Linki
menu      potrzebuję umowy kupna-sprzedaży
menu      potrzebna Praca na komputerze
menu      Potrzeby emocjonalne dzieci
menu      Potrzeby psychiczne dziecka
menu      potrzeby rozwojowe dziecka
menu      potrzeba fizjologiczna
menu      Potrzebne programy
menu      potrzebny prawnik
menu      potrzebny przewoźnik
menu      potrzebuje kasy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nataliaswit.pev.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: potrzeba bezpieczeństwa





    Temat: Między bliskością a wolnością
    Między bliskością a wolnością
    "Czy samotność jest więc nam potrzebna? Erik Erikson opisuje osiem
    przełomowych etapów w życiu człowieka. Na każdym z nich jednostka
    rozwiązuje jeden z kluczowych dylematów swojej egzystencji, np.
    zaufanie – nieufność, autonomia – zwątpienie, tożsamość – niejasność
    roli. W okresie, który można nazwać dorosłością (od 19 do 40 lat),
    musimy rozwiązać dylemat odrębności i bliskości. W tym czasie
    stajemy przed wyzwaniem, jakim jest stworzenie bliskich związków z
    ludźmi. Jeśli nasze poczucie własnej tożsamości jest słabe, możemy
    mieć trudności z zaangażowaniem się w relację z drugim człowiekiem i
    wolimy wybrać izolację.
    Co sprzyja pozytywnemu rozwiązaniu dylematu izolacja – bliskość? Co
    powoduje, że umiemy określić tę odpowiednią odległość od drugiego
    człowieka, która pozwala na intymność, dając jednocześnie
    wystarczająco dużo miejsca na wzajemną indywidualność? Zdaniem
    Abrahama Maslowa, aby człowiek potrafił jako dorosły być sam,
    potrzebna jest w dzieciństwie wystarczająca doza poczucia
    bezpieczeństwa, równoważonego wystarczającą dozą wolności otrzymanej
    od rodziców.
    Dziecko powinno zatem mieć okazję i prawo do tego, by
    eksperymentować, uczyć się (także na błędach), a zarazem dostawać
    wsparcie za każdym razem, gdy sobie nie radzi. Powinno też ufać, że
    matka czy ojciec będą obecni, kiedy ono będzie ich potrzebować. Ale
    nadopiekuńczość rodzi w przyszłości dążenie do „roztopienia się” w
    drugim człowieku i do zabrania mu prawa do odrębności. Jeśli rodzic
    stale kontroluje dziecko, to nie ośmiela go do własnej eksploracji
    otoczenia, nie daje mu szansy na rozwinięcie poczucia wolności,
    także tej, która pozwala na czerpanie wiedzy i satysfakcji z
    własnych prób i błędów. Takie osoby w dorosłym życiu mogą nie być w
    stanie zaakceptować odmienności innych, ich odrębnej przestrzeni.
    Nie umiejąc sprecyzować, gdzie przebiega granica między światem
    własnym a drugiej osoby, nie będą też potrafiły tworzyć swojego
    niezależnego świata. Z drugiej strony, zdaniem Maslowa, brak stałego
    wsparcia ze strony rodziców nie pozwala dziecku rozwinąć poczucia
    zaufania do otaczającego je świata społecznego. U dorosłego brak ten
    może przerodzić się w postawę separacji, izolacji, w nieumiejętność
    funkcjonowania w bliskiej relacji. Zatem dziecko chętniej zdobywa
    się na odwagę, by być odrębnym i samodzielnie poznawać świat, jeśli
    równocześnie zaspokojona jest jego potrzeba bezpieczeństwa i
    potrzeba wolności."



    mozna zaglaskac, a mozna zostawic
    a rodza sie tacy, co to potrafia jednoczesnie jedno i drugie
    czyz nie naleza im sie oklaski? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Klapa referendum? Nie boicie się?
    Gość portalu: Pismak napisał(a):

    > Nie sądzę, żeby kampania wyborcza przed referendalną była dobrym pomysłem. To
    > polityka rozwala referndum.

