Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: potrzeba fizjologiczna
Temat: Co ty chrzanisz ?!!!!
Nie kminie czasami W porywach do 'czesto' - jak z prognoza dla rybakow ...
Ale - z tego ' nicnierobienia' tak mi sie zachcialo cos zrobic,ze przejrzalam
zielska i przyprawy i 'usadowilam' je jeszcze blizej nas....
Jak 'cynki' mogly wejsc do slownika - to to tez moze ...
Nowy slownik przyprawowo -zielny:
-Ajwar - okrzyk osrzegajacy: ' goraco' lub ' 'zadyma'
-bazylia - nieruchomosci
-biedrzeniec - czlowiek o szerokich biodrach
-bylica - byla nazeczona
-curry - liczba mnoga od 'corek'
-cynamonowiec - byly stoczniowiec po kursie metalurgicznym
cyklamat - najnowoczesniejszy kalendarzyk plodnosci
-czarnuszka - zarozumiala brubetka
-czubrica - nieznany jeszcze rezyser pochodzenia jugoslowianskiego
-fenkul wloski - chlodnica podwozia w nowej wersji FIAT -a
-galka muszkatolowa - oko muchy skierowane na stol
-imbir -darmowa kolejka piwa od barmana lub wlasciciela klubu nocnego
-jalowiec -przedstawienie swojej pasji do polowan
-kakaowiec - beznadziejny kulturalno -oswiatowy
-kapusta - beznadziejnie glupia dziwka
-kolendra -zbiorowe spiewanie koled
-kozieradka - baczki Majdana
-maggi - posiadacz nowego komunikatora
-macierzanka - rodzinny kraj emigranta
-masala - napis na gabinecie ordynatora
-ocet balsamiczny - obowiazkowe ubezpieczenie od smierci
-papryka - porzucenie starszego kochanka
-pokrzywa - pacjent ze skolioza
-rozmaryn -mlodzieniec- marzyciel
-szafran - obtluczenie mebla podczas przeprowadzki
-szalwia -amok
-szczypiorek - male pranie reczne poprzedzone
potrzeba fizjologiczna pioracego
-tabasco -niezbyt rozgarniety osobnik
-vegeta-smutne,beznadziejne zycie
-wanilia -z rosyjskiego -kobieta spocona
-ziele angielskie - wyjezdzajacy do pracy w Anglii
........
piri -piri - ruch palca przy prawej skroni - obrazujacy stan umyslowy
Ogolnie - 'przyprawy' - niezdeklarowani zwolennicy PIS.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: BINGE EATING DISORDER
Mnie też się podoba ten wątek :-)
Co do rozmowy z mamą... ja już próbowałam metody okrężnej, tzn mówienia tylko o
przyczynach (i skutkach też) nadmiernego jedzenia. Powiedziałam mojemu
chłopakowi że jestem ciągle smutna, że płaczę, że nie widzę sensu życia, ze nie
wiem co chcę osiągnąc, co robić w życiu. Powiedziałam mu o samookaleczaniach o
tym że nienawidzę siebie, że nie potrafie sobie znaleźć niczego co by mnie
interesowało, że nie chce przebywać z ludźmi itp. Nie udawał że mnie rozumie.
Mówił że on też miał takie "fazy" ale nigdy bez ważnego powodu. Pytał czy nic
nie ukrywam. Ja nic więcej nie chciałam mówić. Stanęło więc na tym że jestem
nieszczęśliwa i to pewnie przez niego(a to nieprawda!). Ze nie umie mnie
uszczęśliwić itp Kiedy zapewniłam go że nie w tym rzecz to już zupełnie nie
rozumiał i powiedział mi że chyba mi za dobrze, że wymyślam sobie problemy, że
popatrzyłabym na to jakie problemy mają ludzie a od razu zaczęłabym doceniać to
co mam. Wyszłam więc na osobę która wymyśla sobie problemy..:-|
Hmmm zastanawia mnie to pragnienie opieki... Mam opiekę, nie czuje jej braku i
wiele to nie zmienia. Otrzymuje sporo miłości i czułości. Przy nim przyznaje
się do słabości. U mnie więc chyba nie chodzi o tą
potrzebę.. Może o prawo do
słabości.... nigdy nie umiałam go sobie sama dać. Może potrzebuje ciągle
zapewnień że bez względu na te słabości będę kochana. Nie daje sobie prawa do
lenistwa, do marnowania czasu bo bardzo się zawsze przejmowałam tym co mam do
zrobienia. Nie daje sobie np prawa do np jednodniowego leniuchowania więc cały
dzień się obżeram... Bo to
potrzeba fizjologiczna, bo każdy jeść musi. Na inne
rzeczy, inne niefizjologiczne potrzeby mam odwieczne wrażenie że nie
zasłużyłam :-(
Muzyka i mnie potrafi doprowadzić do łez i zgadzam się że to nadwrażliwość,
tylko pytanie brzmi, czy da się coś z tym zrobić? :-)
Rower świetna rzecz :-) Ja będe jeździć w wakacje na działce, bo po mieście nie
lubie. Chciałabym zamiast w jedzenie wciągnąć się w sport... żeby tak zamiast
najadać się po powrocie do domu, odreagować przez wysiłek.. zeby zamiast
niszczyć się od wewnątrz, poprawić wkońcu zdrowie. Wiem, że od sportu można też
się uzależnić, ale jakoś to i tak jawi mi się jako lepszy nałóg...
Ok, to ja pędze na basen :-)
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czemu tak szybko sie soba nudzimy?
bo to
potrzeba fizjologiczna jak jedzenie
to tak jak człowiek który jest wygłodzony inaczej podchodzi do wyjścia do
pizzeri niż ktoś kto idzie tam na randkę
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Legalizacja czy restrykcje???
instant napisała:
A co z nasza, calkiem prywatna tolerancja i postrzeganiem jego
przedstawicielek?
> Jak to wyglada w Polsce? Czy ktos z Was "korzystal", czy ktoras z pan
> zaakceptowalaby "skorzystanie" przez meza, czy partnera, np. na wyjezdzie
> sluzbowym za granice, podczas dluzszej rozlaki, czy po prostu jako clou
> programu meskiej libacji?
Właśnie... To nie jest temat tej dyskusji, ale jednak serce krwawi na myśl, że
drugiego człowieka traktuje się jak... toaletę. Przepraszam za przerysowane
porównanie.
Nie twierdzę, że ludzie muszą być jak łabędzie - z jednym partnerem przez całe
życie - ale żeby tak chociaż przyjaźń, sympatia, zauroczenie czy coś podobnego -
jakieś ludzkie uczucie, a nie wyłącznie
potrzeba fizjologiczna! I jeszcze
nazywa się to "miłością", choć za pieniądze! Strasznie smutne... Zapewne nie
zawsze tak jest - czasem może prostytutka jest powiernicą, ale rzadko wynika to
z wypowiedzi mężczyzn (ta pogarda!). Wiem, to nie na temat... Może jednak warto
próbować niewdzięcznej pracy u podstaw i uczyć ludzi miłości i szacunku dla
drugiego człowieka, a także prowadzić wychowanie seksualne? To bardzo trudne i
komu by się chciało? Polska rzeczywiście jest krajem pełnym hipokryzji, a gdy
do władzy dojdzie skrajna prawica, to zapewne będzie jeszcze gorzej, bo oni
uwielbiają zamiatać śmieci pod dywan - jak to było i jest w przypadku aborcji.
P.S. Jestem raczej za legalizacją, ale (podobnie, jak w innych dziedzinach)
należałoby sprawdzić, jak radzą sobie z tym inni i nie wyważać otwartych drzwi.
Muszę popracować teraz.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Nie mogę sie powstrzymać
Też jestem zbulwersowany!
Sen co prawda to silna
potrzeba fizjologiczna, ale inne chyba załatwia sam.
Nie mógł się przespać gdzie indziej, na dworcu chociażby?!?!?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Wzbudzenie zazdrości
Ewo, jeszcze jedna pochwała i walnę seksistowski, szowinistyczny, prowokujący i
wulgarny post! ;-)
Ale problem Nat, czyli dlaczego facet nie chce się kochać, często pojawiający
się na forum a wyjaśnienia i propozycje rozwiązań mało satysfakcjonujące.
Problem z pozoru paradoksalny bo orgazm jest u facetów
potrzebą fizjologiczną,
muszą się czasem rozładować i to czasem to nie raz na 2 tygodnie.
Dlaczego więc tak dużo tych przypadków?
Wg mnie gros przypadków zawiera się w przyczynach (najczęściej wszystkich na
raz):
- lenistwo - jak pisałem w poście wyżej, jeśli facet ma zrobić czy zadbać o
wiele rzeczy przed kochaniem się, przeprowadzić grę wstępną i zaspokoić żonę to
mu się odechciewa tak samo jak poranna gimnastyka, jogging, basen czy rower
pomimo wielokrotnie składanych zobowiązań. O ileż prostsze i szybsze zrobienie
sobie dobrze pod prysznicem.
- apetyt rośnie w miarę jedzenia i odwrotnie - przedłużające się okresy
abstynencji zmniejszają ochotę na seks. Oczywiście abstynencji seksu we dwoje
bo masturbacja uzależnia faceta od porno czy fantazji co dodatkowo osłabia
pożądanie własnej żony.
- emocjonalne zobowiązania - facet oddziela łatwiej seks od spraw codziennych,
uczucia, emocji niż żona. Wie o tym i obawia się, że jeśli zainicjuje seks to
może dostać mu się za przysłowiowy cieknący kran lub po powrocie do regularnego
seksu będzie postawiony przed roszczeniami również w innych sferach życia.
- marudność i czepialstwo żony (co z tego że usprawiedliwione abstynencją) -
buduje rosnącą niechęć i irytację faceta. Oczywiście gościu nie przyzna się,
będzie obnosił się kamiennym spokojem, porażał obojętnością i niedostępnością i
z cichą satysfakcją obserwował wściekłość i szamotanie się żony. Jeśli do tego
dochodzą porażki w innych sferach życia, facet będzie odgrywał się na żonie tym
chętniej a spokojem i obojętnością udowadniał że jest ponad tym wszystkim.
Nie ma co się wściekać, że trafiło się na takiego pacana, podniecać się
kolejnymi próbami "szczerych rozmów", zakupami ekstra bielizny czy kolacyjkami
przy winie i świecach.
