Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: Powrót do natury
Temat: WIELKA TRZEBNICKA 15 X SOBOTA
Przepraszam, za powtorzenie tej informacji, ale mysle, ze naprawde warto.
W sobote 15 X 2005 wyrusza z Katedry wroclawskiej Wielka Akademicka Piesza
Pielgrzymka na Jasna Górę, w której udzial wezmie, wedlug przewidywan, ponad
5000 osob, glownie studentow, ale rowniez uczniow liceow i gimnazjow,
nauczycieli, profesorow wyzszych uczelni. Kazdy moze sie dolaczyc do tej
pielgrzymki, bo nikt nie bedzie sprawdzac czy ktos jest czy nie jest
studentem.
Pielgrzymka wyrusza z Katedry juz o godz. 6.00 i dotrze "na mete" ok. 16.30.
Trasa liczy ok. 27 km i nie wiedzie glowna arteria, aby nie tamowac ruchu,
lecz drogami polnymi. Po drodze przewidziane sa trzy polgodzinne odpoczynki:
- w Krzyzanowicach na 8 km trasy (jest to pierwsza wioska za Wroclawiem)
- w Malinie na 15 km trasy
- w Wysokim Kosciele na 21 km trasy
A kto by ZASPAL niech wsiada na pl.Grunwaldzkim w autobus 130 i jedzie do
konca nim, moze wysiasc przy Szpitalu 40-lecia na ul.Kamienskiego, albo na
petli koncowej na Polanowicach, skad do pierwszego postoju jest tylko 1 km.
Niektore autobusy 130 dojezdzaja do samych Krzyzanowic. Ten pierwszy postoj
jest ok. godz. 8.00 lub pare minut po 8.00.
Ale lepiej nie zasypiac i wziac udzial od poczatku.
Po dojsciu w Trzebnicy Msza sw., a zatem ok. godz. 17.00 (troche wczesniej
lub troche pozniej) prawdopodobnie przy oltarzu polowym na placu.
Powrot cyklicznie kursujacymi autobusami wahadlowymi do Dworca Nadodrze,
zaraz po Mszy sw. Cena ok 5 zl (tak bylo w zeszlym roku).
Nalezy zalozyc wygodne rozchodzone buty, najlepiej o numer wieksze.
Najlepiej sprawdzaja sie adidasy, do ktorych nalezy zalozyc dwie pary
grubych skarpet - wtedy na pewno nie zrozbia sie zadne bąble a ni odciski.
Ale na postojach nalezy dac nogom pooddychac i zdejmowac buty i skarpetki.
Do plecaka wlozyc cos do jedzenia, bo komu sie chce jesc rano o 5.00, kazdy
zywi sie czym moze na postojach. Przygowac sobie jakies kanapki w ilosci
odpowiadajacej wlasnym potrzebom a studentki dodatkowe dla "braci
studentow", ktorymi czestuja w drodze. Oczywiscie warto zabrac jakis noz do
krojena chleba lub smarowania.
Nalezy zabrac tez do plecaka cos od deszczu, ale nie parasol (nie zdaje
egzaminu) lecz jakas peleryne lub plaszcz przeciwdeszczowy, ktore swietnie
przydaja sie tez na postojach, bo jest na czym usiasc. Mozna wziac cos
dodatkowego do siedzenia..
Zapisow zadnych sie nie prowadzi, wystarczy przyjsc pod katedre i ruszyc w
droge o 6.00. A kto byc chcial pokazac ze jest pielgrzymem, moze sobie kupic
znaczek pielgrzymkowy (chyba 3 zl) ale nie musi.
Taka pielgrzymka jest wspanialym przezyciem "dla ducha" a spotkanie z bracia
studencka w tak duzej ilosci, wspolne odpoczynki i spozywanie jadla - tworza
niezapomniana atmosfere. To taki powrot do natury i troche "rajdowa
atmosfera" mimo pielgrzymkowego programu.
Warto na koncu wspomniec, ze odbywa sie to wszystko z okazji Imienin
Jadwigi, a sw.Jadwiga Slaska (trzebnicka) byla z pochodzenia Niemka
(pochodzila z Bawarii) i byla zona naszego ksiecia piastowskiego Henryka
Brodatego, a matka Henryka Poboznego, ktory zginal pod Legnica w 1241 roku w
czasie najazdu tatarskiego. No i zostala patronka Dolnego Slaska.
PP Peregrinus
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Wszystko i jeszcze coś
To, co nazywasz bytem poza poznaniem czy światem obiektywnym, to bzdura.
Podobnie więc upada (całkiem zbyteczny) podział na wnętrzne i
zewnętrze. Umysł człowieka pracuje w sposób egocentryczny i stąd
pojęcie istnienia ma bardzo ścisły związek z podmiotem: istnieje to, co
na niego wpływa. I tylko w takim sensie mówimy o jakimś zewnątrz: nie
wychylamy się wcale poza to, co poznawalne (o tyle, o ile człowiek może
poznawać). "Zewnętrzne" to sposób wyrażenia neutralności: zewnętrzna
jest książka, którą widzę, jeszcze bardziej idea, którą myślę, ale nie
smak, który czuję (zmysły przedmiotowe/kondycyjne, bliskie/dalekie).