    Referendum to też polityka. Przeciwnicy będą teraz jeszcze głośniej o tym
    mówić. Chowanie głowy w piasek nic nie da, a jeszcze bardziej ich przekona, że
    gra jest nieczysta. Kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi na pewno o...

    > Przekaz jest teraz prosty: wstań z fotela i idź
    > oddać głos.

    Ale po co? Przecież kiedy nie pójdą, to też zagłosują. Na uczestnictwo
    zwolenników prezydenta w referendum nie liczyłbym.

    > To chyba łatwo jest ubrać w odpowiednie działania i zorganizować
    > kampanię. To jest neutralny przekaz, pozbawiony narzucania czegokolwiek.

    Albo jesteś idealistą, albo szczwanym lisem :-)

    > Wiadomo, że chcemy odwołać Jurczyka,

    Kto chce i komu to wiadomo? Przecież nie wszyscy chcą.

    > ale chodzi nam o frekwencję.

    Ci co nie chcą dowołania, dobrze o tym wiedzą i oni akurat nie muszą wykonać
    żadnej ruchu, żeby ich było na wierzchu.

    > Jeżeli
    > zaczniemy dorabiać do tego przekazu jakieś ale - to zaczną się polityczne
    > przepychanki i podział elektoratu referendalnego na elektorat partyjny.

    Zawsze jest elektorat partyjny i ten elektorat musi wiedzieć, po co ma pójść na
    owo referendum.

    > Jeżeli
    > będziemy agitować: wstań z fotela i zagłosuj przeciw Jurczykowi - nie wiem,
    > czy pójdzie do urn więcej niż 40 tys. ludzi.

    Moim zdaniem, na pewno nie pójdzie tyle osób, żeby referendum było ważne.

    > Jeżeli ktoś będzie agitował: wstań z
    > fotela i idź zagłosuj, to prezydentem może być kandydat SLD nazwiskiem X -
    > ludzie zaczną pukać się w głowy. Jeżeli ktoś będzie agitował: wstań z fotela
    i
    > oddaj głos, to prezydentem może być kandydata PO nazwiskim Y - ludzie
    powiedzą:
    >
    > no, to teraz wiemy po co było politykom PO to całe referendum.
    > Referendum to inicjatywa obywatelska.

    Wydaje mi się, że należy założyć, iż elektoraty PO i SLD, i Lubińskiej, są
    bardziej świadomego tego, co się dzieje. Oni dobrze wiedzą, że jest to sprawa
    też polityczna. Bo to, kto będzie rządził w tym mieście, to właśnie jest
    polityka. Właśnie ich trzeba zmobilizować, żeby poszli i dali swoim kandydatom
    szansę. A pójdą, jeżeli będą widzieć co mogą zyskać, czyli będą znali
    kandydatów i ich obietnice.

    > Więc apelujmy lepiej to uczuć
    > obywatelskich, a nie preferencji politycznych.

    Apelować należy do uczuć prostrzych i silniejszych. Zapytaj przeciętnego
    człowieka o uczucia obywatelskie i preferencje polityczne i zobacz z
    odpowiedzią na które pytanie będzie miał większy problem.
    Poza tym, jedną z najważniejszych potrzeb ludzkich, jest potrzeba
    bezpieczeństwa. Aby ją zaspokajać, ludzie zazwyczaj rezygnują z ryzyka. Nie
    jest jest istotne, że może być lepiej, istotne jest, by nie było gorzej. A
    gorzej, niestety zazwyczaj kojarzy się z nieznanym, a nieznane, to zawsze
    ryzyko.
    Ale to jest oczywiście moje zdanie :-)

    Pozdrawiam
    Leszek Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Nie potrafię cieszyć się z tego co mam...
    journeyman napisał:

    "Wygląda na to, że masz tendencje do obwiniania się - zarówno że
    czegoś nie
    zrobiłeś jak i że zrobiłeś. Jeśli to sobie uzmysłowisz, to zauważysz
    pewną
    logiczną zależność - jeśli nie założysz swojego biznesu NA PEWNO
    będziesz miał
    to sobie za złe, bo będziesz domniemywał, że straciłeś świetną
    okazję. Jeśli
    założysz własny interes to będziesz się czuł winny tylko BYĆ MOŻE -
    wtedy jeśli
    nie wyjdzie. Zatem masz do wyboru czuć się źle na pewno lub być
    może - może
    teraz będzie łatwiej logicznie wybrać :) "

