Linki
menu      potrzebuję umowy kupna-sprzedaży
menu      potrzebna Praca na komputerze
menu      Potrzeby emocjonalne dzieci
menu      Potrzeby psychiczne dziecka
menu      potrzeby rozwojowe dziecka
menu      potrzeba bezpieczeństwa
menu      potrzeba fizjologiczna
menu      Potrzebne programy
menu      potrzebny prawnik
menu      potrzebny przewoźnik
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nataliaswit.pev.pl
  • Oglądasz wypowiedzi wyszukane dla słów: potrzeby biologiczne





    Temat: Co robią kierowcy tramwajów i autobusów w czasi...
    Mieszacie to dwie różne kwestie. Skoro nie ma to znaczy, że miasto ma w nosie
    kierowców. Czy w takim razie pozwolić im załatwiać potrzeby biologiczne gdzie
    popadnie? Na prawdę tego chcecie? Oni tego chcą? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Jagna nie trafi do rzeźni. Dziękujemy internautom
    Gość portalu: zed napisał(a):

    > Pie..lisz bzdury.
    > Sephora w GW i innych mediach musi sie reklamowac płatnie.
    > Ta fundacja i wiele innych dostała pomocje od GW za darmo, a
    > przeciez duza część pieniedzy wpłacanych przez tzw. darczyńców idzie
    > na tzw. potrzeby własne (wyjazdy służbowe, auta, szkolenia,
    > utrzymanie administracji i nieruchomości, itd).
    > A co do umierania dzieci z głodu to nie qmasz bazy wogóle, bo nie
    > umieranie z głodu tu chodzi, a o to że takie dzieci później same
    > zostają patologią. Ciekawe na kogo będziesz psioczył jak od takich
    > małolatów dostaniesz wpie...w bramie. Na policje? Na bandyctwo? A
    > może warto by ponarzekac na to, że dopuszczono do tego, że te
    > dzieciaki zostały wychowane na bandziorów...

    Mylisz się-osobiście znam chłopaka (w wieku 11 lat wylądował w domu dziecka)
    pochodzącego z biednej i patologicznej rodziny:żebrał
    o jedzenie w sklepach jako 7-latek (nie kradł),nigdy nie był bandziorem: obecnie
    pracuje w jednym z urzędów-normalny uczciwy facet,jego siostra studiuje.
    A ci z bogatych domów (miałem kilka takich byczków w klasie) co nigdy nie
    głodowali-tych to dopiero bym Ci nie radził spotkać w bramie.Nie dość żeby Cię
    pobili (dla rozrywki i szpanu przed kolegami) to jeszcze nawet gdybyś ich
    rozpoznał na policji nic nie byłbyś w stanie zrobić: bogaci rodzice mają kasę na
    dobrych adwokatów dla swoich synalków,spokojna głowa.
    Oni na pewno nie cierpieli głodu :)
    A poza tym obiady w szkole (nawet z dwoma daniami i deserem) nie rozwiążą
    problemu patologii.
    Tu potrzeba zdecydowanych działań (jak rodzice chleją-to od razu do rodziny
    zastępczej itp. w lżejszych przypadkach nadzór kuratora)
    a nie darmowych obiadków.
    Co po darmowych obiadkach w szkole jak mały widzi jak jego stary
    w domu znęca się nad matką i codziennie chleje,a kasę kołuje
    w podejrzany sposób np.kradnąc?
    Jaki wymiar wychowawczy ma ten obiadek oprócz tego,że jego potrzeby biologiczne
    (tylko biologiczne) są zaspokojone?
    Nie znam żadnego przypadku żeby dziecko z patologicznej rodziny nie stoczyło się
    na dno bo w szkole dostawało obiadki?
    Śmieszna Twoja argumentacja.
    Poza tym GW zajmuje się także zbiórką na "ludzkie" organizacje także.
    Coś się uczepił tego konia?
    W odróżnieniu od rodziców "tych biednych dzieci" przez całe życie ciężko pracował...
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Materialistyczne podejście do życia
    > kazdy kto korzysta z dobr materialnych tego swiata jest w jakims stopniu
    > materialista

    Wedlug tej definicji materialista jest kazdy (swiety tez), bo musi zaspokoic
    potrzeby biologiczne. Jaki sens ma wprowadzanie pojec, ktore nic nie znacza? Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Skąd w KK taki kult dziewic?
    Poczytaj sobie
    >Uważasz, że człowiek jest istotą w y ł ą c z n i e biologiczną ?
    >W życiu kieruje się jedynie popędami, nie używając rozumu ?

    Człowiek nie jest w y ł ą c z n i e istotą biologiczną, ale BIOLOGICZNA NATURA CZŁOWIEKA JEST MU N I E O D Ł Ą C Z N A !!! Spróbuj nie jeść, nie spać, nie wypróżniać się. Potrafisz???

    >Czyżbyś wnioskował redukcjonistyczny obraz człowieka, negując m.in. podejście
    >zakładające istnienie w człowieku sfery cielesnej, społecznej i duchowej ?
    >Dlaczego biologizm miałby zniwelować pozostałe sfery ?

    A dlaczego zakładasz, że biologiczna natura człowieka jest czymś gorszym od sfery duchowej ??? Biologia człowieka jest naturalna i piękna. Jeśli wierzysz w boga, to winieneś się zastanowić dlaczego tak skonstruował człwowieka, że nakazuje mu się rozmnażać poprzez wykorzystanie własnej seksualności. I jeśli wierzysz w tego boga, to poprzez to co piszesz deprecjonujesz jego dzieło !!!

    >Nie podejmowanie współżycia seksualnego do 25, 30 lub nawet 50 bądź 100 r.ż.
    >jest indywidualnym wyborem danego człowieka.

    Jest nienaturalnością, mogącą wynikać z zaburzeń psychicznych bądź somatycznych (konserwatyzm wychowania, zaburzenia popędu seksualnego, aseksualizm, nieśmiałość). Idź do pierwszego lepszego seksuologa, niech Ci potwierdzi lub zaprzeczy.

    >Szukanie wyjaśnień czysto
    >biologicznych dla podobnego zachowania, przy jednoczesnym pomijaniu przesłanek
    >natury psychologicznej jest działaniem bezpodstawnym.

    "Zatnij się" w sobie i przestań jeść, niech przesłanki natury psychologicznej pozwolą Ci uwolnić się od jednego z popędów fizjologicznych polegających na przyjmowaniu pokarmu. Potrafisz?

    Organizm ludzki by prawidłowo funkcjonował musi zaspokajać swoje podstawowe potrzeby biologiczne: potrzeba snu, łaknienia, wydalania i seksu.

    Można oczywiście funkcjonować redukując te potrzeby niemal do zera, ale ZAWSZE będzie to z niekorzyścią dla biologicznego zdrowia organizmu (wystarczy spojrzeć na inedyków czy aseksualistów i sprawdzić do jakich problemów natury somatycznej i psychicznej prowadzi redukowanie potrzeb fizjologicznych). Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: ozieblosc
    Potrzeby seksualne kobiet i mężczyzn są inne i fakt ten wynika z odmiennych
    uwarunkowań. Biorąc pod uwagę fazy rozwoju psychoseksualnego, zwłaszcza okres
    dojrzewania, uważa się dość powszechnie, że u młodych mężczyzn dominują
    potrzeby biologiczne – rozładowania napięcia i zaznania przyjemności,
    natomiast u młodych kobiet dominują potrzeby psychiczne. Kobiety dopiero
    stopniowo dojrzewają do biologicznych komponent w potrzebach seksualnych. W
    Twoim wieku dominuje przede wszystkim potrzeba bliskości, potrzeba
    zaspokojenia potrzeb psychicznych, poczucia bezpieczeństwa. Jest to wiek, w
    którym potrzeby seksualne są jeszcze nie rozbudzone. U kobiety w miarę upływu
    wieku rośnie znaczenie potrzeb biologicznych w życiu seksualnym, co nie
    oznacza zarazem, że maleje poziom potrzeb psychicznych. Sama dostrzegasz, że ”
    tak naprawdę nie podniecają mnie jego pieszczoty, (co staram się ukryć przed
    nim) ”. Udział w zachowaniach seksualnych, które nie sprawiają Ci przyjemności
    zamiast rozbudzać Twoje potrzeby może przyczyniać się do rozwinięcia się
    wtórnej niechęci do sfery seksualnej. Nie sądzę, aby był to jedynie lęk przed
    rozpoczęciem współżycia, gdyż pieszczoty nie muszą wcale kończyć się
    stosunkiem, tylko rozładowaniem napięcia. Radością i przyjemnością bycia we
    dwoje. Być może oczekiwania twojego chłopaka
    są zbyt natarczywe i budzi to w tobie niepokój. Być może nakładają się na to
    inne czynniki: uwarunkowania wychowawcze – klimat domu rodzinnego, nadmierny
    rygoryzm wychowawczy bardziej hamuje rozwój potrzeb seksualnych córek w
    porównaniu z chłopcami poddanymi identycznym oddziaływaniom. Osoba partnera –
    może nasilać lub zmniejszać potrzeby seksualne, przesuwać hierarchię ich
    wartości. Pierwsze doświadczenia seksualne, a więc ich typ, forma tych
    kontaktów, towarzyszące im emocje wpływają na potrzeby i zachowania seksualne
    kobiet, przyczyny biologiczne – to kwestia temperamentu seksualnego. Powinnaś
    zgłosić się do seksuologa, z którym przedyskutujecie razem wszystkie
    uwarunkowania wpływające na Twoje podejście do seksualności. Być może dobrym
    rozwiązaniem dla Ciebie byłby tzw. Trening Erotyczny dla Kobiet, który pozwala
    poznać kobiecie samą siebie i poprzez odpowiednie stopniowanie rozbudza
    potrzeby seksualne.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Różnica w popędzie.
    U każdego człowieka istnieje specyficzna dla niego hierarchia potrzeb, w tym i
    seksualnych. Potrzeba to stan braku czegoś niezbędnego dla osobowości i jej
    rozwoju. Istnieje liczna kategoria potrzeb umownie dzielonych na biologiczne,
    psychologiczne, duchowo-egzystencjalne. Każda osobowość ma własną sobie
    hierarchię potrzeb, która zresztą jest dość. zmienna – np. w miarę upływu
    wieku, sytuacji. Sfera seksualna wiąże się z różnymi potrzebami np. u kobiet z
    potrzebą bezpieczeństwa, oparcia, miłości, rodzicielstwa. Znajdujemy w niej
    również zarówno potrzeby biologiczne ( np. rozładowania napięcia w narządach
    płciowych – zwłaszcza u młodych mężczyzn , zapłodnienia), psychologiczne ( np.
    poczucia bliskości, potwierdzenia swej atrakcyjności., jaj i egzystencjalne (
    np. wspólnoty psychicznej z partnerem, twórczości ).
    Biorąc pod uwagę fazę waszego wzajemnego rozwoju psychoseksualnego ,u Ciebie
    aktualnie dominują potrzeby biologiczne- dążenia do rozładowania napięcia, u
    Twojej dziewczyny natomiast potrzeby psychiczne. Ona nadal dorasta do swoich
    biologicznych komponent potrzeby seksualnej, dlatego odczuwasz tak boleśnie tą
    różnicę. Twoja silna potrzeba seksualna pozostaje na tym etapie w konflikcie z
    nie rozbudzonym jeszcze erotyzmem Twojej partnerki. Owo rozbudzenie związane
    jest nierozerwalnie z rozwojem psychoseksualnym kobiety trwa to niestety dość
    długi czas. Tu musisz uzbroić się w cierpliwość . W związku partnerskim , w
    którym istnieją duże różnice w pobudliwości seksualnej, mogą powstawać
    konflikty i problemy seksualne. Nie przystosowanie rytmu pobudliwości
    seksualnej prowadzi do spadku atrakcyjności więzi seksualnej w związku.
    Konflikty powstają najczęściej wówczas, gdy jedno z partnerów traktuje własny
    typ pobudliwości seksualnej jako układ odniesienia dla związku.
    Jeżeli zatem nie poskromisz swoich oczekiwań seksualnych w stosunku do Niej
    doprowadzisz do sytuacji, że Twoja dziewczyna zacznie się buntować i reagować
    co najmniej oburzeniem, że widzisz w niej tylko i wyłącznie ’’ pupę ’’ i
    traktujesz ją jak przedmiot. I doprowadzisz do tego, że jej wyjściowe potrzeby
    seksualne zostaną zahamowane lub wręcz nastąpi ich regres. Zastanówcie się co
    możecie zrobić razem, aby zaakceptować inność typów pobudliwości . W przypadku
    braku porozumienia skontaktujcie się z seksuologiem.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Depresja u dzieci - czy mozliwa?
    Nie mam żadnego osobistego doświadczenia, jeżeli chodzi o depresję u dzieci. Psychiatria dzieci i młodzieży to
    odrębna specjalność, ma bowiem rzeczywiście swoją specyfikę (jak interna i pediatria). Ja jestem psychiatrą
    dorosłych.
    Mogę się tylko podzielić tym, co wiem, co mówi literatura. Typowa depresja jako choroba psychiczna raczej nie
    występuje przed okresem pokwitania (nie chcę się tu rozpisywać, kłania się tu trochę Freud, w skrócie chodzi o to,
    że u małych dzieci "superego" nie zdążyło się jeszcze ukształtować itd.). Więcej danych mamy więc na temat depresji
    młodzieńczej. Ale u małych dzieci też mogą występować objawy depresyjne. Proszę sobie wyobrazić, że istnieje
    tzw. depresja anaklityczna. Opisano ją u maleńkich dzieci (między 7 a 30 miesiącem życia). Bezpośrednią jej
    przyczyną jest nagłą, dłuższa rozłąka z opiekunami, do których dziecko jest przywiązane - przede wszystkim chodzi
    tu o matkę. Objawy mogą być różnie nasilone (np. dziecko przestaje jeść, staje się apatyczne, nie sygnalizuje swoich
    potrzeb). W drastycznych przypadkach, w wyniku depresji anaklitycznej dziecko może nawet umrzeć, mimo że
    znajdzie się ktoś, kto będzie starał się zaspokoić jego potrzeby biologiczne. Skóra cierpnie na samą myśl o takiej
    możliwości.
    Dzieci w wieku przedszkolnym raczej nie mówią o smutku. Typowo - wycofują się, tracą zainteresowania, stają się
    mniej ruchliwe, mają napady płaczu, krzyku, nie chcą jeść, mówią o bólu głowy, brzucha, wymiotują itp. Mogą być też
    niespokojne, agresywne, nadmiernie drażliwe.
    W depresji młodzieńczej opisuje się tzw. postać rezygnacyjną, w której obok podstawowych objawów depresji
    występuje poczucie bezsensu życia, tendencje i próby samobójcze.
    W celu poszerzenia swojej wiedzy musiałaby pani dotrzeć do specjalistów w tej dziedzinie. Dla mnie autorytetami są
    m.in. pani prof. Jadwiga Komender, pani prof. Irena Namysłowska. Nie chciałabym odsyłać pani do podręczników
    psychiatrii. Mam kilka kopii przystępnie napisanego, niezbyt długiego artykułu pani dr n. med. Lidii Popek (pediatra,
    specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży). Służę jedną z kopii, tylko nie mam pomysłu, jak ją pani podrzucić. Nie znam
    strony internetowej z informacjami o depresji u dzieci. Może pomogą nam inni uczestnicy forum.
    Pozdrawiam.



