Linki
menu      Powrót do 36 komnaty
menu      Powrót do błękitnej laguny
menu      Powrót do Garden State
menu      Powrót do Krainy Potworów
menu      powrót do nazwiska panieńskiego
menu      Powrót do poprzedniej strony
menu      Powrót do strony głównej
menu      Powrót do swego wewnętrznego
menu      powrót do ustawień fabrycznych
menu      Powrót aniołów
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powrót do natury





    Temat: WIELKA TRZEBNICKA 15 X SOBOTA
    Przepraszam, za powtorzenie tej informacji, ale mysle, ze naprawde warto.

    W sobote 15 X 2005 wyrusza z Katedry wroclawskiej Wielka Akademicka Piesza
    Pielgrzymka na Jasna Górę, w której udzial wezmie, wedlug przewidywan, ponad
    5000 osob, glownie studentow, ale rowniez uczniow liceow i gimnazjow,
    nauczycieli, profesorow wyzszych uczelni. Kazdy moze sie dolaczyc do tej
    pielgrzymki, bo nikt nie bedzie sprawdzac czy ktos jest czy nie jest
    studentem.

    Pielgrzymka wyrusza z Katedry juz o godz. 6.00 i dotrze "na mete" ok. 16.30.
    Trasa liczy ok. 27 km i nie wiedzie glowna arteria, aby nie tamowac ruchu,
    lecz drogami polnymi. Po drodze przewidziane sa trzy polgodzinne odpoczynki:
    - w Krzyzanowicach na 8 km trasy (jest to pierwsza wioska za Wroclawiem)
    - w Malinie na 15 km trasy
    - w Wysokim Kosciele na 21 km trasy

    A kto by ZASPAL niech wsiada na pl.Grunwaldzkim w autobus 130 i jedzie do
    konca nim, moze wysiasc przy Szpitalu 40-lecia na ul.Kamienskiego, albo na
    petli koncowej na Polanowicach, skad do pierwszego postoju jest tylko 1 km.
    Niektore autobusy 130 dojezdzaja do samych Krzyzanowic. Ten pierwszy postoj
    jest ok. godz. 8.00 lub pare minut po 8.00.
    Ale lepiej nie zasypiac i wziac udzial od poczatku.

    Po dojsciu w Trzebnicy Msza sw., a zatem ok. godz. 17.00 (troche wczesniej
    lub troche pozniej) prawdopodobnie przy oltarzu polowym na placu.

    Powrot cyklicznie kursujacymi autobusami wahadlowymi do Dworca Nadodrze,
    zaraz po Mszy sw. Cena ok 5 zl (tak bylo w zeszlym roku).

    Nalezy zalozyc wygodne rozchodzone buty, najlepiej o numer wieksze.
    Najlepiej sprawdzaja sie adidasy, do ktorych nalezy zalozyc dwie pary
    grubych skarpet - wtedy na pewno nie zrozbia sie zadne bąble a ni odciski.
    Ale na postojach nalezy dac nogom pooddychac i zdejmowac buty i skarpetki.

    Do plecaka wlozyc cos do jedzenia, bo komu sie chce jesc rano o 5.00, kazdy
    zywi sie czym moze na postojach. Przygowac sobie jakies kanapki w ilosci
    odpowiadajacej wlasnym potrzebom a studentki dodatkowe dla "braci
    studentow", ktorymi czestuja w drodze.  Oczywiscie warto zabrac jakis noz do
    krojena chleba lub smarowania.

    Nalezy zabrac tez do plecaka cos od deszczu, ale nie parasol (nie zdaje
    egzaminu) lecz jakas peleryne lub plaszcz przeciwdeszczowy, ktore swietnie
    przydaja sie tez na postojach, bo jest na czym usiasc. Mozna wziac cos
    dodatkowego do siedzenia..

    Zapisow zadnych sie nie prowadzi, wystarczy przyjsc pod katedre i ruszyc w
    droge o 6.00. A kto byc chcial pokazac ze jest pielgrzymem, moze sobie kupic
    znaczek pielgrzymkowy (chyba 3 zl) ale nie musi.

    Taka pielgrzymka jest wspanialym przezyciem "dla ducha" a spotkanie z bracia
    studencka w tak duzej ilosci, wspolne odpoczynki i spozywanie jadla - tworza
    niezapomniana atmosfere. To taki powrot do natury i troche "rajdowa
    atmosfera" mimo pielgrzymkowego programu.

    Warto na koncu wspomniec, ze odbywa sie to wszystko z okazji Imienin
    Jadwigi, a sw.Jadwiga Slaska (trzebnicka) byla z pochodzenia Niemka
    (pochodzila z Bawarii) i byla zona naszego ksiecia piastowskiego Henryka
    Brodatego, a matka Henryka Poboznego, ktory zginal pod Legnica w 1241 roku w
    czasie najazdu tatarskiego. No i zostala patronka Dolnego Slaska.