    Bardzo rozsądne i logiczne to co piszesz journeyman :)

    1. Problem w tym, ze ja jestem rozdarty miedzy chęcią
    rozwoju, "zdobywania świata", potrzebą osiągnięcia sukcesu (wiem,
    wiem, wyścig szczurów - ale bez kasy nie ma...) z jednej strony a
    potrzebą spokoju i bezpieczeństwa z drugiej.

    Wydaje mi sie, ze najwieksza korzyscia tego procesu, ktory
    przechodze teraz bedzie zwiększenie mojej samoświadomości. Naprawdę
    nie wiedzialem ze tak bede reagowal na stres. Teraz gdy przypominam
    sobie pewne stresowe (krotkotrwale) sytuacje z historii i moje
    reakcje na ten stres to rozumiem, ze nie bylo to bez znaczenia.
    Okazalo sie, ze ja po prostu zle znosze dlugotrwaly stres.
    Rozwiazaniem jest zmiana otoczenia (czytaj powrot do korporacji,
    generalnie powrot na umowe o prace) albo nauczenie sie walczyc ze
    stresem albo z nim zyc.

    Ktos juz napisal, ze warto probowac i podejmowac nowe wyzwania.
    Dobra maksyma, ktora z reguly sprawdzala sie w moim dotychczasowym
    zyciu. Jesli patrze na to co robie z perspektywy doswiadczenia
    zyciowego to sadze, ze za jakis czas uznam, ze to byla dobra decyzja
    bo naucze sie czegos dzieki temu, czego bym sie nie nauczyl gdybym
    zostal pod "opieka" pracodawcy. Moze jako bardziej doswiadczony
    zyciowo bede po prostu mądrzejszy. Mozliwe ze nawet bede lepszym
    kandydatem dla przyszlego pracodawcy (to ze wroce to chyba pewne,
    juz nawet przegladam ogloszenia o prace... jedynie sukces tego
    biznesu mnie uspokoi).

    2. Druga sprawa to to, ze bedac w tej pracy nie bylem zadowolony z
    wlasnego rozwoju zawodowego, ale... ciągle liczylem ze cos sie
    zmieni. Czulem sie troche "mamiony" tą potencjalna zmiana, ktora już
    już ma nadejść "w przyszłym półroczu", "po zakończeniu tego
    projektu"... Na poczatku mojej pracy zostalo mi cos obiecane, co
    potem okazalo sie nierealne (najpierw zmienil sie prezes, potem
    krysys, nowa strategia...) Mimo to ciagle liczylem na to ze jest
    szansa na zmiany w kierunku ktory by mnie usatysfakcjonowal. Nie
    wiem tgo na pewno, bo skoro przez 3 lata nic sie nie wydarzylo to
    pewnie i nie wydarzyloby sie nic w przyszlosci, chociaz... nie
    dowiem sie juz tego. Mimo to mam wrazenie ze ta obietnica, nadzieja
    ciągle mnie podtrzymywala. A jednoczesnie praca byla spokojna i
    bezpieczna.

    Teraz gdy dobrowolnie zrezygnowalem z tej pracy mam wrazenie, ze
    odciąłem sie od tego "podtrzymywacza". Bo mimo tego, ze potencjalnie
    szanse na rozwoj mam wieksze to jest to zdarzenie przyszle i
    niepewne. W dodatku pozbawilem sie bezpieczenstwa, ktore - jak teraz
    sobie uswiadamiam - jest dla mnie wartoscią. Pozbylem sie wiec tej
    podtrzymywanej NADZIEI polaczonej z bezpieczenstwem. Teraz zostala
    mi tylko NADZIEJA.