    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: czemu to wlasnie bliscy nas doluja?
    Nie ma żadnych oficjalnych statystyk tego typu. Nikt przecież nie zaryzykowałby
    robienia aż tak kontrowersyjnych i niepoprawnie politycznych badań.

    Są jedynie statystyki, które nie do końca wprost się odnoszą do problemu. Np w
    Niemczech (o ile dobrze pamiętam) przeprowadzono ankietę wśród młodych kobiet,
    dotyczącą tego czy chcą mieć dzieci i ponad 1/4 stwierdziła, że nie. W każdym
    razie tutaj nie wynik był istotny tylko jego wzrostowa tendencja, bo w
    analogicznym badaniu przeprowadzonym kilka lat wcześniej ten odsetek był
    mniejszy. Konkluzja z tego była taka, że im większa świadomość problemu i
    większa możliwość realizowania się w innych niż macierzyństwo dziedzinach, tym
    mniejsza ochota na zostanie rodzicem.

    Co więcej, im ludzie mają więcej pieniędzy i tym samym większe możliwości
    posiadania tych dzieci, tym mają ich mniej a jak już je mają to najczęściej
    zatrudniają niańki zamiast samemu zająć się opieką. Czyli, że potrzeba
    rodzicielstwa nie jest potrzebą biologiczną, bo potrzeby biologiczne mają to do
    siebie, że im ma się więcej pieniędzy i więcej możliwości zaspokojenia tych
    potrzeb, to w tym większym stopniu się je zaspokaja. Np im większy dobrobyt tym
    większa otyłość wśród społeczeństwa. Natomiast im większy dobrobyt tym mniejsza
    dzietność tego społeczeństwa.
    Dlatego uważam, że przeważająca większość osób posiada dzieci nie dlatego, że
    odczuwa potrzebę bycia rodzicem, tylko dlatego, że nie potrafi bądź nie może nim
    nie zostać.

    Moje poglądy opieram również na obserwacjach własnych, czyli tym, jak się ludzie
    zachowują i tym, co w przypływie szczerości mówią. ;)
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Nie bój się czarnego luda


    | To jak nowy temat!
    | Do tak rozumianej wolności mozna wpakować wszystko co akurat się chce.
    Nawet
    | niewolę.
    IMO wolność to stan umysłu, [...]


    To jest dobra definicja dla więzionych i tych którzy więzą. Zmniejsza się
    ryzyko  buntu. Wolnośc to również możliwośc podejmowania decyzji i ich
    realizacja.


    | wiedza jest jednym z możliwych przyczyn prowadzenia bardziej
    | satysfakcjonującego życia, [...]
    | To wszystko bardzo ładne. Zdobywaj jej jak najwięcej. Czemu odmawiasz
    innym
    | wiedzy innej ,czy wręcz niewiedzy?
    nikomu niczego nie odmawiam, ale wiedza jest jedna, aktualna i wciąż
    aktualizowana - naukowa, można chcieć ją poznawać i tą chęć traktować
    jedynie jako nieszkodliwe hobby zbierania naukowych ciekawostek, można
    także nie chcieć wiedzieć niczego i twierdzić że zabobon, przesądy,
    osądy i przeświadczenia świetnie nadają się do kierowania się nimi w
    życiu - ale wraz ze wzrostem poziomy wiedzy wzrasta jej głód i
    świadomość bezsensowności przesądów, oraz ich szkodliwości


    Zgoda


    | Indianie z nad Orinoko będą bardziej
    | usatysfakcjonowani nauczaniem seksualnym, astronomią, czy nauką
    posługiwania
    | się kuszodmuchawką?
    IMO usatysfakcjonowani byliby wszystkim co wymieniłeś - są to istotne
    elementy ich życia, a choroby przenoszone drogą płciową także mogą im
    zaszkodzić, zapewne też byliby zainteresowani planowania rodziny, czy
    czegoś tak prozaicznego jak spróbowanie nowych technik seksualnych, nie
    mnie decydować, ale im - nie widzę powodu dla którego należałoby im
    odmówić wiedzy w dziedzinie która dotyczy nas wszystkich, to też są
    ludzie, którzy mają potrzeby biologiczne, w tym potrzeby seksualne,
    swoje potrzeby, chęci, mają nawet orgazmy, co wiem, chociaż tego na
    National Geografic akurat nie pokazali


    Nie wiem skad ta pewnosć o ich satysfakcji. Nie odmawiam im wiedzy ale
    daleko mi do zmuszania do niej.


    | wiedza przyniosłaby im wolność od lęków w jednej z podstawowych dla
    | człowieka spraw
    | Jesteś pewien , ze nie pojawiły by się inne?
    na przykład jakie?


    Nie wiem jakie. Jest teoria,ze likwidacja bakterii słabszych
    (szczepionki)powoduje większą aktywnosć bakterii mocniejszych. Moze coś w
    podobie?


    nie wiedział wtedy, nie wiem czy wie dzisiaj: czy byłbyś zadowolony
    gdyby Twoje dziecko wykazywałoby się ignorancją w oczywistych sprawach?


    Oczywiste sprawy są różne dla różnych. Pewno nie byłbym zadowolony ale
    musiabym nadal patrzeć realnie. Moze np. nie jest wstanie patrzeć?xc

    --
    mts


    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Visa Electron mBank płatność na Słowacji
    2005-03-29 17:23- tak przynajmniej miał ustawiony zegar systemowy
    Szymon, wyłuszczający(a) się następująco:


    Kwestia definicji słowa korzyść. Dla mnie to bezpieczeństwo, pewność
    transakcji i lokat, ale zgadzam się, że niektórzy myślą w kategoriach Kalemu
    ukraść źle, Kali ukraść dobrze.


    Jeżeli ty ryzyko kursowe pojmujesz jako kradzież, to rzeczywiście nic
    nie rozumiesz.


    | Pierwsze słyszę, żeby bank wmuszał kartę. Podaj przykłady.

    PEKAO SA i niemożność rezygnacji z Maestro. E-konta w Lukasie, gdzie bez
    karty płacisz prowizję wyciągając pieniądze w okienku, mBank i jedyny
    darmowy sposób wyciągnięcia pieniędzy to karta itp itd.


    Masz zatem wybór (w Lukasie) karta albo opłata. Wybór nazwać przymusem,
    to już perwersja. Co do unokretino się nie wypowiadam, bo nic mnie z
    nimi nigdy nie łączyło


    | Obowiązek już w zasadzie jest, chociaż być może
    | niepisany.

    | Przeczytaj uważnie to co napisałeś i zastanów się, czy to zdanie ma sens.

    Przeczytałem. Ma.


    Nawet jak to powtórzysz więcej razy, to sensu nie przybędzie. Spróbuj w
    polskim prawie znaleźć "niepisany obowiązek" (ale dokładnie tak, a nie,
    że to kwestia definicji) jako podstawę jakiegokolwiek roszczenia.


    Z nią możesz się rozwieść. Spróbuj "się rozwieść" z ZUS albo US.


    Zdarzały mi się kilkuletnie okresy separacji. Gdybyś nie rozumiał:
    mieszkałem gdzie indziej - płaciłem gdzie indziej, co innego i w innej
    wysokości. Nawiasem mówiąc, szukając sprytnej odpowiedzi sam znalazłeś
    argument na rzecz tezy (mojej), że porównywanie usług bankowych do
    podatków, opłat i danin publicznych jest bez sensu, niezależnie jak
    sprytnie byś kombinował. I używając twojego przykładu: z każdym bankiem
    możesz się "rozwieść" i znaleźć sobie inny.


    | Co nazywasz "egzystowaniem"? Pytam z przyrodniczej ciekawości...
    | Nota bene, jestem głęboko przekonany, że mylisz potrzeby biologiczne, z
    | nabytymi potrzebami kulturowymi, te zaś z modą i naśladownictwem.