    PP Peregrinus

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Wszystko i jeszcze coś
    To, co nazywasz bytem poza poznaniem czy światem obiektywnym, to bzdura.
      Podobnie więc upada (całkiem zbyteczny) podział na wnętrzne i
    zewnętrze.  Umysł człowieka pracuje w sposób egocentryczny i stąd
    pojęcie istnienia ma bardzo ścisły związek z podmiotem: istnieje to, co
    na niego wpływa.  I tylko w takim sensie mówimy o jakimś zewnątrz: nie
    wychylamy się wcale poza to, co poznawalne (o tyle, o ile człowiek może
    poznawać).  "Zewnętrzne" to sposób wyrażenia neutralności: zewnętrzna
    jest książka, którą widzę, jeszcze bardziej idea, którą myślę, ale nie
    smak, który czuję (zmysły przedmiotowe/kondycyjne, bliskie/dalekie).
    Wyobrażenia materii, energii, kwarków itp. to tylko modele myślowe,
    którym można W UMOWNY SPOSÓB przypisywać istnienie.  Natomiast jedyne,
    co możemy logicznie opisywać, to prawa natury.  (I do ich opisu
    potrzebujemy często właśnie takich modeli.)  Jest to właśnie poznanie
    BARDZO bezpośrednie, wpisane w nasz umysł: łączymy informacje na
    zasadzie powtarzalności, prawdopodobieństwa.  Czyż jest coś mniej
    pośredniego (przynajmniej w sposób świadomy) niż skojarzenie?
    Wskazywanie działania ogólnych praw w nas samych jest kolejną arcyludzką
    zdolnością człowieka i pozwala dostrzec to, co nie zawsze widzimy
    wprost.  Nie jest ani trochę mniej wskazane, jeśli posługujemy się
    ciężkim arsenałem, gdzie pośrednio wprowadzane są liczne modele i idee:
    w ostateczności zawsze chodzi o prawa, które w nas działają, i zawsze da
    się określone prawdy przełożyć na język bardziej przystępny.  Gdyby
    wszystko w człowieku było już wiadome, o czymże pisaliby ci wszyscy
    filozofowie umysłu, psychologowie itd.?  A przecież dzięki nim dokonał
    się znaczny postęp w rozumieniu człowieka, przynajmniej wśród sfer
    wykształconych: i postęp ten nie polega wyłącznie na narzucaniu
    wspólnego języka, ale też na lepszym przewidywaniu i dostrzeganiu
    wcześniej nieznanych prawidłowości.  Odrzucać tę całą spuściznę nie
    dając nic w zamian, może poza powrotem do natury, tworzyć alternaukę nie
    operującą modelami i abstraktami: to dopiero samonegacja i powrót do
    natury.  Zresztą im dalej w las, tym więcej tych abstraktów też musisz
    stworzyć.  A i tak sprowadzi się to co najwyżej do jakiejś psychologii
    dla ludu, która przewiduje, ale nie potrafi uzasadnić innymi,
    zewnętrznymi racjami.  Właśnie przez tę ograniczoną redukowalność,
    OGRANICZONY ZASÓB STOPNI POŚREDNICH -- a na każdym takim stopniu leżałby
    przecież potężny zasób potwierdzających doświadczeń! -- nie znajdzie to
    większego uznania.  Ludzie lubią wiedzę jak najpewniejszą, a do tego i
    odwoływanie się do różnych powszechnych, "zewnętrznych" praw (bo też
    praktycznie cały rozum wypełniony jest tym, co zewnętrzne) jest
    wskazane.  Wszystko, co potwierdza.  Wszystko, co buduje mosty między
    "wnętrzem" a "zewnętrzem".  Utrzymywanie tutaj przepaści jest bezcelowe.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Media - elektroniczny pastuch XXI w.
    Ciekawy kawałek. Tak na marginesie - chyba za dużo jest na świecie
    filozofowania na temat etyki dziennikarskiej. Zasady są proste. Albo się
    stosujesz albo nie. A filozofowanie prowadzi do dyskusji na temat czwartej
    władzy, nawoływania do tworzenia piątej władzy (czy piątej kolumny?). Czy to
    nie zmierza w stronę jakiejś wojny meidalnej? A potem pisze autor artykułu, że
    pierwotną rolą dziennikarstwa jest być czwartą władzą. Jakoś nic takiego w
    prawie prasowym nie znalazłem.

    Wydaje mi się, że sprawa jest dość prosta: dziennikarz ma robić swoje
    (rzetelność itd.) i tyle. Ma służyć ludziom, więc nic dziwnego, że spełnia
    czasem dobre uczynki. Nic dziwnego, że wyciąga na światło dzienne brzydkie
    rzeczy, za które ktoś tam beknie. Tak to już jest. To nie dziennikarza zasługa,
    tylko ujawniona prawda tak działa. Gadanie o czwartej, czy piątej władzy to już
    jest dorabianie ideologii do rzemiosła. Nadymanie sprawy. Wmawianie
    dziennikarzom, że są kreatorami rzeczywistości. A oni w to chętnie uwierzą.
    Wystarczy kilka telefonicznych podziękowań od osób, którym się pomogło podczas
    dziennikarskich interwencji i można łatwo wmówić sobie nieomylność i władzę
    przynależną karzącej dłoni Pana Boga. Pułapka. Choroba zawodowa. Każdy pismak
    na to cierpi. Mniej lub więcej. Kiedyś powiedział mi jeden stary pismak: "do
    pierwszego roku tej pracy uważasz, że wiesz wszystko - potem z każdym rokiem
    pracy wiesz coraz mniej". Niektórzy nigdy nie wyrośli z tego pierwszego etapu.

    Dlatego, jak słyszę te opowieści o czwartej władzy - to myślę sobie: wchodzimy
    na nie nasz teren. Za daleko się posuwamy. O co najmniej jeden most. Bo można
    pracować albo robić za czwartą władzę. Podoba mi się koncepcja ekologii
    informacyjnej i zgadzam się, że media są elementem systemu, więc z systemem
    walczyć im się nie opłaca. Są playerami: rozgrywają, biorą udział w grze.
    Wskazanie w przypisach na Agorę jest jak najbardziej uzasadnione. Z tego
    oczywisty wniosek, że media stały się dziś specjalistami ds. PR różnych grup
    interesów. I doskonale operują własnymi nośnikami.