    Dlatego, ze czuje to rozdarcie (miedzy potrzeba bezpieczenstwa a
    checia rozwoju i "zdobywania nowych szczytow") napisalem ze nie
    potrafie sie cieszyc z tego co mam. Ale chyba zaczyna do mnie
    docierac, ze zycie to nie tylko zaspokajanie wlasnych potrzeb i
    ambicji i czasem chyba warto schowac swoje ambicje do kieszeni i
    cieszyc sie z tego co sie ma (nigdy nie sadzilem ze cos takiego
    powiem/napisze).

    3. Kurcze, brakuje mi punktu odniesienia, kontrastu albo
    dlugofalowego celu ktory pozwoliby mi sie zdystansowac zarówno od
    ryzyka klapy mego biznesu jak i od tego co straciem odchodzac z
    firmy. Bo bardziej odczuwam chyba utrate tego od czego sie odcialem
    niz ryzyko klapy biznesu. Jestem zbyt skoncentrowany na sobie i
    dlatego tak odczuwam ta sytuacje. F.ck

    Obiektywnie rzecz biorac to nie mam na co narzekac. Mam
    wyksztalcenie, troche oszczednosci, dobry fach w ręku, kochającą
    żonę. Porównując sie do niektorych rówiesników to moge byc obiektem
    zazdrosci dla niektorych z nich. Ale wcale mnie to ani nie cieszy
    ani nie uspokaja. Dlaczego kurcze tak jest, ze w zyciu ciagle musisz
    zapieprzac zeby cos osiagnac?

    Hand


    PS. Właśnie dotarlo do mnie, ze to co mnie najbardziej by
    satysfakcjonowao w zyciu to sukces osiagniety malym kosztem, taki
    seks bez zobowiazan, zysk bez ryzyka... Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: kiedy się rozstać?
    JAK ROZWIAZYWAC PROBLEMY W ZWIAZKU
    witam wszytkich, kobiety i mezczyzn,

    przeczytalam wszystkie odpowiedzi na list anuty i ciesze sie, ze natrafilam na
    kilku optymistow, ktorzy nie doradzaja jej rozstania. z tego co przeczytalam,
    sa powody dla ktorych anuta nie jest jeszcze gotowa odejsc od meza - np. jej
    potrzeba bezpieczenstwa, strach przed obciazeniami finansowymi, niepewnosc
    przed tym co przyniesie nowa sytuacja po rozstaniu.

    chce wiec anucie dodac troche otuchy i odwagi. uwazam, ze jestes dzielna i
    odwazna osoba (w koncu pisze o swoich problemach na forum!). a twoj zwiazek ma
    jeszcze szanse zakwitnac dzieki poprawieniu waszej komunikacji. nie bedziesz
    wtedy musiala opowiadac o swoich uczuciach na forum, bo bedziesz rozmawiala o
    nich z twoim mezem.

    podobalo mi sie m.in. to co napisala martyna. zgadzam sie z nia w tym, ze wiele
    problemow w zwiazkach wynika ze zlej komunikacji miedzy ludzmi.

    uwazam tez, ze wiele z nas zyje w poczuciu, ze konflikty i problemy w zwiazku
    czy rodzinie sa czyms zlym. absolutnie sie z tym nie zgadzam i proponuje po
    pierwsze zaakceptowanie ich jako cos jak najbardziej NORMALNEGO, i potrzebnego.

    kazdy z nas bedzie trafial w zyciu na wiele konfliktow, czy to wewnetrznych z
    samym soba, czy ze swiatem zewnetrznym. wazne jest wiec aby NAUCZYC SIE Z NIMI
    RADZIC nie raniac innych osob! jedna z takich mozliwosci rozwiazywania
    konfliktow sa mediacje. jest to proces podejmowania decyzji z udzialem
    neutralnej osoby trzeciej, ktora pomaga nam komunikowac "na spokojnie" i
    dotrzec do naszych potrzeb, a nastepnie zlalezc najlepsze dla wszystkich stron
    rozwiazanie (nawet jesli chodzi o rozejscie sie). jestem mediatorem i widze jak
    moj udzial w procesie rozwiazywania sporow pomaga innym ludziom.

    droga anuto i wszystkie osoby chcace poprawic relacje w swoich zwiazkach! jesli
    nie macie dostepu do mediatora, podaje wam dwie podstawowe zasady komunikacji
    interpersonalnej, ktore mozecie zastosowac same/i w rozmowie:

    1) AKTYWNIE SLUCHAJ tego co mowi twoj partner/ka.