    Moment... jeśli muszę mieć konto by mieć dochód, za który kupuję jedzonko,
    napój czy dach nad głową = konto jest tak niezbędne do życia JAK jedzenie,
    picie, spanie. Zatem niemożność rezygnacji z potrzeb biologicznych jest
    adekwatna do niemożności rezygnacji z konta.


    Reasumując: nie odpowiedziałeś na moje pytanie, to raz. Konto nie jest
    niezbędne (przydatne, to nie znaczy niezbędne) na poziomie biologicznym,
    bo nie mając konta nie umierasz, to dwa. Implikacja którą  sugerujesz
    jest bez sensu i służy wyłącznie biciu piany, to trzy. Być może można
    nawet coś ci wytłumaczyć, ale nie mam tyle czasu i mi się nie chce, to
    cztery. Dla mnie EOT, to pięć.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: De revolutionibus

    rumczajs <rumcz@kki.net.plwrote in message



    Użytkownik Tomaszek :
    | [...]
    | Zdominowało, bo miało zdominować - sądzisz, że
    "wąchając
    | firankę" znalazło się w samodzielnym, finalnym
    wersie
    | przez przypadek?

    cóż wąchanie
    wybrane ze słownika wyrazów bliskoznacznych ( a to
    żeby jakoś
    udokumentować):
    niuchać
    węszyć
    wietrzyć (ślad)
    wciągać zapach nozdrzami

    otóż to - czynność intensywnego wąchania nieodłącznie
    kojarzy sie z
    pulsującym poszerzaniem nozdrzy (mimika małpy)
    wers
    | że wrócimy tam skąd wyszliśmy
    dopiero teraz odwołał sie w mojej wyobraźni do czegos
    nieco bardziej
    okreslonego
    nie jest przypadkowy, OK, jest umocowany w wierszu, OK

    nadal jednak nie odczuwam sympatii do pokojówki a po
    części i do peela
    który jest z tego samego gatunku


    OK, wiersz nie miał być ich (pokojówki i peela) wspólnym
    manifestem wyborczym :) Cieszę się, że w końcu
    zaskoczyłeś (czym nie zaskoczyłeś).

    [...]

    penis homo sapiens okazał sie kilkukrotnie wiekszy niz


    u goryla
    [...]

    - penis homo sapiens ( i tylko !), w ramach ewolucji
     i biorac pod
    uwage monogamię), zwiekszył swoja wielkość


    kilkukrotnie ponad potrzeby

    biologiczne ( poprawne rozmnażanie sie jak i


    dostarczenie samicy homo


    sapiens pełnej satysfakcji)


    Czynienie wniosków ewolucyjnych na podstawie wielkości
    lub kształtu penisa jest - delikatnie mówiąc - pewnym
    uproszczeniem. Przeglądając swego czasu podręcznik
    zwierzęcej anatomii mojego brata (wówczas studenta
    weterynarii) natrafiłem na tablicowy rysunek,
    przedstawiający penisy kilkunastu ssaczych samców.
    Nieprawdopodobna i ewolucyjnie nonsensowna różnorodność
    ich kształtów i rozmiarów wydała mi się dosyć szokująca.
    Czy z faktu, że akurat penis barana jako jedyny ma w
    środku specjalną kość, w związku z czym akurat barany
    nigdy nie muszą korzystać z viagry, cokolwiek wynika?
    Tyle, co z powyższych dywagacji o penisie homo sapiens.
    Ewolucja - co okazało się nie tak dawno - nie jest wcale
    sprytną machiną do realizacji Celów, jak to widział
    Darwin. Działa zwykle w sposób absurdalny i wyciąganie
    wniosków z tego lub owego szczegółu anatomii jest
    nieporozumieniem. Zgoda, można sobie podyskutować na ile
    ludzka seksualność została kulturowo stłamszona, a na
    ile rozbudzona - to jest Temat - lecz nie mieszajmy do
    tego penisów. Nawiasem mówiąc - wnioski o "kilkukrotnym
    zwiekszeniu wielkości ponad potrzeby biologiczne" wydają
    sie grubo naciągane. Jedną z przyczyn niepłodności
    męskiej bywa właśnie anatomiczna niezdolność do złożenia
    plemników w pobliżu ujścia szyjki macicy - wbrew pozorom
    plemniki nie są aż tak mobilne i ciekawe świata, jak to
    się laikom wydaje :). Świadczyłoby to o tym, że jednak
    rozmiar jest - średnio rzecz biorąc - taki w sam raz.


    a co z tym do wiersza ?????
    właśnie
    szukanie wzmożonej seksualności homo sapiens u źródeł
    ewolucji - u jego
    przodków jest BŁĘDEM,


    Tak więc z TEGO nic nie wynika dla wiersza. Ponadto -
    p.l. nie jest tu wykładowcą seksuologii kulturowej na
    Harvardzie. Rozumuje trywialnie i ma do tego prawo.
    Czuje się częścią mikrokosmosu zdominowanego przez pole
    sił "nawracających" (de revolutionibus...). Nie ma
    złudzeń ani w stosunku do siebie, ani pokojówki, ani
    swojej towarzyszki, którą zamierza do okna przywołać. Bo
    jak by nie naginać faktów i jakich by łamańców myślowych
    nie wyczyniać - przyszliśmy Stamtąd. A wszystko, każdy
    niemal nasz gest, polega na Wracaniu.

    Tomaszek

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Czy istnieje sprawiedliwa kara?


    ni-kt wrote:

    Michal napisał(a) w wiadomo ci: <36597714.61B21@friko.onet.pl...
    |JacGro wrote:
    |Inna sprawa jest kto ocenia - dla zlodzieja kradziez to dobro.
    |Ale jest to ocena zupelnie subiektywna - obiektywnie zlodziej zle czyni
    |i popelnia przestepstwo - wlasnie dlatego, ze ofiara cierpi.

    Co to znaczy w tym wypadku obiektywna ocena?


    Nie wiesz co to znaczy slowo "obiektywny" - odsylam o slownika.


    Jezeli ktos kradnie chleb, by uratowac zycie swojego dziecka, narazajac byc
    moze przy tym nawet swoje zycie (byly przypadki zastrzelen w takich
    sytuacjach) to wtedy moze wlasnie DOBREM jest kradziez, a zlem jest cos
    zupelnie innego - nieludzkie warunku i stosunki spoleczne. Nie sadzisz?


    Sadze , ze masz racje - dlatego wlasnie wskazuje na obiektywnosc oceny.
    Tu jednak wchodzisz na temat oceny moralnej - a to juz zupelnie inna
    sprawa
    bo dotyczy wyjatkow i jednostkowych sytuacji.


    Obudz sie!!!


    Nie spie


    Kryteria moralne moga zaczac obowiazywac dopiero wtedy, gdy
    przynajmniej spelnione sa podstawowe potrzeby biologiczne czlowieka!!!


    To nie jest prawda. Czlowiek pozostaje czlowiekiem moralnym nawet jak
    zdycha z glodu.
    Moralnosc jest w czlowieku. Ocena moralna czynow - to juz jest zupelnie
    inna sprawa.


    Nie
    mozesz oceniac zlodzieja wylacznie na podstawie jego czynu!!!


    Dlaczego? Kradziesz jest zlem obiektywnym.
    Ale ocena motywow zlodzieja pokazuje, czy czlowiek ten ma jakas wine za
    ten czyn czy nie.


    Nikt nie jest sam z siebie zly.


    Zgadzam sie.


    Ludzie czesto zmuszeni sa czynic zlo, bo sa
    obciazeni roznymi uwarunkowaniami, m.in. przez niesprawiedliwe systemy
    spoleczne.


    Tu sie zgadzam czesciowo: zlo musi byc dobrowolnie i swiadomie czynione.
    Ale przez to, ze czynione jest przez czlowieka do tego zmuszonego nie
    zmienia klasyfikacji zla - jest to jeszcze wieksze zlo, bo ktos popelnil
    drugie zlo zmuszajac kogos do popelnienia zla. Osoba zmuszona nie ponosi
    winy za te zlo.
    Ale zlo jest zlem.
    Kradziesz nie bedzie przez to dobra!


    Oskarzanie ich o zlo jest tym, co Jezus nazywal faryzeizmem. On
    zabronil oceniania kogokolwiek.


    Ale pozwolil oceniac czyny: "Po owocach poznacie ich".
    Motywy czesto sa dla czlowieka nieosiagalne!


    Chrzescijanie pluja w twarz Jezusowi  ciagle
    potepiajac innych!!!


    A kogo potepiaja? Bo ja nic o tym nie slyszalem?


    Jezus nie potepil nawet zbrodniarzy, ktorzy przybili Go
    do krzyza!!! Otworz oczy!! Obudz sie!!!


    Nie spie, oczy mam otwarte - nie pamikuj  i pisz spokojnie.


    ni-kt (


    Misiek

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: EUREKA! - WIEM!!!

    "Magda" <lenanaWYTNI@op.pl


    "ksRobak" <ksro@free.polbox.pl
    Ogólnie rozumiem tak:
    Ze względu na poczucie tożsamości jakie zwierzęta wydają się
    posiadać, mówisz - zwierzęta mają swoje JA, ponieważ tożsamość
    uznajesz za jedną z własności "JA":

    "Zwierzęta posiadają własne JA (tożsamość) bowiem reagują
    na swoje imię nadane przez człowieka (...)"

    Czy stoi jeszcze za tym (za posiadaniem przez zwierzaki JA) jakiś
    argument, albo jakaś głębsza filozofia (np. ta z "duszą" albo ta, od
    której zaczyna się ten cały wątek na grupie) ? I czym (albo czy)
    wytłumaczysz fakt, że ludzie mają świadomosć własnego JA, a
    zwierzęta tej świadomości nie mają, skoro to JA posiadają ?

    Myślę, że taki podział na niezależne, odrębne "ja" i "JA" jest dość
    skomplikowany i nie wiem na ile jest prawdziwy. Osobiście nie mam
    pojęcia gdzie ulokowałabym tożsamość - w JA, czy w ja, zwłaszcza
    że nie mam ugruntowanych poglądów na te różne przejawy istoty
    żywej (w jakiś tam sposób rozumnej). Jak narazie nie widzę
    przeszkód by tożsamość była przejawem "ja" (podświadomości?).


    hmm,, żeby nie zaciemniać i nie zgubić "figury" powiem Ci, że
    ja także "nie mam ugruntowanych poglądów na te różne przejawy
    istoty żywej" i w przypadku falsyfikowalnej argumentacji jestem
    jak najbardziej władny zmienić swoje poglądy które prezentuję
    bowiem moje poglądy zależą ode mnie i argumentów.
    W tej sytuacji cofnę się więc do podstaw i napiszę Ci tak:
    organizm biologiczny ma swoje potrzeby które manifestuje
    w różnoraki sposób: łaknienie, pragnienie, pożądanie, sen itd
    Te potrzeby dotyczą wyłącznie wyizolowanego przedstawiciela
    danego gatunku (np. jeśli mnie chce się spać nie znaczy, że
    Tobie także chce się spać i na odwrót) :)
    Potrzeby biologiczne nazywam potrzebami "ja" bowiem słowo
    "ja" dotyczy fizyczności i jest zaspokajane za pomocą fizycznych akcji.
    Pojęcie JA powstaje w wyobraźni bowiem w wyobraźni świadomy
    podmiot "widzi" odwzorowanie Świata. Jeśli w tym odwzorowaniu
    postrzega swoja "ja" to rozumie, że JA jako produkt myśli
    NIE JEST FIZYCZNE choć tożsame z ciałem które odwzorowuje.
    I tu widać wyraźnie konflikt "ja" z JA bowiem choć organizm
    a więc "ja" sygnalizuje jakąś potrzebę to JA może się powstrzymać
    przykład:
    "puszczenie bąka" w towarzystwie
    zwierzę narobi smrodu a człowiek powstrzyma się na tę chwilę
    by odejść dyskretnie na bok. :-)


    | Sprawiasz mi wielką przyjemność rozmawiając ze mną a Twoje
    | uwagi i wątpliwości świadczą nie tylko o tym, że starasz się
    | zrozumieć moje słowa ale także o tym, że dążysz do
    | jednoznacznego stanowiska w konkretnej sprawie nie odrzucając
    | "z góry" moich słów.
    | Dzięki :-)
    WIęc miło mi również :) Temat mnie zaciekawił, więc rozmawiam.