Wyobrażenia materii, energii, kwarków itp. to tylko modele myślowe,
którym można W UMOWNY SPOSÓB przypisywać istnienie. Natomiast jedyne,
co możemy logicznie opisywać, to prawa
natury. (I do ich opisu
potrzebujemy często właśnie takich modeli.) Jest to właśnie poznanie
BARDZO bezpośrednie, wpisane w nasz umysł: łączymy informacje na
zasadzie powtarzalności, prawdopodobieństwa. Czyż jest coś mniej
pośredniego (przynajmniej w sposób świadomy) niż skojarzenie?
Wskazywanie działania ogólnych praw w nas samych jest kolejną arcyludzką
zdolnością człowieka i pozwala dostrzec to, co nie zawsze widzimy
wprost. Nie jest ani trochę mniej wskazane, jeśli posługujemy się
ciężkim arsenałem, gdzie pośrednio wprowadzane są liczne modele i idee:
w ostateczności zawsze chodzi o prawa, które w nas działają, i zawsze da
się określone prawdy przełożyć na język bardziej przystępny. Gdyby
wszystko w człowieku było już wiadome, o czymże pisaliby ci wszyscy
filozofowie umysłu, psychologowie itd.? A przecież dzięki nim dokonał
się znaczny postęp w rozumieniu człowieka, przynajmniej wśród sfer
wykształconych: i postęp ten nie polega wyłącznie na narzucaniu
wspólnego języka, ale też na lepszym przewidywaniu i dostrzeganiu
wcześniej nieznanych prawidłowości. Odrzucać tę całą spuściznę nie
dając nic w zamian, może poza powrotem do
natury, tworzyć alternaukę nie
operującą modelami i abstraktami: to dopiero samonegacja i
powrót do
natury. Zresztą im dalej w las, tym więcej tych abstraktów też musisz
stworzyć. A i tak sprowadzi się to co najwyżej do jakiejś psychologii
dla ludu, która przewiduje, ale nie potrafi uzasadnić innymi,
zewnętrznymi racjami. Właśnie przez tę ograniczoną redukowalność,
OGRANICZONY ZASÓB STOPNI POŚREDNICH -- a na każdym takim stopniu leżałby
przecież potężny zasób potwierdzających doświadczeń! -- nie znajdzie to
większego uznania. Ludzie lubią wiedzę jak najpewniejszą, a do tego i
odwoływanie się do różnych powszechnych, "zewnętrznych" praw (bo też
praktycznie cały rozum wypełniony jest tym, co zewnętrzne) jest
wskazane. Wszystko, co potwierdza. Wszystko, co buduje mosty między
"wnętrzem" a "zewnętrzem". Utrzymywanie tutaj przepaści jest bezcelowe.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Media - elektroniczny pastuch XXI w.
Ciekawy kawałek. Tak na marginesie - chyba za dużo jest na świecie
filozofowania na temat etyki dziennikarskiej. Zasady są proste. Albo się
stosujesz albo nie. A filozofowanie prowadzi do dyskusji na temat czwartej
władzy, nawoływania do tworzenia piątej władzy (czy piątej kolumny?). Czy to
nie zmierza w stronę jakiejś wojny meidalnej? A potem pisze autor artykułu, że
pierwotną rolą dziennikarstwa jest być czwartą władzą. Jakoś nic takiego w
prawie prasowym nie znalazłem.
Wydaje mi się, że sprawa jest dość prosta: dziennikarz ma robić swoje
(rzetelność itd.) i tyle. Ma służyć ludziom, więc nic dziwnego, że spełnia
czasem dobre uczynki. Nic dziwnego, że wyciąga na światło dzienne brzydkie
rzeczy, za które ktoś tam beknie. Tak to już jest. To nie dziennikarza zasługa,
tylko ujawniona prawda tak działa. Gadanie o czwartej, czy piątej władzy to już
jest dorabianie ideologii do rzemiosła. Nadymanie sprawy. Wmawianie
dziennikarzom, że są kreatorami rzeczywistości. A oni w to chętnie uwierzą.
Wystarczy kilka telefonicznych podziękowań od osób, którym się pomogło podczas
dziennikarskich interwencji i można łatwo wmówić sobie nieomylność i władzę
przynależną karzącej dłoni Pana Boga. Pułapka. Choroba zawodowa. Każdy pismak
na to cierpi. Mniej lub więcej. Kiedyś powiedział mi jeden stary pismak: "do
pierwszego roku tej pracy uważasz, że wiesz wszystko - potem z każdym rokiem
pracy wiesz coraz mniej". Niektórzy nigdy nie wyrośli z tego pierwszego etapu.
Dlatego, jak słyszę te opowieści o czwartej władzy - to myślę sobie: wchodzimy
na nie nasz teren. Za daleko się posuwamy. O co najmniej jeden most. Bo można
pracować albo robić za czwartą władzę. Podoba mi się koncepcja ekologii
informacyjnej i zgadzam się, że media są elementem systemu, więc z systemem
walczyć im się nie opłaca. Są playerami: rozgrywają, biorą udział w grze.
Wskazanie w przypisach na Agorę jest jak najbardziej uzasadnione. Z tego
oczywisty wniosek, że media stały się dziś specjalistami ds. PR różnych grup
interesów. I doskonale operują własnymi nośnikami.
