<habd@gmail.comwrote:
A Pan do której grupy się zalicza?
Zaliczam sie do grupy ktora przyjechala legalnie i nie robi zadnego
wysilku aby moj profesjonalny "image" w jakikolwiek sposob wplywal na
image Polakow.
I do jakiej grupy zaliczy Pan takich co skończyli MIT i teraz mają firmy i
mieszkają w Polsce?
Zaliczam do grupy Polakow ktorzy przyjechali do USA na studia i
wrocili do Polski.
| Polacy ktorzy przyjchali, w znacznej swej wiekszosci sa nielegalnie
| i zajmuja sie sprzataniem lub mieszaniem wapna na budowach.
Bo ci co chcieli przyjechać legalnie olali sprawę z powodu, kolejek przy
ambasadzie/konsulacie.
Neistety, nie, albowiem aby przyjechac do USA do pracy i dostac owa
wize H1B nalezy NAJPIERW miec prace w USA. Albowiem o wize H1B
wystepuje pracodawca a nie delikwent i wiza pozostaje wlasnoscia
pracodawcy a nie delikwenta. Wizy H1B nie da sie zalatwic stojac w
ogonku w konsulacie.
Zreszta, zeby przyjechac nielegalnie, tez trzeba stac w kolejce. Po
wize turystyczna. "Nielegalnie" bowiem oznacza przyjazd na wize
turysztycznej i praca na takowej oraz zostanie na dluzej niz wiza
opiewa.
A "image" jest taki jak w pewnym doscipie rysunkowym zamieszczonym w
pewnej powaznej gazecie. Dwie panie, ewidentnie Polki (co wynikalo z
kontekstu artykulu), jedna mlodsza, druga starsza, uzbrojone w miotly
i tak dalej. Starsza mowi do mlodszej: "Stataj sie mala, staraj, Ucz
sie mala, ucz. Bierz przyklad ze mnie - 20 lat temu sprzatalam u
Rotszwancow, a dzisiaj - prosze - sprzatam w IBM!"
| Owszem, jest pewna ilosc profesorow uniwersyteckich oraz
| specjalistow innych masci. Niestety, nie posiadaja jakichs
| nadzwyczajnych cech, i nie jest ich dostatecznei duzo aby inni
| pokazywali ich sobie palcem i z nabozenstwem mowili "Patrzcie,
| Polak, Polak!". W biznesie komputerowym ilosc Polakow jest sladowa.
| Z obcokrajowcow glownie sa Chinczycy i Hindusi.
Co do profesorów to mało Pan ich zna. Pozatym Ci co sławniejsi jadą na kontrakt
do USA i wracają, bo nie ma tam co robić dłużej niż to kontrakt przewiduje.
Za profesora w USA robilem lat 10, na dwoch uniwersytetach, wiec
profesorow znam dosyc, w tym rozniez Polakow. Polakow profesorow znam
tak ze 30. Dobrze urzadzonych, ze dwoch jest dziekanami, 3 Department
Charmen. Prawie wszyscy tenurowani full professors. Troche mlodej
kadry tez, robiacej szybkie kariery. Jezeli Panu ta liczba jest za
mala, to nic nie poradze.
Owszem, niektory z nich planuja powrot do Polski. Na emeryture.
A dlaczego niektorzy wracaja po kontrakcie "bo nie ma co robic"?...
Ano, bezczelnie klamia. Nei zostali bo sie nei dalo. W odroznieniu od
systemu polskiego gdzie zostanie adiunktem gwarantuje prace do
emerytury, system amerykanski ma dosyc silnie wymuszony "przeplyw
kadr". Aby "zostac" nalezy w czasie kontraktu wykazac ze sie jest
dosatetcznei dobrym aby kontrakt przedluzono - co sie sprowadza do
ilosci i jakosci publikacji i zalatwionych grantow. Niestety, polscy
uczeni sa na ogol bardzi ciency w oby tych aspektach, wiec po
kontrakcie im gzrecznie dziekuja. "Nie bylo co robic" obwieszczaja po
powrocie do domu. Jest co robic, tylko trzeba starsznie ciezko
pracowac.
Nie wiem czy zdaje sobie Pan sprawę z tego, że mówi Pan także o sobie.
Co, konkretnie?...
A.L.
AL. wrote:
Zaliczam sie do grupy ktora przyjechala legalnie i nie robi zadnego
wysilku aby moj profesjonalny "image" w jakikolwiek sposob wplywal na
image Polakow.
Widzi Pan. Czemu Pan nie robi "image" Polaków na świecie? Czy nie ma już Pan
obywatelstwa Polskiego? Czy nie urodził się Pan w Polsce? Nie wiem nigdy nie
wstydziłem się tego, że jestem Polakiem i jeżeli robię coś dobrego to raczej
chciałbym, aby to było łączone z Polakami, niezależnie od tego jacy są inni
Polacy. Taką mamy prawie 1000 letnią tradycję rodzinną.
Neistety, nie, albowiem aby przyjechac do USA do pracy i dostac owa
wize H1B nalezy NAJPIERW miec prace w USA. Albowiem o wize H1B
wystepuje pracodawca a nie delikwent i wiza pozostaje wlasnoscia
pracodawcy a nie delikwenta. Wizy H1B nie da sie zalatwic stojac w
ogonku w konsulacie.
Jednak tak nie jest i trzeba wystać swoje. Nawet jak Pan jedzie na konkurs
topcoder organizowany przez USA, to musi Pan odstać.