To równie skuteczne jak płukanie wodą przypalonego garnka.
Moim zdaniem skuteczne może być:
1. uświadomienie sobie że problem ma najczęściej źródło pozaseksualne
2. dojrzenie prawdziwych przyczyn, choćby tych wspomnianych wyżej
3. metoda drobnych kroczków z postu Japlus przy położeniu nacisku na
delikatność w przełamywaniu lenistwa, świadomość powolnych rezultatów
i "wczucie się" w reakcje faceta.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: sex nie jest taki wazny
sex nie jest taki wazny
czytam te forum od dawna ale do tej pory sie nie odzywalem. chcialbym sie
podzielic z wami moim doswiadczeniem. historia znana i banalna, opisywana
tutaj setki razy. libido mojej zony po slubie i dziecku zmniejszylo sie dosc
znacznie moje nie i byl okres trwajacy okolo 1,5 roku powaznych spiec i klotni
na ten temat. ja chcialem kochac sie codziennie ona raz na tydzien. sex czesto
musial byc wyproszony co laczylo sie z upokorzeniem i wtedy byl raczej malo
namietny. czasami bywalo niezle ale rzadko i potegowalo to tylko frustracje. i
co ? i wszystko sie ulozylo, po prostu przestalo mi zalezec na sexie.
stopniowo uczylem sie wytrzymywac coraz dluzsze okresy bez sexu.
potrzebe
fizjologiczna zaspakajalem i zaspakajam masturbacja i nauczylem sie korzystac
z tego czasu ktory mam dzieki temu ze o sexie nie musze myslec i nim sie
zajmowac. w koncu to tylko
potrzeba fizjologiczna, i czym ona jest w
porownaniu np ze sluchaniem dobrej muzyki albo czytaniem interesujacej
ksiazki? potrzeby ciala sa zwierzece i w tej chwili do sexu czuje obrzydzenie
nawet. ostatnio jezeli sie kochamy ten raz w tygodniu bo to jeszcze zostalo to
nie moge wrecz skonczyc badz podniecenie mija i przychodzi obrzydzenie.
przeciez to tylko sex, poza tym moge sie sam zaspokoic i nic nie czuc. to
zreszta jest wspaniale to wolnosc ktora teraz czuje. moja zona jak kazda
kobieta wykorzystywala nasza rozbieznosc temperamentow i uzywala sexu jako
srodka przetargowego i srodka wladzy nade mna . teraz jestem wolny. moze
mowic co chce ja jestem zupelnie wolny i od nikogo i niczego nie zaleze.
polecam wam te spojrzenie na te kwestie. to by bylo na tyle. pozdrawiam
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: sex nie jest taki wazny
Sex nie jest taki wazny - zgadzam się!!!
Przeczytałem wypowiedzi Tomka oraz wszystkie komentarze i widzę, że sporo osób
nie rozumie istoty sprawy. Widzimy postawę Tomka, który uznał, że seks wraz z
miłością (tu raczej używł bym słowa zauroczenie) był OK. Później stał się raczej
potrzebą fizjologiczną. Nie potrafimy zrozumieć jak to jest, że facet w pełni
sił witalnych uznał, że seks nie jest najważniejszy...
Uważam, że można to bardzo łatwo zrozumieć jeśli przyjmie się inną filozofię
oraz inny punkt widzenia. Gros wypowiedzi opiera się na podstawie filozofii
helleńskiej i rzymskiej, gdzie człowiek jest postawiony w centrum uwagi. Jego
namiętności oraz wręcz hedonistyczne nastawienie do życia. Do czerpania z niego
i wykorzystywania maksymalnie czasu jaki jest dany w myśl zasady "raz się żyje".
W myśleniu Tomka widzę odbicie (albo słyszę echo) filozofii hinduistycznej.
Poczucie wolności, harmonii wewnętrznej, pokoju i spokoju, które On ceni
najwyżej. Oddaje się namiętnościom zmysłowym - przypomina to szukanie drogi,
swojego wewnętrznego bóstwa. To co nas otacza to "mayan" - zwiewne, nic nie
warte, nierzeczywiste i nic nie wnoszące omamy, które nas odwodzą od poznania i
odkrycia w sobie Boga. Tu nie jest ważne, że jest jedno życie - ponieważ jest
reinkarnacja naszej duszy i posiadanie wielu "żyć". Celem jest zespolenie z
Brahmanem.
Dlatego rozumiem jego postawę. Sam przez wiele lat myślałem podobnie. Seks i
przywiązanie do cielesności traktowałem (i nadal tak traktuję w różnych
aspektach) jako zaburzenie spokoju wewnętrznego. Jako coś co mnie odciąga od
rzeczy naprawdę ciekawych, wartych poznania... Dlatego rozumiem jego poczucie
wolności - ponieważ wyrwał się z błędnego koła: nagroda/kara - seks. Teraz
dopiero po wyjściu na zewnątrz, nabraniu dystansu - potrafi zobaczyć i dostrzec
inny wymiar miłości, związku i relacji z żoną!
_____________
A chyba nikt nie wątpi w to, że po kilku, kilkunastu czy wręcz kilkudziesięciu
latach spędzonych razem z żoną/mężem - nasza miłość jest taka sama jak na
początku związku czy w pierwszych jego latach. Wszak miłość i związek to pojęcie
dynamiczne a nie statyczne. Zmienia się wszystko, wszystko płynie - dlaczego
wiec nie potrafimy tego również dostrzec (i docenić) jeśli chodzi o miłość do
naszego życiowego partnera????
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Najazd moherowych troli
> NIE WYDAJE MI SIE. ALE JESLI KTOS PIJE TO JASNE ZE POWIE ZE NIEPIJACY JEST
> NIENORMALNY.
Dlaczego jasne? Nie sądzę, żeby kogokolwiek na tym forum było stać na określenie
cię nienormalną, bo nie pijesz alkoholu.
> DLATEGO JESTES UZNANA ZA "MOHER"?
> NIE UWAZAM SIE ZA TAKI, KAZDY MA PRAWO MIEC SWOJE POGLADY I PRIORYTETY I ZYC JA
> K
> CHCE I CHCIEC BYC SZANOWANYM PRZEZ PARTNERA,
Niektórzy mogli widocznie uznać za stosowne nazwać cię 'moherem' z powodu
twojego niechętnego stosunku do masturbacji. Masturbacja bowiem, w odróżnieniu
od spożywania alkoholu (co jest procesem kulturowym, nie naturalnym), jest dla
naszego gatunku dość powszechną
potrzebą fizjologiczną (naturalną - w sensie
odniesienia do naszej biologicznej natury).
Wstręt do masturbacji został ludziom wpojony sztucznie przez kuluturowe wykwity
religijne, podobnie jak zgorszenie nagością. W nagim ciele, samym w sobie jednak
nie ma nic złego, i tak samo nie ma nic złego w masturbacji samej w sobie.
> I TO CZY ROBILBY TO PATRZAC NA OBCA BABE/PARE CZY KOLEZANKE/SASIADKE TO TAK SAM
> O
> DLA MNIE ZDRADA.
To, że tobie się jakaś rzecz nie podoba, nie sprawia automatycznie, że ta rzecz
przestaje istnieć. Przeczytaj sobie nowy wątek Glam o efekcie Coolidge'a. Jeśli
nawet twój mąż/partner ze względu na ciebie powstrzyma się od masturbacji przy
zdjęciach porno z netu, nigdy ani ty, ani on nie sprawicie, że przestanie on
zauważać piękne kobiety i ich kształty w pracy, na ulicy, w waszym otoczeniu.
Wszystkie te bodźce zaś kumulują w nim energię seksualną. Jeśli nie wykorzysta
jej podczas masturbacji, wykorzysta ją podczas seksu z tobą. Wmawianie sobie i
jemu, że to grzech śmiertelny, zauważać inne kobiety, podczas gdy jest to czysta
prawidłowość natury, to samookłamywanie się.
Ale jeżeli pragniesz żyć w świecie kłamstwa, proszę bardzo, mogę zaniechać
dalszego uświadamiania (przy czym i tak pozostajesz bez żadnej gwarancji, że
cała reszta świata też tego zaniecha).
Ni
> e
> uwazam ze sam onanizm to cos najgorszego pod warunkiem ze nie wprowadza osob
> trzecich (nawet w postaci zdjec czy porno) do malzenskiej sypialni.
>
> i mam prawo miec takie zdanie. nie rozumiem dlaczego jest ono krytykowane.
Ponieważ wynika z samooszukiwania się. Jak wyjaśniłam powyżej.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: białe małżeństwo
Bardzo dobrze, ze odbyliscie taka rozmowa. Ma ona na pewno
efekt "oczyszczajacy". Przynajmniej wiemy na czym stoimy, co mysli
druga osoba. Taka rozmowa w pewnien sposob znow troche zbliza ludzi
i pokazuje, ze jednak sie jeszcze kochaja i nie sa sobie obojetni.
Czy bylo tak od zawsze? Czy maz od samego poczatku Waszego zwiazku
unikal seksu? Macie dzieci?
Moze jest on osoba aseksualna.
Moze winne jest po czesci wychowanie, bardzo katolickie, surowe.
Postawa rodzicow, przekazywanie, ze seks, masturbacja itd. sa czyms
zlym i brudnym. Potem ma to zakodowane w glowie i nie potrafi sie
przelamac.
Ludzie o tym nie mowia. Ja poznalam kobiete, ktora bedac w wieku lat
68 powiedziala mi, ze od ponad 30 lat nie uprawiala z mezem seksu.
(U niej wlasnie winna temu jest postawa jej matki w przeszlosci i
chyba aseksualnosc).
Sa malzenstwem ponad 40 lat. Maja 4 dzieci, pewnie tak mniej wiecej
po czwartym dziecku skonczylo sie ich wspolzycie, ktore podobno
bywalo rzadko. Dla mnie rzecz niewyobrazalna, ona nie widzi w tym
problemu. Mezowi najwyrazniej tez taka sytuacja odpowiadala. Od
niego wiem(niezalezna wypowiedz, chodzilo o inny temat) ze on jej
nigdy nie zdradzil. Dla tej kobiety poped seksualny jest
potrzeba
fizjologiczna, ktora zaraz sie zaspokaja jak kazda inna
potrzebe
(samemu) i sprawa jest zalatwiona. Sa udanym, szanujacym sie
malzenstwem. Oboje nie dazyli do seksu, pewnie dobrali sie
temperamentami.A moze jemu i czegos brakowalo, ale nigdy nic nie
mowil i sie nie domagal,nie wiem. Laczylo ich wiele na innych
plaszczyznach i to wystarczalo, seks nie byl istotny.