Ekologia jako ruch propagujący
powrót do
natury i źródeł została bardzo
adekwatnie przywołana. U źródeł dziennikarstwa leży zawsze Prawo Prasowe, gdzie
napisano wyraźnie, jak być powinno. U źródeł leżą zasady współżycia
społecznego, a nawet lekarskie przyrzeczenie: po pierwsze - nie szkodzić.
Naturalnie, możemy sobie o tym pogadać na forum do woli - świata nie zmieni
przypominanie o uniwersalnych wartościach. I tak jest szmal, koncerny,
globalizacja, władza deprawuje, wpływy przynoszą korzyści, ludzie są tylko
ludźmi, zawsze się od czegoś lub kogoś zależy. Wygląda na to żeśmy się sami
wpuścili w tę cywilizacyjną pułapkę i siedzimy w niej po uszy. Wielu z
prawdziwym ukontentowaniem. Jest taki sposób zarządzania na pieczarkę: trzymają
Cię w cieple, posypują gównem, a jak wychylisz łeb to upitolą. Z tego biorąc
można rzec, że ogólnie stosowanym standardem w dobie globalizacji, koncernów
itd. jest dziennikarstwo pieczarkowe. W końcu chodzi o hodowlę i zysk, prawda?
Wobec tego ekologiczne podejście do dziennikarstwa - taki
powrót do źródeł -
jest jak najbardziej wskazane. Nie do źródeł czwartej władzy, ale do normalnego
rzemiosła. Rzemieślnik przecież po prostu robi dobrą robotę. Ma swoje dłutko,
stolik i materiał. Jak nie zrobi solidnej roboty - nikt go nie będzie szanował.
Lepiej jest po prostu robić solidną robotę, niż poprzez rewolucję ekologiczną
piątą władzą walczyć z czwartą władzę (dziennikarstwem pieczarkowym koncernów).
Przecież tu nie chodzi o walkę o pozycję dziennikarstwa w nowoczesnym świecie.
Rzeczywistość trzeba relacjonować, a nie rozgrywać rzeczywistością w walce o
uniwersalne wartości. Wartości zawsze są na sztandarach, a krew się leje.
Autor tekstu trochę przesadził z rewolucjonizmem. Ale on jest z Ameryki
Południowej. Tam ciągle mają jakieś wojny, pucze itd. Jakby się przypatrzeć
dokładnie jego propozycjom - odcedzając rozbiegówkę na temat świata w
ogólności - wychodzi, że facet chce założyć gazetę opozycyjną w Wenezueli, by
ratować demokratycznego prezydenta przed atakami gazety sterowanej przez
przeciwników demokracji, biznesowe grupy interesów. Bardzo to szlachetne, ale
nie powiedziane, że jemu będzie przy tym z rzetelnością dziennikarską po
drodze. Może będzie bronił prezydenta tymi samymi metodami, co tamci? W końcu
media to władza. Osobiście wolałbym napisać parę dobrych kawałków o
mechanizmach tych politycznych rozgrywek. Pewnie to ciekawe. Z boku, nie
wtrącając się. Tyle pismak - reszta już od ludzi zależy.
pismak_logowany@gazeta.pl
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Maryja musi poczekać
Teraz coś o różnicy między wiarą a religią. Moim zwyczajem na początek pokażę
dwa wiersze. Oba napisał Kurt Marti. Drugi wydaje mi się w tym kontekście
koniecznym dopowiedzeniem pierwszego. OBA są słowem wiary w takim rozumieniu, o
jakim chcę mówić, a nie religii czy "systemu religijnego". Wiara, która wyraża
się w tych wierszach nie jest ulotnym przekonaniem ani poglądem ani bajaniem,
tylko takim stosunkiem do tego, co przychodzi, że na końcu jest zawsze wolność.
Taką wiarę można przerobić na "system religijny". To polega na tym, że się
wytwarza złudzenie, że już dawno wiadomo, co przyjdzie. Dlatego napisałam
wyżej, że chodzi wtedy o taką próbę opanowania wiary, żeby się narzucała. To
pewnie trochę niejasne. Na tyle mnie na razie stać. Posłuchajcie wierszy:
królestwo niebios
gustav heinemann
panowie tego świata przychodzą i odchodzą
nasz pan przychodzi
niebo, które jest
nie jest
niebem które przychodzi
kiedy
niebo i ziemia przemija
niebo, które przychodzi
jest
przyjściem pana
kiedy
panowie tej ziemi
już poszli
Co przyjdzie?
przyjdzie noc
czucie i mienie dają się rozpoznać
przyjdzie sen
jedyny możliwy
powrót do
natury
przyjdą senne marzenia
obcowanie ze zmutowaną przeszłością
przyjdzie poranek
zdziwienie że tak prawie bez zmian
wciąż tutaj
przyjdzie gazeta
zamęt i szaleństwo wprasowane w lay-out
przyjdą przełomy kryzysy
kawa i giełda dają niepewne prognozy
przyjdzie chłód społeczny
cichy bez czucia barbarzyńca we własnym sercu
przyjdą lepsze czasy
ale dla kogo? a dla kogo nie?