Zreszta, zeby przyjechac nielegalnie, tez trzeba stac w kolejce. Po
wize turystyczna. "Nielegalnie" bowiem oznacza przyjazd na wize
turysztycznej i praca na takowej oraz zostanie na dluzej niz wiza
opiewa.
Niekorzystam i nie korzystałem z takich rozwiązań.
A "image" jest taki jak w pewnym doscipie rysunkowym zamieszczonym w
pewnej powaznej gazecie. Dwie panie, ewidentnie Polki (co wynikalo z
kontekstu artykulu), jedna mlodsza, druga starsza, uzbrojone w miotly
i tak dalej. Starsza mowi do mlodszej: "Stataj sie mala, staraj, Ucz
sie mala, ucz. Bierz przyklad ze mnie - 20 lat temu sprzatalam u
Rotszwancow, a dzisiaj - prosze - sprzatam w IBM!"
Wiem, że taki jest obraz Polaków i nie tylko w USA, np. w Austrii Polki są
uznawane za najlepsze jako obsługa domu - wie Pan czemu, czy sprzątają
rewelacyjnie, tak samo jak inne. Wie Pan czym się różnią się od innych, tym że
są rzetelne. To jest cecha, która jest Polska u Polaków, którzy nie zostali
zniszczeni przez stary system. Dodatkowo ani Pan ani ja nie przystajemy do
obrazu Polaka sprzątacza i obawiam się, że nikt na tej grupie. Nie wiem czemu
Pan jest tak źle nastawiony do Pol(wszystkiego), może gdybym wiedział to bym
rozumiał Pana postawę.
Za profesora w USA robilem lat 10, na dwoch uniwersytetach, wiec
profesorow znam dosyc, w tym rozniez Polakow. Polakow profesorow znam
tak ze 30. Dobrze urzadzonych, ze dwoch jest dziekanami, 3 Department
Charmen. Prawie wszyscy tenurowani full professors. Troche mlodej
kadry tez, robiacej szybkie kariery. Jezeli Panu ta liczba jest za
mala, to nic nie poradze.
Cieszę się, że są Polacy, którzy budują obraz Polaka NIEsprzątacza.
Owszem, niektory z nich planuja powrot do Polski. Na emeryture.
Pewnie i słusznie.
Niestety, polscy
uczeni sa na ogol bardzi ciency w oby tych aspektach, wiec po
kontrakcie im gzrecznie dziekuja. "Nie bylo co robic" obwieszczaja po
powrocie do domu. Jest co robic, tylko trzeba starsznie ciezko
pracowac.
Albo już faktycznie nie ma co robić, a w UE czekają kolejne projekty do
realizowania.
| Nie wiem czy zdaje sobie Pan spraw? z tego, ?e mówi Pan tak?e o sobie.
Co, konkretnie?...
Nie wiem co, nie wiem czy Pan traktuje się jako Polak, bo w sumie z wypowiedzi
wynika, że zna Pan Polski, ale Polakiem nigdy Pan nie chciałbyć i nigdy nie
chce. Pański ton mi trochę przypomina jak kiedyś naziści mówili "Polische
schwine", taki jest ton Pana wypowiedzi, jeśli ma Pan uraz do Polski to jest
mi przykro, ale jeżeli jest Pan w USA i uznają Pana za dobrego, to może także
mogą powiedzieć jest Pan dobry i przybył Pan z Polski lub poprostu jest Pan
Polakiem.
Pozdrawiam.
X-Marek wrote:
Karol Michalak napisał(a) w wiadomości:
| no i pewnie czolka jeszcze nizsze, bo wlasnej, nawet lamerskiej strony
nie
| zrobili?
| Czepiasz sie. To wlasnie ta strona jest zrobiona wysilkiem tych
| wszystkich patriotow. Wiesz ilu skinow zycie oddalo aby zebrac tyle
| mozgu do kupy, aby obsluzyc MS FP? :-)
masz racje. to byly male mozgi, ale w dobrym stanie - prawie nieuzywane.
Ooo... Nie ma tak dobrze. To nie urzadzenie, tylko organizm. A w naturze
jest tak, ze narzad nieuzywany degeneruje sie i zanika. :-)
| O ile wiem, nie opanowano jeszcze przeszczepow mozgu?!.:-O
wydaje mi sie jednak, ze nie bylby to przeszczep tylko implantacja.
Skinom pewnie wystarcza rozwiniety rdzen kregowy, ewentualnie
bardziej rozgarniety pasozyt w przewodzie pokarmowym.
I stad plynie dla nas nauka. Jezeli ktos bedzie Tobie mowil, ze jacys
obcy opanowali jego cialo, to nie nalezy lekcewarzyc tego i traktowac
tego jako schizofrenii, tylko nalezy zalozyc, ze jest skin z tasiemcem w
przewodzie pokarmowym :-).
Dzieki za przejrzenie i wybranie najciekawszych fragmentow. Ja padlem w
polowie pierwszej strony. Nie zwyklem czytac liter o wysokosci 2-3 cm.
To nawet czytanki dla najmlodszych nie maja tej wielkosci czcionki.