    Ekologia jako ruch propagujący powrót do natury i źródeł została bardzo
    adekwatnie przywołana. U źródeł dziennikarstwa leży zawsze Prawo Prasowe, gdzie
    napisano wyraźnie, jak być powinno. U źródeł leżą zasady współżycia
    społecznego, a nawet lekarskie przyrzeczenie: po pierwsze - nie szkodzić.
    Naturalnie, możemy sobie o tym pogadać na forum do woli - świata nie zmieni
    przypominanie o uniwersalnych wartościach. I tak jest szmal, koncerny,
    globalizacja, władza deprawuje, wpływy przynoszą korzyści, ludzie są tylko
    ludźmi, zawsze się od czegoś lub kogoś zależy. Wygląda na to żeśmy się sami
    wpuścili w tę cywilizacyjną pułapkę i siedzimy w niej po uszy. Wielu z
    prawdziwym ukontentowaniem. Jest taki sposób zarządzania na pieczarkę: trzymają
    Cię w cieple, posypują gównem, a jak wychylisz łeb to upitolą. Z tego biorąc
    można rzec, że ogólnie stosowanym standardem w dobie globalizacji, koncernów
    itd. jest dziennikarstwo pieczarkowe. W końcu chodzi o hodowlę i zysk, prawda?

    Wobec tego ekologiczne podejście do dziennikarstwa - taki powrót do źródeł -
    jest jak najbardziej wskazane. Nie do źródeł czwartej władzy, ale do normalnego
    rzemiosła. Rzemieślnik przecież po prostu robi dobrą robotę. Ma swoje dłutko,
    stolik i materiał. Jak nie zrobi solidnej roboty - nikt go nie będzie szanował.
    Lepiej jest po prostu robić solidną robotę, niż poprzez rewolucję ekologiczną
    piątą władzą walczyć z czwartą władzę (dziennikarstwem pieczarkowym koncernów).
    Przecież tu nie chodzi o walkę o pozycję dziennikarstwa w nowoczesnym świecie.
    Rzeczywistość trzeba relacjonować, a nie rozgrywać rzeczywistością w walce o
    uniwersalne wartości. Wartości zawsze są na sztandarach, a krew się leje.

    Autor tekstu trochę przesadził z rewolucjonizmem. Ale on jest z Ameryki
    Południowej. Tam ciągle mają jakieś wojny, pucze itd. Jakby się przypatrzeć
    dokładnie jego propozycjom - odcedzając rozbiegówkę na temat świata w
    ogólności - wychodzi, że facet chce założyć gazetę opozycyjną w Wenezueli, by
    ratować demokratycznego prezydenta przed atakami gazety sterowanej przez
    przeciwników demokracji, biznesowe grupy interesów. Bardzo to szlachetne, ale
    nie powiedziane, że jemu będzie przy tym z rzetelnością dziennikarską po
    drodze. Może będzie bronił prezydenta tymi samymi metodami, co tamci? W końcu
    media to władza. Osobiście wolałbym napisać parę dobrych kawałków o
    mechanizmach tych politycznych rozgrywek. Pewnie to ciekawe. Z boku, nie
    wtrącając się. Tyle pismak - reszta już od ludzi zależy.

    pismak_logowany@gazeta.pl Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Maryja musi poczekać
    Teraz coś o różnicy między wiarą a religią. Moim zwyczajem na początek pokażę
    dwa wiersze. Oba napisał Kurt Marti. Drugi wydaje mi się w tym kontekście
    koniecznym dopowiedzeniem pierwszego. OBA są słowem wiary w takim rozumieniu, o
    jakim chcę mówić, a nie religii czy "systemu religijnego". Wiara, która wyraża
    się w tych wierszach nie jest ulotnym przekonaniem ani poglądem ani bajaniem,
    tylko takim stosunkiem do tego, co przychodzi, że na końcu jest zawsze wolność.
    Taką wiarę można przerobić na "system religijny". To polega na tym, że się
    wytwarza złudzenie, że już dawno wiadomo, co przyjdzie. Dlatego napisałam
    wyżej, że chodzi wtedy o taką próbę opanowania wiary, żeby się narzucała. To
    pewnie trochę niejasne. Na tyle mnie na razie stać. Posłuchajcie wierszy:

    królestwo niebios

    gustav heinemann
    panowie tego świata przychodzą i odchodzą
    nasz pan przychodzi

    niebo, które jest
    nie jest
    niebem które przychodzi
    kiedy
    niebo i ziemia przemija

    niebo, które przychodzi
    jest
    przyjściem pana
    kiedy
    panowie tej ziemi
    już poszli


    Co przyjdzie?