przyjdzie listonosz
pewnie z wieścią już wcale nie oczekiwaną
przyjdą śmieciarze
worek za workiem do śmieciarki
przyjdzie kontroler szczelności gazu
z czujnikiem elektrycznym i śrubokrętem
przyjdą ludzie wszelacy
często niepewni / zawsze bezwarunkowi: niesprowadzalni do własnego
przyjdą jeszcze oblicza
nagie nieskryte i proste
przyjdą i takie dni
kiedy się nikt nie pokaże
przyjdą też takie czasy
kiedy ciało już żadne twego nie dotyka
przyjdzie pustka
zamknięty bezruch acedia animi
przyjdzie to co przyjść miało
i zdejmie ciężar dotychczasowych kłamstw
przyjdzie to co zupełnie inne
ale bez trzasku tylko ukradkiem
przyjdą wichry
których nic i nikt nie może zatrzymać
przyjdą chmury
naładowane morzem
przyjdzie ulewa
z której szumu wydobywa się wielka cichość
przyjdzie śnieg
który zasypie każdy ślad
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Praca szkodzi
No to jak, proszę Państwa - patrzymy na naród, czy na indywidualnego człowieka?
Praca szkodzi i łatwo to stwierdzić patrząc na ręce starych pracowitych ludzi.
Można też popatrzeć na zaniedbywane dzieci itd. Dlaczego jednak w jednej
rodzinie pracują ciężko wszyscy, a niewiele mają? Bo w drugiej może nie pracować
nikt, wystarczy że senior jest przedsiębiorczygenerał albo mafioso. Wiemy, że
praca nie wykona się sama. Ogólne powiedzenie "praca szkodzi" to fałsz!
Przy odrobinie złej woli możemy też popatrzeć na patologiczne przykłady z
naszego czerwonego kapitalizmu, którym rządzą ludzie jak jeden (prawie) mąż po
ekonomii politycznej wg. marksiengelsa. Oni wiedzą, jak źle powinno być w
kapitaliźmie i pokazują to mniej wykształconej części społeczestwa. Losy
oszczędnego pracownika Biedronki nie powinny jednak służyć za ilustrację
opłakanych skutków oszczędności! To fałsz.
Pan Żakowski twierdzi, że bogactwo nie bierze się z pracy. Możliwe - można
przecież ukraść lub pożyczyć. Ale wszelkie dobra TRZEBA WYTWORZYĆ przed ich
skonsumowaniem. Jeden jest bogaty, bo odziedziczył po przodkach, drugi nakradł,
a trzeci żyje na kredyt. Ja jednak staram się żyć z tego, co zarabiam. PO PROSTU.
Pan Żakowski stwierdza, że bezrobocie jest skutkiem modernizacji, pełniejszego
wykorzystania zdolności produkcyjnych i właśnie wydłużania czasu pracy - to
fasz. Bezrobocie jest skutkiem wysokich kosztów pracy. Gdyby koszty pracy były
niskie, to co drugi prezes zatrudniałby sobie kierowcę, po domach gdzie dwoje
dorosłych pracuje znajdowałyby zatrudnienie sprzątaczki i opiekunki do dzieci, a
dziesiątki ogrodników pielęgnowałyby żywopłoty. Niestety za pracę płaci się
podwójnie, i jedna część pieniędzy idzie do ludzi, to jest przyczyną tak
wysokiego bezrobocia. Wzrost wydajności produkcji nie przekłada się na
przesunięcie pracowników do innych zadań - to efekt złodziejskiej polityki
fiskalnej. Fałsz, panie Jacku!
Bogactwo bierze się z wyższej jakości pracy - nie można się spierać. Proszę
tylko uściślić, o co chodzi z tymi "patologiami" które podwyższają koszt
funkcjonowania całej gospodarki. Czyżby chodziło o wywożenie pieniędzy w ramach
turystyki? Może chodzi o wywożenie pieniędzy przy imporcie bardzo luksusowych
towarów? A może chodzi o wywożenie pieniędzy przez pracusiów "z zewnątrz",
którzy kupili polskie banki, fabryki i sklepy? Jakie są te patologie w
gospodarce powodowane przez ludzi pracowitych? Czy źródłem problemów japońskiej
gospodarki nie są przypadkiem nieracjonalne inwestycje giełdowe i wywożenie
pieniądza? Tysiące japoskich turystów-emerytów budziło zdziwienie, a
wytłumaczeniem były ich wysokie dochody, wydawali je z radością za granicą.
Nie mam już czasu pisać o oszczędności, chciałbym jednak zwrócić uwagę, że
obecnie trudno mówić o oszczędzaniu, skoro podatki zabierają więcej niż połowę
wypracowanego dobra. Rząd postarał się, żebym nie miał co oszczędzać! Kto tego
nie pokazuje, ten jest oszustem!
Gospodarka bez wysokiego poziomu interwencji państwa, bez funduszy emerytalnych
itp. byłaby na pewno inna, niż teraz, ale czy by upadła? Fałsz.
Zamiast harować lepiej oddać się rozmyślaniom i zacząć szukać harmonijnego i
bardziej urozmaiconego modelu życia na tym świecie. Choćby opartego na
buddyzmie? Może być
powrót do
natury, kult drzew i kwiatów? Byle nie to wsteczne
chrześcijaństwo, a w każdym razie nie ten czarny katolicyzm... Tak się składa,
że chrześcijaństwo jest religią ekspansji, a wielkie religie Azji są
zachowawcze. Indie i Chiny miały znaczną przewagę kilkaset lat temu, ale
zabrakło filozofii popychającej ich mieszkańców ku odległym krajom.