Widac dla skinow nauka musi byc ciezka, jezeli zwyczajna ksiazeczka z
serii "Poczytaj mi Mamo", przy tym rozmiarze liter, wazy pare
kilogramow. :-) Sa usprawiedliwieni w swojej niewiedzy :-)
Mimo, ze przeczytalem jedynie pol strony, wstrzasnelo to mna do tego
stopnia, ze zaraz po powrocie do domu polecialem do lustra badac, czy
nadaje sie na Prawdziwego Polaka. Na poczatku zbadalem parametry nosa
(nos prosty, aczkolwiek IMHO stanowczo za dlugi), cera sniada, wlosy
czarne, wzrost jakby ponad przecietna (190 cm). Nastepnie zbadalem swoje
przyrodzenie - penis nie nosi znamion zadnej interwencji chirurgicznej
ani tez nie widac innych uszkodzen. I tu mam pytanie do grupowiczow, czy
zezwalaja mi na powrot do Polski czy tez nie zycza sobie takiej
kolorowej holoty. Oczywiscie nie smial bym sie stawic bez odpowiedniej
korekty plastycznej (wybielanie skory, operacja nosa - patrz na
przykladzie Jacksona). Wiem, wiem. Moje wyksztalcenie jest najwieksza
przeszkoda. No, ale mysle (fuj, co za okropne slowo, bede musial sie
odzwyczaic), ze paru skinow z bejsbolami doprowadzi moja glowke do stanu
_wlasciwej_ uzywalnosci jakze charakterystycznej dla kazdego
"Prawdziwego Polaka" i bede juz mogl ze spokojem patrzyc na swiat z
usmiechem wlasciwym kazdemu idiocie. :-)
Pozdrowienia sle i o osad prosi
Karol
| Co szanowni Grupowicze sądzą o obecnych lub przyszłych zespołach typu
| "Myslovitz", "Hitler Jugend" lub o samochodzie dla Kowalskiego "Danzig"
| (montowany na Żeraniu z części głównie niemieckich) albo o polskim
statku
| pasażerskim Ms"Gottenhaven" (Gdynia podczas II w. św.) czy o filii
| towarzystwa polsko-niemieckiego w Łodzi "Litzmannstadt" (Łódź podczas
owej
| wojny) .. Już nawet nie chodzi mi o Ustawę, ale o... no właśnie - o co
może
| tu biegać? Czy nie są to przypadkiem nazwy własne, które to na mocy
Ustawy
| miałyby być chronione przed zakusami ich zmiany przez fanatycznych
| nacjonalistów? Mirnal
Problem jest złożony, a Ty właściwie nie formułujesz pytania, tylko
prosisz
o refleksje.
Czym innym jest nazwa Myslowitz (Mysłowice). Może mieć związek ze śląską
tożsamością, wielokulturowością itp.
MN - a Danzig, Breslau nie mają związku z kulturą? Idzie wspólna Europa i
mamy pielęgnować wspólnie wspólną historię. W czymże jest gorsza nazwa D. od
G.?
Czym innym zaś są niemieckie nazwy nadawane w sposób sztuczny takim
miastom
jak Łódź czy Gdynia.
MN - Nowy Jork kiedyś nazywał się Nowy Amsterdam, Oslo było Christianią. Z
punktu widzenia nazewnictwa - jaka jest różnica pomiędzy Katowicami a
Stalinogrodem, Królewcem a Kaliningradem, Petersburgiem a Leningradem,
Chemnitz a Karolem Marxem, Ho Szi Minhem a Sajgonem, dziesiątkami miast
niemieckich zajętych przez Polskę, podobnież polskich zajętych przez Związek
Radziecki, Włochami a Italią, Węgrami a Madziarami, Persją a Iranem?
Nie sądzę, żeby byli ludzie, którzy będą mówić o Stalinogrodzie czy
Litzmannstadt z dumą.
MN - przekonania i moralność w zderzeniu z literą prawa są przegrane. Jeśli
Niemiec urodził się w Litzmannstadt, to jaką ma wpisaną nazwę w dowodzie i
metryce ? Dlaczego ma nie być dumny, jeśli wówczas miał hitlerowskie ideały
i był z nich dumny i marzy mu się powrót do Polski, jeśli nie na czołgu to z
kartą płatniczą?
Czym innym jest ochrona nazw własnych miejscowości. A zespół bigbitowy ma
prawo nazywać się tak, jak chce, nawet z pogwałceniem zasad ortografii,
jak
Formacja Nieżywych Schabuff (jeśli pomyliłem coś, to przepraszam). No,
możemy go straszyć ustawą i pokazywać bezsens takiej pisowni, ale wszak
oni
tak piszą właśnie po to, żeby prowokować.
MN - w świetle Ustawy... Towarem jest wszystko, co można sprzedać -
salceson, film, audycję radiową, piosenkę, zespół muzyczny. Wszystko podlega
Ustawie, co kłuje czytelnika po oczach błędami lub obczyzną. Napisy mają być
polskie lub i polskie i obce. Nie wiadomo, czy mają działać z mocą
wsteczną...Ale chyba tak, skoro sklepikarze muszą zmieniać wystrój sklepu
(nazwy, reklamy, instrukcje), mimo że mieli je przed wejściem Ustawy...
A co do tego ma nacjonalizm? No i co to jest nacjonalizm? To chyba nie na
tą
listę.
MN - a Twoje sądy, a raczej niesądy o dumie Stalinogrodu i Litzmannstadtu,
też nie na TĘ grupę...Przypuszczeniami zajmuje się grupa pl.hum.na_dwoje
_babka _wrozyla...
| Czy każdy z Grupy ma jakieś zdanie (po liczbie zdań można
| byłoby zorientować się ilu nas jest)...