    Ale jak pięknie rozmawiasz... :)


    | W temacie "myśl zakłóca świadomość" rozumiem, że przyznajesz
    | mi rację częściowo uznając, że w pewnych sytuacjach myśl
    | może zakłócić świadomość a Twoja wątpliwość dotyczy uogólnienia
    | a więc ustalenia: czy każda myśl jest zakłóceniem świadomości?
    | Dobrze rozumiem "to" o co Ci chodzi? :-)
    | Edward Robak
    Tak, dobrze rozumiesz o co mi chodzi.


    Bingo!


    Chociaż wątpliwość to raczej mało powiedziane. Póki co, nie
    uważam by myśl była zaburzeniem świadomości.
    Jeśli myśl potrafi zburzyć w danej chwili czyjąś świadomość, nie
    oznacza to przecież że myśl jest tym zakłóceniem. Podobnie jak
    kamień rzucony na taflę wody zaburza jej powierzchnię, lecz nie
    oznacza to, że kamień jest "falą", albo jest przez nią powodowany.

    Pozdrawiam :]


    Chmm,,
    Jednakże nie sądzę abyś miała jakieś zdanie na temat:
    czym w swojej istocie jest myśl?
    Gdybyś przyjęła za mną takie założenie, że świadomość
    to stan przestrzeni a myślenie to zaburzenie tego stanu
    to mogła byś sobie wyobrazić na Twoim przykładzie
    taką taflę jeziora która JEST (to świadomość)
    wrzucony kamień wzbudza falę (fala to myśl)
    tafla JEST CAŁY CZAS ale jest zaburzona falą.
    Jeśli tafla WIE że powstała na niej fala - to jest samoświadoma. :-)
    Edward Robak

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: EUREKA! - WIEM!!!

    hmm,, żeby nie zaciemniać i nie zgubić "figury" powiem Ci, że
    ja także "nie mam ugruntowanych poglądów na te różne przejawy
    istoty żywej" i w przypadku falsyfikowalnej argumentacji jestem
    jak najbardziej władny zmienić swoje poglądy które prezentuję
    bowiem moje poglądy zależą ode mnie i argumentów.
    W tej sytuacji cofnę się więc do podstaw i napiszę Ci tak:
    organizm biologiczny ma swoje potrzeby które manifestuje
    w różnoraki sposób: łaknienie, pragnienie, pożądanie, sen itd
    Te potrzeby dotyczą wyłącznie wyizolowanego przedstawiciela
    danego gatunku (np. jeśli mnie chce się spać nie znaczy, że
    Tobie także chce się spać i na odwrót) :)
    Potrzeby biologiczne nazywam potrzebami "ja" bowiem słowo
    "ja" dotyczy fizyczności i jest zaspokajane za pomocą fizycznych akcji.
    Pojęcie JA powstaje w wyobraźni bowiem w wyobraźni świadomy
    podmiot "widzi" odwzorowanie Świata. Jeśli w tym odwzorowaniu
    postrzega swoja "ja" to rozumie, że JA jako produkt myśli
    NIE JEST FIZYCZNE choć tożsame z ciałem które odwzorowuje.
    I tu widać wyraźnie konflikt "ja" z JA bowiem choć organizm
    a więc "ja" sygnalizuje jakąś potrzebę to JA może się powstrzymać
    przykład:
    "puszczenie bąka" w towarzystwie
    zwierzę narobi smrodu a człowiek powstrzyma się na tę chwilę
    by odejść dyskretnie na bok. :-)


    Ciekawe, to wystarczająco wyjaśnia czym jest dla Ciebie JA.
    Jeśli chodzi o "ja", to wiąże je również z potrzebami ciała, z uczuciami,
    przezyciami, ale także z pamięcią, czy też pewnymi funkcjami lub obszrami
    pamięci.
    Jeśli chodzi o JA, hmm nie wiem to zalezy w dużej mierze od umowy, co rozumiemy
    pod pojęciem - świadomości, siebie, tożsamości.


    Ale jak pięknie rozmawiasz... :)


    Nom dzięki, może nie będę się rozwodzić, czy się zgadzam z tym, czy nie :)


    Chmm,,
    Jednakże nie sądzę abyś miała jakieś zdanie na temat:
    czym w swojej istocie jest myśl?


    Myśli zaliczam do procesów "myślowych" lub do ich rezulatów. Tzn uważam, że
    myślenie może "zachodzić" również poza świadomością - a więc są to procesy
    przetwarzające informacje, które prowadzą ostatecznie do działania, natomiast
    świadomość charakteryzuje się kontrolowanym myśleniem i wtedy mogę sobie siąść
    i pomyśleć o czym zechcę.


    Gdybyś przyjęła za mną takie założenie, że świadomość
    to stan przestrzeni a myślenie to zaburzenie tego stanu
    to mogła byś sobie wyobrazić na Twoim przykładzie
    taką taflę jeziora która JEST (to świadomość)
    wrzucony kamień wzbudza falę (fala to myśl)
    tafla JEST CAŁY CZAS ale jest zaburzona falą.
    Jeśli tafla WIE że powstała na niej fala - to jest samoświadoma. :-)
    Edward Robak


    Owszem, moge sobie to wyobrazić. Jednak moje wyobrażenie myślenia i swiadomości
    kłóci się z tym prostym obrazkiem. Zresztą co tłumaczyłby taki model myśli? No
    i oczywiście jakbys go obronił?

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Polak maruda
    Choć artykuł prof. Skarżyńskiej robi ogólnie dobre wrażenie, nie sposób nie przyznać racji w wielu kwestiach, to niestety w wielu innych jestem zmuszony polemizować. Nie mam tak wysokiego wykształcenia jak autorka. Niemniej jednak nie jest mi obca wiedza z zakresu psychologii i ekonomii. Dysponuję szerokim zestawem badań dotyczących sytuacji bytowej Polaków (i nie tylko). To co budzi mój sprzeciw i niepokój, to ukradkiem przewijająca się przez tekst (zwłaszcza 2. część) zwulgaryzowana wersja przysłowia "człowiek jest kowalem własnego losu". Na pytanie, "czy rzeczywiście mamy za sobą (i na dodatek doświadczamy wciąż od nowa) tak wiele traumatycznych doświadczeń i krzywd?" jestem zmuszony odpowiedzieć twierdząco. Tak, ogromna część społeczeństwa (ponad 80%) doświadczyła i doświadcza traumatycznych i poważnych w swych skutkach przeżyć. Z uwagi na konieczność zwięzłej wypowiedzi poruszę tu jedynie jedno zagadnienie - klimat rynku pracy. Wyjdźmy od potrzeb człowieka. Najbardziej istotne z punktu widzenia życia są potrzeby biologiczne, a więc pożywienie, woda, schronienie przed deszczem i chłodem, odzienie oraz zdrowie. Nie ma możliwości rozwoju społecznego, jeżeli nie są one zaspokojone choć w podstawowym stopniu. Wyjątkiem jest rozwój duchowy, a i tutaj są nieprzekraczalne granice. Nie nastąpi wzrost duchowy, jeżeli człowiek wcześniej umrze z głodu lub zamarznie z zimna. Gdy ta grupa potrzeb jest spełniona, to nabierają znaczenia następne; potrzeby psychologiczno-biologiczne, tj. pragnienie własnej rodziny i posiadania potomstwa. Aby jednak można było te potrzeby zrealizować niezbędne jest poczucie bezpieczeństwa, które wiąże się bezsprzecznie i bezwględnie ze stabilnością w zdobywaniu pożywienia, wody, schronienia i możliwością ochrony zdrowia. Dziś, gdy dla większości ludzi jedyną możliwością zaspokojenia tych potrzeb jest pozyskanie środków pieniężnych, sprawą najistotniejszą staje się pewność pracy zarobkowej oraz właściwe wynagrodzenie. Wszelkie zaburzenia w tej materii powodują zakłócenia zarówno w zaspokojeniu potrzeb, jak i w funkcjonowaniu człowieka jako istoty społecznej. Ten związek jest bardzo dobrze opisany w badaniach psychologicznych (także tych polskich). Niestety, ostatnie 14 lat przemian katastrofalnie odbiło się na sytuacji materialnej większości Polaków. Dotyczy to nie tyle wysokości uzyskiwanych dochodów, lecz właśnie stabilności finansowej. Problem ten nie jest związany wyłącznie z bezrobociem. Jak swego czasu podała w informacji PIP, w blisko 70% zakładów pracy wynagrodzenia nie są wypłacane w terminie lub nie są wypłacane wogółe. Taka sytuacja, jak nietrudno się domyślić, uderza w podstawowe poczucie bezpieczeństwa, w rzutowanie siebie w przyszłość (nadzieję). Następuje proces przemiany psychiki zwany "wyuczoną bezradnością". Wbrew swej niefortunnej nazwie, jest to st an swoistej melancholii, apatii, braku nadzei, fiksacji związany z NIEPOWODZENIAMI w podjętych próbach wyjścia z trudnej sytuacji. Mówiąc najkrócej, taki przybity człowiek, nie jest w stanie wykorzystać nadarzającej się sytuacji, nauczony swoim poprzednim doświadczeniem, iż wszelkie działania rozbijają się (najczęściej) o trudności obiektywne. Co więcej, brak mu psychicznej energii do życia, brak motywacji i poczucie usidlenia, upodlenia, skrzywdzenia. Ten mechanizm testowano również na zwierzętach, a rezultaty były takie same; blisko 70% istot poddanych nierozwiązywalnych dla nich problemom w żywotnych kwestiach po kilkunastu, kilkudziesięciu próbach popadało w stan "wyuczonej bezradności". Na sam koniec przypomnę prosty fakt. Na początku lat 90. telewizja i inne media promowały wizerunek przedsiębiorcy jak pół boga. Stopień akceptacji dla prywatnej przedsiębiorczości, choć nie miażdżąco przeważający, był znaczny. Po 10 latach społeczny prestiż przedsiębiorcy upadł, podobnie jak to się stało z sądownictwem, środowiskiem lekarskim, prawniczym itd. To właśnie osobiste doświadczenie upodlenia, sponiewierania w prywatnych zakładach pracy i tych państwowych, prowadzonych wg nowej filozofii zmieniło zapatrywania i nastawienie ludzi. Brak urlopów, brak możliwości wykurowania się w chorobie, wykorzystywanie do prac niezgodnych z profilem zatrudnienia (np. mycia auta szefowi), niewypłacanie pensji, niesprawiedliwe, pogardliwe traktowanie, to wszystko musiało w końcu zaowocować omawianymi konsekwencjami.
    Dlatego nie mogę zgodzić się z tezą, że nieufność i brak inicjatywy są skutkiem urojonych lęków, uprzedzeń, bezradności czy skrywanego lenistwa.
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Jak sobie wywalczyć podwyżkę?
    > a może szanowni "pracownicy" zastanowią się czy należy im się podwyżka.szlag
    > mnie trafia jak przychodzi do mnie ktoś nowy do pracy i nim pokaże co potrafi
    > pyta ile bedzie zarabiał


    No bo on powinien przestac jesc, pic na probe. Powinien tez na probe
    zminimalizowac potrzeby biologiczne i psychologiczne swoich dzieci, zony i psa.
    One to zrozumieja. A to, ze jeden na kilkunastu pracodawcow po okresie probnym
    da mu dobrze zarobic (mimo dobrze wykonanej pracy)- to juz kalkulacja i
    inwestycja pracownika. Tylko ile czasu mozna zyc minimalizujac wszytkie potrzeby
    i dorabiajac po godzinach, zeby oplacic rachunki?