Pan Żakowski udowodnił, że jest prawdziwym liberałem. Relatywizm pozwala
wygłaszać wszelkie prawdy, półprawdy i prawdy dialektyczne.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Will China & India exceed the US economy????
Gość portalu: Prymus napisał(a):
> - Idealizowanie rynku jest nieracjonalne, bowiem rynek to slepy
> mechanizm a la ewolucja, a wiec wytwarza i piekne motyle, ale tez
> i pskudne pasozyty typu glist ludzkich, wszy lonowych itp.
Wiesz ja wiem jedno czlowiek jest takim samym zwyciezca w ewolucji jak glista
ludzka i wsze lonowe. Z punktu widzenia ewolucji to mozna nawet powiedziec ze
wygrwaja te ostatnie skoro czlowiek, którego zaliczasz do motyli jak rozumiem,
nie byl w stanie nadal ich wyeliminowac jako niepozadanego elementu
rzeczywistosci.Oczywiscie to ostatnie zdanie to zart, bo to jednak czlowiek
trzyma ich rozwój pod kontrola. Sam jestes nieracjonalny: z rzeczywistoscia sie
nie polemizuje, nie ocenia w kategoriach estetyczych, bowiem motyle dla glizd
moga bys skonczonymi burakami a to nie znaczy ze przegraja wyscig ewolucyjny.
> Zdawanie siena rynek to tak jak puszczenie ruchu drogowego na zywiol.
> Wiadomo, ze na tym zyskaja wielkie ciezarowki, ale suma sumarum straca
> wszyscy,bo co z tego, ze ciezarowka dojedzie do celu, ale po zabiciu kilku
> osob,w tym potencjalnych klientow, ktorzy by kupili dobra z tej
> ciezarowki?
Po pierwsze nie pie..prz..yc. Akurat kapitalizm jest tym sposobem walki w
którym mniej osób ginie niz pod jego nieobecnosc. Zauwazyles??? Po drugie tak
sie sklada ze ciezarówki przewoza towar taniej i powoduja ze koszt produktu
jest tanszy. ZAUWAZYLES??? Nie. Czemu??? Bo patrzysz na nominalna wartosc, nie
wysilek jaki musisz wlozyc. Gdyby nie kapitalizm nie pisalbys na tym forum, nie
mialbys komputera. Kapitalizm jest rozsadny, to ze go nie rozumiesz to skazuje
Ciebie, nie mnie na przejechanie przez ciezarówke. I to jest w porzadku, skoro
wolisz polemizowac zamiast sie uczyc, nie tylko jak ominac ciezarowke, ale
jeszcze jak skorzystac na tym ze jedzie w tym kierunku w którym Tobie nie po
drodze.
Nie rozumiem, ze osby, ktore chronia sie od praw przyrody
> w domach, ubraniach itp. chca gospodarke puscic na zywiol, zdajac sie
> na slepy rynek? To tak, jakby postulowac obecnie
powrot do
natury,
> odrzucenie domow, ubran, gotowania posilkow itd.
Jestes demagogiem. Ubran, domów pojawilo sie wiecej, rozumiesz, WIECEJ pojawilo
sie tysiace produktów które wcale nie musialy sie pojawic. Z powodu tej glupoty
która glosicie, jakiejs historycznej nieuchronnosci bogacenia sie i wzrostu
bogactwa przestajecie uwazac na swoja RENTOWNOSC. Lukaszenko podziela wasze
poglady. To czego nie jestem w stanie zrozumiec to jak to sie dzieje ze w
nieustannym tropieniu absurdów i bezsensu, wyrzekaniu etc nie wyjezdzacie na
Bialorus. Po prostu jestescie demagogami. Mieszkanie w Australii nie oznacza ze
sie kapitalizm bedzie rozumiec, oznacza natomiast ze sie z niego korzysta,
nawet jesli sie glosno wyrzeka. To niespójne i nielogiczne. Demokracja ma to do
siebie ze nawet glupek moze krzyczec ze jest jej przeciwnikiem. Rozumiesz
paradoks??? MOZE KRZYCZEC. Glosicie nonsensy wynikajace z ignorancji. Jeszcze
prosicie o litosc dla ignorantów. A pal was wszyscy diabli! To wasze zycie. Mi
zalezy na byciu w ciezarówce, wam chyba na M2.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Doskonały tekst
Bardzo się cieszę, bo p. Iza zgodziła się także bym zacytowała jej
list. Pozytywnych myśli- nigdy za wiele, więc cytuję niemal w
całości:
"Witam!
Ale mnie Pani list ucieszył. Oczywiście, proszę cytować, jeśli tylko
Pani
uważa, że to się przyda...Temat karmienia piersią jest mi bardzo
bliski. Urodziłam najstaszą z córek
w grudniu 1981r. Sytuacja polityczna była fatalna. Poczułam wtedy w
sobie
wielką siłę, poczułam jedność z kobietami z poprzednich pokoleń- nie
miały
zegarków, nie było butelek, nie było odżywek, ale miały piersi-
pewnie
karmiły na żądanie. Postanowiłam odrzucić "osiągnięcia" cywlizacji i
wrócić na
natury...
Wtedy, w 81 roku nie było publikacji. Dorwałam tylko jedną książkę
profesora Fijałkowskiego. A potem stawiałam czoło wszystkim,
szczególnie
starszemu pokoleniu, którego przedstawicielki były wielkimi
przeciwniczkami karienia naturalnego..na szczeście potrafiłam być
uparta i
zawierzałam intuicji...