Rozumiem, że każde trzy zdania = dwóch uczestników grupy?
AC
MN - mamy "już" dwie opinie...
MIRNAL (MN)
Problem jest złożony, a Ty właściwie nie formułujesz pytania, tylko
prosisz
o refleksje.
Czym innym jest nazwa Myslowitz (Mysłowice). Może mieć związek ze śląską
tożsamością, wielokulturowością itp.
MN - a Danzig, Breslau nie mają związku z kulturą? Idzie wspólna Europa i
mamy pielęgnować wspólnie wspólną historię. W czymże jest gorsza nazwa D. od
G.?
Czym innym zaś są niemieckie nazwy nadawane w sposób sztuczny takim
miastom
jak Łódź czy Gdynia.
MN - Nowy Jork kiedyś nazywał się Nowy Amsterdam, Oslo było Christianią. Z
punktu widzenia nazewnictwa - jaka jest różnica pomiędzy Katowicami a
Stalinogrodem, Królewcem a Kaliningradem, Petersburgiem a Leningradem,
Chemnitz a Karolem Marxem, Ho Szi Minhem a Sajgonem, dziesiątkami miast
niemieckich zajętych przez Polskę, podobnież polskich zajętych przez Związek
Radziecki, Włochami a Italią, Węgrami a Madziarami, Persją a Iranem?
Nie sądzę, żeby byli ludzie, którzy będą mówić o Stalinogrodzie czy
Litzmannstadt z dumą.
MN - przekonania i moralność w zderzeniu z literą prawa są przegrane. Jeśli
Niemiec urodził się w Litzmannstadt, to jaką ma wpisaną nazwę w dowodzie i
metryce ? Dlaczego ma nie być dumny, jeśli wówczas miał hitlerowskie ideały
i był z nich dumny i marzy mu się powrót do Polski, jeśli nie na czołgu to z
kartą płatniczą?
Czym innym jest ochrona nazw własnych miejscowości. A zespół bigbitowy ma
prawo nazywać się tak, jak chce, nawet z pogwałceniem zasad ortografii,
jak
Formacja Nieżywych Schabuff (jeśli pomyliłem coś, to przepraszam). No,
możemy go straszyć ustawą i pokazywać bezsens takiej pisowni, ale wszak
oni
tak piszą właśnie po to, żeby prowokować.
MN - w świetle Ustawy... Towarem jest wszystko, co można sprzedać -
salceson, film, audycję radiową, piosenkę, zespół muzyczny. Wszystko podlega
Ustawie, co kłuje czytelnika po oczach błędami lub obczyzną. Napisy mają być
polskie lub i polskie i obce. Nie wiadomo, czy mają działać z mocą
wsteczną...Ale chyba tak, skoro sklepikarze muszą zmieniać wystrój sklepu
(nazwy, reklamy, instrukcje), mimo że mieli je przed wejściem Ustawy...
A co do tego ma nacjonalizm? No i co to jest nacjonalizm? To chyba nie na
tą
listę.
MN - a Twoje sądy, a raczej niesądy o dumie Stalinogrodu i Litzmannstadtu,
też nie na TĘ grupę...Przypuszczeniami zajmuje się grupa pl.hum.na_dwoje
_babka _wrozyla...
| Czy każdy z Grupy ma jakieś zdanie (po liczbie zdań można
| byłoby zorientować się ilu nas jest)...
Rozumiem, że każde trzy zdania = dwóch uczestników grupy?
AC
MN - mamy "już" dwie opinie...
MIRNAL (MN)
Niewiem jak ten postep ma sie do polskiego, Polacy w USA
sa chyba jednak lepiej wyksztalceni od Meksykanow. . .
Tutaj jest nastepna bajeczka i stereotyp wiedzy Polaka o swiecie. Byc moze
gdzies w pierwszej polowie XX wieku, przed II Wojna Swiatowa Polska mogla
poszczycic sie lepszym wyksztalceniem niz Meksyk ale te czasy bezpowrotnie
minely dawno temu.
Wyksztalcenie od dziesiecioleci w Polsce spada i teraz Polska lezy na koncu
nawet swiatowego oficjalnego poziomu wyksztalcenia. Dla przykladu jak podaje
National Center for Educatko Statistics to procent ludzi ze skonczonym wyzszym
wyksztalceniem w niektorych przykladowych krajach wyglada tak:
25,8% USA
17,3% Canada
13,3% Japonia
13,1% Niemcy
12,8% Wielka Brytania
9,9% Polska
Trudno sie wiec dziwic ze dla sredniego menagera Meksykana w USA ktory zajmuje
sie zbieraniem podan o prace od Polakow najbardziej szokujacy bedzie wlasnie
ten nawet oficjalny poziom wyksztalcenia Polakow.
W praktyce tez z uwagi na zanik wydatkow na uczelnie w Polsce poziom wiedzy
tych kilku ludzi legitimujacych sie wyzszym wyksztalceniem z Polski jest
zenujacy i dlatego tak wiele kawalow jest o sprzataczkach z wyzszym
wyksztalceniem wlasnie z Polski.