Przypuszczam, ze i Twoj maz odczuwa czasmi pociag seksualny i wtedy
tez zaspokaja szybciutko swoje potrzeby. Jednak nie odczuwa
potrzeby "robienia" tego z druga osoba, bo uwaza seks za
cos "brudnego".
Problem tkwi w jego glowie i jakos musialby zrozumiec, ze seks to
przyjemnosc, intymnosc, z miloscia jest zespoleniem dusz, to cos
wiecej niz szybkie ruchy biodrami. Jedyne czego nie wiem, to jak ma
to zrobic. Moze wlsnie zaczac od nowa, od kwiatkow, motylkow,
delikatnych pieszczot. Moze psycholog(nigdy go nie doradzam, ale
tutaj nie wiem), albo seksuolog, albo jakis ksiadz(jezeli jest
wierzacy), albo jakas literatura na ten temat. To on musi cos
zmienic, Ty mozesz mu w tym pomoc.
Trzymam Ci kciuki!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: SEX
SEX
CZY SEX JEST TYLKO ZYKŁĄ POTRZEBĄ
FIZJOLOGICZNA CZ WYZSZYM STANEM
DOZNANIA.......
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: niestety
hmmmm
pewnie jakaś
potrzeba fizjologiczna )
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: jak zrobic krok dalej
Dlaczego wszyscy mysla, ze chodzi tylko o lozko. Jezeli chce poznac to nie po
to aby uprawic sex. Sex jest dodatkiem do tego co czlowiek czuje w innym
przypadku jest jak oddawanie moczu -
potrzeba fizjologiczna.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czysty układ
to bardzo korzystny układ,żadnych zobowiązań,żadnych rozterek,no i
prozdrowotny,bo seks to też
potrzeba fizjologiczna organizmu
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Zatrzymani za Argentynę
Ale jaka to byla
potrzeba fizjologiczna - to dosyc istotne. Postawil boje, czy
po prostu oddal troche moczu (co wiekszosc robi w basenie)?
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Potrzeba fizjologiczna matką głupiego wynalazku
Potrzeba fizjologiczna matką głupiego wynalazku
www.lupaland.com
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Co myślicie o...?
| Witam wszystkich!
| Zajrzałam dziś na grupę miłość i przeczytałam dyskusje na temat
| trójkątów(chodzi o sex)Przeraziło mnie to ,że dziewczyna która była
| przeciwna została przez niektórych potraktowana bardzo brzydko,zarzucano
jej
| to ze krytykuje a nawet tego nie próbowała.Ja myślę ze miała do tego
pełne
| prawo, takie sądy mogą wynikać z czyichś zasad.Ci którzy byli za,
uważali
| się za bardzo nowoczesnych i oświeconych ludzi.
Chyba trafiliśmy na tę samą dyskusję. Ale to wszystko zależy od tego jak
krytykowała. Jeśli po prostu była przeciw, to oni są tacy nowocześni jak
drewniany parowóz i równie mocno oświeceni. Ale jeżeli negowala poziom
moralny ludzi, ktorzy trojkaty lubia to sam bym ją "zrównał z ziemią"
A czemu byś ją zrównał z ziemią?Jezeli to nie mieści się w jej normach
moralnych nie może uznać tego za moralne.
| Czy nie uważacie że ostatnio
| doszło do zatracenia pewnych wartości,nie ma miłości jest tylko
sex,ludzie
| nie są w stanie zakładać normalnie funkcjonujących rodzin
Ja nie uważam. Uwazam, że seks jako potrzeba fizjologiczna istniał zawsze
i
zawsze w oderwaniu od miłości. To cywilizacja połączyła miłość z seksem, a
ludzie dla własnej wygody przyjeli, że tak było zawsze. I oczywiscie jest
to
PIĘKNE, że potrafimy te dwie potrzeby, FIZJOLOGICZNĄ i DUCHOWĄ połaczyć w
JEDNOŚĆ, ale nie dziwmy się, jeżeli sie to nie udaje. I znam takie
związki,
współczesne, gdzie jest i miłość, i seks. A tak na marginesie... co to
jest
normalnie funkcjonująca rodzina?? Zdefinuj kryterium normalności, a może
przyznam Ci rację, a w każdym razie będzie grunt do dyskusji.
Dla mnie normalna rodzina to taka w której jest miłość i zrozumienie,w
której rodzice swoim postępowaniem dają dobry przykład swoim dzieciom.Teraz
coraz częściej ludzie decydują się na ślub z konieczności a nie z
miłości,coś
takiego ma małe szanse przetrwać.A mówiąc ogólnie chodzi o to by dotrzymywać
przysięgi małżeńskiej (oczywiście dotyczy to obu stron)
| (to podobno w wielu
| przypadkach wynika z częstych zmian partnerów z którymi się
współżyło,przed
| ślubem,lub po)
Podobno... to przecież nie jest dowód :-)
Napisałam "podobno"ale to jest udowodnione na podstawie statystyk i różnych
badań psychologicznych.Dodam też że miałam na studiach zajęcia dotyczące
tych problemów.
| Sex stał się doznaniem czysto fizycznym a nie spełnieniem
| miłości.
To ludzie milcząco przyjęli, że seks NIE JEST doznaniem czysto fizycznym.
A
czym JEST? I dlaczego nie może być tak, że miłość jest duchowym
spełnieniem
seksu??
Co trwa całe życie? Na pewno nie seks.
Jak się z kims prześpisz nie masz potrzeby go pokochac a jak kogoś pokochasz
masz potrzebę zbliżenia fizycznego.To nie uczucia są wyrażeniem pewnych
zachowań czy gestów,a właśnie gesty są wyrażeniem uczuć
| Moje pytanie;co o tym myślicie wy??
Prowokujesz dyskusję, czy sama chcesz to przedyskutować?
O co ci chodzi ,uważasz że powinnam tylko zadać pytanie, bez prawa wyrażenia
własnej opinii?.Dziwne
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Norek
GAG
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: pomoz panu
podatek zaplace jak tylko cos znajde
i znalazlem - opowiesc z drogi (copy/paste)
Jedziesz do domu, spieszysz się bardzo, po prostu musisz być jak
najszybciej na miejscu... Najczęściej jednak wtedy spotykają się dwie
drogi: Twoja i policji, a co z tego wynika?...
- Jechałem do domu za potrzebą fizjologiczną. Zza krzaków wyszedł pewien
pan w niebieskostalowym mundurze i białą czapeczką na głowie. W ręku
dzierżył buławę policyjną charakterystyczną dla drogowego pionu Sz.
Policji Państwowej czyli lizaczka.
Myślę sobie nie wytrzymam. Zaraz popuszczę. Ale żeby to tylko był problem
natury ciekłej. Zbliżała się wielkimi krokami fala uderzeniowa związana z
poważniejszym wydalaniem fizjologicznym. Zatrzymałem się na poboczu i
myślę: Albo ten człowiek pospieszy się i powie mi kilka słów nt. przepisów
drogowych i mojego przekroczenia prędkości o blisko 60 km/h albo będzie
szedł bardzo wolno i nie świadom moich katuszy każe mi przejść się do
radiowozu bynajmniej nie w celu zaprezentowania najnowszego filmu "Za
szybcy za wściekli". Wreszcie po jakimś czasie, gdy w moim podbrzuszu
zaczęła się rewolucja październikowa szanowny Pan Władza przedstawił się i
powiedział "Dzień dobry panu. Dokumenty poproszę".
Po krótkiej wypowiedzi związanej z celem zatrzymania mojego pojazdu nie
wytrzymałem. Wybiegłem jak głupi z samochodu. Odepchnąłem zdziwionego
przedstawiciela władzy i jak głupi pognałem za nasyp ziemny (przecież nie
będę mu tłumaczył, że mam parcie). Policjant był jednak cholernie szybki.
Wyciągnął klamkę z kabury i zaczął się drzeć. Stać policja (jakbym nie
wiedział, że to policja). Ale ja już byłem za nasypem.
Zanim dobiegł do mnie ja już miałem nachy ściągnięte na dół i wydalałem
materiał niezbyt przyjemny dla organizmu. Gdy dobiegł drugi policjant ja
kucałem jak kretyn przy śmiejącym się do rozpuku przedstawicielem władzy
nr 1. Bo nie wiedział czy ma mi założyć kajdanki czy podetrzeć mi tylną
część ciała. Ostatecznie napomknąłem, że mnie ta sytuacja irytuje i
chciałbym pobyć troszeczkę czasu ze swoimi okolicami krocza aby
doprowadzić je do jako takiego stanu higienicznego.
Policjanci widać, że jednostki myślące i współczujące odwrócili się, a ja
mogłem w spokoju zająć się doprowadzaniem mojej tylnej części ciała do
stanu przed wybuchem powstania bakterii nitryfikujących. Po dwóch minutach
zlazłem ze skarpy nasypu wraz z policjantami. Widok mojej bladej ale za to
zregenerowanej twarzy jeszcze bardziej ich rozśmieszył. Nie chcieli mnie
widzieć w radiowozie a tym bardziej podawać mi ręki. Z mandatu
zrezygnowali rozumiejąc mój pośpiech. Grzecznie przeprosiłem i wsiadłem do
mojego ukochanego auta stojącego z otwartymi drzwiami. Pomyślałem sobie:
Ale będą mieli ubaw na komisariacie jak to powiedzą kolegom. Nie jestem
gorszy i opowiadam to wam. Bo lubię się śmiać z samego siebie...
Jak widzimy, policjanci, to także ludzie i mają ludzkie odruchy...
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: najglupsze sposoby na policje?
a wy jakie macie wspomnienia ??:)
dzisiaj z chomoru
"
i znalazlem - opowiesc z drogi (copy/paste)
Jedziesz do domu, spieszysz się bardzo, po prostu musisz być jak
najszybciej na miejscu... Najczęściej jednak wtedy spotykają się dwie
drogi: Twoja i policji, a co z tego wynika?...
- Jechałem do domu za potrzebą fizjologiczną. Zza krzaków wyszedł pewien
pan w niebieskostalowym mundurze i białą czapeczką na głowie. W ręku
dzierżył buławę policyjną charakterystyczną dla drogowego pionu Sz.