    >to jest chore.polacy chcą zarabiać a nie pracować i
    > taka jest prawda.


    Nie odbiegaja tutaj specjalnie od polskich poracodawcow, ktorzy chca swietnei
    zarabiac, ale nie chca placic za wykonana dla nich prace. Te stwierdzenie
    ilustruje rzeczywistosc i tysiace artykulow prasowych w ktorych wypowiadaja sie
    pracodawcy na temat braku pracownikow za "co laska".


    > u mnie kucharz (ale kucharz a nie pan co potrafi zrobić
    > "włoskie danie" z pulpy i makaronu) zarabia ok 3500 na ręke i co? i nic i nie m
    > a
    > takich ludzi.

    Dziwne. Znam paru kucharzy (od absolwentow gastronoma po osob z duzym
    doswiadczeniem). Ci pierwsi nie zarobia nawet 1500 zl netto, a Ci ostatni od
    dawna szukaja pracy w zawodzie, gdzie zarobia wiecje niz 2500. Placa 3500 dla
    doswiadczonego kucharza trafia sie albo w Wawie, albo za granica, albo drobnemu
    odsetkowi gdzie indziej- sa tez tacy szczeciarze, ale ich jest bardzo malo.


    > to jest chore żebym w wieku 50lat jako szef firmy po 30 latach w
    > branży stał na kuchni i klepał kotlety (bo akurat mam wykształecenie w tym
    > zawodzie i papiery mistrzowskie.

    Widocznie zle szukasz, albo kazdego szanujacego sie kucharza odstraszy
    koniecznosc pracowania na probe za niska stawke i nadzieje na 3500 zl netto "za
    jakis czas". Podawaj wysokosc pensji w ogloszeniach (i podpisuj umowe, ze po
    miesiacu probnym stawka bedzie tyle wynosic), a bedziesz mial zmartwienie z glowy.


    >uważam że media też sa winne syt. bo nakręcały
    > ten i tak głupi naród do emigracji...

    A mi sie wydawalo, ze "glupi narod" zmadrzal i postanowil robic to samo za o
    wiele lepsze pieniadze. Tak swoja droga z reguly "glupi narod" o wiele lepiej
    finansowo sobie radzi na emigracji niz w Polsce- kto wiec jest glupi?


    > żenada... i najlepiej jeszcze przedsiębiorcom dowalić.pamietaj narodzie - jak
    > nas zabraknie to kto bedzie na tą całą "budżetówke" pracował.

    Ktos sie znajdzie- jest wiele firm, ktore sobie swietnie radza i nie narzekaja.
    Budzetowka moze tez wyemigrowac.
    Co wiecej- sam sie zwolnie ze swojej firmy i zaloze wlasna, jesli tylko rynek
    sie przerzedzi. Czekam z niecierpliwoscia na masowe plajty pracodawcow, ktorzy
    na rynku daja sobie rady tylko dzieki maksymalnym wykorzystywaniu taniej sily
    roboczej.


    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: proszę o radę
    Właśnie tak, jak piszesz. Książka ta rzeczywiście trochę wyjaśnia odnośnie
    prawideł dotyczących snu i zasypiania, ale dziecko jednak trochę traktuje
    instrumentalnie. Empatii, jakiegoś wczucia się w sytuację dziecka to nie
    znajdziesz tu za wiele. Ale po co rozumieć swoje dziecko, skoro nie chodzi tu
    wcale autorowi o rozumienie swojego dziecka, jego zachowania, bycie z nim w
    zgodzie, tylko o skuteczną zmianę jego zachowania (aż mnie korci, żeby
    powiedzieć "tresurę"). I tą skutecznością się przede wszystkim chlubi autor.
    kakuba napisała:
    >dzieci moga płakać w sytuacji, gdy zasypiajac
    > mają rodzica tuż obok, a jak sie budzą to rodzica nie ma - i zaczynaja płakać
    > bo sytuacja jest inna niż kiedy zasypiały
    To jest część generalniejszej zasady stałości (dlatego małe dzieci tak lubią
    zabawę w "a kuku" i w chowanego). Zresztą wystarczy odrobina zrozumienia
    własnego dziecka. Tak jak my spodziewamy się, że zasypiając we własnym łóżku z
    mężem obudzimy się we własnym łóżku również z mężem, a nie np. babcią na
    dworze. Tak samo dziecko uczy się spodziewać się (dopiero pod koniec drugiego
    półrocza), że skoro zaśnie w jakimś miejscu, z kimś, to w tym samym miejscu i z
    tą samą osobą spodziewa się obudzić. A jeśli tak nie jest, to co najmniej
    bardzo się dziwi albo i może nie na żarty wystraszyć.
    Wypada pogratulować, że wy tę metodę przełknęliście bezboleśnie i że dziecku
    odpowiada, szybko się nauczyło, że podczas usypiania jest samo.
    Ale warto też nie ograniczać się do tej jednej poznanej rzeczy (z psychologii
    rozwojowej), zasady stałości. Inni psychologowie z kolei zwracają uwagę, że w
    tym wieku równie ważna co potrzeby biologiczne (głód itd.) jest potrzeba
    przynależności, przywiązania. I jak to jest z naszą rodzicielską konsekwencją,
    odpowiedzialnością za swoje postępowanie, logiką, że przez cały rok, półtorej
    uczymy dziecko, że przede wszystkim na nas może polegać nawet, gdy jest
    zmęczone, gdy przeżywa najtrudniejsze chwile dnia, a potem w ciągu kilku dni
    chcemy nauczyć czegoś przeciwnego: "Radź sobie sam." Wedle konsekwencji
    przynajmniej można by dziecku dać tyleż samo czasu na oduczenie się tego, ile
    wcześniej uczyliśmy je tego.
    > oczywiscie to kwestia indywidualna i każda mama/tata muszą poznać własne
    > dziecko, własne możliwosci i tak dobrać zasady domowe żeby pasowały i dziecku
    i
    >
    > rodzicom
    Trochę tak. Ale nie do końca. Relacja rodzic-dziecko nie jest symetryczna, nie
    jesteśmy z dziećmi dla siebie partnerami, bo np. to my powinniśmy odpowiadać za
    nie, za jego samopoczucie w pewnej mierze też, a ono za nas niekoniecznie. Stąd
    nie zawsze wszystko w wychowaniu dziecka musi być takie przyjemne, bo przede
    wszystkim od siebie trzeba wymagać, a wymagania od dziecka stosownie do jego
    wieku. Według moich obserwacji nieodpowiednim wymaganiem w stosunku do rocznego-
    półtorarocznego dziecka jest przesypianie całych nocy. I z tego powodu bardziej
    czasami zwracam uwagę na potrzeby moich dzieci, bo sama potrafię więcej
    wytrzymać niż one.
    Największe obawy wzbudza we mnie ta metoda pod tym względem, że można
    tak "dobrze" dziecko nauczyć zasypiać i spać samodzielnie, że nawet gdy będzie
    potrzebować naszej pomocy, to się o nią nie upomnie. "Bo mama i tak nie
    przychodzi. Noc to pora, kiedy rodzice nie reagują na moje potrzeby, obawy,
    smutki itp".
    Zdrówka życzę!

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zebracy Europy
    "Niestety Polska, wprowadzając przeobrażenia ustrojowe, nie uniknęła problemów,
    z którymi borykają się kraje o stabilnej gospodarce rynkowej. Pojawiło się
    zjawisko bezrobocia przybierające zatrważające rozmiary. Bezrobocie o tyle
    groźne, bo obejmujące duży odsetek ludzi młodych wkraczających w życie
    samodzielne. Zjawiskiem tym dotknięta została także wieś. Brak przygotowania do
    konkurencji w gospodarce, tradycyjne sposoby produkcji oraz niemożność
    znalezienia rynku zbytu na owoce pracy, spychają rolników do rzędu obywateli
    drugiej kategorii ekonomicznej, a wielu na margines biedy. Zarówno w mieście,
    jak i na wsi rośnie przepaść między nieliczną grupą bogatych a dużą rzeszą
    biednych. Ubodzy cierpią nie tylko z powodu braku dóbr materialnych, ale także
    z braku możliwości kształcenia dzieci. Niezawiniona bieda uniemożliwia
    dokształcanie się i studia. Wiedza, technika i umiejętności w krajach
    rozwiniętych nabierają większego znaczenia, aniżeli ziemia czy zasoby
    naturalne. Zarówno bezrobotni, jak i osoby, które dotknęła bieda, wymagają
    ochrony ze strony organizacji politycznych, związków zawodowych oraz większego
    zainteresowania i pomocy ze strony społeczeństwa. Bowiem im bardziej jednostki
    są bezbronne w danym społeczeństwie, tym bardziej powinny być przedmiotem
    zainteresowania i troski innych, a zwłaszcza interwencji władzy publicznej.
    Zasięg i rozmiary polskiego bezrobocia noszą znamiona katastrofy społeczno-
    ekonomicznej. Uznajemy, że problemy te należy rozwiązywać poprzez system
    państwowy. Państwo musi stworzyć warunki i mechanizmy dla zrealizowania prawa
    do pracy, wykształcenia, ochrony zdrowia, zabezpieczenia emerytalnego i
    socjalnego, a działalność charytatywna może pełnić rolę wyłącznie
    uzupełniającą. Ponad 3 miliony bezrobotnych zostało pozbawione środków do życia
    a cała rzesza pracowników najemnych pracujących na,,czarno”, po kilka miesięcy
    bez wynagrodzenia, to niewolnicy XXI, w dobie jednoczącej się Europy. Człowiek
    by żyć musi mieć zabezpieczone potrzeby biologiczne, a więc pożywienie, wodę,
    schronienie przed deszczem i chłodem, odzienie oraz zdrowie. Nie ma możliwości
    rozwoju społecznego, a także ekonomicznego, bez zaspokojenia choćby w
    minimalnym stopniu tej grupy potrzeb. Nie pozwólmy na to, by Polacy weszli do
    UE jako niewolnicy i żebracy. Walczmy o zabezpieczenia socjalne. Takim
    zabezpieczeniem jest ustawowo zagwarantowane świadczenie socjalne
    zwane ,,minimalnym dochodem gwarantowanym”, przyznawane każdej osobie, która
    pozostaje bezrobotną nie z własnej winy Celem OZB m.in. jest: pomoc
    psychologiczna osobom zagrożonym bezrobociem, walka o utrzymanie istniejących
    miejsc pracy zabezpieczenia socjalne dla osób bezrobotnych, zapobieganie
    bezradności społecznej, propagowanie spółdzielczości oraz zakładaniu własnych
    firm, upowszechnianie i ochrona wolności i praw człowieka oraz swobód
    obywatelskich, a także działań wspomagających rozwój demokracji, kształtowanie
    postaw obywatelskich i zwiększenie zaangażowania obywateli w życie publiczne i
    gospodarcze kraju, przeciwdziałanie patologiom społecznym, poradnictwo
    obywatelskie. "


    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Przestrzegali na happeningu przed świńską grypą
    Gość portalu: Hun napisał(a):

    > zeby wypowiadac sie na jakikolwiek temat trzeba miec jakas wiedze. jesli
    > uwazasz, ze wystarczy byc ignorantem to juz nic nie poradze.