Dla Niemca, gdzie poziom wyksztalcenia ludzi jest nieco nizszy niz w USA,
roznice w wyksztalceniu pomiedzy Niemcem a Polakiem nie sa tak widoczne i
Niemiec byc moze wie ze Polak to jest np. pijak lub zlodziej. Dla Meksykana
menagera w USA najbardziej zauwazalne bedzie nie pijanstwo czy zlodziejstwo ale
wlasnie ta drastyczna roznica wyksztalcenia Polaka do reszty pracownikow i
dlatego w srodowiskach Meksykanow tak popularne sa kawaly z serii "dumb
Polak" ktore czesto sa niewybredne ale skoro w wiekszosci wywodza sie z
powaznych brakow wyksztalcenia to napewno zawieraja odrobine prawdy w sobie,
tak jak kawaly o innych nacjach.
ale jezeli
ktos uwaza ze nasz postep jest porownywalnie slabszy to
zaznaczylbym ze imigracja polska do USA, w przeciwienstwie
do meksykanskiej jest czesto bardzo krotkotrwala- tzn. kilka,
ewentualnie kilkanascie lat, zarobienie troche $$$, i szybki,
w zasadzie, powrot do Polski.
Meksykanie wracaja do Meksyku bardzo, ale to bardzo rzadko!
Stawiajac wszystko na jedna karte w USA, rzeczywiscie moga jako
calosc robic nieco lepszy postep od naszej grupy etnicznej. . .
To ze pobyt w USA podnosi stope zyciowa kazdej grupy jest oczywiste i kazdy wie
ze z biegiem czasu stopa zyciowa i zarobki Meksykanow wyrownuja sie ze srednia
Amerykanska. I to ze Meksykanie w USA maja wyzszy standart zycia niz Polacy to
chyba kazdy wie ale co jest bardziej szokujace dla Polakow to fakt ze stopa
zyciowa w Meksyku jest wyzsza niz w Polsce i to ze zarobki Meksykanow w Meksyku
sa wyzsze od zarobkow Polakow w Polsce.
http://europe.cnn.com/WORLD/global.rankings/
W tym wzgledzie wiedza Polakow to nic innego jak stereotypy co najmniej 50 lat
stare nie majace nic wspolnego z rzeczywistoscia.
Do Polski wyjechałem o świcie z Somoskoujfalu. Bilet do Filakova na
'maly pohranicny styk' kosztował ok. 3 zł (180 HUF). W Filakovie kupiłem
bilet do Czeskiego Cieszyna [przez Zvolen, Zilinę, Cadcę] za ok. 35 zł
(336 SK). Słowacka kolej się podzieliła i teraz wagony oraz lokomotywy
jeżdzą z logo 'Zeleznicna Spolocnost". Redukują zatrudnienie, na dworu
widziałem plakat dla kolejarzy pt. "jak założyć własną firmę".
W Zvoleniu same atrakcje. Knedliki z pieczenią i kapustą za 50 SK,
herbata z automatu za 6 SK, która nie smakowała jak herbata i wypucowane
biuro obsługi klienta z panienkami za ladą. W biurze dowiedziałem się,
że mogę pojechać z Bratysławy do Chorwacji za par korun vlakom ("Teraz
mozete vyrazit' na krasne jadranske pobrezie vlakom priamo ze Slovenska
bez prestupov, zdrzania na hraniciach, stresu za volantom, bez
turbulencii a strachu z lietania a za vel'mi prijatel'ne ceny" .
Kuszetka T/P do Zagrzebia lub Splitu kosztuje 1790 SK. Mogę również
przewieźć blachosmród ("Zeleznica nesie zodpovednost' za auto a batozinu
v nom az po potvrdenie o prevzati vozidla po vykladke").
Mogę również wynająć "motorove vlaky pre fanusikov zeleznic" oraz
"nostalgicke vlaky - parne vlaky", wszystko to osobiście, telefonicznie,
faksem, pocztą lub e-mailiem u inżyniera Ferdinanda Ginelliego z Koszyc.
Starają się nasi południowi sąsiedzi...
Do Ziliny jechałem luksusowym pociągiem IC Detvan rel Zvolen - Zilina -
Cesky Tesin - Praha. W Zilinie kilka zdjęć i próba kupna słowackiego
SRJP. Niestety, mieli jedynie wydanie regionalne.
O 13.42 pociągiem pospiesznym PKP Olza wyjeżdzam do Katowic. Tak sobie
jedziemy, jedziemy, pociąg całkiem pełny aż do Czeskiego Cieszyna, gdzie
większość pasażerów wysiada. Sam w wagonie i z przejściówką w ręku
przekraczam granicę czesko - polską. W polskim Cieszynie pociąg zapełnia
się na powrót, a w moim przedziale sadowią się dwie milutkie licealistki
z Teresina. Bilet do Katowic, kupowany u kierownika kosztował mnie 14,5
zł. Co za ceny, [bluzgi]!
W Katowicach OCZYWIŚCIE otwarte tylko trzy kasy, w tym jedna sprzedająca
bilety tylko na poc. osobowe i pospieszne. Odstawszy swoje, kupiłem
bilety na ekspres Wisła. Co za ceny, [bluzgi]!!. Przejechałem Słowację,
przejechałem Czechy, jechałem IC i zapłaciłem połowę tego, co za pociągi
PKP, eh... Na osłodę dostałem w kasie kopertę na bilet "PKP IC - Partner
w podróży" z reklamą TP SA na rewersie. Dobrali się, monopoliści
przeklęci. Wielkospóźnianin do Poznania przyjechał z EP09-31. Czy on tak
zawsze? Chyba nie.