    2) zanim odpowiesz, postaraj sie powtorzyc WLASNYMI SLOWAMI to co
    uslyszalas/es. druga strona poczuje sie wtedy bardziej zrozumiana, a ty lepiej
    zrozumiesz o co jej chodzi.

    3) dopiero potem mow o swoich uczuciach - i to w formie JA ("bardzo zranilo
    mnie to co powiedziales"), a nie TY ("jestes egoista i nie zwazasz na to co ja
    czuje")

    Przyklad takiej rozmowy:
    - nie wkurzaj mnie ciaglym pytaniem o szukanie pracy! mam dosyc twojego
    czepiania sie!
    - twoja odp: czy czujesz sie pod presja gdy pytam o twoje starania o prace
    (powtorzenie wlasnymi slowami)? NIE CHCE abys sie tak czul, ale MARTWIE SIE o
    nasza sytuacje finansowa. BOJE SIE, ze nie damy sobie rady. WIEM, ze masz
    talent i moglbys dostac prace jaka cie interesuje. ZALEZY MI na tobie i CHCE ci
    jakos pomoc.
    - nie potrzebuje twojej pomocy!
    - twoja odp: czyli dasz sobie rade sam, tak (powtorzenie wlasnymi slowami)?
    dobrze. POTRAFIE to zaakceptowac. ale CHCE rozmawiac o naszym zwiazku. pamietam
    jak bylismy kiedys szczesliwi i BRAKUJE MI tego teraz. BRAKUJE MI twojego
    ciepla. POTRZEBUJE CIE. CHCE wiedziec co czujesz i czego chcesz, nie bac sie
    otworzyc przed toba. czy myslisz, ze mozemy sprobowac o porozmawiac o naszych
    problemach i uczuciach nie raniac sie nawzajem?

    drogie zony i dziewczyny! jesli chcecie cos poprawic w swoich zwiazkach, to
    dajcie swoim mezczyznom poczucie zrozumienia. oni sa wrazliwymi istotami,
    bojacymi sie porazki, potrzebujacymi waszego wsparcia (szczegolnie gdy sa
    bezrobotni), podziwu. pokazcie im swoje cieplo, swoje obawy, rany. ratujcie
    swoje zwiazki i rodziny. najpierw same, a potem z pomoca specjalistow (np. z
    poradni malzenskich).

    nawet jesli chcecie odejsc - o tym tez trzeba rozmawiac!

    ja wprowadzilam w moim zwiazku zasade aktywnego sluchania. zanim poznalam
    mediacje, nie potrafilam okreslic swoich uczuc, potrzeb, plakalam, uciekalam od
    konfliktow. teraz je rozwiazujemy we dwoje, nie raniac sie przy tym. mam
    wspanialego faceta i jestem szczesliwa, ze moge Z NIM rozmawiac o moich
    potrzebach i obawach.

    zycze wam tego samego, szczegolnie tobie anuto. jestem ciekawa waszych opinii.