Policji Państwowej czyli lizaczka.
Myślę sobie nie wytrzymam. Zaraz popuszczę. Ale żeby to tylko był problem
natury ciekłej. Zbliżała się wielkimi krokami fala uderzeniowa związana z
poważniejszym wydalaniem fizjologicznym. Zatrzymałem się na poboczu i
myślę: Albo ten człowiek pospieszy się i powie mi kilka słów nt. przepisów
drogowych i mojego przekroczenia prędkości o blisko 60 km/h albo będzie
szedł bardzo wolno i nie świadom moich katuszy każe mi przejść się do
radiowozu bynajmniej nie w celu zaprezentowania najnowszego filmu "Za
szybcy za wściekli". Wreszcie po jakimś czasie, gdy w moim podbrzuszu
zaczęła się rewolucja październikowa szanowny Pan Władza przedstawił się i
powiedział "Dzień dobry panu. Dokumenty poproszę".
Po krótkiej wypowiedzi związanej z celem zatrzymania mojego pojazdu nie
wytrzymałem. Wybiegłem jak głupi z samochodu. Odepchnąłem zdziwionego
przedstawiciela władzy i jak głupi pognałem za nasyp ziemny (przecież nie
będę mu tłumaczył, że mam parcie). Policjant był jednak cholernie szybki.
Wyciągnął klamkę z kabury i zaczął się drzeć. Stać policja (jakbym nie
wiedział, że to policja). Ale ja już byłem za nasypem.
Zanim dobiegł do mnie ja już miałem nachy ściągnięte na dół i wydalałem
materiał niezbyt przyjemny dla organizmu. Gdy dobiegł drugi policjant ja
kucałem jak kretyn przy śmiejącym się do rozpuku przedstawicielem władzy
nr 1. Bo nie wiedział czy ma mi założyć kajdanki czy podetrzeć mi tylną
część ciała. Ostatecznie napomknąłem, że mnie ta sytuacja irytuje i
chciałbym pobyć troszeczkę czasu ze swoimi okolicami krocza aby
doprowadzić je do jako takiego stanu higienicznego.
Policjanci widać, że jednostki myślące i współczujące odwrócili się, a ja
mogłem w spokoju zająć się doprowadzaniem mojej tylnej części ciała do
stanu przed wybuchem powstania bakterii nitryfikujących. Po dwóch minutach
zlazłem ze skarpy nasypu wraz z policjantami. Widok mojej bladej ale za to
zregenerowanej twarzy jeszcze bardziej ich rozśmieszył. Nie chcieli mnie
widzieć w radiowozie a tym bardziej podawać mi ręki. Z mandatu
zrezygnowali rozumiejąc mój pośpiech. Grzecznie przeprosiłem i wsiadłem do
mojego ukochanego auta stojącego z otwartymi drzwiami. Pomyślałem sobie:
Ale będą mieli ubaw na komisariacie jak to powiedzą kolegom. Nie jestem
gorszy i opowiadam to wam. Bo lubię się śmiać z samego siebie...
Jak widzimy, policjanci, to także ludzie i mają ludzkie odruchy...
"
pozdrooo
Jacek
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Nie szamać, na ostro się kręci
Wazelina dla Sławomira Sikory (człowieka, na podstawie którego życiorysu
nakręcono film "Dług" - http://pl.wikipedia.org/wiki/Sławomir_Sikora ).
Około dwóch miesięcy temu przypadkowo uczestniczyłem w jego prelekcji w
pewnym miejscu - czekałem na coś zupełnie innego, wykład Ferdinanda
Binkofskiego, jednego z odkrywców neuronów lustrzanych u człowieka
(notabene, jest to brat Ronalda Binkofskiego, jednego dyrektorów Microsoftu
Polska).
Nie miałem co robić przez 1,5 h, więc wszedłem na prelekcję Sikory. Facet
opowiadał o życiu więziennym, czyli o tym, jak więzienie patologizuje
człowieka. Od tego czasu zacząłem być stanowczym przeciwnikiem zarówno kary
śmierci, jak i bardzo surowych kar (związanych z osadzeniem) za drobne
przestępstwa. Zacząłem mniej narzekać, bo przecież taki człowiek garował
niesłusznie 10 lat, a się nie złamał - uświadomiłem sobie, z jak błahych
powodów wymiękałem.
Były też momenty, w których słuchacze mocno się brechtali - to te związane z
wyjaśnieniem zasad grypsery, chociaż dla garujących więźniów grypsowanie
wcale nie jest takie śmieszne (inna sprawa, że obecnie grypsera zanika).
Grypsujący więźniowie traktują pewne słowa (związane z seksualnością,
czynnościami fizjologicznymi oraz aparatem policyjnym i więzienniczym, a
także derywaty ich dowolnych znaczeń), a także przedmioty i części ciała
(narządy płciowe i wszystko co ma z nimi kontakt, ubikację, czyli bardachę,
kosz na śmieci, klucz od celi, i wszystko, czego dotykał "cwel")
za "przestrzelone" - kontakt z nimi niezgodny ze ściśle określonym rytuałem
prowadzi do przecwelenia, czyli spadku do najniższej kategorii w
hierarchii.
Z tego powodu więzień nie może powiedzieć "parówka", musi "minigięta w
samokiciorującej się samarce" (gięta - kiełbasa, kiciorować - czyścić,
również: przepraszać, samarka - torebka foliowa). Nie może mówić "daj",
musi: "kopsnij" (np. "kopsnij żaru", "kopsnij zajarać", "cwelom wity się
nie kopsa").
Jednym z ciekawszych rytuałów jest "pucowanie się do puli", czyli
anonsowanie zbliżającej się czynności fizjologicznej. Więzień, którego
przyciska większa potrzeba fizjologiczna, musi zapucować: "Nie szamać, nie
drynić, bardacha, na ostro" (w różnych ZK bywa różnie, funkcjonują też
formuły "nie jeść, nie pić", "jedzą, nie jeść" i inne). Oczywiście, jeśli
idzie odpróżnić pęcherz, zamiast: "na ostro", mówi: "na krótko", a jeśli
idzie "grzmocić", "pukać", czyli "pałować", mówi: "na wesoło". Po
zakończeniu czynności i zamknięciu dekla sedesu oznajmia: "Plomba - można
szamać".
Dla wielu więźniów najbardziej przerażającym przedmiotem w celi jest
szczotka do czyszczenia sedesu ("berło", "lola") - pokropienie nią, nawet
przypadkowe oznacza nieodwołalne przecwelenie, a dotykać jej wolno jedynie
za rękojeść i to jedynie przez samarkę.
W lecie w celi panuje straszny upał - najgorzej podobno na Rakowieckiej w
pawilonach wybudowanych za czasów UB. Temperatura może przekraczać nawet 50
stopni (warto dodać, że w celach siedzi po kilkanaście osób, którym wolno
korzystać z łaźni jedynie raz w tygodniu - łatwo sobie wyobrazić, jaki tam
unosi się zapach). Frajerzy (warstwa pośrednia w hierarchii) i cwele są
nieustannie dręczeni i poniżani. Na szczęście zdarza się coraz mniej
gwałtów homoseksualnych. Jeśli chodzi o homoseksualizm, reguły są
specyficzne - za "pedała" (i automatycznie cwela) jest uznawany tylko
homoseksualista dowolny z wolności lub homoseksualista bierny z więzienia,
natomiast sprawcy więziennych gwałtów pederastycznych nie są wcale uznawani
za homoseksualistów, ale za "prawdziwych, twardych mężczyzn".
Cała opowieść Sikory bardzo mną wstrząsnęła i do dzisiaj tkwi w moim mózgu.
Warto dodać, że ten człowiek ostatnio zakłada fundację, która ma walczyć
m.in. z pomysłami Ziobry na sądownictwo i więziennictwo.
Plomba, można szamać!
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Nie-Palaczy i PKP
Użytkownik Krzysztof Dominko <krzys@kki.net.plw wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:b6gy3.5006$Qh1.58@news.tpnet.pl...
--
Krzysztof Dominko
(0)501029908, jakby ktoś musiał dzwonić
Użytkownik Pregierz <pregi@friko4.onet.plw wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:7qbhd4$3u@sunsite.icm.edu.pl...
| Podam pare Twoich 'definicji':
| 1.'Faktem jest tez, ze PKP przegielo pale eliminujac z pociagów
podmiejskich
| przedzialy dla smierdzieluchów' - jakim prawem nazywasz ludzi znajdujacych
sie w
| przedziale dla palacych - smierdzielami. Sa w miejscu, w ktorym wolno
palic a Ty
| ich i tak obrazasz.
Prawem wyrażania swich poglądów. Jednocześnie uznaję ich prawo do tego, by w
takich miejscach nie uzywac wobec nich określeń, które mogłyby byc przez
nich źle odebrane. Mimo, ze zachowuję prawo do ich takiego oceniania.
Wiec i ja zastrzegam sobie prawo nazywania takich jak Ty - smierdzielami.
| 2. 'I wtedy (dopiero wtedy) gdy juz cuchniarze' - czyli wszyscy palacy.
| 3. ' ze mysla, ze jak zakaze sie palenia, to smierdziele stana sie
ludzmi' -
| czyli palacze nie sa ludzmi.
| 4. 'dla lubiacych smrodek, mozna im jeszcze wentylacje z wychodka
| zrobic, beda miec wzbogacony aromat.' - b.k.
| 5. 'ze swój odór tytoniowy z ostatniego sztacha maja czelnosc wypierdziec
z
| ust/nosa ' - b.k.
| 6. 'dla których publiczna czynnosc palenia jest bardziej odrazajaca niz
| publiczna defekacja ' - b.k.
No cóż podobno w Indiach (nie byłem) z powodu braku sławojek i
drzewek/zagajników mozna spotkać się z wymienionym przeze mnie zjawiskiem
(tak było bodajże na pl.rec.travel). Ponieważ jest to potrzeba
fizjologiczna, mimo oczywistych zagrożeń epidemiologicznych tak ludzie
robią. W stanie normalnym palenie nie jest potrzebą fizjologiczną.
Analogicznie do p.5 - wydychanie dymu w kierunku niepalącego odbieram jako
czynność równie kulturalną jak ... przy stole. Przy czym możliwe, że jestem
w głębokiej mniejszości. Ale tak to odbieram.