    Więc się nie wypowiadaj. "Wiedza" pochodząca z agitek pro-zwierzęcych jest
    bezwartościowa.

    > Ciekawe gdzie Ty zaobserwowales te zwierzeta?

    Które?

    > Zyles z nimi w lasach, na sawannie? A moze ogladales w telewizji?

    Jedne oglądałem w naturze, inne w hodowli, a jeszcze inne w filmach dokumentalnych.

    > Zwierzeta posiadaja swoje niezbywalne potrzeby bilogiczne

    Co to są "niezbywalne potrzeby"?

    > ktora musza zaspokoic zeby sie poprawnie rozwjiac. Tych potrzeb nie da sie
    > zaspokoic w boksach, zagrodach ani klatkach.

    Da się. Podstawowe potrzeby biologiczne mają zapewnione.

    > Kazdy srednio ogarniety etolog Ci to powiem.

    Niech mówi.

    > Racja, nie przezywaja tego samego. Twoj argument, o tym, ze sa wolne od
    > glodu itd. to chyba ulubiony frazes hodowcow.

    A twój ulubiony frazes to który?

    > Byc moze uwazasz, ze czlowiek zamkniety cale zycie w pokoju, ktoremu
    > podaje sie przez drzwi jedzenie bedzie czul sie dobrze bo bedzie wolny od
    > glodu, chlodu itd.

    Uważasz, że człowiek to taka trochę większa kura, z podobnymi potrzebami
    psychicznymi? Nie sądź po sobie.

    > Etolodzy, ktorzy opracowali termin Zespolu Swinskiego Stresu (ktory
    > wystepuje wylacznie w masowych hodowlach) pewnie zrobili to dla jaj.

    Sadzę, że dla chleba. To przecież racja ich istnienia.

    > Nie zamierzam kontynuowac tej dyskusji. Idz do biblioteki, zapoznaj sie z
    > badaniami zoopsychologii i etologii. Jak juz bedziesz cos wiedzial wroc i >
    pogadamy.

    Najpierw sam odwiedź jakieś hodowle i przestań pobierać wiedzę o świecie z
    propagandowych agitek układanych przez "obrońców zwierzątek".

    > a i jeszcze jedno (juz nic bardziej zalosnego nie mogles wymyslic). Hitler >
    nie byl wegetarianinem.

    Idź do biblioteki, zapoznaj się z badaniami historycznymi. Jak już będziesz coś
    wiedział, wróć i pogadamy. To nie ja wymyśliłem, tylko on sam.

    > Naprawde radze Ci siegnac po ksiazki. Wegetarianami byli za to Leonard da
    > Vinci czy Pitagoras. Prawdziwi tyrani i mordercy.

    Właśnie sięgnąłem. Oprócz Hitlera, wybitnymi wegetarianami byli także Tomas de
    Torquemada czy Charles Manson. Niektórzy wskazują też Shoko Asaharę, ale tu
    pewności brak. Rozumiem, że twoja wiedza o Hitlerze dorównuje tej o świniach i
    kurach, a nawet ją przewyższa?

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Kiedy walka przeciwko terroryzmowi jest OK?
    kto jest terrorystą?a kto jest niewinny?
    Zważ, że jeśli akceptujesz istnienie terroru, to ty lub twoje dzieci staniecie
    ostatecznie w obliczu konsekwencji tej przemocy. Człowiek musi być świadomy
    swoich potrzeb, obojętnie czy są to potrzeby biologiczne (np. potrzeba
    unikania trucizny w pożywieniu), czy społeczne (potrzeba unikania przymusu w
    społeczności). Troska o prawa innych jest koniecznością, jeśli dbasz o
    przyszłość swoją i swoich dzieci.

    Ale w tej trosce o prawa innych trzeba dbać o etykietę. Musisz pamiętać, że
    jedyny "obowiązek", jaki inny człowiek ma wobec ciebie, to zostawić cię w
    spokoju. Nie ma on żadnego obowiązku podejmowania jakichkolwiek pozytywnych
    działań dotyczących ciebie czy twojej sytuacji. Nie ma on żadnego obowiązku
    zwalczania twoich wrogów. Ale jest on zobowiązany nie sprzymierzać się z nimi w
    celu ciemiężenia ciebie. Jeśli tak robi, sam staje się twoim wrogiem. Ale
    dopóki on tak nie robi, dopóty może i nie jest twoim sprzymierzeńcem, ale
    pozostaje przynajmniej neutralny.

    Problem niewinnych

    Zacznijmy od zasady, że walka z terrorem musi być selektywna - musi być
    skierowana jedynie przeciw terrorystom i tym, którzy ich popierają, i musi
    powstrzymać się od wyrządzania szkody niewinnym ludziom. Prowadzi to do
    pytania: kto jest rzeczywiście niewinny?

    Ważną rzeczą jest odróżnienie ofiar od terrorystów na podstawie ich rozmyślnych
    działań - na podstawie tego, czy faktycznie wprowadzają terror w życie. Na
    przykład osoba poddana przymusowemu "podatkowi dochodowemu" jest ofiarą,
    mógłbyś więc powiedzieć, że jakiś biznesmen jest nią, ponieważ jest on
    opodatkowany. Ale zauważ, że ten sam biznesmen jest chętnym uczestnikiem
    procederu opodatkowywania: pobiera podatki od swoich pracowników i klientów.
    Człowiek ma prawo pracować na swe utrzymanie - jest to konieczne, by zachował
    swe życie - ale nie ma prawa zarabiać na nie pozbawianiem innych ich majątku.
    Podobnie biznesmen ma prawo robić biznes, ale nie ma prawa pozbawiać innych ich
    majątku podczas robienia tego biznesu. Tak więc pracodawcy pobierający podatek
    dochodowy od swych pracowników, kupcy pobierający VAT i wszyscy inni ludzie
    biorący udział we wprowadzaniu w życie występków rządu muszą być uznani za
    terrorystów, choćby nawet byli jednocześnie ofiarami.

    Rzeczywistym pytaniem nie jest "kto jest niewinny?", ale "kto jest
    terrorystą?". Rozstrzygającymi czynnikami są tu opresywne postępowanie
    (niezależnie od intencji) i popieranie takiego postępowania. Te atrybuty
    określają terrorystów. Każdy, kto nie angażuje się w opresywne postępowanie
    ani go nie popiera jest niewinny, choćby nawet nie miał nic wspólnego ze
    zwalczaniem tyranii, a tylko siedział na tyłku i się uskarżał.

    Uskarżanie się na terror przy jednoczesnym podporządkowywaniu się jemu i
    niepodejmowaniu żadnego działania w celu jej zwalczenia jest hipokryzją: czyny
    takiej osoby są sprzeczne z jej słowami - ale co, jeśli uskarżanie się jest
    jedyną bezpieczną czynnością, którą może ona podjąć? Nie potępiaj człowieka za
    bycie ofiarą ani za działanie tak, by się nią nie stać (o ile jego działania
    same nie powodują ofiar wśród innych).

    Z tego punktu widzenia są trzy rodzaje ludzi:

    1. Ci, co aktywnie sankcjonują terroryzm, popierają go i go bronią. Ich
    podgrupą są ludzie, którzy w praktyce chętnie uczestniczą w terroryzmie (jak
    ci, co pobierają VAT albo głosują w wyborach), choćby nawet protestowali
    przeciwko niektórym z terrorystycznych aktów przemocy.

    2. Ci, co mówią: "Nie interesuje mnie terror. Dbam jedynie o swój bezpośredni
    interes. W skrócie, powinienem robić te rzeczy, które przynoszą mi korzyść,
    nawet jeśli terrorysta również z nich skorzysta". Są ludzie, którzy
    niezmiennie dążą do zysku kosztem swoich przekonań. Najlepszym przykładem
    takich ludzi są pseudo-naukowcy, którzy chętnie zaprzedają swe dusze
    terroryzmowi w zamian za laboratoria finansowane z ich łupów.

    Robienie rzeczy, które przynoszą korzyść, jest rzeczą słuszną, nawet jeśli
    staje się przez to ofiarą ucisku. Ale nie jest słuszne angażowanie się samemu
    w terrorystyczne postępowanie. Jeśli rzeczy, które robisz są faktycznie takim
    postępowaniem, znajdujesz się wówczas w pierwszej kategorii, niezależnie od
    twoich motywów. Stan twojego umysłu nie jest ważny. Ważne jest twoje
    zachowanie.

    3. Ci, co aktywnie sprzeciwiają się terroryzmowi i robią wszystko, co mogą
    sensownie zrobić, by uniknąć jego popierania.