    przyjdzie noc
    czucie i mienie dają się rozpoznać
    przyjdzie sen
    jedyny możliwy powrót do natury
    przyjdą senne marzenia
    obcowanie ze zmutowaną przeszłością
    przyjdzie poranek
    zdziwienie że tak prawie bez zmian
    wciąż tutaj
    przyjdzie gazeta
    zamęt i szaleństwo wprasowane w lay-out
    przyjdą przełomy kryzysy
    kawa i giełda dają niepewne prognozy
    przyjdzie chłód społeczny
    cichy bez czucia barbarzyńca we własnym sercu
    przyjdą lepsze czasy
    ale dla kogo? a dla kogo nie?
    przyjdzie listonosz
    pewnie z wieścią już wcale nie oczekiwaną
    przyjdą śmieciarze
    worek za workiem do śmieciarki
    przyjdzie kontroler szczelności gazu
    z czujnikiem elektrycznym i śrubokrętem
    przyjdą ludzie wszelacy
    często niepewni / zawsze bezwarunkowi: niesprowadzalni do własnego
    przyjdą jeszcze oblicza
    nagie nieskryte i proste
    przyjdą i takie dni
    kiedy się nikt nie pokaże
    przyjdą też takie czasy
    kiedy ciało już żadne twego nie dotyka
    przyjdzie pustka
    zamknięty bezruch acedia animi
    przyjdzie to co przyjść miało
    i zdejmie ciężar dotychczasowych kłamstw
    przyjdzie to co zupełnie inne
    ale bez trzasku tylko ukradkiem
    przyjdą wichry
    których nic i nikt nie może zatrzymać
    przyjdą chmury
    naładowane morzem
    przyjdzie ulewa
    z której szumu wydobywa się wielka cichość
    przyjdzie śnieg
    który zasypie każdy ślad Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Praca szkodzi
    No to jak, proszę Państwa - patrzymy na naród, czy na indywidualnego człowieka?
    Praca szkodzi i łatwo to stwierdzić patrząc na ręce starych pracowitych ludzi.
    Można też popatrzeć na zaniedbywane dzieci itd. Dlaczego jednak w jednej
    rodzinie pracują ciężko wszyscy, a niewiele mają? Bo w drugiej może nie pracować
    nikt, wystarczy że senior jest przedsiębiorczygenerał albo mafioso. Wiemy, że
    praca nie wykona się sama. Ogólne powiedzenie "praca szkodzi" to fałsz!
    Przy odrobinie złej woli możemy też popatrzeć na patologiczne przykłady z
    naszego czerwonego kapitalizmu, którym rządzą ludzie jak jeden (prawie) mąż po
    ekonomii politycznej wg. marksiengelsa. Oni wiedzą, jak źle powinno być w
    kapitaliźmie i pokazują to mniej wykształconej części społeczestwa. Losy
    oszczędnego pracownika Biedronki nie powinny jednak służyć za ilustrację
    opłakanych skutków oszczędności! To fałsz.
    Pan Żakowski twierdzi, że bogactwo nie bierze się z pracy. Możliwe - można
    przecież ukraść lub pożyczyć. Ale wszelkie dobra TRZEBA WYTWORZYĆ przed ich
    skonsumowaniem. Jeden jest bogaty, bo odziedziczył po przodkach, drugi nakradł,
    a trzeci żyje na kredyt. Ja jednak staram się żyć z tego, co zarabiam. PO PROSTU.
    Pan Żakowski stwierdza, że bezrobocie jest skutkiem modernizacji, pełniejszego
    wykorzystania zdolności produkcyjnych i właśnie wydłużania czasu pracy - to
    fasz. Bezrobocie jest skutkiem wysokich kosztów pracy. Gdyby koszty pracy były
    niskie, to co drugi prezes zatrudniałby sobie kierowcę, po domach gdzie dwoje
    dorosłych pracuje znajdowałyby zatrudnienie sprzątaczki i opiekunki do dzieci, a
    dziesiątki ogrodników pielęgnowałyby żywopłoty. Niestety za pracę płaci się
    podwójnie, i jedna część pieniędzy idzie do ludzi, to jest przyczyną tak
    wysokiego bezrobocia. Wzrost wydajności produkcji nie przekłada się na
    przesunięcie pracowników do innych zadań - to efekt złodziejskiej polityki
    fiskalnej. Fałsz, panie Jacku!
    Bogactwo bierze się z wyższej jakości pracy - nie można się spierać. Proszę
    tylko uściślić, o co chodzi z tymi "patologiami" które podwyższają koszt
    funkcjonowania całej gospodarki. Czyżby chodziło o wywożenie pieniędzy w ramach
    turystyki? Może chodzi o wywożenie pieniędzy przy imporcie bardzo luksusowych
    towarów? A może chodzi o wywożenie pieniędzy przez pracusiów "z zewnątrz",
    którzy kupili polskie banki, fabryki i sklepy? Jakie są te patologie w
    gospodarce powodowane przez ludzi pracowitych? Czy źródłem problemów japońskiej
    gospodarki nie są przypadkiem nieracjonalne inwestycje giełdowe i wywożenie
    pieniądza? Tysiące japoskich turystów-emerytów budziło zdziwienie, a
    wytłumaczeniem były ich wysokie dochody, wydawali je z radością za granicą.
    Nie mam już czasu pisać o oszczędności, chciałbym jednak zwrócić uwagę, że
    obecnie trudno mówić o oszczędzaniu, skoro podatki zabierają więcej niż połowę
    wypracowanego dobra. Rząd postarał się, żebym nie miał co oszczędzać! Kto tego
    nie pokazuje, ten jest oszustem!
    Gospodarka bez wysokiego poziomu interwencji państwa, bez funduszy emerytalnych
    itp. byłaby na pewno inna, niż teraz, ale czy by upadła? Fałsz.
    Zamiast harować lepiej oddać się rozmyślaniom i zacząć szukać harmonijnego i
    bardziej urozmaiconego modelu życia na tym świecie. Choćby opartego na
    buddyzmie? Może być powrót do natury, kult drzew i kwiatów? Byle nie to wsteczne
    chrześcijaństwo, a w każdym razie nie ten czarny katolicyzm... Tak się składa,
    że chrześcijaństwo jest religią ekspansji, a wielkie religie Azji są
    zachowawcze. Indie i Chiny miały znaczną przewagę kilkaset lat temu, ale
    zabrakło filozofii popychającej ich mieszkańców ku odległym krajom.
    Pan Żakowski udowodnił, że jest prawdziwym liberałem. Relatywizm pozwala
    wygłaszać wszelkie prawdy, półprawdy i prawdy dialektyczne. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Will China & India exceed the US economy????
    Gość portalu: Prymus napisał(a):
    > - Idealizowanie rynku jest nieracjonalne, bowiem rynek to slepy
    > mechanizm a la ewolucja, a wiec wytwarza i piekne motyle, ale tez
    > i pskudne pasozyty typu glist ludzkich, wszy lonowych itp.