Widze, ze wolisz lokale, w ktorych sie nie pali ale za to mozna szczac po
podlodze.Ciekawy jestes. Dla mnie ktos taki jest smierdzielem, i to delikatnie
mowiac.
| Moze teraz zrozumiesz. Choc nie sadze. Jak z takim prymitywem jak Ty mozna
| rozmawiac?
| Dla mnie takie male hitlerki, jak Ty, wiedzace wszystko lepiej sa zwyklymi
| zerami.
| Nie masz prawa obrazac mnie tylko dlatego, ze pale - dotarlo!
Skończyły sie argumenty, zaczęły sie inwektywy....
Przeczytaj swoje 'argumenty' wymienione w pkt 1-6 (jezeli sie nie myle to sa
wybrane tylko z jednego postu) a pozniej zwracaj komus uwage. Popatrz na siebie,
smierdzielu.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Jak to wyjaśnisz ?
Użytkownik aramin <ara@box43.gnet.plw wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:dA0Q4.19175$O4.386@news.tpnet.pl...
Vax odpowiada i peszy mnie (nieco) ;o):
| Przepraszam, że zadam pytanie intymne: czy w naturze rozmowa
| z Tobą wygląda (ilościowo) też w taki sposób??????? ;oPPP
| nalezaloby sie przekonac ;)))
Mam nadzieję, że kiedyś będę miała tę przyjemność. :o)
Skoro ma byc to przyjemnosc... Wroclaw nie jest taki duzy,
jak moglby sie wydawac... o spotkanie nietrudno ;)
| gdy ludzie maja cos do powiedzenia, to czasem milo posluchac,
| ale rozmowa polslowkami nazbyt czesto bywa nuzaca....
| zwiezlosc jest dobra w brydzu i interesach ;)))
I jak się ktoś doskonale zna lub lubi sie bawić słowami. ;o)
Tu się często takie gierki prowadzi. :o)
...i nie wywoluje to zadnego ataku furii i apelowania (do znudzenia)
o ich zaniechanie na rzecz form maksymalnie zwiezlych? ;)))
To pewnie moj wredny charakter, na ktorym sie jeszcze nie
poznalas wywolal taki skutek, zas stosowana forma miala byc
jeno pretekstem ;)))
Wyczerpująca dyskusja 'ad rem' też jest pasjonująca....
aczkolwiek na wszystko jest stosowna pora i miejsce... ;o)
Totez pisze, ze nalezy zajac stanowisko, wylozyc argumenty,
ustosunkowac sie do kontrargumentow drugiej strony, wziac
je pod uwage, lub nie, dojsc do jakiegos wniosku lub zadeklarowac
pozostanie "przy swoim", racje przeciwnika uznajac za niewystarczajace.
Wycieczki personalne nie sa tu na miejscu, ani tez czepianie sie
spraw z dyskusja nie zwiazanych.
Co do "wyczerpywania" tematu - inaczej sie rozmawia, inaczej
do kogos pisze. Analogia z irc i news. Gdzie jest niby powiedziane,
ze news to taki irc, tyle, ze bardziej "offline"? ;)))
| A jesli chodzi o "intymnosc", to jesli o "to" pytasz,
| to wolisz byc adorowana, czy preferujesz
| lakoniczne "chodz do wyra"? ;ppp
Chmmmmm..... jak intymnie, to.... niech Ci....
Mnie? A kto zaczal "intymnie"?
Jestem romantyczna dusza. Lepiej się do mnie trafia
'sposobami' niż prosto z mostu. Już tu w tych dniach mówiłam:
nie byle jak, nie z byle kim, nie byle gdzie... To nie potrzeba
fizjologiczna. Jednakowoż, kiedy argumentów nie zbraknie,
wyobraźni mi również starcza... ;oP
Oj, bacz, by za styl Cie tu nie zganiono... ;)
Co do reszty sie zgadzam, miejsce, sposob i osoba sa wazniejsze
niz sama czynnosc, choc nie kazdy bywa jak ja wybredny,
satysfakcje majac z byle czego, byleby tylko miec jakakolwiek... ;)
pozdrawiam - Vax
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Jak to wyjaśnisz ?
Vax rzecze:
| Przepraszam, że zadam pytanie intymne: czy w naturze rozmowa
| z Tobą wygląda (ilościowo) też w taki sposób??????? ;oPPP
| nalezaloby sie przekonac ;)))
| Mam nadzieję, że kiedyś będę miała tę przyjemność. :o)
Skoro ma byc to przyjemnosc... Wroclaw nie jest taki duzy,
jak moglby sie wydawac... o spotkanie nietrudno ;)
Proszę uprzejmie o wzięcie pod uwagę również okolic... wtedy
teren nieco się poszerzy. ;o)
I, przypominam, że spotkanie grupy ciągle jest aktualne. :o)
| gdy ludzie maja cos do powiedzenia, to czasem milo posluchac,
| ale rozmowa polslowkami nazbyt czesto bywa nuzaca....
| zwiezlosc jest dobra w brydzu i interesach ;)))
| I jak się ktoś doskonale zna lub lubi sie bawić słowami. ;o)
| Tu się często takie gierki prowadzi. :o)
...i nie wywoluje to zadnego ataku furii i apelowania (do znudzenia)
o ich zaniechanie na rzecz form maksymalnie zwiezlych? ;)))
Ooooo.....formy maksymalnie zwięzłe to np. Goosiowe: nmcz. ;o)
Aczkolwiek bywają i formy dłuższe, wszystko zależy naprawdę
od tego, jakie treści ma się do przekazania.
W kazdym razie na atak furii i apele, nie powinieneś liczyć. ;o))
To pewnie moj wredny charakter, na ktorym sie jeszcze nie
poznalas wywolal taki skutek, zas stosowana forma miala byc
jeno pretekstem ;)))
Rodzajem prowokacji? Lubię takie metody.... ;o))
| Wyczerpująca dyskusja 'ad rem' też jest pasjonująca....
| aczkolwiek na wszystko jest stosowna pora i miejsce... ;o)
Totez pisze, ze nalezy zajac stanowisko, wylozyc argumenty,
ustosunkowac sie do kontrargumentow drugiej strony, wziac
je pod uwage, lub nie, dojsc do jakiegos wniosku lub zadeklarowac
pozostanie "przy swoim", racje przeciwnika uznajac za niewystarczajace.
Wycieczki personalne nie sa tu na miejscu, ani tez czepianie sie
spraw z dyskusja nie zwiazanych.
Wiesz, z tych zasad to sobie kazdy jakoś tam zdaje sprawę, mało
tego, aprobuje je racjonalną częścią swego umysłu, kiedy jednak
przychodzi do ich wypróbowania, to często... idą w kąt. Potrafi
okazać się, że wycieczka personalna jest wygodniejsza w użyciu,
bo szybciej można adwersarzowi 'dołożyć'. Pojawiają się emocje
i naprawdę sztuką jest umiejętność prowadzenia rzeczowej
rozmowy i panowania nad sobą.
Przyznam się, że lubię polemiki, ale tylko wtedy, kiedy rozmówca
naprawdę jest zainteresowany wymianą poglądów, a nie jedynie
owym 'dołożeniem' za wszelką cenę.
Co do "wyczerpywania" tematu - inaczej sie rozmawia, inaczej
do kogos pisze. Analogia z irc i news. Gdzie jest niby powiedziane,
ze news to taki irc, tyle, ze bardziej "offline"? ;)))
Masz rację, to zupełnie dwie różne sprawy. Newsy zostały powołane
własnie do prowadzenia wymiany informacji, prowadzenia polemik.
Jednak dyskusja lubi bardzo szybko zbaczać na inne, swobodniejsze
tory. :o) Tak samo, jak w 'poważnej' rozmowie w realności. ;o)
| A jesli chodzi o "intymnosc", to jesli o "to" pytasz,
| to wolisz byc adorowana, czy preferujesz
| lakoniczne "chodz do wyra"? ;ppp
| Chmmmmm..... jak intymnie, to.... niech Ci....
Mnie? A kto zaczal "intymnie"?
Ja. Ale Ty dotarłeś do niższego poziomu 'intymności'... ;oP
| Jestem romantyczna dusza. Lepiej się do mnie trafia
| 'sposobami' niż prosto z mostu. Już tu w tych dniach mówiłam:
| nie byle jak, nie z byle kim, nie byle gdzie... To nie potrzeba
| fizjologiczna. Jednakowoż, kiedy argumentów nie zbraknie,
| wyobraźni mi również starcza... ;oP
Oj, bacz, by za styl Cie tu nie zganiono... ;)
Nie dam się. ;o)
Co do reszty sie zgadzam, miejsce, sposob i osoba sa wazniejsze
niz sama czynnosc, choc nie kazdy bywa jak ja wybredny,
satysfakcje majac z byle czego, byleby tylko miec jakakolwiek... ;)
Wiesz, jak takie osoby się nazywa? Staroświeckie. Osobiście
uważam to za komplement. :o)
Kiedyś zostałam zapytana przez znacznie młodszego od siebie
człowieka o opinię: czy miłość i pożądanie to jest to samo...? Zresztą
to była opinia jego dziewczyny...
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Propozycja. Usprawnienie komunikacji pacjenci-personel w szpitalach.
Witam,
Jestem studentem V roku Elekroniki i Telekomunikacji AGH. Rozpocząłem
wykonywanie pracy magisterskiej na zamówienie jednego ze szpitali,
jednak jak to zwykle bywa, ostatecznie szpital wolał zwrócić się ku firmom.
Jako, że projekt zaszedł dość daleko (w stopniu w zasadzie
uniemożliwiającym wycofanie się z zatwierdzonego przez uczelnię tematu)
chciałbym prosić Was - w dużej mierze osób związanych z codziennością
polskich szpitali - o ocenę, szanse wdrożenia, wskazówki i propozycje
odnośnie projektu.
Głównym założeniem systemu jest usprawnienie komunikacji między
pacjentami a (coraz mniej licznym) personelem przy jak najmniejszych
kosztach.
Obecnie, w większości placówek, pacjent ma do dyspozycji jedynie
przycisk alarmowy. Za każdą potrzebą, albo go nadużywa, albo musi
własnym głosem/swoich znajomych to zasygnalizować. Ewentualnie siedzi
cicho, ale klnie w duszy na pielęgniarki, które jak wiadomo - nie
rozdwoją się. Dodatkowo przycisk ten jest umiejscowiony jedynie przy łóżku.