    Celem walki z terrorem powinno być zwalczanie pierwszych, ignorowanie drugich i
    solidaryzowanie się z trzecimi. Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Katofobia ?
    ("Fanatyczka i hipokrytka?
    Doktor Arouop Chatterjee wylicza kłamstwa błogosławionej:
    1. Powtarzała publicznie, że karmi codziennie w Kalkucie wiele tysięcy ludzi,
    raz mówiła, że cztery, innym razem, że pięć, czasami, że siedem tysięcy. Nie
    karmiła więcej niż trzysta osób, w tym swoje zakonnice i wolontariuszy.
    2. Powiedziała: „Jeśli jest jakiś biedak na Księżycu, dotrzemy do niego”.
    Tymczasem na ziemi nie przyjmowała do hospicjum ludzi, którzy mieli rodziny,
    nawet nędzarzy i umierających.
    3. W roku 1996 powiedziała amerykańskiemu magazynowi „Ladies Home Journal”, że
    chce umrzeć w swoim hospicjum jak biedacy, którym pomaga. Ale gdy zachorowała,
    latała pierwszą klasą do najbardziej ekskluzywnych klinik świata, a umarła
    podłączona do najdroższej medycznej aparatury. W jej hospicjum w tym czasie
    wciąż umierali biedacy, dla których igły wielokrotnego użytku obmywano letnią
    wodą i którzy musieli załatwiać potrzeby biologiczne publicznie.
    I Chatterjee, i Hitchens twierdzą, że gdy Matka Teresa już została gwiazdą
    telewizyjną po emisji filmu „Coś pięknego dla Boga”, sama wiedziała, jak
    podtrzymywać swój wizerunek. Przyjaźniła się na przykład z księżną Dianą.
    Poparła nawet jej rozwód, mówiąc, że małżeństwo czyni ją nieszczęśliwą. Ale w
    roku 1996 specjalnie poleciała do Irlandii, żeby przed referendum agitować
    przeciwko prawu dopuszczającemu rozwody.
    Dla Hitchensa to zachowanie czysto showbiznesowe. Tak samo jak fakt, że Matka
    Teresa brała pieniądze od rodziny Duvalierów – dyktatorów Haiti. I to, że ciągle
    podróżowała po świecie. Od roku 1978 do śmierci w roku 1997 każdą porę monsunów
    i upalne lato spędzała w Europie albo USA, zwykle walcząc ze zwolennikami prawa
    do aborcji.
    Chatterjee: – Wszędzie opowiadała o wielkiej misji ratowania cierpiących, ale
    bardzo rzadko jej zakon pomagał ofiarom licznych katastrof w Indiach. Za to ona
    sama latała na miejsca nieszczęść, żeby pokazać się w telewizji.
    Tak było w roku 1984, gdy toksyczna chmura w zakładach Union Carbide w Bhopalu
    zabiła trzy i pół tysiąca ludzi. Pisze Chatterjee: „Spojrzała na pogrom i trzy
    razy powtórzyła »Mówię wam, wybaczcie«”. To wszystko.
    Reakcja Matki Teresy na niektóre nieszczęścia ściągnęła na nią gromy prasy. Tak
    było w sprawie tysięcy kobiet z Bangladeszu gwałconych przez pakistańskich
    żołnierzy w roku 1971. Przyszłej świętej zależało na jednym – żeby nie usuwały
    ciąż. Te kobiety wieszano nagie za ręce jako automaty do seksu dla żołnierzy,
    niektóre umierały z wycieńczenia. Pewną ośmiolatkę Pakistańczycy rozcięli nożem,
    bo była za ciasna dla ich potrzeb. Kobiety, które przeżyły, od przyszłej świętej
    nie usłyszały słowa pociechy, tylko mowę z moralnym potępieniem aborcji.") Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Misjonarka miłości? Akurat!
    Malwersantka?
    Nikt nie wie, co się stało z miliardami dolarów, jakie zakon zebrał
    w ciągu wielu lat działalności. Siostry strzegą swoich finansów jak
    najświętszej tajemnicy. Doktor Arouop Chatterjee dla `Przekroju': -
    Misjonarki miłości to organizacja, która ma głosić doktrynę
    polityczną Watykanu. Pieniądze idą na cele polityczne i religijne,
    takie jak szkolenie misjonarzy i księży. Trafiają do banku
    watykańskiego, miejsca tak tajemnego, że nawet Bóg nie ma tam
    dostępu.
    Chatterjeego oburza zwłaszcza to, że - jak twierdzi - Matka Teresa
    handlowała dziećmi. Film o tym zrobiła jedna z telewizji w Kalkucie.
    Lekarz odnalazł pewnego Belga indyjskiego pochodzenia, którego matka
    Teresa sprzedała w roku 1983 za sto tysięcy rupii bogatemu
    małżeństwu z Belgii. - Wtedy to były ogromne pieniądze - mówi.
    Według lekarza błogosławiona sprzedawała małych Hindusów katolickim
    rodzinom w Europie Zachodniej aż do roku 1992. Dopiero wtedy w
    Indiach zaczęto egzekwować prawo, które mówi: pierwszeństwo w
    adopcji mają rodziny indyjskie, potem te z zagranicy. Ile dzieci
    zdążyła sprzedać przyszła święta - nikt nie wie.
    - Kiedy ten Belg pojechał do Kalkuty odnaleźć starszą siostrę,
    okazało się, że misjonarki sfałszowały jego dokumenty. Według nich
    jego biologiczna matka miała nie żyć, tymczasem żyje do dziś - mówi
    Arouop Chatterjee, ale nie potrafi skontaktować mnie z Belgiem.
    Była zakonnica z przytułku Matki Teresy w Nowym Jorku Suzan Shields,
    dziś jedna z głównych autorek artykułów krytycznych wobec Matki
    Teresy, opowiada o setkach tysięcy dolarów ofiarowanych na pomoc
    głodującej Etiopii, które nigdy nie trafiły do Afryki. Polka Ewa
    Kołodziejczyk, była menedżerka tego ośrodka, wspomina o
    kosztownościach, które w nowojorskim przytułku leżą bezużytecznie.
    Pieniędzy na działalność misjonarek nie skąpił milioner Charles
    Keating, który jak się okazało, okradał tysiące drobnych ciułaczy.
    Kiedy na początku lat 90. wpadł, przyszła błogosławiona wysłała list
    do amerykańskiego sądu w jego obronie. Zastępca prokuratora
    rejonowego Los Angeles Paul Turley odpowiedział natychmiast. Opisał,
    jakich kradzieży dokonał Keating, i poprosił zakon o zwrot jego
    datków. Matka Teresa przerwała z nim korespondencję. 1 250 000
    dolarów od Keatinga nie oddała nigdy.anatyczka i hipokrytka?
    Doktor Arouop Chatterjee wylicza kłamstwa błogosławionej:
    1. Powtarzała publicznie, że karmi codziennie w Kalkucie wiele
    tysięcy ludzi, raz mówiła, że cztery, innym razem, że pięć, czasami,
    że siedem tysięcy. Nie karmiła więcej niż trzysta osób, w tym swoje
    zakonnice i wolontariuszy.
    2. Powiedziała: `Jeśli jest jakiś biedak na Księżycu, dotrzemy do
    niego'. Tymczasem na ziemi nie przyjmowała do hospicjum ludzi,
    którzy mieli rodziny, nawet nędzarzy i umierających.
    3. W roku 1996 powiedziała amerykańskiemu magazynowi `Ladies Home
    Journal', że chce umrzeć w swoim hospicjum jak biedacy, którym
    pomaga. Ale gdy zachorowała, latała pierwszą klasą do najbardziej
    ekskluzywnych klinik świata, a umarła podłączona do najdroższej
    medycznej aparatury. W jej hospicjum w tym czasie wciąż umierali
    biedacy, dla których igły wielokrotnego użytku obmywano letnią wodą
    i którzy musieli załatwiać potrzeby biologiczne publicznie.
    I Chatterjee, i Hitchens twierdzą, że gdy Matka Teresa już została
    gwiazdą telewizyjną po emisji filmu `Coś pięknego dla Boga', sama
    wiedziała, jak podtrzymywać swój wizerunek. Przyjaźniła się na
    przykład z księżną Dianą. Poparła nawet jej rozwód, mówiąc, że
    małżeństwo czyni ją nieszczęśliwą. Ale w roku 1996 specjalnie
    poleciała do Irlandii, żeby przed referendum agitować przeciwko
    prawu dopuszczającemu rozwody.
    Dla Hitchensa to zachowanie czysto showbiznesowe. Tak samo jak fakt,
    że Matka Teresa brała pieniądze od rodziny Duvalierów - dyktatorów
    Haiti. I to, że ciągle podróżowała po świecie. Od roku 1978 do
    śmierci w roku 1997 każdą porę monsunów i upalne lato spędzała w
    Europie albo USA, zwykle walcząc ze zwolennikami prawa do aborcji.
    Chatterjee: - Wszędzie opowiadała o wielkiej misji ratowania
    cierpiących, ale bardzo rzadko jej zakon pomagał ofiarom licznych
    katastrof w Indiach. Za to ona sama latała na miejsca nieszczęść,
    żeby pokazać się w telewizji.
    Tak było w roku 1984, gdy toksyczna chmura w zakładach Union Carbide
    w Bhopalu zabiła trzy i pół tysiąca ludzi. Pisze Chatterjee:
    `Spojrzała na pogrom i trzy razy powtórzyła Mówię wam, wybaczcie '.
    To wszystko.

    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Zła święta - prawda o Matce Teresie
    Zła święta - prawda o Matce Teresie
    wiadomosci.onet.pl/1345372,240,4,kioskart.html
    Najciekawsze fragmenty:

    "Matka Teresa [...] oszukiwała swoich darczyńców i pozwalała ludziom umierać w
    cierpieniach."

    "Ambulanse podarowane zakonowi przez sponsorów przerabiane są na taksówki dla
    zakonnic"

    "Nikt nie wie, co się stało z miliardami dolarów, jakie zakon zebrał w ciągu
    wielu lat działalności. Siostry strzegą swoich finansów jak najświętszej
    tajemnicy."

    "Pieniędzy na działalność misjonarek nie skąpił milioner Charles Keating,
    który jak się okazało, okradał tysiące drobnych ciułaczy. Kiedy na początku
    lat 90. wpadł, przyszła błogosławiona wysłała list do amerykańskiego sądu w
    jego obronie."

    "W roku 1996 powiedziała amerykańskiemu magazynowi "Ladies Home Journal", że
    chce umrzeć w swoim hospicjum jak biedacy, którym pomaga. Ale gdy zachorowała,
    latała pierwszą klasą do najbardziej ekskluzywnych klinik świata, a umarła
    podłączona do najdroższej medycznej aparatury. W jej hospicjum w tym czasie
    wciąż umierali biedacy, dla których igły wielokrotnego użytku obmywano letnią
    wodą i którzy musieli załatwiać potrzeby biologiczne publicznie."

    "Wszędzie opowiadała o wielkiej misji ratowania cierpiących, ale bardzo rzadko
    jej zakon pomagał ofiarom licznych katastrof w Indiach. Za to ona sama latała
    na miejsca nieszczęść, żeby pokazać się w telewizji."

    "Reakcja Matki Teresy na niektóre nieszczęścia ściągnęła na nią gromy prasy.
    Tak było w sprawie tysięcy kobiet z Bangladeszu gwałconych przez pakistańskich
    żołnierzy w roku 1971. Przyszłej świętej zależało na jednym - żeby nie usuwały
    ciąż. Te kobiety wieszano nagie za ręce jako automaty do seksu dla żołnierzy,
    niektóre umierały z wycieńczenia. Pewną ośmiolatkę Pakistańczycy rozcięli
    nożem, bo była za ciasna dla ich potrzeb. Kobiety, które przeżyły, od
    przyszłej świętej nie usłyszały słowa pociechy, tylko mowę z moralnym
    potępieniem aborcji."

    "Stary człowiek, któremu siostry odmówiły środków przeciwbólowych, skręca się
    z bólu na brudnym materacu i głośno wyje. "Cierpisz, a to oznacza, że Jezus
    cię całuje" - mówi mu Matka Teresa. Starzec warczy: "Powiedz swojemu Jezusowi,
    żeby przestał mnie całować"."

    "Jest coś jeszcze. Arcybiskup Kalkuty przyznał, że tuż przed śmiercią Matki
    Teresy, 5 września 1997, poddano ją egzorcyzmom. Arcybiskup tłumaczył, że
    prześladował ją jakiś duch, co wcale nie podważa jej świętości. Ale teolodzy
    nie mają wątpliwości - Kościół zarządza procedurę egzorcyzmów tylko wobec
    opętanych."


    +++++++++++++++

    Zapraszam na blog: apokatastaza.blox.pl/html Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Gdy budził się nowy dzień
    Z tym komputerem zgoda. Idąc od skutku do przyczyny coraz dalej w przeszłość do
    tego dochodzimy.
    ***
    To dla ciebie w ramach darmowego dokształcenia...
    A tak a propos: nie słyszałem o teorii żądz.
    Być może żądze to tylko coś so kołacze ci się po głowie.
    Nie wiedziałem też, że władza to podstawowa potrzeba człowieka. Tym bardziej,
    że są społeczeństwa które są demokratyczne od swego zarania i nigdy nie było w
    nich władzy jednostkowej.