    Wiesz ja wiem jedno czlowiek jest takim samym zwyciezca w ewolucji jak glista
    ludzka i wsze lonowe. Z punktu widzenia ewolucji to mozna nawet powiedziec ze
    wygrwaja te ostatnie skoro czlowiek, którego zaliczasz do motyli jak rozumiem,
    nie byl w stanie nadal ich wyeliminowac jako niepozadanego elementu
    rzeczywistosci.Oczywiscie to ostatnie zdanie to zart, bo to jednak czlowiek
    trzyma ich rozwój pod kontrola. Sam jestes nieracjonalny: z rzeczywistoscia sie
    nie polemizuje, nie ocenia w kategoriach estetyczych, bowiem motyle dla glizd
    moga bys skonczonymi burakami a to nie znaczy ze przegraja wyscig ewolucyjny.

    > Zdawanie siena rynek to tak jak puszczenie ruchu drogowego na zywiol.
    > Wiadomo, ze na tym zyskaja wielkie ciezarowki, ale suma sumarum straca
    > wszyscy,bo co z tego, ze ciezarowka dojedzie do celu, ale po zabiciu kilku
    > osob,w tym potencjalnych klientow, ktorzy by kupili dobra z tej
    > ciezarowki?

    Po pierwsze nie pie..prz..yc. Akurat kapitalizm jest tym sposobem walki w
    którym mniej osób ginie niz pod jego nieobecnosc. Zauwazyles??? Po drugie tak
    sie sklada ze ciezarówki przewoza towar taniej i powoduja ze koszt produktu
    jest tanszy. ZAUWAZYLES??? Nie. Czemu??? Bo patrzysz na nominalna wartosc, nie
    wysilek jaki musisz wlozyc. Gdyby nie kapitalizm nie pisalbys na tym forum, nie
    mialbys komputera. Kapitalizm jest rozsadny, to ze go nie rozumiesz to skazuje
    Ciebie, nie mnie na przejechanie przez ciezarówke. I to jest w porzadku, skoro
    wolisz polemizowac zamiast sie uczyc, nie tylko jak ominac ciezarowke, ale
    jeszcze jak skorzystac na tym ze jedzie w tym kierunku w którym Tobie nie po
    drodze.

    Nie rozumiem, ze osby, ktore chronia sie od praw przyrody
    > w domach, ubraniach itp. chca gospodarke puscic na zywiol, zdajac sie
    > na slepy rynek? To tak, jakby postulowac obecnie powrot do natury,
    > odrzucenie domow, ubran, gotowania posilkow itd.

    Jestes demagogiem. Ubran, domów pojawilo sie wiecej, rozumiesz, WIECEJ pojawilo
    sie tysiace produktów które wcale nie musialy sie pojawic. Z powodu tej glupoty
    która glosicie, jakiejs historycznej nieuchronnosci bogacenia sie i wzrostu
    bogactwa przestajecie uwazac na swoja RENTOWNOSC. Lukaszenko podziela wasze
    poglady. To czego nie jestem w stanie zrozumiec to jak to sie dzieje ze w
    nieustannym tropieniu absurdów i bezsensu, wyrzekaniu etc nie wyjezdzacie na
    Bialorus. Po prostu jestescie demagogami. Mieszkanie w Australii nie oznacza ze
    sie kapitalizm bedzie rozumiec, oznacza natomiast ze sie z niego korzysta,
    nawet jesli sie glosno wyrzeka. To niespójne i nielogiczne. Demokracja ma to do
    siebie ze nawet glupek moze krzyczec ze jest jej przeciwnikiem. Rozumiesz
    paradoks??? MOZE KRZYCZEC. Glosicie nonsensy wynikajace z ignorancji. Jeszcze
    prosicie o litosc dla ignorantów. A pal was wszyscy diabli! To wasze zycie. Mi
    zalezy na byciu w ciezarówce, wam chyba na M2. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Doskonały tekst
    Bardzo się cieszę, bo p. Iza zgodziła się także bym zacytowała jej
    list. Pozytywnych myśli- nigdy za wiele, więc cytuję niemal w
    całości:

    "Witam!
    Ale mnie Pani list ucieszył. Oczywiście, proszę cytować, jeśli tylko
    Pani
    uważa, że to się przyda...Temat karmienia piersią jest mi bardzo
    bliski. Urodziłam najstaszą z córek
    w grudniu 1981r. Sytuacja polityczna była fatalna. Poczułam wtedy w
    sobie
    wielką siłę, poczułam jedność z kobietami z poprzednich pokoleń- nie
    miały
    zegarków, nie było butelek, nie było odżywek, ale miały piersi-
    pewnie
    karmiły na żądanie. Postanowiłam odrzucić "osiągnięcia" cywlizacji i
    wrócić na natury...
    Wtedy, w 81 roku nie było publikacji. Dorwałam tylko jedną książkę
    profesora Fijałkowskiego. A potem stawiałam czoło wszystkim,
    szczególnie
    starszemu pokoleniu, którego przedstawicielki były wielkimi
    przeciwniczkami karienia naturalnego..na szczeście potrafiłam być
    uparta i
    zawierzałam intuicji...
    Miałam taki moment, że karmiłam drugą córkę, a trzecia już była w
    drodze.
    I znowu komentarze, że tak nie można, że się wykończę. Nic mi się nie
    stało. Karmiłam małą do ostatniej chwili....aż sie urodziła
    kolejna...
    Ostatnią karmiłam do późna. Miała już prawie 4 lata. Wieczorami, gdy
    nie
    chciała zasnąć, kładłam się obok niej, possała chwilę i juz spała.
    Mogliśmy wyjeżdżać na wczasy- żadnych zupek, soczków, kaszek. Miała 6
    miesięcy i mieszkańcy domu wczasowego nie mogli się nadziwić, że tego
    dziecka nie słychać, a ja nie biegam do kuchni, niczego nie
    podgrzewam,
    nie wożę ze soba baterii butelek...Ona pamięta karmienie, twierdzi,
    że to
    fantastyczne wspomnienie....nie brała nigdy antybiotyków, kości ma
    mocne
    jak skały, a do tego mądrość...w tym roku konczy studia....
    Uchodziłam wtedy za dziwaczkę. Inne kobiety wmawiały sobie,że nie
    mają
    pokarmu, że coś tam. Ze śmiechem słuchałam różnych przesądów, że
    matka
    karmiąca nie może czegoś tam jeść. Jadłam normalnie, czyli to, co
    zdobyłam, bo czasy były trudne.
    Jeszcze jedno wspomnienie- gdy rodziły się kolejne dzieci, to
    karmiąc,
    ściągałam mleko, ile się tylko dało i karmiłam nim starsze....
    Jeszcze słowo- gdy rodziłam najmłodszą, to ponieważ w ciąży z nią
    karmiłam
    starszą, nie miałam żadnych problemów z piesiami. Żadnego bólu,
    obrzmienia- po prostu łagodne przejście od jednej do drugiej....
    Cieszę się, że współczesne matki mają Internet, mają mądre
    wskazówki. Ja
    działałam intuicyjnie. A karmić nauczyła mnie salowa- to były
    najlepsze
    baby na porodówce, proste, znające się na życiu, cierpliwe dla
    młodych
    matek, doświadczone....
    Pozdrawiam serdecznie, na stronę zajrzę chętnie, ale dzisiaj mam
    lawinę
    listów."

    Zobaczcie o ile mamy łatwiej: literatura, internet, możliwość
    zawierania znajomości z innymi mamami długo karmiącymi.
    Ponieważ jeszcze dalej pozwoliłam sobie nagabywać swoją mailową
    rozmówczynię, więc jeszcze fragmencik mam do zacytowania ku mojej
    radości:

    "Moja wypowiedź nie
    była opracowana stylistycznie, ot, takie luźne uwagi. Proszę je
    jednak
    traktować jako wspomnienie,które jest już w Pani rekach i może je
    Pani
    użyć według swojego uznania...
    Wiem, że mój ojciec / rocznik 26/ był karmiony ponad 2 lata. I ja o
    jego
    matce myślałam, gdy ogłoszono stan wojenny i nie było zbyt różowo.
    Pomyślałam, że ta moja babcia nie uznawała żadnych butelek, nie
    robiła
    soczków, nie przecierała zupek. I w tym ją postanowiłam nasladować.
    Taka modna jest ekologia, powrót do natury. Karmienie piersią
    fantastycznie wpisuje się w ten model.
    Cieszę się, że coś się przyda z moich doświadczeń. Jestem już
    babcią, ale
    przyznam, że karmienie piersią należy do najmilszych wspomnień.
    Zresztą, przecież na tylu obrazach Matki Bożej z Dzieciątkiem są oni
    ukazani właśnie w momencie karmienia."

    A propos Matki Bożej Karmiącej. Zadziwił mnie ostatnio link podany
    przez koleżankę nabożeństwa do Matki Bożej Karmiącej od (!!!)
    szczęśliwego rozwiązania. A ja myślałam w swej naiwności, że Matka
    Boża Karmiąca jest od szczęśliwego karmienia :o)
    www.domowykosciol.org/inne/modlitwy/mbkarmiaca.htm
    No ale litanię można zastosować :o) Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: 2x17 "Bad blood" - dyskusja
    No to pare slow ode mnie. Nie bede wyjatkiem - odcinek powalajacy, oby tak
    dalej bo zaczynalo byc slabiej niz norma przewiduje.

    1. Powrót Stacy Keache`a - rewelacja. Najbardziej boli mnie w drugiej serii PB
    poziom aktorstwa, ktory w pierwszej ciagneli jak woly panowie Abruzzi, Pope, T-
    Bag. Teraz zostal nam genialny Theodor, Mahone nie zawsze w wielkiej formie
    i .... tyle. Stacy pokazal mlodziakom jak nalezy budowac napiecie zeby widzom
    podnosilo sie cisnienie. Chyle czola.