Proponuję wyposażyć pacjenta w bezprzewodowy "pilot" z kilkoma
przyciskami (funkcje np. "zagrożenie życia", "potrzeba fizjologiczna",
"koniec kroplówki", "chęć rozmowy głosowej", "inne" - czekam na
propozycje).
Zalety: mobilność (toaleta, spacer) oraz większa możliwość rozeznania
personelu co do faktycznych potrzeb. "Pilot" będzie w stanie
zasygnalizować fakt odebrania zgłoszenia oraz rozpoczęcie jego
realizacji. Istnieje możliwość nawiązania połączenia głosowego z pokojem
dyżurnym.
Zgłoszenia od pacjentów będą odbierane przez stację bazową połączoną z
komputerem PC i na bieżąco wyświetlane na monitorze w dyżurce. Każdy
"pilot" będzie można zdalnie skonfigurować - zmienić funkcjonalność
przycisków, przypisać do określonego imieniem i nazwiskiem pacjenta,
przypisać priorytet oraz konieczne akcje.
Personel obserwując zgłoszenia, znając ich typy, rozmieszczenie
pacjentów może w sposób bardziej efektywny rozpocząć obsługę - np. od
razu zabrać potrzebny sprzęt. W razie wątpliwości nawiązać kontakt
głosowy z pacjentem.
Stacja bazowa może pracować w sposób bezobsługowy. Personel jest wtedy
wyposażony w bezprzewodowe terminale. Jeżeli jest pilny przypadek, a
akurat w pokoju dyżurnym nie ma nikogo, stacja bazowa może w przypadku
braku potwierdzenia odbioru zgłoszenia (np. po 10s) wysłać wiadomość do
danej (np. przypisanej w bazie temu pacjentowi, czy jednej z obecnych
(odczyt z grafika) pielęgniarek, lekarzy a nawet wysłać wiadomość SMS.
W przypadku udostępnienia specyfikacji istniejących urządzeń, istnieje
możliwość wykorzystania systemu do bezprzewodowej transmisji danych
pomiarowych (np. odczyt ekg) i ich gromadzenia w centralnymi miejscu.
Bardzo proszę o komentarze odnośnie zaproponowanej funkcjonalności. Może
ktoś pracuje w placówce, gdzie taki system znacznie ułatwiłby pracę?
Może ktoś ma jakieś propozycje usprawnień?
Serdecznie pozdrawiam,
Stefan Zemla
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Propozycja. Usprawnienie komunikacji pacjenci-personel w szpitalach.
Piotr napisał(a):
Dyskusja pewnie się jeszcze rozwinie. Ja chciałbym zwrócić uwagę na
tylko jeden problem.
Jak zauważyłeś, mamy niedobory personelu. Co za tym idzie, pacjent
czasem dość długo czeka na wezwaną pielęgniarkę. Jeśli pacjenci
naciskający przycisk "potrzeba fizjologiczna" będą czekać, załóżmy 15
minut na kaczkę, to 9 na 10 z nich następnym razem uzyje przycisku
"zagrożenie życia". W ten sposób dojdzie nie do usprawnienia, a
chwilowego paraliżu, po którym nastąpi powrót do normy (czyli pacjenci w
samych stanach "zagrożenia życia" i "zhabituowane" pielęgniarki, które i
tak robią swoje).
Masz dużo racji. Niestety tutaj potrzebna byłaby pewna doza
odpowiedzialności. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Zaprezentuję
jednak plus propnowanego systemu - być może ten pacjent będzie musiał
czekać na tę kaczkę nie 15 minut, ale np. 10. W normalnym przypadku
pielęgniarka przychodzi do niego, pyta się o przyczynę, wraca się po
kaczkę i przychodzi znowu. Gdyby znała wcześniej przyczynę - niech
będzie ta "potrzeba fizjologiczna", tę kaczkę zabrałaby już może na
wszelki wypadek ze sobą. Idąc dalej - mając informację, że pacjent jest
np. częściowo sparaliżowany, być może od razu poprosiłaby drugą osobę o
pomoc. Być może do kieszeni fartucha wrzuciłaby również np. nową
kroplówkę dla pacjenta, który leży w sąsiednim pokoju.
Niezależnie od tego, z pewnością masz rację, że kiepski przepływ
informacji to duży problem w naszych placówkach. Nie potrzeba tutaj
jednak jakichś szczególnych nowości, tylko pieniędzy na wdrożenie tego,
co już zostało wymyślone: wewnątrzszpitalne (a nawet międzyszpitalne)
sieci komputerowe, pagery, itp.
Czy można prosić o jakieś szczegóły tych rozwiązań? Rozumiem, że
problemem jak zwykle były pieniądze. A gdyby udało się opracować
spokonie coś tańszego?
Co do relacji pacjent - pielęgniarka, to żadne techniczne cudo nie
zniweluje braków kadrowych. Jeśli na kilkudziesięciu pacjentów na dwóch
oddziałach (ostrych) są na nocnej zmianie dwie pielęgniarki (przykład z
własnych doświadczeń), to uwierz mi - one same, intuicyjnie i bez pomocy
technicznych nowinek potrafią zoptymalizować swoją pracę do granic
(niewystarczających)możliwości.
Podobną wypowiedź usłyszałem od znajomej pielęgniarki. Czylio jednak
faktycznie dochodzi do irracjonalnych sytuacji: jedna pielęgniarka -
kilkudziesięciu pacjentów. Jednak ona twierdziła, że sporo czasu marnuje
się na zbędne spacery przez korytarz po brakujące środki. I mimo
wszystko wolałaby mieć dokładniejszą informację o co pacjentowi chodzi.
Niech sukcesem będzie chociażby to, że nie będzie się musiała już
"roztrajać" a tylko "rozdwajać".
Pozdrawiam,
Stefan Z.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Propozycja. Usprawnienie komunikacji pacjenci-personel w szpitalach.
Proponuję wyposażyć pacjenta w bezprzewodowy "pilot" z kilkoma przyciskami
(funkcje np. "zagrożenie życia", "potrzeba fizjologiczna", "koniec
kroplówki", "chęć rozmowy głosowej", "inne" - czekam na propozycje).
Zalety: mobilność (toaleta, spacer) oraz większa możliwość rozeznania
personelu co do faktycznych potrzeb. "Pilot" będzie w stanie
zasygnalizować fakt odebrania zgłoszenia oraz rozpoczęcie jego realizacji.
Istnieje możliwość nawiązania połączenia głosowego z pokojem dyżurnym.
Zgłoszenia od pacjentów będą odbierane przez stację bazową połączoną z
komputerem PC i na bieżąco wyświetlane na monitorze w dyżurce. Każdy
"pilot" będzie można zdalnie skonfigurować - zmienić funkcjonalność
przycisków, przypisać do określonego imieniem i nazwiskiem pacjenta,
przypisać priorytet oraz konieczne akcje.
Personel obserwując zgłoszenia, znając ich typy, rozmieszczenie pacjentów
może w sposób bardziej efektywny rozpocząć obsługę - np. od razu zabrać
potrzebny sprzęt. W razie wątpliwości nawiązać kontakt głosowy z
pacjentem.
Stacja bazowa może pracować w sposób bezobsługowy. Personel jest wtedy
wyposażony w bezprzewodowe terminale. Jeżeli jest pilny przypadek, a
akurat w pokoju dyżurnym nie ma nikogo, stacja bazowa może w przypadku
braku potwierdzenia odbioru zgłoszenia (np. po 10s) wysłać wiadomość do
danej (np. przypisanej w bazie temu pacjentowi, czy jednej z obecnych
(odczyt z grafika) pielęgniarek, lekarzy a nawet wysłać wiadomość SMS.
W przypadku udostępnienia specyfikacji istniejących urządzeń, istnieje
możliwość wykorzystania systemu do bezprzewodowej transmisji danych
pomiarowych (np. odczyt ekg) i ich gromadzenia w centralnymi miejscu.
Fajnie to wymyśliłeś, ale biorąc pod uwagę wypowiedzi innych to żeby tego
nie ukradli musiałbyś zamontować "bramkę antywynoszeniową" przy wyjściu z
oddziału. No a jak by pacjent chciał wyjść z oddziału do sklepu to musiałby
zostawiać gdzieś urządzenie.
Chyba musiałbyś przewidzieć dwa rodzaje nadajników. Dla pacjentów którzy są
w stanie pojąć funkcjonalność x klawiszy i dla tych którym musiałby
wystarczyć jeden.
Dodatkowo moduł przenośny musiałby mieć wbudowany głośnik / mikrofon raczej
duplex do wygdnej rozmowy.
Odbiornik pielęgniarki musiałbyś wyposażyć w wyświtlacz, który pokazywałby
kto , z której sali woła i z jaką kroplówką się udać.
Na moje oko trzeba by 4 lub 5 klawiszy. Zagrożenie życia, kaczka, kroplówka,
rozmowa, zagrożenie życia współpacjenta.
Chyba mało realne staje się namierzanie pacjenta gdzie on aktualnie jest.
Bo niby jak miałoby to być zrealizowane?
A jeżeli to by odpadło to chyba efektowniejsze byłoby rozwiązanie urządzenia
"na kablu" przy łóżku z tymi pięcioma przyciskami a do tego mobilny nadajnik
"zagrożenie życia" który identyfikowałby pacjenta.
Co do uwag, że nagminne byłoby wzywanie zagrożeniem życia to chyba nie. Bo
chyba pacjenci to też rozumne istoty i zdają sobie sprawę że komuś może coś
zagrażać a im sie tylko siku chce i mogą poczekać. Nawet jeżeli nie wszyscy
to na pewno jakaś część.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Dziwactwa starszej pani
Dziwactwa starszej pani
Starzy ludzie są cudaczni.