Miałam taki moment, że karmiłam drugą córkę, a trzecia już była w
drodze.
I znowu komentarze, że tak nie można, że się wykończę. Nic mi się nie
stało. Karmiłam małą do ostatniej chwili....aż sie urodziła
kolejna...
Ostatnią karmiłam do późna. Miała już prawie 4 lata. Wieczorami, gdy
nie
chciała zasnąć, kładłam się obok niej, possała chwilę i juz spała.
Mogliśmy wyjeżdżać na wczasy- żadnych zupek, soczków, kaszek. Miała 6
miesięcy i mieszkańcy domu wczasowego nie mogli się nadziwić, że tego
dziecka nie słychać, a ja nie biegam do kuchni, niczego nie
podgrzewam,
nie wożę ze soba baterii butelek...Ona pamięta karmienie, twierdzi,
że to
fantastyczne wspomnienie....nie brała nigdy antybiotyków, kości ma
mocne
jak skały, a do tego mądrość...w tym roku konczy studia....
Uchodziłam wtedy za dziwaczkę. Inne kobiety wmawiały sobie,że nie
mają
pokarmu, że coś tam. Ze śmiechem słuchałam różnych przesądów, że
matka
karmiąca nie może czegoś tam jeść. Jadłam normalnie, czyli to, co
zdobyłam, bo czasy były trudne.
Jeszcze jedno wspomnienie- gdy rodziły się kolejne dzieci, to
karmiąc,
ściągałam mleko, ile się tylko dało i karmiłam nim starsze....
Jeszcze słowo- gdy rodziłam najmłodszą, to ponieważ w ciąży z nią
karmiłam
starszą, nie miałam żadnych problemów z piesiami. Żadnego bólu,
obrzmienia- po prostu łagodne przejście od jednej do drugiej....
Cieszę się, że współczesne matki mają Internet, mają mądre
wskazówki. Ja
działałam intuicyjnie. A karmić nauczyła mnie salowa- to były
najlepsze
baby na porodówce, proste, znające się na życiu, cierpliwe dla
młodych
matek, doświadczone....
Pozdrawiam serdecznie, na stronę zajrzę chętnie, ale dzisiaj mam
lawinę
listów."
Zobaczcie o ile mamy łatwiej: literatura, internet, możliwość
zawierania znajomości z innymi mamami długo karmiącymi.
Ponieważ jeszcze dalej pozwoliłam sobie nagabywać swoją mailową
rozmówczynię, więc jeszcze fragmencik mam do zacytowania ku mojej
radości:
"Moja wypowiedź nie
była opracowana stylistycznie, ot, takie luźne uwagi. Proszę je
jednak
traktować jako wspomnienie,które jest już w Pani rekach i może je
Pani
użyć według swojego uznania...
Wiem, że mój ojciec / rocznik 26/ był karmiony ponad 2 lata. I ja o
jego
matce myślałam, gdy ogłoszono stan wojenny i nie było zbyt różowo.
Pomyślałam, że ta moja babcia nie uznawała żadnych butelek, nie
robiła
soczków, nie przecierała zupek. I w tym ją postanowiłam nasladować.
Taka modna jest ekologia,
powrót do
natury. Karmienie piersią
fantastycznie wpisuje się w ten model.
Cieszę się, że coś się przyda z moich doświadczeń. Jestem już
babcią, ale
przyznam, że karmienie piersią należy do najmilszych wspomnień.
Zresztą, przecież na tylu obrazach Matki Bożej z Dzieciątkiem są oni
ukazani właśnie w momencie karmienia."
A propos Matki Bożej Karmiącej. Zadziwił mnie ostatnio link podany
przez koleżankę nabożeństwa do Matki Bożej Karmiącej od (!!!)
szczęśliwego rozwiązania. A ja myślałam w swej naiwności, że Matka
Boża Karmiąca jest od szczęśliwego karmienia :o)
www.domowykosciol.org/inne/modlitwy/mbkarmiaca.htm
No ale litanię można zastosować :o)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: 2x17 "Bad blood" - dyskusja
No to pare slow ode mnie. Nie bede wyjatkiem - odcinek powalajacy, oby tak
dalej bo zaczynalo byc slabiej niz norma przewiduje.
1.
Powrót Stacy Keache`a - rewelacja. Najbardziej boli mnie w drugiej serii PB
poziom aktorstwa, ktory w pierwszej ciagneli jak woly panowie Abruzzi, Pope, T-
Bag. Teraz zostal nam genialny Theodor, Mahone nie zawsze w wielkiej formie
i .... tyle. Stacy pokazal mlodziakom jak nalezy budowac napiecie zeby widzom
podnosilo sie cisnienie. Chyle czola.
2. Wreszcie wszyscy zobaczyli to o czym juz pare razy pisalem. Tacy ludzie jak
T-Bag maja zawsze dwa oblicza. Bedac prokuratorem stykalem sie z tego typu
osobami, ktore kiedy do nich odpowiednio podejsc z zatewardzialych skurw******
okazywaly sie byc sentymentalnymi, zagubionymi ludzmi. Osobiscie nie wierze w
resocjalizacje ,ale
powrot prawdziwej
natury czlowieka jak najbardziej. troche
zalowalem ze pokazano to tak doslownie czyli kawe na lawe, ale moze tylko tak
mozna bylo przekonac niedowiarkow. Przed tym odcinkiem zastanawialem sie kogo
bedzie dotyczyc tytul - Bad Blood i cale szczescie nie pomylilem sie.