    1.
    Potrzeby biologiczne - pożywienie, dach nad głową, podstawową odzież, a więc to
    wszystko, co jest niezbędne do funkcjonowania człowieka w jego środowisku
    przyrodniczym.
    2.
    Bezpieczeństwo - zarówno fizyczne bezpieczeństwo stanowiska pracy (ochrona
    przed wypadkami i chorobami zawodowymi), jak i poczucie stałości zatrudnienia
    oraz brak obawy przed karami.
    3.
    Akceptacja przez zespół - chodzi tu zarówno o zespół najbliższych
    współpracowników, jak i szersze środowisko pracy obejmujące też przełożonych.
    Każdy wie, co oznacza brak takiej akceptacji. Najlepsza praca może zamienić się
    w koszmar.
    4.
    Uznanie - gdy już jesteśmy akceptowani, chcielibyśmy jeszcze cieszyć się
    uznaniem zespołu. Nie wystarcza nam przecież akceptacja wyrażona
    słowami "sympatyczna oferma". Chcemy, aby zespół widział i doceniał nasze
    zalety i umiejętności.
    5.
    Poczucie samorealizacji - to w dużej mierze akceptacja nas przez nas samych. To
    poczucie, że rozwijamy się, że nie stoimy w miejscu, że mamy coś ważnego do
    zrobienia i to nie tylko na gruncie związanym z pracą, ale też i w życiu
    osobistym.

    ***

    To nie idee zabijają ludzi, tylko ludzie. To nie komunizm zabijał chińczyków
    tylko chińczycy sami się nawzajem zabijali i zjadali.
    5000 lat kulturowego rozwoju nie uodporniło ich na głupotę??
    Czerwony kolor jakoś nie dotarł do Japonii, albo do Malezji albo Tajlandii albo
    na Filipiny... Tak więc jest to sprawa ludzi, a nie koloru...

    ***

    Prawda jest taka, ze największym brzemieniem dla murzynów w Afryce zawsze byli
    inni murzyni, a później także arabowie polujący na niewolników.
    Biali zaczęli łapać murzynów stosunkowo późno, a przy tym nie odkryli przy tym
    ameryki.
    Robili to co murzyni robili od wieków.
    Nawet dziś murzyni polują na pigmejów, zarąbują się maczetami, w Sudanie,
    Mauretanii kwitnie niewolnictwo... W Azji oficjalnie zniesiono niewolnictwo w
    XX wieku, a nieoficjalnie kwitnie do dzisiaj... itd.
    Turkmenbasza z całego narodu zrobił niewolników...
    Tylko w kręgu białego człowieka niewolnik mógł sie wykupić i stać się wolnym,
    mógł zostać obdarowany wolnością, zasłużyć na wolność odwagą albo talentem..
    itp.
    A gdzie powstała idea powszechnego wyzwolenia niewolników i ruchy
    abolicjonistów? W USA!

    Zresztą co tu gadać, bez USA mówiłabyś po niemiecku, rosyjsku albo chińsku. O
    ile mamusi nie zgwałciłby jakiś żołdak a potem nie rozprułby jej brzucha
    bagnetem.

    ***

    Wycinanie indian było straszne. Niemniej jednak nie było niczym wyjątkowym w
    historii.
    Chińczycy wymordowali pół Tybetu i nie mają zamiaru skończyć.
    Koreańczycy wymordowali miliony innych koreańczykow i nie mają zamiaru kończyć.
    Turcy wymordowali miliony Ormian i Kurdów, kobiet i dzieci... Japończycy
    wymordowali miliony azjatów, robili na nich doświadczenia medyczne, ścinali
    głowy... itp...
    W dawniejszej historii azjaci szli na Europę wycinając w pień wszystko co się
    rusza a resztę biorąc w jasyr albo na niewolnice do gwałtów.
    Murzyni Bambo z Hutu zarzynają maczetami milion innych murzynów, sąsiadów,
    małzonków, kolegów... etc...
    Nic nowego...

    ***

    Dlaczego ci uduchowieni azjaci coraz częściej siegają po chrześcijaństwo, w
    Korei, Indiach, Chinach, Tajlandii, na Filipinach... Może jednak konfucjusz i
    budda nie wyjaśniają im o co chodzi w życiu, może w ich duszyczkach jest za
    ciasno.

    Co do wschodu to dalej pokutują mity z XIX wieku, gdy na wschód jeździli
    pierwsi psychologiwie i pisali swoje teksty. O rzekomej mądrości wschodniego
    umysłu.
    Tylko, że to jest po prostu moda, coś egzotycznego. Beatlesi jeździli po
    oświecenie, i dzis są tacy co jeżdżą. Polecam mądry film pt.: "Oświecenie
    gwarantowane" - nie pamiętam reżysera.

    Już Jung zbadał na tysiącach pacjentów ciekawostkę taką, że w głębokiej
    warstwie podświadomości u wszystkich ludzi zaczynają sie ujawniać te same
    symbole, czy to azjata czy europejczyk.
    Baj de łej: rysunki objawien św. Hildegardy - przedstawiają dokładnie to samo
    co buddyjskie mandale. Ten sam symbol tkwi w podświadomości aborygenów itp.
    Tak więc wschód nie ma do zaproponowania nic czego nie byłoby już u nas.
    A do tego nowoczesna psychologia osiągnęła przez 100 lat to samo w materii
    poznania ludzkiego umysłu, co wschodnia filozofia przez 2500 lat.

    A ze są wyjątki? Cóż, niektórzy odczuwają potrzebe spółkowania ze zwierzętami
    albo np. zabicia kogoś. Wszędzie są takie wyjątki.

    ***

    Mesjasz przyjdzie, bo chcem - tak mówisz?
    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu



    Temat: Skąd w KK taki kult dziewic?
    Gość portalu: *** napisał(a):

    > >Uważasz, że człowiek jest istotą w y ł ą c z n i e biologiczną ?
    > >W życiu kieruje się jedynie popędami, nie używając rozumu ?

    > Człowiek nie jest w y ł ą c z n i e istotą biologiczną, ale BIOLOGICZNA
    NATURA CZŁOWIEKA JEST MU N I E O D Ł Ą C Z N A !!! Spróbuj nie jeść, nie spać,
    nie wypróżniać się. Potrafisz???

    No dobrze, a czy normalne z biologicznego punktu widzenia jest stosowanie
    zabezpieczeń w trakcie stosunku ? Czy uchodzi za normę uprawianie seksu jedynie
    w celu odczuwania przyjemności ?

    > >Czyżbyś wnioskował redukcjonistyczny obraz człowieka, negując m.in.
    podejście zakładające istnienie w człowieku sfery cielesnej, społecznej i
    duchowej ? Dlaczego biologizm miałby zniwelować pozostałe sfery ?

    > A dlaczego zakładasz, że biologiczna natura człowieka jest czymś gorszym od
    sfery duchowej ??? Biologia człowieka jest naturalna i piękna. Jeśli wierzysz w
    boga, to winieneś się zastanowić dlaczego tak skonstruował człowieka, że
    nakazuje mu się rozmnażać poprzez wykorzystanie własnej seksualności. I jeśli
    wierzysz w tego boga, to poprzez to co piszesz deprecjonujesz jego dzieło !!!

    Nigdzie w moim poście nie było napisane, że sfera biologiczna jest „gorsza” od
    duchowej. Biologizm zawsze był zaliczany do potrzeb niższego rzędu, czyli do
    tzw. potrzeb podstawowych (przyjmowanie pokarmu i wydalanie, sen). Potrzeba
    seksualna, pomimo tego, że również jest zaliczona w poczet pierwotnych
    instynktów NIE JEST NIEZBĘDNA DO PRZEŻYCIA jak pozostałe potrzeby uznawane za
    fizjologiczne.
    Zresztą seks nie jest, jak zapewne Ci wiadomo, potrzebą jedynie fizjologiczną.
    Jest domieszką rozmaitych potrzeb, z których „biologiczność” jest zaledwie
    jedną z nich. Kiedy piszesz, że „biologia człowieka jest naturalna piękna”,
    mówisz prawdopodobnie o potrzebach społecznych (jak np. potrzeba więzi).

    Jeśli już koniecznie chcesz posłużyć się argumentami religijnymi, to wiedz, że
    Bóg wyposażając człowieka w zdolność do odczuwania przyjemności ze współżycia
    seksualnego, nakazał mu także korzystać z owego daru z rozwagą. Potencjalnym
    efektem współżycia seksualnego jest rozród, który pociąga za sobą ogromne
    koszty wychowania potomstwa, spadające głównie na osobę wydającą dziecko na
    świat, czyli kobietę.

    Twoja argumentacja dotycząca deprecjonowania seksualności opiera się głównie na
    podejściu hedonistycznym.

    >Nie podejmowanie współżycia seksualnego do 25, 30 lub nawet 50 bądź 100 r. ż.
    >jest indywidualnym wyborem danego człowieka.

    > Jest nienaturalnością, mogącą wynikać z zaburzeń psychicznych bądź
    somatycznych(konserwatyzm wychowania, zaburzenia popędu seksualnego,
    aseksualizm, nieśmiałość). Idź do pierwszego lepszego seksuologa, niech Ci
    potwierdzi lub zaprzeczy.

    Z Twojego toku rozumowania wynikałoby, iż konserwatyzm wychowania, aseksualizm
    bądź nieśmiałość stanowią zaburzenia psychiczne. Czy mógłbyś podać oficjalny
    numer w klasyfikacji, gdzie można to odnaleźć ?
    Dobrze wiesz, że do seksuologa chadzają osoby, które odczuwają problem związany
    ze sferą seksualną, przy czym ich dolegliwości dotyczą relacji z partnerem lub
    pragnienia jego posiadania.

    Obiło Ci się kiedyś o uszy pojęcie „sublimacji” ?

    > Organizm ludzki by prawidłowo funkcjonował musi zaspokajać swoje podstawowe
    potrzeby biologiczne: potrzeba snu, łaknienia, wydalania i seksu.

    A bez seksu nie funkcjonuje prawidłowo ? Czyżbyś chciał powiedzieć, że 20-30 %
    Brytyjek (o innych nacjach się nie wypowiadam, gdyż nie znam stosownych badań)
    jest zaburzonych psychicznie, gdyż deklaruje brak seksu w swoim życiu ?
    Jak już wcześniej napisałem, potrzeba seksualna traktowana jest jako
    specyficzna potrzeba biologiczna.
    A wyjaśnienia typu: „bez spółkowania człowiek jest chory psychicznie” biorą się
    stąd, iż osoby wygłaszające identyczne poglądy same nie wyobrażają sobie życia
    pozbawionego przyjemności seksualnych i w głowie im się nie mieści, że ktoś
    mógłby odczuwać inaczej.

    > Można oczywiście funkcjonować redukując te potrzeby niemal do zera, ale
    ZAWSZE będzie to z niekorzyścią dla biologicznego zdrowia organizmu (wystarczy
    spojrzeć na inedyków czy aseksualistów i sprawdzić do jakich problemów natury
    somatycznej i psychicznej prowadzi redukowanie potrzeb fizjologicznych).

    Nie wiem kim jesteś, ale nie sądzę, byś uchodził za wybitniejszego specjalistę
    w seksuologii niż np. Lew-Starowicz uznający brak odczuwania potrzeb
    seksualnych (aseksualizm) za normę. W celu zweryfikowania podanych przeze mnie
    prawidłowości, odsyłam Cię do pierwszego lepszego podręcznika wydanego przez
    tego specjalistę.




    Przeglądaj resztę wypowiedzi z tematu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • witch-world.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 108 wyników • 1, 2

    Design by flankerds.com