Do wniosków takich doszłam, gdy przyszło mi dzielić mieszkanie z
babcią.Poniżej kilka przykładów:
1. Jestem Tyson, szykuję się do walki na ringu
Staruszka 76 lat całymi dniami chodzi po domu w szlafroku. Mina, jakby jej pół
rodziny wystrzelali, głowa schylona, schowana między ramionami, spojrzenie w
stylu „zejdź mi z drogi, bo zabiję!”. Jak na nią patrzę, przypomina słynnego
boksera, który w podobnym nakryciu i z podobnym wyrazem twarzy spacerował po
ringu
2. Jestem Eskimosem
Zamiast przejść się na spacer lub czynnie spędzić dzień, woli całymi
tygodniami leżeć w łóżku. Nawet jeśli słońce grzeje, ta zakopana pod kołdrą
kima dniami i nocami. Dodam, że w mieszkaniu jest ogrzewanie, więc ów
leżakowanie ma niewiele wspólnego z wyziębieniem organizmu ;)
3. Kocham ład i porządek
Podczas wiosennych porządków pod oknem staruszki w hałdzie śmieci i chwastów
odkryliśmy z mężem: rozbite wazony, opakowania po lekarstwach, gumy do żucia,
resztki jedzenia, stare donice i mnóstwo petów. Dodam, iż mieszkamy w centrum
dużego miasta w kamienicy (!).
4. Jestem czyścioszkiem
Wprowadziliśmy się w lipcu. W łazience mydło marki Bobas z pięknym napisem.
Dziś jest marzec – napis ledwie się zmył. Dłonie myje max raz na tydzień –
nawet jedzenie brudnymi rękoma zaraz po wyjściu z toalety jej niestraszne.
Wyznaje zasadę, iż kran i wanna mają być suche, więc po każdym moim wyjściu
wyciera je szmatką (ROTFL).
5. Miski, wiaderka, miednice
W wannie stoi wiadro z miską – służy babci do łapania wody. Koło wanny większe
wiaderko – tu zlewa pomyje po swojej co dwutygodniowej kąpieli. Na ścianie
wisi stara, popękana plastikowa wanienka – spękania…zakleiła sobie taśmą
pakową. Najlepsze jest to, że ona się nie myje, ale jak już odkręci kran, to
każdą kroplę wody łapie w owe sprzęty. Tymi samymi pomyjami spłukuje też
toaletę, oblewając wszystko dokoła.
6. Toaleta po pańsku – czyli klapa w górę!
Ma jakiegoś hopla z deską. Biega do łazienki i co chwilę ją podnosi.
Twierdzi,iż przy zamkniętej desce nieładnie pachnie (jakby pomyj nie wlewała i
wcześniej kibel myła, to byłoby oki…)
7. Jestem taka słaba…
Gdy przyjeżdża jej córka (bo nikt inny jej nie odwiedza), to odstawia szopkę w
stylu „śmierć już blisko”. Nawet pod rękę musi chodzić z kimś, bo taka słaba.
Ledwie stoi na nogach. Gdy gość znika, wszystko wraca do normy: starsza leci
do sklepu kupić sobie baniak 5l wody + potężną siatę zakupów i jakoś daje
radę. Po kilkanaście kilogramów warzyw i owoców jedzie sobie na drugi koniec
miasta i też bez problemu przynosi.
8. Mały zboczek
Każdy normalny z
potrzebą fizjologiczną idzie do toalety. Ale nie babcia! Pod
stołem w pokoju trzyma miskę i papier, do której stale załatwia swe potrzeby.
Najczęściej ma to miejsce w trakcie maratonu telewizyjnego – widocznie nie
chce się odrywać od arcyciekawych wątków „Mody na sukces” … dodam, iż do
łazienki ma raptem dwa metry.
9. Trzymam dietę
Okłamuje wszystkich na lewo i prawo, że ma cukrzycę, nadciśnienie itp. Gdy
wpadała z wizytą, trzeba było gotować dla niej specjalne, dietetyczne potrawy.
Odkąd z nią mieszkam widzę, że to zwykła ściema: Grześki w czekoladzie,
Snickersy, Liony itp. non – stop goszczą w naszej lodówce. Sól i cukier
znikają w tempie ekspresowym z pojemników.
10. Intelektualistka
Telewizor odpala od 16 i zaczyna oglądać te wszystkie głupie seriale. Maraton
trwa max do 21. Największy ubaw mamy, gdy babcia ogląda każde wiadomości.
Niestety odbiornik jest wtedy cichutko. Dopiero jak na ekranie pojawia się
wieczorynka, fonia pełną parą i jest to, co babcie lubią najbardziej. Ogólnie
kobieta jest przygłucha ;)
11. Wesele
Chciałam ją zaprosić na wesele: odpowiedziała, że nie pójdzie, bo co to za
wesele, jeśli ona sobie nie strzeli sety. Ręce mi opadły. Ogólnie, jara jak
smok jakieś najtańsze faje, chlupnąć też sobie lubi.
Na koniec pragnę tylko dodać, iż pani ta jest okazem zdrowia. W roli babci
była i jest tragiczna. Teraz nie potrafi się nawet godnie zestarzeć. Czasem
sobie myślę, że wiele prawdy jest w powiedzeniu, iż ludzkie życie zatacza
koło: od dziecka do zdziecinnienia…
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Czasem widuję wózki z dziećmi przed sklepami
Fiziu, zdajesz się dzielić postawy na minimalistyczne, czyli te
nastawione na ograniczenie najbardziej prawdopodobnych zagrożeń i
maksymalistyczne, czyli te koncentrujące się wszelkich możliwych
zagrożeniach. Sama siebie, jak sądzę, zaliczyłaś do kategorii
minimalistycznych zdroworozsądkowców. Pomijasz jednak istotną
kwestię. Nie dyskutujesz chyba z poglądem, że zostawianie dziecka w
wózku bez opieki naraża dziecko na jakieś niebezpieczeństwo. Na ile
poważne, zależy od wielu warunków, ale w każdym przypadku, nawet
przed Twoją apteką, dziecko jest
bezpieczeniejsze z Tobą niż bez
Ciebie. To chyba fakt bezsporny.
I teraz meritum sprawy. Chodzi nie tylko o to, co
subiektywnie
uznajemy za prawdopodobne zagrożenie, ale również o to,
dla
jakiech wartości jesteśmy gotowe odpuścić nieco z otaczania
dziecka parasolem ochronnym.
Dla mnie istotne jest włąśnie to, dlaczego musimy ważyć
prawdopodobieństwo nieszczęśliwego wypadku i iść na pewne
kompromisy. Gdy matka zostawia na kilka minut dziecko w pokoju i
idzie do ubikacji, to robi to, ponieważ wydalanie jest
potrzebą
fizjologiczną.
Potrzeba ta musi, prędzej czy później, zostać
zaspokojona. To samo dotyczy jedzenia i snu. Jeśli pozostawia
dziecko z opiekunką i wraca do pracy, to może kieruje nią przymus
ekonomiczny, a może troska o to, by się nie zatracić w byciu matką.
Są kobiety, które niezależnie od tego, ile zarabia ich mąż, nie
powinny zbyt długo pozostawać w domu, bo dostaną świra. Nawet więc,
gdy nie ma finansowego noża na gardle, szanuję decyzje kobiet o
powrocie do pracy, (choć sama takiej nie podjęłam), bo chodzi w niej
o troskę o własną tożsamość jako człowieka.
Natomist jeśli matka zostawia dziecko bez opieki przed sklepem, nie
ważne jak przeszklonym, to robi to, bo tak jest jej wygodniej. I na
to już nie mam uzadnienia. Wprowadzenie wózka lub choćby wejście z
dzieckiem na ręku to nie jest aż takie wielkie wyrzeczenie, by dla
niego postponować bezpieczeństwo. Chodzi o hierarchię, ale ustaloną
na zasadzie - statystyki mówią, że prawdopodobieństwo zdarzenia X
jest niewielkie, więc mogę przedłożyć własną
wygodę nad
zabezpieczenie przed zagrożeniem zdarzeniem X.
Co do własnych standardów, to mam wypasiony i przetestowany we
wszystkie strony fotelik samochodowy dla córki oraz siatkę na
balkonie, nie nylonową wprawdzie, tylko stalową, ale mam :). Nie
uważam jednak za kretynów tych rodziców, którzy kupują dziecku
fotelik w markecie, bo tylko na taki ich stać. Za kretynów i to
skończonych uważam natomiast takich, którzy dziecka do tego fotelika
nie wpinają.
Ze względu na pewne uwarunkowania zdrowotne (duże prawdopodobieństwo
powikłań neurologicznych), szczepię córkę na pneumo i meningo i w
ogóle robię cyrk ze szczepieniami, jedne opóźniam, o inne walczę,
żeby wyrzucić, inne z kolei dodaję. Ale ma to wszystko swoje
uzasadnienie. Chodzi o zdrowie a być może życie mojego dziecka. Jest
to spory koszt finansowy, spora fatyga i całkiem niemały wrzód na
tyłku, bo ile się o to naścierałam z lekarzami, to moje. Motywuje
mną uzasadniona troska o zdrowie dziecka, a nie zaspakajanie
własnych lęków przed strasznymi bakteriami, czy nagonka reklamowa
bądź chęć, by moje dziecko miało WSZYSTKO, więc również najlepsze
szczepienia.
Gdy nie mogę gdzieś wejść z dzieckiem, to po prostu nie wchodzę. I
nie mam najlepszego zdania o zdrowym rozsądku opiekunów, którzy
zostawiają dzieci bez opieki, choćby na kilka minut przed bardzo
przeszkloną witryną - z przyczyn uzasadnionych wyżej.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Co zrobić z kobietą,która przestała mnie pociągać?
Rozumiem widocznie gdzieś umknął mi ten kawałek tekstu, mam nadzieję że Cię nie
uraziłam. Poza tym chciałabym wiedzieć jedno, czy Ty jeszcze wierzysz że możesz
zacząć kochać swoją partnerkę jak kobietę a nie jak siostrę? Bo jeśli nie to czy
na pewno chcesz się poświęcić dla życia bez miłości zmysłowej, miłości pełnej?
Seks jest
potrzebą fizjologiczną a Ty jak piszesz nie jesteś pozbawiony pociągu
do innych kobiet. Czy uważasz że to z czasem nie zacznie źle wpływać
emocjonalnie na Ciebie, że nie będziesz mógł się na tym polu realizować? Wyobraź
sobie, że od dziś codziennie na obiad jesz bezsmakową papkę Bebiko i tak do
końca życia!!! Takiego chcesz życia? Chcesz się wykastrować w wieku 30 lat?