W Wiśle całkiej przyjemnie: pusty przedział, nowe firanki, nowa
tapicerka w bautzenach (taka, jak w bezprzedziałowych Z1) i jazda po
torze niewłaściwym w zw. z układaniem nowego rozjazdu (w Psarach?). Po
blisko 14 godzinach podróży powitał mnie znajomy syfek dw. centralnego.
I to byłoby na tyle...
Poniżej taka zwykła relacja z mojej grudniowo/styczniowej podróży do
Austrii.
Może komuś się przyda.
EC 531 ( IT CAMPUS KARNTEN ) Wien Sud. - Villach - Sillian
Oprócz dwóch wagonów OBB, reszta to wagony MAV, swoją drogą komfort
podróży nimi jest naprawde świetny. Na dworcu Wiend Sud, stał jeszcze
jeden pociąg w stronę Villach, złożony w całości z wagonów OBB ( EC 31
do Venezii ).
6:57 odjazd, za oknem jeszcze ciemno, dopiero z Wienerem zaczyna się
rozjaśniać.
Za miejscowością Payerbach - Reichenau zaczyna się sławny
Semmeringbahn. Pierwszy wiadukt i skręcamy o 180 stopni w lewo, potem
to już nie liczyłem ile było tych tuneli i wiaduktów. Wszystko robi
niesamowite wrażenie, chociaż minusem jest niemożność otwarcia okna.
Murzzuschag-po prawej stronie szopka, a w niej jedna sztuka 2143. Za
stacją stoi jakiś zielony muzealny lok, obstawiam że to był 1670.
Dalsza podróż do Villach upływa w sielskiej scenerii, górki wokół może
nie wysokie ale i tak jest ciekawie. W Bruck a.d Mur jest kolejna
szopa, tym razem o wiele większa.
W Villach jestem o planie, i od razu udaje się na stacje Wien. West w
celu wyfocenia na szopie taurusów ( i nie tylko ). Gdyby był ktoś
zainteresowany numerami to mogę póżniej napisać.
EC 314 ( AGRAM ) Zagreb G.K - Salzburg Hbf.
Pierwszym zaskoczeniem to Słoweński Taurus ( seria 541 ). Podejrzewam,
że jechal on z Dobovej, co dodatkowo potwierdzają Słoweńskie pisma
kolejowe. W Villach zmiana na 1016. Skład potężny....całe 4 wagony, 3
Słoweńce i 1 Chorwat. Od miejscowości Spittal A.D.Drau zaczyna się
orgazmus, trasa biegnie przyklejona do góry, na dole kilka domów, i z
drugiej strony również góra.Niesamowity klimat, a to dopiero początek.
MAllnitz, po jednej stronie szczyt Hochalm-Sp. (3360 m.n.p.m), po
drugiej Boseck (2834 m.n.p.m). Tutaj praktycznie kończy się droga, do
Bockstein przeprawa aut pociągiem. Tunel do tej miejscowośći liczy
sobie ponad 8 kilometrów (8852 m ). Jedziemy wysoko półką skalną, na
dole majaczą światła domów, do Schwarzach przemierzam trase
przyklejony do okna, od Bischofschofen do Salzburga linia też
niesamowita. Rzeka Salzach nad którą roztaczają sie góry po 2300 m.
Patrząć na to co dzieje się za oknem, przebieg mi ironiczny uśmiech,
pomyslałem o tych co tak podniecają się Polskim fetyszem (Wałbrzych-
kłodzko). Przy Austrii, niezrozumiała fascynacja PKP to troche jak
choroba wieku dziecęcego. Myśle że Czechy były pewnym etapem do tego
by swą fascynacje przenieść na grunt OBB. W końcu Salzburg. Miasto
piękne, akurat dotarłem do niego wieczorem więć mogłem go podziwiać w
nocy, i to w Sylwestrową noc. Wypiłem troche grzańców, ostatniego
przeznaczyłem na toast noworoczny, i z postanowieniem że jęsli rok
zakończyłem tak godnie, to nowy trzeba rozpocząć jeszcze lepiej.
Pociąg Budapest - Keleti - Zurich HB stał się faktem. Z obiegu wynika
że powinien go ciągnąć Węgierski Taurus, nie sprawdziłem tego bo od
razu zasnąłem. Jak miło było się obudzić nie na stacji Bydgoszcz
Główna, z myślą czy mam jeszcze plecak czy też może nie, i licząć
mozolnie upływające godziny do celu podróży. Przebudzenie nastąpiło na
stacji Innsbruck, stacja z okna pociągu prezentowała się bardzo
godnie, z obserwacji dziennych wynika że jest ona świeżo po remoncie.
Do Bludenz nadal śpie, tam następuje przesiadka na regionala do
Bregenz. Mój pobyd w tym mieście to jakiś absurd, bo poszedłem nad
słynne jezioro, po czym po 5 minutach wróciłem do pociągu.
EC 563 ( GETZNER WERKSTOFFE ) Bregenz - Wien West.
Od Bludenz do miejscowości Landeck przejechałem najpiękniejszą trasą w
mej skromnej 7 letniej karierze podróżniczej. Nie byłem w Szwajcarii,
ale ta linia jak dotąd jest u mnie na 1 miejscu. Trzeba to zobaczyć bo
słowa tego nie oddadzą. Landeck wieńczy ten odcinek wysokim mostem i
zamkiem w tle. Zresztą jest to często fotkowy motyw.