    manuela
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Seks u kobiet
    Trudno oceniać postawę żony na podstawie tak skąpych informacji. Nic nie
    piszesz jak wyglądało Wasze pożycie wcześniej, jaką postawę prezentowała w
    podejściu do seksu, jak wyglądała jej dotychczasowa biografia seksualna, jak
    została wychowana, jakie było podejście do seksu u niej w domu, jak wyglądają
    Wasze relacje poza seksualne.
    U każdego człowieka istnieje specyficzna dla niego hierarchia potrzeb, w tym i
    seksualnych. Potrzeba to stan braku czegoś niezbędnego dla osobowości i jej
    rozwoju. Istnieje liczna kategoria potrzeb umownie dzielonych na biologiczne,
    psychologiczne, duchowo-egzystencjalne. Każda osobowość ma własną sobie
    hierarchię potrzeb, która zresztą jest dość. zmienna – np. w miarę upływu
    wieku, sytuacji. Sfera seksualna wiąże się z różnymi potrzebami np. u kobiet z
    potrzebą bezpieczeństwa, oparcia, miłości, rodzicielstwa.
    Powinieneś pamiętać, że na potrzeby seksualne kobiet uwarunkowane są również
    odebranym wychowaniem. Klimat domu rodzinnego, a szczególnie więź uczuciowa z
    rodzicami o wiele bardziej rzutuje na poziom potrzeb seksualnych kobiet w
    porównaniu z mężczyznami. Stąd np.: nadmierny rygoryzm wychowawczy bardziej
    hamuje rozwój potrzeb seksualnych córek w porównaniu z chłopcami poddanymi
    identycznym oddziaływaniom. Czasami zbytnia natarczywość seksualna mężczyzny w
    początkowym okresie związku może doprowadzić do tego, że wyjściowe potrzeby
    seksualne młodej kobiety zostaną zahamowane lub wręcz nastąpi ich regres.
    Potrzeby seksualne kobiet uwarunkowane są wieloma czynnikami:
    1/ przyczyny biologiczne – to kwestia temperamentu seksualnego sterowanego
    genetycznie. Stąd część kobiet , podobnie jak i mężczyzn, ma wyższy poziom
    potrzeb seksualnych, inne mniejszy lub znikomy . Ważny jest również poziom
    hormonów, a zwłaszcza estrogenów i testosteronu. Kobiety o wyższym poziomie
    testosteronu w surowicy krwi są bardziej pobudliwe seksualnie i szybciej
    reagują na bodźce erotyczne. Kolejny istotny czynnik stanowi faza cyklu
    miesiączkowego. Kobiety odczuwają wzrost potrzeb seksualnych w pierwszej
    połowie cyklu i w okresie owulacji. Mniej natomiast w okresie
    przedmiesiączkowym.
    2/ wiek - u kobiet potrzeby seksualne rozwijają się w miarę upływu wieku i
    ich najwyższy poziom przypada „ po trzydziestce „ i utrzymuje się na dość
    stałym poziomie do przekwitania.
    3/ uwarunkowania wychowawcze – klimat domu rodzinnego, a szczególnie więź
    uczuciowa z rodzicami o wiele bardziej rzutuje na poziom potrzeb seksualnych
    kobiet w porównaniu z mężczyznami.
    4/ biografia seksualna – pierwsze doświadczenia seksualne a więc ich typ,
    forma tych kontaktów, towarzyszące im emocje wpływają na potrzeby i zachowania
    seksualne kobiet. Następstwa wynikają z zarówno z pozytywnych jak i negatywnych
    pierwszych doświadczeń seksualnych. ( mogą to być doświadczenia masturbacyjne,
    zabaw seksualnych z koleżankami,
    molestowania seksualnego w rodzinie, lub kontaktów z ekshibicjonistami itp.).
    5/ samoocena w roli seksualnej –wpływ na nią ma poczucie zewnętrznej
    atrakcyjności kobiety, przejawy adoracji, ocena ze strony partnera.
    6/ motywy pozaseksualne – np. typ radzenia sobie z kłopotami życia
    codziennego , stresami, zadowolenia z życia i ze swoich osiągnięć, bądź ich
    braku.
    7/ osoba partnera – może nasilać lub zmniejszać potrzeby seksualne,
    przesuwać hierarchię ich wartości.
    Konkludując, jeżeli w Waszym związku doszło do sytuacji, że Ona nawet nie chce
    rozmawiać na ten temat powinniście skorzystać z pomocy specjalistycznej.
    Najgorszym rozwiązaniem byłoby zaspokajanie potrzeb poza związkiem.
    Odpowiedzialność za związek przejawia się we wspólnym rozwiązywaniu
    istniejących problemów, a nie poszukiwaniu półśrodków w postaci zdrady. Ona nie
    jest psem ogrodnika , ale kobietą której należy podać rękę, po to by poprawić
    relacje w związku.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 4 z 4 • Wyszukano 195 wyników • 1, 2, 3, 4

    Design by flankerds.com