    2. Wreszcie wszyscy zobaczyli to o czym juz pare razy pisalem. Tacy ludzie jak
    T-Bag maja zawsze dwa oblicza. Bedac prokuratorem stykalem sie z tego typu
    osobami, ktore kiedy do nich odpowiednio podejsc z zatewardzialych skurw******
    okazywaly sie byc sentymentalnymi, zagubionymi ludzmi. Osobiscie nie wierze w
    resocjalizacje ,ale powrot prawdziwej natury czlowieka jak najbardziej. troche
    zalowalem ze pokazano to tak doslownie czyli kawe na lawe, ale moze tylko tak
    mozna bylo przekonac niedowiarkow. Przed tym odcinkiem zastanawialem sie kogo
    bedzie dotyczyc tytul - Bad Blood i cale szczescie nie pomylilem sie.
    Wyswiechtana i zakurzona encyklopedia z ktorej mlody Teddy poszerzal zasob
    slownictwa i tatus "miziajacy go po udach" mnie rozbroily. Ta partia
    zdecydowanie dla Teosia !!!

    3. Cygaro w klubie - 80 zl, kieliszek koniaku - 120 zl, spojrzenie Sary
    zamykajacej drzwi przed nosem Kellermana - bezcenne. Wszystko inne obejrzysz w
    18 odcinku 2 sezonu.

    4. Tekst odcinka
    S. Tancredi - Sir please I need 5 minutes, after that if You want us to, we`ll
    leave.
    H. Pope - Who`s US ???

    5. C-Note i jego Insurance Card (a raczej jej brak). Nie wiem czy wszyscy zdaja
    sobie sprawe z tego co oznacza jej brak w USA. Amerykanie sa sklonni mniej
    zarabiac, zgodzic sie na inne ustepstwa, zeby insurance card byla pelan (zakres
    uslug) i obejmowala cala rodzine. Patrzac na koszty amerykanskiej sluzby
    zdrowia to jej koszt stanowi okolo 50 % pensji brutto. Dla nas to abstrakcjs.
    Poza tym bylem pewien ze Mahone strzeli do C-Note`a przed zamknieciem drzwi
    tramwaju. A jednak jasna strona mocy :-)

    6. Co do wypowiedzi innych osob

    r_frank - oczywiscie ze nagranie cyfrowe nie jest zadnym dowodem w Sadzie (zbyt
    latwa mozliwosc manipulacji) a z mp3 nagrania analogowego sie chyba nie da
    stworzyc. Tak wiec pytanie brzmi kogo nasi bohaterowie tym nagraniem
    zainteresuja. Do tego odcinka bylem pewien ze w skrytce bedzie dyktafon z
    tasma. Byloby latwiej.

    mara.jade - dla Dede lekarstwa z kosza nie bylyby wystarczajace. Przy
    niewydolnosci nerek konieczne jest ich stale podawanie (to co bylo w torbie
    starczyloby na tydzien). Mimo wszystko konieczny jest zabieg operacyjny.
    Poza tym - faktycznie brakowalo mi zony Henriego Pope`a. Wycielo kobitke,
    chociaz kiedys to zawsze ona warowala w domu kiedy on wracal z Fox Rover.

    Zasadniczo panowie tworcy PB - oby tak dalej. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czy ja jestem przewrazliwiona?
    > Polecenia:
    > - Wyraź własne stanowisko wobec zaproponowanej tezy: człowiek, w ktorym rodzi
    > sie Bóg, przypomina nędzną szopę w Betlejem.
    > - wzorując się na ostatniej zwrotce Pieśni.., ułóż modlitwę człowieka
    > zyjącego współcześnie, który klęczy przed narodzonym Bogiem.
    > - "Narodziłem się w Tobie, upodobałem sobie Ciebie bo...." - dokończ w
    > dowolnej formie literackiej.

    P A R A N O J A !

    A potem biadają, że szkołę opuszczają matoły. Co to wogóle jest? Zdaje się, że
    autor tego "ćwiczenia" urządza jakąś nędzną szopę.
    =====
    to jest ze ściągi:

    Cykl utworów: “Pieśń nabożna”

    Pisane były te utwory z myślą o czytelniku ludowym, niewykształconym. Karpiński
    usiłował kształtować postawy obywatelskie. Propagował zasady wiary, etykę
    chrześcijańską. Boga prezentował jako dobrego i sprawiedliwego ojca. Jedna z
    tych pieśni to “Pieśń o narodzeniu pańskim”. Zawarte są w niej elementy
    religijności. Bóg cierpiał i był dobrym ojcem dla ludzi. Opiekował się i darzył
    uczuciem lud. Bóg kocha wszystkich. Jest wszechmocny. Utwór ten zawiera elementy
    patriotyczne. Propaguje powrót do natury. Bóg czuje to samo co ludzie.

    A tu druga ściąga:

    Franciszek Karpiński „Pieśń o Narodzeniu Pańskim”.