Po szopie w Innsbrucku byla już sen w pociągu "Transalpin" do Wiednia
i powrót do Polski.
teraz plany zaliczeniowe idą w kierunku tras:
Jesenice-Nova Gorica (Słowenia)
Zagrzeb-Split (Chorwacja)
Ljublijana-Koper
No to tyle mych wypocin, gdyby ktoś chciał to mogę podać póżniej
numery sfoconych loków i lokalizjace lokomotywowni.
Pozdrawiam !!!
----- Original Message -----
From: <mic@alpha.net.pl
To: <pl-misc-milita@newsgate.pl
Sent: Thursday, July 21, 2005 11:18 PM
Subject: Re: Uboczna konsekwencja zamachow w Londynie [OT]
| Powstaje nastepne pytanie. Mamy ujemny przyrost. Europa musi wchlonac z
| 50mln ludzi do czarnej roboty w ciagu 10-30 lat. Skad ich brac?.
Przylaczenie Rumunii i Bulgarii, a wczesniej Litwy czy Polski
dotarcza az nadto ludzi chetnych podjac czarna robote.
A w kolejce czeka jeszcze Jugoslawia, a w zapasie jeszcze
ewentualnie Ukraina.
Jakoś z Polski nie wyjechały miliony do krajów starej Unii.
A może masz jakieś dane ilu wyjechało tam za pracą po 1 maja ?
I ilu pracowało tam przedtem ?
Uprzedzajac odpowiedz - nikt z Niemiec, Francji i GB nie zaplacze
nad ujemnym przyrostem w Rumunii, a rece do pracy miec beda.
Ten ujemny przyrost już tam zdaje się jest.
Jednym z rozwiazan dla Polski moze byc selektywna
imigracja ze wschodu
A moim zdaniem tylko wysoki wzrost gospodarczy.
Jest on nierealny przy obecnym fiskaliźmie.
O co chodzi? Polowa Polakow po II Wojnie Swiatowej pozostala na
wschodzie, tam mieli dzieci i wnuki w Kazachstanie czy na Bialorusi,
a w swietle naszego prawa w dalszym ciagu te kazachskie wnuki
moga sie starac o "powrot" do Polski.
Mógłbyś rozwinąć tę myśl ? Masz na myśli Polaków, czy obywateli II RP?
Bo nie wydaje mi się, aby tyle Polaków pozostało w ZSRR.
A wiesz jakie perspektywy mają obecnie tacy powracający?
Według mnie nawet jeśli ktoś chciałby wracać to zaraz po uzyskaniu
możliwości pracy na terenie WE zaraz wyjechałby na zachód bo tam
miałby lepsze perspektywy.
| Czyli stwiamy na Rosjan , Ukraincow itp.
My Polacy? Tak. Ale selektywnie.
Najlepsi imigranci to tacy co beda udowadniac ze sa Polakami,
ze ich dzieci beda Polakami, i beda chcieli sie asymilowac.
(Patrzec co robia Niemcy odnosnie ludzi ze Slaska. Prawda?)
A jak takich znajdziesz ? Bo ilość potomków obywateli II RP, którzy się nie
zasymilowali z mieszkańcami kraju, w którym mieszkaja jest mała.
Jak udowodnić, że dzieci też będą chciały być Polakami?
Rodzice napiszą jakieś zobowiązanie ?
Natomiast zachodnia czesc Europy stawia na import
Rumunow i Bulgarow.
Na co stawiaja Rumuni i Bulgarzy - nikogo nie obchodzi.
Napewno na rozwój gospodarczy, dzięki ktoremu nie dojdzie do
wyludnienia ich krajów. Nasi rządzący na to nie liczą.
Peiper
Na tej stronie jeden z jego użytkowników opisuje swoje problemy z autem i
serwisem
W związku z tym mam pytanie czy ktos miał podobne problemy czy jest to tylko
wyjatek ......
Nie wiem, co jest na tej stronie, bo jakoś nie bardzo mogę ją wczytać :-(
Ale pozwolę sobie opisać przygody z naszym escortem 1.3 ad'1997. Kupiony
nówka u autoryzowanego dealera.
Otóż od początku autko zachowywało się dziwnie. Mianowicie bardzo wolno
traciło obroty, co objawiało się wyjątkowo głośnym wyciem przy zmianie
biegów. W ASO twierdzili, że to standard i tak ma być, bo są jakieś
"ekologiczne normy".
Przez pierwszy rok (jedyny objęty gwarancją) było niegroźnie - odpadało
lusterko, wysiadała elektryka w tylnej klapie (wycieraczki, ogrzewanie
szyby), jakieś inne drobiazgi.
Po roku okazało się, że z racji źle ustawionego regulatora obrotów (taaa,
"ekologiczne normy") świece są w stanie agonalnym, ale ASO za wymianę
wziął tylko "drobną" opłatę 700PLN (to był rok 1998, przypominam!).
Potem następowały mniej wesołe awarie: padł w końcu nieszczęsny regulator
obrotów, potem okazało się, że silnik jest rozregulowany tak, że dzwoni
jak diesel... w końcu padł akumulator.
Okazało się, że padnięty akumulator był wyprodukowany w roku... 1985.
Drobiazg...