Owszem po 50 latach męczarni zasłużysz na tytuł najbardziej wytrwałego faceta na
świecie!! Ale co to za życie - pomyśl ile stracisz! Uważasz że powinieneś się
tak poświęcać bo ktoś Cię bardzo kocha? Czy tak mało wierzysz w siebie że
sądzisz, iż nie zasługujesz na miłość, więc skoro już Cię jakaś pokochała i
trafiło się "jak ślepej kurze ziarno" to powinieneś w niej tkwić?
Nie wierzę!!! po prostu nie wierzę!!
Albo ja kochasz i masz problem z seksem - to idźcie do lekarza!
Albo jej nie kochasz ale boisz się ją stracić, boisz się zostać sam, nie
wierzysz że ktoś Cię jeszcze pokocha - no to klops. Mnóstwo par, ba nawet
małżeństw tak, żyje. Niedaleko szukać wczoraj była u mnie znajoma - historia
jest taka - otóż babka miała 29 lat jak zaszła w ciąże, i wyszła za chłopa za
mąż. Teraz mówi, że gdyby nie ciąża to nigdy by się z nim nie związała. Krótko
mówiąc jest nieszczęśliwa, po 5 latach nie może na gościa patrzeć, wymyśla coraz
to nowe rzeczy żeby tylko z nim nie współżyć, wszystko zaczyna ją w nim
denerwować, każdy drobiazg...itd. Facet to prostak, ale na swój sposób myślę że
też cierpi, za to Ty i Twoja dziewczyna śmiem podejrzewać jesteście ludzmi
inteligentnymi i wrażliwymi - i co będziecie tworzyć taką parę cierpiętników?
A ona? Każda kobieta chce czuć się atrakcyjna, po to te wszystkie kosmetyki,
fryzjery ciuchy itd. Każda kobieta chce być pożądana. To niezwykle przyjemne gdy
czuję na sobie wzrok mężczyzny i gdy odwracając głowę widzę ogień w jego oczach
- to są małe przyjemności, ale jak ważne. A partner, wiadomo seks jako taki nie
musi być codziennie, z czasem nawet coraz rzadziej ale widzę że on mnie pożąda,
kiedy robię obiad podchodzi i delikatnie muska moją szyję i ramiona - i to
wystarczy (nawet jeśli czasami przechodzi się do etapu kolejnego ), bo wiem i
czuję że nadal jestem dla niego atrakcyjna. Wiesz co nawet moja 60 letnia mama,
nadal potrzebuje czuć się atrakcyjna! Twoja partnerka z pewnością też.
Z własnego doświadczenia wiem że seks przestaje nas interesować gdy partner już
nas przestaje interesować, gdy związek zaczyna być nudny. Czego Ci brakuje?
Niebieski mam nadzieję że Cię trochę zdenerwowałam, chciałam wywołać trochę
emocji na wierzch.
Pozdrawiam serdecznie
p.s. nie myśl że czepiłam się Ciebie dla jakiejś dzikiej satysfakcji, po prostu
sama przez to przechodziłam/przechodzę i tematyka jest mi znana Też się
miotam, też się boję, powyższe pytania zadaję także do siebie trzymaj się
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: Informacja o zdradzie
Emocje niewielkie bo facet wiedział a przynajmniej się domyślał. No i pewnie
nie jest z tych skorych do okazywania emocji, uczuć. Trochę strachu przed
zawaleniem się dotychczasowego układu. O tym, że jest źle doskonale wie,
problem w tym, że nie znajduje rozwiązania a jak facet bezradny to zamyka się w
sobie a nie uzewnętrznia swoją niemoc.
Dosia ogranicza problem do seksu, ok. Niewiele pisze o mężu generalnie kreśląc
problem zwięźle - potrzebuje seksu a on się nie stara.
Pozwolę więc sobie pogdybać.
Z tego jak pisze Dosia wygląda, że jest osobą konkretną, zdecydowaną, wiedzącą
czego chce, niezależną, nieowijającą w bawełnę. Jej mąż natomiast wygląda na
ciepłe kluchy, raczej zdominowany przez żonę, introwerdyk ze schowanymi
uczuciami, potrzebami i urazami. Jego pozycji nie wzmacnia zapewne sfera
finansowa, czy szerzej materialna o czym świadczy choćby fakt, że mieszkanie
jest Dosi. Jednym słowem nie rozpiera go duma głowy rodziny. Nie potrafi i nie
ma specjalnie ochoty odsłaniać się przed lekko apodyktyczną małżonką, która
zresztą nie oczekuje tego. Oczekuje konkretów, szczególnie w łóżku.
Seks jest
potrzebą fizjologiczną, przyjemnością, obowiązkiem w związku, ogniwem
spajającym partnerów. Już trochę mniej oczywista teza, którą często podaję że
seks oddziaływuje silnie z innymi aspektami wspólnego zycia. Oddziaływanie jest
obustronne.
W dobie po rewolucji seksualnej, wszechpanoszącej się erotyki i odzieraniu
seksu z tabu unika natomiast fakt, że seks jest bardzo intymną stroną człowieka.
Może wywoływać odczucie wstydu, zażenowania, niepokoju, zahamowań, uzależnień.
Sporo z nas jest lub w pewnych okolicznościach może stać się bardzo wrażliwymi
w kwestiach erotyki. I trudno się czasem do tego przyznać przed partnerem a
nawet przed sobą. Więc nawet niewinna uwaga partnera a co dopiero jego inne
jego podejście do seksu mogą zniechęcić, rozczarować, urazić drugą osobę.
W przypadku gdy w związku dominuje jedna strona ta druga z czasem zatraca swoje
własne ja. Jesli nie potrafi się przed tym uchronić może to prowadzić do
frustracji, depresji, wewnetrznego rozdarcia, buntu, czasem z pozoru
irracjonalnego. Taka osoba może też szukać sfer w których jest niezależna od
partnera/ki, w których może chronić swoją intymność. Często taką sferą bywa
właśnie fizyczność, seks.
Ponieważ seks jest bardzo istotną sferą życia, może być też wykorzystywany do
manipulacji, wywierania wpływu, karania bądź nagradzania, odgryzania
się, "modelowania" partnera/ki. Często dzieje się tak nawet podświadomie, bez
naszego wyraźnego zamierzenia.
Jeszcze jedno, dotyczy głownie sytuacji gdy to on unika seksu a ona jest stroną
bardziej aktywną stroną życiowo, dynamiczną, ambitną.
Domyślam się, że tak jest w sytuacji Dosi, myślę że tak również było u Ciebie
Woman. Takie partnerki tak jak w życiu tak i w seksie mają sprecyzowane
potrzeby, wiedzą czego chcą od mężów. A ci biedacy sprowadzeni już w życiu do
roli lekko frustrującej widzą, że i w sypialni nie podominują. Dla zachowania
więc twarzy (głównie przed sobą) odpuszczają tę dziedzinę zamiast ulec kolejny
raz apodyktycznym żonom. One patrzą zbyt prostoliniowo w życiu nie przychodzi
więc im takie wytłumaczenie do głowy i nijak nie mogą pojąć czego ich faceci
stronią od seksu.
Jak napisałem wcześniej, to gdybanie w przypadku Dosi. Może u Niej jest
inaczej, pisałem raczej ogólnie na Jej przykładzie.
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
Temat: zaufanie- przeżytek?
ankieta-wawa napisał:
> Najczęściej braki w sferze seksualnej są tak silne, że hamulce
> moralne schodzą na dalszy plan.
>
> Seks to
potrzeba fizjologiczna.
> Moralność należy do sfery wyższej.
Ja nie piszę o moralności tylko o zaufaniu, nie moją sprawą jest ocenianie czy
ktoś jest moralny czy nie, natomiast podejmując pewne działania narażamy się na
skutki tych działań, takim skutkiem jest utrata zaufania. Związek
partnerski(małżeństwo, lub życie na kartę rowerową) jest, a przynajmniej
powinien być oparty na zaufaniu, więc nie wyobrażam sobie sytuacji, w której
miałabym budować coś bez zaufania do drugiej osoby, nie wyobrażam sobie
sytuacji, w której zastanawiałabym się, że np. narada mojego męża jest
przykrywką dla jego podwójnego życia...
> Zdecydowana większość partnerów (zarówno mężczyzn jak i kobiet) nie
> zdradzałaby, gdyby miała udane pożycie w domu.
Tu się zgadzam z Tobą, że większość osób(no może pomijając Fajnego, bo jego
fenomen to w ogóle osobna historia) nie szuka daleko tego, co może znaleźć w domu.
> Albo masz wyrzuty sumienia i jesteś zaspokojony/-a
> Albo jesteś moralnie w porządku, ALE CO Z TEGO???????
>
> Nie możesz na jednej płaszczyźnie stawiać libido i sumienia, bo to
> dwie różne sfery. Sfera id i sfera superego, mówiąc w uproszczeniu.
>
Tylko że czasami tak jest, że nie próbujemy naprawiać niczego, tylko idąc na
skróty zamieniamy na lepszy, młodszy model, ja często piszę o swoim związku, w
którym jest mi dobrze i przypuszczam, że mojemu małżonkowi też, ale to jak się w
nim czujemy jest wypadkową tego, że wzajemnie się o siebie troszczymy i dbamy o
wzajemne relacje na wszystkich ważnych dla nas płaszczyznach, natomiast nie
wyobrażam sobie sytuacji, w której powiedzmy jedna strona by nie domagała(albo
zachorowała), a druga nie zrobiła wszystkiego aby jej w tym pomóc.
> Nieco inaczej sytuacja się ma w przypadku wielokrotnych,
> powtarzalnych zdrad na maksa, na chama, z poniżaniem żony/męża w
> opinii publicznej. Tego nie rozumiem już wcale.
Ja ogólnie nie rozumiem sytuacji, w której dwoje ludzi, którzy związali swoje
życie z miłości, nagle oddają to, lub przechodzą do wzajemnej pogardy i
nienawiści, natomiast nie przypuszczam, żeby ktokolwiek kto kiedykolwiek drugą
osobę kochał i pożądał mógł być obojętny wobec zdrady...
Czytając Twój wątek wiem, że różnisz się od Fajnego, bo masz jeszcze coś co się
nazywa skrupuły, dlatego myślę, że w Twoim wypadku jest jeszcze możliwość
odwrotu oczywiście z naciskiem na to, że zarówno Ty żonie jak i żona Tobie
pomożecie i wybaczycie dotychczasowe postępowanie...
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwitch-world.pev.pl
Strona
3 z
3 • Wyszukano 239 wyników •
1,
2,
3