu jaką Warszawa była.
Była...
Bo już Saska Kępa, równie istotna na mapie klejnotów starej Warszawy nie miała
tej Żoliborskiej niezłomności, tej siły (musiałabyś, Basiu przestudiować
historię Warszawy jako aglomeracji).
Żoliborz współczesny, PRL'owski to ikona kościoła Stanisława Kostki i ks
Popiełuszko. Brać ślub w tym kościele pod koniec lat 80ych to był prawdziwy
zaszczyt. Byłam na takim ślubie wujostwa, jako nastka byłam tam też na mszy,
wiadomo po czym..., niezapomniany, jedyny, 'Zielony Żoliborz, pieprzony
Żoliborz' [Muniek Staszczyk].
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: straż miejska
aldurato napisał(a):
> Czy ktoś z was był świadkiem, lub "ofiarą" brutalnej interwencji strażników
> miejskich? Czy możecie opisać przebieg wydarzenia? Oto jak wyglądało moje
> spotkanie z funkcjonariuszami straży miejskiej.
> Wydarzenie o którym chciałbym poinformować wydarzyło się w nocy z
> dwudziestego ósmego na dwudziestego dziewiątego kwietnia na ulicy Grodzkiej
> naprzeciwko magistratu. Tej nocy wraz z przyjaciółmi świętowaliśmy
powrót do
>
Krakowa naszego przyjaciela. Gdy około godziny czwartej rano na placu
> Wszystkich Świętych przystanęliśmy aby kupić kebaby, postanowiłem zadzwonić do
> mojej żony, aby zawiadomić ją, że wkrótce wrócę do domu. Gdy wracałem do
> czekających na mnie przyjaciół drogę zajechał mi samochód strażników miejskich,
> którzy natychmiast z niego wyskoczyli i używając dość siłowych argumentów
> starali się wcisnąć mnie do samochodu na tylne siedzenie.
Tak sobie po prostu szedłeś, a oni Cię wciągnęli? Z nudów?
> Nie rozumiejąc
> dlaczego, starałem się uzyskać od nich tą informację. Odmówiono mi i założono w
> wyjątkowo bolesny sposób kajdanki na moich dłoniach, spinając ręce z tyłu na
> plecach i wykręcając je.
NA tym polega założenie kajanek, że ręce spina się na plecach. Oczywiście
założyli Ci bez żadnego powodu?
> Przewieziono mnie do komisariatu na rynku Głównym, w
> celu ustalenia mojej tożsamości, aczkolwiek nie odmawiałem podania jej już
> podczas „zatrzymania”. Przez cały czas z moich próśb o ściągnięcie
> mi kajdanek
> (które wrzynały się w nadgarstki!!!), podania numerów służbowych, oraz z
> usilnych starań o wyjaśnienie mi powodów „zatrzymania” zarówno stra
> żnicy
> miejscy jak i pracujący policjanci czynili żarty.
Dlaczego nie napisałeś, że Ci oczy zakleili czarną taśmą? Chyba na pewno tak
zrobili, skoro nie przeczytałeś sobie sam tych numerów? Jak wskazuje Twój mail
niepiśmienny nie jesteś - ba - nie zrobiłes ani jednego błędu ortograficznego, co
nie jest takie powszechne na tym forum.
> Gdy moja tożsamość została
> potwierdzona, na moje pytanie o powody zatrzymania i numer służbowy jeden ze
> strażników odpowiedział, że jeżeli chcę to mogą mi sprawdzić zawartość alkoholu
> we krwi!!!
Co w tym niezwykłego?
> Intonacja jego głosu bliższa była ironicznemu i grożącemu tonowi niż
> próbie wyjaśnienia o co chodzi. Przewieziono mnie po raz kolejny tym razem na
> komisariat policji przy ulicy Królewskiej, aby sprawdzić zawartość alkoholu we
> krwi.
Zarówno "komisariat" (w istocie posterunek) na Rynku, jak i komisariat na
Królewskiej są placówkami POLICJI a nie straży.
> Dopiero przed tym badaniem z konieczności (musiałem podnieść ustnik
> alkomatu do ust) po około godzinie uwolniono mi dłonie z kajdanek. Na twarzach
> stróżów prawa widoczne było rozczarowanie- nie kwalifikowałem się do
> przewiezienia na izbę wytrzeźwień. Mogłem wrócić do domu. Na pożegnanie
> próbowano mi wmówić, że odmawiam przyjęcia wezwania na przesłuchanie, gdy tym
> czasem nie zgadzałem się z zarzuconymi mi wykroczeniami (przede wszystkim
> odmowa podania tożsamości, lecz także zanieczyszczanie i deptanie
> trawników!!!). Po godzinie tej farsy zostałem wypuszczony na ulicę z życzeniami
> udanych świąt Wielkanocnych.