    „Pieśń o Narodzeniu Pańskim” zawiera w sobie ciekawe związki wyrazowe, które
    można wyjaśnić w następujący sposób: fakt narodzin Jezusa Zbawiciela sprawił, iż
    „moc struchlała”- czyli coś, co było silne przestraszyło się, znieruchomiało;
    „ogień krzepnie”- coś, co nigdy nie przybiera postaci stałej nagle zamarło;
    „blask ciemnieje”- coś, co się świeciło jasnym blaskiem, nagle zaciemniło się i
    zbladło; „ma granice Nieskończony”- coś co się nigdy podobno nie kończy,
    znalazło swój koniec. Te związki wyrazowe mają na celu podkreślić ważność i
    wielkość wydarzenia, jaki miał fakt narodzin Chrystusa.
    W tekście tej pieśni możemy również znaleźć dwa zaskakujące zestawienia:
    „wzgardzony – okryty chwałą” i „śmiertelny – król nad wiekami”. Wzgardzony przez
    wszystkich Chrystus Zbawiciel, został okryty chwałą już za swojego życia.
    Chociaż Jezus był takim samym śmiertelnikiem jak inni ludzie, stał się po swojej
    śmierci królem nad wiekami. Zestawienia te możemy nazwać antytezami ze względu
    na przeciwstawne znaczenia tych wyrazów. W pierwszym – „wzgardzony- okryty
    chwałą”- mimo iż wzgardzony niegdyś, zyskał chwałę nieśmiertelną; w drugim
    natomiast – „śmiertelny- król nad wiekami”- mimo, iż tak jak my śmiertelny, żyje
    wiecznie obwołany królem wszystkich ludzi.
    Piąta zwrotka tej pieśni ma charakter modlitwy dlatego, że autor zwraca się do
    Jezusa z prośbą o pobłogosławienie ojczyzny, o dobrobyt dla niej, o opiekę nad
    domami i dobytkiem, nad wioskami i miastami. Zawsze modląc się, prosimy Boga o
    różne rzeczy i dlatego przeważnie wszystkie modlitwy mają charakter prośby, tak
    jak ma to miejsce w ostatniej zwrotce tej pieśni.
    W utworze tym, pod koniec każdej zwrotki, dwa ostatnie wersy mają charakter
    refrenu: „A słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”. Refren ten mówi nam
    o tym, że przyjście na świat Zbawiciela było już przepowiedziane na wiele lat
    przed jego faktycznymi narodzinami. Tak jak było napisane w księgach, zjawił się
    Mesjasz, który nauczał ludzi i kochał ich, mieszkał z nimi, aż na koniec umarł
    za nich na krzyżu, zbawiając całą ludzkość od zła i otwierając im drogę do
    zbawienia i życia wiecznego.
    ===

    a tu moje zdanie:

    Bóże, Ty widzisz i nie grzmisz? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zamiast leków - środki naturalne
    Zamiast leków - środki naturalne

    Polecamy


    Zakochany pocałunek



    Niebo w gębie



    Brzoza w płynie














    Naturalna aspiryna EDIPRESSE



    Sproszkowana kora wierzby ma gorzki smak, przypominający smak kory drzewa
    chinowego. W starożytności stosowano ją jako lekarstwo przeciwbólowe i
    przeciwgorączkowe. Znana była też jako przeciwłupieżowy środek do mycia
    głowy. Okładami ze świeżych rozgniecionych liści wierzby leczono rany cięte,
    kłute i miejsca po ukąszeniach. W 1763 roku ksiądz Edward Stone stwierdził,
    że również jej działanie jest podobne do kory drzewa chinowego. Od tej pory
    zaczęto coraz powszechniej używać wierzby, zamiast drogiej, sprowadzanej z
    Peru kory chinowej.

    Triumf chemii?
    W 1835 roku dokonano pierwszej syntezy kwasu salicylowego - najważniejszego
    składnika leczniczego kory wierzby. Ponad 40 lat później Felix Hoffmann z
    firmy Bayer wyprodukował kwas acetylosalicylowy i nadał mu nazwę Aspirin.
    Ojciec Felixa Hoffmanna chorował na przewlekłe zapalenie stawów, ale musiał
    przerwać zażywanie salicylanów z powodu silnego podrażnienia żołądka. To
    skłoniło syna do szukania leku, który miałby mniejsze skutki uboczne. Kwas
    acetylosalicylowy okazał się znacznie łagodniejszy dla żołądka. Dziś jest on,
    obok kwasu askorbinowego (czyli witaminy C), środkiem leczniczym o
    największej na świecie produkcji i najpowszechniejszym zastosowaniu.

    Powrót do natury
    Naukowcy, którzy nie ustają w poszukiwaniu coraz bezpieczniejszych leków,
    przyznają, że nie ma to jak mądrość natury. Nowoczesne leki z kory wierzby
    okazują się bowiem równie skuteczne jak leki chemiczne, ale bezpieczniejsze i
    bardziej przyjazne naszemu organizmowi. Wyciągi z kory wierzby wykazują
    działanie:
    - przeciwbólowe;
    - przeciwzapalne - hamują powstawanie prostaglandyn powodujących procesy
    zapalne;
    - przeciwgorączkowe;
    - hamujące agregację (zlepianie się) płytek krwi. To właściwość ważna
    zwłaszcza dla osób zagrożonych chorobami krążenia;
    - antybakteryjne - garbniki z kory wierzby działają przy tym uszczelniająco
    na naczynia włosowate.

    Wolno, ale skutecznie
    Działanie naturalnych preparatów z kory wierzby jest powolne, ponieważ
    zawiera ona znacznie mniej związków salicylowych niż leki syntetyczne. Warto
    jednak po nie sięgać.
    Uwaga: zdarzają się reakcje alergiczne przy nadwrażliwości na salicylany.
    Bardzo duże dawki leków z kory wierzby mogą powodować zaparcia.

    Przeciwzapalny odwar
    Łyżeczkę rozdrobnionej kory wierzbowej zalać 2 szklankami wrzątku, gotować 15
    minut pod przykryciem. Odstawić na 10 minut, przecedzić. Pić po 1/2 szklanki
    ciepłego odwaru cztery razy dziennie, po posiłkach. Napój (słodzony sokiem
    malinowym lub miodem) stosowany jest przy gorączce, schorzeniach
    reumatycznych, nerwobólach i bólach głowy, do płukania gardła. Uwaga! Może
    nasilać działanie leków przeciwzakrzepowych.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 228 wyników • 1, 2, 3

    Design by flankerds.com