Wyswiechtana i zakurzona encyklopedia z ktorej mlody Teddy poszerzal zasob
slownictwa i tatus "miziajacy go po udach" mnie rozbroily. Ta partia
zdecydowanie dla Teosia !!!
3. Cygaro w klubie - 80 zl, kieliszek koniaku - 120 zl, spojrzenie Sary
zamykajacej drzwi przed nosem Kellermana - bezcenne. Wszystko inne obejrzysz w
18 odcinku 2 sezonu.
4. Tekst odcinka
S. Tancredi - Sir please I need 5 minutes, after that if You want us to, we`ll
leave.
H. Pope - Who`s US ???
5. C-Note i jego Insurance Card (a raczej jej brak). Nie wiem czy wszyscy zdaja
sobie sprawe z tego co oznacza jej brak w USA. Amerykanie sa sklonni mniej
zarabiac, zgodzic sie na inne ustepstwa, zeby insurance card byla pelan (zakres
uslug) i obejmowala cala rodzine. Patrzac na koszty amerykanskiej sluzby
zdrowia to jej koszt stanowi okolo 50 % pensji brutto. Dla nas to abstrakcjs.
Poza tym bylem pewien ze Mahone strzeli do C-Note`a przed zamknieciem drzwi
tramwaju. A jednak jasna strona mocy :-)
6. Co do wypowiedzi innych osob
r_frank - oczywiscie ze nagranie cyfrowe nie jest zadnym dowodem w Sadzie (zbyt
latwa mozliwosc manipulacji) a z mp3 nagrania analogowego sie chyba nie da
stworzyc. Tak wiec pytanie brzmi kogo nasi bohaterowie tym nagraniem
zainteresuja. Do tego odcinka bylem pewien ze w skrytce bedzie dyktafon z
tasma. Byloby latwiej.
mara.jade - dla Dede lekarstwa z kosza nie bylyby wystarczajace. Przy
niewydolnosci nerek konieczne jest ich stale podawanie (to co bylo w torbie
starczyloby na tydzien). Mimo wszystko konieczny jest zabieg operacyjny.
Poza tym - faktycznie brakowalo mi zony Henriego Pope`a. Wycielo kobitke,
chociaz kiedys to zawsze ona warowala w domu kiedy on wracal z Fox Rover.
Zasadniczo panowie tworcy PB - oby tak dalej.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: czy ja jestem przewrazliwiona?
> Polecenia:
> - Wyraź własne stanowisko wobec zaproponowanej tezy: człowiek, w ktorym rodzi
> sie Bóg, przypomina nędzną szopę w Betlejem.
> - wzorując się na ostatniej zwrotce Pieśni.., ułóż modlitwę człowieka
> zyjącego współcześnie, który klęczy przed narodzonym Bogiem.
> - "Narodziłem się w Tobie, upodobałem sobie Ciebie bo...." - dokończ w
> dowolnej formie literackiej.
P A R A N O J A !
A potem biadają, że szkołę opuszczają matoły. Co to wogóle jest? Zdaje się, że
autor tego "ćwiczenia" urządza jakąś nędzną szopę.
=====
to jest ze ściągi:
Cykl utworów: “Pieśń nabożna”
Pisane były te utwory z myślą o czytelniku ludowym, niewykształconym. Karpiński
usiłował kształtować postawy obywatelskie. Propagował zasady wiary, etykę
chrześcijańską. Boga prezentował jako dobrego i sprawiedliwego ojca. Jedna z
tych pieśni to “Pieśń o narodzeniu pańskim”. Zawarte są w niej elementy
religijności. Bóg cierpiał i był dobrym ojcem dla ludzi. Opiekował się i darzył
uczuciem lud. Bóg kocha wszystkich. Jest wszechmocny. Utwór ten zawiera elementy
patriotyczne. Propaguje
powrót do
natury. Bóg czuje to samo co ludzie.
A tu druga ściąga:
Franciszek Karpiński „Pieśń o Narodzeniu Pańskim”.
„Pieśń o Narodzeniu Pańskim” zawiera w sobie ciekawe związki wyrazowe, które
można wyjaśnić w następujący sposób: fakt narodzin Jezusa Zbawiciela sprawił, iż
„moc struchlała”- czyli coś, co było silne przestraszyło się, znieruchomiało;
„ogień krzepnie”- coś, co nigdy nie przybiera postaci stałej nagle zamarło;
„blask ciemnieje”- coś, co się świeciło jasnym blaskiem, nagle zaciemniło się i
zbladło; „ma granice Nieskończony”- coś co się nigdy podobno nie kończy,
znalazło swój koniec. Te związki wyrazowe mają na celu podkreślić ważność i
wielkość wydarzenia, jaki miał fakt narodzin Chrystusa.
W tekście tej pieśni możemy również znaleźć dwa zaskakujące zestawienia:
„wzgardzony – okryty chwałą” i „śmiertelny – król nad wiekami”. Wzgardzony przez
wszystkich Chrystus Zbawiciel, został okryty chwałą już za swojego życia.