> Działania strażników miejskich były tak skuteczne, że w Wielką Sobotę
> musiałem szukać pomocy medycznej na
krakowskim pogotowiu, gdzie założono mi
> miękki kołnierz Schanza oraz przepisano silny środek przeciwbólowy. Jeszcze
> trzy dni po całym incydencie na moich nadgarstkach widoczne były efekty ich
> działania.
O biedactwo!
> Świadkami całego tego zajścia są moi przyjaciele, którzy w razie
> konieczności mogą zaświadczyć w jaki sposób zostałem potraktowany przez tych
> którzy winni raczej chronić mnie niż działać ze szkodą dla mnie.
No byłoby dziwne dosyć, gdyby Twoi przyjaciele potwierdzili słowa strażników a
nie Twoje.
> Niestety
> podanie numerów służbowych wyróżniających się strażników miejskich jest
> niemożliwe ponieważ, pomimo moich próśb, nie zostały mi one podane.
A sam z powodu zaklejonych oczu ich nie przeczytałeś...
> Miałem
> nadzieję, że uzyskam te informacje podczas wyznaczonego mi na czwartego
> kwietnia przesłuchania na ul. Dobrego Pasterza 116, ale nikt oprócz mnie nie
> stawił się na czymś co strażnicy miejscy nazwali „przesłuchaniem”.
1. To strażnicy miejscy formułują ustawy (np. kodeks postępowania w sprawach o
wykroczenia) i używaną tam terminologię??? To jakaś nowość.
2. Czyli co - sam się przesłuchiwałeś???
> Ciekawe czy
> wzorem swoich kolegów z zamierzchłej przeszłości podczas przesłuchiwania bije
> się i znęca nad przesłuchiwanymi?
W zamierzchłej przeszłości straz miejska nie istniała, więc przykład musieliby
brac z kogo innego.
> Skoro tak brutalnie się chwyta groźnych
> przestępców jak ja, to zapewne równie brutalnie broni się prawdy. Koniec tej
> historii będzie zapewne taki: na rozprawie sądowej (kolegia zostały
> zlikwidowane) zostanie wymierzona mi kara pieniężna, której nie zapłacenie
> równoznaczne będzie z więzieniem; uprzejmi i mili strażnicy miejscy nadal będą
> odreagowywać swoje bóle egzystencjalne na wyłapywanych z tłumu studentach,
> których w naszym mieście na ich szczęście nie brakuje; a ja czuć się będę
> bezpieczniej w ciemnym zaułku wśród łysych panów,
Widać.
> niż w doborowym towarzystwie, wykształconych strażników miejskich.
Obawiam się, że się skończy inaczej: kolejni tacy jak TY zamiast złożyć w
odpowiednim trybie skargę (skoro twierdzą, że działanie straży było
nieprawidłowe) wypisywać będą takie krwawe a nie nadające się do weryfikacji
historie na forum, zaś inni, którzy z jakichkolwiek powodów też mają ze strażą na
pieńku będą się tym podniecać.
mn
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Kibole znów przynoszą wstyd Wiśle
Kibole znów przynoszą wstyd Wiśle
Jak zwykle Wybiórcza, żyje we własnym świecie, a raczej stara sie
tworzyć własne wizje. I tyle w temacie:
Należy podkreślić, że od momentu wyruszenia z Dworca Głównego w
Krakowie, do momentu powrotu, kibice Wisły nie dokonali ŻADNYCH
zakłóceń porządku. Zbiórka w
Krakowie przebiegła sprawnie i
spokojnie, podobnie trasa do Kielc, a także transfer podstawianymi
autobusami z kieleckiego dworca na stadion Korony Kielce S.A.
Zarówno w pociągu specjalnym jak i w podstawionych autobusach nie
dokonano żadnych zniszczeń i nie stwierdzono żadnych strat, za co
należą się słowa podziękowania wszystkim, którzy udali się do Kielc.
Choć przybyła do Kielc krakowska grupa była dość liczna, a czynne
były tylko 2 z 4 kołowrotów przeznaczonych dla kibiców gości, proces
wpuszczania kibiców Wisły na stadion przebiegł sprawnie i bez
zakłóceń. Podczas wchodzenia na stadion kibice Wisły stosowali się
do wszystkich poleceń ochrony, poddawali się drobiazgowym
przeszukaniom, a w razie konieczności korzystali z depozytu
zostawiając w nim m.in. paski z metalowymi sprzączkami.
Przedstawiono również do akceptacji wnoszone na stadion flagi
klubowe oraz oprawę meczową. W czynnościach tych uczestniczył m.in.
Dyrektor ds. Bezpieczeństwa Korony Kielce S.A. Pracownicy ochrony
wykonujący swoje czynności nie mieli żadnych zastrzeżeń co do
zachowania kibiców Wisły
Kraków, nie doszło do żadnych incydentów.