Potem, w 2000r., był wyjazd do Niemiec - pierwsza w historii tego auta
dłuższa trasa. Na liczniku 35kkm. Na wszelki wypadek wizyta w ASO i
przegląd. Diagnozy?
- wachacze i przeguby do wymiany
- układ wydechowy dziurawy niczym ser szwajcarski.
To wszystko było niczym w porównaniu do tego, co stało się później.
Otóż w Niemczech... rozsypał się w drzazgi wałek rozrządu. Koszty jak
diabli, bo trzeba było naprawiać w ichniejszym ASO - nikt nie chciał się
podjąć roboty, bo Ford tak "genialnie" zaprojektował silnik Endura (co za
przewrotna nazwa!), że aby wymienić wałek rozrządu trzeba wyciągnąć cały
silnik. Do kosztów doszedł też powrót do Polski i jazda po auto do Niemiec
(bo w ASO robota zajęła im 2 tygodnie)...
Od tego czasu większych niespodzianek nie było - jeśli pominąć taki drobiazg
jak konkretny pad instalacji elektrycznej, a po jej wymianie -
immobilizera...
Tak więc o żadnej firmie nie mam tak złego zdania jak o Fordzie - i nigdy
więcej nie zakupię złomu oferowanego przez tą bandę oszustów i złodziei, a
wszystkich znajomych odciągam od popełnienia takiego błędu.
A powiem, że gdyby nie te wszystkie przygody, byłbym z auta bardzo
zadowolony - zwłaszcza z zawieszenia, dzięki któremu auto trzyma się jezdni
jak przyklejone...
Pozdrawiam,
Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematuMniejwięcej juz wiem jak oni polują.
Mianowicie gdzieś tam na drodze (autostradzie) stoją misie w samochodzie z radarem. W cywilnym samochodzie zaparkowanym tak że nie widać go. Ich wideoradary mozna poznac po tym że samochód na grilu ma takie czarne kółko. Jak narazie widziałem 1 zieloną oktawię i 2 bordowe meganki.
I te misie sobie stoją i notują. Gdzieś tam dalej stoi oznakowany patrol, który zatrzymuje niczego nie spodziewającego się kierowcę i informuje go że 2 km wcześniej mają radar.
I teraz moożna uwierzyć, albo nie. Znajomy z firmy który nie uwierzył usłyszał że gdyby uwierzył zapłaciłby 1000Kc, a że nie - to należy się 2000Kc.
Za pierwszym razem złapali mnie na odcinku gdzie były roboty a ja jechałem jak znak nakazywał 80 km/h albo i wolniej w sznurku. Dlatego się bardzo zdziwiłem.
Nastraszony przez kolegów z pracy o surowości czeskich glin, i tym ze nie da się z nimi "pogadać" ucieszyłem się jak pokazałem że mam tylko 500Kc, a gość spuścił mi na 500 z 1000. Teraz już wiem dlaczego się tak dziwnie patrzył na mnie jak mówił że idzie wypisać "listek".
Za drugim razem gliniarz okazał się szczytem negocjacjyjnego geniuszu. Nauczony złym doświadczeniem, wsadziłem 400 kc (2x200) do jednej przegródki portfela (licząc ze pokaże 400 i zaplace 400 a nie 500), a do drugiej reszte.
Pokazałem gościowi te 2x200 i zaczałem płakać i prośic. I wtedy ten wariat spytał czy potrzebuję "listek", a że nie potrzebowałem powiedział żebym dał mu 200KC !!
W tym przypadku zauważyłem nawet schowany za betonowym blokiem radiowóz te 2 km wczesniej i próbowałem nawet schować się za jakiś busem, zeby nie mogli mnie zatrzymać ale się nie udało.
Za trzecim razem - moja teoria nie sprawdziła się podwójnie. Po pierwsze dlatego ze myślałem że ich metoda na "radar 2 km wczesniej" nie działa wieczorem bo nie mogą wypatrzeć w ciemności o jaki samochód chodzi. Po drugie widziałem jak przed goscia przede mna wjechał z bocznej drogi radiowóz. Ale nic się nie działo. 5 km grzaliśmy 120km/h na ograniczeniu do 90 za radiowozem.A potem koguty. Dobry vecer. i takie tam. Tym razem chyba musieli namierzyć nas "czołowo". Zresztą do tej pory nie wiem.
Zanim napisałem tego posta starałem się wyszukać czy nie było takiego tematu. Przy okazji znalazłem posta ze stycznie gdzie gość pisał że w czechach nie widział żadnego wypadku. Mało widział. Wjeżdzając do Czech jadę z dusza na ramieniu. Tu goście stukają się na każdym kroku. Najczęsciej na parkingach pod hipermarketami ;-) heheh. Sam mało nie wgrzmociłem sie na któregoś tam w karambol. Wczoraj np. padał deszcz. Do domu z pracy mam 20 km. Widziałem po drodze 4 stłuczki. Minimum po 3 samochody. W "najlepszej" było chyba 5.
Jadąc do pracy staram sie słuchać co mówią w radiu. Zazwyczaj co chwila mówią ze sa ze 2-3 wypadki. Choc wydaje mi sie, ze to że tu tak widać te stłuczki wynika CHYBA z tego ze do każdej stłuczki musi pojawić się policja - więc goście stoją i czekają i czekają i czekają. A u nas jak nikomu nic się nie stało to się załatwia wsyztko szybciutko żeby gliny nie dowaliły jeszcze mandatu.