Chociaż Jezus był takim samym śmiertelnikiem jak inni ludzie, stał się po swojej
śmierci królem nad wiekami. Zestawienia te możemy nazwać antytezami ze względu
na przeciwstawne znaczenia tych wyrazów. W pierwszym – „wzgardzony- okryty
chwałą”- mimo iż wzgardzony niegdyś, zyskał chwałę nieśmiertelną; w drugim
natomiast – „śmiertelny- król nad wiekami”- mimo, iż tak jak my śmiertelny, żyje
wiecznie obwołany królem wszystkich ludzi.
Piąta zwrotka tej pieśni ma charakter modlitwy dlatego, że autor zwraca się do
Jezusa z prośbą o pobłogosławienie ojczyzny, o dobrobyt dla niej, o opiekę nad
domami i dobytkiem, nad wioskami i miastami. Zawsze modląc się, prosimy Boga o
różne rzeczy i dlatego przeważnie wszystkie modlitwy mają charakter prośby, tak
jak ma to miejsce w ostatniej zwrotce tej pieśni.
W utworze tym, pod koniec każdej zwrotki, dwa ostatnie wersy mają charakter
refrenu: „A słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami”. Refren ten mówi nam
o tym, że przyjście na świat Zbawiciela było już przepowiedziane na wiele lat
przed jego faktycznymi narodzinami. Tak jak było napisane w księgach, zjawił się
Mesjasz, który nauczał ludzi i kochał ich, mieszkał z nimi, aż na koniec umarł
za nich na krzyżu, zbawiając całą ludzkość od zła i otwierając im drogę do
zbawienia i życia wiecznego.
===
a tu moje zdanie:
Bóże, Ty widzisz i nie grzmisz?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Zamiast leków - środki naturalne
Zamiast leków - środki naturalne
Polecamy
Zakochany pocałunek
Niebo w gębie
Brzoza w płynie
Naturalna aspiryna EDIPRESSE
Sproszkowana kora wierzby ma gorzki smak, przypominający smak kory drzewa
chinowego. W starożytności stosowano ją jako lekarstwo przeciwbólowe i
przeciwgorączkowe. Znana była też jako przeciwłupieżowy środek do mycia
głowy. Okładami ze świeżych rozgniecionych liści wierzby leczono rany cięte,
kłute i miejsca po ukąszeniach. W 1763 roku ksiądz Edward Stone stwierdził,
że również jej działanie jest podobne do kory drzewa chinowego. Od tej pory
zaczęto coraz powszechniej używać wierzby, zamiast drogiej, sprowadzanej z
Peru kory chinowej.
Triumf chemii?
W 1835 roku dokonano pierwszej syntezy kwasu salicylowego - najważniejszego
składnika leczniczego kory wierzby. Ponad 40 lat później Felix Hoffmann z
firmy Bayer wyprodukował kwas acetylosalicylowy i nadał mu nazwę Aspirin.
Ojciec Felixa Hoffmanna chorował na przewlekłe zapalenie stawów, ale musiał
przerwać zażywanie salicylanów z powodu silnego podrażnienia żołądka. To
skłoniło syna do szukania leku, który miałby mniejsze skutki uboczne. Kwas
acetylosalicylowy okazał się znacznie łagodniejszy dla żołądka. Dziś jest on,
obok kwasu askorbinowego (czyli witaminy C), środkiem leczniczym o
największej na świecie produkcji i najpowszechniejszym zastosowaniu.
Powrót do
natury
Naukowcy, którzy nie ustają w poszukiwaniu coraz bezpieczniejszych leków,
przyznają, że nie ma to jak mądrość
natury. Nowoczesne leki z kory wierzby
okazują się bowiem równie skuteczne jak leki chemiczne, ale bezpieczniejsze i
bardziej przyjazne naszemu organizmowi. Wyciągi z kory wierzby wykazują
działanie:
- przeciwbólowe;
- przeciwzapalne - hamują powstawanie prostaglandyn powodujących procesy
zapalne;
- przeciwgorączkowe;
- hamujące agregację (zlepianie się) płytek krwi. To właściwość ważna
zwłaszcza dla osób zagrożonych chorobami krążenia;
- antybakteryjne - garbniki z kory wierzby działają przy tym uszczelniająco
na naczynia włosowate.
Wolno, ale skutecznie
Działanie naturalnych preparatów z kory wierzby jest powolne, ponieważ
zawiera ona znacznie mniej związków salicylowych niż leki syntetyczne. Warto
jednak po nie sięgać.
Uwaga: zdarzają się reakcje alergiczne przy nadwrażliwości na salicylany.
Bardzo duże dawki leków z kory wierzby mogą powodować zaparcia.
Przeciwzapalny odwar
Łyżeczkę rozdrobnionej kory wierzbowej zalać 2 szklankami wrzątku, gotować 15
minut pod przykryciem. Odstawić na 10 minut, przecedzić. Pić po 1/2 szklanki
ciepłego odwaru cztery razy dziennie, po posiłkach. Napój (słodzony sokiem
malinowym lub miodem) stosowany jest przy gorączce, schorzeniach
reumatycznych, nerwobólach i bólach głowy, do płukania gardła. Uwaga! Może
nasilać działanie leków przeciwzakrzepowych.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
3 z
3 • Wyszukano 228 wyników •
1,
2,
3