Na uwagę zasługuje również fakt, że po obrzuceniu sektora gości
racami, świecami dymnymi oraz petardami obklejonymi gwoździami
kibice Wisły
Kraków nie dali się sprowokować i nie dążyli do starcia
z kibicami Korony Kielce, nie demolowali stadionu, nie wyrywali
krzesełek ani nie próbowali sforsować oddzielającego ich od
gospodarzy ogrodzenia, stosując się jednocześnie do poleceń
stadionowego spikera.
W sektorze kibiców Wisły
Kraków NIE INTERWENIOWAŁY SŁUŻBY OCHRONY,
ANI POLICJA. W tygodniach poprzedzających mecz Korona Kielce S.A.
podejmowała liczne starania aby uniemożliwić kibicom Wisły
Kraków
wejście na stadion. Zarówno Stowarzyszenie Kibiców Wisły
Kraków, jak
i Wisła
Kraków S.A. uważając takie działanie za pozbawione
jakichkolwiek podstaw prawnych przedsięwzięły liczne kroki aby
wyjazd doszedł do skutku. Uzyskawszy zgodę na przyjazd,
Stowarzyszenie Kibiców Wisły
Kraków dołożyło wszelkich starań aby
spełnić wymogi dotyczące wyjazdowych grup kibiców.
Jak wspomniano wyżej, do organizacji wyjazdu nikt nie zgłosił
żadnych zastrzeżeń. Zachodzi przypuszczenie, że do incydentów na
stadionie by nie doszło gdyby Korona Kielce S.A. skupiła się na
odpowiednim zabezpieczeniu meczu, a nie na próbach zablokowania
możliwości przyjazdu kibicom Wisły
Kraków. Należy postawić pytanie w
jaki sposób na stadion wniesiono materiały pirotechniczne, którymi
następnie miotano w sektor gości i kto do tego dopuścił. Kibicom
Wisły podczas rutynowych kontroli odbierano nawet cienkie paski z
małymi metalowymi sprzączkami. Tymczasem na sektory gospodarzy
przemycono nie tylko materiały pirotechniczne, ale również
specjalnie spreparowane petardy obklejone gwoździami, przeznaczone
ewidentnie do wywoływania obrażeń u osób, które znajdą się w miejscu
ich wybuchu.
Jeden z fanów Wisły na skutek wybuchu takiej petardy doznał obrażeń
ręki oraz twarzy co wywołało konieczność interwencji ratowników
medycznych. Dopuszczenie do takiej sytuacji stawia pod dużym znakiem
zapytania profesjonalizm działań Korony Kielce S.A. jako klubu
uczestniczącego w rozgrywkach Ekstraklasy S.A. Pomimo dwukrotnego
ataku na swój sektor, kibice Wisły
Kraków do końca swojej obecności
na stadionie zachowali spokój i nie zakłócali porządku. Również po
zakończeniu spotkania, podczas godzinnego okresu oczekiwania na
transport na dworzec w Kielcach nie doszło do żadnych
incydentów.Transfer na dworzec oraz
powrót do
Krakowa przebiegł
sprawnie i bez zakłóceń.
Słowo komentarza należy poświęcić okrzykom odnoszącym się do
zmarłego tragicznie kibica Korony Kielce. W pismach kierowanych
przez Stowarzyszenie przed meczem do różnych podmiotów
podkreślaliśmy wyraźnie, że naszą intencją jest odcięcie się od
wydarzeń jakie miały miejsce przeszło dwa lata temu, a stadion w
Kielcach chcemy odwiedzić jedynie aby dopingować drużynę Wisły
Kraków. Wyrażamy ubolewanie, że stało się inaczej i że poza
sportowym, głośnym i kulturalnym dopingiem wznoszono również okrzyki
odnoszące się do zmarłego kibica Korony. Takie zachowanie nie
znajduje żadnego uzasadnienia, jest niezgodne z filozofią działań
Stowarzyszenia i jako takie je potępiamy.
Jednocześnie po raz kolejny podkreślamy nasze stanowisko, że należy
dokładać wszelkich starań, aby pomimo konfliktów jakie dzielą różne
grupy kibiców, mecze Ekstraklasy odbywały się z udziałem kibiców
gości. Zamykanie sektorów przyjezdnych nie jest tutaj żadnym
rozwiązaniem. Jak pokazują wydarzenia ostatniego piątku nie jest to
zadanie łatwe i dające się wykonać bezboleśnie, ale uważamy że warto
w tym temacie współpracować.
Osobne podziękowania Stowarzyszenie Kibiców Wisły
Kraków składa na
ręce Dyrektora ds. Bezpieczeństwa Wisły
Kraków S.A. pana Kazimierza
Antkowiaka, który uczestniczył w negocjacjach mających na celu
wpuszczenie kibiców Wisły
Kraków na stadion w Kielcach, a w dniu
meczu nadzorował proces wpuszczania fanów Białej Gwiazdy na stadion
oraz dbał o prawidłowy przebieg naszej wizyty w Kielcach.
źródło: SKWK
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
3 z
3 • Wyszukano 180 wyników •
1,
2,
3